
Jeśli tak, to możesz spróbować zrobić przerwę, zastąpić je czymś z resweratrolem (jeśli stosujesz je na problemy z naczynkami)

Moderator: Moderatorzy
Czy udało Ci się dokończyć pisanie książki?Ruta pisze: ↑21 sie 2022, 10:56 Nie wiem jeszcze nadal co będę robić i gdzie. Możliwości jest tyle, że można dostać zawrotu głowy. Chyba na początek potrzebuję spokojnego miejsca, żeby sobie to przemyśleć, przemodlić, rozeznać. I dokończyć moją rozgrzebaną książkę, którą piszę, a którą ostatnio nie miałam czasu się zajmować. Oraz inne rozgrzebane projekty, które też czekają na swoją kolej. Mam trochę nieoczekiwanego zabezpieczenia finansowego na ten przejściowy czas, zanim sobie poukładam na nowo z pracą, ze znalezieniem mieszkania. To bardzo dużo.
Czy nadal nie czujesz pociągu do tej "adrenaliny"?Ruta pisze: ↑15 wrz 2023, 7:20 Biorę udział w rekrutacjach, spotkaniach. To jakiś rodzaj rywalizacji. Którą kiedyś uwielbiałam, a która teraz mnie nie pociąga. Prowadzę też kilka projektów, które wymagają mojej uwagi.
Kiedyś pływałam w "adrenalinie" jak ryba w wodzie. I byłam w tym dobra. Rywalizacja mnie nakręcała. Wygrane i sukcesy jeszcze bardziej. Dziś żadna z tych rzeczy nie sprawia mi przyjemności.
Ponad trzy ostatnie lata spędziłam na wyciszaniu się, odsuwaniu. Uczyłam się pracować bez nagrody. Dziś przyjemnośc sprawia mi wykonywana praca, współpraca z innymi. Nie czuję presji wygrywania. Ani bycia nagradzaną, osiągania spektakularnych sukcesów. Poznałam inne stany, w tym spokój wewnętrzny. Stan "adrenalina" odczuwam jako przykry. Nie chcę w niego wchodzić.
Gdy przeczytałem pierwszy raz ten ostatni cytat, to pomyślałem - pycha.
Dziękuję ci za twój post. Nie odkryłam nadal, co mi te moje sny nakręca, ale przyjrzałam się jeszcze uważniej swojej diecie i odkryłam, że mam nadmierne łaknienie na cukier. I jem go w efekcie zdecydowanie za dużo. Nawet nie to, że się nim nagradzam, czy koję emocje. Jest tak, jakbym go potrzebowała i to w sporych dawkach. Będę się temu przyglądać.mrówka pisze: ↑06 lip 2024, 11:31 Ruta, co do snów to tylko zapytam (bo może Twój nick nie jest przypadkowy) - czy pijesz to zioło rutę? Jednym z jego działań jest właśnie ‚nakręcanie’ snów![]()
Jeśli tak, to możesz spróbować zrobić przerwę, zastąpić je czymś z resweratrolem (jeśli stosujesz je na problemy z naczynkami)![]()
Nic na to nie wskazuje. Sny są o konkretnych sytuacjach z mojej przeszłości. Różnica jest taka, że w realu bez słowa pozwalałam okraść się z wynagrodzenia za moją pracę i wbrew sobie wracałam do męża, wiedząc, że będzie mnie źle traktował. W snach próbuję inaczej. Zareagować, sprzeciwić się, odezwać.Niepozorny pisze: ↑07 lip 2024, 15:27 Czy jest możliwość, że twoja podświadomość daje Ci w snach znać, że jednak nie wszystko Ci tak dobrze wychodzi, jak to opisałaś w powyższym cytacie?
Nadal. Rywalizacja mnie już nie nakręca, wygrane i sukcesy też nie. To jedna z najgłębszych zmian we mnie. Czy raczej jeden z moich największych powrotów do samej siebie. Mój syndrom prymuski był mechanizmem zastęczym, nie czymś, co płynęło ze mnie. Dobrze się z tym rozstawać.
Pisanie to końcowy etap. Jak dotąd skończyłam zbieranie wywiadów i materiałów i przetwarzanie ich w informacje zwrotne. To ponad dwa lata pracy, spotkań, konferencji. Wciąż jeszcze uzupełniam wiedzę, by przetworzyć całość. Nie mam możliwości ani chęci zaangażowania wszystkich swoich zasobów tylko w książkę. Zamiast tego pracuję metodycznie. Mam zgodę, że takim systemem potrwa to dłużej.
Od księdza Pawlukiewicza nauczyłam się, że pokora to nie tylko dostrzeganie moich słabości, ale także moich mocnych stron.Niepozorny pisze: ↑07 lip 2024, 15:27Gdy przeczytałem pierwszy raz ten ostatni cytat, to pomyślałem - pycha.
(...) Nie powiedziałbym, że skopałem jakiś projekt, ale mimo wszystko, to nie były same sukcesy.
Te kilka zdań wiele wyjaśnia. Moim zdaniem organizacja tego wyjazdu, to klapa. Dla mnie brak wcześniejszego załatwienia noclegu oznacza, że nie sprostałaś temu zadaniu. Ty widzisz tu sukces a ja porażkę. Z twojego opisu wynika, że wszystko dobrze się skończyło, ale to w pewnym stopniu hazard. Tym razem się udało, ale nie zawsze tak będzie. Całkowicie się nie dziwię, że twój mąż był coraz bardziej zdenerwowany.Ruta pisze: ↑10 lip 2024, 13:48 Przypomniało mi się, jak pojechaliśmy na rodzinne wakacje z młodszym synem. Wzięłam organizację na siebie. Dla mnie ograniczało się to do zarezerwowania odpowiedniej ilości pieniędzy i kupienia biletów do miejscowości docelowej. Uznałam, że nocleg znajdziemy na miejscu. Po przyjeździe poszliśmy na śniadanie. Cieszyłam się porankiem. Mąż był za to coraz mocniej zdenerwowany tym, że nie mamy jeszcze noclegu. Dla mnie to było abstrakcją, martwić się o nocleg z samego rana, zamiast nacieszyć się przyjazdem i spokojnie zjeść. Zjedliśmy. Wszystko potoczyło się jak trzeba, zgodnie z moim brakiem planu![]()
W sumie to częste źródło napięć w moich relacjach, że nie planuję tak dokładnie, jak zdają się tego potrzebować inni. Ja w sobie na razie takiej potrzeby nie widzę.
Pozwolę się sobie nie zgodzić. Wybrałam znane mi miejsce, gdzie można w noclegach przebierać. I znacznie lepiej jest się przejść zobaczyć naocznie kwaterę, a przede wszystkim powąchać, bo warunki zapachowo sanitarne bywają różne, podobnie jak ceny, które na miejscu spokojnie można zbić o 30 procent. Jeśli mąż powierzył mi organizację wyjazdu, to mi ją powierzył. Wiem co robię.Niepozorny pisze: ↑11 lip 2024, 0:36Te kilka zdań wiele wyjaśnia. Moim zdaniem organizacja tego wyjazdu, to klapa. Dla mnie brak wcześniejszego załatwienia noclegu oznacza, że nie sprostałaś temu zadaniu. Ty widzisz tu sukces a ja porażkę. Z twojego opisu wynika, że wszystko dobrze się skończyło, ale to w pewnym stopniu hazard. Tym razem się udało, ale nie zawsze tak będzie. Całkowicie się nie dziwię, że twój mąż był coraz bardziej zdenerwowany.Ruta pisze: ↑10 lip 2024, 13:48 Przypomniało mi się, jak pojechaliśmy na rodzinne wakacje z młodszym synem. Wzięłam organizację na siebie. Dla mnie ograniczało się to do zarezerwowania odpowiedniej ilości pieniędzy i kupienia biletów do miejscowości docelowej. Uznałam, że nocleg znajdziemy na miejscu. Po przyjeździe poszliśmy na śniadanie. Cieszyłam się porankiem. Mąż był za to coraz mocniej zdenerwowany tym, że nie mamy jeszcze noclegu. Dla mnie to było abstrakcją, martwić się o nocleg z samego rana, zamiast nacieszyć się przyjazdem i spokojnie zjeść. Zjedliśmy. Wszystko potoczyło się jak trzeba, zgodnie z moim brakiem planu![]()
W sumie to częste źródło napięć w moich relacjach, że nie planuję tak dokładnie, jak zdają się tego potrzebować inni. Ja w sobie na razie takiej potrzeby nie widzę.
Myślę, że z projektami mogło być podobne. Ty widziałaś tam swój sukces, ale twoi przełożeni mogli widzieć niedotrzymany termin lub coś podobnego.
Przypomniało mi się coś jeszcze, w sumie zabawnego. Na jednym z organizowanych przeze mnie wyjazdów, mąż zobaczywszy okoliczności przyrody w które nas przywiodłam, tak się spiął, że zaczął ze stresu na nas pokrzykiwać i lekko świrować. Potem powiedział, że bardzo poważnie rozważał ucieczkę. No ale najbliższy środek transportu odchodził raz dziennie wiele kilometrów dalej. Przy wyjeździe usłyszałam, że to były wakacje życia. Wyjazdy też mi się udająNiepozorny pisze: ↑11 lip 2024, 0:36 Te kilka zdań wiele wyjaśnia. Moim zdaniem organizacja tego wyjazdu, to klapa. (...) Całkowicie się nie dziwię, że twój mąż był coraz bardziej zdenerwowany
Masz do tego prawo
Ja nie wiem, czy twoi szefowie byli (lub nie) zadowoleni z twojej pracy. Chciałem zwrócić uwagę, że ktoś może mieć inne spojrzenie na to, co zrobiłaś.
To byłoby podłożenie się pod kopyta Entropii. Nie mam takich obyczajów. To znaczy mam. Ale nie wtedy, gdy mam ze sobą osoby zależne. Tu zacytuję klasyka: To się nazywa odpowiedzialnośćNiepozorny pisze: ↑11 lip 2024, 8:31Masz do tego prawo![]()
Czy zdecydowałabyś się na taką samą organizację rodzinnego wyjazdu do jakiejś popularnej miejscowości nad morzem w środku wakacji 2024?
Mam pełną świadomość różnicy spojrzeń. Jednak wiem też, że różne postrzeganie nie oznacza nie istnienia miar obiektywnych.
Ogólnie jest tak, ze przy wysokim kortyzolu (hormon stresu) jest duże łaknienie cukru bo cukier go 'obniża'.
Dziękuję. Myślę, że to bardzo prawdopodobne. W ostatnim czasie miałam trochę zdarzeń obciążajacych emocjonalnie, jedno po drugim, więc żyję w stresie przewlekłym. No i nadmiar spraw z którymi bie nadążam.