W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Pavel »

Pantop pisze: 14 wrz 2021, 22:32 Oto jaki wyłania mi się obraz:

Czytając Astro Twe ostatnie wpisy widzę emocje podobne tym, które przeżywałem kiedy przyszedłem na forum.
Przepraszam za to co napiszę ale z uśmiechem czytam wpisy forumowiczów, którzy z serca piszą o tym co możesz/powinieneś teraz zrobić.
Uśmiecham się dlatego bo widzę jak starają się za pomocą wody zraszać gejzery lawy które z Ciebie biją. Jak ze mnie kiedyś.
Mogę się mylić lecz wydaje mi się że potrzeba odrobiny czasu - roku może dwóch - by lawa zastygła, okrzepła i wystygła sama. A wtedy ewentualne porady będą trafiały na podatniejszy grunt.

Tak to widzę, tak to czuję.


Czym sie chopie! :mrgreen:
CelnIe Pantop, jak zazwyczaj zresztą ;)

Ja rozumiem gniew, bunt, oburzenie Astro.
I rozumiem, że tak teraz ma. I Ok, z sufitu się to nie wzięło.
Mam tylko nadzieję, tego ci Astro życzę, że w swoim czasie Ten etap uda ci się zamknąć. Wtedy, gdy będziesz gotowy.
Ogarniam, że aktualnie może to być dla ciebie bariera nie do przeskoczenia, aczkowkiek z czasem może do tych wpisów wrócisz i postanowisz coś w tym obszarze podłubać.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Astro »

Po nocy . Sen był potrzebny, może nie zbawienny , ale regeneracja i odpoczynek robią swoje.
Porozmawiałem sobie jeszcze z moim psychologiem. To był dobry pomysł mimo późnej pory i świetnie ,że poświęcił mi ten czas.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Astro »

Dziękuję także za wpisy i wsparcie .
Co do dzieci i sprawy spewnoscia przemyśle i będę się starał robić tak aby było jak najlepiej dla nich.

Co do ...... żony . Na chwilę obecną po prostu ja nienawidzę , jest dla mnie obrzydliwa i odrzuca mnie od niej na samą myśl o niej. Powiedziałem to też na ostatniej spowiedzi księdzu (przydała by się spowiedź ) , ale jestem wdzięczny spowiednikowi ,że nie umoralnial mnie, nie negował , nie karcił i nie mówił co muszę zrobić. Po ludzku stwierdził ,że mnie rozumie.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Ruta »

Astro pisze: 15 wrz 2021, 9:29 Dziękuję także za wpisy i wsparcie .
Co do dzieci i sprawy spewnoscia przemyśle i będę się starał robić tak aby było jak najlepiej dla nich.

Co do ...... żony . Na chwilę obecną po prostu ja nienawidzę , jest dla mnie obrzydliwa i odrzuca mnie od niej na samą myśl o niej. Powiedziałem to też na ostatniej spowiedzi księdzu (przydała by się spowiedź ) , ale jestem wdzięczny spowiednikowi ,że nie umoralnial mnie, nie negował , nie karcił i nie mówił co muszę zrobić. Po ludzku stwierdził ,że mnie rozumie.
Astro, same emocje, nawet silne nie są grzechem. Myślą, mową, uczynkiem, zaniedbaniem. Za to jak zaczniemy na silnych emocjach mysleć, mówić, działać albo z jakiś działań rezygnować, to bardzo łatwo możemy grzech popełnić. Narobić szkód.

Kocham mojego męża. Ale mam dni, gdy chciałabym mu przywalić. Na poziomie emocji. Staram się, by nie przeszło to w planowanie. Nie zawsze jest łatwo. Najczęściej czuję tak wtedy, gdy widzę krzywdę dziecka. Mam też dni, takie jak dziś, gdy czuję się skrzywdzona. I równocześnie tęsknię za mężem. Dopuszczam już teraz do głosu wszystkie emocje. Te sprzeczne też. To, że na poziomie emocji mam ochotę czasem meża zabić, nie oznacza, że go nie kocham. A gdy za nim tęksnię, mimo tego co robi, nie oznacza, że jestem głupia.

Dbaj o swój sen i wypoczynek :) Sam pewnie wiesz, a moim okiem w twoich wpisach to widać, że niedospanie i przemęczenie podkręcają ci skalę emocji o parę stopni. Mój mąż tak ma z głodem.
jacek-sychar

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: jacek-sychar »

Astro

Pozwól, że i u Ciebie napiszę z dwa słowa.

Ja też miałem złość do żony. Ale ona po pewnym czasie minęła. Nie bój się tej złości, bo ona pozwala przejść przez okres Twojej żałoby po swoim małżeństwie. Nie pozwól tylko ponieść się jej. Daj czasowi czas, a jakoś się to poukłada. Już widzisz, ile zdziałała jedna przespana noc.

Co do dzieci.
Ja też byłem tym nielicznym męskim użytkownikiem tego forum, który opiekował się dziećmi. Najmłodszy był u mnie cały czas, starsze pojawiały się, jak pojawiały się problemy, np. matura. Mama miała wtedy głowę zajętą kowalskim, więc tylko ojciec miał czas i ochotę im pomagać. I z tego korzystały. Nieraz jednak były ostre spięcia między nami, bo one chciały wolności, jakiej dawała im mama, ale to kolidowało z systematycznością wymaganą podczas nauki.
U mnie minęło już 11 lat, jak jestem sam. Około 10 lat musiałem jednak czekać, żeby najstarsza córka przyznała mi, że to co wtedy robiłem, ostatecznie okazało się dla niej dobre. Najmłodszy dalej mieszka ze mną. Więc jakiś tam kontakt został. Najmniejszy może z moim środkowym synem, ale on od samego początku był za matką bez żadnych ograniczeń.

I jeszcze ostatnie moje doświadczenie odnośnie psychologów.
W zeszłym roku moja córka poszła na terapię, bo podobno odkryła u siebie symptomy "stresu pourazowego". Podobno ja miałem być jego głównym powodem. Ale po roku czasu nagle okazało się, że nie ja jestem już głównym podejrzanym, tylko ... matka.

Ale na wszystko musiał nadejść właściwy czas.
Ja rozumiem, że obecnie czasami masz wszystkiego dość. To normalne. Rób jednak swoje najlepiej jak umiesz, a Twoi synowie też w swoim czasie to docenią.

Pozdrawiam
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Astro »

jacek-sychar pisze: 15 wrz 2021, 11:55 Astro

Pozwól, że i u Ciebie napiszę z dwa słowa.

Ja też miałem złość do żony. Ale ona po pewnym czasie minęła. Nie bój się tej złości, bo ona pozwala przejść przez okres Twojej żałoby po swoim małżeństwie. Nie pozwól tylko ponieść się jej. Daj czasowi czas, a jakoś się to poukłada. Już widzisz, ile zdziałała jedna przespana noc.

Co do dzieci.
Ja też byłem tym nielicznym męskim użytkownikiem tego forum, który opiekował się dziećmi. Najmłodszy był u mnie cały czas, starsze pojawiały się, jak pojawiały się problemy, np. matura. Mama miała wtedy głowę zajętą kowalskim, więc tylko ojciec miał czas i ochotę im pomagać. I z tego korzystały. Nieraz jednak były ostre spięcia między nami, bo one chciały wolności, jakiej dawała im mama, ale to kolidowało z systematycznością wymaganą podczas nauki.
U mnie minęło już 11 lat, jak jestem sam. Około 10 lat musiałem jednak czekać, żeby najstarsza córka przyznała mi, że to co wtedy robiłem, ostatecznie okazało się dla niej dobre. Najmłodszy dalej mieszka ze mną. Więc jakiś tam kontakt został. Najmniejszy może z moim środkowym synem, ale on od samego początku był za matką bez żadnych ograniczeń.

I jeszcze ostatnie moje doświadczenie odnośnie psychologów.
W zeszłym roku moja córka poszła na terapię, bo podobno odkryła u siebie symptomy "stresu pourazowego". Podobno ja miałem być jego głównym powodem. Ale po roku czasu nagle okazało się, że nie ja jestem już głównym podejrzanym, tylko ... matka.

Ale na wszystko musiał nadejść właściwy czas.
Ja rozumiem, że obecnie czasami masz wszystkiego dość. To normalne. Rób jednak swoje najlepiej jak umiesz, a Twoi synowie też w swoim czasie to docenią.

Pozdrawiam
Cześć Jacku :)
Dzięki za dobre słowo. Pozdrawiam przy okazji
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Astro »

Ruta pisze: 15 wrz 2021, 11:45
Astro pisze: 15 wrz 2021, 9:29 Dziękuję także za wpisy i wsparcie .
Co do dzieci i sprawy spewnoscia przemyśle i będę się starał robić tak aby było jak najlepie byj dla nich.

Co do ...... żony . Na chwilę obecną po prostu ja nienawidzę , jest dla mnie obrzydliwa i odrzuca mnie od niej na samą myśl o niej. Powiedziałem to też na ostatniej spowiedzi księdzu (przydała by się spowiedź ) , ale jestem wdzięczny spowiednikowi ,że nie umoralnial mnie, nie negował , nie karcił i nie mówił co muszę zrobić. Po ludzku stwierdził ,że mnie rozumie.
Astro, same emocje, nawet silne nie są grzechem. Myślą, mową, uczynkiem, zaniedbaniem. Za to jak zaczniemy na silnych emocjach mysleć, mówić, działać albo z jakiś działań rezygnować, to bardzo łatwo możemy grzech popełnić. Narobić szkód.

Kocham mojego męża. Ale mam dni, gdy chciałabym mu przywalić. Na poziomie emocji. Staram się, by nie przeszło to w planowanie. Nie zawsze jest łatwo. Najczęściej czuję tak wtedy, gdy widzę krzywdę dziecka. Mam też dni, takie jak dziś, gdy czuję się skrzywdzona. I równocześnie tęsknię za mężem. Dopuszczam już teraz do głosu wszystkie emocje. Te sprzeczne też. To, że na poziomie emocji mam ochotę czasem meża zabić, nie oznacza, że go nie kocham. A gdy za nim tęksnię, mimo tego co robi, nie oznacza, że jestem głupia.

Dbaj o swój sen i wypoczynek :) Sam pewnie wiesz, a moim okiem w twoich wpisach to widać, że niedospanie i przemęczenie podkręcają ci skalę emocji o parę stopni. Mój mąż tak ma z głodem.
Ruto to sytuacja mnie zmęczyła wczorajszą nic innego.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Astro »

Młodszy syn nie chciał dzisiaj rozmawiać z mama . Dzwoniła do chłopaka . Odrzucał rozmowy. W jednej tylko zamienił kilka słów to wszystko. Nie było mnie przy tym . Zapytałem się czy rozmawiał z bratem i to wtedy powiedział . Wytłumaczyłem mu ,że nie powinien tak robić. A jeśli nie chce rozmawiać to powinien to powiedzieć ,że teraz nie i porozmawia jak będzie gotowy. Nie chciał słuchać namawiania na rozmowę. Czeka i jasno to określił na przeprosiny za sobotnią sytuację.
......żona wściekła tylko na kogo. Przyszła na zebranie w szkole , ja byłem jak zwykle . Siedziała nie pyszna ,ale trudno. Na koniec byliśmy tylko my dwoje , opowiadała z przejęciem o problemach [syna]*, znam ten ton i te zagrania , na koniec jasno dała do zrozumienia ,że ma gddzies ustalenia medjacyjne i że to ona ma pełnię władzy oraz ,że z nią mam wszystko ustalać. Oraz że ona chce pierwsza info ze szkoły. Ja miałem inne ustalenia z kuratorem i zarabiałem nikt tego nie słucha . A tym bardziej ona.
Zadzwoniłem do starszego syna . Luźna rozmowa i nagle chłopak mówi mi o sytuacji z telefonem .... Żony do młodszego chłopaka i że źle zrobił. Powiedziałem synowi że wiem o sytuacji i rozmawiałem o tym z mlodszym synem tak jak wyżej napisalem.
Teraz moje pytanie w jakim celu , ... Żona mówi o tym fakcie starszemu bratu i jaki może być efekt
Ostatnio zmieniony 15 wrz 2021, 21:53 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: *usunięto imię syna
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Astro »

Pomogę jej , mojej żonie . Powiem co robiłem ,aby mieć taka więź z synami . Czy przyjmie czy nie to już jej sprawa . Nie jest to w zgodzie ze mną. Czuję jakby mnie ktoś łamał kołem , nie fizycznie , lecz moją psychikę.
Zapewne przerwie medjacje i koniec , nie wiem jak zniesie to młodszy syn ja na tę chwilę nic mu nie wspominam .
Czuję ,że coś się kończy dla mnie , jakiś etap , zrobiłem dużo , bardzo dużo, ale więcej nie mogę . Nie mogę udowadniać cały czas ,że jestem dobrym ojcem , że w wielu sprawach mam rację , nie mogę cały czas zabiegać o to i pokazywać wszystkim , którzy tworzą ten system. Oni i tak mają swoje zdanie. Nie mogę i już mi się nie chce kopać z koniem -taka przenośnia .
Czuję ,że czas odejść , usunąć się w cień.
Bardzo mocno biją mi dzisiaj się po głowie takie myśli.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Lawendowa
Posty: 7662
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Lawendowa »

Astro pisze: 16 wrz 2021, 20:59 Pomogę jej , mojej żonie . Powiem co robiłem ,aby mieć taka więź z synami .
Wybrałeś dobro Waszych dzieci i to przede wszystkim im pomożesz.
To dobra decyzja i bardzo wierzę, że przyniesie dobre owoce dla Was wszystkich.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Ruta »

Astro pisze: 16 wrz 2021, 20:59 Pomogę jej , mojej żonie . Powiem co robiłem ,aby mieć taka więź z synami . Czy przyjmie czy nie to już jej sprawa . Nie jest to w zgodzie ze mną. Czuję jakby mnie ktoś łamał kołem , nie fizycznie , lecz moją psychikę.
Zapewne przerwie medjacje i koniec , nie wiem jak zniesie to młodszy syn ja na tę chwilę nic mu nie wspominam .
Czuję ,że coś się kończy dla mnie , jakiś etap , zrobiłem dużo , bardzo dużo, ale więcej nie mogę . Nie mogę udowadniać cały czas ,że jestem dobrym ojcem , że w wielu sprawach mam rację , nie mogę cały czas zabiegać o to i pokazywać wszystkim , którzy tworzą ten system. Oni i tak mają swoje zdanie. Nie mogę i już mi się nie chce kopać z koniem -taka przenośnia .
Czuję ,że czas odejść , usunąć się w cień.
Bardzo mocno biją mi dzisiaj się po głowie takie myśli.
Astro,
Bardzo dobrze pamiętam twój wpis w jednym z wątków dotyczący układania relacji z dziećmi. Bardzo pomógł mojemu mężowi. Tym samym pomógł całej naszej rodzinie. Do dziś jestem ci za ten wpis bardzo wdzięczna. Mój mąż, któremu go wsyłąłąm na mail, od przeczytania go zmienił podejście do bycia rodzicem w kryzysie małżeńskim i skupił się na byciu ojcem, wyłączając ten obszar z kryzysu. Jestem pewna, że dasz radę przekazać takie informacje żonie. POdoba mi się ten pomysł. Nie rozumiem tylko czemu masz w sobie taki opór?
Jak mam opór, to maniakalnie w sobie grzebię, aż dojdę o co mi chodzi. Nauczyłam się nie robić nic przeciwko sobie lub w niezgodzie ze sobą. Może zabrzmieć jakbym cię zniechęcała, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, żeby siebie kochac na równi z innymi. Wszystko inne wraca rykoszetem.

Co do spraw sądowo-specjalistycznych. Napiszę co ja zrobiłam. Nie twierdzę, że to złota recepta. Ale może do wzięcia pod uwagę. Może częściowo, zmodyfikowanie, może nie tak radykalnie. Od razu napiszę o stratach przy moim podejściu. Finansowe przede wszystkim. Ale ty Astro i tak idziesz tu podobną drogą co ja, z tego co czytam. Ważniejsze dobro dziecka, niż kłótnie o pieniądze. Choć bywa cięzko. Prawdę mówiąc innych strat nie widzę.

Ja przestałam cokolwiek udowadniać. Sprawy sądowe sobie idą swoim torem, ja żyję swoim torem. Z początu, gdy całe to szaleństwo sądowe się zaczęło, bardzo się przejmowałam, że sąd to, sąd tamto, sąd mnie ukarze, że potrzebuję mieć dowody. Myślałam też, że sąd ma władzę by cokolwiek zmienić ukształowtać. Tere-fere. Sąd mi kazał zbierać faktury, prawnicy i doradcy radzili robić nagrania i najlepiej jeszcze w ukryciu, zapisywać daty kontaktów, kiedy mąż przyszedł, kiedy nie, kiedy dzwoniłam na policję, co zgłaszałam, a całą korespondencję z mężem prowadzić pisemnie przez maile, żeby mieć dowody. Wszystko to choć tak nie nazwane sprowadza się do zbierania haków. No i do tego dołóżmy jeszcze zbieranie dowodów na to, jak ja się wspaniale sprawuję. Etat na 24 godziny i problemy z nadciśnieniem murowane.

Jak rusza cała ta machina, to są już przygotowane role, jakby określone kroki w tańcu. Nie trzeba jednak tańczyć tak jak grają. Można całej tej zabawy odmówić. Zainspirował mnie Święty Paweł w pierwszym liście do Koryntian, napisał żeby się nie sądzić u pogan. Ale też, że wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie poddam się w niewolę. A wejście w te wszystkie role sądowe odebrałam właśnie jako niewolnictwo i życie na uwięzi "pod proces". W takich właśnie momentach szczególnie lubię być katoliczką, bo to daje taką wolność w takim pozytywnym, dobrym znaczeniu. Mam wewnętrzną wolność do odmawiania różnych rzeczy.

Zdecydowałam się wycofać i dalej nie iść tą drogą. Pomogły mi też w tym wpisy taty, który zniknął z forum i z którym dość mocno się spierałam, wierząc w to, że sądem cokolwiek się uda w naszym życiu uregulować. Nie da się. Da się tylko bardachy narobić.
Nie zbieram faktur. Nie mam nadzwyczajnych wydatków. Nie domagam się bajońskich kwot. Mogę przedstawić wyciąg z konta, jak sąd zażąda. Nie będę udowadniać, że dziecko je, śpi, chodzi do szkoły i nosi ubrania, piżamę, ma ręcznik i wymienianą szczoteczkę do zębów oraz pastę w komplecie. To dość oczywiste. Skoro dziecko żyje, to zapewne takie wydatki ponoszę, tak samo jak wszyscy inni rodzice. Nie dam się tak upokorzyć po to, by sąd przyznał sto złotych więcej alimentów dziecku. Których mąż i tak nie będzie płacił. Niech sąd się skupi na wyjasnieniu mężowi czym jest obowiązek alimentacyjny, a nie na drobiazgowym rozliczaniu mnie z tego, czy dziecko potrzebuje trzech książek miesięcznie i jednej płyty i czemu kupuję dziecięć prezentów urodzinowych w roku dla kolegów i koleżanek syna. Kupuję więcej, bo syn jest lubiany.

Jeśli jednak zacznę te faktury składać, mąż może łatwo się dać wciągnąć w kwestionowanie wydatków. I będziemy jak te osły kłocić się i wypisywać tony papieru głupio-mądrymi rozważaniami o tym, czy 35 złotych na witaminy dla dziecka to dużo, i czy lepiej było czekać dwa miesiące na państwową wizytę u specjalisty, oraz czy trzy pary butów dla dziecka w sezonie to dużo czy mało. No nie chcę się w takie rzeczy wciągać.
Nie będę też ani męża ani syna nagrywać z ukrycia. Nigdy czegoś takiego nie zrobiłam i nie zrobię (od razu zastrzegam, że uważam, że są sytuacje, które takie działanie usprawiedliwiają, jak choćby udokumentowanie przemocy wobec osoby zależnej, podwładnego, dziecka, ucznia, także w relacjach małżeńskich czy rodzicielskich). Niczego też nie zapisuję. Przez jakiś czas mój mąż dał się podpuścić i robił takie rzeczy. Ale jak trochę wytrzeźwiał i zobaczył, że ja tak nie robię i konsekwentnie mu o tym mówię, że nie zamierzam, to także przestał. Mimo doradców, nacisków i różnych pomysłów otoczenia.
Nie prowadzę też z męzem korespondencji do celów dowodowych i to zaznaczam, że traktuję naszą korespondecnję jako prywatną i nie będę jej przedstawiać w sądzie. I mąż wie, że gdybym jakiś mail z jakiegoś powodu pisała do celó dowodowych, to na górze miala napiszę bardzo jasno, że ten konkretny mail mogę potencjalnie tak traktowac i odpowiedź na niego również. Była taka sytauacja, gdy mąż był agresywny. Uprzedzałam.

Brak presji i ustawiania życia pod sądy, specjalistów itp. obniżyły poziom napięcia między mną a mężem i umożliwiły współpracę. I od jakieś już czasu nie padło ze strony męża - bo ja zgłosze w sądzie, bo będziesz mi płacić kary za odwołane kontakty, za niewywiązywanie się, bo ja mam władze, bo ja mam kontakt. Ale ja pierwsza z takich argumentów zrezynowałam. Gdy mąż coś tam nagrywał, mówiłam otwarcie, że to widzę, ale, że nie będę takich metod stosować, nawet jeśli robi tak mąż. Nieustannie polecam NVC Rosenberga, bardzo ale to bardzo mi w tym procesie rozbrojeniowym pomogło. Mimo, że do biegłości w takim sposobie komunikacji dzielą mnie pewnie całe lata. Ledwie raczkuję.
Dla tych co nie mają czasu czytać lub wolą obejrzeć wykład, bo są bardziej słuchowacami wykład Rosenberga
https://www.youtube.com/watch?v=H5pVaQi21gQ

Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie. Można dochodzić jej granatem. A można współpracą.
Trudno jest powiedzieć pas, jak wszystko jest rozkręcone, współmałżonek i współrodzic szuka haków, zatrudnia prawnika, naciąga co się da. Ale ja to oddałam Bogu.

Mój najlepszy jak dotąd terapeuta, od którego najwięcej się tak życiowo nauczyłam powiedział, że czasem dobrze jest się po prostu rozbroić. Poddać. Że się boimy, bo to nas czynni bezbronnymi. Ale zwykle, gdy machamy białą chorągiweką to dajemy sygnał "nie strzelać", a nie "atakować". I jest wtedy szansa na pokój. To także jest o tym.

Tak wizualnie widzę to tak: idę sobie swoją drogą, taką ładną i miłą - to moje życie. Gdzieś tam dalej jest jakiś tor kolejowy, dość ruchliwy i mało przyjemny - to sprawa sądowa. Biegnie ten tor równolegle do drogi, ale się z nią nie przecina. Mogę sobie iśc drogą, ale nieść na plecach ciężkie akta sądowe, mogę co i raz wybiegać na tory, albo nawet iść po tych torach. Ale nie muszę. Mogę po prostu raz na jakiś czas zajść na dworzec, nawet i jakąś stację podjechać pociągiem jak trzeba, załatwić co tam trzeba i wracać na swoją miłą i przyjemną drogę.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Monti »

Astro pisze: 16 wrz 2021, 20:59 Pomogę jej , mojej żonie . Powiem co robiłem ,aby mieć taka więź z synami . Czy przyjmie czy nie to już jej sprawa . Nie jest to w zgodzie ze mną. Czuję jakby mnie ktoś łamał kołem , nie fizycznie , lecz moją psychikę.
Zapewne przerwie medjacje i koniec , nie wiem jak zniesie to młodszy syn ja na tę chwilę nic mu nie wspominam .
Czuję ,że coś się kończy dla mnie , jakiś etap , zrobiłem dużo , bardzo dużo, ale więcej nie mogę . Nie mogę udowadniać cały czas ,że jestem dobrym ojcem , że w wielu sprawach mam rację , nie mogę cały czas zabiegać o to i pokazywać wszystkim , którzy tworzą ten system. Oni i tak mają swoje zdanie. Nie mogę i już mi się nie chce kopać z koniem -taka przenośnia .
Czuję ,że czas odejść , usunąć się w cień.
Bardzo mocno biją mi dzisiaj się po głowie takie myśli.
Może być tak, że to zerwanie mediacji to blef Twojej żony, żebyś teraz przez kilka tygodni myślał, jak to będzie i żył w stresie. Podobnie jak blefowała w sprawie zawiadomienia o przestępstwie. Jakby jednak przerwała mediacje, to będzie miała dużego minusa u sędziego.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Astro »

Skąd taki opór?
Ruto , przez zranienie i ból i dzieci i moj przez chociażby ostatnie cztery lata , przez aljenacje i grę dziećmi.
To moja praca , oczywiście z Bogiem, książkami psychologiem i tym forum, doświadczeniami ludzi, przyniosła mi te efekty , chce głównie moja praca i nauka , ja ja chciałem wykonać i wykonałem. A .... Żona dostaje ja razem w pakiecie bezmala jak nagrodę za rozwód .
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Ruta »

Astro pisze: 17 wrz 2021, 8:35 Skąd taki opór?
Ruto , przez zranienie i ból i dzieci i moj przez chociażby ostatnie cztery lata , przez aljenacje i grę dziećmi.
To moja praca , oczywiście z Bogiem, książkami psychologiem i tym forum, doświadczeniami ludzi, przyniosła mi te efekty , chce głównie moja praca i nauka , ja ja chciałem wykonać i wykonałem. A .... Żona dostaje ja razem w pakiecie bezmala jak nagrodę za rozwód .
Astro,
rozumiem cię dobrze. Gdy patrzę przez pryzmat krzywdy, jaką obiektywnie przecież wyrządza mój mąż mi i rodzinie, tu i teraz, na bieżąco, z realnymi szkodami, zranieniami, bardzo poważnymi, natychmiast zaczynam czuć, że wciąż daję mężowi bardzo dużo z siebie, na co mój mąż aktualnie wcale nie zasługuje. I moje emocje natychmiast się zapętlają, a ja zamykam się w bólu i zaczynam się czuć jak ostatnia naiwna. Nie chcę być w tej perspektywie, bo ona mnie bardzo boli i powoduje mój ogromny wewnętrzny bunt. Za to nie pozwala z tej sytuacji się wydostać. I cokolwiek w tym stanie dajesz, to koszt jest ogromny. Dla wszystkich. Nie tylko dla ciebie.

Znalazłam nową perspektywę - to słynne dobro dzieci oraz pogodzenie się z tym, że jesteśmy od siebie zależni. Tworzymy rodzinę, nawet gdy jest to bardzo poraniona i bardzo dysfunkcyjna rodzina. Z tej perspektywy wspieranie przeze mnie męża niezależnie od jego postawy ma głęboki sens. Pomaga zmniejszać obszar dysfunkcji. Plusem tego jest, że choć w takiej sytuacji dajemy, to nam nie ubywa.
Wiem, jak ciężko jest przejść z tej jednej perspektywy do drugiej. Sama nie dałabym rady. Za dużo we mnie tych zranień, bólu, stale odnawianiego i podgrzewanego przez męża. Modlitwa. Czyni cuda. Efekt jest jeszcze jeden. Oddzielam już teraz działania i zachowania męża, nawet te bardzo destrukcjyjne i krzywdzące, od osoby męża. To pozwala mi mieć nadzieję, że zachowanie męża się zmieni. I się zmienia. Na lepsze.

Jeden niezasłużony prezent już dałeś. Mojemu mężowi. Z całym szacunkiem i miłością dla mojego męża, ale patrząc w kategorii zasługiwania, to akurat wtedy mój mąż nie zasługiwał na nic. Zastraszał mnie, był destrukcyjny wobec rodziny, stosował terror i przemoc w najróżniejszych formach. Uciekałam przed nim z własnego domu, dziecko bało się chodzić do szkoły. Mąż fundował nam koszmar. Doświadczaliśmy wyzwisk i gróźb, mą lubił tak robić publicznie, bym czuła się bardziej upokorzona. Na naszym osiedlu, przy naszych sąsiadach, przy kolegach syna. Bo złapał luz, że on już tu nie mieszka, to i żadna norma już go nie wiąże.

I wtedy właśnie dostał zestaw bardzo rozsądnych wskazówek. Twoich. Które w desperacji wygrzebałam na forum. Można powiedzieć - w nagrodę za zdradę, za terroryzowanie rodziny, za kłamstwa, za nastawienie przeciwko mnie całego naszego otoczenia, za mój i dziecka strach. Mówimy o zestawie tych wskazówek, które ty zanim je spisałeś i podzieliłeś się nimi na forum, okupiłeś cierpieniem, mozolną pracą, nauką. Mój mąż dostał je od ciebie i pośrednio ode mnie za nic. Skorzystał. Zapewne dlatego, że te wskazówki były takie z życia i z serca, autentyczne. To nie jakiś tam psycholog pisał, co w życiu nie widział na oczy dziecka, ani wściekłej żony. Ani oczu przerażonego dziecka. Myślę, że dlatego to zrobiło na moim męzu wrazenie na tyle, by się zastanowił i by w końcu postanowił się zatrzymać. Właśnie zmienić postępowanie. I zaczął zmieniać.
Astro, skorzystała na tym cała moja rodzina. Więc jak już napisałam, możemy spokojnie przyjąć, że masz za sobą pierwszą udaną i bardzo owocną próbę obdarowania osoby, która kompletnie na to nie zasługuje :) Dobrze ci poszło :)

Ja jestem coraz bardziej przekonana, że po to by pójść za Jezusem, to trzeba tak czasem zrobić to na ślepo. Zaufać. Zrobić coś wbrew intuicji, zaprzeć się siebie. Czasem to jak skok ze skały (czy jak się czasem słyszy w Sycharze, skok na bungee bez bungee), czasem przejście ciemną doliną. Czasem wystarczy tylko jakieś sieci porzucić. Różnie bywa. Ale sądzę, że tylko idąc za Jezusem jesteśmy w stanie z serca obdarować żonę czy męża w szczycie kryzysu. Taką żonę i takiego męża, których przychodzi pisać poprzedzając wielokropkiem. Nie miłą żonę, czy sympatycznego męża, ale właśnie .... żonę i .... męża.

Ja do tego potrzebowałam Jezusa. W obu moich parafiach jest drewniany Krzyż misyjny, nie wiem czy są parafie, gdzie ich nie ma, zwykle są. Ja tam sobie idę raz na jakiś czas. Dotykam tego Krzyża całą dłonią i proszę Jezusa, by przyjął ode mnie moją wściekłość na męża, mój ból, żal. Przyjmuje. Porozmawiaj z Nim o tym.
ODPOWIEDZ