Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: Monti »

karo17 pisze: 10 wrz 2018, 16:10 Wątek jak widać bardo emocjonalny. Z tym że emocje tu w niczym nie pomagają.
Cel forum jest jasny. Są jednak biskupi, jest Papież, jest „nieszczęsna” Amoris Laetitia... Gdy trzeba „rozeznać” daną sytuację... Są oficjalne dokumenty od których nie uciekniemy. Niestety. Na forum mają prawo różni ludzie się zarejestrować, przedstawić swoją historię i zadawać pytania. Często niewygodne pytania, gdyż w pozostawionych żonach czy mężach odnajdują się komentujący i to powoduje napięcia.
Pojawiło się „oskarżenie” że ludziom w nowym związku zależy na szczęściu... Czy aby o szczęście chodzi? Czy może o normalność? O szacunek? Dobroć? Nie mi oceniać i sądzić takie osoby.
Karo, pobrzmiewa w Twojej wypowiedzi niepokojący dla mnie dystans wobec nauczania papieskiego. Niepokojący, bo skoro jesteśmy forum katolickim, to nie powinniśmy podważać autorytetu Nastepcy Św. Piotra (a wielu ludzi w Polsce deklarujących się jako wierzący bardzo otwarcie kontestuje nauczanie Franciszka).
Czasem mam wrażenie, że w wypowiedziach niektórych Sycharków przebija postawa starszego brata z przypowieści o Miłosiernym Ojcu. Ciebie oczywiście to nie dotyczy, bo - jak wielokrotnie podkreślałeś - jesteś szczęśliwym małżonkiem.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: karo17 »

Monti
Wręcz przeciwnie. W wielu dyskusjach na forum często powoływałem się na obecnego następcę Św. Piotra. A pisanie o "nieszczęsnej" AL było bardziej z przymrużeniem oka, gdyż niektóre fragmenty mogą działać jak przysłowiowa płachta na byka na małżonków od których odszedł mąż lub żona.
A z ostatnim Twoim zdaniem (o starszym bracie) też się zgadzam. Nie obca jest to postawa.
KasiaW
Posty: 63
Rejestracja: 08 sie 2018, 8:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: KasiaW »

Dziś słuchałam kazania ks. Pelanowskiego, w którym wprost mówił o tym, że jedyne czym należy się kierować, to nauka Jezusa. Zatem jeżeli zdanie Papieża odbiega znacząco od tej nauki, nie trzeba się z nim zgadzać i przyjmować jako obowiązujące. Jeśli znajde, to później wrzucę link do tego kazania.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: Monti »

KasiaW, wg mnie czytanie Biblii w oderwaniu od nauki Kościoła może być niebezpieczne i prowadzić nawet do rozlamow. Papież jest gwarantem jedności Kościoła i jeśli ktoś twierdzi, że jest od niego mądrzejszy to jest ogromna pycha. Z jakichś względów funkcjonuje w Kościele dogmat o nieomylności papieża.
Ja byłbym ostrożny wobec kaznodziejow, którzy głoszą takie hasła.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
jacek-sychar

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: jacek-sychar »

Monti

Dogmat o nieomylności papieża dotyczy tylko jego wypowiedzi ex cathedra.
Nie dotyczy on spraw zwykłych.
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: lena50 »

Kasia W.....bardzo proszę o link.
lena50....dawniej lena
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: Monti »

jacek-sychar pisze: 13 wrz 2018, 19:51 Monti

Dogmat o nieomylności papieża dotyczy tylko jego wypowiedzi ex cathedra.
Nie dotyczy on spraw zwykłych.
Ale tu chyba chodzi o encyklikę Amoris Laetita, która jest wypowiedzią oficjalną papieża.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
jacek-sychar

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: jacek-sychar »

Z tego co sprawdzałem, to adhortacja nie jest nauczaniem ex cathedra.
Ale może ktoś to jeszcze sprawdzi lub podeśle jakiś dobry link.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: Monti »

Słusznie, adhortacja, nie encyklika.
Ale tak czy inaczej, niezależnie od formy tego dokumentu, nie powinniśmy go lekceważyć.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
KasiaW
Posty: 63
Rejestracja: 08 sie 2018, 8:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: KasiaW »

lena50 pisze: 13 wrz 2018, 19:58 Kasia W.....bardzo proszę o link.
Proszę bardzo, w temacie dyskusji od ok. 9-10 minuty, ale oczywiście warto posłuchać całość:

https://youtu.be/a38mlxcct58
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: Jakucja »

jacek-sychar pisze: 09 wrz 2018, 10:27 Jeszcze ja chciałbym spytać się obrońców związków niesakramentalnych, co z ich dziećmi ze związków sakramentalnych.
Myśleliście o nich? Przecież przez odejście od małżonka sakramentalnego zrobiliście z nich DDRR (dorosłe dzieci rozwiedzionych rodziców).
Wiecie, jakie to ma skutki dla ich dorosłego życia?
Wczoraj na naszym spotkaniu ogniska pojawiła się znowu taka dyskusja. Nikt nie miał wątpliwości, że jest to doświadczenie stygmatyzujące te dzieci na dalsze życie. Skutki są takie same jak DDA i DDD (DDA - dorosłe dzieci alkoholików, DDD - dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych).
WSZYSCY na spotkaniu byli z takich rodzin lub mieli takich małżonków. Czy to coś Wam mówi?
Takie dzieci nie wierzą już w trwałość małżeństwa. Nie ratują go w trakcie kryzysu, a kryzys zawsze przychodzi. Pytanie tylko, czy po kilku dniach, miesiącach czy latach.

Ale przecież stwierdzenie "ja mam prawo do szczęścia" ważniejsze jest od losu dzieci.

Smutno mi Panie.
Niby tutaj sami dorośli ludzie, ale prezentują poglądy rodem z piaskownicy: "zabiorę swoje zabawki i pójdę na swoje podwórko". :?
Hm, masz rację Jacku, w idealnym świecie, ale życie ludzkie nie jest takie czarno-białe, jak byś tego chciał. Czasem wybór wygląda tak: mogę zrobić z dziecka DDRR (jeśli się rozwiodę) albo DDA (kiedy małżonek pije - tak, tak, separacja, ale jakie to ma znaczenie dla dziecka w praktyce? wychodzi prawie na to samo), albo dorosłe dziecko emocjonalnie rozwiedzionych rodziców (jeśli będę żyć z kimś, kogo nie kocham, mimo że przysięgałam/przysięgałem). Życie ma wiele odcieni szarości, a my, zwykli śmiertelnicy miotamy się, aby dokonać właściwego wyboru. Czy dzieci rodziców w wieloletniej separacji wierzą w trwałość małżeństwa?
jacek-sychar

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: jacek-sychar »

Jakucja pisze: 14 wrz 2018, 8:34 Czy dzieci rodziców w wieloletniej separacji wierzą w trwałość małżeństwa?
Jakucja
Ja od 8 lat żyję sam w separacji nieformalnej.
Wydaje mi się, że moje dzieci doceniają to, że ciągle jestem sam, że noszę obrączkę, że jestem dla nich ciągle wsparciem. Dlaczego tak sądzę? Bo mają we mnie stabilizację. Zawsze wiedzą, gdzie jestem. Zawsze mogą liczyć na mnie w trudnościach i kłopotach. Nikt obcy nie kręci się po moim domu.
Najmłodszy syn po odejściu żony przez 5 lat mieszkał ze mną. Potem przeniósł się do mieszkania żony, w którym powinna ona mieszkać. Ponieważ ciągle jej nie było (kowalski się tam nigdy nie pojawił), to miał swobodę. Ale w tym roku wrócił do mnie. Może czasami jest trudniej, bo są stałe reguły gry (zachowania), to chyba te stałe reguły są dla niego pewną stabilizacja. Nie ma u mnie jakiś porywów emocji. Nie mam wyrzutów sumienia przez to co robię, więc mogę i wymagać od moich dzieci.

Owszem, moje dzieci są DDRR, ale czy ten syndrom piętnuje je na całe życie? Czy nie można z tym walczyć? Moim zdaniem można, tylko musi być dla nich jakiś pewny punkt odniesienia.
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: Pantop »

Słowo o dzieciach DDRR

Te dzieci kiedyś dorosną . skończą 18 lat, potem może studia i zaczną pracować.
Ciągle obserwując życie, sytuacje i rówieśników dojdą wcześniej czy później do wniosku, że coś zostało im odebrane/coś nie zostało im dane.
I będąc już dorosłymi staną przed alternatywą: żyć własnym życiem, czy dać się gnieść przeszłością.
Słowem - rozpocznie się czas wyboru świadomego umierania dla siebie i świata lub zaprzeczenia.
Życie naznaczone, napiętnowane ale z godnością.
Czy można?
Sycharkowie wiedzą to najlepiej - czasem słońce, częściej deszcz :P
jacek-sychar

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: jacek-sychar »

Pantop pisze: 14 wrz 2018, 9:41 I będąc już dorosłymi staną przed alternatywą: żyć własnym życiem, czy dać się gnieść przeszłością.
Zgadza się, tylko że czasami te dzieci nie potrafią zrozumieć, że postępują pewnymi schematami wyniesionymi z domu rodzinnego, które staje się destrukcyjne dla ich związków (jeżeli uda się im utworzyć swoją rodzinę.
Im takie dziecko ma więcej pozytywnych sygnałów w dzieciństwie, tym łatwiej będzie im później w dorosłym życiu.
No, albo terapia, o której nie wszyscy wiedzą, że się do niej klasyfikują. :?
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: marylka »

To ja zapytam z innej strony.
Czy znacie kogos kto NIE JEST DD...X?
Żyjemy w czasach kiedy różne dysfunkcje zebrano, pogrupowano i nazwano - DDX
Prawda jest taka że KAŻDY z nas ma jakieś DD na jakimś polu, z czyms sobie nie radzi....a przeszłość....jeden miał alkohol w domu drugi przemoc trzeci w ogóle nie miał rodzica.
Dawniej dziecko było krnabrne lub wycofane..
Teraz...ADHD....DDX....
I ok - super, że jest to nazwane i jakies metody leczenia/radzenia sobie z tym są sprawdzone i stosowane.
Jedno tylko jest niepokojące.
JESTEM DDX.......ŻONA JEST DDX.....DZIECKO JEST DDX....
i nagle...to DD robi się łatą - że AHA - i wszystko jasne.....czasem jest to wręcz usprawiedliwieniem, okolicznością łagodzącą dla owej osoby z przyznanym DDX.
Wtedy inni robią ssie bardziej wyrozumiali...no bo miał cieżka przeszłość. A i sam DD mówi - no ale ja jestem DDX. i sam zwalnia sie od pracy nad sobą.
A prawda jest taka, że KAŻDY z nas miał jakieś dysfunkcje. Po prostu - życie nie jest idealne. Co maja powiedzieć ludzie którzy żyli w czasach wojny!!!
A wydaje sie że są bardziej zrównoważeni i maja wole życia niż delikatni DDX.
Mimo że widzieli śmierć na co dzień często najbliższych. Sami też żyją ale często doświadczyli tortur lub PRAWDZIWEGO ZAGROŻENIA ŻYCIA.
Według mnie żyjemy w biednych czasach gdzie z człowieka doświadczonego robi się życiową kalekę litując sie nad nim. I często nieświadomie - wprowadza sie go w depresje.
Tak często robia rodzice wzgledem dzieci które żyja bez drugiego rodzica.
Pomijając MONDRĄ DECYZJE MAŁŻONKA KTÓRY ODSZEDŁ - ten który został z dzieckiem....lituje sie nad nim, płacze nad jego losem albo rozpieszcza albo pozwala mieć złe oceny......
I z doświadczonego już odejściem jednego rodzica robi z dziecka ułomnego - pewnie nieświadomie.
Skad tyle depresji?
Samobójstw?
Samotności wśród dzieci?
Bo dorośli szukaja i medrkuja - jak żyć, jak sobie poradzić czy 5 terapii to nie za mało...i zapisuja sie na 6.
A dziecko?

JEDNO WYTŁUMACZENIE -
No cóż....jest DDRR...gdyby tamten nie odszedł....nie miałoby problemów.

Wiem że to skomplikowane i trudne.
Sama znalazłabym u siebie kilka DD...
No i co?
Trzeba żyć!
A nie z każdą głupota latać do psychologa - czy mam iść w prawo czy w lewo.
A niektórzy - nawet tu tak robią. Nie zrobia kroku dopóki 10 osób nie wypowie się.
Co ciekawe...piszą o sobie...ewentualnie o małżonku....gdzie są w tym wszystkim dzieci?
Jak czasem czytam jakie tu histerie są bo mąż TAK zrobił a nie inaczej - to co dopiero w domu jest?
I jak to dziecko ma wzrastać w zdrowej atmosferze?
Tutaj sie trzepie czy papież aby na pewno sie nie myli, jesteśmy filozofami i znawcami w każdej dziedzinie. A prawdziwe życie?
Dzieci?
Przypomne że ucieczka w net i mądrowanie sie tam to też może być dysfunkcja i objawem DD
Przepraszam wszystkich że tak sie mądrzę. Ale dla mnie takie tematy czy papież sie myli takie stanie i ocenianie. Na dodatek w dziedzinie o której nie masz pojecia. Studiowałeś/aś jakis kierunek z dogmatyki chociaż?
Nie masz co robić w domu?
Że tu wypowiadasz sie na tematy o których nie masz pojęcia?
No to upewnij sie....bo może właśnie w Twoim domu rośnie mały DDS - dziecko wychowane w samotności.
I spożytkuj lepiej czas. A może nie masz dziecka...może sąsiad potrzebuje pomocy.
Pozwole sobie powiedzieć że osoba ktora wypowiada sie w każdym wątku i na każdy temat wszystko wie jest niewiarygodna. Ale to chodzi o cos jeszcze....o problem który ona ma sama ze sobą. Tylko przez właśnie takie uciekanie w net ucieka od przyjrzenia sie samemu sobie. I zrobienie ze soba porządku.
I jeszcze jedno jeśli mogę...moderatorzy....ja widze potrzebe uzmysłowienia forumowiczom że "wypowiadajacy się" nie maja patentu na madra i jedynie słuszna radę. Często wlewaja w forumowicza strach i dodatkowe emocje co może pogorszyc jego sytuacje. Wiem że nie takie są intencje. Ale trzeba to jasno podkreślać. Bo widzę że niektórzy ślepo i bez refleksji działaja
ODPOWIEDZ