Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

rak pisze: 20 mar 2018, 10:27 ja z kolei uważam, że to nieszczęście może być darem od losu...
Ja bym powiedział, że darem od Boga, choć obawiam się trochę dziękować za to. To jednak dla niej duże nieszczęście, a pierwsze dni po takiej operacji to bardzo silny ból.
Jest jeszcze jeden aspekt. Moje miejsce w jej świecie zajęli przynajmniej w pewnej mierze koledzy z klubu sportowego. Teraz żona nie może uprawiać sportu i to potrwa jeszcze kilka miesięcy. Oczywiście będzie z nimi utrzymywać kontakt, ale nie będzie to kilka godzin w tygodniu spędzanych razem.
W każdym razie to ważny czas dla nas.
krople rosy

Re: Wątek Ukasza

Post autor: krople rosy »

Ukaszu
Pierwsza moja reakcja na to co napisałeś była zbieżna z postem Czarka. Jednak pomyślałam sobie, że to ,,Twoje pięć minut" które może się znacznie albo bardzo przedłużyć. Nie wyobrażam sobie na ile Cię poznałam z forum żebyś nie wykorzystał tej sytuacji :)
Bunt żony i jej dystans jest dla mnie zrozumiały....ale może jeszcze zaimponujesz jej swoim poczuciem powinności wobec żony w tej trudnej dla niej sytuacji.
Byle z umiarem czyli wyczuciem i taktem....subtelnie bez zbędnego osaczania.
Życzę wewnętrznego spokoju ...
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: rak »

Ukasz pisze: 20 mar 2018, 10:53 W każdym razie to ważny czas dla nas.
to na pewno.

Jeszcze taka jedna myśl mnie naszła propo:
krople rosy pisze: 20 mar 2018, 11:50 Bunt żony i jej dystans jest dla mnie zrozumiały....ale może jeszcze zaimponujesz jej swoim poczuciem powinności wobec żony w tej trudnej dla niej sytuacji.
Byle z umiarem czyli wyczuciem i taktem....subtelnie bez zbędnego osaczania.
oprócz tego, że pokazujesz tą powinność, ważne też żebyś zadbał o szacunek do siebie, tzn.
wyczucie i takt (brak nadskakiwania i nadgorliwości) jest nie tylko potrzebne, żeby oszczędzić żonie osaczania,
ale też żeby widziała, że robisz to bo chcesz, ale tak naprawdę to Twój wybór, a nie sposób na życie i masz inne opcje jak coś,
nie chodzi mi tu o manipulację, ale jak wcześniej stwierdziłeś ten szacunek bardzo zmalał i to też jest pewien sposób na jego odudowę, ale tutaj to bardziej czasami może powinieneś pozwolić żeby trochę pocierpiała, żeby była przestrzeń na docenienie też Twojego wyboru i zaangażowania,
tak bym rozwinął też ten brak osaczania...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Dzięki za te cenne uwagi. Cieszę się, że jesteście za mną. Dam znać, jak się rozwija sytuacja.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Krótko: nic się nie zmieniło. Huśtawka z jej strony. Staram się wyważyć oferowanie pomocy, żeby nie było natrętne, ale zarazem stałe i jednoznaczne, a nie sporadyczne. Teraz na święta wyjechała, wróci dopiero w środę. Nie wiem, gdzie i z kim. Nie burzy to w żadnym stopniu mojego spokoju. Na pożegnanie złożyłem jej życzenia: żebyśmy się znów pokochali, żeby obudziła w sobie całą swoją siłę, dumę, kreatywność, wielkość, które są w niej. Odpowiedziała, że wielkość jest w niej i nie musi niczego budzić. Zastanawiałem się potem, czy nie pogubiłem się w tych życzeniach, ale to już teraz nieistotne. Przede mną liturgia Nocy Paschalnej - to jest ważne.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Dziś wieczorem już po raz trzeci w tym miesiącu spotkałem swoją żonę - mieszkamy razem. Wie, że wróciłem do wspólnego mieszkania, żeby jej pomóc w czasie jej niesprawności, a przede wszystkim po operacji, że zamierzam na ten czas wziąć urlop, żeby się nią zaopiekować. I dziś dowiedziałem się, dopytując o termin operacji, dotąd rzekomo nieznany, że ma być jutro. Usłyszałem także, że:
- nie życzy sobie, żeby ją odwiedzać w szpitalu,
- nie wie, kiedy z niego wyjdzie i czy wróci do domu.
W odpowiedzi poprosiłem, żeby się jeszcze nad tym zastanowiła, bo ta decyzja może przesądzić o tym, czy kiedykolwiek będziemy jeszcze razem: ja zawsze będę tego chciał, ale jeżeli ona w tym momencie tak odetnie się ode mnie, to sama może już nie być w stanie nigdy więcej wrócić. Uszanuję oczywiście jej decyzję, zarówno w sprawie odwiedzin w szpitalu, jak opieki po wyjściu z niego, a przede wszystkim w tym, czy chce być ze mną jak żona z mężem. Zapytałem też, czy tego chce, ale tylko wyszydziła pytanie.
Powiedziałem, że pojutrze i tak będę w okolicy tego szpitala (jest w innym mieście), więc chętnie bym do niej zajrzał, a jeśli by wtedy z niego wychodziła, to mogę pomóc w powrocie do domu. Nie. Powiedziałem że wedle mojej wiedzy zazwyczaj wychodzi się po takim zabiegu już na drugi dzień, więc postaram się już od tego terminu załatwić sobie urlop. Odpowiedziała, że mam nie brać urlopu - a ja na to, że to już moja, a nie jej decyzja. Jeżeli ona będzie w domu i będzie potrzebowała opieki, to ja tu będę. Powtórzyłem też to, co jej wcześniej pisałem: że chcę być z nią, tęsknie coraz bardziej, ale potrafię żyć sam i jeśli tak zdecyduje, to tak będzie.
Taka postawa żony mnie zaskoczyła. W ostatnich tygodniach rzadko bywała w domu, ale jak już była, to często korzystała z oferowanej pomocy, kilka razy nawet względnie normalnie ze mną porozmawiała. Dzisiejsza rozmowa była pierwszą demonstracją tego, że z jej strony wszystko między nami jest skończone.
Chcę jakoś odnaleźć się w tej sytuacji. Zabolało i to dla mnie dobry znak. Ostatnio starałem się przede wszystkim obudzić w sobie uczucia do niej i wygląda na to, że przynajmniej po części się udało. Żałuję, że wciąż nie mam jasności, czy mogę jej powiedzieć, że ją kocham. Może to jest ten moment, a może właśnie teraz powinienem raczej się od tego powstrzymać, choćbym uznał, że jestem do tego gotowy? Wiem, że powinienem okazać zarazem gotowość do pomocy i bycia razem, a jednocześnie niezbędny dystans i stanowczość, nie nadskakiwać i nie żebrać o to, by łaskawie pozwoliła sobie pomóc. Jest dla mnie wielką zagadką, co się w niej teraz dzieje. Pewne wydaje mi się tylko to, że bardzo cierpi i po operacji będzie cierpieć jeszcze bardziej. Mam też wrażenie, że te najbliższe 2-3 dni mogą być decydujące i moja postawa jest bardzo ważna.
Z góry dziękuję za modlitwę.
twardy
Posty: 1889
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: twardy »

Ukasz pisze: 17 kwie 2018, 0:18 Żałuję, że wciąż nie mam jasności, czy mogę jej powiedzieć, że ją kocham. Może to jest ten moment, a może właśnie teraz powinienem raczej się od tego powstrzymać, choćbym uznał, że jestem do tego gotowy?
Ukasz, a czy Ty kochasz swoją żonę?
Bo jeśli tak, to ona powinna o tym wiedzieć. A czy wie o tym?
A jeśli uważa, że jej nie kochasz?
Może warto jednak jej o tym powiedzieć?
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pantop »

Do: Ukasza i innych

A co jeśli przyjdzie paradygmaty zmienić.
Co jeśli to co nas spotyka jest tylko prologiem do prawdziwego otwarcia.
I dla jasności - najmniej chodzi tu o poranione serce, uczucia, złamane życie i dopatrywanie się sensu w bezsensie. Te sprawy mają tylko pokazać kierunek a nie powodować budowanie im kapliczek uwagi.

Pytam bez znaków :?: .
Bo czuję się jak uczestnik ,,gry w ciemno,, , gdzie prowadzący wie wszystko a gracz nic. Taki stan rzeczy powoduje u mnie czasami, eufemistycznie rzecz ujmując emocje, które tylko z największym trudem można zaliczyć w poczet nieparlamentarnych.

Mam wrażenie, że tak bardzo było nam dobrze w towarzystwie naszych żon/mężów, że zazdrosna miłość Stwórcy działa aby nie było nam jeszcze lepiej. Tragedia. A myśmy chcieli spełnić tylko trochę prostych własnych marzeń. Guzik. Nie będzie marzeń. Nie będzie powrotu do starego. Nic już nie będzie takie samo.

Jakże wielu z nas pląsa radośnie i szczerze zanosząc modlitwy z serca jak Tewje mleczarz.
Na końcu skocznego utworu wdeptuje nogą.
I nie jest to ptasie mleczko..
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pantop »

Do: twardy
twardy pisze:Ukasz, a czy Ty kochasz swoją żonę?
Bo jeśli tak, to ona powinna o tym wiedzieć. A czy wie o tym?
A jeśli uważa, że jej nie kochasz?
Może warto jednak jej o tym powiedzieć?
A może lepiej (będąc na tym poziomie) zapytać, jakie są uczucia żony wobec mnie.
Powiedzenie ,,kocham cię,, w nieodpowiednim momencie może rozjuszyć obdarowywanego i spowodować efekt rzucania pereł przed różowe uszate stworzonka.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: rak »

Ukasz pisze: 17 kwie 2018, 0:18 Taka postawa żony mnie zaskoczyła. W ostatnich tygodniach rzadko bywała w domu, ale jak już była, to często korzystała z oferowanej pomocy, kilka razy nawet względnie normalnie ze mną porozmawiała. Dzisiejsza rozmowa była pierwszą demonstracją tego, że z jej strony wszystko między nami jest skończone.
ja mam wrażenie, że Twoja żona się miota ... Docenia Twoje działanie, ale samej przed sobą głupio jej je przyjąć. Nie rozumie Twojej motywacji (sama by tak może nie zrobiła) i może też czuje się winna. Chciałaby ze swojej strony pozbyć się tej winy (odsunąć się od Ciebie), ale do końca nie wie jak to zrobić (najlepiej Twoimi rękami i decyzją). Pewnie wcześniej przekroczyła kilka swoich punktów granicznych (żeby samej nie zastanawiać się nad powrotem) i teraz powrót wydaje jej się albo niemożliwy, albo zbyt trudny. Istotne tutaj może być uświadomienie jej tej możliwości (patrz np. wpis Twardego).
Ukasz pisze: 17 kwie 2018, 0:18 Żałuję, że wciąż nie mam jasności, czy mogę jej powiedzieć, że ją kocham. Może to jest ten moment, a może właśnie teraz powinienem raczej się od tego powstrzymać, choćbym uznał, że jestem do tego gotowy? Wiem, że powinienem okazać zarazem gotowość do pomocy i bycia razem, a jednocześnie niezbędny dystans i stanowczość, nie nadskakiwać i nie żebrać o to, by łaskawie pozwoliła sobie pomóc... Mam też wrażenie, że te najbliższe 2-3 dni mogą być decydujące i moja postawa jest bardzo ważna.
Wiesz mi się wydaje, że już wykazujesz niezłą postawę, a opór z drugiej strony jest jak najbardziej spodziewany w tej sytuacji... Piewsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy. Może potrzebujesz trochę więcej ... luzu. Starasz się wszystko zrobić jak najlepiej, ale pewnie jesteś przy tym mega spięty i to też widać. Bardziej docenia się miłość osoby, która wcale nie musi Cię kochać. Jest postrzegana jako silna osoba, nie mająca problemu ze zdobyciem innej (nie zachęcam do żadnej manipulacji), ale świadomie wybrała tą i się tego trzyma, taka trochę "zdrowa zazdrość". Wiesz ja bym chyba powiedział, że kocham (jeśli tak czujesz) i się bardziej odsunął, raz na jakiś czas o tym przypominając (niezłomność w walce mimo przeciwności też wydaje mi się dobrze postrzegane)...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

rak pisze: 17 kwie 2018, 11:13 [...] Wiesz ja bym chyba powiedział, że kocham (jeśli tak czujesz) i się bardziej odsunął, raz na jakiś czas o tym przypominając (niezłomność w walce mimo przeciwności też wydaje mi się dobrze postrzegane)...
Tak - daj jej więcej przestrzeni.
Czasem naprawdę jak jesteśmy chorzy / źle się czujemy... to chcemy być sami.
To jej prawo do jej intymności.

Uszanuj jej prośbę - nie nadskakuj, nie narzucaj się... jeśli ona nie chce - a powiedziała to przecież wprost - to NIE.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Przed chwilą dowiedziałem się, że zaplanowała po wyjściu ze szpitala zamieszkanie w swoim mieszkaniu razem z ze swoją mamą. Czyli tam, gdzie ponoć nie mogła się wyprowadzić. Urządziła to tak, że ani jej mamie, ani naszym synom nie wolno było mi o tym powiedzieć.
Ja tej nocy pisałem do niej list, który kolejny raz stwierdzałem, że chcę być z nią, ale nie muszę, a ona może być ze mną, jeśli tylko będzie chciała. Kończył się wyznaniem, którego nie słyszała i nie czytała ode mnie przez ostatnie trzy lata - że ją kocham. Zaadresowany list leżał tak, żeby na pewno go zobaczyła, bo nie wiedziałem, o której ma wychodzić. Rano usłyszałem, że się zbiera do wyjścia, więc schodziłem do niej, ale w uciekła zamykając za sobą drzwi. Listu nie wzięła.
Chciałem jej powiedzieć, że ją kocham, ale nie dała mi tej szansy. Usłyszy to wtedy, gdy będzie chciała słuchać. Nie będę mówił do tylnej części ciała.
Nie wiem, jaką więcej przestrzeń miałbym jej dać. Przez kilka miesięcy nie mieszkaliśmy razem, dostawała ode mnie emaila raz na 2-3 tygodnie, ignorowała je. Potem wprowadziłem się z powrotem i spotykaliśmy się średnio 2-3 razy w tygodniu, raz rozmawialiśmy przez całe pięć minut.
Pół roku temu taka jej postawa wdeptała by mnie w ziemię. Teraz są jakieś emocje, ale dość delikatne. Przede wszystkim zastanawiam się, czy i ewentualnie co zrobić. Wydaje mi się, że to jednak dość ważny moment i nie chcę go przespać.
Zastanawiam się nawet, czy za kilka dni nie zawieść jej tam, do jej mieszkania, wszystkich jej rzeczy. Z karteczką - kocham Cię, tęsknię za Tobą, wróć do mnie, jak tylko znów będziesz chciała być ze mną jak żona z mężem.
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: zenia1780 »

Ukasz pisze: 17 kwie 2018, 20:16 Zastanawiam się nawet, czy za kilka dni nie zawieść jej tam, do jej mieszkania, wszystkich jej rzeczy.
:shock: A niby dlaczego?
Ukasz pisze: 17 kwie 2018, 20:16 Z karteczką - kocham Cię, tęsknię za Tobą, wróć do mnie, jak tylko znów będziesz chciała być ze mną jak żona z mężem.
Na karteczce osobiście pozostawiłabym tylko
Ukasz pisze: 17 kwie 2018, 20:16 kocham Cię, tęsknię za Tobą
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

O tym, że za nią coraz bardziej tęsknię, usłyszała. Żeby rozeznać, czy mogę szczerze powiedzieć, że ją kocham potrzebowałem jeszcze paru godzin rozważania i modlitwy. A potem nie dała mi już szansy.
zenia1780 pisze: 17 kwie 2018, 21:26 Ukasz pisze: ↑
17 kwie 2018, 20:16
Zastanawiam się nawet, czy za kilka dni nie zawieść jej tam, do jej mieszkania, wszystkich jej rzeczy.

:shock: A niby dlaczego?
Bo jeżeli chce być ze mną jak żona z mężem, to wszystko, co moje, jest także jej. Jeżeli tego kategoryczne odmawia, a mnie czasem używa, jak jest to dla niej wygodne, to nie powinienem jej tego ułatwiać. Gdy przestała uznawać coś takiego, jak wspólne życie, uznałem, że powinna zamieszkać osobno. A że ona ma inne mieszkanie i od lat odmawia starań od dom, w którym mieszkamy, to ona powinna się wyprowadzić, a nie ja. Tak się nie stało tylko dlatego, że mi powiedziała, że nie ma się dokąd wyprowadzić. Nie mogłem tego zweryfikować i uznałem, że nie mogę zaryzykować, żebym ją skrzywdził. Poza tym ona wtedy twierdziła, że chce być ze mną, ale na jej warunkach.
Opuściłem więc własne mieszkanie i żyłem kątem u rodziców. Prosiłem ją tylko o to, żeby w tym czasie uszanowała moją prywatność, bo jej potrzebuję, żeby stanąć na nogi i móc znowu być dla niej oparciem. Na miarę swoich możliwości, na szczęście ograniczonych, starała się mi to utrudnić. Wróciłem, gdy dowiedziałem się, że potrzebuje pomocy. Usłyszałem, że jestem bezczelny wprowadzając się do własnego mieszkania. Przez ostatnie tygodnie traktowała mnie na przemian jak intruza i jak darmową pomoc domową.
Teraz sama się wyprowadziła i jednocześnie dała mi jednoznacznie do zrozumienia, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Sądzę, że mam prawo jej powiedzieć: albo razem ratujemy nasze małżeństwo i mój dom jest jej domem, albo ja czekam w wierności i gotowości na taką jej decyzję, pracując nad sobą i moją miłością do niej, ale na razie osobno, każde w swoim mieszkaniu. Aby wspólne mieszkanie zbliżało, a nie oddalało, konieczna jest dobra wola nie tylko jednej strony. Chcę być z nią, jeżeli tylko ona chce być ze mną. Jeżeli nie chce, niech zostanie u siebie, a mi pozwoli spokojnie mieszkać u siebie.

To, że w moim przekonaniu mam prawo tak postąpić, nie oznacza, że tak zrobię czy zdecydowałem się na to rozwiązanie.
Lawendowa
Posty: 7662
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Lawendowa »

Tak się zastanawiam, czy Twoja żona nie czuła/czuje się całkiem ubezwłasnowolniona w Waszym małżeństwie. Odnoszę wrażenie, że Ty masz monopol na wszystko i chciałbyś przeforsować swoje pomysły nie patrząc na jej zdanie, nawet w kwestii jej zdrowia. A może ona czuje się przyduszona tym decydowaniem o niej, za nią, ale bez niej i próbuje ratować resztki jakiejś autonomii i samostanowienia o sobie?
Czy Ty nie zrobiłeś bożka z małżeństwa?
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
ODPOWIEDZ