Moje uzależnienie a rozwód

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

KasiaW
Posty: 63
Rejestracja: 08 sie 2018, 8:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: KasiaW »

Witaj Zepsuty13,
Może punkt widzenia jeszcze jednej kobiety coś Ci naswietli...
Ja także uważam, że nie powinieneś spotykać się z żoną. Jestem pod tym względem w podobnej sytuacji, co Twoja żona- mój mąż od miesięcy nie daje mi spokoju, wprawdzie mieszkamy razem jeszcze, choć od kilku tygodni on jest w szpitalu, i nawet z tego szpitala non stop chce być na linii. I rzeczywiście, ja to odbieram jako pogwałcenie mojej decyzji, moich próśb. Akurat od mojego męża doświadczyłam znacznie gorszego traktowania, ale i tak takie zameczanie kogoś swoją osobą jest bardzo uciążliwe i dla mnie bardzo odpychajace. Nie dość, że pokazuje to brak szacunku dla mnie, to jeszcze do siebie samego...

Tak więc proponuję posłuchać powyższych porad 🙂
Powodzenia.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: rak »

Zepsuty13 pisze: 22 sie 2018, 19:57 Pomysły mam dwa a pewnie co drugi to gorszy:

1. Napisać smsa, że do spotkania nie dojdzie i że ciężko mi zaakceptować jej system wartości na ten moment.

2. Pojechać, zostawić rzeczy i powiedzieć: znasz moje zdanie, wiesz co robię w swoim życiu, powodzenia. Szybko i krótko. Wcześniej nic nie powiem, że spotkanie potrwa tak krótko.
Pozwól, że się podzielę, jak to wygląda z mojej strony:

1. Pracujesz nad byciem odbieranym jako odpowiedzialna osoba. Jako mężczyźnie nie wypada Ci coś proponować, a później wycofywać się z tego bez żadnych widocznych (dla żony) przyczyn, bo co parę osób na forum Sycharowych powiedziało Ci, że nie wypada dawać się pomiatać. To już się rzekło i ja bym się z tego nie wycofywal, chyba że żona sama zmieni plany.

2. To uważam, że ładnie wygląda. Pomożesz, ale też zaprezentujesz swoje poglądy, swój sprzeciw (dasz szansę na jakąś odbudowę szacunku), a równocześnie odetniesz się od tego, co Ciebie i Twoją rodzinę krzywdzi - tak, Twoja żona nie krzywdzi tylko Ciebie, ale też Waszą rodzinę (np. otwarcie twierdząc, że umawia się na randki) i jako mąż, czekasz, kochasz, będziesz pracował nad sobą, wierzysz, że kiedyś Wam się uda, ale takiej sytuacji nie możesz zaakceptować, kiedy ktoś się bawi kosztem Twoim i Twojej rodziny (bo sorry, ale to nie jest postawa twardej miłości wobec Twojego nałogu).

Generalnie fajnie byłoby połączyć postawę zaprezentowaną przez Pantopa i Amice w jeden spójny model, czyli pokazywać miłość wobec osoby, przyciągać ją do siebie, ale równocześnie twardo dystansować się od jej krzywdzących działań. Z jednej strony bez szacunku nie ma miłości, a tego wydaje mi się brakuje w pierwszej kolejności (i tendencja jest tutaj niesprzyjająca - warto by choć zatrzymać, jeśli nie odwrócić), a z drugiej wydaje mi się, że Twoja żona potrzebuje jakiegoś paliwa do miłości, bo jak dla mnie (z Twojego opisu) to nie zachowuje się zbyt dojrzale (emocjonalnie), więc nie wydaje mi się, że szkodzisz sobie, jak na jakiś czas pokazując jakiś gest. Tylko ... to ona musi chcieć, narzucając się tylko ją odpychasz, przypominając Wasze wspólne chwile przekreślasz je w jej oczach, itd ... więc kombinuj ;)
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Pavel »

Zgadzam się z rakiem.
Powrócę jednocześnie do tego co było pisane wielokrotnie wcześniej.
Doskonale pamiętam swoje uwieszenie na żonie, wiem jak trudno się odwiesić, zwłaszcza na takim etapie kryzysu.
Wydawało mi się wtedy, że jeśli nie będę walczył o nią i małżeństwo, to nie ma nadziei. Jednocześnie, jeszcze bardziej komplikowałem naszą relację, odpychałem ją od siebie swoim (podobnym do Twego) zachowaniem. Jedynym pozytywem było to, że widziała moje starania, koszty jednak wyraźnie przewyższały przychody - szacunek do mnie straciła całkowicie, a jak słusznie napisał rak - szacunek jest niezmiernie ważny.

Po własnym doświadczeniu kryzysu uważam, że kluczowym (i niemalże jedynym) działaniem powinno być budowanie relacji z Bogiem oraz budowanie nowego siebie (nabywanie wiedzy, praca nad wadami i dysfunkcjami).
Dopiero osiągając pewien poziom w tej pracy nad sobą warto podjąć konkretne kroki mające polepszyć relację z współmałżonkiem.
Kiedy to będzie? Ja to wyraźnie czułem.
Byłem gotowy do ratowania małżeństwa dopiero gdy odzyskałem emocjonalny pion, gdy chociaż w elementarny sposób funkcjonowałem jak przystało na mężczyznę, gdy wiedziałem konkretnie czego chcę i jak to realizować.

Pamiętam jak mocno moje uwieszenie na żonie, skoncentrowanie uwagi na niej spowalniało i ograniczało moją pracę nad sobą.
Mam nadzieję, że skorzystasz z mojego doświadczenia i na ile to możliwe uda Ci się skrócić czas destrukcyjnego dla Was obojga wiszenia na żonie.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

rak pisze: 22 sie 2018, 23:05 1. Pracujesz nad byciem odbieranym jako odpowiedzialna osoba. Jako mężczyźnie nie wypada Ci coś proponować, a później wycofywać się z tego bez żadnych widocznych (dla żony) przyczyn, bo co parę osób na forum Sycharowych powiedziało Ci, że nie wypada dawać się pomiatać. To już się rzekło i ja bym się z tego nie wycofywal, chyba że żona sama zmieni plany.

2. To uważam, że ładnie wygląda. Pomożesz, ale też zaprezentujesz swoje poglądy, swój sprzeciw (dasz szansę na jakąś odbudowę szacunku), a równocześnie odetniesz się od tego, co Ciebie i Twoją rodzinę krzywdzi - tak, Twoja żona nie krzywdzi tylko Ciebie, ale też Waszą rodzinę (np. otwarcie twierdząc, że umawia się na randki) i jako mąż, czekasz, kochasz, będziesz pracował nad sobą, wierzysz, że kiedyś Wam się uda, ale takiej sytuacji nie możesz zaakceptować, kiedy ktoś się bawi kosztem Twoim i Twojej rodziny (bo sorry, ale to nie jest postawa twardej miłości wobec Twojego nałogu).

Generalnie fajnie byłoby połączyć postawę zaprezentowaną przez Pantopa i Amice w jeden spójny model, czyli pokazywać miłość wobec osoby, przyciągać ją do siebie, ale równocześnie twardo dystansować się od jej krzywdzących działań. Z jednej strony bez szacunku nie ma miłości, a tego wydaje mi się brakuje w pierwszej kolejności (i tendencja jest tutaj niesprzyjająca - warto by choć zatrzymać, jeśli nie odwrócić), a z drugiej wydaje mi się, że Twoja żona potrzebuje jakiegoś paliwa do miłości, bo jak dla mnie (z Twojego opisu) to nie zachowuje się zbyt dojrzale (emocjonalnie), więc nie wydaje mi się, że szkodzisz sobie, jak na jakiś czas pokazując jakiś gest. Tylko ... to ona musi chcieć, narzucając się tylko ją odpychasz, przypominając Wasze wspólne chwile przekreślasz je w jej oczach, itd ... więc kombinuj ;)
Problem się rozwiązał. Z pracy jadę na delegację na kilka dni, więc spotkanie odwołane. Napisałem SMS-: " Żono, muszę niestety odwołać Nasze wtorkowe spotkanie. Jadę z pracy na 2 dni w teren. Nie będę Cię już więcej niepokoił, trzymaj się mocno. Wiesz, że Cię kocham i szanuję. Zmieniam się na lepsze. PS. Nie akceptuję tego, że spotykasz się z kimś innym mając w dalszym ciągu własną rodzinę. Pozdrawiam, mąż ".

O jakich gestach mówisz, skoro ona nie chce telefonów i sms-ów? Znowu za jakiś czas propozycja spotkania? Przecież to z góry jest skazane na porażkę. Grunt spalony i został popiół na dzień dzisiejszy...

Pavel pisze: 23 sie 2018, 0:14 Wydawało mi się wtedy, że jeśli nie będę walczył o nią i małżeństwo, to nie ma nadziei. Jednocześnie, jeszcze bardziej komplikowałem naszą relację, odpychałem ją od siebie swoim (podobnym do Twego) zachowaniem. Jedynym pozytywem było to, że widziała moje starania, koszty jednak wyraźnie przewyższały przychody - szacunek do mnie straciła całkowicie, a jak słusznie napisał rak - szacunek jest niezmiernie ważny.
No chyba mam ten sam problem - boję się, że jak nie ja to ktoś inny zajmuje jej czas...Tu randki tu weekend jakiś wyjazdowy...Żona po prostu rozpoczęła już chyba "Misję rozwód" i jak przyjdzie najgorszy czas w tym wszystkim to żeby już był ktoś zapasowy wtedy. Z drugiej strony cztery miesiące to bardzo dużo czasu na naprawę jak i większe popsucie sytuacji...
Pavel pisze: 23 sie 2018, 0:14 Dopiero osiągając pewien poziom w tej pracy nad sobą warto podjąć konkretne kroki mające polepszyć relację z współmałżonkiem.
Kiedy to będzie? Ja to wyraźnie czułem.
Byłem gotowy do ratowania małżeństwa dopiero gdy odzyskałem emocjonalny pion, gdy chociaż w elementarny sposób funkcjonowałem jak przystało na mężczyznę, gdy wiedziałem konkretnie czego chcę i jak to realizować.
Jakie to były kroki? Powiem Ci Pavel, że nawet zajmując się sobą jednak gdzieś tam, gdzieś jest na żona i myśl " co ona teraz robi, a czy jest w pracy a czy gdzieś jedzie"...

Powiem Wam szczerze, że ja mocno wierzę w to, że to nie zakończy się rozwodem a z drugiej - po tym co pisze Amica, że od samego początku żona realizuje swój plan " około rozwodowy": rodzice zaakceptowali jej decyzję, wyprowadziła się, szuka nowych facetów, ze mną prawie zerowy kontakt, czekanie na sprawę...
Amica

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Amica »

Zepsuty13 pisze: 23 sie 2018, 16:07
Powiem Wam szczerze, że ja mocno wierzę w to, że to nie zakończy się rozwodem a z drugiej - po tym co pisze Amica, że od samego początku żona realizuje swój plan " około rozwodowy": rodzice zaakceptowali jej decyzję, wyprowadziła się, szuka nowych facetów, ze mną prawie zerowy kontakt, czekanie na sprawę...
Jedno drugiemu nie przeszkadza, Marcin! Chodzi o to, byś ze strachu przed możliwym scenariuszem, nie popełnił błędów, które mogłyby rzeczywiście pogorszyć sprawę. Nie na wszystko mamy wpływ, ale na to co mamy, trzeba patrzeć z zimną krwią i mając Boga w tle.

A sms bardzo w porządku. Aż mnie trochę ciarki przeszły, bo i miłość jest, ale i jasny komunikat o Twojej postawie.

I teraz - naprawdę - bądź konsekwentny, choćby się serce wyrywało. Jak będziesz miał pokusy, by pisać do niej - pisz tutaj.

A ten wyjazd z pracy... nooo. Mówią, że u Boga nie ma przypadków.

Ty też się trzymaj i postaraj się teraz skupić wyłącznie na tym, co w sobie masz do poukładania. Proś nieustannie Boga o dary mądrości, cierpliwości, rozwagi.

I bądź z nami.
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: lena50 »

Ozeasz......
Leno czy to pomyłka (bo to cytat mojego postu) ,czy wskazówka dla Pantopa na przykładzie.... ?
Ozeaszu....tak ,to wskazówka dla Pantopa,ale i dla Zepsutego na Twoim przykładzie.
Czekałam ,aż ktoryś z panów to napisze.
Facet to facet,a ja.....tylko kobietą jestem ;)
Karo...
Nie wiem czy jest kobieta (nie mówiąc już o żonie) której jest obojętne to że mąż się o nią stara. Choć może nieudolnie mu to wychodzi.
Możesz nie wiedzieć Karo z prostej przyczyny....bo nie jestes kobietą i prawdopodobnie nie byłeś w podobnej sytuacji.
Starać trzeba się zawsze ,co z pewnością nie będzie obojętne,przeciwnie....to gwarancja szczęścia dla obu małżonków.
"Staranie" o jakim wyżej mowa,jak dla mnie to coś zupełnie innego.....to strach przed utratą współmałżonka i działanie w własnym interesie.Na dodatek ...upokarzanie siebie samego i działanie na własna szkodę.

Pantop....po co ta ironia?
Wydaje Ci się ,że śmieszny jesteś?
Potrafisz normalnie rozmawiać?

Zepsuty....są tu panowie,którzy postępowali podobnie jak Ty.... posłuchaj ich.
lena50....dawniej lena
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Pantop »

lena50 pisze:Pantop....po co ta ironia?
Wydaje Ci się ,że śmieszny jesteś?
Potrafisz normalnie rozmawiać?
Chciałem tylko być miły, sympatyczny i przystojny :mrgreen:
Uśmiechnij się leno50 - życie podobno jest piękne a Ty jesteś szczęśliwą żoną w szczęśliwym związku.
Dobrze jakbyś tym szczęściem i radością trochę promieniowała na ogół.
Obiecuję ogrzewać się w tych promieniach kiedy będzie mi smutno - tj często.
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: lena50 »

Baw się dobrze.
lena50....dawniej lena
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: lena50 »

Chciałem tylko być miły, sympatyczny i przystojny :mrgreen:
Nie to forum.
lena50....dawniej lena
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Amica pisze: 23 sie 2018, 17:05 Jedno drugiemu nie przeszkadza, Marcin! Chodzi o to, byś ze strachu przed możliwym scenariuszem, nie popełnił błędów, które mogłyby rzeczywiście pogorszyć sprawę. Nie na wszystko mamy wpływ, ale na to co mamy, trzeba patrzeć z zimną krwią i mając Boga w tle.

A sms bardzo w porządku. Aż mnie trochę ciarki przeszły, bo i miłość jest, ale i jasny komunikat o Twojej postawie.

I teraz - naprawdę - bądź konsekwentny, choćby się serce wyrywało. Jak będziesz miał pokusy, by pisać do niej - pisz tutaj.

A ten wyjazd z pracy... nooo. Mówią, że u Boga nie ma przypadków.

Ty też się trzymaj i postaraj się teraz skupić wyłącznie na tym, co w sobie masz do poukładania. Proś nieustannie Boga o dary mądrości, cierpliwości, rozwagi.

I bądź z nami.
Będę cały czas i postaram się informować na bieżąco. Na chwilę obecną podjąłem taka a nie inna decyzję. Żona wszystkie swoje "nowe" zdjęcia wrzuca na media społecznościowe, gdzie ja mogę je zobaczyć. Tam, gdzie mnie poblokowala ich nie ma.

Mówisz, że dobrze napisałem? Było ciężko ale teraz będę ponosil tego konsekwencje/owoce...

Modlę się na bieżąco, w aucie rozmawiam z Bogiem zamiast słuchać muzyki. Od przyszłego tygodnia siłownia.
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Rocznica 26.08. Już w tym momencie bardzo proszę o modlitwę.

Dzisiaj ciężki dzień. Myśli zaprzata mi myśl o jutrzejszej dwudniowej wycieczce mojej żony...

Wczoraj modlilem się gorliwie w samochodzie, popłakałem się . Prosiłem o siłę i jakieś działanie bliższe bądź dalsze. Pan Bóg na dzisiaj i cały weekend zsyla burze po długim upalnym okresie...
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Pantop »

To naturalne w tym okresie.

Będziesz miał tzw dwubiegunówkę tzn od euforii po depresję.
Sam to przeżywałem od końca listopada 2017.
Trwało ok miesiąca.
U mnie przekształciło się z zupełną rezygnację i poczucie beznadziei.

Jeszcze trochę - minie i Tobie.

JEDNOCZEŚNIE
To najlepszy czas do konstruktywnego działania.
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: GosiaH »

Pantop pisze: 24 sie 2018, 18:32 JEDNOCZEŚNIE
To najlepszy czas do konstruktywnego działania.
Nie wiem co dokładnie miałeś na myśli pisząc to,Pantopie, a ja myślę, że gdy jesteśmy w mocnych emocjach nie warto podejmować ważkich decyzji. Z własnego doświadczenia wiem, że emocje, zwykle, są złym doradcą.
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Zamówiłem mszę w Naszej intencji. Nie w "Naszym" kościele, bo do Niego mamy 250 km ale w kościele w mieście, gdzie mieszka żona i ja mam 15 km.

Napisałem jej krótkiego smsa " Niedziela 26.08.2018 Parafia XXX 20:00, pomodle się za Ciebie, siebie i przede wszystkim Nas. Jedyna w Polsce msza za Nasze małżeństwo".
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Pantop pisze: 24 sie 2018, 18:32 Będziesz miał tzw dwubiegunówkę tzn od euforii po depresję.
Sam to przeżywałem od końca listopada 2017.
Trwało ok miesiąca.
U mnie przekształciło się z zupełną rezygnację i poczucie beznadziei.

Jeszcze trochę - minie i Tobie.

JEDNOCZEŚNIE
To najlepszy czas do konstruktywnego działania.
Jak to do rezygnacji? Odpuściłes w pewnym momencie? Ja sobie nie wyobrażam, żebym odpuścił. Żonie owszem od kontaktu itp itd ale nie od walki o małżeństwo, o Nas...
ODPOWIEDZ