zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

kemot79
Posty: 197
Rejestracja: 23 mar 2017, 8:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: kemot79 »

JAcku - tak zgadza się ale może Żona także czyta forum- sama osobiście bardzo nie lubi jak mówię o niej " żona"
jacek-sychar

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: jacek-sychar »

Ale na pewno my czytamy. :mrgreen:
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: Angela »

kemot79 pisze: 01 maja 2018, 20:20 sama osobiście bardzo nie lubi jak mówię o niej " żona"
A może Twojej żonie brakuje tej atmosfery z czasów narzeczeństwa i podświadomie chce zacząć wszystko od zera. Infantylnie chce się zakochać na nowo i dlatego mimo wszystko szuka kontaktu.
Ukasz

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: Ukasz »

kemot79 pisze: 01 maja 2018, 20:20 JAcku - tak zgadza się ale może Żona także czyta forum- sama osobiście bardzo nie lubi jak mówię o niej " żona"
A ja spytam brutalnie - i co z tego, że nie lubi? Wymusiła rozwód a teraz ma decydować, jak Ty o niej mówisz? Ślubowała Ci, że Cię nie opuści aż do śmierci i sama przyjęła taką przysięgę, a teraz wymaga, żebyś Ty też się jej zaparł? Uleganie takiemu naciskowi to żadna miłość czy szacunek, tylko dobrowolny udział w jakimś wariactwie.
Może zresztą dlatego nie lubi, że to dotyka w niej czegoś, czego chciałaby się pozbyć, a to wciąż jest i boi się, że tak stymulowane znowu urośnie, wyjdzie na powierzchnię...
kemot79
Posty: 197
Rejestracja: 23 mar 2017, 8:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: kemot79 »

Wiem, że ona miota się ale męczy i mnie i dzieci. Widzę jednak, że idzie w kierunku całkowitego odcięcia się ode mnie. NIe wiem czy jest to wynik jej własnych przemyśleń czy raczej nacisków otoczenia ( składniam się do tego drugiego- zupełnie inaczej zachowuje się przy "tych" ludziach). Przyjaciółka żony to wręcz modelowy zdradzacz- brutalnie rozprawiła się z mężem, weszła w związek ze zdradzaczem a jej najbliższe otoczenie to tacy sami ludzie. Trudno się dziwić, że wywierają naciski. Ale co mi pozostaje?! nie załamałem się- wziąłem się za sport, spędzam czas z synami.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: rak »

kemot79 pisze: 02 maja 2018, 8:06 ...NIe wiem czy jest to wynik jej własnych przemyśleń czy raczej nacisków otoczenia ( składniam się do tego drugiego- zupełnie inaczej zachowuje się przy "tych" ludziach). Przyjaciółka żony to wręcz modelowy zdradzacz ...Trudno się dziwić, że wywierają naciski....
Wiesz Kemot,

myślałem o tym ostatnio sporo i mam trochę inne zdanie.

Ale może najpierw z czego ono się wzięło. Zdradzacz (z zasadami ;) ) generalnie nie lubi się chwalić na zewnątrz, swoim bądź co bądź moralnie wątpliwym postępowaniem. Ale jest pewna grupa ludzi, do których zawsze chętnie się zwróci, bo wie, że nawet jak początkowo usłyszy kilka krytycznych słów (zachowajmy pozory), to później będzie mógł się wygadać, wybielić, a czasem nawet otrzyma wsparcie.... Publicznie raczej nie stanie "w prawdzie", bo boi się skąniekąd słusznych bęcków, ale sumienie jakoś musi uciszyć, więc grupa wsparcia przydaje się jak znalazł... Ludzie Ci generalnie nie są "przyjaciółmi małżeństwa" i często długofalowo grają na jego rozbicie, mają też swoje (często ukryte) interesy, które często polegają na wzmocnieniu swoich tęsknot i pragnień lub usprawiedliwieniu swoich postaw z przeszłości.

Kiedyś nie zwracałem na to uwagi. Ale teraz z perspektywy czasu widzę, że moją żonę bardzo ciągnęły przyjaciółki singielki, zdradzacze albo rozwódki. Z jakiegoś powodu czuła się w ich towarzystwie b. komfortowo i łatwo znajdowały wspólny język. Generalnie były to osoby dość rozrywkowe, a że ja też lubię się czasami pobawić i wypić, to też zazwyczaj znajdowałem z nimi na początku wspólny język. Nie wiedziałem czemu, jednak osoby te po dłuższym czasie zawsze mnie drażniły, wydawało mi się, że jakoś nam nie po drodze ... (i też Kemot żona zachowywała się z nimi zdecydowanie inaczej niż jak byliśmy sami, albo z innymi ludźmi)
Bezpośrednio przed romansem i zdradą żonką otoczyła się nimi dość szczelnie i zdawała się chłonąć ich "mądrości". W czasie kryzysu i romansu, też oczywiście żonka nie chwaliła się wszystkim dookoła swoimi poczynaniami, ale wspomogła się swoją "grupą wsparcia", żeby się wygadać i ... potwierdzić swoją drogę.
Wracając do tego, co napisałem wcześniej Kemot, nie wydaje mi się, że naciski tej przyjaciółki mają aż takie znaczenie, to Twoja żona decyduje z kim przebywa i jak się zachowuje. Bardziej bym powiedział, że ona się fascynuje takim zachowaniem i buduje sobie odpowiednie warunki, żeby go też zakosztować...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Amica

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: Amica »

Raku, masz bardzo trafne spostrzeżenia. I tak jakbyś opisał mojego męża. Mój mąż - kiedyś niezwykle prawy, uczciwy, prawdomówny - bardzo "cierpi" z tego powodu, że jest świnią (to jego określenie) i że zostawia małżeństwo. Nikomu o tym nie mówi - tzn. nikomu, o kim wie, że wyraziłby dezaprobatę (lub choćby jej nawet nie zwerbalizował, to wiadomo, że tak pomyśli, oceni w myślach). Dlatego o tym, że zdecydował się odejść np. nie wiedzą jego rodzice, którzy mnie uwielbiają (zwłaszcza teść), nie wiedzą nasi wspólni wierzący przyjaciele. Za to ma grupkę nowych znajomych, głównie z pracy (mój mąż jest tzw. mężem korporacyjnym) oraz znajomych z grup, które grają w planszówki (np. poznał ostatnio rozwiedzionego prawnika, który wręcz podpowiada mężowi prawdopodobnie pewne kroki). Ci ludzie też są albo wolni, albo rozwiedzeni, albo nieszczęśliwi w swoich małżeństwach, zapewne (tego nie wiem na 100%) niewierzący. Nikt go tam nie powstrzymuje, nie zatrzymuje, nie proponuje, aby przemyślał, zastanowił się, próbował jednak najpierw naprawić, zanim na dobre odejdzie. I tak - mąż wyjechał na kilka miesięcy do innego miasta do pracy (mamy taką nieformalną separację) i w ten sposób całkowicie oddzielił się ode mnie - chodzącego wyrzutu sumienia (wg męża jestem cudowna, piękna, dobra, charyzmatyczna, mądra, ale... mnie nie kocha i chce szukać kogoś, z kim będzie szczęśliwy). Bo przecież ja nic złego nie zrobiłam (jego zdaniem), więc czuł się źle, że musi ciągle widzieć ofiarę swoich decyzji (chociaż nie obnoszę się ze swoim smutkiem, zresztą nawet go aż tak nie czuję - mam w sobie dużo spokoju i pogody).

Też uważam, że to osoba odchodząca/zdradzacz decyduje, ale uzyskując wsparcie dla swoich decyzji, w pewien sposób korzysta z tego usprawiedliwienia społecznego grupy, w jakiej się obraca. Dla większości ludzi jednak - czy mają zasady, czy nie - znany jest ogólny kodeks etyczny i szukają potwierdzenia w otoczeniu dla swoich decyzji. Szukają więc takiego, które będzie im odpowiadało. Ale to wciąż odpowiedzialność jest tej osoby - ja przecież też wybieram sobie otoczenie i wybieram takie, które potwierdzi MOJE spojrzenie na sprawę. Tylko że dziwnym trafem... nie musiałam poznawać nowych osób, nie musiałam tego otoczenia zmieniać.
kemot79
Posty: 197
Rejestracja: 23 mar 2017, 8:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: kemot79 »

Zapewne masz dużo racji ale ja już mam dość analizowania, czy można coś jeszcze zrobić i czy ja postępowałem słusznie. Zacząłem się od żony odsuwać i skupiać się głownie na dzieciach o sobie. Nie jest to jeszcze pelne odciecie pepowiny ale ona dostrzega juz zmiane. Zbieram siłyna poważniejszy krok - widzę, że jestem w stanie bez niej żyć. Bylem na tygodniowym wyjezdzie z synami, co jeszcze bardziej mnie utwierdzilo w moim przekonaniu
kemot79
Posty: 197
Rejestracja: 23 mar 2017, 8:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: kemot79 »

poradźcie, bo chyba się pogubiłem. W dalszym ciągu mieszkam z żoną i niestety staje się to co raz trudniejsze. Nie ma nienawiści natomiast żona co raz bardziej ogranicza wspólną strefę. Deklaruje się jako katolik ale zachowuje się zupełnie inaczej ( akceptuje związki pozamałżeńskie oparte na zdradach, a nawet w niektórych wypadkach popiera takie zachowania). Oczywiście dla niej rozwód cywilny to rozwód. Przestaliśmy wychodzić razem ( oczywiście nie we dwoje ale wyjścia rodzinne) to znajomych z wyjątkiem osób, które nie znają naszej sytuacji. Zapowiedziała mi, że na wakacje jeździmy osobno. Powiedziała o rozwodzie swojej mamie. Generalnie unikamy ze sobą rozmów - ja aby się nie dołować a jej chyba na tym nie zależy. Nasuwa się więc pytanie, może faktycznie lepiej sie wyprowadzic?
jacek-sychar

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: jacek-sychar »

Kemot
Ja zerwałem kontakty z żoną, bo dla mnie było to już upadlanie mnie przez nią. Potrafiła się wyszykować, założyć elegancką bieliznę i wyjść na noc. Po co mi było to oglądać?
Wszystko zależy od Twojej wytrzymałości. Chyba sam musisz podjąć decyzję, ile potrafisz wytrzymać i czy Twój dalszy pobyt ma jeszcze sens.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: Angela »

kemot79 pisze: 18 maja 2018, 9:30 Nasuwa się więc pytanie, może faktycznie lepiej sie wyprowadzic?
Ja mieszkam z mężem w nieformalnej separacji pod jednym dachem.
I to jest takie próbowanie się kto pierwszy pęknie, aby na tego kto się wyprowadzi zwalić całą winę, ogłosić światu,, On\ona mnie opuścił". Strasznie wyczerpujące, ale kto wytrwa do końca...
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: Pantop »

jacek-sychar pisze:Ja zerwałem kontakty z żoną, bo dla mnie było to już upadlanie mnie przez nią. Potrafiła się wyszykować, założyć elegancką bieliznę i wyjść na noc. Po co mi było to oglądać?
Pytanie techniczne
Jak w takiej (czy podobnej sytuacji) podtrzymywać np kontakt esemesowy - jeśli kochamy swoją połówkę ale nie dajemy przyzwolenia na jej.. hm .. swobodę obyczajów?
Kontakt taki zalecają światli znawcy tematu - jeden esemes na kwartał, pół roku, rok.
jacek-sychar

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: jacek-sychar »

Pantop pisze: 18 maja 2018, 10:30 Pytanie techniczne
Jak w takiej (czy podobnej sytuacji) podtrzymywać np kontakt esemesowy - jeśli kochamy swoją połówkę ale nie dajemy przyzwolenia na jej.. hm .. swobodę obyczajów?
Kontakt taki zalecają światli znawcy tematu - jeden esemes na kwartał, pół roku, rok.
Pantop
Moja żona zmieniła numer telefonu komórkowego. Zrezygnowała też z telefonu stacjonarnego.
Wiesz, jakbym miał te SMSy wysyłać technicznie?
Dodam dla ułatwienia, że poczty e-mail też nie używa.
kemot79
Posty: 197
Rejestracja: 23 mar 2017, 8:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: kemot79 »

Angela pisze: 18 maja 2018, 10:29
kemot79 pisze: 18 maja 2018, 9:30 Nasuwa się więc pytanie, może faktycznie lepiej sie wyprowadzic?
Ja mieszkam z mężem w nieformalnej separacji pod jednym dachem.
I to jest takie próbowanie się kto pierwszy pęknie, aby na tego kto się wyprowadzi zwalić całą winę, ogłosić światu,, On\ona mnie opuścił". Strasznie wyczerpujące, ale kto wytrwa do końca...
obawiam się, że do tego zmierza i u nas chociaż nic tego nie zapowiadało. Uznałem i zawierzyłem w dojrzałość żony i jej gwarancje stałości sytuacji. Okazało się, że jest zmienna i ulega wpływom. Czuję się z lekka oszukany ale z drugiej strony dlaczego mnie to dziwi.

Sytuacja w domu robi się powoli ciężka. Wprawdzie jeszcze nie znika na noc ale już tygodniowy wyjazd zaliczyła.
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: Pantop »

jacek-sychar pisze:Moja żona zmieniła numer telefonu komórkowego. Zrezygnowała też z telefonu stacjonarnego.
Wiesz, jakbym miał te SMSy wysyłać technicznie?
Wiem
- Idziesz do agencji detektywistycznej i prosisz o nr komórki swojej żony.
- Jeśli masz w sobie szczyptę awanturnika robisz dochodzenie na własną rękę - rodzina, znajomi - ktoś z nich musi mieć ten nieszczęsny numer a już na pewno znajdzie się jedna taka osoba, która Ci go poda.
- W tym miejscu nie mogę zasugerować Ci sprawdzenie komórki jednej ze swych pociech w czasie, kiedy Cię odwiedzają :twisted:
Byłoby to sprytne i roztropne - ale wiesz - łamiesz pewien kanon postępowania.

Zagadnienie nie jest jednak kwestią błahego zdobycia numeru.
Wszystko rozpoczyna się gdy już masz ten numer.

I co dalej
I co wtedy
ODPOWIEDZ