Głęboki kryzys małżeński - czy da się uratować?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

walik
Posty: 14
Rejestracja: 20 lut 2024, 1:00
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Głęboki kryzys małżeński - czy da się uratować?

Post autor: walik »

Mam pytanie do forumowiczów.

W aspekcie całości uczuć żony do mnie nie wiem co robić z bardzo przyziemnymi rzeczami. Mieszkamy w domu który w sumie w całości wybudowałem z pieniędzy mojej firmy. Opłacam z firmy dwa auta, płace sam wszystkie rachunki + jakieś ekstra rzeczy jak trzeba. I teraz pytanie czy nie powinienem porozmawiać z żona na ten temat. Jeżeli mnie nie Kocha i nie chce ze mną żyć, a bardzo chce zasadniczo żeby nic się nie zmieniło w sprawie finansów. Nie chce ją szantażować ale wydaje mi się to dość niesprawiedliwe i nie czuje się z tym dobrze.

Ostatnio lepiej idzie mi stawianie granic i zastanawiam się czy tutaj też takiej nie postawić.

Trochę dałem się wrzucić pod pantofla mam wrażenie, a moja żona chyba to wykorzystuje.

Poradzicie coś? Albo inaczej, jak wyglądały wasze doświadczenia w takim zakresie. Nie wiem co robić w tej materii.

Z góry dziękuje.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Głęboki kryzys małżeński - czy da się uratować?

Post autor: Bławatek »

Walik a po co od razu takie drastyczne kroki? Chcesz naprawiać czy burzyć? Chcesz odciąć żonę od pieniędzy żeby pokazać jej co może stracić jak odejdzie? A jak uniesie się honorem i nic od ciebie już więcej nie będzie chciała - ani pieniędzy, ani miłości, ani twojej obecności? Może to jednak ciebie bardziej zaboli.

Czasami warto gdy się zamierza coś zrobić postawić się po drugiej stronie i zapytać siebie jak bym to zrozumiał, czy by mnie to działanie dotknęło. Wiadomo, że każdy inaczej odczutuje różne sytuacje ale czasami warto przeanalizować różne opcje. Bo po fakcie dokonanym może być za późno.

Jeśli nie stawiałeś nigdy żadnych warunków czy granic to teraz mogą powodować więcej nieporozumień czy złości. Może zacząć powoli np. od jakichś małych kroczków czyli np. nie finansujesz czegoś co szkodzi żonie lub rodzinie.
walik
Posty: 14
Rejestracja: 20 lut 2024, 1:00
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Głęboki kryzys małżeński - czy da się uratować?

Post autor: walik »

Moja Żona zarabia dobrze, więc pomyślałem że skoro tak się sprawy maja to możemy się jakoś wydatkami podzielić.

Mam tez do was pytanie jak wam się udaje znosić swoją bliską obecność?

Kiedy siedzimy obok siebie, oglądamy nawet jakiś film, dzieciaki bawią nam się pod nogami - przez moment wydaje mi się jakby nic się nie stało. Nawet gadamy coś. A po chwili, przebudzenie, ból, irytacja że nie może być normalnie, ogólnie cierpienie. Mam wrażenie że jest mi łatwiej jak jest na mnie wkurzona.

Staram sobie przypominać że tak będzie i jedyne co mogę robić to pracować nad sobą i dawać jeszcze więcej czasu dzieciakom. Zacząłem więcej rozmawiać z Tym u góry. Czasami daje ukojenie.

Gdzieś na forum przeczytałem „daj czasowi czas” - kurde ciężko. Listę zerty mam już wrytą chyba na pamięć ale tez ciężko. Być może to po prostu zbyt świeża sprawa 2tyg.
Niesakramentalny3
Posty: 242
Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Głęboki kryzys małżeński - czy da się uratować?

Post autor: Niesakramentalny3 »

walik pisze: 03 mar 2024, 16:22 Gdzieś na forum przeczytałem „daj czasowi czas” - kurde ciężko. Listę zerty mam już wrytą chyba na pamięć ale tez ciężko. Być może to po prostu zbyt świeża sprawa 2tyg.
Pewnie, że świeża. Parę miesięcy to pewnie minimum, żeby jakoś okrzepnąć.
Ale ja też długo łapałem się na tym, że "może być jeszcze dobrze, jak dawniej".
Wyłapywałem jakieś okruchy normalności... i dorabiałem do nich ideologię... że to to światełko w tunelu.

U mnie jakiś postęp i naprawa siebie samego zaczęła się dopiero wówczas, kiedy naprawdę dotarło do mnie, że coś umarło, że jakaś część tego co było już nigdy nie będzie taka sama. Trochę to zajęło, bo wypierałem to skutecznie - tę myśl. Dopiero po uświadomieniu sobie i zaakceptowaniu - i przeżyciu żałoby po tym, co umarło - mogłem zacząć zmiany na plus w swoim życiu.
Sefie
Posty: 638
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Głęboki kryzys małżeński - czy da się uratować?

Post autor: Sefie »

walik pisze: 03 mar 2024, 16:22 Mam tez do was pytanie jak wam się udaje znosić swoją bliską obecność?
To całkiem proste i trudne zarazem.
Ja po prostu założyłem, że nic na siłę. Nie da się zmusić kogoś aby nagle zapałał uczuciem. Rzucił się na szyję i wylał morze łez.

Jeśli jest Ci trudno, znajdź sobie zajęcie, hobby, popracuj nad sobą a patrząc na wyłuzdanania jakie Ci towarzyszyły z pewnością jest co robić. Wesprzyj się modlitwą, literaturą z forum, raczej załóż, że taki stan nie potrwa dzień czy nawet miesiąc. Kobieta obojętna to ciężka para kaloszy. Tutaj dużo cierpliwości, pokory Ci się mocno przyda.

Ja w takiej sytuacji poza tym co wyżej staram się wspinać na wyżyny rodzicielstwa, maksymalnie poświęcać każdą chwilę dzieciom czy to w zabawach czy edukacji. Po prostu im mniej żony w głowie tym lepiej :)

Na bycie przykładnym mężem może przyjdzie Ci jeszcze poczekać ale na bycie takim tatą możesz zacząć w zasadzie od zaraz.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
walik
Posty: 14
Rejestracja: 20 lut 2024, 1:00
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Głęboki kryzys małżeński - czy da się uratować?

Post autor: walik »

Nie jest mi trudno znaleźć pracę lub hobby. Cały czas dokładam sobie zajęć żeby nie myśleć.

Większość tego czasu przekuwamy razem z dzieciakami. „Jesteś najlepszym tatą na świecie” od Córki mocno buduje. Syn mnie nie opuszcza na krok.

Domyślam się że trzeba przejść żałobę. Też chyba to wiem że do tego związku jeżeli wrócimy to nie tacy sami. Natomiast jest cały czas zmotywowany ze ostatecznie chce to naprawić. Chce się stać człowiekiem jakim będę się lubił i mam nadzieje ze moja Żona również to zauważy i ta miłość gdzieś na nowo zacznie kiełkować.

Wczoraj zarzuciła mi że ona mnie nie obchodzi. A jest całkowicie odwrotnie. Może się tak czuje ponieważ staram się zdystansować i dać jej przestrzeń?
Zwyklaosoba
Posty: 484
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Głęboki kryzys małżeński - czy da się uratować?

Post autor: Zwyklaosoba »

walik pisze: 04 mar 2024, 1:43 Nie jest mi trudno znaleźć pracę lub hobby. Cały czas dokładam sobie zajęć żeby nie myśleć.

Większość tego czasu przekuwamy razem z dzieciakami. „Jesteś najlepszym tatą na świecie” od Córki mocno buduje. Syn mnie nie opuszcza na krok.

Domyślam się że trzeba przejść żałobę. Też chyba to wiem że do tego związku jeżeli wrócimy to nie tacy sami. Natomiast jest cały czas zmotywowany ze ostatecznie chce to naprawić. Chce się stać człowiekiem jakim będę się lubił i mam nadzieje ze moja Żona również to zauważy i ta miłość gdzieś na nowo zacznie kiełkować.

Wczoraj zarzuciła mi że ona mnie nie obchodzi. A jest całkowicie odwrotnie. Może się tak czuje ponieważ staram się zdystansować i dać jej przestrzeń?
Myślę, że dochodzimy tu do sedna sprawy, żona czuje się niezauważona niedoceniona jakaś taka jakby na poboczu stała, tylko ona nie wie jeszcze, że to ona jest odpowiedzialna za to żeby w sobie znaleść miłość do siebie, czuć się ze sobą sama dobrze a nie oczekiwać tego od męża. Jeśli Ty zachowujesz się w stosunku do niej jak napisałeś czyli dobrze poprawnie a nawet lepiej to znaczy, że żona ma zaburzenia w sobie skoro tego nie widzi. Musi sama w sobie znaleść siłę do naprawy siebie , ty możesz pomagać dziecmi się zajmować itd . To daje żonie np czas na lekturę czy terapię… nie zmusisz nikogo do zmiany siebie, bo zmiana siebie wymaga siły, determinacji i chęci , czasem człowiek jest w takim kryzysie że sił mu brak . I to też jest OK. Trzeba dać wolność
walik
Posty: 14
Rejestracja: 20 lut 2024, 1:00
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Głęboki kryzys małżeński - czy da się uratować?

Post autor: walik »

Rozmawiam z wieloma ludźmi, którzy przeżyli kryzysy z różnymi rezultatami, szukam inspiracji tutaj na forum. I wychodzi za każdym razem na to że trzeba dać sobie nawzajem przestrzeń i czas pokaże.

Postaram się trzymać lepiej listy zerty, zajmę się sobą i dzieciakami poświęcając im maksimum uwagi. Co jakiś czas wspomnę o terapii dla par i z czasem może coś uda się osiągnąć. Jak będzie trzeba to pomogę Żonie. Uprzejmość ale dystans. Na pewno nie będzie to czas stracony dla mnie i dzieci.
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1588
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Głęboki kryzys małżeński - czy da się uratować?

Post autor: Niepozorny »

Walik przeczytałem jeszcze raz twoje posty i zastanawiam się nad kilkoma rzeczami. Postanowiłem spisać pytania. Jak będziesz chciał, to na nie odpowiesz.

W jakim celu stosujesz listę Zerty?
Czym dla Ciebie jest praca nad sobą? Na czym ona polega?
Czy macie z żoną wspólność majątkową?

Mało napisałeś o relacji z Bogiem. Czytając twoje posty miałem wrażenie, że wierzysz w Jego istnieje, czasem się do niego zwracasz, ale raczej nie jesteś praktykującym katolikiem. Możesz napisać czy moje odczucia mają cokolwiek wspólnego z prawdą?

Napisałeś, że kochasz żonę. Co to dla Ciebie znaczy teraz, a co to znaczyło kiedyś? Na jakiej pozycji jest ona w hierarchii, gdzie jesteś również Ty, Bóg, wasze dzieci, inne osoby z rodziny, znajomi... ?

Czy znasz 5 języków miłości? Jeśli tak, które dominują u twojej żony?

Myślę, że na razie wystarczy.
Z braku rodzi się lepsze!
walik
Posty: 14
Rejestracja: 20 lut 2024, 1:00
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Głęboki kryzys małżeński - czy da się uratować?

Post autor: walik »

Niepozorny pisze: 04 mar 2024, 20:21 Walik przeczytałem jeszcze raz twoje posty i zastanawiam się nad kilkoma rzeczami. Postanowiłem spisać pytania. Jak będziesz chciał, to na nie odpowiesz.

W jakim celu stosujesz listę Zerty?
Czym dla Ciebie jest praca nad sobą? Na czym ona polega?
Czy macie z żoną wspólność majątkową?

Mało napisałeś o relacji z Bogiem. Czytając twoje posty miałem wrażenie, że wierzysz w Jego istnieje, czasem się do niego zwracasz, ale raczej nie jesteś praktykującym katolikiem. Możesz napisać czy moje odczucia mają cokolwiek wspólnego z prawdą?

Napisałeś, że kochasz żonę. Co to dla Ciebie znaczy teraz, a co to znaczyło kiedyś? Na jakiej pozycji jest ona w hierarchii, gdzie jesteś również Ty, Bóg, wasze dzieci, inne osoby z rodziny, znajomi... ?

Czy znasz 5 języków miłości? Jeśli tak, które dominują u twojej żony?

Myślę, że na razie wystarczy.
Pewnie że mogę odpowiedzieć.
Lista zerty pomaga szczególnie mi jakoś trwać w sytuacji w której się znaleźliśmy. Również chroni mnie przed podejmowaniem decyzji które mogą być dla mnie destrukcyjne, a przez to dla naszej relacji. Mam wrażenie że lista trzyma mnie trochę w ryzach.

Myśle że praca nad sobą zaczyna się od zrozumienia błędów które się popełniało podczas trwania w małżeństwie dotyczą one zarówno siebie jak i całej rodziny. Dzisiaj chce zacząć lubić siebie bo mam wrażenie że zajmowałem się wszystkim tylko nie sobą przez ostatnie lata. I to jest cel. Wracam do zajęć które kiedyś robiłem i przestałem. Spędzam jeszcze więcej czasu z dziećmi zeby być jeszcze fajniejszym tatą.

Mamy z żoną wspólność majątkowa.

Jestem katolikiem który praktykuje w ostatnim roku na pewno więcej niż w latach poprzednich. Rozmawiam z Bogiem codziennie. Pojawiam się w kościele kiedy czuję że potrzebuje lub czuje ze Bóg mnie tam przyciąga.

Kochan żonę. Mam wrażenie ze nie umiałem tego dobrze pokazać. Miłość dzisiaj oznacza dla mnie siłę. Zastanawiałem się czy to nie strach przed rozstaniem ale wiem że nie. Jest to siła która zwłaszcza teraz kiedy dostaje sam tyle nieprzyjemnych rzeczy, słów, gestów dalej trwam w miłości do niej i nie chce tego wszystkiego porzucić.

Nie znam książki 5 języków miłości. Ale po krótkim przeglądnięciu kilku artykułów myśle ze jestem w stanie przyporządkować do żony dwa z nich: spędzanie wspólnie czasu, oraz dotyk (kontakt fizyczny, przytulanie)

Co najgorsze dzisiaj na te dwie sfery nie ma miejsca :(
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1588
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Głęboki kryzys małżeński - czy da się uratować?

Post autor: Niepozorny »

To teraz kilka przemyśleń osoby patrzącej z boku, opierającej się jedynie na tym, co pojawiło się na forum (+ swoim wyobrażeniu tego).
Myśle że praca nad sobą zaczyna się od zrozumienia błędów które się popełniało podczas trwania w małżeństwie dotyczą one zarówno siebie jak i całej rodziny. Dzisiaj chce zacząć lubić siebie bo mam wrażenie że zajmowałem się wszystkim tylko nie sobą przez ostatnie lata. I to jest cel. Wracam do zajęć które kiedyś robiłem i przestałem. Spędzam jeszcze więcej czasu z dziećmi zeby być jeszcze fajniejszym tatą.
Moim zdaniem warto dodać pracę nad "rozbudowywaniem wiedzy". Mam tu na myśli literaturę, która tłumaczy jak poprawić swoją komunikację, stawianie granic itp.

walik pisze: 02 mar 2024, 19:32 Mieszkamy w domu który w sumie w całości wybudowałem z pieniędzy mojej firmy. Opłacam z firmy dwa auta, płace sam wszystkie rachunki + jakieś ekstra rzeczy jak trzeba. I teraz pytanie czy nie powinienem porozmawiać z żona na ten temat. Jeżeli mnie nie Kocha i nie chce ze mną żyć, a bardzo chce zasadniczo żeby nic się nie zmieniło w sprawie finansów. Nie chce ją szantażować ale wydaje mi się to dość niesprawiedliwe i nie czuje się z tym dobrze.
Mamy z żoną wspólność majątkowa.
Skoro macie wspólność majątkową, to nie jest tak, że to wszystko jest też twojej żony? Rozumiem, że przez lata taki układ Ci nie przeszkadzał, ale teraz już tak. Przyczyniłeś się do obecnej sytuacji, więc warto rozważyć, czy jest to najlepszy moment na takie zmiany.

Jestem katolikiem który praktykuje w ostatnim roku na pewno więcej niż w latach poprzednich. Rozmawiam z Bogiem codziennie. Pojawiam się w kościele kiedy czuję że potrzebuje lub czuje ze Bóg mnie tam przyciąga.
Nie wiem jak u Ciebie z sakramentami, ale tylko przypomnę, że warto z nich korzystać.

Kochan żonę. Mam wrażenie ze nie umiałem tego dobrze pokazać. Miłość dzisiaj oznacza dla mnie siłę. Zastanawiałem się czy to nie strach przed rozstaniem ale wiem że nie. Jest to siła która zwłaszcza teraz kiedy dostaje sam tyle nieprzyjemnych rzeczy, słów, gestów dalej trwam w miłości do niej i nie chce tego wszystkiego porzucić.
Wydaje mi się, że ponosisz konsekwencje swoich wyborów. Na forum "mówimy", że naprawia się tak długo, jak długo się psuło. Warto być cierpliwym.

Nie znam książki 5 języków miłości. Ale po krótkim przeglądnięciu kilku artykułów myśle ze jestem w stanie przyporządkować do żony dwa z nich: spędzanie wspólnie czasu, oraz dotyk (kontakt fizyczny, przytulanie)

Co najgorsze dzisiaj na te dwie sfery nie ma miejsca :(
walik pisze: 04 mar 2024, 1:43 Wczoraj zarzuciła mi że ona mnie nie obchodzi. A jest całkowicie odwrotnie. Może się tak czuje ponieważ staram się zdystansować i dać jej przestrzeń?
walik pisze: 26 lut 2024, 18:27 Pogadaliśmy o uczuciach i wyszła lekka kłótnia po której mocno przepraszałem. Dla kontekstu - mój syn powiedział ze dobrze że mama mnie nie Kocha bo jak się wyprowadzi to będę miał mnóstwo czasu dla niego. (Mam bardzo dobry kontakt z dziećmi). Chyba nie powinienem był tego mówić żonie. Jednak w stresie i kłótni dałem się sprowokować :/
Polecam przeczytać książkę o 5 językach miłości. Wtedy łatwiej zrozumieć, że wspólny czas dla twojej żony, to może być coś innego niż dla Ciebie. Mam wrażenie, że twoja żona oczekuje od Ciebie poświęconego jej czasu (a nie tylko dzieciom) tzn. że jeśli chce porozmawiać, to daj jej przestrzeń do wypowiedzi. Poświęć jej całą swoją uwagę, wsłuchuj się w to, co mówi. Możliwe, że usłyszysz coś przykrego. Warto wtedy to przemyśleć. Co żona chciała Ci przekazać. Być może też potrzebujesz się wygadać, ale to jest czas dla niej, a nie dla Ciebie. O sobie powiesz, jeśli Cię o to zapyta.
Jakie są twoje dominujące języki miłości?
walik pisze: 05 mar 2024, 7:36 Lista zerty pomaga szczególnie mi jakoś trwać w sytuacji w której się znaleźliśmy. Również chroni mnie przed podejmowaniem decyzji które mogą być dla mnie destrukcyjne, a przez to dla naszej relacji. Mam wrażenie że lista trzyma mnie trochę w ryzach.
Mam wrażenie, że lista Zerty w twoim przypadku może sprawiać, że żona czuje się odrzucona. Warto dobrze się zastanowić i przemodlić, które punkty mają sens, a które w Waszym przypadku mogą być destrukcyjne.
Z braku rodzi się lepsze!
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Głęboki kryzys małżeński - czy da się uratować?

Post autor: renta11 »

walik pisze: 20 lut 2024, 13:40 ...
Jesteśmy małżeństwem blisko 10 lat mamy dwójkę wspaniałych dzieci. Gdzieś w naszej historii zagubiłem się ja. Od blisko 3 lat namiawalem żonę na różne eksperymenty w łóżku oraz wpuszczenie do łóżka osoby trzeciej. Wszystko wydawało się Ok. Rzadkie spotkania, zabawa, wszystko wydawało się trzymane w ryzach. Jednak spowodowało to u mnie mimo podniecenia, pewna destrukcje z której nie zdawałem sobie sprawy. Pojawiła się spirala zazdrości, checi kontroli która kończyła się przejawami braku zaufania.
...
To mnie niepokoi.
Jeśli się zagubiłeś, a wiele na to wskazuje, to jest to raczej głębszy problem. Zastanowiłabym się nad dłuższą terapią. Bo jeśli się uda Wam nie rozstawać, to możesz zamieść te problemy pod dywan aż do ...następnego razu. Nie dziwię się, że żona się od Ciebie oddaliła, to chyba konsekwencje wpuszczania osób trzecich do Waszych intymności i relacji. Dla mnie to byłby ogromny problem.
Dlaczego żona Ci nie wystarczała?
Czego Ci brakowało?
A teraz Ci nie brakuje?
Jak żona postanowi nie rozstawać się, to kiedy te problemy wrócą?
Zauważam brak głębszych przemyśleń nad sobą na forum, co nie znaczy, że ich nie masz. Ale niepokoi mnie to.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
ODPOWIEDZ