Jak to wszystko rozplątać..

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Jak to wszystko rozplątać..

Post autor: Firekeeper »

Konfetti pisze: 06 gru 2023, 22:44
Firekeeper pisze:
Boje się awantur, podniesionego głosu, cmokania, wzdychania, to mnie totalnie niszczy, sprawia że jestem ciągle w napięciu.
To jest obszar do pracy nad sobą.
No właśnie. Czyli ja mam nie oczekiwać od męża że przestanie być opresyjny tylko nauczyć się to olewać.. I tu jest pytanie kluczowe, czy da się osiągnąć taki stan, że wyżej wymienione sposoby opresji kompletnie człowieka nie dotykają, nie stresują, nie wyprowadzają z równowagi? Jeśli ktoś doszedł do takiego stanu niech mi napisze JAK??
Będę absolutnie wdzięczna.. marzę o takim błogostanie... że jestem w takiej szklanej kuli, uśmiechnięta i zrelaksowana, ktoś wali do mnie jak z armaty a mi to lotto...
Konfetti ja często na to co ktoś do mnie złego powiedział reagowałam emocjonalnie. Albo wycofaniem albo agresją. Przykład: Proszę męża żeby mi pomógł wykopać ziemię pod nową rabatę. Mąż zaczyna a po co Ci, a na co?! No to ja jak to po co?! Mamy przecież ładny ogródek. Cała wieś będzie nam zazdrościć, a Tobie się nie chce wykopać jednego dołka?! Mąż ma to gdzieś. Idę kopać. Wściekła macham tym szpadlem. Udaję, że mdleję. Mój mąż niewzruszony dalej sobie dłubie coś w aucie. Aż w końcu moja frustracja daje znać. Wybucham i krzyczę. Ja kobieta macham szpadlem , a Ty bawisz się w aucie zamiast mi pomóc. Nie kochasz mnie! Nie dbasz o mnie! Mogłabym tu umrzeć i byś nie zauważył! Mąż oczywiście w odwecie zaczyna mi dojeżdżać. Sama chciałaś tego ogrodu! Ja chciałem same tuje! Po co Ci te badyle! Ja na to: jak śmiesz nazywać mój ogród badylami?! Zaczynam się dołować. Mam beznadziejny ogród. Nikt mi nie pomaga. Dość tego. Zamówię koparkę i zrównam z błotem. Mąż i tak nie widzi ile się staram.

To powyżej to schemat w jakim ja tkwiłam w małżeństwie przez wiele lat.

Brałam się za coś i oczekiwałam z góry, że mąż będzie mi w tym pomagał. Jak tego nie robił to ja robiłam w swoim zamyśle za niego. Potem się tym frustrowalam. Czasami zmuszałam go żeby mi pomógł. Albo wpadałam w czarną rozpacz i obwinianie wzajemne.

W powyższym przykładzie. Ogród jest nasz wspólny. Tworząc go nie brałam zdania mojego męża pod uwagę. Wymyślałam co i rusz kolejne rabaty, które miały sprawiać, że to ja poczuję się lepiej. Zachwyty sąsiadów miały mnie podbudować. Nakręcać. Miałam niskie poczucie wartości więc szukałam takich obszarów gdzie mogłam się realizować. Mój mąż kompletnie ma gdzieś ogrodnicze sprawy. Ale ja żyłam przeświadczeniem, że z miłości do drugiej osoby to i w ogrodnictwie można się zakochać. Dlatego często, ja próbowałam wchodzić w zainteresowania męża. Z tym, że kończyło się to moim przejmowaniem kontroli. Bo przecież ja lepiej wiem czy ta turbina w aucie wymaga wymiany czy nie. Bo ja się naczytałam na ten temat. Mąż miał przez to kobietę, która nie daje mu spokojnie oddać się pasji grzebania w aucie bo albo mu wchodziłam w paradę albo narzekałam, że się bawi w mechanika, a tu tyle spraw na głowie.
Biorąc bardzo mocno do siebie odmowy męża próbowałam manipulować nim. Stąd udawanie, że mdleję. Nakręcałam się w głowie. Snułam czarne scenariusze. Ale to wszystko to brak własnej pewności siebie. Zrozumienia po co mi ta kolejna rabata. Próba wpływania na męża.

Żeby zmienić siebie próbowałam znaleźć właśnie takie moje schematy postępowania jak powyższy. Aby wiedzieć co z czego wynika i z czym się je. Było trudno to zobaczyć, a jeszcze trudniej odkręcić. Moja głowa była nastawiona na wyuczone schematy postępowania. Małymi krokami robiłam zmiany.

Od dwóch lat jak chcę zrobić nową rabatę w ogrodzie to liczę się z tym, że to mój pomysł i moja realizacja. Chcę tego to robię to sama. Robię to bo chcę, a nie bo sąsiedzi zobaczą. W tym roku moim dużym sukcesem było nie kupienie ani jednej roślinki do ogrodu. Za to mąż w pracy chwalił się zdjęciami naszego ogrodu. Byłam w szoku.

Drugi sukces to nie wtrącanie się w sprawy aut. Zrobiłam to raz przy kupnie auta od tamtej pory jak mąż o coś pyta, to odpowiadam mu, że to nie moja działka ja się nie znam. Jak on zdecyduje to będzie dobrze. Mój mąż boi się decydować, wcale mu się nie dziwię po tym jak za każdym razem co nie zrobił było źle. Robimy postępy w tym. Z zaufaniem też jest lepiej. Ja boję się jeździć autem. Wczoraj mimo śniegu na drodze pojechałam odprowadzić auto do mechanika razem z mężem. ( Kiedyś musiał brać kogoś innego) Na parkingu mąż wyskoczył ze swojego auta, bo myślał że nie będę umiała zaparkować tyłem, a ja to zrobiłam. Od razu mnie pochwalił był zdziwiony. Mnie cieszy, że się przełamuję, on też to dostrzega. Nakręcamy się tak wzajemnie do nowych kroków.

W innych sprawach zyskałam pewność siebie. Więc uwagi męża na temat tego, że coś mi nie wyszło nie biorę do siebie jak kiedyś, że się mnie czepia. Zakładam złe zamiary. Nauczyłam się przyjmować krytykę i rozmawiać o tym. Dzięki temu uczymy się wzajemnie komunikować. Mój mąż z osoby, która nie tak dawno nie mówiła nic aby nie było krzyku zaczyna się co raz bardziej otwierać.

Uczę się też mówić o swoich potrzebach.

Nie daję sobie wejść na głowę. W tym wypadku to nie z mężem mam ten problem, a z innymi. Robiłam coś chociaż tego nie chciałam robić i jeszcze udawałam, że jestem zadowolona. Odchodzę od tego. Jasno staram się przedstawiać moje stanowisko.

Miałam dużo lęku, że jak nie zrobię czegoś to ktoś nie będzie mnie lubił, stanę się niepotrzebna. Jak się postawię w szkole to będę roszczeniowa. Będą o mnie mówić.
Jak każę się wyprowadzić mężowi z domu to on już nigdy nie wróci.
Dużo słów ,, nigdy" ,,zawsze" ,,ciągle" ,, to bez sensu"

Konfetti dlatego zachęcam Cię, abyś przyjrzała się sobie. Spróbuj sobie rozpisać swoje schematy.
Np. dlaczego nie zostawiam mężowi dzieci i nie wychodzę? Czym się kieruję, czego się boję, jak mogę o tym porozmawiać z mężem? Jak mogę zmienić taką sytuację? Jakie kroki mogę podjąć?
Dlaczego mi obojętne czy pójdę do kina czy na kolację? Dlaczego nie zajmuję się swoimi zainteresowaniami? Co lubię, co sprawia mi radość. Dlaczego tego nie robię? Co mnie hamuje? Dlaczego sprzątam cały dom? Co mnie drażni w mężu i dlaczego? Co jego drażni? Czy jestem odpowiedzialna za to, że mojego męża coś drażni, czy to jest jego odpowiedzialność?... Zobaczysz, że im więcej będziesz się przyglądać sobie tym więcej pytań będziesz miała w głowie. Ale krok po kroku przyjdą odpowiedzi.

Jeśli nie masz na razie w sobie gotowości aby wyjść na terapię stacjonarnie albo poradzić się psychologa. Spróbuj poczytać książki. Zwłaszcza te w tematyce DDA, czy komunikacji.
Kaja18
Posty: 16
Rejestracja: 08 sie 2023, 14:18
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak to wszystko rozplątać..

Post autor: Kaja18 »

Witaj, nawet nie wiesz jak twoja historia jest mi bliska.
W chwili rozpaczy totalnej też szukałam tutaj wsparcia i je otrzymałam.
Zderzenie się z pewnymi rzeczami nie było jednak wcale miłe ani przyjemne. Zrozumiałam też, że im bardziej ja będę się starać i schodzić mężowi z drogi, łagodzić każdy spor, zamiatać wszystko pod dywan - tym będzie gorzej ...
Dlaczego rezygnujesz że swoich potrzeb w małżeństwie, czy czujesz się z tym szczęśliwa?
Mimi
Posty: 104
Rejestracja: 31 sie 2023, 12:29
Płeć: Kobieta

Re: Jak to wszystko rozplątać..

Post autor: Mimi »

Firekeeper pisze: 08 gru 2023, 10:51 Konfetti dlatego zachęcam Cię, abyś przyjrzała się sobie. Spróbuj sobie rozpisać swoje schematy.
Np. dlaczego nie zostawiam mężowi dzieci i nie wychodzę? Czym się kieruję, czego się boję, jak mogę o tym porozmawiać z mężem? Jak mogę zmienić taką sytuację? Jakie kroki mogę podjąć?
Dlaczego mi obojętne czy pójdę do kina czy na kolację? Dlaczego nie zajmuję się swoimi zainteresowaniami? Co lubię, co sprawia mi radość. Dlaczego tego nie robię? Co mnie hamuje? Dlaczego sprzątam cały dom? Co mnie drażni w mężu i dlaczego? Co jego drażni? Czy jestem odpowiedzialna za to, że mojego męża coś drażni, czy to jest jego odpowiedzialność?... Zobaczysz, że im więcej będziesz się przyglądać sobie tym więcej pytań będziesz miała w głowie.
To bardzo dobra rada.

Co do typów ultrapedantycznych... Zwykle są to osoby, które nie mogą uporać się ze swoim wnętrzem, stąd kompulstlywna potrzeba utrzymywania porządku na zewnątrz. Przesadna kontrola.
Co by ludzie powiedzieli o Twoim mężu, Konfetti jeśliby zauważyli, że nie potrafi zapanować nad własną żoną?
Nadmierna potrzeba kontroli, sztywność myślenia, przywiązanie do materii to chyba cechy Twojego męża.
No i nie masz wpływu na jego zachowanie, on musi rozpocząć terapię, odbudowanie własnej wartości. Jeśli tego nie zrobi będzie się dowartościowywać gnębiąc nadal Ciebie.
Rozumiem Cię, takiego zachowania nie da się ignorować, zamiatać pod dywan. To Cię niszczy.
Myślę, że Twój mąż jest przepełniony lękiem, nie panuje nad swoimi reakcjami.
Jest szansa na terapię?

Przytulam mocno!
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13390
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak to wszystko rozplątać..

Post autor: Nirwanna »

Mimi, może warto nie diagnozować online osób, które znasz tylko z opisu? Takie podejście nie jest pomocowe, ani dla Ciebie, ani dla Konfetti.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Mimi
Posty: 104
Rejestracja: 31 sie 2023, 12:29
Płeć: Kobieta

Re: Jak to wszystko rozplątać..

Post autor: Mimi »

Nirwanna pisze: 10 gru 2023, 8:56 Mimi, może warto nie diagnozować online osób, które znasz tylko z opisu? Takie podejście nie jest pomocowe, ani dla Ciebie, ani dla Konfetti.
Zgadzam się.
Ale to nie diagnoza.
Opierałam się tylko na tym, co autorka wątku napisała.

Czułam że muszę to napisać w kontrze do rad
skadinąd słusznych, żeby zająć się sobą i nie przejmować mężem, ale nierealnych w pewnych warunkach.
Konfetti pisze: 06 gru 2023, 22:44 Czyli ja mam nie oczekiwać od męża że przestanie być opresyjny tylko nauczyć się to olewać.. I tu jest pytanie kluczowe, czy da się osiągnąć taki stan, że wyżej wymienione sposoby opresji kompletnie człowieka nie dotykają, nie stresują, nie wyprowadzają z równowagi? Jeśli ktoś doszedł do takiego stanu niech mi napisze JAK??
Będę absolutnie wdzięczna.. marzę o takim błogostanie... że jestem w takiej szklanej kuli, uśmiechnięta i zrelaksowana, ktoś wali do mnie jak z armaty a mi to lotto...
Bardzo.mnie poruszyły w/w słowa.

I te:
Konfetti pisze: 07 gru 2023, 12:18 Dlatego proszę nadal o Wasze spostrzeżenia, refleksje i opinie
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13390
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak to wszystko rozplątać..

Post autor: Nirwanna »

Tylko, że rada "Czyli ja mam nie oczekiwać od męża że przestanie być opresyjny tylko nauczyć się to olewać.. " jest totalnym uproszczeniem, spłyceniem tematu, lub wręcz przekręceniem klasycznie na miarę pana kłamstwa.

Nikt zdrowo myślący po ludzku i dążący do świętości duchowo nie ma "olewać opresyjnego męża". Po pierwsze to nieskuteczne, po drugie - to krzywdzące dla wszystkich zainteresowanych.

W "zajmij się sobą" chodzi o dokonany przy współudziale Ducha Świętego i solidnej pracy własnej - rodzaj audytu oraz roztropne wdrażanie zaleceń poaudytowych, cały czas korzystając ze światła Ducha Świętego.
Chodzi o takie przekierowanie swojej uwagi, aby to coraz bardziej Bóg działał i mną kierował, w miejsce mojego kierowania, które oto doprowadziło do tego dramatycznego kryzysu, w którym jestem.
Pozwalając Bogu, aby to On mnie prowadził i naprawiał moje nieumiejętności i ich konsekwencje - jednocześnie otwieram się na Jego Miłość, która jest... (wstaw wszystkie 7 darów Ducha Świętego). Otwarcie się na Jego Miłość ze wszystkimi Jej przymiotami oznacza, że poznaję umiejętność precyzyjnego stawiania granic (sobie, dopiero potem innym), co oznacza ochronę siebie, a w efekcie możliwość i chęć miłości bliźniego, w tym również opresyjnego męża.

Dla osób, które tego nie doświadczyły, z zewnątrz może to wyglądać na "olewanie", które z olewaniem nie ma nic wspólnego. Nie ma to też nic wspólnego z hasłami "on musi iść na terapię". Otóż nie musi. Może, jeśli zechce, kiedyś. A może też nie zechcieć. I też ok.
Bo świadectwa sycharków pokazują, że zmiany są możliwe, jeśli tylko jedno ze współmałżonków zaczyna się nawracać i zmieniać siebie. Te zmiany jednej osoby potrafią pociągnąć za sobą zmiany w całym układzie rodzinnym. Pod warunkiem, że są elementem szczerego nawrócenia i odważnego poddania się woli Bożej i Jego pomysłom.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Mimi
Posty: 104
Rejestracja: 31 sie 2023, 12:29
Płeć: Kobieta

Re: Jak to wszystko rozplątać..

Post autor: Mimi »

Nirwana, masz rację, ale w tej grze jesteś parę levelów wyżej niż niejedna osoba, która szuka tu pocieszenia, w tym ja.

Być może się mylę, ale uważam, że Konfetti powinna przede wszystkim poznać grunt na którym stoi.

Moja znajoma długo szukała męża. Zależało jej na kimś głęboko wierzącym. Znalazła. Mają gromadkę cudnych dzieci i są po rozwodzie. Okazało się, że wiara jej męża ma podłoże psychotyczne. Ona nie dala rady dzielić z nim życia. Jakkolwiek by się nie zmieniała, on coraz bardziej pogrążał się w swojej psychozie.

I oczywiście, Bóg nas zawsze wspiera. Ale życie też trzeba mocno trzymać w ryzach.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13390
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak to wszystko rozplątać..

Post autor: Nirwanna »

Mimi, nie żebym się czepiała, ale... potrzebuję jednak parę rzeczy naprostować ;-)
Mimi pisze: 10 gru 2023, 20:09 ale w tej grze jesteś parę levelów wyżej niż niejedna osoba, która szuka tu pocieszenia, w tym ja.
Zapewne tak, parę lat mi to zajęło, ale warto było. Zaczynałam (jak wiele innych osób) od tego forum. Z trudnymi komunikatami włącznie. Szybko się przekonałam, że pocieszenie jest dobre na sam początek, aby poczuć się w sposób podstawowy bezpiecznym we wspólnocie. Ale potem samo pocieszenie to dużo za mało. Ono nie rozwija, nie mobilizuje, nie nawraca. Potrzeba czegoś więcej. Opisałam to wyżej.
Mimi pisze: 10 gru 2023, 20:09 Konfetti powinna przede wszystkim poznać grunt na którym stoi
Zgoda. Czyli warto, aby Konfetti zrobiła sobie audyt. Albo inwentaryzację - co ma, w czym jest i na czym stoi.
Można świadectwem opowiedzieć, jak ja to zrobiłam (lub jak Ty to zrobiłaś), ale to:
Mimi pisze: 10 gru 2023, 20:09 Moja znajoma długo szukała męża. Zależało jej na kimś głęboko wierzącym. Znalazła. Mają gromadkę cudnych dzieci i są po rozwodzie. Okazało się, że wiara jej męża ma podłoże psychotyczne. Ona nie dala rady dzielić z nim życia. Jakkolwiek by się nie zmieniała, on coraz bardziej pogrążał się w swojej psychozie.
to, Mimi - nie pomaga w ogóle. Każde przytaczanie historyjek, opowieści o znajomych, kuzynach, itp. - nie pomaga. Zawsze będzie tylko zbiorem wybiórczo potraktowanych faktów o osobach obcych, których nijak nie można skonfrontować, a które to opowieści automatycznie prowokują porównywanie się - mam lepiej, mam gorzej... ale nie dają gruntu do poznania siebie i swojej sytuacji, i nie mobilizują do pracy nad sobą.
Dlatego proszę Cię o nie opisywanie sytuacji osób Ci znanych, ale nie będących forumowiczami.
Doskonałą praktyką forum jest dzielenie się osobistym świadectwem. Przez takie świadectwo działa Duch Święty.
Mimi pisze: 10 gru 2023, 20:09 Ale życie też trzeba mocno trzymać w ryzach.
Dałabyś wytłumaczyć, co masz na myśli? Najlepiej na własnym przykładzie?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Konfetti
Posty: 18
Rejestracja: 28 lis 2023, 12:12
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak to wszystko rozplątać..

Post autor: Konfetti »

Dziękuję Wam za wszystkie rady, przeanalizuje je na spokojnie i postaram się wynieść z tego jak najwięcej i odpisać co mi się nasuwa.
Nie pisałam przez kilka dni, bo.. byłam na rekolekcjach rodzinnych, prowadzonych przez jedną z Sycharek. Jak się to stało to Boża tajemnica, ale się stało. Dużo mądrych rzeczy usłyszeliśmy z mężem. Zależało mi żeby skonfrontować zarówno moje jak i męża patrzenie na nasz obecny kryzys z osobą prowadzącą. Mąż się o dziwo zgodził, modliłam się gorąco przed ta rozmowa aby Duch Święty ja prowadził. Powiedziałam co mi "leży na wątrobie". Efekt jest taki że mąż mnie nienawidzi i się do mnie nie odzywa, powiedział że jestem podstępną żmija, która zwabiła go tam po to żeby ugrać coś dla siebie. Z pozytywów to zgodził się na dostęp do konta, na prawko i uznał że koniecznie muszę iść na terapię bo jestem nienormalna. Bolesne to bardzo, jest mi bardzo przykro, bo z tego co mówiłam o moich potrzebach i emocjach nie przyjął NIC i jeszcze zrobił że mnie wariatkę, ale spróbuję się z tego wszystkiego cieszyć, bo mam w końcu szansę na to żeby rozpocząć pracę nad soba. Mąż też uznał że będzie pracował nas sobą.
Proszę o "zdrowaśkę" bo te jego słowa mnie tak rozmontowały i zraniły, że na razie ledwo żyje.
Mam wrażenie, że Pan Bóg potrzebuje mieć pełne zgliszcza żeby móc budować coś od nowa.
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Jak to wszystko rozplątać..

Post autor: renta11 »

Super. To masz sukces.
Prawo jazdy - o to Ci chodziło prawda?
Dostęp do konta - też krok do przodu.
Własna terapia - najważniejsze, bo masz szansę na pracę SWOJĄ, a tylko ta się liczy. :D

Cokolwiek teraz uzyskasz to jest to ... krok do przodu na Twojej drodze.
Wykorzystaj to.
Cud tak od razu się nie zdarza, to efekt raczej długoletniej pracy. :D
Ale TY pierwszy krok już możesz zrobić. Z Bogiem.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak to wszystko rozplątać..

Post autor: Ruta »

Konfetti,
Wspieram modlitwą. Rozumiem, że czujesz się zraniona. Trudne słowa, a potem cisza.
Ale warto zobaczyć i perspektywę męża. Mógł poczuć się zwabiony i może interpretować wydarzenia jako twój podstęp.

Jest taka mądra wskazówka: z pijanym się nie rozmawia. W miejsce "pijany" można wstawić "wzburzony". Warto pogadać o tym, kto i jak się poczuł, jakie miał intencje, a co kto zrozumiał - gdy emocje opadną.

Mąż się nie odzywa do ciebie. Poczuł się urażony. To nie koniec świata. Raczej typowa sytuacja w czasie kryzysu w relacji.
***

Na forum nauczyłam się nie wchodzić w głowę męża i nie interpretować jego zachowań. Jeśli mój mąż się do mnie nie odzywa, to wiem tylko tyle, że się nie odzywa.
Natomiast nie wiem, co myśli i co przeżywa.

Miałam skłonność do wyjasnień skupionych na mnie - mąż "mi" się nie odzywał, żeby "mnie" ukarać. Możliwe. A może sobie nie radził z emocjami? A może potrzebował opanować wściekłość? A może...?
Nie tylko wymyślałam co czuje i myśli mąż, ale brałam najgorsze dla mnie wyjaśnienia. Myślalam "nienawidzi mnie" i kuliłam się z bólu, "zostawi mnie" i słaniałam się z rozpaczy. To ja sobie to robiłam, nie mąż mi.

Póbowałam też na swoje wyobrażenia reagować. Skoro mąż się do mnie nie odzywa, bo mnie znienawidził, to teraz ja "muszę" go jakoś załagodzić. I łaziłam za nim. On się odsuwał. I irytował. Jeszcze bardziej łaziłam. Jeszcze bardziej się irytował. Ja wpadałam w panikę. I wyobrażałam sobie jeszcze gorsze rzeczy.
***

Nie rozumiałam, że naruszam granice męża.
Zwykle tak jest, że jeśli nie znam swoich granic, nie respektuję też granic innych osób.

Nadal polecam ci Marshalla Rosenberga. Poznałam go, bo jest rekomendowany na forum. Duża pomoc w pracy nad komunikacją i granicami. Na początek obejrzyj coś na You Tubie z jego wystąpień.

Myślę, że Bóg nie potrzebuje zgliszczy, tylko naszej współpracy :)
Mimi
Posty: 104
Rejestracja: 31 sie 2023, 12:29
Płeć: Kobieta

Re: Jak to wszystko rozplątać..

Post autor: Mimi »

Nirwanna pisze: 10 gru 2023, 21:00 Dałabyś wytłumaczyć, co masz na myśli? Najlepiej na własnym przykładzie?
Żyć realnością, nazywać ją po imieniu.

Ja długo miałam z tym problem.
Konfetti
Posty: 18
Rejestracja: 28 lis 2023, 12:12
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak to wszystko rozplątać..

Post autor: Konfetti »

Ruta pisze: 11 gru 2023, 9:16 Konfetti,
Wspieram modlitwą. Rozumiem, że czujesz się zraniona. Trudne słowa, a potem cisza.
Ale warto zobaczyć i perspektywę męża. Mógł poczuć się zwabiony i może interpretować wydarzenia jako twój podstęp.

Jest taka mądra wskazówka: z pijanym się nie rozmawia. W miejsce "pijany" można wstawić "wzburzony". Warto pogadać o tym, kto i jak się poczuł, jakie miał intencje, a co kto zrozumiał - gdy emocje opadną.

Mąż się nie odzywa do ciebie. Poczuł się urażony. To nie koniec świata. Raczej typowa sytuacja w czasie kryzysu w relacji.
***

Na forum nauczyłam się nie wchodzić w głowę męża i nie interpretować jego zachowań. Jeśli mój mąż się do mnie nie odzywa, to wiem tylko tyle, że się nie odzywa.
Natomiast nie wiem, co myśli i co przeżywa.

Miałam skłonność do wyjasnień skupionych na mnie - mąż "mi" się nie odzywał, żeby "mnie" ukarać. Możliwe. A może sobie nie radził z emocjami? A może potrzebował opanować wściekłość? A może...?
Nie tylko wymyślałam co czuje i myśli mąż, ale brałam najgorsze dla mnie wyjaśnienia. Myślalam "nienawidzi mnie" i kuliłam się z bólu, "zostawi mnie" i słaniałam się z rozpaczy. To ja sobie to robiłam, nie mąż mi.

Póbowałam też na swoje wyobrażenia reagować. Skoro mąż się do mnie nie odzywa, bo mnie znienawidził, to teraz ja "muszę" go jakoś załagodzić. I łaziłam za nim. On się odsuwał. I irytował. Jeszcze bardziej łaziłam. Jeszcze bardziej się irytował. Ja wpadałam w panikę. I wyobrażałam sobie jeszcze gorsze rzeczy.
***

Nie rozumiałam, że naruszam granice męża.
Zwykle tak jest, że jeśli nie znam swoich granic, nie respektuję też granic innych osób.

Nadal polecam ci Marshalla Rosenberga. Poznałam go, bo jest rekomendowany na forum. Duża pomoc w pracy nad komunikacją i granicami. Na początek obejrzyj coś na You Tubie z jego wystąpień.

Myślę, że Bóg nie potrzebuje zgliszczy, tylko naszej współpracy :)
Ruta dziękuję, uratowałaś mój dzień, a w zasadzie dzień całej rodziny :-) Byłam tak przygnieciona tym obrotem sprawy, tymi raniacymi oskarżeniami, że nie wiedziałam jak ten dzień przetrwać. Przeczytałam Twoja wiadomość z rana i wszystko do mnie trafiło, każde słowo wpadło w odpowiednią przestrzeń, jak drewniane puzzle do odpowiednich otworków:-D PIERWSZY raz od 12 lat udało mi się odkleić od męża i nie łazić za nim jak mnie odrzuca i prawie wcale mnie to nie ruszało. Chłód jest absolutny ale kulturalny. Na koniec dnia nawet odmówiliśmy rodzinnie tajemnice różańca.

Spisuje właśnie wszystkie Wasze rady do zeszytu i mam już dwie strony 😉
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak to wszystko rozplątać..

Post autor: Ruta »

Konfetti pisze: 11 gru 2023, 22:38
Ruta dziękuję (...) PIERWSZY raz od 12 lat udało mi się odkleić od męża i nie łazić za nim jak mnie odrzuca i prawie wcale mnie to nie ruszało. Chłód jest absolutny ale kulturalny. Na koniec dnia nawet odmówiliśmy rodzinnie tajemnice różańca.

Spisuje właśnie wszystkie Wasze rady do zeszytu i mam już dwie strony 😉
Konfetii, cieszę się, że udało ci się odkleić na cały dzień. Całkiem niedawno sama odklejałam się od męża. Niektóre wpisy też mi czasem tak zaklikiwały.
To zaklikanie tworzy jednak pułapkę -bezkrytycznego przyjmowania wskazówek, traktowania ich jako rad. Pogubiłam się, gdy było ich sporo i były ze sobą sprzeczne :) Bardzo pomógł mi uporządkować to, co biorę z forum wpis moderatorski w jednym w wątków - że odpowiedzialność jest tej osoby, która ze wskazówki korzysta. Oraz w innym wątku wpis, że to jak nazywam rzeczy ma znaczenie.

Może więc dobrze utworzony "spis rad" przemianować na "spis inspiracji"?
Z tymi inspiracjami warto sobie posiedzieć, warto je też przemadlać. Bez pośpiechu.

Dobrego radosnego odklejania się :)
Konfetti
Posty: 18
Rejestracja: 28 lis 2023, 12:12
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak to wszystko rozplątać..

Post autor: Konfetti »

Kaja18 pisze: 08 gru 2023, 13:28 Zrozumiałam też, że im bardziej ja będę się starać i schodzić mężowi z drogi, łagodzić każdy spor, zamiatać wszystko pod dywan - tym będzie gorzej
Jak tak sobie analizuje stopniowo progres w ograniczaniu mojej wolności w małżeństwie to widzę w tym sporo swojej winy, którą była bierność. Jak wchodziłam w małżeństwo to myślałam, że im więcej człowiek daje od siebie, tym więcej otrzymuje. A u nas było tak że im więcej dawałam, tym bardziej zostawałam z niczym. I w zasadzie tak funkcjonuje świat na różnych płaszczyznach. Jak w pierwszym rzędzie jest puste miejsce to tam się człowiek instynktownie kieruje, po co ma wybierać gorsze jak może lepsze. Ja zostawiałam wiele pustych miejsc. A mój mąż "lubi siedzieć z przodu". No i stopniowo wchodził na moje miejsca, bez mojego sprzeciwu. No i nie wiedzieć kiedy po 12 latach zostałam bez pieniędzy, bez możliwości sprzeciwu, ograniczona tak, jakbym siedziała w kartonowym pudełku. Moja bierność, brak świadomości swoich potrzeb, brak konsekwencji w działaniu, pewien rodzaj lenistwa doprowadziły mnie do tego punktu. Oczekiwałam podświadomie że mąż da mi przestrzeń i jeszcze mnie wesprze i zmotywuje do rozwoju i zagospodarowywania tej przestrzeni. A on sobie wtedy zagospodarowywał swoją przestrzeń. Również na mojej działce.

Mam już świadomość tego. Nie planuje jakichś rewolucji w działaniu, natomiast zamierzam stopniowo, mądrze i konsekwentnie odzyskiwać swoją przestrzeń. Wczoraj wzięłam kartę i kupiłam sobie trampki 😆
ODPOWIEDZ