Moje uzależnienie a rozwód

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Niezapominajka »

Nirvanna, no ja się z tym spotkałam na mojej terapii. Moja niby nic nie komentowała, ale dało się wyczuć niezrozumienie dla mojej postawy. Pamiętam jej coraz większe oczy na jednej z sesji😉, dlatego trzeba uważać i nie dać się sterować, zachować swoje przekonania. Ona często tego nie werbalizowala, ale dało się odczuć niewysłowione "dziewczyno, weź uciekaj, spakuj go i skończ to, bo sama zatoniesz". Oni wiedzą, że tego nie można mówić, że to wbrew ich etyce, ale to się daje wyczuć. Więc ja oddzielilam konkretne sesje nad zranieniami z dziecinstwa, pracowałam rzetelnie, ale zachowałam swoje przekonania i poglądy, bo bym popłynęła i już byłoby po ptakach.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Nirwanna »

Niezapominajka pisze: 17 paź 2018, 20:44 Nirvanna, no ja się z tym spotkałam na mojej terapii. Moja niby nic nie komentowała, ale dało się wyczuć niezrozumienie dla mojej postawy. Pamiętam jej coraz większe oczy na jednej z sesji😉, dlatego trzeba uważać i nie dać się sterować, zachować swoje przekonania. Ona często tego nie werbalizowala, ale dało się odczuć niewysłowione "dziewczyno, weź uciekaj, spakuj go i skończ to, bo sama zatoniesz". Oni wiedzą, że tego nie można mówić, że to wbrew ich etyce, ale to się daje wyczuć. Więc ja oddzielilam konkretne sesje nad zranieniami z dziecinstwa, pracowałam rzetelnie, ale zachowałam swoje przekonania i poglądy, bo bym popłynęła i już byłoby po ptakach.
Niezapominajko, miałam dokładnie tak samo i dokładnie tak samo zareagowałam.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Pavel »

Moje doświadczenia w tym temacie były takie: gdy terapeuta zaczął mnie raczyć podobnymi stwierdzeniami i sugestiami, zacząłem się rozglądać za nowym, a z tamtym skończyłem współpracę. Szkoda czasu i pieniędzy na kogoś kto zamiast prowadzić do wzrostu ciągnie w dół.
Wtedy też zrozumiałem jak ważny jest światopogląd i system wartości terapeuty (albo przynajmniej wyraźny szacunek do poglądów i wartości pacjenta). Również jego jakość. Ktoś, kto łamie podstawowe zasady pracy psychologa, nie jest kimś pod czyim prowadzeniem chciałbym nad sobą pracować.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Pavel pisze: 18 paź 2018, 0:39 Moje doświadczenia w tym temacie były takie: gdy terapeuta zaczął mnie raczyć podobnymi stwierdzeniami i sugestiami, zacząłem się rozglądać za nowym, a z tamtym skończyłem współpracę.
No tak w sumie racja. Ta terapeutka jest stety/niestety jedną z trzech osób prowadzących terapię grupową w sprawie uzależnień. Ogólnie kobieta z dużą wiedzą i pojęciem życiowym, chociaż czasami przedkłada doświadczenie i to co widziała w życiu na mediacjach ponad uczucia/wartości drugiej strony.

Co u mnie od wyprowadzki żony czyli od 27.06.18 ?

- zrobiłem całkowity zwrot w stronę Boga,
- podjąłem terapię grupową i indywidualną u terapeuty,
- uporządkowałem finanse,
- piąty miesiąc abstynencji bez grania,
- wyspowiadałem się z całego swojego życia, bagna które nosiłem w sobie,
- przerabiam konferencje/wystąpienia Szustaka, Pawlukiewicza, Pulikowskiego,
- zająłem się sobą fizycznie: wróciłem do soczewek kontaktowych, zmieniłem okulary na fajniejsze, siłownia, dużo ruchu i dbania o siebie pod kątem fizycznym.
- mam wsparcie w swojej rodzinie: rodzicach, szwagierce, bracie, babci...
- jestem wierny swojej przysiędze.

Z żoną nie mamy kontaktu od dłuższego czasu, teściowie dostali ode mnie ostatnio informację po wizycie w sądzie ale nic nie odpisali - nawet nie liczyłem, że cokolwiek odpiszą.

Bywają dni lepsze i gorsze - jak zawsze.
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: burza »

Zepsuty, trzymaj się, powiem Ci, że lepiej nie widzieć współmałżonka /wspolmazonki jak się wyprowadzi,po prostu nie wiesz co robi jesteś
spokojniejszy. Oglądać go na codzień co wyprawia i jest szczęśliwy to bardzo boli. Staram się być obojetną a mimo wszystko nie zawsze się to udaje. I w myślach to samo pytanie, dlaczego i po co tak się stało.?
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

burza pisze: 19 paź 2018, 12:52 Zepsuty, trzymaj się, powiem Ci, że lepiej nie widzieć współmałżonka /wspolmazonki jak się wyprowadzi,po prostu nie wiesz co robi jesteś
spokojniejszy. Oglądać go na codzień co wyprawia i jest szczęśliwy to bardzo boli. Staram się być obojetną a mimo wszystko nie zawsze się to udaje. I w myślach to samo pytanie, dlaczego i po co tak się stało.?
Trzymam, trzymam. Chyba najgorsze co już mogłem usłyszeć od żony to już usłyszałem/przeczytałem. Nie wiem czy można coś gorszego zrobić/powiedzieć drugiej osobie. Przynajmniej mam taką nadzieję, że najgorsze już za mną. Obrzucić oficjalnie błotem - to się nie zdarza w normalnych relacjach. Moglibyśmy żyć już w miarę normalnie, gdyby tylko żona chciała bez tej całej szopki rozwodowej... ;)

Czy jest to lepsze jak żona się wyprowadziła? Widzę na swoich portalach społecznościowych "wysłanników" z jej obozu, mnie również zdarza się podejrzeć co u Niej. Dalej jest moją żoną i ją kocham, więc interesuje się co u Niej. W tygodniu ona pracuje, więc mam mentalnie spokój ale najgorsze są weekendy. Z drugiej strony przy mieszkaniu razem wydaje mi się byłoby łatwiej odkręcać powoli to wszystko. Tak żonie zostaje obserwowanie zmian przez internet i poprzez znajomych. A może ją w ogóle już nie interesuje i żyje swoim życiem i poukładała wszystko na nowo? Może stałem się dla Niej obcą osobą? Nikt nie wie...

Ogólnie myślę i jestem pewny na 98%, że teściowie, wujostwo, babcia oraz ciocia adwokat siedzą i spiskują jak tu swoją córeczkę wymiksować z małżeństwa wymyślając coraz to nowsze powody do rozwodu.

Na dzień dzisiejszy najbardziej absurdalny z pisma procesowego to: " Mąż nie zabierał mnie nigdzie na wakacje, za podróż poślubną zapłaciłam ze swojego konta". Przypomnę, że jesteśmy rok po ślubie, podróż poślubna opłacona była z konta żony, bo tam są środki z prezentów ślubnych. Byliśmy w październiku 2017 na podróży poślubnej, teraz mieliśmy zaplanowany wyjazd na sierpień. Abstrakcja.

Powoli dociera do mnie to co pisałem kiedyś - o materialistycznym podejściu do życia mojej żony. W piśmie procesowym nie było już nic na temat hazardu i niepowiedzeniu o kredycie. Teściowie się pewnie zdziwili jak dostali informację, że niech sędzia świecki rozezna sprawę ale żony nie wyprę się nigdy.

Boże, jak żyć ? ;)
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Camilaa »

Zepsuty13 pisze: 15 paź 2018, 20:49
O 13:10 miała Asia - Amica z forum. Prosiłem o modlitwę w jej intencji i jej małżeństwa.
Czy ktoś wie gdzie zniknęła Amica?
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Amica-Asia prosiła o usunięcie konta. Z przyczyn prywatnych ale również nie chciała w danym momencie służyć nie do końca może obiektywna radą. Również mam nadzieję, że do Nas wróci.
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Witajcie Sycharowa Drużyno :)

Tak po ludzku - moje małżeństwo na ten moment nie istnieje i powoli to do mnie dociera. Zero kontaktu, obce osoby. Jedynie co czasem zdarzy mi się podglądnąć żonę na jakimś profilu społecznościowym. Czy jest mi z tego powodu smutno ? Chyba nauczyłem się kroczyć powoli do przodu z podniesioną głową, krok po kroku. O ile na początku kryzysu zepsułem sporo rzeczy to teraz myślę, że stąpam twardo po ziemi. Na żonę wpływu nie mam, więc Ona żyje swoim życiem i swoją wolnością.

Co do rozwodu to nie wyprę się nigdy swojej żony. Tyle. Ona o tym wie i z tym została. Teściowie również.

U mnie tak: na niedzielę jestem umówiony na spowiedź generalną z całego życia u Dominikanów. Chcę się do tego dobrze przygotować. Jest to dla mnie ważne, żeby wywalić cały "syf" i odetchnąć duchową pełną piersią.

Siłownia - to powinno być dodane do Listy Zerty dla facetów. Można się mega odciąć od problemów, poznać nowych ludzi i po prostu zrobić coś dla siebie. Wymaga samodyscypliny, chęci i dużo silnej woli w pochmurne dni, żeby wyjść z domu. Chodzę sobie 4/5 dni w tygodniu. Może wyda się trochę za często ale mam 30 sekund z pracy na siłownię. Poprawi się Wam samopoczucie i co najważniejsze zdrowie, bo to podupada w czasie kryzysu.

Jestem w połowie terapii i spotkań indywidualnych. Nie sądziłem, że tak szybko będzie leciał czas na tych spotkaniach. Zaczął się czwarty miesiąc terapii i piąty miesiąc bez grania. Widzę ile czasu, pieniędzy, zdrowia i nerwów kosztowało mnie granie. Relacje z bliskimi uległy poprawie (poza żoną i jej rodziną).

Staram się jak mogę i idę raz obraną drogą. Rozwijam siłę ducha by w nagłym nieszczęściu mogła być moją tarczą.

Codziennie wieczorem słucham O.Adama Szustaka lub księdza Pawlukiewicza. Dużo dają mi te filmiki. Nawet nie samo w sobie słuchanie ale przemyśliwanie swojego małżeństwa pod kątem tychże konferencji/filmów.

Staram się żyć lepiej.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Monti »

Marcinie, widać u Ciebie postęp, brzmisz dojrzale i spokojnie.

Podziwiam dyscyplinę w aktywności fizycznej. Ja ostatnio znów się opuściłem w tym zakresie.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
santi
Posty: 103
Rejestracja: 05 wrz 2017, 11:06
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: santi »

No to pięknie działasz! Dajesz nam inspirację.
Aż chce się czytać jak facet idzie do przodu :-)

Trzymamy się RAZEM i musi być dobrze!!! Ja też nie schodzę z obranej drogi.
:-)
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Cześć Sycharowskie Robaczki !

Dawno mnie tu nie było - równo miesiąc i 5 dni...

Co u mnie ?

Mentalnie wychodzę na prostą. Jak większość osób na forum na początku kryzysu nie wyobrażałem sobie nie wejść na forum i nie wygadać swoich żali i nie posłuchać rad osób, które mogły przeżyć podobną sytuację. Sytuacja zmienia się kiedy dojdzie do Ciebie, że nikt nie przeżyje Twojego życia za Ciebie. To forum na prawdę ma moc, wartościowe osoby, ogrom wiedzy ale działanie możesz podjąć tylko Ty sam i sam musisz podjąć decyzję co z tym zrobić i jak ostatecznie postąpić.


Zaczynam 6 miesiąc terapii. Nigdy nie pomyślałbym wcześniej, że będę w stanie poświęcać na to tyle czasu. Poznałem niesamowitych ludzi z problemami: większymi, mniejszymi. Przestałem oceniać ludzi przez różne pryzmaty: zachowania, wyglądu, zawodu czy tego kim są bądź jakie mają problemy. Idę swoją drogą i widzę, że życie bez uzależnienia jest dużo ciekawsze i dużo bardziej kolorowe niż "chwilowa" ekscytacja graniem, adrenaliną. Nie warto. Mamy jedno życie i trzeba je "przeżyć" a nie tylko żyć. Widzę ile czasu straciłem i ile rzeczy mogłem zrobić zamiast grania. Czy się nad tym użalam? Na początku tak ale teraz korzystam z chwili i staram się pamiętać ale nie rozpamiętywać.

Wziąłem się za siebie na różnych płaszczyznach - od powrotu w stronę Boga, spowiedzi generalnej, powrotu do sportu czynnego, zajęcia się pracą, przeznaczaniu więcej czasu dla rodziny i wiele wiele innych. Można powiedzieć, że kryzys "obudził" mnie na nowo i stałem się tym facetem, którym byłem 5/6 lat temu - pełnym pasji, zaangażowania i chęci do życia. Nie steruję już swoim życiem z kanapy przed telewizorem, z głową zwieszoną w telefon i brakiem chęci do wszystkiego. Wstałem i idę z podniesioną głową.

Z żoną nie mam kontaktu. Nie wiem co u Niej. Konsekwencje? Chyba tak. Wezmę to jak facet na klatę w odpowiednim momencie.

Czy wstydzę się tego kim byłem, jakie rzeczy robiłem lub czego nie robiłem? Pewnie, że tak ale wziąłem się za życie i kroczę z podniesioną głową. Pamiętajcie, że można dostać "strzał" od życia - nigdy nie wiesz z której strony ale sukcesem jest wstać i poradzić sobie z przeciwnościami.

Trzymajcie się ciepło w tę zimową niedzielę !
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: burza »

Zepsuty 13,to dobrze słyszeć, że u ciebie lepiej i wychodzisz na prostą. Chociażby po tym, że nie jesteś już tak aktywny tu na forum idziesz w dobrym kierunku. Tak trzymaj, u mnie to trochę gorzej to idzie, ponieważ trzymam się kurczowo jakieś nadziei. Niestety tylko jak jej nie było, tak jej nie ma. I chyba najwyzszy czas to puścić i dać sobie spokój bo szkoda życia a by się ciągle zamartwiac.
SAMOA
Posty: 157
Rejestracja: 20 lut 2017, 9:43
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: SAMOA »

burza pisze: 02 gru 2018, 22:37 I chyba najwyzszy czas to puścić i dać sobie spokój bo szkoda życia a by się ciągle zamartwiac.
Burzo koniecznie tego wysłuchajhttps://www.youtube.com/watch?v=uxKzq0z-Ljo
i zacznij żyć z Jezusem, bez uwieszania na mężu, puść go już do jasnej.. ciasnej!!!
Pustelnik

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Pustelnik »

"Moje doświadczenia w tym temacie były takie: gdy terapeuta zaczął mnie raczyć podobnymi stwierdzeniami i sugestiami, zacząłem się rozglądać za nowym, a z tamtym skończyłem współpracę. Szkoda czasu i pieniędzy na kogoś kto zamiast prowadzić do wzrostu ciągnie w dół. "

Pozwolę się (częsciowo :-) ) nie zgodzić (przedstawiam tu swoją teoretyczną opinię - pogląd, wsparty doswiadczeniem psychoterapii, pracy nad postrzeganiem i nazywaniem doznań z ciała/emocji/uczuć ):
Oczywiscie dobry terapeuta nie powinień raczyc kogoś swoimi stwierdzeniami/pogladami (może on sam jest "nieprzepracowany" jak ... przejawia takie zachowanie ? :lol: ). A Bardzo Dobry Terapeuta (tu - moje indywidualne doświadczenie) nie pozwalał również ABYM I JA RACZYŁ GO (w zasadzie ją :-) ) SWOIMI STWIERDZENIAMI/POGLĄDAMI - "I znowu Pan odjezdza, Panie Pustelniku, proszę nie mówic o swoich poglądach, tylko to co Pan czuje ... z ciała. Wtedy (jakieś zdarzenie z tygodnia) czy ... przed chwilą (na zachowanie czy wypowiedż terapeuty)"

DOBRY TERAPEUTA powinien (!) natomiast monitorować i zabezpieczać "bezpieczeństwo" Klienta podczas trudnej "drogi w dół". Aby Klient za szybko się "nie rozmontował" (rozintegrował (?) byłoby właściwym słowem ?).
Tylko trud i "droga w dół/w głąb" jest ... defacto (oczekiwanym/potencjalnym) wzrostem.
Z szacunkiem do innych poglądów czy też doświadczeń :-).

Pogody Ducha !
ODPOWIEDZ