Co do terapii...to ja nigdzie nie podważyłam zasadność uczestniczenia w niej. Sama korzystałam. Tylko chciałam zwrócić uwage na fakt, że jest pewna pułapka - że człowiek bezmyślnie zaczyna stosować sie do rad terapeuty a bez jego aprobaty - NIC nie zrobi.
Kiedys była babcia ciocia...ludzie mieszkali w wielopokoleniowych rodzinach. Nie potrzebowali terapeuty. Bo była miłość więź i wzajemna pomoc.
Terapeuta to taki kikut niby-przyjaciela.
Wypełnia sie luke i trzeba mieć na uwadze, że dla jednych to jest misja a dla drugich -KASA. INTERES.
Zero wartości. Warto szukać i pytać o dobrego terapeutę.
krople rosy pisze: ↑14 wrz 2018, 11:35
Podobnie do mnie nie przemawia : ,,jestem tzreźwym alkoholikiem''. Co to za łata którą przyklejono człwoiekowi na zawsze?
Po to by mu wpoić ,,prawdę'' że jest dysfunkcyjny i nie ważne że od 20 lat nie umoczył ust w kieliszku ale mimo to jest alkoholikiem?
Dla mnie to jakieś kpiny z człowieka
Co do nałogów....alkohol jest uznany za chorobę bo w takich czasach żyjemy. Jeszcze 50 lat temu choroba nie był. A papierosy w czasach komuny to modne były. Zakupy jeszcze z 10 lat temu nie były choroba. Dziś już są. Można z wszystkiego chorobe dzisiaj zrobić.
Warto znać swoje słabości i ograniczenia np do alkoholu. Jak widze że po nim głupieję - to go omijam. Warto poznać mechanizmy które mi pomogą nie myślec o potrzebie napicia sie czy robienia zakupów. Warto korzystać ze współczesnej wiedzy na temat uzależnień i niebezpieczeństw. I do końca życia sie wystrzegać czegos co mnie moźe zabić i nad czym nie panuje.
A to wszystko po to żebyśmy byli WOLNI!!!!
A NIE - BALI SIĘ ŻYCIA.
Jacek - dla mnie jesteś wzorem gościa ZDROWEGO.
Słusznie sie zachwiałeś, załamałeś po odejściu żony. Gdybys tego nie zrobił - to dla mnie byłby znak że cos nie tak z Twoimi uczuciami.
Jednak wiedziałeś że trzeba się wxiać w garść popracować nad sobą i przede wszystkim - zająć sie dziećmi, którym dopiero życie sie posypało!
Dlatego dla mnie jesteś zdrowy i zrównoważony facet i gratuluję Ci takiej drogi. Chociaż wiem że łatwo nie było.
Często ludzie w kryzysie wpadaja w rozpacz - CO BEDZIE ZE MNĄ????
I JA JA JA
Dzieci?
Wiem, że najpierw trzeba pomóc sobie. Potem?
Małżeństwo jest przed dziećmi.
I chyba dlatego ten chłop/żona jest wałkowany tu na forum czasem kilka już lat.
Czy jednak nie powinni co niektórzy się zorientować że ten chłop/żona NAPRAWDĘ maja GDZIEŚ chęć powrotu?
Ja wiem że to bolesne ale TAK JEST NA DZISIAJ!
I zamiast tysięczny elaborat na jego/jej temat pisać....może warto zobaczyć że jest jeszcze dziecko. Może dwójka...które potrzebują rodzica TU I TERAZ? NATYCHMIAST. Że rośnie w naszym domu samotna zagubiona istota...bo matka ma problem z ojcem. I lata po terapeutach. A w wolnym czasie szuka na forum pomocy.
I potem...wszyscy sie zastanawiają...to takie dobre dziecko było...skąd ten nałóg? No tak....pokolenie pochylonych głów...tylko komputery....już gadać nie potrafią...
A kiedy ostatnio rozmawiałeś/aś z dzieckiem?
Jak było? Dobrze. To nie jest rozmowa
Ja to wszystko piszę bo i mną ktoś kiedyś tak potrzepał. I to były moje punkty zwrotne w dochodzeniu do równowagi psychicznej. Paradoksalnie...też powrotu męża.
Jak zobaczył roześmiany ciepły dom.
Tyle...że już nie miał....tylko wróć! Zdążyłam dojrzeć i powiedzieć- CHWILECZĶĘ...ZANIM WRÓCISZ....POKAŻ ŻE JESTEŚ TEGO WART.
Może komus to pomoże