Flawless pisze: ↑27 mar 2022, 12:51
Witajcie, chwilkę mnie nie było.
Wszystko się rozsypało. Mąż mieszka osobno i jest szczęśliwy. We wtorek kończę NOwenne Pompejańską i powiem mężowi ze dostanie ten upragniony rozwód.
Jestem poprostu zmeczona.
Błagam Boga o sile i jakąkolwiek podpowiedz.
Cisza.
Pragnę mieć koło siebie kogoś kto mi pomoże w wychowaniu dziecka. Kto mnie wesprze po kolejnej nie przespanej nocy, lub zajmie się małym 15 minut żebym mogła wziąć zwykły prysznic.
Czuje się zupełnie przegrana.
Boli mnie ze mąż mógł się odkochać a ja muszę się z tymi uczuciami mordować.
On prowadzi spokojne, szczęśliwe życie bez trosk, zmęczonej żony czy płaczącego dziecka.
To niesprawiedliwe.
Flawless, niestety macierzyństwo nie jest łatwe. Chyba tylko w filmach i reklamach. Mimo, że jak nasz syn był mały i mąż mieszkał z nami to ja i tak za bardzo nie mogłam liczyć na jego pomoc i wsparcie - nigdy syna sam z siebie nie przewinął, nie pokarmil butelką, w nocy nigdy do niego nie wstał - więc ja byłam przemęczona, niewyspana. Moim największym marzeniem wtedy jaki i przez pierwsze 6 lat życia syna było, abym mogła przespać ciągiem przynajmniej 5 godzin. To normalne, że Cię to samotne macierzyństwo jeszcze bardziej przerasta.
Mój mąż odszedł od nas gdy synem miał już wprawdzie 8 lat i był samodzielny, ale nastała pandemia, a ja zostałam bez auta. Oj, ciężko było, nanosiłam się wtedy w rękach ciężkie torby, a do tego ja w rozpaczy i zamknięta w domu z dzieckiem, które też cierpiało i zaczęło mieć naukę zdalną, więc po pracy przez parę godzin przerabiałam z nim lekcje, bo wtedy z panią się nie łączyli. A mój mąż - szczęśliwy, zadowolony, pełen radości. A, i narzekający bo jemu trudno zaczynać samodzielne życie.
Też nosiłam maskę "daję radę i jest OK", a potem w nocy ryczałam podczas modlitwy i wycierałam łzy w poduszkę. Co wcale nie jest dobre, tylko ja nie potrafię mówić o uczuciach i prosić o pomoc. Z tego co pisałaś to masz fajną rodzinkę więc nie wstydź się prosić ich o pomoc. Czasami ludzie nie chcą się narzucać i czekają aż zostaną poproszeni. A jeśli chodzi o męża to nie można być za miłą i ja wszystko się zgadzać - musisz mu spokojnie mówić, że jest Ci trudno bo mały jest wymagającym dzieckiem - niech przynajmniej dzieciątko na 2 godzinki codziennie zabiera na popołudniowy spacer a Ty w tym czasie odpoczywaj.
Może mąż kiedyś dorośnie do roli ojca i męża. Mój po dwóch latach nieangażowania się zaczyna coraz więcej czasu spędzać z synem - aktywnie, wartościowo, bo bywało tak, że syn się bawił a mąż siedział obok i nic nie robił. Teraz czekam, aż mąż zechce być angażującym się mężem.
Niestety dużo jest nieodpowiedzialnych ludzi (mężczyzn wydaje mi się więcej), więc jak na takiegoż partnera/ke trafimy to wówczas ciężko zbudować wartościowy związek, rodzinę.
Ja się najpierw modliłam o powrót męża, a później, głównie w zeszłym roku do świętego Józefa biegałam z prośbami aby mój mąż stał się dobrym ojcem i opiekunem, na wzór Jego - opiekuna Jezusa. W jakiś sposób zadziałało, choć ja już traciłam nadzieję. Może Ty też spróbujesz.
Trzymaj się dzielna mamo
- będzie lepiej.