Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?

Post autor: Camilaa »

ozeasz pisze: 13 cze 2018, 16:13 Jak się z tym czujesz ,jak sobie radzisz po takich słowach , co z Twoim poczuciem wartości i oceną siebie …. jeśli można spytać ?
Pytam bo i ja wiele razy słyszałem takie i inne m.in. komunikaty werbalne i poza werbalne , było strasznie ,poczucie wartości spadło do zera . Do dzisiaj jest mi trudno w pewnych sytuacjach .
Na początku, a takich wyznan bylo najwięcej w lutym, to sie czulam jakby mnie ktos przecisnal przez metalowe sitko i potem wcisnal w betonowa podłogę, poczucie wartosci spadlo do zero albo i ponizej bo dalam się trochę przeciągnąć po tej podłodze zapominajac o swej godnosci . Teraz trochę się podnioslam , może dlatego że zaczęłam mocno pracować nad soba wyszłam do ludzi no i dosc mocno sie odbluszczylam i uwierzylam ze sobie sama poradze jesli nie będzie chcial być ze mną. Oczywiście mam dni ze z łóżka wstac nie moge i strasznie mi żal ze tyle lat przekreslone ma byc no i dzieciaki... dlatego zeby tez nie myslec wyznaczam sobie jakies zadania np dzis wymienilam pierwszy raz żarówkę w aucie...
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?

Post autor: Camilaa »

rak pisze: 13 cze 2018, 16:43 Zatrzymanie, czy zwolnienie w oddalaniu to też są delikatne, bo delikatne, ale również przykłady ocieplenia. Może kierunek się jeszcze nie zmienił (może się i nie zmieni), ale została przyłożona jakaś siła hamująca, która też zmusza do refleksji i przewartościowań...
Jeśli szanuje Ciebie jako osobę, to śmiem twierdzić, że to bardzo dużo i na tym też można budować.
Raku ja Twoje spostrzeżenia czytam po kilka razy, potrafisz wydobyć takie niuanse ze sama bym nie wpadła na nie, podziwiam Cię za wytrwałość bo ja juz zaczęłam wyczerpywac pomysly. Może to jest jakas droga ta sila hamujaca, choc żmudna sie wydaje, ale coz mam do stracenia?
Z tym szacunkiem może za gornolotnie powiedziane ale faktycznie zaczal troszeczke mnie szanować ze tak powiem moze nie sam z siebie ale na parę rzeczy mu nie pozwalam np na rozmowę w podniesionym tonie, zaczelam tez informowac go o tym co jest do zrobienia wokół dzieci (o nic innego nie proszę tym bardziej dla mnie) w tygodniu i staram się to rozdzielic jak mu pasuje wiec nawet sam zaczął mówić ze wychodzi ze bedzie później albo czy ja moge odebrać dzieci, ba nawet czasem zadzwoni a nie tylko smsa napisze.
Może właśnie takich rzeczy mam sie uczepic choć ja w tym nie widzę jakoś nic wielkiego i nie robię sobie nadziei, raczej widzę tylko jego litosc i chęć pozbycia sie wyrzutów sumienia.
Moze tu moja praca nad sobą tez sie kłania bo stawialam sie często w roli marudzacej ofiary, i nie powinnam tak dzialac... bo to mega niekonstruktywne.
Muszę przemyśleć te wzorce i potrzeby i jak to przekazac, choc nie mam pomysłu...
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?

Post autor: Camilaa »

A jeszcze odnosnie polepszenia/pogorszenia...
To tez zalezy od takich punktów zwrotnych czyli
1. ja sie zacZynam starac, prosic, zauwazam swoje przewinienia, próbuje terapi rozmow, piszę listy itp
2. Konfrontuję go z wiedza o zdradzie i ze sie nie godze na to ale zalezy mi na rodzinie
3. Puszczam go wolno i stawiam granice, krzywdzie mowie Nie!

W pkt 1 najwięcej sie staral ale to bylo takie sztuczne oparte raczej na wyrzutach sumienia
W pkt 2 wypiera się wszystkiego wręcz robi z siebie ofiarę a ja staję się jego wrogiem wybialającym sie z własnych win przed rodziną i znajomymi
Pkt3 nie do końca widzi konsekwencje ale część granic dostrzega i przestrzega

Każda moja decyzja moze przyniesc zwrot akcji w nieznanym kierunku,
w kazdym z tych punktów ja spodziewalam sie zupelnie innej reakcji niz faktycznie byla.
Nie wiem czy to lepiej czy gorzej się staje bo nie umiem tego ocenić, to jest strasznie przewrotne, wiec chyba nie ma co się na tym co skupiac tylko obrac jakas drogę...
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?

Post autor: Angela »

rak pisze: 13 cze 2018, 16:48 może jeden przykład będzie tu pomocny. Ja bym na ten moment poprosił go o zaprzestanie werbalizowania tych stwierdzeń, bo nic nie wnoszą i Ciebie krzywdzą. Sam by też nie pytał o pobliskie tematy, żeby nie pobudzać tych myśli...

Zauważyłem u siebie, że zwerbalizowana myśl jest silniejsza w umyśle zdradzacza, mocniej się obudowuje, a podparte słowami, czyny też siegają już dalej. Więc w pewnym czasie zacząłem unikać drażliwych tematów, a szczególnie stopować małżonkę, gdy sama je próbowała poruszać. Myślałem wtedy, że lepiej, że sama bije się ze swoimi myślami i wyrzutami, po co jej mam w tym pomagać...
Dokładnie tak, kiedy małżonek jest cały na nie, nie pamięta żadnych dobrych chwil z nami, lepiej nie prowokować, by to powtarzał. Po co słyszeć to co rani po raz kolejny i z nutą triumfu nad nami ,,Chciałaś usłyszeć, to usłyszałaś". Jest taki samo nakręcający się mechanizm. Osoba raniąca, gdy po raz pierwszy nas rani, czuje jeszcze, że możliwe, że jest niesprawiedliwa. Jest zła na siebie, że krzywdzi. Chce się pozbyć tego nieprzyjemneg uczucia i wbrew pozorom jeszcze zwiększa agresję słowną, jakby sama siebie chciała przekonać do swojej racji. Rozmowa nie ma wtedy sensu. Najlepiej ucinać możliwość takiego monologu.
To nie rozmawiać? Na tym etapie lepiej nie. Po czasie wyczuje się moment, gdy rozmowa ma szansę być konstruktywna.
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?

Post autor: Camilaa »

Angela pisze: 14 cze 2018, 1:59 Dokładnie tak, kiedy małżonek jest cały na nie, nie pamięta żadnych dobrych chwil z nami, lepiej nie prowokować, by to powtarzał.
To prawda,
tyle ze mojemu juz to tak obojetne sie stało że juz praktycznie nic nie mówi, czasem wolałabym zeby właśnie cos powiedział zebym mogła się odnieść... bo nie wiem czy to taka straszna obojętność czy się powstrzymuje...
Wiem, ze nie mogę tego rozkminiac bo to nic nie da
Ale właśnie to budzi największe emocje i niepewność u mnie...
Nawet mi raz powiedział ze dopoki mu jeszcze zalezalo na mnie to krzyczal a teraz to mu nie zależy...
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?

Post autor: rak »

Angela pisze: 14 cze 2018, 1:59 Dokładnie tak, kiedy małżonek jest cały na nie, nie pamięta żadnych dobrych chwil z nami, lepiej nie prowokować, by to powtarzał. Po co słyszeć to co rani po raz kolejny i z nutą triumfu nad nami ,,Chciałaś usłyszeć, to usłyszałaś". Jest taki samo nakręcający się mechanizm. Osoba raniąca, gdy po raz pierwszy nas rani, czuje jeszcze, że możliwe, że jest niesprawiedliwa. Jest zła na siebie, że krzywdzi. Chce się pozbyć tego nieprzyjemneg uczucia i wbrew pozorom jeszcze zwiększa agresję słowną, jakby sama siebie chciała przekonać do swojej racji. Rozmowa nie ma wtedy sensu. Najlepiej ucinać możliwość takiego monologu.
To nie rozmawiać? Na tym etapie lepiej nie. Po czasie wyczuje się moment, gdy rozmowa ma szansę być konstruktywna.
Bardzo się z tym zgadzam, trochę może rozwinę.

Nawet z praktycznego punktu widzenia na ten moment względne uspokojenie sytuacji wydaje się najlepsze, co można zrobić (tzn. dalej okazywać sprzeciw wobec raniących zachowań, ale nie podgrzewanie atmosfery, która i tak kipi) i to jest wspomniana wcześniej siła hamująca. Z jednej strony może Ciebie to nie uspokoi, ale też nie zwiększy Twojego zranienia w takim stopniu, jak ciągłe przerzucanie się trudnymi emocjami praktycznie bez żadnej treści. A z drugiej nie będziesz rozwiązywala dylematów moralnych drugiej strony, z czystej przekory niech on sobie sam udowadnia, że ma powody uciekać z szczęśliwego, normalnego małżeństwa od kochającej i wiernej żony, raniąc jeszcze przy tym owoce Waszej miłości - dzieci. Wierz mi, że łatwiej mu znaleźć takie powody w atmosferze ciągłych kłótni, wyrzutów i wybuchów. Dlatego napisałem wcześniej, po co mu ułatwiać i jeszcze samą siebie dodatkowo ranić?

Z drugiej strony rzeczywiście po dłuższym okresie spokoju, określenia się na nowo w małżeństwie i refleksji można zacząć "konstruktywne rozmowy". Tylko, że po dłuższym okresie obudowywania i potwierdzania swoich zachowań wcale początkowo nie są mniej konfrontacyjne. Niby jest wspólny cel, ale kotwice emocjonalne jeszcze solidnie trzymają i "zrywanie ich" to też Syzyfowa praca.
To tak na później (przynajmniej kilka miesięcy), czego bardzo życzę!
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?

Post autor: Camilaa »

rak pisze: 14 cze 2018, 10:46 względne uspokojenie sytuacji wydaje się najlepsze,
Sytuacja uspokojona , nie ma krzykow nie ma kłótni ale jest niechęć i rezygnacja. Zero odzywania się do siebie.
Wczoraj mialam rozmowę powiedziałam ze skoro nie chce byc moim mężem to musimy sie rozstać i kiedy on się wyprowadzi... wiec powiedział ze za dwa miesiące tyllo gdzieś blisko bo chce z dziećmi się widywac no i będzie przyjezdzal bo tu trzeba ogarnąć w domu a ja tego nie zrobię bo nigdy nie robilam na zewnątrz domu (to prawda bo raczej on się tym zajmował a ja domem). Ale to nie znaczy ze przeciez nie dam rady. Zarzucil mi tez ze nie umialam stworzyć bliskości z nim ze malao rozmawialismy, no przez ostatnie killa lat tak było. Przyznaliśmy ze mieliśmy problemy z komunikacja i ranilismy sie słowami ale on nie chce nic ratować on tez chce juz się wyprowadzić bo nie radzi sobie ze sobą. Nawet przyznaliśmy sie do swoich błędów. Tylko chyba nie potrzebnie bo znow wyszlo na to ze mi go brakuje.
Czuję ze cokolwiek robię to nas bardziej oddala i tylko zbliża do rozstania. Ale on tak jakby chce nas kontrolować i przyjeżdżać bo mam zrobić plan jak zadbam o dom i jak sobie poradzę. I ze zostaw i swoje narzędzia i będzie korZystał garażu...
Powiedziałam mu tez jak się czuję w związku z tym ze sie kontaktuje z kowalska . Że to zabija naszą rodzinę.
Jestem glubsza niz bylam.
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?

Post autor: karo17 »

Poradzisz sobie ze wszystkim.
I na zewnątrz i wewnątrzdomu.
Wszystko da się zorganizować.
Masz zrobić plan jak sobie poradzisz? Tylko po co? Jesteś dorosłą osobą.
Może obawia się że jak będziesz sobie dobrze radziła to on całkiem okaże się zbędny?
Wg. mnie słusznie zaproponowałas wyprowadzke.
Na dłuższą metę żyć na dwa fronty się nie da.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?

Post autor: s zona »

Camilaa pisze: 14 lip 2018, 15:44
rak pisze: 14 cze 2018, 10:46 względne uspokojenie sytuacji wydaje się najlepsze,
Czuję ze cokolwiek robię to nas bardziej oddala i tylko zbliża do rozstania. Ale on tak jakby chce nas kontrolować i przyjeżdżać bo mam zrobić plan jak zadbam o dom i jak sobie poradzę. I ze zostaw i swoje narzędzia i będzie korZystał garażu...
Powiedziałam mu tez jak się czuję w związku z tym ze sie kontaktuje z kowalska . Że to zabija naszą rodzinę.
Camilaa,
czytajac Twoje slowa o " rzeczach w garazu " przypomnial mi sie watek Dotki ,nwm ,czy czytalas .
Podobnie maz z jednej strony chce miec kowalska i jednoczesnie " czyste sumienie " ,ze Was nie zostawia ..
Osobiscie nie wiem ,czy dalabym rade tkwic w takim " nie'mal zalegalizowanym trojkacie " ...
Uwazam ,ze tzw czynnosci na zewnatrz domu sa mniej skomplikowane i czasochlonne niz te domowe ..
I w zasadzie nie potrzeba specjalnej wiedzy , ew zawsze mozna poprosic kogos o pomoc w ciezszym kalibrze np wegiel , jesli takie jest ogrzewanie , bo jesli gaz ,to tylko przelew ;)

Camilaa , jesli znajdziesz chwile ,to moze zajrzysz do Dotki , podobnie sie szarpala ...
Dotka pisze: 08 cze 2017, 21:13
...." Wkurza mnie w tym wszystkim to że on do tego tak spokojnie podchodzi jakby się nic strasznego nie działo. A ja niepotrzebnie lamentuję. On będzie mieszkał z inną kobietą a do nas będzie przyjeżdżał żeby dzieci zawieść do przedszkola i do szkoły i zreperować co trzeba, ogarnąć plac, piec itp....."
www.kryzys.org/viewtopic.php?f=10&t=272&start=60
ps
Mnie pomagal i nadal pomaga -rzadziej, ale nadal profilaktycznie - egzorcyzm malzenski .
SAMOA
Posty: 157
Rejestracja: 20 lut 2017, 9:43
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?

Post autor: SAMOA »

Camilla maz Ci proponuje trojkąt ogolnie mowiąc i ty teraz rozwazasz jakie zając stanowisko.
A ja Ci proponuję poczytaj Marylke wg mnie to jest odkrycie roku tu na forum. Mi pomogła bardzo.
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?

Post autor: Camilaa »

s zona pisze: 14 lip 2018, 18:33 Camilaa,
czytajac Twoje slowa o " rzeczach w garazu " przypomnial mi sie watek Dotki
Dzięki s zona, faktycznie coś w tym jest co piszesz. Czytałam.
chyba czasem za bardzo empatycznie do męża podchodzę i lecę z pomocą zeby go ratować bo przecież go skrzywdzilam...
I ja juz chciałam naprawiać a to przecież nie ten etap...
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?

Post autor: Camilaa »

SAMOA pisze: 14 lip 2018, 20:07 Camilla maz Ci proponuje trojkąt ogolnie mowiąc i ty teraz rozwazasz jakie zając stanowisko.
A ja Ci proponuję poczytaj Marylke wg mnie to jest odkrycie roku tu na forum. Mi pomogła bardzo.
Tak cenię Marylke za jej bezposredniosc i zdecydowanie...
Może za bardzo skupilam się na krzywdzie którą ja wyrzadzilam i chciałam pokazac miłość a wychodzi na to że on mnie może manipulować bo zlagodnialam a granic nie umiem stawiać z przekonaniem
Poraniona
Posty: 87
Rejestracja: 19 kwie 2018, 9:07
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?

Post autor: Poraniona »

Camilaa, bardzo Cię rozumiem zrobiłam dokładnie tak samo...Przez to, że uznałam swój udział i swoje błędy w doprowadzeniu do kryzysu dałam sobą manipulować. Za bardzo skupiłam się na tym żeby pokazać, że potrafię nie krzyczeć, potrafię powstrzymać emocje itd. Chciałam żeby zobaczył moją zmianę. Być może też przez to wygładziłam krzywdę jaką mi zrobił. Dałam mu pewność, że chociaż wiele razy mnie skrzywdzi ja i tak będę na niego czekać i walczyć o małżeństwo. Zawsze byłam emocjonalna i gdyby nie Sychar uniosłabym się honorem i złożyłabym od razu pewnie pozew, bo tak czułam się oszukana i zdradzona. Myślałam wtedy, że ułożę sobie życie z kimś innym. Po co mam się męczyć. Do tej pory myśl o tym, że miałabym już do końca być sama wykańcza mnie.
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?

Post autor: Camilaa »

Poraniona pisze: 15 lip 2018, 10:43 Camilaa, bardzo Cię rozumiem zrobiłam dokładnie tak samo...Przez to, że uznałam swój udział i swoje błędy w doprowadzeniu do kryzysu dałam sobą manipulować. Za bardzo skupiłam się na tym żeby pokazać, że potrafię nie krzyczeć, potrafię powstrzymać emocje itd. Chciałam żeby zobaczył moją zmianę. Być może też przez to wygładziłam krzywdę jaką mi zrobił. Dałam mu pewność, że chociaż wiele razy mnie skrzywdzi ja i tak będę na niego czekać i walczyć o małżeństwo. Zawsze byłam emocjonalna i gdyby nie Sychar uniosłabym się honorem i złożyłabym od razu pewnie pozew, bo tak czułam się oszukana i zdradzona. Myślałam wtedy, że ułożę sobie życie z kimś innym. Po co mam się męczyć. Do tej pory myśl o tym, że miałabym już do końca być sama wykańcza mnie.
Tak juz wiem to nie ten etap, i nawet wiem po tej rozmowie co źle powiedzialam i myślę ze to jestem w stanie naprostowac i postawić granice...
Tez chciałam zeby zobaczyl moja zmianę...
Żałosne przy tej krzywdzie
Amica

Re: Kryzys - Tak, chęć odbudowy-?, zdrada?

Post autor: Amica »

Camilaa pisze: 15 lip 2018, 20:03 .
Tez chciałam zeby zobaczyl moja zmianę...
Czasami jest tak, że choćbyś tańczyła na linie, to nic to nie pomoże. Wydaje mi się (choć mogę się mylić), że u mężczyzn nie działa ten mechanizm, jak u nas, kobiet. Oczywiście, tu na forum jest mnóstwo wspaniałych mężów, którzy czekają na swoje popaprane żony, jednak często czytam i wnioskuję (może błędnie, przepraszam), że czekają, bo są porządnymi i przyzwoitymi ludźmi. I tyle. Niejeden raz tu czytałam, że nie wiedzą, czy kochają swoje żony, że nie potrafią się nimi na nowo zachwycić lub np. w tej danej chwili wiedzą, czują, że to będzie trudne lub niemożliwe.

Mój mąż do nikogo nie odszedł konkretnie, ale on odszedł z małżeństwa. W rozmowach "końcowych" wspominał najboleśniejszy jego zdaniem okres w naszym małżeństwie, gdzie fakt - był czas, kiedy próbowałam powielać schemat z mojego domu (moja mama fatalnie traktuje mojego tatę). Ale to było... dziesięć lat temu. Kiedy się tylko zorientowałam, co robię - natychmiast zaczęłam pracę nad sobą i zaczęliśmy na nowo, pokonując pierwszy kryzys. I było potem bardzo dobrze - wyznania, plany, starania o dziecko. Mimo to, kiedy znowu męża coś dopadło (kryzys wieku średniego, załamanie nerwowe z powodu pracy), to nagle ten czas ostatnich 10 lat został jakby zapomniany. A może inaczej: dostrzega i docenia, że jestem inna (zresztą w ogóle jestem genialna i wspaniała oczywiście :roll: ), ale on nic nie czuje.

Na zdrowy rozum - nowa partnerka, której zapowiedział szukać po rozwodzie - może mu dać o wiele więcej zranień, może go oszukać, wykorzystać. Ale on ma nadzieję, że jednak nie tylko nie będzie taka zła, ale będzie lepsza ode mnie. ;) Tego tak nie powiedział oczywiście, no ale wiadomo, że tak myśli, bo inaczej PO CO SIĘ ROZWODZIĆ?
No tak w skrócie.

Wydaje mi się więc, że pokazywanie mężowi, który nas nie chce, zmian w nas - nie ma większego sensu. Nie wiem, jak w Waszych, w moim pewnie jedynie budowałoby to poczucie winy (i tak ma je kosmiczne). Ale co - czy na poczuciu winy można budować relację? Małżeństwo? Ja nie chcę, a Wy?

Ja chcę - aby przyjął mnie taką, jaką jestem, tak jak ja go przyjmuję i akceptuję. Dzisiaj Szustak mocno podkreślał w swoim vlogu. Czasami trzeba kochać na odległość, ale nie wolno na za wszelką cenę, zwłaszcza za cenę swojego honoru, godności, trwać usilnie przy stanowisku, że tylko razem, tylko on itd. Oczywiście to nie oznacza odchodzenia od żon, od mężów, ale czasami - jeśli ktoś nie odpowiada na naszą pelikanią miłość (odsyłam do filmiku Szustaka, że liczy się tylko miłość, czy coś takiego), to należy odpuścić. I kochać, trwać dalej, ale nie poniżać się, nie błagać, nie starać się już. Trwać w wierności i miłości, ale nie tańczyć na linie. I że taka miłość wcale się Bogu nie podoba, bo depcze naszą miłość własną.

I jest mi ciężko, ale tak też uważam, że to jedyna postawa. Z racjonalnego punktu widzenia - mój mąż właściwie postępuje jak głupiec. Ale racjonalnie też patrząc na sprawę, nic na to nie poradzę.
Pomyślałam sobie dzisiaj też, że tak jak kiedyś myślałam, że powiem mężowi, że mimo wszystko ma otwarte drzwi u mnie, nawet po rozwodzie (sam tak argumentował, że ludzie czasem do siebie wracają), to dzisiaj zrezygnowałam z tego pomysłu. Niestety, u mnie te drzwi się zamkną. Nie będę w stanie go szanować, podziwiać go, kochać tak, jak on by chciał. I trudno - najwyżej będę sama, ale nie wyobrażam sobie, że najpierw godzę się z tym, że można mnie odstawić na dalszy tor, pomimo że zgodnie z jego zapewnieniami NIC NIE ZROBIŁAM i to jego wina. A potem jak coś nie wyjdzie - wrócić. Nie, po prostu nie. I ten czas do rozprawy zamierzam spędzić tylko i wyłącznie na przygotowywaniu się do samotnego życia, byciu z Bogiem, budowaniu przyjaźni z innymi ludźmi, robieniu czegoś pożytecznego dla innych. Tak też można pięknie żyć i tak zamierzam.
ODPOWIEDZ