Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Jakucja »

Witam serdecznie. Czytam was od ponad 2 lat, ale dopiero teraz zdecydowałam się napisać. Mam problem z opisaniem mojej historii w jednym poście, pewnie wyjdzie nieco niespójnie. Mój mąż wyprowadził się 2 lata temu. Pod nieobecność moją i dziecka wziął rzeczy i wyjechał do matki na wieś odległą 400 km. Szczerze, to od jakiegoś czasu się tego spodziewałam, ale momentami miałam myśli, że tego chcę, bo nie wyrabiałam już psychicznie, mieszkając z nim. Na każdym kroku okazywał, jaki jest nieszczęśliwy i niezadowolony, że musi mieszkać tam, gdzie ja (dodam, że parę miesięcy wcześniej urodziło nam się dziecko, on pochodzi z innej części Polski, przed ślubem nie wyrażał chęci powrotu w rodzinne strony). Nie liczył się z moim zdaniem, ciągle wyjeżdżał do matki, zostawiając mnie samą z dzieckiem na kilka dni, zaczął wymuszać na mnie pomysł przeprowadzki w swoje rodzinne strony, na co się nie zgodziłam, dlatego że wymuszał i nie chciał rozmawiać o tym na spokojnie, i dlatego, że widząc, jak on mnie traktuje, jego matka też zaczęła mnie gorzej traktować. Mąż dążył do zwady i prowokował kłótnie, wiedząc, co na mnie „działa”. Kwestie finansowe omawiał ze swoją matką. Syn miał 5 miesięcy, jak wyjechał na dobre. Dodam, że jak syn miał 3 tygodnie, zmarł mój tato i nawet wtedy nie otrzymałam od męża ani odrobiny empatii ani współczucia. Nawet nie próbowałam rozpaczać, bo wiedziałam, że mąż będzie wściekły, że zamiast skoncentrować się na dziecku, to rozpaczam. Mąż przed ślubem był do rany przyłóż, jak zaszłam w ciążę wszystko się zmieniło, twierdzi, że to przez starania o dziecko. Tyle tylko zdołałam z niego wyciągnąć, zanim któregoś razu, widząc, że się zmienił, próbowałam z nim porozmawiać, a on się wciekł i powiedział, że nie będzie już ze mną rozmawiać o nas, uciął całą bliskość i tego konsekwentnie trzyma się do dziś. Później przy próbach rozmowy z mojej strony już tylko się wściekał, stał do mnie tyłem, nic nie mówił lub wychodził z domu. Po jego wyjeździe ogarnęłam się jakoś, znalazłam lepszą pracę i ze wsparciem rodziny i przyjaciół zaczęłam spokojnie żyć z moim synkiem. Mieszkanie jest moje, radzę sobie finansowo. Zabezpieczyłam miejsce pobytu dziecka przy mnie i zrobiłam rozdzielność majątkową. Mąż odwiedzał małego, z początku wynajmował kwatery, potem pozwoliłam mu nocować u nas. I tak z przerwami sytuacja trwa do dziś. Czasem mąż informuje mnie, że szuka pracy w mojej miejscowości albo sugeruje, że chciałby wrócić. Jednak robi to w taki sposób, że ja nie mogę się na to zgodzić i za każdym razem mówię mu, że nie. Na przykład ostatnio przyjechał w odwiedziny i po paru dniach poinformował mnie w piątek, że znalazł pracę tam, gdzie ja, i że zaczyna od poniedziałku. To nie była żadna chwila wygospodarowana na rozmowę, ale pora obiadu, gdy stałam przy kuchni. Nie powiedział mi o tym wcześniej, wręcz kłamał, że ma co innego do załatwienia, a było to związane z tą pracą. Spytał się, co dalej z nami. Powiedziałam, że czas na rozwód. Byłam w szoku. Jeszcze nie zdążyło do mnie to wszystko dotrzeć, a on już wszystko odwołał i wrócił w rodzinne strony. On nie chce rozmawiać o tym, co się stało, nie przeprasza, czasem tłumaczy swoje odejście, za każdym razem podając inny powód, obwiniając mnie o wszystko. Ale dalej na wszelkie próby rozmowy reaguje wściekłością, nie okazuje skruchy, nie okazuje czułości, nie chce bliskości emocjonalnej, tylko seksu, na co już się nie godzę. Odnoszę wrażenie, że interesuje go tylko syn, więc wydaje mi się, że powrót miałby na celu bycie z dzieckiem, nie ze mną. Przede wszystkim jest niezmiernie butny i arogancki, nie ma w nim odrobiny pokory. Pamiętam, jak męczyłam się przed jego odejściem, czułam się odtrącona, wyszydzona, pamiętam jego arogancję, pamiętam, że wszelkie próby porozumienia odrzucał. Wiele razy myślałam o tym, żeby ratować małżeństwo, dodam, że sakramentalne, nie składałam wniosku o rozwód, mimo że wszyscy mnie namawiali i namawiają do teraz. Czekałam, nie czekając, tak jak tutaj radzicie. Ale minęły już dwa lata i autentycznie pękam, zwłaszcza że za każdym razem, gdy czyni takie podchody, budzą się moje wspomnienia, te złe i te dobre, i chodzę po tym strasznie rozwalona psychicznie, a przecież muszę pracować i zajmować się synkiem.
Podsumowując: Zapewne rzuca się w oczy, że komunikacja u nas nie istnieje. Ja wiele razy prosiłam go o rozmowę, ale odbijam się jak od ściany, albo słyszę coś aroganckiego. W obliczu jego arogancji wymiękam, mogę albo płakać, albo milczeć, albo odpowiedzieć tym samym. Dlatego już nie proszę.
Rozmowa o tym, co się stało, i jego skrucha jest dla mnie warunkiem wspólnego życia. Musiałby postawić mnie na 1 miejscu jako żonę, przed swoją matką i naszym dzieckiem. Musiałby mnie kochać i szanować i omawiać ze mną kwestie naszego życia, a nie stawiać przed faktem dokonanym. Tak jak było kiedyś. W związku z tym, że to raczej nigdy nie nastąpi, ze minęły 2 lata, a on nic sobie nie przemyślał, zaczynam się zastanawiać nad rozwodem. Miliony razy analizowałam, gdzie popełniłam błąd (oprócz tego, że kilkukrotnie dałam się wciągnąć w pyskówki – w tym kiedy prowokował kłótnie przy swojej matce, co doprowadziło do konfliktu między nią a mną). Podejrzewam, że mąż mnie nie kocha i dlatego się tak zachowuje. Myślę również, że jest pozbawiony empatii. Długo radziłam sobie, skupiając się na synku, pracy, znajomych, ogólnie na swoim życiu ale ostatniej "akcji" czuję się zdołowana i bezradna. Czy jest jeszcze jakaś inna droga, którą mogłabym pójść? Może widzicie tu coś do zrobienia, czego ja nie dostrzegam?
jacek-sychar

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: jacek-sychar »

Witaj Jakucja na naszym forum

Szkoda, że nie napisałaś, jak wyglądały Wasze rodziny pierwotne (Twoja i męża). Widać, że Twój mąż jest bardzo uzależniony od swojej mamy. Ma tatę? Z tego co piszesz może wynikać, że wychowała go sama mama i stał się jej "zastępczym mężem". Przez to teraz nie potrafi odejść do swojej rodziny.

Piszesz, że mąż jest dumny i brak mu pokory.
Wybacz, ale ja u Ciebie tej pokory też za bardzo nie widzę. Ma być tak, jak Ty chcesz i koniec. Mąż chciał sprowadzić się i pracować z Tobą, a TY coś mówisz o rozwodzie. :shock:
Twoje zachowanie, przy braku wypracowanej samodzielności u męża praktycznie wyklucza swobodne podejmowanie decyzji.

My zawsze próbujemy zacząć od siebie. Masz małe dziecko, ale może spróbowałabyś jeszcze zrobić, żebyś poprawić Wasze relacje?
Zapraszam do naszych ognisk. Ich lista jest tutaj:
http://sychar.org/ogniska/
Na naszej stronie jest też lista polecanych przez nas lektur:
viewtopic.php?f=10&t=383
Znasz języki miłości? To jest nasz klasyka.
krople rosy

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: krople rosy »

Jakucja pisze: 05 cze 2018, 13:41 Mąż odwiedzał małego, z początku wynajmował kwatery, potem pozwoliłam mu nocować u nas.
Jakucja pisze: 05 cze 2018, 13:41 Czasem mąż informuje mnie, że szuka pracy w mojej miejscowości albo sugeruje, że chciałby wrócić.
Jakucja pisze: 05 cze 2018, 13:41 Spytał się, co dalej z nami.
Można powiedzieć że mąż jest zainteresowany powrotem do Was.
Z treści przez Ciebie przedstawionej dla mnie wynika, że Ty nie bardzo. A my chyba mamy za zadanie przekonać Cię, żebyś była. Czy tak?

Dla mnie to wygląda trochę tak, że mąż chciałby być z Wami a ucieka z uwagi na Wasze konflikty i spięcia. Czyli trochę tak: ,,chciałby a boi się...''
Ty chyba też. Czego?
Pewnie kłótni, arogancji, złośliwości, kolejnych ucieczek męża. Ale może czegoś jeszcze? Moze tego, że nie wpisze się swoją postawą w Twoje oczekiwania?
Sporo w Tobie lęku: przed zaufaniem mężowi i wyprowadzeniem się z nim w jego rodzinne strony.....
Przed jego powrotem...
Może Ty po prostu lubisz być niezależna i żyć sama?

Ze swojej strony powiem tyle, że od początku małżeństwa poszłabym za mężem w ogień. Zostawiłam swój rodzinny dom i założyliśmy swoją nową rodzinę w jego rodzinnych stronach. Relacje z teściami nie były najlepsze, żeby nie powiedzieć toksyczne....dlatego szybko usamodzielniliśmy się i poszukaliśmy mieszkania. Potem kolejnych.
Mężowi moje zaufanie było potrzebne. Budowało go jako mężczyznę. Ale też ze swej strony postawił mnie na pierwszym miejscu.
Nie wiem co było pierwsze: moje zaufanie czy jego hierarchia osób i wartości. W każdym razie wzajemnie sobie ufaliśmy i zawsze szukaliśmy dobra wspólnego.

Piszę to nie po to by pokazać że moja postawa jest/była właściwsza od Twojej ale byś odpowiedziała sobie czy Twój mąż czuł się jak głowa rodziny ....jako ktoś dla Ciebie najważniejszy....ktoś kto może podjąć pewne decyzje a Ty mu zaufasz i będziesz kochała. Bez lęku.
Z reguły taka postawa kobiety prostuje mężczyznę , buduje i pomaga odciąć się od tego od czego mu trudno i ciężko.
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Jakucja »

Moja rodzina pierwotna wyglądała, że tak powiem standardowo.
Rodzina męża - ojciec umarł wiele lat temu. Także coś może być na rzeczy z tym "zastępczym mężem".

Wiedziałam, że wypłynie temat braku pokory u mnie i tego, że mąż chciał się sprowadzić, a ja mówię o rozwodzie. Właśnie z tego powodu zwlekałam z opisaniem mojej sytuacji i dlatego osoby postronne jej nie rozumieją. Moje decyzje rozumieją tylko osoby, które były świadkami zachowania mojego męża chociaż raz w życiu. Dokładnie tak to wygląda z boku - on chce się sprowadzić i pracować, a ja nie chcę. Jednak to nie jest takie proste. Mąż nie rozmawia ze mną, tylko stawia mnie przed faktem dokonanym. Tak jak wyjechał, kiedy chciał, tak ostatnio oświadczył, że znalazł pracę i wraca. Bez rozmowy, bez żadnego kocham, przepraszam, spróbujmy jeszcze raz. Jeśli niezgoda na takie coś to brak pokory, to niech będzie, że mi jej brak. Jednak - wierz mi lub nie - mnie tu nie chodzi o "posiadanie racji". Ja po prostu nie chcę się wykończyć psychicznie - już tak żyliśmy przed jego odejściem. Robił co chciał, sam podejmował wszelkie decyzje i na każdym kroku pokazywał, że się ze mną nie liczy. Próbowałam być pokorna, próbowałam rozmawiać, próbowałam siedzieć cicho i nie wchodzić w drogę, udawać, że nic się nie stało, próbowałam wszystkiego, co na co wpadłam i co podpowiedzieli mi inni. Ale ja nie umiem tak żyć na dłuższą metę. I sęk w tym, że nie mam pomysłu, jak poprawić nasze relacje.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Pavel »

Witaj Jakucjo,
Ja chciałbym na początek zapytać, jak wyglądała komunikacja z Twoim mężem na początku małżeństwa i przed ślubem.
Czy różniła się od obecnej?
Jeśli tak, to w jaki sposób.

Aha, dlaczego koniecznie rozwód? Separacja prawnie chroni lepiej, a w dodatku nie jest sprzeczna z nauką KK.
Otulam modlitwą
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: rak »

ja sobie tak myślę, że odpowiedzią na to:
Jakucja pisze: 05 cze 2018, 14:38 I sęk w tym, że nie mam pomysłu, jak poprawić nasze relacje.
byłoby wyciszenie i próba rozpoczęcia z tym czym jest, chodźby to było i to:
Jakucja pisze: 05 cze 2018, 14:38 tak jak wyjechał, kiedy chciał, tak ostatnio oświadczył, że znalazł pracę i wraca. Bez rozmowy, bez żadnego kocham, przepraszam, spróbujmy jeszcze raz.
wiem, że trudno, ale na to jest w tej chwili gotowy, na więcej może i będzie, ale jeśli i tak to później. Można wziąć co się ma, lub czekać na gwiazdkę z nieba. Obecna sytuacja jak sama stwierdziłaś jest pokłosiem też Twojego wcześniejszego stosunku, więc te nieoczekiwane plony jeszcze przez jakiś czas może przyjdzie i zbierać.
Nie napisałaś, że była zdrada, czyli po prostu mu się przelało, czy miał powody, czy nie nie mi to oceniać. Ale rozumiem, że nie odszedł do kogoś, no może wyłączając mamusię ;)

Szczerze to trochę się z Tobą identyfikuję. Duża zależność od rodziny pierwotnej, nierealistyczne oczekiwania od życia bazujące na bieżących emocjach tak bym też mógł i moją ślubną opisać. Tylko, że mi (też?) się wydawało, że próbowałem różnych rzeczy, a tak naprawdę nie preferowałem konfrontacji z żoną i chyba za mocno jej stery oddałem, co skrzętnie później wykorzystała... Powroty wcale nie należą do sielankowych przynajmniej nie od razu :o
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Camilaa »

rak pisze: 05 cze 2018, 15:38 , a tak naprawdę nie preferowałem konfrontacji z żoną i chyba za mocno jej stery oddałem, co skrzętnie później wykorzystała...
Co to znaczy oddales stery?
jacek-sychar

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: jacek-sychar »

Jakucja pisze: 05 cze 2018, 14:38 Właśnie z tego powodu zwlekałam z opisaniem mojej sytuacji i dlatego osoby postronne jej nie rozumieją. Moje decyzje rozumieją tylko osoby, które były świadkami zachowania mojego męża chociaż raz w życiu. Dokładnie tak to wygląda z boku - on chce się sprowadzić i pracować, a ja nie chcę. Jednak to nie jest takie proste.
Że nie jest proste, to wierzę.
Nie zamierzamy Tobie nic tutaj sugerować czy tym bardziej zarzucać. Nasze forum jest takim lustrem, w którym możesz się przejrzeć. My tylko piszemy, co czujemy i widzimy czytając Twoje posty. Po drugie tylko Ty tutaj jesteś. Twojego męża nie ma. Nie ma więc sensu pisać, co powinien zrobić Twój mąż. Jesteś Ty, więc możemy najwyżej napisać, co warto, żebyś Ty zrobiła.
Jakucja pisze: 05 cze 2018, 14:38 Wiedziałam, że wypłynie temat braku pokory u mnie i tego, że mąż chciał się sprowadzić, a ja mówię o rozwodzie.
Twój brak pokory mógł wskazywać, że masz jakieś cechy dorosłego dziecka, bo one właśnie ciągle chcą panować nad swoim życiem. A standardowa rodzina jeszcze nic nie mówi, bo są małżeństwa rozwiedzione emocjonalnie i to również wpływa na dzieci. Może nawet bardziej, bo rodzice są cały czas w domu, ale nie ma między nimi zgody i miłości, więc dziecko musi lawirować między nastrojami i humorami mamy i taty.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: rak »

Camilaa pisze: 05 cze 2018, 15:55
rak pisze: 05 cze 2018, 15:38 , a tak naprawdę nie preferowałem konfrontacji z żoną i chyba za mocno jej stery oddałem, co skrzętnie później wykorzystała...
Co to znaczy oddales stery?
Naiwny byłem.
Wierzyłem, że lepiej wie, jak dbać o jedność małżeństwa - głęboko związana z kościołem i z "kochającej" rodziny. I jak niektóre rozwiązania mi się nie podobały, to dzieliłem się tym, ale ustępowałem często pod jej rodzinnymi argumentami. Ja generalnie jestem dość elastyczny, jakoś znajdowałem się w każdej sytuacji, choć parę razy życie mnie też boleśnie posmagało. Ostatnio żona mi to nawet powiedziała, że to ją najbardziej we mnie przyciągało - zawsze sobie poradzi, co by tam się nie działo. Ale w małżeństwie niemal do końca wierzyłem, że to żona wie lepiej jak zbudować związek i ciepło, więc ustępowałem jej tutaj b. często.
Dopiero na niemal rok przed jej zdradą powiedziałem basta, to co robimy i jak robimy, nas b. dzieli niż zbliża (nawet jak wygodniej jej twierdzić inaczej), osiedlamy się w jednym miejscu, kupujemy dom, staramy o dziecko, koniec włóczikijstwa i ciągłych ucieczek do kolejnych krajów. Niby się zgodziła, ale nawet siłą rozpędu poszła dalej, a odkręcanie tego i "odbieranie sterów", ograniczanie wpływu wytworzonych żoninych relacji (w tym z rodziną pierwotną) to dosyć karkołomna praca... Też mało przyjemna, bo bardzo emocjonalna, a jako facet nie znoszę pracy na czystych emocjach, wolę działanie... Ale cóż i tutaj trzeba się jakoś znaleźć mimo nieprzyjemności.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: karo17 »

Jakucja,
Powraca kwestia dojrzałości męża. Temat poruszany wielokrotnie.
Nieszczęśliwy i niezadowolony że z żoną nie jest jak z mamusią? Biedactwo. (tak to wygląda z męskiej perspektywy niestety).
Ciągle wyjeżdżał do matki 400km? Poważnie?
„Syn miał 5 miesięcy jak wyjechał (mąż) na dobre” Tzn. porzucił Ciebie i dziecko? Przed ślubem „musiał” się starać. Teraz już jest po ślubie. „Jak się ożeni to się odmieni” mówi się. Pomimo problemów małżeńskich widać ze dobrze sobie radzisz „gospodarczo”. Może dla niego to jakaś ujma, że na niewiele ma wpływ? Nie jesteś taką przepraszam „sierotką uwieszoną i uzależnioną pod każdym względem od męża”. To akurat duży plus dla Ciebie. Stawiasz granice na co tupie nóżką i reaguje jak dziecko któremu nie chce się dać lizaka. Trochę wygląda na to że przed ślubem zgodził się na mieszkanie w Twoich stronach a po ślubie mu się odwidziało. Jesteś materialnie usamodzielniona to dobrze. Dalej praca nad sobą. Może mąż potrzebuje jeszcze czasu żeby dorosnąć do roli męża i ojca... Tylko jak długo? Brak męskiego wzorca? Bardzo prawdopodobne.
agaton
Posty: 35
Rejestracja: 30 lis 2017, 22:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: agaton »

Jakucja, witaj,widzę,że nie tylko ja długo waham się czy opisać swoją historię ;)
Domyślam się,co czujesz. Wiem,jak to jest,kiedy wszelkie próby rozmowy są blokowane, kiedy cokolwiek byś nie powiedziała, będzie traktowane jako atak , w najlepszym razie ignorowane.
I wiem, jak to jest, mieć poczucie bycia niepokorną. Tak, Krople Rosy,są kobiety bardziej niezależne, decyzyjne i energiczne- takimi właśnie stworzył nas nasz Ojciec. Czytając forum niejednokrotnie odczuwam, że pożądanym "wzorcem" jest kobiety cicha, poddana mężowi,
starająca się go zadowolić,nawet jak ją zdradza i porzuca (wtedy tym bardziej powinna popracować nad swoimi błędami). A co jeśli to nie odpowiada mojemu charakterowi i właśnie te cechy. mąż we mnie podziwiał ; to między innymi dlatego chciał ze mną być. Po ponad dwudziestu latach, mam się zamienić w kogoś ,kim nie jestem? Przepraszam, mam się czuć winną, dlatego,że byłam odważniejsza, potrafiłam podejmować decyzje,nie bałam wyzwań? W szkole bywałam przewodniczącą klasy, na studiach dwa lata byłam starostą roku. To ja potrafiłam stanąć w obronie dziewczynki,której pół klasy dokuczało; też się bałam,ale nikt inny nie wstawił się za nią, niestety żaden chłopak; dopiero jak ja zaczęłam,parę osób mnie poparło.Od kiedy pamiętam taka byłam, roześmiana. rozgadana, zawsze w akcji. Ostatnie lata mnie zmieniły ale nie aż (jeszcze? ) na tyle, żebym identyfikowała się z postawą ,którą (może mylnie?) odbieram jako jedyną poprawną.
Przecież mąż Jakucji, tak ja odbieram jej opis, nie okazuje jej szacunku, traktuje ją przedmiotowo, skoro jedynie obwieszcza decyzje,które podjął, a w żaden sposób, nie próbuje z nią o tym porozmawiać,wyjaśnić ( choćby wyprowadzki na 2 lata).
agaton
Posty: 35
Rejestracja: 30 lis 2017, 22:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: agaton »

krople rosy pisze: 05 cze 2018, 14:32



Piszę to nie po to by pokazać że moja postawa jest/była właściwsza od Twojej ale byś odpowiedziała sobie czy Twój mąż czuł się jak głowa rodziny ....jako ktoś dla Ciebie najważniejszy....ktoś kto może podjąć pewne decyzje a Ty mu zaufasz i będziesz kochała. Bez lęku.
Z reguły taka postawa kobiety prostuje mężczyznę , buduje i pomaga odciąć się od tego od czego mu trudno i ciężko.
Przykro mi KR, ale właśnie wygląda jakbyś pokazywała, że Twoja postawa jest właściwsza i lepsza niż postawa Jakucji.
Fajnie,że piszesz "z reguły", bo wiadomo, że nie zawsze reguły obowiązują ;) Ja także wbrew swojej woli dałam się wywieźć mężowi bardzo daleko, dla niego zrezygnowałam z wymarzonej pracy na uczelni, dla niego znosiłam przedłużający się pobyt- tak właśnie dla niego, bo był wśród ludzi numer jeden. Jakoś go to nie zbudowało, nie podniosło chyba jednak niskiej samooceny i stąd po tylu wspólnych latach pojawił się kryzys, o którym nie chce rozmawiać, bo takie ma "zasady",że o przykrych, niemiłych sprawach się nie rozmawia. Tylko, co zrobić, skoro urosły do rozmiaru, uniemożliwiającego zamiecenia pod dywan. Takich dywanów też nie ma :?
A tak na marginesie,w ogień to za żadnym człowiekiem nie warto iść ;)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Nirwanna »

agaton pisze: 05 cze 2018, 17:53 ...są kobiety bardziej niezależne, decyzyjne i energiczne- takimi właśnie stworzył nas nasz Ojciec. Czytając forum niejednokrotnie odczuwam, że pożądanym "wzorcem" jest kobiety cicha, poddana mężowi,
starająca się go zadowolić,nawet jak ją zdradza i porzuca (wtedy tym bardziej powinna popracować nad swoimi błędami). A co jeśli to nie odpowiada mojemu charakterowi i właśnie te cechy. mąż we mnie podziwiał ; to między innymi dlatego chciał ze mną być. Po ponad dwudziestu latach, mam się zamienić w kogoś ,kim nie jestem? Przepraszam, mam się czuć winną, dlatego,że byłam odważniejsza, potrafiłam podejmować decyzje,nie bałam wyzwań? ...
Witaj, Agaton :-)
Powiem Ci, że trochę rozumiem Twój bunt, bo jakiś czas temu, w moich początkach sycharowskich, miałam dokładnie tak samo, i te same pytania zadawałam. Też jestem z tych kobiet bardziej niezależnych, decyzyjnych i energicznych :lol: I tak, taką mnie mąż wybrał. Zmieniać się nie będę, bo mu się chwilowo odwidziało, bo raz - nie chcę (się sobie podobam, zresztą moja niezależność na to nie pozwoli ;-) ), a dwa - byłoby to niemożliwe, bo nawet gdybym zaczęła, to bym sobie w ten sposób krzywdę zrobiła, a wtedy mój charakter od razu by mi o tym powiedział z siłą trotylu i/lub wodospadu ;-) Dowcip polega na tym, że gdy byłam daleko od Boga, te moje z gruntu dobre cechy ulegały wykoślawieniu - odwaga przeradzała się w nachalność, energiczność w pracoholizm i wymaganie tego samego od innych, decyzyjność w agresję... itp. itd. Dopiero gdy pozwoliłam Bogu, aby On mnie zmieniał wg swojego zamysłu, wszystko wróciło na swoje miejsce, też w tym sensie - że sama ze sobą się lepiej czuję. Dobrze się czuję również z Nim, gdy wcześniej od Niego uciekałam. A efektem ubocznym jest poprawa relacji międzyludzkich.
Więc paradoksalnie zmiana siebie bez zmiany istoty siebie jest możliwa, co więcej - z Bogiem jest to piękna zmiana :-)
Pozdrawiam Cię serdecznie :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
agaton
Posty: 35
Rejestracja: 30 lis 2017, 22:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: agaton »

Nirwanno,widocznie czułam od zawsze pokrewną duszę, bo Twoje posty w szczególny sposób do mnie trafiają; za każdy ,który mogłam przeczytać serdecznie dziękuję :)
U mnie problem polega też na tym,że nie mogę powiedzieć, że żyłam daleko od Boga....tzn trudno jest mi to oceniać. Starałam się,żeby był obecny w naszym życiu, wydaje się, że nigdy nie odeszłam od Niego ale może nie dość mocno kochałam, nie miałam żywej relacji,nie wiem. W czasie studiów byłam w dominikańskim DA, później po ślubie starałam się nie oddalić od Boga i Kościoła.
W tym również byłam stroną "prowadzącą" gdyż rodzina męża była wtedy bardziej z tych" wierzących ale niepraktykujących". Dopiero będąc ze mną przyzwyczajał się do niedzielnych mszy św, spowiedzi, odwiedzania sanktuariów na trasach naszych podróży.
Mój mąż był (i jest, chyba) bardziej uległy, niepewny siebie, wycofany, więc chętnie posługiwał się mną w załatwianiu wszelkich spraw; jemu było tak wygodnie, ja-ochoczo się na taki układ zgadzałam, mając przekonanie, że robię to dla niego. Teraz mu się odwidziało i chciałby o wszystkim sam decydować a ja miałabym stać się cichą, wycofaną myszką.podziwiającą pomysły męża.
Wycofał się również z kościoła; od dwóch lat chodzę sama; nie namawiam, nie komentuję, jest dorosły.
krople rosy

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: krople rosy »

agaton pisze: 05 cze 2018, 18:08 Ja także wbrew swojej woli dałam się wywieźć mężowi bardzo daleko, dla niego zrezygnowałam z wymarzonej pracy na uczelni, dla niego znosiłam przedłużający się pobyt- tak właśnie dla niego, bo był wśród ludzi numer jeden.
Ale ja niczego nie zrobiłam wbrew swojej woli. W niczym się nie poświęciłam wyprowadzając się w męża strony rodzinne. Dość szybko zobaczyłam w nim człowieka odpowiedzialnego i odważnego i zaufałam. Decyzja o wyjeździe z mojego miasta była naszą wspólną decyzją.
Co prawda przerwałam studia i zostawiłam rodzinę i znajomych jednak wiedziałam, że nic mnie ważnego tam nie trzyma.
Gdyby był choć jeden konkretny powód zapewne zatrzymalibyśmy się oboje nad tym.
agaton pisze: 05 cze 2018, 18:08 A tak na marginesie,w ogień to za żadnym człowiekiem nie warto iść ;)
Gdyby trzeba było za bliskimi poszłabym. I gdyby wynikała z tego jakaś wartość.
agaton pisze: 05 cze 2018, 17:53 Tak, Krople Rosy,są kobiety bardziej niezależne, decyzyjne i energiczne- takimi właśnie stworzył nas nasz Ojciec. Czytając forum niejednokrotnie odczuwam, że pożądanym "wzorcem" jest kobiety cicha, poddana mężowi,
starająca się go zadowolić,nawet jak ją zdradza i porzuca (wtedy tym bardziej powinna popracować nad swoimi błędami).
Ależ oczywiście, że są kobiety niezależne, decyzyjne i energiczne. Trzeba tymi cechami po prostu mądrze pokierować.
Po drugie te decyzyjne i energiczne to nie tylko te pracujące poza domem.
Co do dalszej części Twojej wypowiedzi którą zacytowałam musieliby się wypowiedzieć panowie czy o takie kobiety im chodzi jak je przedstawiłaś.
Co do mnie to ja cicha i fanatycznie poddana nie jestem. Mój mąż bardzo sobie ceni moją zdroworozsądkowość, własne zdanie i spór w wielu kwestiach. Ale tam gdzie trzeba odpuścić, poczekać, pomilczeć, nie bić się z koniem ....to staram się to robić.
ODPOWIEDZ