Echo Słowa

Pomogła Ci jakaś modlitwa? Któryś ze Świętych jest Ci szczególnie bliski?...

Moderator: Moderatorzy

Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

Z jednodniowym poślizgiem...
https://brewiarz.pl/vii_18/2707p/czyt.php3
Mt 13, 18-23
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Posłuchajcie przypowieści o siewcy. Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze.
Posiane na grunt skalisty oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia i jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje.
Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.
Posiane wreszcie na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny».
To znów tekst bardzo klasyczny, doskonale znany, a przez to jakoś przytłumiony. Tym bardziej warto się w niego wgryźć i odnaleźć jego kolejne dno – choć lepszą metaforą byłoby sklepienie, bo przecież droga w górę, nie w dół.
Zastanówmy się, jakie to Słowo sieje Bóg. On mówi mi po prostu, że mnie kocha. Ktoś mi mówi, że mnie kocha, a ja mogę tego w ogóle nie zrozumieć albo zrozumieć opacznie. Mogę też po prostu w to nie uwierzyć, odrzucić to przesłanie. Mogę to Słowo, to wyznanie miłości, przyjąć i odpowiedzieć z entuzjazmem. A potem pod wpływem pierwszych doświadczeń zaprzeć się tej kiełkującej miłości. To może też stać się później, jeśli nie zadbam o to, by ziarno zapuściło korzenie i zaczęło obumierać, przeradzając się w nową roślinę, w nowe życie. Jest bowiem kolejna możliwość. Przyjmuję Bożą miłość i postanawiam odpowiedzieć na nią. I żyję dalej tak, jakby nic się nie zmieniło. Wyznaję Boga, ale tylko ustami. Chronię to ziarno we mnie tak, by nie uwierało, by zasychało sobie gdzieś w kącie mojego życia. Wtedy ptak pokusy ma wiele czasu, żeby je porwać. A nawet jeśli go nie zabierze, to i tak pozostaje bezowocne. I jest wreszcie ostatnia i pierwsza zarazem możliwość: że je przyjmę naprawdę. Że znajdzie we mnie pulchną, żyzną glebę, w którą się zapadnie i której stanie się częścią, że w jedności ze mną zacznie obumierać i wyda plon nowego życia, trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny lub stokrotny.
W ten plon polega na tym, że ofiarowaną mi miłość poniosę dalej. Odpowiem Bogu kochając Jego samego i kochając drugiego człowieka. Sam stając się siewcą. Siejąc to pomnożone ziarno. Siejąc hojnie, obficie. Niektóre ziarna padną na drogę. Moje przesłanie nie zostanie zrozumiane. Inne będzie chętnie przyjęte i równie lekko porzucone. Jeszcze inne zostanie przyjęte i nawet spotka się z deklaratywną odpowiedzią, ale pozostanie zagłuszone, w istocie zlekceważone i bezowocne. A ja mam dalej siać. Nie oczekiwać gwarancji, że każde przyniesie plon. Nie trząść się na każdym wysianym ziarenkiem. Siać zamaszyście, pełną garścią. W końcu właśnie po to jestem obdarzany – nie raz, lecz stale! – plonem trzydziestokrotnym, sześćdziesięciokrotnym i stokrotnym. Żebym siejąc nie skąpił.
Tak, pisząc to myślałem o mojej żonie i mojej miłości do niej. Ale nie tylko. I ta moja miłość do niej jest przede wszystkim szkołą miłości do człowieka w ogóle. Jak mógłbym kochać bliźniego, jeśli nie kochałbym własnej żony? I zarazem jest to weryfikacja miłości do Boga. Bo jeśli nie miłuję bliźniego swego, którego widzę, nie mogę miłować Boga, którego nie widzę (1 J, 4, 19).
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/vii_18/2907p/czyt.php3
2 Krl 4, 42-44
Pewien człowiek przyszedł z Baal-Szalisza, przynosząc mężowi Bożemu, Elizeuszowi, chleb z pierwocin, dwadzieścia chlebów jęczmiennych i świeże zboże w worku. On zaś rozkazał: «Podaj ludziom i niech jedzą!» Lecz sługa jego odrzekł: «Jakże to rozdzielę między stu ludzi?»
A on odpowiedział: «Podaj ludziom i niech jedzą, bo tak mówi Pan: Nasycą się i pozostawią resztki». Położył więc to przed nimi, a ci jedli i pozostawili resztki – według słowa Pańskiego.
Ps 145 (144), 10-11. 15-16. 17-18
Niech Cię wielbią, Panie, wszystkie Twoje dzieła *
i niech Cię błogosławią Twoi wyznawcy.
Niech mówią o chwale Twojego królestwa *
i niech głoszą Twoją potęgę.
Oczy wszystkich zwracają się ku Tobie, *
a Ty ich karmisz we właściwym czasie.
Ty otwierasz swą rękę *
i karmisz do syta wszystko, co żyje.
Pan jest sprawiedliwy na wszystkich swych drogach *
i łaskawy we wszystkich swoich dziełach.
Pan jest blisko wszystkich, którzy Go wzywają, *
wszystkich wzywających Go szczerze.
Ef 4, 1-6
Bracia:
Zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, do jakiego zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój.
Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który jest i działa ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich.
J 6, 1-15
Jezus udał się na drugi brzeg Jeziora Galilejskiego, czyli Tyberiadzkiego. Szedł za Nim wielki tłum, bo oglądano znaki, jakie czynił dla tych, którzy chorowali.
Jezus wszedł na wzgórze i usiadł tam ze swoimi uczniami. A zbliżało się święto żydowskie, Pascha.
Kiedy więc Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą się do Niego, rzekł do Filipa: «Gdzie kupimy chleba, aby oni się najedli?» A mówił to, wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co ma czynić.
Odpowiedział Mu Filip: «Za dwieście denarów nie wystarczy chleba, aby każdy z nich mógł choć trochę otrzymać».
Jeden z Jego uczniów, Andrzej, brat Szymona Piotra, rzekł do Niego: «Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest dla tak wielu?»
Jezus zaś rzekł: «Każcie ludziom usiąść». A w miejscu tym było wiele trawy. Usiedli więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do pięciu tysięcy.
Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił i z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: «Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło». Zebrali więc i ułomkami z pięciu chlebów jęczmiennych, pozostałymi po spożywających, napełnili dwanaście koszów.
A kiedy ludzie spostrzegli, jaki znak uczynił Jezus, mówili: «Ten prawdziwie jest prorokiem, który ma przyjść na świat». Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę.
Odbieram dzisiejsze czytania jako rozwinięcie ewangelii z przedwczoraj. Tym razem głównym znakiem nie jest samo ziarno, lecz sporządzony z niego chleb. Są on bardzo bliskie sobie i oznaczają zaspokojenie najbardziej elementarnych potrzeb człowieka. Jest to zarazem w sposób oczywisty znak zaspokajania przez Boga najbardziej podstawowej potrzeby duchowej człowieka, potrzeby miłości. Bóg ofiarowuje swoją miłość i ona się pomnaża przez to, że jest przyjmowana i niesiona dalej przez ludzi. Teksty natchnione wyraźnie podkreślają to pomnożenie, tę obfitość łaski rozlewającą się z pozornej odrobiny – pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby – cóż to jest? Bóg dotyka, lekko muska serce człowieka swoją miłością, a ona ma wypływać stamtąd szerokim strumieniem, pomnożona stokrotnie.
Mamy wszyscy zwracać oczy ku Niemu, a On we właściwym czasie otwiera swą rękę i karmi do syta wszystko, co żyje, swoją miłością. Ludzie Go nie rozumieją i chcą obwołać ziemskim królem, a On wtedy usuwa się na górę, osobno. Jego powołanie jest inne: zostaliśmy wezwani, aby żyć z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Siejąc maleńkie, niepozorne ziarna. Rozdając pięć chlebków i dwie ryby przyniesione przez chłopca. Dając siebie w miłości tak, że lewa ręka nie wie, co czyni prawa.
To jest właśnie godność naszego powołania. Cicha, pokorna, cierpliwa miłość. Gdy Apostoł pisze, że jest jedno Ciało i jeden Duch, na pewno ma na myśli Kościół i Ducha Świętego. Słowo nie jest jednak płaskie, jednowarstwowe. Bardzo silnie widać w nim inną treść. I tak nie są już dwoje, lecz jedno ciało. Jedno jest Ciało. Warto dodać, teksty mówiące o małżeńskim zjednoczeniu pochodzą z ewangelii synoptycznych, które w tym miejscu posługują się grackim słowem sarx, a do Ciała Chrystusa odnoszą pojęcie soma. Natomiast św. Jan używa właśnie terminu sarx w kluczowych miejscach: Słowo stało się ciałem (1, 14); Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne (6, 54).
Jeden jest Duch – i usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Małżonkowie: jedno ciało, jeden duch, jedna więź, jedna nadzieja, jedno powołanie. Pokój. A fundamentem tego wszystkiego, tej więzi, jest jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest, jeden Bóg i Ojciec wszystkich, który jest i działa ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/vii_18/3007p/czyt.php3
Jr 13, 1-11
Tak powiedział mi Pan: «Idź i kup sobie lniany pas, i włóż go sobie na biodra, ale nie kładź go do wody!» I kupiłem pas zgodnie z rozkazem Pańskim, i włożyłem go sobie na biodra.
Po raz drugi otrzymałem polecenie Pańskie: «Weź pas, który kupiłeś, a który nosisz na biodrach, wstań i idź nad Eufrat, i schowaj go tam w rozpadlinie skały!» Poszedłem i ukryłem go nad Eufratem, jak mi rozkazał Pan.
Po upływie wielu dni rzekł do mnie Pan: «Wstań i idź nad Eufrat, i zabierz stamtąd pas, który ci kazałem ukryć». I poszedłem nad Eufrat, odszukałem i wyciągnąłem pas z miejsca, w którym go ukryłem, a oto pas zbutwiał i nie nadawał się do niczego.
I skierował Pan do mnie następujące słowo: «Tak mówi Pan: Tak oto zniszczę pychę Judy i bezgraniczną pychę Jerozolimy. Przewrotny ten naród odmawia posłuszeństwa moim słowom, postępując według swego zatwardziałego serca; ugania się za cudzymi bogami, by im służyć i oddawać cześć – niech więc się stanie jak ten pas, który nie nadaje się do niczego. Albowiem jak przylega pas do bioder mężczyzny, tak przygarnąłem do siebie cały dom Izraela i cały dom Judy – mówi Pan – by były moim narodem, moją sławą, moim zaszczytem i moją dumą. Ale oni Mnie nie słuchali».
Mt 13, 31-35
Jezus opowiedział tłumom tę przypowieść:
«Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli. Jest ono najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, większe jest od innych jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki podniebne przylatują i gnieżdżą się na jego gałęziach».
Powiedział im inną przypowieść: «Królestwo niebieskie podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż się wszystko zakwasiło».
To wszystko mówił Jezus tłumom w przypowieściach, a bez przypowieści nic im nie mówił. Tak miało się spełnić słowo Proroka: «Otworzę usta w przypowieściach, wypowiem rzeczy ukryte od założenia świata».
Bóg w kilku obrazach pokazuje mi, co się może dziać z Jego miłością zasianą w mnie.
Może przemienić mnie całego, jak zaczyn mąką. Może ze mnie wyrosnąć na zewnątrz, stać się tylekroć większa od zasianego ziarenka, że aż trudno je dostrzec.
Pas Jeremiasza przylegał ściśle do jego bioder, okalał jego ciało zarazem delikatnie i mocno, jakby miał je chronić przed tym, by się nie rozpadło na dwoje. Gdy został zdjęty i ukryty, nic spektakularnego się z nim nie stało. Po prostu z dnia na dzień był coraz bardziej zbutwiały, coraz słabszy, aż wreszcie nie nadawał się do niczego.
Charyzmat sakramentu małżeństwa, Boża miłość zasiana w sercach małżonków, może ich przeniknąć do najmniejszej cząstki i wewnętrznie przemieniać, wrosnąć poza nich tak, że pisklęta znajdują bezpieczne schronienie w jej cieniu, w jej gałęziach.
Może być jednak także odłożony, ukryty tak, że go nie widać. Wtedy na zewnątrz wciąż będzie wyglądał jak pas, lecz w stopniowo będzie tracił swą moc. Wszystko, co nim ludzkie, zbutwieje. Trzeba Bożej mocy, cudu, by znów mógł objąć jedno ciało, przylegać do niego ściśle, delikatnie i mocno utrzymywać je w jedności.
Najważniejsze wydaje mi się to, że nie ma drogi pośredniej. Albo pozwalam Jego miłości rosnąć, albo ona butwieje jak pas uczyniony ludzką ręką.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/viii_18/0108p/czyt.php3
Jr 15, 10. 16-21
Biada mi, matko moja, że mnie urodziłaś, męża skargi i niezgody dla całego kraju. Nie pożyczam ani nie daję pożyczki, a wszyscy mi złorzeczą.
Ilekroć otrzymywałem Twoje słowa, chłonąłem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego. Bo imię Twoje zostało wezwane nade mną, Panie, Boże Zastępów!
Nigdy nie zasiadałem w wesołym gronie, by się bawić; pod Twoją ręką siadałem samotny, bo napełniłeś mnie gniewem. Dlaczego mój ból nie ma granic, a moja rana jest nieuleczalna, niemożliwa do uzdrowienia? Czy będziesz więc dla mnie jakby zwodniczym strumieniem, zwodniczą wodą?
Dlatego tak mówi Pan: «Jeśli się nawrócisz, dozwolę, byś znów stanął przede Mną. Jeśli zaś będziesz czynić to, co szlachetne, bez jakiejkolwiek podłości, będziesz jakby moimi ustami. Wtedy oni się zwrócą ku tobie, ty się jednak nie będziesz ku nim zwracał. Uczynię z ciebie dla tego narodu niezdobyty mur ze spiżu. Będą walczyć z tobą, lecz cię nie zwyciężą, bo Ja jestem z tobą, by cię wspomagać i uwolnić – mówi Pan. Wybawię cię z rąk złoczyńców i uwolnię cię z mocy gwałtowników».
Mt 13, 44-46
Jezus opowiedział tłumom taką przypowieść:
«Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę.
Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją».
To jest ewangelia o fiksacji. Jezus pokazuje, że Królestwo Boże jest dla zafiksowanych. Dla tych, którzy widzą tylko jedno, o jednym myślą, tylko jedno im w głowie. Jedyną rzeczywistością tak kompletną i pełną, że dla niej warto sprzedać wszystko, jest Bóg.
Choć małżeństwo nie może być wszystkim, to także w nie jest wpisana pewna wyłączność. Wszystkie miłostki, flirty, pomysły na samotne i niezależne życie trzeba sprzedać, aby kupić tę perłę. Podobnie jest zresztą z powołaniem kapłańskim. W pewnym stopniu dotyczy to wielu dziedzin życia. Nie warto działać angażując się tylko na pół gwizdka, tak odrobinę. Wejść całym sobą albo dać spokój.
Pierwsze czytanie zdaje się jeszcze bardziej odnosić do kryzysowiczów. Dlaczego mój ból nie ma granic, a moja rana jest nieuleczalna, niemożliwa do uzdrowienia? Czy będziesz więc dla mnie jakby zwodniczym strumieniem, zwodniczą wodą? Ból i zwątpienie to części goście tutaj. Dobrze, że liturgia przynosi takie teksty. Osoby poranione mogą dzięki temu doświadczyć bliskości Boga w swoim cierpieniu. Mnie jednak uderzył przede wszystkim ustęp o Słowie. Ilekroć otrzymywałem Twoje słowa, chłonąłem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego. Chłonąć Słowo. Zanurzyć się w nim, oddychać nim. Czerpać z niego tak, że przenika mnie całego. Czuć, jak rozpływa się we mnie rozkoszą i radością serca. Jak ja bym tak chciał! To jakby stanąć z Bogiem twarzą w twarz. To jak spojrzenie w oczy osoby ukochanej, najbliższej. Wpatrywanie się w nie z rosnącą świadomością istnienia i wzrastania więzi między osobami. Łączenia się w dwóch osób w jedną.
Doświadczenie miłości między ludźmi w jej najpełniejszej postaci, małżeńskiej, samo w sobie jest dobrem, ale nie jest celem ostatecznym. Może i powinno prowadzić jeszcze dalej, pomóc w doświadczeniu Jego miłości.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/viii_18/1008p/czyt.php3
Mdr 3, 1-9
Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności.
Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę.
W dzień nawiedzenia swego zajaśnieją i rozbiegną się jak iskry po ściernisku. Będą sądzić ludzi, zapanują nad narodami, a Pan królować będzie nad nimi na wieki.
Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę, wierni w miłości będą przy Nim trwali: łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych.
J 12, 24-26
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.
Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne.
A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli kto Mi służy, uczci go mój Ojciec».
Wierni w miłości będą przy Nim trwali. To o nas. To czytanie zostało wybrane ze względu na patrona dzisiejszego święta, św. Wawrzyńca, i opowiada o męczeństwie. O kaźni i o umieraniu. My nie jesteśmy męczennikami. Cierpienie dla wierności jest jednak udziałem w tej samej drodze. Wierność w miłości to droga do Boga. Szczególnego wymiaru nabiera wtedy, gdy wymaga poświęcenia. Zgody na to, by nasze ja obumierało w nas. Mojej zgody na to, aby wyrzec się tej części życia, która była mi tak bliska. Może to jakaś przesada i wyolbrzymianie swojego bólu, ale we mnie wrażenie wewnętrznego obumierania było silne, wyraźnie je odczuwałem.
Nie dziwię się więc obserwując, że już zaczyna przynosić owoce. Jezus mówi mi, że będą one obfite. Księga Mądrości obiecuje dostąpienie wielkich dóbr i precyzuje niektóre spośród nich. Trwanie przy Nim – to samo w sobie jest wielkim owocem i wielkim skarbem. Zrozumieją prawdę – każdy krok w drodze za Nim pozwala lepiej Go poznać i bliżej przylgnąć do Niego. Pokój, nieśmiertelność, panowanie. Bóg doświadcza swoich wiernych jak złoto w tyglu i przyjmuje ich jak całopalną ofiarę. Czy to jest nieznaczne skarcenie? Chyba tylko w perspektywie jednej obietnicy – że Bóg znajdzie nas godnymi Siebie, nie tylko uzna nas za Swoje sługi, ale nas uczci, napełni czcią, Swoją chwałą!
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/viii_18/1208p/czyt.php3
1 Krl 19, 4-8
Eliasz poszedł na pustynię na odległość jednego dnia drogi. Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć, powiedział: «Wielki już czas, o Panie! Zabierz moje życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków». Po czym położył się pod jednym z janowców i zasnął.
A oto anioł, trącając go, powiedział mu: «Wstań, jedz!» Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą. Zjadł więc i wypił, i znów się położył.
Ponownie anioł Pański wrócił i trącając go, powiedział: «Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga». Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie umocniony tym pożywieniem szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb.
Ef 4, 30 – 5, 2
Bracia:
Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia.
Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważanie – wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni. Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg wam przebaczył w Chrystusie.
Bądźcie więc naśladowcami Boga, jako dzieci umiłowane, i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze i dani na woń miłą Bogu.
J 6, 41-51
Żydzi szemrali przeciwko Jezusowi, dlatego że powiedział: «Ja jestem chlebem, który z nieba zstąpił». I mówili: «Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może On teraz mówić: Z nieba zstąpiłem».
Jezus rzekł im w odpowiedzi: «Nie szemrajcie między sobą! Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u Proroków: „Oni wszyscy będą uczniami Boga”. Każdy, kto od Ojca usłyszał i przyjął naukę, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne.
Ja jestem chlebem życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: Kto go je, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje Ciało, wydane za życie świata».
Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia, i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze. Chrystus jest chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który On daje, jest Jego Ciało, wydane za życie świata.
Bóg jest miłością i życiem, a Jego życie, życie w Nim, to miłość. Ta miłość stała się Chlebem i posila mnie w drodze. Jak Eliasz pragnąłem już odejść z tego świata, ale gdy zapadłem w odrętwienie, Bóg posłał swego anioła, aby mnie trącił i wskazał Chleb Życia czekający tuż obok, na wyciągnięcie ręki. Spożywając ten Chleb przeszedłem długą drogę od zupełnego wypalenia do nowej, żywej miłości. Do Boga, do mojej żony, do innych ludzi.
Jeśli przestanę kochać, to byłoby dla mnie lepiej, gdybym wcześniej przestał żyć. Nie ma życia w Bogu bez miłości. Bez niej może być tylko jakaś wegetacja, fizjologiczne czynności, ale w perspektywie wiary to już nie jest życie. Chrystus dając nam Siebie nie obiecuje osiągnięcia sędziwego wieku, lecz trwanie i rozwój w miłości. Więcej: obiecuje jej wskrzeszenie tam, gdzie po ludzku już umarła.
On jest chlebem miłości, który z nieba zstępuje: Kto go je, nie przestanie kochać. On jest chlebem żywej miłości, który zstąpił z nieba, chlebem miłości płynącej z Boga. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie kochał na wieki. Chlebem, który On daje, jest Jego Ciało, wydane za życie świata. Miłością, którą On daje, jest Jego Ciało, wydane za życie świata. Postępujcie drogą miłości, Jego drogą, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze. Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia; nie wyrzekajcie się miłości, którą Duch Święty opieczętował was na całe życie, aż po dzień odkupienia. Gdy przyjdzie czas, gdy jedynym pragnieniem stanie się odejście z tego świata, obudźcie się i sięgnijcie po chleb miłości, Jego Ciało wydane za życie świata.
Ty razem to są nie tyle refleksje z czytań, co z życia. Ja to przeżyłem. Mocno, realnie, wręcz namacalnie.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/viii_18/1408p/czyt.php3
Ez 2, 8 – 3, 4
Tak mówi Pan:
«Ty, synu człowieczy, słuchaj tego, co ci powiem. Nie opieraj się, jak ten lud zbuntowany. Otwórz usta swoje i zjedz, co ci podam».
Popatrzyłem, a oto wyciągnięta była w moim kierunku ręka, w której był zwój księgi. Rozwinęła go przede mną; był zapisany z jednej i drugiej strony, a opisane w nim były narzekania, wzdychania i biadania.
A On rzekł do mnie: «Synu człowieczy, zjedz to, co masz przed sobą. Zjedz ten zwój i idź przemawiać do Izraelitów!» Otworzyłem więc usta, a On dał mi zjeść ów zwój, mówiąc do mnie: «Synu człowieczy, nasyć żołądek i napełnij wnętrzności swoje tym zwojem, który ci podałem». Zjadłem go, a w ustach moich był słodki jak miód. Potem rzekł do mnie: «Synu człowieczy, udaj się do domu Izraela i przemawiaj do nich moimi słowami».
Ps 119 (118), 14 i 24. 72 i 103. 111 i 131
Więcej się cieszę z drogi wskazanej przez Twe napomnienia *
niż z wszelkiego bogactwa.
Bo Twe napomnienia są moją rozkoszą, *
moimi doradcami Twoje ustawy.
Prawo ust Twoich jest dla mnie lepsze *
niż tysiące sztuk złota i srebra.
Jak słodka jest Twoja mowa dla mego podniebienia, *
ponad miód słodsza dla ust moich.
Napomnienia Twoje są moim dziedzictwem na wieki, *
bo są radością mojego serca.
Zaczerpnę powietrza otwartymi ustami, *
bo pragnę Twoich przykazań.
Mt 18, 1-5. 10. 12-14
Uczniowie przystąpili do Jezusa, pytając: «Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?» On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł:
«Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. A kto by jedno takie dziecko przyjął w imię moje, Mnie przyjmuje.
Baczcie, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie.
Jak wam się zdaje? Jeśli ktoś posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich, to czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się błąka? A jeśli mu się uda ją odnaleźć, zaprawdę, powiadam wam: cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały.
Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło nawet jedno z tych małych».
Słowo jako pokarm, jako posiłek. Fizycznie pochłaniane przez człowieka, materialnie wchodzące do jego wnętrza, pobudzające kubki smakowe, dające poczucie sytości i siły.
Następnie Słowo jako powietrze czerpane otwartymi ustami, łapczywie, zachłannie, pochłaniane. Czerpane co chwila, warunkujące życie, rozpływające się w człowieku, przenikające do każdej komórki ze swoją energią.
I wreszcie wpatrywanie się w Jego oblicze – zawsze, nieprzerwanie. To już nie ludzie, lecz aniołowie. Aniołowie dzieci: tych, dla których uniżenie przed Bogiem jest czymś absolutnie naturalnym. Dziecko wpatrujące się w rodziców z ufnością i radością. Uniżone w bezrefleksyjnej świadomości dziecięctwa, przynależności. Szczęśliwe w tej przynależności, podporządkowaniu.
Nicią łączącą te obrazy jest rozkosz. Miód w ustach. Czerpanie Boga w sposób pełny, duszą i ciałem, obficie, wręcz zachłannie, daje nie tylko życie, ale też życie o smaku miodu, wspaniałe.
Żeby tak cieszyć się byciem z Bogiem trzeba „tylko” jednego – kochać Go. Przypomnijmy sobie radość spełnionej miłości, zjednoczenia z ukochanym człowiekiem, a będziemy mieli przedsmak tego, co może dać bliska relacja z Nim.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/viii_18/1508p/czyt.php3
Łk 1, 39-56
W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:
«Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana».
Wtedy Maryja rzekła:
«Wielbi dusza moja Pana
i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.
Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy.
Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie pokolenia.
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,
święte jest imię Jego.
A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie
nad tymi, którzy się Go boją.
Okazał moc swego ramienia,
rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.
Ujął się za swoim sługą, Izraelem,
pomny na swe miłosierdzie.
Jak obiecał naszym ojcom,
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki».
Dziś mam tylko krótką, wręcz trywialną refleksję z lektury Ewangelii.
Działanie Ducha Świętego kojarzy mi się z ciszą, delikatnością, długim trwaniem. Chyba słusznie. On przemawia w ciszy, delikatnie, a Jego działanie trwa nieustannie. To prawda, ale nie cała. W tej perykopie widać zupełnie inną stronę Jego działania: niezwykłą dynamikę. Scena zaczyna się zaraz po zwiastowaniu, gdy życie Maryi zostało wywrócone do góry nogami. Wybrała się i poszła z pośpiechem w góry – nie czekała z założonymi rękami na wypełnienie tego, co jej Bóg powierzył. Pod wpływem Jego Ducha rusza zaraz do działania i to intensywnego. Szybkie przemierzanie gór to nie spacer. Wydarzenia zagęszczają się jeszcze po jej przybyciu na miejsce. Gdy tylko wchodzi do domu Elżbiety i wypowiada pozdrowienie, Duch Święty porusza do działania i Maryję, i Elżbietę i św. Jana Chrzciciela – a to wszystko dzieje się wokół Chrystusa, którego Ciało właśnie nabiera kształtu. Maleństwo w łonie św. Elżbiety pod natchnieniem Ducha porusza się – pewnie po prostu kopie, na swój sposób skacze z radości. Elżebieta pod natchnieniem tegoż Ducha wypowiada pozdrowienie, które stanie się modlitwą Kościoła przez następne wieki. Maryja odpowiada pieśnią, w której wylewa się z niej całe bogactwo jej przeżyć od momentu zwiastowania, od uniżenia służebnicy po błogosławieństwo wszystkich pokoleń. Wielkie rzeczy uczynił jej Wszechmocny – uczynił nagle, z rozmachem, skupiając w jej sercu i gronie jej bliskich kamienie milowe dziejów zbawienia. Wielkie rzeczy czyni Wszechmocny – czyni w ciszy, delikatnie i powoli, czyni gwałtownie, jak burza i krzykiem. Krzykiem uwielbienia tych, którzy tego działania doświadczają.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/viii_18/1608p/czyt.php3
Ez 12, 1-12
Pan skierował do mnie te słowa: «Synu człowieczy, mieszkasz wśród ludu opornego, który ma oczy na to, by widzieć, a nie widzi, i ma uszy na to, by słyszeć, a nie słyszy, ponieważ jest ludem opornym.
Synu człowieczy, przygotuj sobie rzeczy na drogę zesłania, za dnia i na ich oczach, i na ich oczach wyjdź z miejsca twego pobytu na inne miejsce. Może to zrozumieją, chociaż to lud zbuntowany. Wynieś swoje tobołki, jak tobołki zesłańca, za dnia, na ich oczach, i wyjdź wieczorem – na ich oczach – tak jak wychodzą zesłańcy. Na ich oczach zrób sobie wyłom w murze i wyjdź przez niego!
Na ich oczach włóż tobołek na swoje barki i wyjdź, gdy zmierzch zapadnie. Zasłoń twarz, abyś nie widział kraju, albowiem ustanawiam cię znakiem dla pokoleń izraelskich».
I uczyniłem tak, jak mi rozkazano: tobołki wyniosłem za dnia, jak tobołki zesłańca, wieczorem uczyniłem sobie rękami wyłom w murze, wyszedłem w mroku i na ich oczach włożyłem tobołki na barki.
Rano skierował Pan do mnie te słowa: «Synu człowieczy, czy dom Izraela, lud zbuntowany, zapytał się: Co ty robisz? Powiedz im: Tak mówi Pan Bóg: Ta przepowiednia odnosi się do władcy, będącego w Jerozolimie, i do całego domu Izraela, który tam się znajduje. Powiedz: Jestem dla was znakiem. Podobnie jak ja uczyniłem, tak się wam stanie: Pójdą na zesłanie, w niewolę. Władca, który znajduje się wśród nich, włoży na ramiona tobołki w mroku i wyjdzie; zrobią wyłom w murze, aby mógł przez niego przejść, zasłoni on twarz, aby swymi oczami nie widział kraju».
Mt 18, 21 – 19, 1
Piotr podszedł do Jezusa i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy?»
Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby dług w ten sposób odzyskać.
Wtedy sługa padł mu do stóp i prosił go: „Panie, okaż mi cierpliwość, a wszystko ci oddam”. Pan ulitował się nad owym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: „Oddaj, coś winien!” Jego współsługa padł przed nim i prosił go: „Okaż mi cierpliwość, a oddam tobie”. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.
Współsłudzy jego, widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło.
Wtedy pan jego, wezwawszy go, rzekł mu: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” I uniósłszy się gniewem, pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu nie odda całego długu.
Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu».
Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przeniósł się w granice Judei za Jordan.
Ulitowałem się nad tobą – mówi do mnie Bóg. I ja powinienem ulitować się nad moim bliźnim. Niby oczywiste, ale mało racjonalne. Dlaczego pierwszy ze sług stanął na krawędzi życiowej katastrofy? Między innymi dlatego, że nie oddano mu jego pieniędzy. W dodatku dłużnik nadal zwleka i tym samym przybliża kolejną groźbę, która tym razem może już się źle skończyć. Apeluje do jego litości, prosi, by wierzyciel postąpił wbrew logice, dał się ponieść uczuciu, żeby emocji w tej sprawie i w tej chwili przyznał prymat nad rozumem. W tym starciu dwóch nieporównywalnych sił, rozsądku i uczucia, w pierwszym liczy się moc argumentu, w drugim moc uczucia, zdolność do jego przeżywania, do rozpoznania ładunku emocjonalnego danej sytuacji. To coś, co może być cechą człowieka, ale przede wszystkim jest owocem doświadczenia. Ten, kto pozwala swoim uczuciom dojść do głosu, rozpoznać je i uznać, przeżyć, jest potem zdolny do pokierowania się nimi w stosownej chwili.
Pierwsze czytanie jest dla mnie intelektualnie nieme. Nie znajduję w nim żadnego odniesienia do siebie. Jednocześnie działa bardzo mocno. Czytając ten tekst kolejne razy, trzeci, czwarty, piąty, nie potrafiłem powstrzymać łez. Spakować swój tobołek i na oczach drugiego – najbliższego! – człowieka wyjść jak zesłaniec, wyjść w mrok, z zasłoniętą twarzą, tak, żeby nie widzieć kraju – domu. Nie wychodziłem z domu, opuszczałem hotelowy pokój, który w moich nadziejach miał być jakimś początkiem spotkania, a stał się kolejnym początkiem rozłąki, głębszej niż kiedykolwiek przedtem. Opuszczałem miejsce, które miało być ciepłem i schronieniem, a stało się mrozem i wygnaniem.
Pan powiedział Ezechielowi, co znaczyła drogą, jaką Bóg przygotował dla niego. Wskazał adresata przesłania, wyjaśnił jego sens. Nie zawsze tak musi być. Można być znakiem nie rozumiejąc go, nie znając drogi. Dramat porzucenia i trud wierności oglądane od środka wydają się tajemnicą trudną do pojęcia, ale są po coś. Nie tylko dla mnie. Nie tylko dla współmałżonka. Mogą być znakiem dla innych, dla wielu. Każdy kolejny uczeń Chrystusa, który pozostanie wierny swemu powołaniu, może być właśnie tym, który przeważy szalę. Odwróci rozlewające się zło rozpadu rodzin i rozpocznie drogę odrodzenia małżeństwa na świecie.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/viii_18/1708p/czyt.php3
Ez 16, 1-15. 60. 63
Pan skierował do mnie te słowa: «Synu człowieczy, zapoznaj Jerozolimę z jej obrzydliwościami i powiedz: Tak mówi Pan Bóg do Jerozolimy: Z pochodzenia i urodzenia swego jesteś z ziemi Kanaan. Ojciec twój był Amorytą, a matka twoja – Chittytką. A twoje urodzenie: w dniu twego przyjścia na świat nie odcięto ci pępowiny, nie obmyto cię w wodzie, aby cię oczyścić; nie natarto cię solą i w pieluszki cię nie owinięto. Żadne oko nie okazało współczucia, aby spełnić względem ciebie jedną z tych posług przez litość dla ciebie. W dniu twego urodzenia wyrzucono cię na puste pole – przez niechęć do ciebie.
Oto Ja przechodziłem obok ciebie i ujrzałem cię, jak szamotałaś się we krwi. Rzekłem do ciebie, gdy byłaś we krwi: Żyj, rośnij! Jak trawę na polu cię uczyniłem. Rosłaś, wzrastałaś i doszłaś do wieku dojrzałego. Piersi twoje nabrały kształtu i włosy twoje stały się obfitsze. Ale byłaś naga i bez okrycia.
Oto przechodziłem obok ciebie i ujrzałem cię. Był to twój czas, czas miłości. Rozciągnąłem połę płaszcza mego nad tobą i zakryłem twoją nagość. Związałem się z tobą przysięgą i wszedłem z tobą w przymierze – mówi Pan Bóg – stałaś się moją. Obmyłem cię wodą, otarłem z ciebie krew i namaściłem olejkiem. Następnie przyodziałem cię wyszywaną szatą, obułem cię w trzewiki z miękkiej skórki, opasałem bisiorem i okryłem cię jedwabiem.
Ozdobiłem cię klejnotami, włożyłem bransolety na twoje ręce i naszyjnik na twoją szyję. Włożyłem też pierścień w twój nos, kolczyki w twoje uszy i wspaniały diadem na twoją głowę. Zostałaś ozdobiona złotem i srebrem, przyodziana w bisior oraz w szaty jedwabne i wyszywane. Jadałaś najczystszą mąkę, miód i oliwę. Stawałaś się z dnia na dzień piękniejsza i doszłaś aż do godności królewskiej. Rozeszła się twoja sława między narodami dzięki twojej piękności, bo była ona doskonała z powodu ozdób, w które cię wyposażyłem – mówi Pan.
Ale zaufałaś swojej piękności i wyzyskałaś swoją sławę na to, by uprawiać nierząd. Oddawałaś się każdemu, kto obok ciebie przechodził.
Ja jednak wspomnę o przymierzu, które z tobą zawarłem za dni twojej młodości, i ustanowię z tobą przymierze wieczne, abyś pamiętała i wstydziła się i abyś ze wstydu ust swoich nie otwarła wówczas, gdy ci przebaczę wszystko, co uczyniłaś» – mówi Pan Bóg.
Mt 19, 3-12
Faryzeusze przystąpili do Jezusa, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?»
On odpowiedział: «Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: „Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem”. A tak już nie są dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela».
Odparli Mu: «Czemu więc Mojżesz przykazał dać jej list rozwodowy i odprawić ją?»
Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak nie było. A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę – chyba że w wypadku nierządu – a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo».
Rzekli Mu uczniowie: «Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić».
On zaś im odpowiedział: «Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są także bezżenni, którzy ze względu na królestwo niebieskie sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!»
Nie ma chyba dla Sycharu tekstu ważniejszego niż dzisiejsza Ewangelia. Jest to jednocześnie ustęp tak wszechstronnie i głęboko omówiony w trudnych do policzenia tekstach, że próba dodania do tego czegokolwiek wydaje się być przejawem wyjątkowo głupiej pychy. Jednak właśnie do tego wzywa nas Bóg każdego dnia: do odnalezienia w Jego Słowie tego, co dotąd mi nie było dane. A może to przyda się jeszcze komuś?
Kreślony przez proroka Ezechiela obraz narodu wybranego pokazuje życie każdego z nas. Moje. A w nim dwa kluczowe momenty. Pierwszy to początek życia, powołanie do życia, do istnienia. Drugi to przymierze po osiągnięciu dojrzałości. W obu prorok podkreśla nagość – bezbronność człowieka. W obu wkracza Bóg: daje dar, który można zmarnować, ale nie można go zniszczyć, bo ma w sobie ziarno świętości, swego Stwórcy, które nie podlega zepsuciu, przemijaniu, śmierci.
Chrystus odwołuje się do jednego z tych momentów. Jednocześnie wyraźnie zaznacza, że to jest ten drugi, następujący po pierwszym: dlatego opuści człowiek ojca i matkę. Wolno człowiekowi opuścić ojca i matkę, bo przystępuje do czegoś równie wielkiego, jak samo powołanie go do życia: do realizacji swojego dorosłego powołania. Więzi, które w tym momencie tworzy, są równie nierozerwalne, jak relacja dziecka i jego rodziców. Moja mama nigdy nie przestanie być moją mamą, a ja – jej synem; mój tata zawsze będzie moim tatą, a ja jego synem. Mogę się tego wyrzec, temu zaprzeczać, zapomnieć, ale to nic nie zmieni w fakcie konstytuującym naszą relację. Taki sam charakter ma przymierze zawarte ku realizacji mojego powołania - małżeństwo.
W obu tych momentach – powołania do życia i zawierania przymierza powołania – Bóg nie działa sam. Zaprasza do tego człowieka. Jemu powierzył władzę przekazywania życia i zawierania przymierza. Tym samym powierzył człowieka drugiemu człowiekowi. W kluczowych momentach jego życia, gdy jest najbardziej nagi i bezbronny, niezdolny do obrony. W przypadku narodzin wydaje się to oczywiste. Podobnie jest jednak w zawieraniu przymierza małżeńskiego: odsłaniam swoją nagość, zrywam wszystko, co mnie ochrania przed wzrokiem i przed ciosem, odsłaniam ciało i duszę, odsłaniam tak, że cios od tej drugiej osoby będzie nieuchronny, że nie będę miał przed nim obrony, że ból zadany przez tę drugą osobę będzie nieporównywalny z innym i może trwać aż do śmierci. Jednocześnie Bóg powierza mi drugiego człowieka w tej samej bezbronności: moją żonę i moje dzieci. Są zdane na moją miłość i odpowiedzialność. Jeśli ja im tego nie dam, będą zranieni do samego serca, raną taką, że nigdy nie da się jej do końca uleczyć.
Powiedzenie, że Bóg traktuje człowieka poważnie, brzmi w tym kontekście śmiesznie słabo, wydaje się być dalekie od powagi i mocy tego daru. Bóg nie powierza w ten sposób, w pewnym sensie bezgraniczny, kogokolwiek, lecz swoich ukochanych, swoje najdroższe, najukochańsze dzieci. Mnie, moją żonę, moje dzieci. Każda rana zadana jednej z tych osób boli go bardziej niż samego zranionego człowieka. Mimo to daje mi taką władzę i odpowiedzialność: powoływania do życia i zawierania przymierza nieodwołanego i tak potężnego, że nie ma już dwojga, lecz jest jedno ciało. Władzę stwarzania tego jednego ciała, którego wcześniej nie było, i stwarzania nowego życia z tego jednego ciała. Więcej – stwarzania miłością. Oba dary, obie władze, są nierozerwalnie związane z miłością, są owocem miłości, Bożej miłości, owocem samego Boga i człowieka jednocześnie.
Reakcja apostołów na odsłonięcie ogromu tego daru jest zarazem zdumiewająca i zrozumiała. Z jednej strony najbliżsi uczniowie Chrystusa zdają się zupełnie tego nie pojmować, skoro odpowiadają, że jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić. Nie jest to wyraz świadomości ich powołania do wyłącznej służby Bogu i Kościołowi, o której Jezus wspomina na końcu tej rozmowy. Z drugiej strony może to wskazywać właśnie na zrozumienie wagi tego, co usłyszeli, wagi odpowiedzialności, jaka spoczywa na małżonku. Taki moment bojaźni, uświadomienia sobie wymiaru powołania, jest chyba niezbędnym etapem drogi do zrozumienia tajemnicy małżeństwa. Drogi, którą stale mam kroczyć i której nigdy w tym życiu nie przemierzę do końca.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/viii_18/1808p/czyt.php3
Mt 19, 13-15
Przynoszono do Jezusa dzieci, aby położył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego. Lecz Jezus rzekł: «Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie». Położył na nie ręce i poszedł stamtąd.
Dwaj pozostali synoptycy odnotowali te same słowa Jezusa o dzieciach – że do takich należy królestwo niebieskie – ale z dodaniem kolejnego zdania:
Mk 10, 15; Łk 18, 17:
Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego.
Jak dzieci przyjmują dar? Potrafią to zrobić tak po prostu, bez analizowania, rezerwy, samą radością bycia obdarowanym. Tego mam się od nich uczyć. Jednak nie chodzi o to, żebym się cofał do stanu dziecięcego. One tak przyjmują to, co przyjemne, łatwe, co im się na pierwszy rzut oka podoba. Dojrzałość polega na tym, żeby tak samo przyjąć każde doświadczenie, jakie On mi daje. Krzyż.
Tego zdania o przyjmowaniu królestwa Bożego jednak w dzisiejszej perykopie nie było. Kościół daje mi tekst bez takiego rozwinięcia. Słowa Jezusa kończą się wcześniej: do takich należy królestwo niebieskie. Do jakich?
Bardzo podobne sformułowanie, a w polskim przekładzie wręcz identyczne, znajdujemy na początku ośmiu błogosławieństw. Tam królestwo Boże należy do ubogich. U św. Mateusza są to ubodzy w duchu, u św. Łukasza po prostu ubodzy. Co ma wspólnego ubóstwo, materialne względnie duchowe, z dzieckiem?
Uosobieniem ubogiego jest w Piśmie sierota, wdowa, cudzoziemiec. Osoby słabe, zdane na opiekę i łaskę innych, obcych. Zwykle dziecko jest pod opieką rodziców i w związku z tym nie wymagało szczególnej ochrony prawnej, wyjątkiem była sierota. Jednak w istocie każde z nich było zdane na opiekę innych. Jego wewnętrzna postawa otwarcia na tę troskę, akceptacja własnej niesamodzielności, była i jest ta sama. Do takich należy królestwo niebieskie: do tych, którzy zarazem potrafią przyjąć wszystko, ale jako dar, a nie coś należnego.
Niedawno, w odniesieniu do tekstów z księgi proroka Ezechiela i słów Jezusa o nierozerwalności małżeństwa, zestawiałem bezbronność małego dziecka i narzeczonych składających śluby. Teraz nasuwa mi się inne połączenie: sieroty i małżonka porzuconego, skrzywdzonego i skazanego na samotność. Czy Jezus odmówiłby mu błogosławieństwa, czy też położyłby na nią lub niego ręce? Czy kładzie na mnie Swe ręce, gdy przychodzę do Niego?
W dzisiejszej Ewangelii nie ma mowy o sierotach. To są po prostu dzieci. Jeśli w moim zestawieniu jest coś sensownego, to każdy małżonek kochający ufną miłością może i powinien przyjść do Jezusa, a by On położył na niego ręce i pobłogosławił. A jeśli moje dywagacje są bez sensu, to i tak każdy z nas ma drogę otwartą do Niego i wie, że powinien przyjąć Jego dar jak dziecko. Bo jest dzieckiem Bożym.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/viii_18/1908p/czyt.php3
Prz 9, 1-6
Mądrość zbudowała sobie dom, wyciosała siedem kolumn, nabiła swych zwierząt, namieszała wina i zastawiła stół.
Służące odesłała i woła na wyżynnych miejscach miasta: «Prostaczek niech tutaj przyjdzie!»
Do tego, komu brak rozumu, mówiła: «Chodźcie, nasyćcie się moim chlebem, pijcie wino, które zmieszałam. Odrzućcie naiwność, a żyć będziecie, chodźcie prosto drogą rozsądku».
Ps 34 (33), 2-3. 10-11. 12-13. 14-15
Będę błogosławił Pana po wieczne czasy, *
Jego chwała będzie zawsze na moich ustach.
Dusza moja chlubi się Panem, *
niech słyszą to pokorni i niech się weselą.
Bójcie się Pana, wszyscy Jego święci, *
gdyż bogobojni nie zaznają biedy.
Bogacze zubożeli i zaznali głodu, *
szukającym Pana niczego nie zabraknie.
Zbliżcie się, synowie, posłuchajcie, co mówię, *
będę was uczył bojaźni Pańskiej.
Kim jest ten człowiek, który życia pożąda *
i długich dni pragnie, by się nimi cieszyć?
Powściągnij swój język od złego, *
a wargi swoje od kłamstwa.
Od zła się odwróć, czyń, co dobre, *
szukaj pokoju i dąż do niego.

Ef 5, 15-20
Baczcie pilnie, jak postępujecie: nie jak niemądrzy, ale jak mądrzy. Wyzyskujcie chwilę sposobną, bo dni są złe. Nie bądźcie przeto nierozsądni, lecz usiłujcie zrozumieć, co jest wolą Pana.
I nie upijajcie się winem, bo to jest przyczyną rozwiązłości, ale napełniajcie się Duchem, przemawiając do siebie wzajemnie psalmami i hymnami, i pieśniami pełnymi ducha, śpiewając i wysławiając Pana w waszych sercach. Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego, Jezusa Chrystusa.

J 6, 51-58
Jezus powiedział do Żydów:
«Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje Ciało, wydane za życie świata».
Sprzeczali się więc między sobą Żydzi, mówiąc: «Jak On może nam dać swoje ciało do jedzenia?»
Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie jedli Ciała Syna Człowieczego ani pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.
Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim.
Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki».
Mądrość otwarta dla tych, którym brak rozumu. Mogę być mądrym nie będąc mądrym. Mogę żyć na wieki będąc śmiertelnym. Wystarczy, że będę nie tylko sobą. Że dopuszczę do siebie Słowo i Chleb, że zrobię im miejsce, ustąpię trochę z własnym ego, z moją inteligencją i zarozumiałością, przekonaniem o samowystarczalności, pychą, dążeniem do urządzenia wszystkiego samemu i mają modłę.
To brzmi prosto, ale jest bardzo trudne. Nie potrafię tego tak po prostu przestawić. Mogę zdecydować, że chcę iść w tym kierunku i malutkimi kroczkami dać się prowadzić, ofiarowując jakieś drobiny siebie z dnia na dzień. Moje myśli wciąż będą moimi i nie umiem odróżnić w nich tego, co jest pustką pochodzącą tylko ode mnie, i tego, co jest wartością, bo dopuściłem tam Jego udział. Nawet w tym mogę tylko zdać się w ufności na Jego obietnicę, że tam coś jest.
Chcę i powinienem posługiwać się rozumem. Np. modlitwa do Ducha Świętego przed rozważaniem Pisma jest rozsądna i jest grzeszną głupotą, gdy o niej zapominam. Nigdy jednak nie wiem, na ile to była dobra modlitwa, z wiarą, szczera i uważna, a na ile same słowa. I nawet jeśli odmówiłbym hymn czy sekwencję do Ducha Świętego z wielką koncentracją itd. to nie jest to żadna gwarancja, że cokolwiek napisanego potem będzie miało wartość.
Dzisiejsze teksty zawierają bardzo konkretne wskazania, jak być mądrzejszym. Chodź prosto drogą rozsądku. Od zła się odwróć, czyń, co dobre, szukaj pokoju. Nie upijaj się winem – nie upijaj się światem i jego pożądliwością, ale napełniaj się Duchem.
I jest jeszcze jedno wskazanie, jeszcze konkretniejsze. Prawdziwa mądrość daje życie, a prawdziwe życie daje mądrość. Boża mądrość, Jego Duch. Jego Ciało. Źródłem Bożej mądrości jest dla mnie eucharystia. Pan mnie wzywa: chodź, nasyć się moim chlebem, pij moje wino; kto Mnie spożywa, kto spożywa ten chleb, który zstępuje z nieba, będzie żył przeze Mnie, będzie żył, trwa we Mnie, a Ja w nim - na wieki.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/viii_18/2008p/czyt.php3
Ez 24, 15-2
Pan skierował do mnie te słowa: «Synu człowieczy, oto zabieram ci nagle radość twych oczu, ale nie lamentuj ani nie płacz, ani nie pozwól, by płynęły ci łzy. Wzdychaj w milczeniu, nie przywdziewaj żałoby jak po umarłym, zawiąż sobie zawój dokoła głowy, sandały włóż na nogi, nie przysłaniaj brody, nie spożywaj chleba żałoby!»
Mówiłem do ludu mego rano, a wieczorem umarła mi żona, i uczyniłem rano tak, jak mi rozkazano.
A lud mówił do mnie: «Czy nie wyjaśnisz nam, co oznacza dla nas to, co czynisz?»
Wówczas powiedziałem im: Pan skierował do mnie te słowa: «Powiedz domowi Izraela: Tak mówi Pan Bóg: Oto Ja pozwalam bezcześcić świątynię moją, dumę waszej potęgi, radość waszych oczu, tęsknotę waszych serc. Synowie wasi i córki wasze, których opuściliście, od miecza poginą. Wy zaś tak uczynicie, jak Ja uczyniłem: brody nie będziecie przesłaniać ani spożywać chleba żałoby, ale mając zawoje na głowach i sandały na nogach, nie będziecie lamentować ani płakać. Będziecie schnąć z powodu nieprawości waszych i będziecie wzdychać jeden przed drugim. Ezechiel będzie dla was znakiem. To, co on uczynił, będziecie i wy czynili, gdy to nastąpi. I poznacie, że Ja jestem Pan».
Mt 5, 3
Błogosławieni ubodzy w duchu,
albowiem do nich należy królestwo niebieskie.

Mt 19, 16-22
Pewien człowiek podszedł do Jezusa i zapytał: «Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?»
Odpowiedział mu: «Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowuj przykazania».
Zapytał Go: «Które?»
Jezus odpowiedział: «Oto te: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego bliźniego jak siebie samego».
Odrzekł Mu młodzieniec: «Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?»
Jezus mu odpowiedział: «Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!»
Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.

Synu człowieczy, oto zabieram ci nagle radość twych oczu, ale nie lamentuj ani nie płacz, ani nie pozwól, by płynęły ci łzy. Wzdychaj w milczeniu, nie przywdziewaj żałoby jak po umarłym. Lista Zerty? Tak, ale nie tylko.
Gdy młodzieniec usłyszał słowa o sprzedaniu posiadłości, odszedł zasmucony, miał ich bowiem wiele. One były radością jego oczu. Myśl o ich utracie napełniła go smutkiem. A Pan mówi: nie pozwól, by płynęły ci łzy.
Błogosławieni ubodzy w duchu. Ubóstwo w duchu można rozumieć na wiele sposobów. Można to tłumaczyć jako swego rodzaju duchową prostotę, pewien wyraz dziecięctwa Bożego, jak w jednym z niedawnych czytań. Można tu widzieć ubóstwo materialne przeżywane w Jego duchu. Dzisiejsze czytania wskazują na jeszcze jedną możliwość: gotowość do oddania mu wszystkiego, co posiadam. Tak wielką, że gdy On odbierze mi ten dar, będę potrafił nie smucić się.
Księga Ezechiela przynosi dwa paralelne obrazy bogactwa, które Bóg może odebrać i wezwać do wyrzeczenia się żałoby. Największym bogactwem Jego ludu była świątynia; bogactwem zarówno materialnym, dzięki jej wspaniałości, jak duchowym, między innymi przez dumę i poczucie bezpieczeństwa, jakie dawała. Była osią ich świata, jej odebranie oznaczało ruinę wszystkiego, zawalenie się ich świata. Analogią jest relacja proroka z jego ukochaną żoną, która była radością jego oczu: najdotkliwsza strata, jaką mógł ponieść, najbardziej bolesna rana.
Te obrazy same w sobie nie mówią o gotowości do oddania Bogu tego, co najcenniejsze. Zestawione w liturgii z tekstami ewangelicznymi pomagają jednak dostrzec w nich sens, który inaczej mógłby pozostać ukryty.
Ubóstwo w duchu może oznaczać stan, w którym do niczego nie jestem bardzo przywiązany. Byłaby to prosta analogia ubóstwa materialnego. Gdyby młodzieniec był biedny, nie zasmuciłby się perspektywą sprzedania wszystkiego, wezwanie do doskonałości sprawiłoby mu radość. Gdyby Ezechiel nie kochał swojej żony, nie byłoby mu trudno wyrzec się żałoby po niej. Spełnienie Bożego posłannictwa nie wiązałoby się z tak wielkim bólem. Mogłoby jednak zarazem nie spełnić swej roli, postawa proroka nie przemówiłaby tak mocno do słuchaczy.
Celniejszy wydaje mi się więc inny kierunek. Błogosławionym nie jest ten, kto ma tak mało materialnie i duchowo, że niewiele może Bogu oddać. Miarą błogosławieństwa jest gotowość do oddania wszystkiego. Jest to błogosławieństwo drogi przez krzyż – przez smutek i prześladowania, ale prowadzące do radości większej, niż ta odebrana. Nie automatycznie, nie od razu, nie bez walki i stopniowego obumierania ziarna we mnie, ale prowadzące do radości, do radości pełnej.
Synu człowieczy, oto zabieram ci nagle radość twych oczu, ale nie lamentuj ani nie płacz, ani nie pozwól, by płynęły ci łzy. Wzdychaj w milczeniu, nie przywdziewaj żałoby jak po umarłym.
Pantop
Posty: 3168
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Echo Słowa

Post autor: Pantop »

Pan skierował do mnie te słowa: «Synu człowieczy, oto zabieram ci nagle radość twych oczu, ale nie lamentuj ani nie płacz, ani nie pozwól, by płynęły ci łzy. Wzdychaj w milczeniu, nie przywdziewaj żałoby jak po umarłym, zawiąż sobie zawój dokoła głowy, sandały włóż na nogi, nie przysłaniaj brody, nie spożywaj chleba żałoby!»
Mówiłem do ludu mego rano, a wieczorem umarła mi żona, i uczyniłem rano tak, jak mi rozkazano.
A lud mówił do mnie: «Czy nie wyjaśnisz nam, co oznacza dla nas to, co czynisz?»
Wówczas powiedziałem im: Pan skierował do mnie te słowa: «Powiedz domowi Izraela: Tak mówi Pan Bóg: Oto Ja pozwalam bezcześcić świątynię moją, dumę waszej potęgi, radość waszych oczu, tęsknotę waszych serc. Synowie wasi i córki wasze, których opuściliście, od miecza poginą. Wy zaś tak uczynicie, jak Ja uczyniłem: brody nie będziecie przesłaniać ani spożywać chleba żałoby, ale mając zawoje na głowach i sandały na nogach, nie będziecie lamentować ani płakać. Będziecie schnąć z powodu nieprawości waszych i będziecie wzdychać jeden przed drugim. Ezechiel będzie dla was znakiem. To, co on uczynił, będziecie i wy czynili, gdy to nastąpi. I poznacie, że Ja jestem Pan».

Może ktoś wyjaśni o co chodzi w tym tekście.

Osobiście wydaje mi się, że są tu wytyczne dobre dla terminatorów a nie ludków z krwi i uczuć.
Na ten przykład ja wyłem z:
- wściekłości
- żalu
- bólu
- straty
- niemocy



Rysuje mi się teraz jedna z możliwych odpowiedzi.
Być może jest tak, że cała ta przygoda jaką są doświadczenia związane z pobytem duszy w ciele są .. nie warte jednej łzy z naszego oka PONIEWAŻ są (one doświadczenia) bez znaczenia (nie mówiąc nawet o jakimkolwiek porównaniu) z doświadczeniem oczekującym nas po drugiej stronie.


Kto jednak jest w stanie teraz to wyłożyć?
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Echo Słowa

Post autor: ozeasz »

Dopóki nie doświadczysz czegoś podobnego w swoim życiu , nie zrozumiesz Mnie ,braku uwielbienia i Mojej tęsknoty ...
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Zablokowany