Do: krople rosy
k-r pisze:
Ona:
Wyjechałam na naszą działkę parę dni wcześniej od męża. On ostatnio dużo pracował, więc pomyślałam sobie, że zajmę się domkiem i wszystko przygotuję przed jego przyjazdem. Wiesz, jak może wyglądać domek na działce po zimie. W dodatku zagnieździły się nam myszy, więc musiałam opróżnić całą spiżarnię i podreperować półki. Cieszyłam się, jak to robiłam, bo wiem, że mój mąż odpoczywa dopiero wtedy, gdy ma poczucie, że wszystko jest w porządku i pod kontrolą. Pomagał mi chłopak z sąsiedztwa, który w dodatku po trzech dniach się rozchorował. Więc oczywiście nie zdążył zreperować tej nieszczęsnej dziury w moście, od której wszystko się zaczęło. Bo kiedy mój mąż przyjechał na działkę, nie zauważył niczego innego - odnowionej spiżarni, upieczonego ciasta, wypranych firanek, kwiatów w wazonie, nic. Jakby tylko ta deska się liczyła. I wtedy pomyślałam sobie, że tak naprawdę to dla niego liczą się tylko te cholerne deski, mostki, a nie to, co ja czuję. I wszystkiego mi się odechciało.
W zacytowanym fragmencie widać niefrasobliwość tej żony w całej rozciągłości.
Do tego sprawia wrażenie jakby znając swego męża zrobiła wszystko OPRÓCZ tego o co ją poprosił.
Co to jest?
Miała TRZY DNI na to aby naprawić jedną deskę przy pomocy sąsiada (nim ten się rozchorował).
Jakby tylko ta deska się liczyła. I wtedy pomyślałam sobie, że tak naprawdę to dla niego liczą się tylko te cholerne deski, mostki, a nie to, co ja czuję. I wszystkiego mi się odechciało.
Tak miła pani
- dla niego wtedy liczyła się ta jedna, jedyna deska!
Umówił się z tobą na tą cholerną jedną deskę - jak partner z równoprawnym partnerem - a ty co zrobiłaś?
Paradoksalnie - im więcej zrobiłaś - tym gorzej.
Dlaczego
Bo każda zrobiona przez ciebie rzecz pokazała mężowi które miejsce zajmowała jego deska.
Ostatnie.
A miało być pierwsze.
Oddalenie perspektywy
On:
Przyjechałem na działkę zmęczony, ale w doskonałym humorze. Lubię to miejsce, zbudowałem je własnymi rękami. Cieszyłem się, że spędzimy z żoną trochę czasu razem. Kupiłem jej nowy mikser do kuchni, bo ona uwielbia gotować, a tam, na działce, nie ma takich sprzętów. Więc jadę z tym mikserem, podśpiewuję, słońce świeci, sielanka.
Przez tę działkę płynie mały strumyczek, nad którym w zeszłym roku zbudowaliśmy mostek. Ale pod koniec lata jedna deska się obluzowała, więc poprosiłem żonę przed jej wyjazdem, żeby znalazła kogoś, kto to naprawi. To była naprawdę jedyna rzecz, o którą prosiłem. Jedna jedyna. Przyjeżdżam więc na działkę i co widzę - dziura w moście jak była, tak jest. Ręce mi opadły. Pomyślałem sobie, że jej kompletnie na mnie nie zależy, bo przecież gdyby było inaczej, to by to dla mnie zrobiła! Wszystkiego mi się odechciało. No i oczywiście zaczęły się kłótnie.
Nie facet.
Chciałeś perfekcji egoisto - masz perfekcję
Podśpiewywałeś sobie w autku z mikserem?
Trzeba było po przyjeździe przytulić żonkę, wręczyć sprzęcik AGD, machnąć ręką na deseczkę i zadziwić się nad pracowitością kobiety swego serca.
Miły panie - masz za swoje perfekcyjne podejście do życia.
ps no; coś o tym wiem