Trudne małżeństwo

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Trudne małżeństwo

Post autor: lustro »

Lavendowa

To czy mąż Basi jest uzalezniony, to tylko wasze wnioski z tego co Basia napisała. Być może prawdziwe, a być może nieobiektywnie zniekształcone. Bo znamy tylko wersję Basi.
Ale nawet jeżeli tak jest to mąż Basi ze skłonnością do uzależnień włożył pracę w budowanie małżeństwa rezygnując z picia. Myślę, ze jest na tym forum kilka osób, które wiedzą ile to wymaga samozaparcia i jak jest trudne.
Poza tym szkodliwość picia a siłowni jest nie do zestawienia.

Basia ma prawo do swoich pasji, tak samo jak jej mąż.
Tylko pasje Basi zburzyly ich małżeństwo.
I Basia postawiła swoje potrzeby ponad mężem i małżeństwem.
Lavendowa nie widzisz tego?

Jeżeli mąż Basi ma skłonności do nałogów (siłownia jako nałóg...wielu pasjonatów w takim razie to straszni nalogowcy), to pewnie potrzebuje pomocy. Ale sam musi to też chcieć zmienić. A na razie nie ma motywów. Bo raz już zmienił w najlepszej wierze, a zona teraz pokazuje mu, ze to nic nie było warte.

Ja nie bronię ani nie "skazuje" tu nikogo.
Ja tylko mowie, ze dla mnie ta historia wygląda nieco inaczej.
I jakoś tak mam wrazenie, ze mąż Basi jest tu przynajmniej tak samo poszkodowany. Jak nie bardziej.
Tylko nieobecni nie mają racji.
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Trudne małżeństwo

Post autor: zenia1780 »

Lawendowa pisze: 21 wrz 2017, 23:39
Ty, po jakimś czasie od tego, poszukując zrozumienia, przyjaciol, Boga (specjalnie napisałam to w takiej kolejnosci) poszlas na kurs alfa. ( te kursy nie cieszą się jednoznacznie dobrą opinią, Ale zakladam, ze ten był ok).
Zaczelas uczęszczać na spotkania wspolnoty, uznalas, ze tez masz prawo do samorealizacji.
I ok.
Ale...twoją samorealizacja zaczęła burzyć panujący porządek w waszym małżeństwie.
Ty zaczelas wychodzić z domu, wyjezdzac,
i
Mąż poczuł się oszukany i zdradzony.
On zrezygnował z picia,kiedy o to prosilas.
Nie wiem czy to przypadkiem, czy celowo, postawiłaś znak równości między:
uzależnieniem, które jednoznacznie jest złe
a wspólnotą, która obiektywnie jest czymś dobrym.
Więc ja może w tym jednym małym fragmenciku się wypowiem, bo jakoś również mnie on dotyczy.
W momencie, kiedy ja zaczęłam swoją świadoma drogę z Bogiem i ze wspólnotą, to na jej początku zapytałam męża czy jemu to nie będzie przeszkadzało oraz zapewniłam, że nie będzie to w miarę możliwości kolidowało z życiem małżeńskim ( poza sporadycznymi, jednymi rekolekcjami wyjazdowymi w roku, a i w miarę możliwości staram się w nich uczestniczyć jako osoba dochodząca, bez noclegu).
Dlaczego, skora wspólnota obiektywnie jest czymś dobrym? Ano dlatego, że to mężowi ślubowałam miłość, wierność i uczciwość oraz, że go nie opuszczę a nie wspólnocie i po pierwsze to on nie powinien odbierać wspólnoty jako zagrożenia dla siebie i małżeństwa, a po drugie to on jest moją podstawową droga w uczeniu się miłości. Z Bogiem mogę się spotykać na modlitwie ( nie wychodząc z domu) w kościele na codziennej Eucharystii, która również wcale nie musi kolidować z życiem codziennym, można spotykać Go w rekolekcjach słuchanych w internecie, możliwości jest wiele...
Moja relacja z Bogiem powinna raczej zbliżać mnie do małżonka, aniżeli od niego oddalać i w pierwszej kolejności są moje obowiązki stanu (żony, matki), a potem dopiero reszta
I w tej wypowiedzi lustro nie ma w moim odczucie znaczenia to, że mąż zrezygnował dla małżeństwo i żony z czegoś obiektywnie złego , ale fakt, że to zrobił...
A, że zamienił to na coś innego.... Czy Basi to przeszkadzało? Jak wynika z jej wypowiedzi: nie, do czasu, jak okazało się, że mężowi przeszkadza jej aktywność pozamałżeńska...
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Trudne małżeństwo

Post autor: lustro »

Zeniu

Ja cały czas żałuję, ze tu nie ma możliwości lajkowania postów.
(Może moderacja o tym by pomyślała?
To bardzo prosty sposób powiedzenia "też tak uwazam, mysle".)
Dokładnie też tak to czuje jak Ty to napisałaś.
Dziękuję za twój wpis
Basia123
Posty: 12
Rejestracja: 30 maja 2017, 15:10
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Trudne małżeństwo

Post autor: Basia123 »

Efekt jest taki
Ty nie chcesz zrezygnować ze wspólnoty i "kalendarzyka". Bo mąż. Nie chce zrezygnować z siłowni.
On chciał min. Żebyś gotowała obiady. No bardzo przepraszam, ale to nie świadczy dobrze o tobie jako o żonie. Nie gotowalas obiadów?
Gotowałam obiady. Mąż nie widzi teraz nic dobrego we mnie, wszystko jest złe. I to jest bardzo przykre z jego strony. W niedzielę zawsze był obiad. On w niedzielę był na basenie a ja w tym czasie z mamą szykowałyśmy jedzenie. On twierdzi, że to moja mama robiła a nie ja. Jak szybko zapomniał? Jeśli chodzi o obiady w tygodniu. Ja pracuję do 16, później odbierałam dziecko ze żłobka, małe zakupy, przygotowanie jedzenia dzieciom typu kaszki, placki (mój mąż takich dziecinnych rzeczy nie je), pomoc starszemu synowi w lekcjach lub z starszym synem jechałam na piłkę. Powrót z piłki 20.30. Po pracy jak nie było piłki to był spacer z młodszym. Mój mąż wracał ok. 19-20. Moja mama z nami mieszka i z racji z tego że jest cały dzień w domu to nawet z nudów gotowała zupę lub coś innego po moim zaplanowaniu. Było tak, że ja nawet w nocy coś gotowałam. Ale jest nikt nie doceniał to po prostu był brak motywacji do dalszych działań. Mój mąż czasem nawet nie spróbował tylko robił sobie coś innego. Po postawieniu jego warunków naprawdę starałam się robić obiady i jak to mąż określił była poprawa. A teraz niedawno powiedział, że nie było żadnej poprawy. Po porostu jest zaślepiony swoją butą i dążeniem do celu, jaki jest rozwód.

A alkoholika to ja z niego zrobiłam, jak twierdzi. Proszenie aby nie pił nic nie dawało. Dopiero jak poszłam na terapię dla współuzależnionych i zobaczył, że już nie wspieram jego nałogu to może się przestraszył. Może nieświadomie. On nie przyznaje się że ma problem. Jak marudziłam, że dlaczego tak długo jest po za domem (jeszcze przed moją wspólnotą) to odpowiedź była taka, czy wolałabym aby pił zamiast siłowni? Denerwował się strasznie jak tylko o tym mówiłam.

Przepraszam, ale antykoncepcja ze strony męża jest grzechem ciężkim także dla kobiety. Nie chciałam dalej czuć jak maszyna do seksu. Rozmawiałam z mężem o tym jakie to dla mnie ważne, gdyż już nie chcę się z tego ciągle spowiadać. A on nie rozpatruje tego w kategorii grzechu. Po jego wyprowadzce powiedziałam, że mogę zrezygnować ze wspólnoty. Chciałam, aby za to pomyślał co on mógłby wnieść dla rodziny. Proponowałam terapię małżeńską. Niestety nasze rozmowy zakończyły się kolejnym jego obrażeniem się i nie odzywaniem się do mnie. Wtedy też powiedział, że on nigdy nie zgodzi się na naturalną antykoncepcję. Wiem, że bardzo bał się mieć kolejne dziecko.

Dziękuję bardzo za każde słowa, nawet te krytyczne opinie. Chciałabym stanąć w prawdzie i poznać przyczyny naszego kryzysu. Nie twierdzę, że jestem święta. Ludzka rzeczą jest błądzić. Na pewno zabrakło miłości z obojga stron. U mnie z racji trudnego dzieciństwa, jeśli nie kochałam siebie to i innych ciężko jest kochać. Dopiero uczę się akceptacji samej siebie, pewności, stanowczości.
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Trudne małżeństwo

Post autor: inga »

Lustro, Zeniu.. ja podobnie pomyślałam o mężu Basi jak czytałam jej post.. że on znalazł w sobie tę siłę, żeby odstawić alkohol. Dla dobra małżeństwa. Teraz znów każde ciągnie w swoją stronę.. bo każde widzi tylko czubek swojego nosa (jakie to powszechne, na własnym przykładzie "sprawdzone").. Tak się nie znajdzie porozumienia. Tu nie chodzi o to, żeby Twojego męża Basiu usprawiedliwiać co do chęci rozwodu.. Tylko w tych naszych kryzysach ogromną mądrością jest zrozumienie przyczyn zachowań, wyborów tej drugiej strony/naszego małżonka.
Nagle się okazuje, że celem nie jest skrzywdzenie żony/męża tylko zazwyczaj poczucie przeogromnej krzywdy - która może popychać do ataku słownego, nałogów, zdrady, ucieczki.

Często przypominam sobie pewien vlog o. Szustaka, był to chyba mój pierwszy kontakt z nim na YouTube. O krzywdzie... powiedział w nim bardzo ważne słowa... otóż: "ludzie krzywdzą własną krzywdą".

A co do wspólnoty, w której jesteś Basiu.. słuchałam ostatnio ks. Pawlukiewicza.. i on właśnie podkreślał w jednej z konferencji, że taka pobożność czasem uderza w małżeństwo, bo małżonek jest odsunięty na drugi plan. Nie chodzi tu oczywiście, że Bóg ma nie być na pierwszym miejscu... ale tak jak napisała Lustro, ja również odnoszę wrażenie, że dla Ciebie w tej wspólnocie największą wartością jest kontakt z Twoimi przyjaciółmi (oczywiście przyjaźń jest bardzo ważna, piękna i generalnie masz do tego prawo), a jednak najważniejszym przyjacielem powinien być mąż.

Na koniec jeszcze, Basiu nie traktuj tego postu jako szukanie winy w Tobie. Bo tutaj trudno mówić o winie. Raczej o odpowiedzialności za pewne obszary Waszych relacji. Mnie osobiście najbardziej gubi moja pycha i przypływy poczucia przeogromnej krzywdy wyrządzonej przez męża, a wtedy przestaję jasno myśleć i "widzieć" mojego męża. Wtedy nie ma miejsca na miłość..
Wiedźmin

Re: Trudne małżeństwo

Post autor: Wiedźmin »

Basiu - wybacz, ale trochę ten Twój post brzmiał jak "tłumaczenie się".
"W niedzielę zawsze był obiad" - no super :P ... a na każdą Wielkanoc pewnie było śniadanie :P ;)

Mi się wydaje, że nie o obiady mężowi głównie chodziło (chodzi). Moja np. nigdy mi nie gotowała... i co? I nic... ;)) - to nie obiady były u mnie przyczyną kryzysu. Bo obiad... to tak naprawdę pretekst - mężowi pewnie bardziej chodzi o uwagę... o skupieniu uwagi na nim samym i na tym, co go np. trapi.

Bo generalnie... nikt znas nie lubi (np. ja nie lubię :P) ... jak druga strona ma nas w ... nosie :P - jakaś cześć nas (może napędzana przez ego, ale jednak) chce być ZAUWAŻONA, chce aby na chwilę UWAGA partnera była SKUPIONA właśnie na nas (to trochę jak dzieci walczą o uwagę rodziców...)

Swoją drogą... Twoja mama gotuje z Tobą obiady? Hmm..... w takim razie to w ogóle może być ekstremalnie trudne dla Twojego męża... niejedna teściowa już rozmontowała niejedno małżeństwo.


I cytat z Ciebie: "Ale jak nikt nie doceniał to po prostu był brak motywacji do dalszych działań"

OK - tak... to w wielu związkach jeden z BARDZO często powtarzanych argumentów.

Możesz powiedzieć, co Ty doceniałaś w mężu?
Jakie jego działania - i w jaki sposób, aby ów mąż mógł owo docenienie faktycznie zauważyć.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Trudne małżeństwo

Post autor: lustro »

Lawendowa pisze: 21 wrz 2017, 23:46
lustro pisze: 21 wrz 2017, 22:13
Oszukani i zdradzeni małżonkowie nie tak rzadko chcą rozwodu - prawda?
Jesteś tego pewna?
Ja jednak mam inne doświadczenia, i moje osobiste, i większości znajomych, którzy jednak nie chcieli rozwodu, a za to oszukujący i zdradzający małżonkowie do rozwodu parli.
Tak, jestem tego pewna.
Ja akurat mam właśnie takie doświadczenia.

Jak myslisz, w tej historii kto czuje się oszukany i zdradzony? Bo mnie więc wydaje, ze to raczej mąż Basi.
Wiedźmin

Re: Trudne małżeństwo

Post autor: Wiedźmin »

lustro pisze: 22 wrz 2017, 21:47 [...]
Tak, jestem tego pewna.
Ja akurat mam właśnie takie doświadczenia. [...]
Po co ta "walka"?
Moim zdaniem ludzie niepotrzebnie tak walczą... walczą ze sobą całe narody, firmy (konkurencja), ludzie ze sobą, walczymy o lepsze jutro, o pracę, o zdrowie... większość gier komputerowych też bazuje na "walce" ... a tu na forum walczymy.... o tych partnerów.

Walczymy też o "własne zdanie" - własną "rację" - własną "prawdę" (widać to w wielu wątkach - zresztą sam też tak "walczyłem")

Ja ostatnio idę w kierunku (a przynajmniej się staram, może nieudolnie): - Więcej akceptacji, mniej walki...

"Jestem pewna czegoś" - no ok, ale ktoś miał kompletnie inne doświadczenie i jest pewien czegoś zupełnie innego.
I co? I nic...

Ludzie są różni - i bardzo dobrze - to co pomogło jednemu, może zaszkodzić drugiemu.
Mamy tendencje przekładania pewnych gotowych recept bezpośrednio na drugą osobę (np. ja tak mam... choć walczę z tym).

Udanego weekendu dla wszystkich kryzysowiczów :)))
Magnolia

Re: Trudne małżeństwo

Post autor: Magnolia »

Witaj Basiu,
Czytając twój wątek natrafiłam na wypowiedź "Lustra" i poczułam, że wręcz wyjęła mi słowa z ust;-) Zgadzam się z jej spojrzeniem.
Ale dodam coś od siebie, bo w tym roku miałam bardzo podobną historię w swoim małżeństwie...
Na początku roku przeżyłam duże nawrócenie, jak sie można domyślać, bardzo się zmieniłam w zachowaniu i myśleniu. Kilka miesięcy byłam jak na haju, bo wypełniała mnie wielka radość z uwolnienia jakiego doznałam w czasie nawrócenia. Razem z mężem należymy do Domowego Kościoła, więc spotkania były raz w miesiącu, taka dynamika Jemu wystarczyła, nawet powiedziałabym że udział w DK był dużym wyzwaniem. Ja potrzebowałam duużo więcej spotkań z Bogiem, na uwielbieniu, na modlitwie, słuchając konferencji na YT itd. Męża zaczęło to poważnie niepokoić, że się uzależniłam, że mi odbiło, no i nie tylko nie nadążał, ale też zaczął się buntować, robił mi koszmarne awantury po powrocie z kościoła.
Czułam się niesłusznie atakowana, ale słuchałam jego zarzutów, bardzo spokojnie tłumaczyłam swoje racje i uspokajając że nie stałam się wariatką tudzież dewotką, tylko potrzebuję więcej uwielbiać Boga.
Po pierwsze, w Piśmie św. są słowa, że tam gdzie przyjdzie Duch św, tam przyjdzie także i prześladowanie...tak odbierałam te "awantury".
Po drugie, wspomniałam już że słuchałam męża, 'wyłapałam' z Jego słów, że się o mnie martwi, że mnie taką nie poznaje, że powstał między nami duży rozdźwięk, że nie nadąża. Doświadczenie życiowe dało mi także tą mądrość, że mężczyźni bardzo lubią wolność wyboru, a kobiety za często im tą wolność odbierają. Więc się zatrzymałam i zaczęłam sobie przyglądać jego oczami.
Po trzecie, jeśli przed nawróceniem uważałam, że mąż jest darem od Boga i małżeństwo jest darem to nie mogę dopuścić żeby przez tego samego Boga ten dar zepsuć, bo byłoby to nielogiczne. Czyli innymi słowa, moja wiara w Boga musi przynosić dobre owoce, "po owocach ich poznacie", jedno z drugim nie może się kłócić. Ta myśl mną pokierowała by moje uwielbienie Boga tak "zorganizować", żeby nie kolidowało to z moimi obowiązkami jako żony, bym niczego nikomu nie narzucała, do niczego nie zmuszała, i spokojnie przyjmowała odmowy na moje delikatne propozycje. Oczywiście dbałam tez o to bym miała miejsce i czas np na dodatkową mszę św. uwielbieniową. Czyli wspólnie wypracowywaliśmy kompromis w sprawie spędzania czasu wolnego.
Po czwarte, dawałam Mężowi wolność wyboru. Naprawdę mężczyzna tego potrzebuje by podjąć decyzję, by spojrzeć na sytuację odpowiedzialnie i podjąć właściwą decyzję. Żona ma wtedy ufać swojemu mężowi. "żony bądźcie poddane mężowi" - tu nie ma mowy o niewolnictwie tylko właśnie o zaufaniu. Mężczyzna wtedy przestanie być chłopcem jak kobieta będzie pozwalała Mu być mężczyzną i nosić spodnie, czyli brać odpowiedzialność.
Tu opowiem nawet przykład jak ja to realizuję w życiu: w maju byliśmy na rekolekcjach z DK, 3 dnia mamy zadanie przeprowadzić dialog małżeński, rozmawiamy i nagle okazuje się, że u mojego męża wszystko jest nie tak. Dusi się na rekolekcjach, niby nie ma konkretnych zarzutów, ale wszystko Go drażni, czuje że zaraz wybuchnie i rzuci cały DK, rzuci wszystko bo to zupełnie nie jest dla Niego i chce natychmiast wyjeżdżać z rekolekcji. W pierwszej chwili byłam w szoku, bo chciał przyjechać i nic nie zdradzało, że czuje się źle na tych rekolekcjach. Przypomniałam sobie, że Bogu że nie zależy Mu na niewolnikach, że dał nam wolność bo nas kocha. Skoro ja mam naśladować Boga, to także muszę dać wolność wyboru mężowi. Z ciężkim sercem, ale zdobyłam się także na zaufanie, powiedziałam że 'zrobimy tak, jak On zdecyduje. Jeśli chce wyjechać z rekolekcji to wyjedziemy, tylko może rano bo mamy 7 h drogi przed sobą i nie chciałabym jechać w nocy'. Zostawiłam Go samego by sobie to przemyślał i podjął sam decyzję, a sama poszłam do kaplicy się modlić. Wróciłam po jakimś czasie, mąż był spokojny, podjął decyzję że zostajemy. Zostaliśmy i owoce były wielkie.
Obecnie rozwijamy się w ruchu DK jako animatorzy, razem przygotowujemy spotkania Kręgu, wzajemnie się słuchamy, każde z nas wnosi coś wartościowego. Zaufałam Bogu, zaufałam mężowi, przekroczyłam swoje lęki i to czego ja chcę. A Bóg mi to wynagrodził.
Myślę, że człowieka najcześciej gubi myślenie że wie najlepiej, co ma zrobić, co inni mają zrobić, jacy inni mają być. A to Bóg wie najlepiej. Dlatego zadaniem człowieka jest zaufać Bogu. I po to Bóg dał swoje SŁowo, by tam szukać odpowiedzi na swoje pytania.
jacek-sychar

Re: Trudne małżeństwo

Post autor: jacek-sychar »

mediator pisze: 23 wrz 2017, 22:36 Na początku roku przeżyłam duże nawrócenie, jak sie można domyślać, bardzo się zmieniłam w zachowaniu i myśleniu.
To bardzo dobrze, ale poczekajmy trochę, jak to będzie z Tobą za jakiś czas.
Czasami jest okres wielkiego porywu, a potem wszystko powoli gaśnie.
"Po czynach ich poznacie", nie po słowach.
Magnolia

Re: Trudne małżeństwo

Post autor: Magnolia »

Jacku nawrócenie przeżyłam na początku roku, mamy wrzesień, owoce tego nawrócenia się utrzymują. Małżeństwo szczęśliwie trwa, trudności pokonujemy razem z Bogiem, a mamy je jak każde małżeństwo. Chwała Panu!
jacek-sychar

Re: Trudne małżeństwo

Post autor: jacek-sychar »

Gratuluję, ale porozmawiajmy za 5 lat.
Na razie to dla mnie jest taka gorliwość neofity.
Dajmy czas czasowi. Przyjdzie czas ciemności. Dopiero wtedy człowiek może się sprawdzić.
Magnolia

Re: Trudne małżeństwo

Post autor: Magnolia »

jacek-sychar pisze: 24 wrz 2017, 11:43 Gratuluję, ale porozmawiajmy za 5 lat.
Na razie to dla mnie jest taka gorliwość neofity.
Dajmy czas czasowi. Przyjdzie czas ciemności. Dopiero wtedy człowiek może się sprawdzić.
Jacku z ciekawości zapytam: a czemu ma służyć to powątpiewanie we mnie, przecież mnie nie znasz... ? Czemu ma służyć podcinanie skrzydeł komuś kto świadczy o relacji z Bogiem, kto świadczy o mocy wybaczania?

Jacku ale tu nie o mnie chodzi, tylko o Basię.
Historia Basi wydała mi się podobna do mojej. Dlatego podzieliłam się z Wami moimi doświadczeniami. Bo chyba o to tu chodzi.
Mimo podobieństw tych sytuacji obie skończyły się inaczej, refleksje i wnioski każdy czytający wyciągnie dla siebie zapewne inne.
jacek-sychar

Re: Trudne małżeństwo

Post autor: jacek-sychar »

mediator pisze: 24 wrz 2017, 14:18 Jacku z ciekawości zapytam: a czemu ma służyć to powątpiewanie we mnie, przecież mnie nie znasz... ? Czemu ma służyć podcinanie skrzydeł komuś kto świadczy o relacji z Bogiem, kto świadczy o mocy wybaczania?
Podcinanie skrzydeł? :shock:
Ja tylko ostrzegam Cię przed takim entuzjazmem.
Cieszę się z Twojego zaangażowania, ale ostrzegam przed niebezpieczeństwami.
Magnolia

Re: Trudne małżeństwo

Post autor: Magnolia »

Jacku, zbytnia troska, przecież jestem w rękach Boga;-) Ja Mu ufam .
ODPOWIEDZ