Jak się nie zagubić?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Camilaa ja tak naprawdę nie wiem. Powiedział co powiedział i tyle. ..
Czekam bo tyle mi pozostaje...
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Camilaa »

Jasne... z jednej strony nie masz wpływu a z drugiej dalej patowa sytuacja... Bądź dobra ale tez dbaj o siebie, fajnie ze mu pozwolilas na dowożenie dzieci...
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Dzisiaj przyjechał mój mąż. Powiedział mi, że bardzo chce odbudować, naprawić nasze małżeństwo.
Rozmowa była krotka, bo nie bardzo wiedziałam co mówić... Co teraz ? Jestem zagubiona.
jacek-sychar

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: jacek-sychar »

Uspokoić się.
Pewnie buzują w Tobie emocje. W emocjach raczej nie warto podejmować jakiś decyzji.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

jacku- sychar ja jestem spokojna tylko jakby w szoku..
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Napiszcie proszę jak się odnaleźć w tej sytuacji. Czy to jest jego dojrzała decyzja ? Nie wiem. Chciałam usłyszeć te słowa a teraz nic nie wiem!
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: GosiaH »

Sisi, a może tak po prostu powiedzieć mężowi o tym co czujesz ?
Że czekałaś na taką deklarację, ale gdy przyszła to ...
I co dalej ? Mąż proponuje jakieś warunki powrotu ?
A ty jakoś to sobie wyobrażasz ?
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

GosiaH umówiliśmy się na poważną rozmowę w przyszłym tygodniu. Muszę się nad wszystkim zastanowić bo narazie glowa mi pęka.
Mam taki pomysł żebyśmy skorzystali z małżeńskiej terapii no i ...tego boję się najbardziej- nie może z kowalska pracować. Narazie tyle.
dywan
Posty: 88
Rejestracja: 09 sty 2018, 17:45
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: dywan »

SiSi,cieszę się,że coś drgnęło,pomodlę sie za Was.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Dziękuję za modlitwę i wsparcie.
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: GosiaH »

SiSi, myśmy (wracając do siebie) korzystali z pomocy mediatora (nie, żeby to był nasz pomysł, Sąd nas do tego przymusił) i bardzo nam to pomogło. Pod rozwagę poddaję.

Ale, przede wszystkim, to dogadaj się sama ze sobą czego tak naprawdę chcesz ....
Ja, któregoś dnia już po tym, gdy mąż zadeklarował chęć powrotu, a ja marudziłam .... zapytałam siebie czego ja tak naprawdę chcę (no, czekałam na męża, ale po jakimś czasie bez niego, było mi tak dobrze, że ... żeby nie Sychar i przyjaciele tutejsi, nie wiem w którym miejscu bym była) i gdy podjęłam decyzję, że ja całym sercem chcę ratować i budować od nowa moje małżeństwo to od tej pory na każdym kroku przypominałam sobie o tym, trzymałam się w ryzach. To była mega praca ( bo przecież ja wcześniejsza byłam inna).
Warto było.
Stąd polecam - pogadaj ze sobą czego tak naprawdę chcesz
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

GosiaH - ja narazie zwyczajnie bardzo się boję...Boję się, że nie dam rady. Byłam upokorzona, straciłam sens życia. A kiedy się ogarnęłam i jakoś zaczęłam żyć to on nagle zmienił zdanie. I co dalej? Jak mam zaufać? A jeśli znów mu się odmieni?
Ja wiem z całego serca, że chce odbudować ale to ja, na niego wpływu nie mam. Myslalam, marzyłam o tych słowach a kiedy przyszły to okazuje sie, że wcale jeszcze nie potrafię się z nich cieszyć. Ufam, że. Bóg poprowadzi mnie właściwą drogą...
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: GosiaH »

SiSi pisze: 09 wrz 2018, 19:15 GosiaH - ja narazie zwyczajnie bardzo się boję...Boję się, że nie dam rady. Byłam upokorzona, straciłam sens życia. A kiedy się ogarnęłam i jakoś zaczęłam żyć to on nagle zmienił zdanie. I co dalej? Jak mam zaufać? A jeśli znów mu się odmieni?
SiSi, ja pamiętam siebie w takiej sytuacji ... z myślami, czy aby mąż nie wraca, bo mu w poprzednim związku nie wyszło i ciepło wyląduje u żony?
Pomodlę się za ciebie i za twoje decyzje


SiSi pisze: 09 wrz 2018, 19:15 Ja wiem z całego serca, że chce odbudować ale to ja, na niego wpływu nie mam.
i bądź odpowiedzialna jedynie za tę swoją część
to i tak spora robota ...
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
Mirakulum
Posty: 2648
Rejestracja: 16 sty 2017, 19:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Mirakulum »

SiSi pisze: 08 wrz 2018, 13:54 Dzisiaj przyjechał mój mąż. Powiedział mi, że bardzo chce odbudować, naprawić nasze małżeństwo.
Rozmowa była krotka, bo nie bardzo wiedziałam co mówić... Co teraz ? Jestem zagubiona.
Gdy ja byłam w takiej sytuacji
jedyne co mi wpadło do głowy to wspólna modlitwa
i podałam mu namiary na stronę kryzys.org

potem zaproponowałam wspólne rekolekcje

modlitwa była, a na wspólne rekolekcje pojechaliśmy po 3 latach , ale warto było czekać
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: rak »

Witaj Sisi,

pozwól jeszcze parę słów ode mnie. Rozumiem Twój niepokój, ale przede wszystkim chciałem Ci pogratulować takiego obrotu sytuacji, bo tu też jest się z czego cieszyć. Zgadzając się z przedmówcami ja bym chciał na Twoim miejscu zabadać prawdziwą motywację Twojego męża.

Czy wraca, dlatego, że zrozumiał na czym polega idea małżeństwa, zrozumiał, że nawalił i b. Ciebie, swoją rodzinę i otoczenie skrzywdził swoim postępowaniem. Teraz poczuł ohydę swoich decyzji i działań, chce usunąć ten jad, który się rozlał w wyniku jego postępowania a sobie chce dać przede wszystkim okazję do zadośćuczynienia, usunięcia tylu skutków ile da radę, bo wszystkiego niestety nie da się cofnąć.

Czy patrząc z drugiej strony chce wrócić, bo po ludzku nie wyszło w nowym związku i chce się tanim kosztem wykpić, wrócić do sprawdzonego i ciepłego domku, żony, dzieci. Ani myśli nic przerabiać, czy zastanawiać się, czy coś zrobił źle - nie pozwala mu na to jego męska duma, po prostu chce sobie szybciutko zabić pustkę po złamanym sercu kolejnym związkiem, choćby i sakramentalnym, a jak i ten mu się kolejny raz znudzi to ponownie sobie poszuka.

Kwestia tej motywacji nie jest zapewne taka zero-jedynkowa, bo świadomość szczególnie dt. własnych zachowań zmienia się b. powoli. Ale myślę, że warto zarówno sobie to uzmysłowić, jak i delikatnie spytać się jego przemyślenia i motywację, żeby też ocenić podstawy z jakimi on chce wracać. Z jednej strony nie przestraszyć go za mocnym odpychaniem (bo sam pewnie jeszcze nie jest pewny tego co robi), ale z drugiej też nie niedoszacowywać zranienia jakie spowodował (i jego własnych uzasadnień i wzmocnień takiej decyzji) i przesadzać z naiwnością, w końcu to no może myśli, że robi Ci łaskę wracając...

Czemu napisałem tak trochę ostrzej. Bo byłem w podobnej sytuacji i z perspektywy czasu za szybko przyjąłem niewierną małżonkę. Po tym jak się dowiedziałem, chciałem przebaczyć, zapomnieć niemal od razu, a to działało tylko jak woda na młyn. Powiem więcej nawet za namową szwagierki kupiłem perły żonie, która zdradzała małżeństwo i własną przysięge (symbol wierności i czystości :shock: , co mi tylko przypomina jaki byłem naiwny :cry: ). Jeśli ktoś Ciebie nie szanuje, a Ty się do niego szerzej uśmiechasz to on z radością tylko zwiększy swoją pogardę, a brak szacunku tylko oddala perspektywę miłości. U było więc tylko kwestią czasu powtórna zdrada mojej ślubnej i jeszcze większy huk w małżeństwie, przecież jakoś musiała ona ją sobie uzasadniać, więc mimo miłych gestych, romantycznych chwil z mężem tylko szybciej się oddalała.
Z perspektywy czasu niby zgodziła się odbudowywać, bo wygodnie jej było w statusie quo z mężem, który jest obok i się stara, a ona może sobie spokojnie i bezpiecznie dalej porównywać "szare, stare małżeństwo" z romantyczną i świeżą wizją zakochania, co przy takim podejściu i motywacji niechybnie prowadzi do jeszcze większego krachu, choć bardziej odwleczonego w czasie.

Teraz więc przy drugim podejściu do naprawy, ja jestem dużo b. ostrożny. Sam się staram i nie bronię (wręc zachęcam do) starania mojej ślubnej, ale nie udaję, że nic się nie stało i b. uważnie przyglądam się motywacjom, a jak niektóre postawy i zachowania trącą mi starym podejściem to otwarcie o tym mówię. Nie zamiatam pod dywan i nie godzę się na zawieszenie separacji, którą zresztą sama wymusiła, dlatego tylko, że już kowaski kopnął ją w tyłek i jest znowu do wzięcia. Małżeństwo to nie jest w końcu pokój hotelowy, do którego się wchodzi i wychodzi, kiedy się tylko ma ochotę, a małżonek nie jest zabawką, którą się odrzuca w kąt, jak się już znudzi...

Nie chciałem Ciebie tym wpisem przestraszyć i tak już pewnie otaczają Ciebie ponowne przemyślenia, ale chciałem się podzielić moim spojrzeniem na ten temat, które przyswoiłem w dość bolesny sposób, a może Tobie dzieki jego znajomości przynajmniej części z tego bólu uda się oszczędzić ...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
ODPOWIEDZ