Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

krople rosy

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: krople rosy »

Jakucja pisze: 06 cze 2018, 10:44 Nadal jednak mógł się zatrzymywać u nas, jak odwiedzał małego i spędzaliśmy razem czas. Tylko na zasadzie bardziej kumplowskiej,
Czyli jak wtedy wyglądało to spotkanie?
Jak się wtedy czułaś TY i mąż?
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Jakucja »

krople rosy pisze: 06 cze 2018, 12:07
rak pisze: 06 cze 2018, 11:54 Rozumiem, że w tej chwili zależy Ci na małżeństwie, a sposób jaki widzisz na jakie ratowanie to jak najszybsze dojrzewanie męża. Oczekujesz dorosłego zachowania, troski o rodzinę i opdpowiedzialności za wcześniejesze akcje.
I pewnie masz rację, tylko czy on jest na to gotowy? Motywację wydaje się, że ma, bo prób z jego strony parę było. To, że w Twojej ocenia nieudolnych to już inna sprawa. Może chce, a nie wie co zrobić, żebyś była zadowolona? Może też boi się coś zrobić, lub przyznać się do swoich win, bo wie, że jak jesteś niezadowolona to dostanie po głowie. Ja nie wiem...
Też mam podobne odczucia. Odnoszę wrażenie że mąż bardzo chce wrócić i równie bardzo boi się podporządkowania (?) i może jeszcze jakichś warunków które trudno mu na dzień dzisiejszy spełnić.
Być może boi się podporządkowania. Ja też się boję podporządkowania osobie, która niekoniecznie ma na względzie moje dobro. Ja po prostu nie wiem, o co mu chodzi. Może z jakiś względów chciałby mnie złapać w sidła takiego chłodnego małżeństwa, bez bliskości, dla dobra dziecka, gdzie mąż i żona żyją swoim życiem, a z zewnątrz wszystko wygląda jak należy? Bo skoro odszedł i żył beze mnie tak długi czas, to znaczy, że nie jestem mu do szczęścia niezbędna.
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Jakucja »

Spotkania wyglądały bardzo fajnie, Krople Rosy, bez spiny. Spędzaliśmy sobie czas z dzieckiem, wesoło, kupa śmiechu, żartów, łaziliśmy na spacery, jeździliśmy na wycieczki. Wieczorem często gdzieś wyszłam ze znajomymi, bo będąc de facto samotną matką, z reguły nie mam z kim zostawić dziecka, a mąż wtedy zostawał z małym. Myślę, że czuł się dobrze, chyba tylko seksu mu brakowało do pełni szczęścia. Z kumplem tak mogę, a jak inaczej. Tylko on jest mężem, który uciekł w obliczu kryzysu.
krople rosy

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: krople rosy »

Jakucja pisze: 06 cze 2018, 14:30 Spotkania wyglądały bardzo fajnie, Krople Rosy, bez spiny. Spędzaliśmy sobie czas z dzieckiem, wesoło, kupa śmiechu, żartów, łaziliśmy na spacery, jeździliśmy na wycieczki. Wieczorem często gdzieś wyszłam ze znajomymi, bo będąc de facto samotną matką, z reguły nie mam z kim zostawić dziecka, a mąż wtedy zostawał z małym. Myślę, że czuł się dobrze, chyba tylko seksu mu brakowało do pełni szczęścia. Z kumplem tak mogę,
Z mężem też :)
Czyli może być dobrze. Jakie myśli i uczucia w sobie wtedy uruchamiasz gdy tak po kumpelsku spędzacie czas?
Czy nie jest to klimat sprzed ślubu?
Co go więc niszczy?
Może rozmowy o przeszłości na które na tę chwilę mąż nie jest gotowy? Bo czegoś jeszcze nie przetrawił...
Na wszystko jest odpowiedni czas ....moze czasem warto poczekać i nie wymuszać tych rozmów?
Czasem mąż musi zaczekać na żonę w swym rozwoju i pojmowaniu ważnych kwestii....czasem żona na męża...
Nikt Ci nie da gwarancji że w małżeństwie już Cię nic nie zaboli. Zaboli i to nie raz. Mamy do czynienia z człowiekiem. Sama nie raz kogoś dotkniesz...nawet w niezamierzony sposób.
Jakucja pisze: 06 cze 2018, 14:25 Ja po prostu nie wiem, o co mu chodzi. Może z jakiś względów chciałby mnie złapać w sidła takiego chłodnego małżeństwa, bez bliskości, dla dobra dziecka, gdzie mąż i żona żyją swoim życiem, a z zewnątrz wszystko wygląda jak należy? Bo skoro odszedł i żył beze mnie tak długi czas, to znaczy, że nie jestem mu do szczęścia niezbędna.
Ale wraca. Podejmuje kolejne próby. To chyba mu zależy.
Nie sądzę by któremukolwiek mężczyxnie odpowiadało życie bez bliskości i w chłodnej atmosferze. To już lepiej być samemu.
Przecież nikomu się dobrze nie oddycha w tak trudnych warunkach.
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Jakucja »

Co niszczy klimat? Świadomość, że w momencie, gdy zakiełkuje we mnie nadzieja, że może być dobrze, mąż mnie, oględnie mówiąc zgnoi. Zamęczy milczeniem i dobije arogancją. Że nie wyjdzie mi na przeciw. Jeśli będę miała problem, nie pocieszy mnie, tylko powie: idź sobie pogadaj o tym z koleżanką. Już wiele razy tak było. Prawie trzy lata czekam na rozmowę, ja potrzebuję mieć jasność. Poza tym, skąd mam w takich chwilach wiedzieć, że on też nie woli być moim kolegą?
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: rak »

Nie wiem Jakucjo,

wydaje mi się, że masz silną osobowość, tylko, że w tym przypadku jest ona mocno skoncentrowana na obronie siebie, swojego planu na życie (nie twierdzę bynajmniej, że nie jest słuszny) i deklarując otwartość jednak nie wydajesz się na nią gotowa ... Może mechanizmy obronne zbyt silne, może alternatywna wizja zbyt mało atrakcyjna, tego nie wiem...

Odpowiadając na Twoje niedkokońca zadane pytanie ;) podzielę się swoją historią, a w sumie to moimi przemyśleniami:
Moja żona umiała sprawić dobre wrażenie (zresztą dalej umie), dla ludzi zawsze uśmiechnięta, troskliwa, ale w środku to już zupełnie inna sprawa, często niezadowolona, ciągle za mało, zbyt późno i niewystarczająco. Zresztą w niej samej sprzeczności powodują olbrzymie wewnętrzne napięcie, które skrzętnie ukrywa (może nawet przed samą sobą), ale które po prostu musi znaleźć ujście, albo w reakcjach somatycznych, albo w agresywnej autoprezentacji. Miłość wzajemna teściów wydaje mi się b. wątpliwa i często była rozgrywana pomiędzy nimi, co tłumaczy część z powyższych zachowań, jak i toksyczne uzależnienie od emocji innych i akceptacji siebie.
Niby idealna osoba do opieki, tylko tak naprawdę wkurza ją taka wizja, sama siebie lubi widzieć jako silną, niezależną kobietę i denerwuje się sama na siebie, jak sobie z czymś nie radzi, albo mężczyzna jednak jest do czegoś potrzebny ;) Sama siebie nakręca, wybucha, uspokaja na chwilę i wraca do kręgu, bo nie znosi jak nic się nie dzieje, nie zmienia... W tym widzi swoją siłę.

Też wydawało mi się, że większość cech ujawniała się dopiero niedawno (albo krokowo przy zacieśnianiu więzów małżeńskich), ale tak patrząc w przeszłość, już wcześniej miałem wiele obserwacji, które ignorowałem, albo rzeczy, na które nie zwracałem uwagi, a teraz aż biją po oczach. A otoczenie, no cóż je dosyć łatwo wprowadzić w błąd, relacje są dużo mniej intyme niż małżeńskie, rządzą własne interesy, a często wystarczy trochę zdolności autoprezentacji, lub nawet koncentracja na paru socjalnie pozytywnych cechach.

Oczywiście ja też miałem korzyści z takiego związku, które przysłaniały mi zauważenie tych właśnie wad, ale to są moje rzeczy do przepracowania. Potrafię wskazać na moment w czasie, w którym zacząłem coś zauważać - ale one były już wcześniej, po prostu od tego miejsca korzyści przestały przeważać i zaciemniać obraz...

I na koniec jeszcze krótko ;)
agaton pisze: 06 cze 2018, 12:53 to potrafiłam oddać bez cierpiętnictwa i pretensji, mając poczucie, że wprawdzie coś tracę (przecież nie zapomniałam o rozpoczętym doktoracie, fascynujących badaniach) ale mam wspaniałe małżeństwo ,spędzamy ze sobą i dziećmi dużo czasu. I pewnie gdyby tak pozostało, to jedynie od czasu do czasu przy szczególnych okazjach czułabym nutkę żalu za tym niespełnieniem; tak jak to było przez te dwadzieścia lat.
Dobrowolny dar zawsze będzie dobrowolny, nieważne jak bardzo nas obdarowany dotknie, czy zrani, bo dajemy przecież od siebie nie licząc na efekt. Inna sprawa, gdy na czas dawania myśleliśmy, że jest dobrowolny, bo obwarowania były albo niedostępne, albo oczywiste, bo przecież zawsze będzie mnie kochał, małżeństwo będzie wspaniałe, nigdy nie porzuci, skrzywdzi, itp. itd. Wtedy właśnie po czasie, gdy spodziewane, ale niewyartykułowane korzyści się zmniejszą zacznie rodzić się żal za stratą i poświęceniem...

Podobnie, ale równoczeście zupełnie odwrotnie działa to u zdradzacza, gdy odchodzi, bo nie dostał czego się spodziewał, rozbudziły się inne pragnienia, żal za ich niespełnieniem, początkowy wybór nie był w wolności, wymuszony swoimi deficytami, naciskiem otoczenia, a do weryfikacji po czasie ciężko jest dojrzeć...

Ale myślę, że sama już to podsumowałaś poniżej:
agaton pisze: 06 cze 2018, 12:53 Tylko dlatego patrzę teraz na ten mój dobrowolnie dany dar w taki sposób. W tej chwili nie potrafię inaczej.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Jakucja »

Raku, owszem, mam silną osobowość. I jestem skoncentrowana na obronie siebie, bo mąż bardzo mnie skrzywdził, nawet nie odejściem, ale zmianą swojej postawy. Mąż odebrał mi wszystko, co dał mi przed ślubem - w sensie emocjonalnym. Jestem pogubiona i nie odnajduję się w tej nowej rzeczywistości. Jeśli moja postawa jest błędna, to jaką mam przyjąć? Według was - Raku, Krople Rosy - mam to zaakceptować i cierpieć w milczeniu? Modląc się o męża zmianę? Czy taka właśnie postawa byłaby właściwa? A jeśli nie wytrzymam psychicznie życia bez miłości? Może nie każdy się do tego nadaje...
krople rosy

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: krople rosy »

Jakucjo ja chętnie będę się odnosiła do Twoich wpisów jeśli tylko będę miała coś konkretnego do napisania. Prosiłabym jednak byś i TY odnosiła się w jakiś sposób do moich pytań czy wpisów. Dla Ciebie może nie są na tyle istotne by na nie odpowiadać jednak z biegiem dyskusji odkrywa się coraz więcej kart i można coś więcej napisać.
Jakucja pisze: 06 cze 2018, 15:26 A jeśli nie wytrzymam psychicznie życia bez miłości?
Opisałaś tu przed chwilą jak wyglądały Twoje spotkania z mężem z których oboje czerpaliście radość.
Oboje więc możecie stworzyć dobry i życzliwy klimat.

Co stoi na przeszkodzie?
Jakucja pisze: 06 cze 2018, 15:26 Modląc się o męża zmianę?
To zawsze jest potrzebne. I za siebie. By Bóg odkrywał we mnie te miejsca które są powodem mojego zranienia i braku miłości.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: rak »

Jakucja pisze: 06 cze 2018, 15:26 Jeśli moja postawa jest błędna, to jaką mam przyjąć? Według was - Raku, Krople Rosy - mam to zaakceptować i cierpieć w milczeniu?
Wiesz, myślę, że nikt się nie odważy powiedzieć Ci, czy Twoja postawa jest błędna, czy nie. Ty ponosisz konsekwencje, a my tylko dzielimy się spojrzeniem.
Ale ciekawe jest to, że od razu zakładasz cierpienie, a szczególny problem przedstawia to cierpienie w milczeniu. Rozumiem, że potrzebujesz się wygadać, wykrzyczeć swój ból, żeby ktoś go usłyszał, ale może właśnie Twój mąż się tego boi, i nie może się tak zbliżyć, jak Ty byś chciała...

Cierpienie oznacza też zazwyczaj jakieś niespełnienie oczekiwań lub ich nierealność:
Jakucja pisze: 06 cze 2018, 15:26 A jeśli nie wytrzymam psychicznie życia bez miłości?
A to jest problem, ale możemy rozumiemy go inaczej. Czego ja się nauczyłem w kryzysie to miłość to służba drugiej osobie, szczególnie jak jest ciężko, bo jak jest przyjemnie to każdy potrafi... Rozumiem, że nie chodzi Ci o takiej życie, w którym nie służysz innym, chodźby dziecku, bo to jest w Twoich planach, więc takie życie raczej Ci nie grozi. Pytanie jest natomiast skąd czerpać siłę i motywację do służenia ludziom z którymi już tak przyjemnie nie jest, ale na to już chyba KR Ci odpowiedziała. Trzeba zbudować silniejszą relację, która zawsze będzie źródłem w tych sytuacjach.

Uważam też, że przy dobrym przerobieniu powyższego (optymistycznie dodam, że mi się jeszcze nie udało ;) ), to poniższe nie grozi:
Jakucja pisze: 06 cze 2018, 15:26 I jestem skoncentrowana na obronie siebie, bo mąż bardzo mnie skrzywdził, nawet nie odejściem, ale zmianą swojej postawy. Mąż odebrał mi wszystko, co dał mi przed ślubem - w sensie emocjonalnym. Jestem pogubiona i nie odnajduję się w tej nowej rzeczywistości.
Bo to jest bardzo silna zależność, wręcz uwieszenie jak się tutaj mówi, żeby swoje szczęście tak drastycznie wiązać z drugą niedoskonałą osobę, choć rozumiem, że raczej oczekuje się tego od współmałżonka. Ale już zasadność tej zależność, albo wstrząs po jej stracie to już całkiem spore pole do pracy...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Jakucja »

krople rosy pisze: 06 cze 2018, 15:48 Jakucjo ja chętnie będę się odnosiła do Twoich wpisów jeśli tylko będę miała coś konkretnego do napisania. Prosiłabym jednak byś i TY odnosiła się w jakiś sposób do moich pytań czy wpisów. Dla Ciebie może nie są na tyle istotne by na nie odpowiadać jednak z biegiem dyskusji odkrywa się coraz więcej kart i można coś więcej napisać.
Nie miałam czasu się zastanowić nad wszystkimi postami, przeczytam jeszcze raz na spokojnie i nadrobię.
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Jakucja »

agaton pisze: 05 cze 2018, 17:53 Jakucja, witaj,widzę,że nie tylko ja długo waham się czy opisać swoją historię ;)
Domyślam się,co czujesz. Wiem,jak to jest,kiedy wszelkie próby rozmowy są blokowane, kiedy cokolwiek byś nie powiedziała, będzie traktowane jako atak , w najlepszym razie ignorowane.
I wiem, jak to jest, mieć poczucie bycia niepokorną. Tak, Krople Rosy,są kobiety bardziej niezależne, decyzyjne i energiczne- takimi właśnie stworzył nas nasz Ojciec. Czytając forum niejednokrotnie odczuwam, że pożądanym "wzorcem" jest kobiety cicha, poddana mężowi,
starająca się go zadowolić,nawet jak ją zdradza i porzuca (wtedy tym bardziej powinna popracować nad swoimi błędami). A co jeśli to nie odpowiada mojemu charakterowi i właśnie te cechy. mąż we mnie podziwiał ; to między innymi dlatego chciał ze mną być. Po ponad dwudziestu latach, mam się zamienić w kogoś ,kim nie jestem? Przepraszam, mam się czuć winną, dlatego,że byłam odważniejsza, potrafiłam podejmować decyzje,nie bałam wyzwań? W szkole bywałam przewodniczącą klasy, na studiach dwa lata byłam starostą roku. To ja potrafiłam stanąć w obronie dziewczynki,której pół klasy dokuczało; też się bałam,ale nikt inny nie wstawił się za nią, niestety żaden chłopak; dopiero jak ja zaczęłam,parę osób mnie poparło.Od kiedy pamiętam taka byłam, roześmiana. rozgadana, zawsze w akcji. Ostatnie lata mnie zmieniły ale nie aż (jeszcze? ) na tyle, żebym identyfikowała się z postawą ,którą (może mylnie?) odbieram jako jedyną poprawną.
Przecież mąż Jakucji, tak ja odbieram jej opis, nie okazuje jej szacunku, traktuje ją przedmiotowo, skoro jedynie obwieszcza decyzje,które podjął, a w żaden sposób, nie próbuje z nią o tym porozmawiać,wyjaśnić ( choćby wyprowadzki na 2 lata).
Agaton, dokładnie tak czuję, jak to opisałaś. I właśnie te cechy, które mąż we mnie podziwiał, zaczął krytykować po ślubie. Nagle zaczęło mu przeszkadzać, że chcę dobrze zarabiać i się realizować ("nie wydziwiaj, idź na kasę do Lidla"), mało tego, zaczęły mu przeszkadzać rzeczy, których ja wcale nie zamierzałam realizaować, ale w jego mniemaniu właśnie tak było. Na przykład uroił sobie, że chcę, abyśmy mieszkali w mojej miejscowości, jednocześnie twierdząc, że chcę całe życie się przenosić z miejsca w miejsce. Kiedy proponowałam mu kompromis, to nawet to potrafił obrócić przeciwko mnie. Tak jakby nie słyszał, co do niego mówię, albo jakby już postawił na mnie przysłowiowy krzyżyk.
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Jakucja »

Nirwanna pisze: 05 cze 2018, 19:59
agaton pisze: 05 cze 2018, 17:53 ...są kobiety bardziej niezależne, decyzyjne i energiczne- takimi właśnie stworzył nas nasz Ojciec. Czytając forum niejednokrotnie odczuwam, że pożądanym "wzorcem" jest kobiety cicha, poddana mężowi,
starająca się go zadowolić,nawet jak ją zdradza i porzuca (wtedy tym bardziej powinna popracować nad swoimi błędami). A co jeśli to nie odpowiada mojemu charakterowi i właśnie te cechy. mąż we mnie podziwiał ; to między innymi dlatego chciał ze mną być. Po ponad dwudziestu latach, mam się zamienić w kogoś ,kim nie jestem? Przepraszam, mam się czuć winną, dlatego,że byłam odważniejsza, potrafiłam podejmować decyzje,nie bałam wyzwań? ...
Witaj, Agaton :-)
Powiem Ci, że trochę rozumiem Twój bunt, bo jakiś czas temu, w moich początkach sycharowskich, miałam dokładnie tak samo, i te same pytania zadawałam. Też jestem z tych kobiet bardziej niezależnych, decyzyjnych i energicznych :lol: I tak, taką mnie mąż wybrał. Zmieniać się nie będę, bo mu się chwilowo odwidziało, bo raz - nie chcę (się sobie podobam, zresztą moja niezależność na to nie pozwoli ;-) ), a dwa - byłoby to niemożliwe, bo nawet gdybym zaczęła, to bym sobie w ten sposób krzywdę zrobiła, a wtedy mój charakter od razu by mi o tym powiedział z siłą trotylu i/lub wodospadu ;-) Dowcip polega na tym, że gdy byłam daleko od Boga, te moje z gruntu dobre cechy ulegały wykoślawieniu - odwaga przeradzała się w nachalność, energiczność w pracoholizm i wymaganie tego samego od innych, decyzyjność w agresję... itp. itd. Dopiero gdy pozwoliłam Bogu, aby On mnie zmieniał wg swojego zamysłu, wszystko wróciło na swoje miejsce, też w tym sensie - że sama ze sobą się lepiej czuję. Dobrze się czuję również z Nim, gdy wcześniej od Niego uciekałam. A efektem ubocznym jest poprawa relacji międzyludzkich.
Więc paradoksalnie zmiana siebie bez zmiany istoty siebie jest możliwa, co więcej - z Bogiem jest to piękna zmiana :-)
Pozdrawiam Cię serdecznie :-)
To, co napisałaś Nirwano, bardzo do mnie trafia i daje odrobinę otuchy. Zmieniać siebie bez zmiany istoty siebie - co owocuje poprawą relacji międyzludzkich. Trochę nie wiem, jak się do tego zabrać, ale zdecydowanie czas pomyśleć w tym kierunku.
Jakoś szczególnie pokorna i uległa nigdy nie będę, chyba że na łożu śmierci, za dobrze siebie znam, więc nie będę się oszukiwać. Wiem, po kim odziedziczyłam taki charakter, i być może to moje przekleńśtwo. Ale chciałabym pracować nad sobą, myślę nad wszystkim, co piszecie.
Acha, i to nie jest tak, że całą winą za zaistniałą sytuację obarczam męża. Jestem definitywnie przeświadczona, że coś zrobiłam źle, nawet bardzo źle, tylko nie mam pojęcia, co to było, i czy mogłam temu jakoś zapobiec. Innymi słowy, czy w sytuacji, w której się znalazłam, byłabym w stanie zachować się inaczej, a jeśli tak, to w którym momencie.
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Jakucja »

krople rosy pisze: 06 cze 2018, 12:07 Czy umiałabyś powiedzieć czy ta niekorzystna metamorfoza męża mogła być reakcją na jakieś Twoje zachowanie, postawę, zmianę?
Tak, umiałabym, ale dotyczy to tylko początków tej metamorfozy, bo potem poszło już tak lawinowo, że ciężko stwierdzić, co było reakcją na co. Mąż zaczął się na mnie irytować w codziennych sytuacjach, na przykład jest miło i normalnie, a tu nagle mąż wypowiada jakąś uwagę pod moim adresem bardzo poirytowanym, czasem wręcz nienawistnym tonem, żebym czegoś nie robiła, czy coś zrobiła, jakieś drobne sprawy, ale chodzi o ton. Za każdym razem byłam mega zaskoczona, bo nic tego jakby nie zapowiadało. łzy zbierały mi się w oczach itd, mam tak od dziecka, jak ktoś podnosi głos, u mnie w domu tata czasem tak się irytował, nie cierpię tego, czuję się wtedy deptana. Rozumiem, że każdy ma prawo do gorszego dnia, ale bałam się, że takie zachowanie stanie się u nas normą. Zaczęłam z tym nowym elementem w naszych relacjach walczyć, najpierw próbowałam prosić i tłumaczyć, potem - przyznaję - może niezbyt dojrzałymi sposobami, typu obrażanie się, kłótnie. Potem odkryłam, że ma taki sposób bycia nie tylko do w stosunku mnie. Ciekawe jednak, że przed ślubem zdarzyło mu się to tylko raz, czy dwa.
[/quote]
Jakucja pisze: 06 cze 2018, 10:44 Gdyby mąż choć raz powiedział do mnie po ludzku: słuchaj, popełniłem błąd, ty tez nie byłaś święta, ale mimo to kocham cię, postarajmy się to naprawić, spróbujmy się pogodzić, cokolwiek, to nie byłoby tego wątku.

Czy takie słowa padły z Twojej strony?
Tak, może nie ostatnio, ale w czasie kryzysu słowa w podobnym tonie padły z moich ust. I może tego nie napisałam, ale ja go już prawie przyjęłam podczas jednej z tych jego prób powrotu, tzn. nie doszło do tego, że zamieszkaliśmy razem, bo z kolei on wtedy nie bardzo chciał - to był jeden z powodów, dla których nie wróciliśmy do siebie. Nie nalegałam wtedy jakoś szczególnie na jego przeprowadzkę, nie byłam pewna, jakie on ma intencje, a on nic nie deklarował. Do tego doszło kilka incydentów jego irytacji o bzdety, za które nigdy nie przeprasza, no i wtedy znów urwaliśmy kontakt na jakiś czas. Bardziej z mojej inicjatywy, bo nie mogłam tego znieść.
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: karo17 »

Jakucja
Twój wątek podobny jest trochę do wątku „Ja chce odejść” Symfonii. I tu i tu widoczny jest niestety tzw. Kryzys męskości. Bierze taki ślub a później sam nie wie czego chce. Niby kocha ale nie wie czy kocha, coś tam czuje, coś tam chciałby ale tak naprawdę to sam nie wie co...
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Nirwanna »

Karo, właśnie oceniłeś męża Jakucji. Takich rzeczy na tym forum nie robimy, a post poszedł po to aby pokazać, że:
- to jest właśnie nieuprawniona ocena,
- to co nazwałeś w sąsiednim wątku "hejtowaniem" jest pokazywaniem granic pod hasłem "tu takich rzeczy nie robimy".

Na razie informujemy i pokazujemy, co jest nie ok. Dalsze próbowanie, czy granice są szczelne, mogą się skończyć ostrzeżeniem. Kolejne ostrzeżenia oznaczają brak możliwości pisania. Weź to proszę pod uwagę. Oraz to, że konsekwencje swojego postępowania ponosisz Ty.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ