Od czego zacząć

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Od czego zacząć

Post autor: Caliope »

Abigail pisze: 23 sie 2021, 18:59
Caliope pisze: 23 sie 2021, 17:36
Długo to trwa? mąż nie nadużywa alkoholu? często wyjeżdża to pewnie nawet nie wiesz co robi. Za co siebie winisz? czemu mąż Cię oskarża i szantażuje?
Nie wiem czy było u Ciebie podobnie jak u mnie, być może, ale nie wiem co napisać ze swoich doświadczeń.
Caliope właściwie od początku było coś nie tak. teściowie się mieszali bardzo ale tak jakby po cichaczu on tam jeździł do nich przesiadywał duży wpływ na niego mieli i maja do tej pory a po dwóch latach zdecydowałam się wyjechać stamtąd ale głównie z powodów mieszkaniowych nie "teściowych" chociaż oni swoje 3 grosze dołożyli. Caliope ja widzę dużą analogię z Twoją historią (czytałam) ale u Ciebie chyba jeszcze większy hardcore. Co do alkoholu to warto wspomnieć że jestem DDA (ojciec, aktualnie trzeźwy alkoholik już kilka lat) a mąż nie pił i nie pije ale na złość mi potrafi się upić bo wie że mam fobię. Rozlewa piwo po domu i się tłucze po nocy ale wiem że nie jest w nałogu - to takie jego gierki tylko. U psychologa moje DDA było poruszane ale ona uważa że przerobiłam temat, ojcu wybaczyłam relacje teraz mamy dobre, od czasu do czasu sobie pogadamy ale nikt nikomu nie wchodzi do życia (chociaż zdaniem męża jest inaczej). Winię się bo on mnie wini obrzuca błotem a wie że rodzina pełna taka kompletna to dla mnie najwyższa wartość i wykorzystuje żeby mnie oskarżać o rozwalenie naszego małżeństwa a ja się daję jak głupia gąska. Tak mnie zastraszył że zastanawiam się nad wycofaniem pozwu. Teraz mieszkam blisko swoich rodziców tak łatwiej z dziećmi a to dla męża jest świetny argument do odbijania piłeczki i zarzucania mi toksycznej relacji z moimi rodzicami. (Już nie wiem może coś w tym jest???) Relacje mamy dobre (ale jak mieszkaliśmy u nich były zgrzyty) czasami się spotykamy ale wyznaczyłam granice oni w swoim a my w swoim. Kiedy mąż przyjeżdża mają zakaz przychodzenia w ogóle nawet nie rozmawiamy żeby go nie prowokować.
Też jestem DDA, oprócz terapii by wybaczyć ojcu potrzeba jeszcze rozwoju osobistego, potrzeba przerobić strach przed odrzuceniem, budować samoocenę, nauczyć się stawiać sobie granice. Nie słuchać za bardzo ludzi, a żyć w zgodzie ze sobą i robić to co słuszne dla siebie. O to powalcz sama ze sobą, a wszystko się zmieni na lepsze. Widzę jak jest u Ciebie podobnie jak u mnie na początku kryzysu, te same gadki, obwinianie, mówienie że ja manipuluję, a było odwrotnie. Psycholog może Ciebie dobrze naprowadzić żebyś pewnie odpierała ataki, stawiała czoła manipulacjom i z Bogiem u boku.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Mam takie przemyślenie odnośnie rozwodu że zgoda lub niezgoda to nie tylko kwestia mojej postawy mojej woli że często ta zgoda jest wymuszona przez okoliczności które zaczynam odczuwać na własnej skórze. Od lat w pierwszym rzędzie stoję z obrońcami sakramentalnego małżeństwa (a w mojej rodzinie to zdaje się że tylko ja i moja jedna ciocia). Zaczynam rozumieć ludzi którzy pod presją "to" podpisują bo ilez można na lekach od psychiatrów a rozprawy ciągną się latami. Szczerze? Mam zwiątpienia bo powiedzieć łatwo że nie wolno, napisać też ale wcielić w życie kiedy wola jedno a ciało drugie to już nie takie proste. Jeśli mąż złoży o rozwód nie wiem co zrobię a od lat byłam pewna że nigdy mu tego nie podpiszę tak teraz zwyczajnie się boję bo nie wiem do czego jeszcze jest zdolny. Nie nie bije mnie jest na to za sprytny ale odbiera możliwość godnego funkcjonowania i to wystarczy żeby skapitulować.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Od czego zacząć

Post autor: Bławatek »

Abigail pisze: 23 sie 2021, 15:41 no tak masz racje Caliope ale z tym pisaniem to różnie bywa...jak zacznę pisać to napiszę chyba książkę...ale jak tu pisac żeby nie podawać szczegółów trudno mi wyczuć granice... Nie mogliśmy się dogadać co do wspólnego mieszkania. Mąż trwonił pieniądze na swoje pasje itp. podczas gdy latami mieszkaliśmy w trudnych warunkach. W końcu zaczął zrzucać winę na mnie że nie potrafię znaleźć porządnej pracy. Wiedziałam że oczekuje niemożliwego bo z małymi dziećmi z czego jedno ciągle choruje ciągle na lekach nie potrafiłam sprostać jego wymaganiom a frustracja rosła więc podjęłam samodzielną decyzję wbrew woli męża aby uzyskać mieszkanie. Wspólnych oszczędności było niewiele a w zasadzie to co udało mi się uratować przed roztrwonieniem, reszta ze środków sprzed ślubu (nie chcę pisać szczegółów). To bardzo długa zagmatwana historia. Po prostu były u męża od początku małźeństwa problemy z odpowiedzialnością on chciał dalej żyć jak singiel taki Piotruś Pan a kiedy pojawiły się problemy finansowe mieszkaniowe to wycofał się uciekał do rodziców, więcej go w domu nie było niż był ja sama z problemami, finansowo moi rodzice wspierali a on jeszcze miał o t o pretensje a sam nic z tym nie robił. Jak mieszkaliśmy na początku małżeństwa w małej kawalerce 3 miesięczne dziecko teściowa mi kazała do żłobka oddawać podczas gdy mąż kiepsko zarabiał i ani myślał zmieniać cokolwiek tym bardziej usprawiedliwiany przez swoich rodziców. Wydawało mi się że mam być jakimś koniem pociągowym - nie godziłam się na to. Wyjechałam z rocznym dzieckiem mieszkaliśmy przez długi czas u moich rodziców było ciężko mąż nadal bardziej nieobecny bardziej jedną nogą na imprezach i wyjazdach u swoich rodziców. A to tylko szczyt góry lodowej. I tak mogłabym pisać cały dzień a może i dłużej.
Witaj,
Abigail, mogłabym podpisać się pod Twoimi słowami - mój mąż to też lekkoduch, nie przejmujący się odpowiedzialnością za byt rodziny, taki Piotruś Pan, dla którego ważne są jego potrzeby, hobby, odpoczynek a nie praca, wspólne spędzanie czasu, opieka nad dzieckiem. Mój mąż uwielbiał wymagać i mieć pretensje, natomiast od niego wymagać nie mogłam niczego bo się obrażał, lub mówił, że nie jestem dobrą żoną bo nie jestem posłuszna i oddana. Gdy braliśmy ślub mój mąż miał prawie 4o lat i żadnych oszczędności, nawet mieszkania nie miał, ani nie wynajmował, a do dziś mi wypomina, że się gnieździlismy w jednym pokoju u moich rodziców, a sam nie potrafił zadbać ani zarobić o nic innego, a jak nam brakowało pieniędzy gdy syn chorował to najlepiej jakbym wyczarowała brakujące pieniądze. Też mogłabym dużo pisać. Mój mąż czuł się niedoceniany, niekochany więc wolał odejść - niestety ja przez 19 lat małżeństwa też nie czułam miłości i szacunku z jego strony, no ale nieodpowiedzialni ludzie myślą tylko o sobie. Od 1,5 roku czekam aż mój mąż w końcu będzie chciał być kochającym, oddanym i odpowiedzialnym mężem i ojcem. Jedno wiem na pewno - nie warto czekać w nieskończoność na zmiany drugiej strony i dawać się krzywdzić , bo nawet sakrament wszystkiego nie tłumaczy i nie rozgrzesza. A niestety ja w małżeństwie nie dość że zapomniałam o sobie to jeszcze pozwoliłam deptać moją osobę, godność.

Życzę Ci sił i spokoju, bo w tej chwili jest w Tobie dużo chaosu różnych emocji (nie tak dawno też byłam w takim stanie).
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Od czego zacząć

Post autor: Bławatek »

Pavel pisze: 23 sie 2021, 20:00
bo żona ma słuchać męża - w Biblii napisane. A z drugiej strony gdybym żyła stylem życia męża to co stałoby się z dziećmi? Jaki to model byłby rodziny? Nie wiem już nie nadążam za tym światem. Czuję że jestem w tyle a myślałam że on to doceni że dbam o rodzinę dzieci a tu klops. Okazuje się że stałam się dla męża starą nudna babą co nie wie co to hybrydy, brwi, rzęsy kosmetyczki, stylizacje i inne farmazony. No nie lubię sobie doklejać zresztą nie mam za co ;P
Gdy mąż jest jak Św. Józef, żona ten prymat szanuje, bo kocha i ufa.
Oznacza to mniej więcej tyle, że na to należy zapracować swoją postawą.
Sam wciąż się muszę do tego świetego bardziej starać się upodobnić, bo żona często wie lepiej ;)

Bóg cię stworzył bez hybryd i całej reszty, bo bez plastiku jesteś piękniejsza. Jeśli mężowi tak tego brakuje, niech sam idzie ;)
Pavel, Twoje słowa są kluczowe - gdyby każdy mąż był choć w 70 procentach jak święty Józef to chyba żadna żona by nie narzekała za bardzo, a niestety wielu mężczyzn wymaga od żony szacunku i miłości, a sami nie szanują i nie kochają swojej żony. Teraz modlę się i proszę św Józefa aby pomógł mojemu mężowi stawać się taki jak on - blisko Boga oraz oddany małżeństwu i żonie.

Abigail, mój mąż zakochał się we mnie bo nie byłam taka jak większość dziewczyn - czyli b nie malowałam się, skromnie się ubierałam, az nagle po 10 latach usłyszałam że jestem nudna, a jego koleżanki ubierają się modnie, kolorowo, malują się itd. A wystarczyło wcześniej poprosić abym zaczęła się inaczej ubierać i malować. Czasami mężczyźni szukają dziury w całym byle tylko zrzucić z siebie odpowiedzialność za niepowodzenia, za to że oni nie są idealni
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Od czego zacząć

Post autor: sajmon123 »

Abigail pisze: 23 sie 2021, 20:55 Mam takie przemyślenie odnośnie rozwodu że zgoda lub niezgoda to nie tylko kwestia mojej postawy mojej woli że często ta zgoda jest wymuszona przez okoliczności które zaczynam odczuwać na własnej skórze. Od lat w pierwszym rzędzie stoję z obrońcami sakramentalnego małżeństwa (a w mojej rodzinie to zdaje się że tylko ja i moja jedna ciocia). Zaczynam rozumieć ludzi którzy pod presją "to" podpisują bo ilez można na lekach od psychiatrów a rozprawy ciągną się latami. Szczerze? Mam zwiątpienia bo powiedzieć łatwo że nie wolno, napisać też ale wcielić w życie kiedy wola jedno a ciało drugie to już nie takie proste. Jeśli mąż złoży o rozwód nie wiem co zrobię a od lat byłam pewna że nigdy mu tego nie podpiszę tak teraz zwyczajnie się boję bo nie wiem do czego jeszcze jest zdolny. Nie nie bije mnie jest na to za sprytny ale odbiera możliwość godnego funkcjonowania i to wystarczy żeby skapitulować.
Abigail... Właśnie o to w tym wszystkim chodzi, by doprowadzić siebie do takiego stanu, żeby wierzyć w siebie, a co za tym idzie w to co się robi. Wtedy nie potrzeba żadnych leków od psychiatry. Też nie należy żyć sprawami sądowymi (Ruta dziękuję). To musi płynąć jednym torem, a życie drugim. Trzeba to traktować zadaniowo. Kiedy wierzy się w to co się robi, a jest to dobre, wtedy nie obciąża nas aż tak bardzo psychicznie. Rozwód NIGDY nie jest dobry.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Bławatek pisze: 23 sie 2021, 22:14
Abigail pisze: 23 sie 2021, 15:41 no tak masz racje Caliope ale z tym pisaniem to różnie bywa...jak zacznę pisać to napiszę chyba książkę...ale jak tu pisac żeby nie podawać szczegółów trudno mi wyczuć granice... Nie mogliśmy się dogadać co do wspólnego mieszkania. Mąż trwonił pieniądze na swoje pasje itp. podczas gdy latami mieszkaliśmy w trudnych warunkach. W końcu zaczął zrzucać winę na mnie że nie potrafię znaleźć porządnej pracy. Wiedziałam że oczekuje niemożliwego bo z małymi dziećmi z czego jedno ciągle choruje ciągle na lekach nie potrafiłam sprostać jego wymaganiom a frustracja rosła więc podjęłam samodzielną decyzję wbrew woli męża aby uzyskać mieszkanie. Wspólnych oszczędności było niewiele a w zasadzie to co udało mi się uratować przed roztrwonieniem, reszta ze środków sprzed ślubu (nie chcę pisać szczegółów). To bardzo długa zagmatwana historia. Po prostu były u męża od początku małźeństwa problemy z odpowiedzialnością on chciał dalej żyć jak singiel taki Piotruś Pan a kiedy pojawiły się problemy finansowe mieszkaniowe to wycofał się uciekał do rodziców, więcej go w domu nie było niż był ja sama z problemami, finansowo moi rodzice wspierali a on jeszcze miał o t o pretensje a sam nic z tym nie robił. Jak mieszkaliśmy na początku małżeństwa w małej kawalerce 3 miesięczne dziecko teściowa mi kazała do żłobka oddawać podczas gdy mąż kiepsko zarabiał i ani myślał zmieniać cokolwiek tym bardziej usprawiedliwiany przez swoich rodziców. Wydawało mi się że mam być jakimś koniem pociągowym - nie godziłam się na to. Wyjechałam z rocznym dzieckiem mieszkaliśmy przez długi czas u moich rodziców było ciężko mąż nadal bardziej nieobecny bardziej jedną nogą na imprezach i wyjazdach u swoich rodziców. A to tylko szczyt góry lodowej. I tak mogłabym pisać cały dzień a może i dłużej.
Witaj,
Abigail, mogłabym podpisać się pod Twoimi słowami - mój mąż to też lekkoduch, nie przejmujący się odpowiedzialnością za byt rodziny, taki Piotruś Pan, dla którego ważne są jego potrzeby, hobby, odpoczynek a nie praca, wspólne spędzanie czasu, opieka nad dzieckiem. Mój mąż uwielbiał wymagać i mieć pretensje, natomiast od niego wymagać nie mogłam niczego bo się obrażał, lub mówił, że nie jestem dobrą żoną bo nie jestem posłuszna i oddana. Gdy braliśmy ślub mój mąż miał prawie 4o lat i żadnych oszczędności, nawet mieszkania nie miał, ani nie wynajmował, a do dziś mi wypomina, że się gnieździlismy w jednym pokoju u moich rodziców, a sam nie potrafił zadbać ani zarobić o nic innego, a jak nam brakowało pieniędzy gdy syn chorował to najlepiej jakbym wyczarowała brakujące pieniądze. Też mogłabym dużo pisać. Mój mąż czuł się niedoceniany, niekochany więc wolał odejść - niestety ja przez 19 lat małżeństwa też nie czułam miłości i szacunku z jego strony, no ale nieodpowiedzialni ludzie myślą tylko o sobie. Od 1,5 roku czekam aż mój mąż w końcu będzie chciał być kochającym, oddanym i odpowiedzialnym mężem i ojcem. Jedno wiem na pewno - nie warto czekać w nieskończoność na zmiany drugiej strony i dawać się krzywdzić , bo nawet sakrament wszystkiego nie tłumaczy i nie rozgrzesza. A niestety ja w małżeństwie nie dość że zapomniałam o sobie to jeszcze pozwoliłam deptać moją osobę, godność.

Życzę Ci sił i spokoju, bo w tej chwili jest w Tobie dużo chaosu różnych emocji (nie tak dawno też byłam w takim stanie).
Bławatek dziękuję Ci dobrze wiedzieć że to da się przeżyć że od tego się nie umiera. Tak mi przykro że odszedł i już 1,5 roku jesteś sama ale podejrzewam że w tym związku już od dawna byłaś sama a teraz przynajmniej Cię nie dręczy. Jak to możliwe, że żyją w takim zakłamaniu okradają własne rodziny a sami krzyczą że są okradani i mecenasowie jeszcze przyklepują ich kłamstwa. Na pierwszej rozprawie przedstawił fikcyjne zaświadczenie o zarobkach a sąd spojrzał i od razu kazał mu dostarczyć prawdziwe nawet z nim nie gadał za dużo. Nie wiem jak to się potoczy ale szukam spokoju modlę się i proszę Was o modlitwę chociaż jak w drzwiach staje mąż to znów czuję się jak mała wystraszona dziewczynka głupia dzidzia co nie wie co powiedzieć. On wrzeszczy nie daje dojść do słowa drze się im bardziej to robi tym bardziej mam ochotę zadzwonić na policję i wlepić mu niebieską kartę, ale wiem że pięknie potrafi kłamać i najlepsze jest że ludzie mu wierzą i wykorzysta okazję żeby zrobić ze mnie wariatkę.

Nie nie można pozwolić po sobie deptać a jak oni to robią bez pozwolenia to co?

Bławatek mam nadzieję, że mąż wróci że zrozumie i się opamięta dużo jest przecież takich sytuacji. Trzeba mieć nadzieję a tymczasem żyjmy godnie nie dajmy się stawiać do kąta :)
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Od czego zacząć

Post autor: Pavel »

Abigail pisze: 23 sie 2021, 20:26
Pavel pisze: 23 sie 2021, 20:00
bo żona ma słuchać męża - w Biblii napisane. A z drugiej strony gdybym żyła stylem życia męża to co stałoby się z dziećmi? Jaki to model byłby rodziny? Nie wiem już nie nadążam za tym światem. Czuję że jestem w tyle a myślałam że on to doceni że dbam o rodzinę dzieci a tu klops. Okazuje się że stałam się dla męża starą nudna babą co nie wie co to hybrydy, brwi, rzęsy kosmetyczki, stylizacje i inne farmazony. No nie lubię sobie doklejać zresztą nie mam za co ;P
Gdy mąż jest jak Św. Józef, żona ten prymat szanuje, bo kocha i ufa.
Oznacza to mniej więcej tyle, że na to należy zapracować swoją postawą.
Sam wciąż się muszę do tego świetego bardziej starać się upodobnić, bo żona często wie lepiej ;)

Bóg cię stworzył bez hybryd i całej reszty, bo bez plastiku jesteś piękniejsza. Jeśli mężowi tak tego brakuje, niech sam idzie ;)
Czy to znaczy że mogę się czuć zwolniona z tego obowiązku? ;)
Tak, jesteś wolnym człowiekiem, nawet Bóg dał ci wolną wolę.
Nie pamiętam aby w przysiędze małżeńskiej była wzmianka o kosmetyczkach ;)
Można być kobiecą i zadbaną i bez tego przecież :)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

sajmon123 pisze: 23 sie 2021, 22:44
Abigail... Właśnie o to w tym wszystkim chodzi, by doprowadzić siebie do takiego stanu, żeby wierzyć w siebie, a co za tym idzie w to co się robi. Wtedy nie potrzeba żadnych leków od psychiatry. Też nie należy żyć sprawami sądowymi (Ruta dziękuję). To musi płynąć jednym torem, a życie drugim. Trzeba to traktować zadaniowo. Kiedy wierzy się w to co się robi, a jest to dobre, wtedy nie obciąża nas aż tak bardzo psychicznie. Rozwód NIGDY nie jest dobry.
Sajmon, póki co to mąż doprowadza mnie do takiego stanu żebym sama złożyła sama podpisała i jeszcze mu zapłaciła za to żeby się wyprowadził i nie dręczył więcej za zamkniętymi drzwiami. Za leki dziękuję nie czuję aby to było dobre rozwiązanie. Mam nadzieję że do rozpraw się przyzwyczaję to była pierwsza moja więc takie początki trudne. Chciałabym wierzyć w to co robię ale tak nie jest mam nieustannie wątpliwości mąż twierdzi że pozwem rozwaliłam małżeństwo że pazerna jestem na kasę że chcę się wzbogacać jego kosztem i takie tam. Mam wyrzuty że wyszłam z tego kąta... motywem było żeby uciąć kłótnie i ustalić sprawiedliwe zasady utrzymania rodziny a zrobiło się gorzej a finał daleko. Nie twierdzę że jest DOBRY ale jest tym czego on chce a kiedy mu to dam odczepi się przestanie grać dziećmi zabierze swoje zabawki swoje pieniążki i pójdzie sobie a ja zamknę na klucz drzwi za nim i pójdę w końcu spać.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Pavel pisze: 24 sie 2021, 7:49
Abigail pisze: 23 sie 2021, 20:26
Pavel pisze: 23 sie 2021, 20:00
Gdy mąż jest jak Św. Józef, żona ten prymat szanuje, bo kocha i ufa.
Oznacza to mniej więcej tyle, że na to należy zapracować swoją postawą.
Sam wciąż się muszę do tego świetego bardziej starać się upodobnić, bo żona często wie lepiej ;)

Bóg cię stworzył bez hybryd i całej reszty, bo bez plastiku jesteś piękniejsza. Jeśli mężowi tak tego brakuje, niech sam idzie ;)
Czy to znaczy że mogę się czuć zwolniona z tego obowiązku? ;)
Tak, jesteś wolnym człowiekiem, nawet Bóg dał ci wolną wolę.
Nie pamiętam aby w przysiędze małżeńskiej była wzmianka o kosmetyczkach ;)
Można być kobiecą i zadbaną i bez tego przecież :)
Pavel, bardziej chodziło mi o to że zarządziłam się sama co do mieszkania bo tutaj jest główna oś konfliktu.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Astro pisze: 23 sie 2021, 20:14
Abigail pisze: 23 sie 2021, 19:58
Astro pisze: 23 sie 2021, 18:49
Psychiatra ci pomoże , on nie ma przerażać!!!!!
Asto co się tak uparłeś na tego psychiatrę?
Bo ci pomoże , leki wyciszą, zaczniesz inaczej myśleć , pomogą w koncentracji mógłbym jeszcze wymieniać
Sam też z takiej pomocy korzystałem , pomogło na tyle ,że nie muszę ich brać i odwiedzać specjalisty
Też że mnie ,.....żona robi wariata . I co z tego robię swoje milimetr po milimetrze, do przodu
Ok, dzięki Astro za pomocną radę. Mam nadzieję jednak że uda mi się wyciszyć naturalnie bez leków a jeśli będę czuła że spadam to pójdę po pomoc do specjalisty. Przykro mi z powodu żony, cieszę się że mimo obciążeń idziesz do przodu, każdy mm się liczy.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Caliope pisze: 23 sie 2021, 20:40
Też jestem DDA, oprócz terapii by wybaczyć ojcu potrzeba jeszcze rozwoju osobistego, potrzeba przerobić strach przed odrzuceniem, budować samoocenę, nauczyć się stawiać sobie granice. Nie słuchać za bardzo ludzi, a żyć w zgodzie ze sobą i robić to co słuszne dla siebie. O to powalcz sama ze sobą, a wszystko się zmieni na lepsze. Widzę jak jest u Ciebie podobnie jak u mnie na początku kryzysu, te same gadki, obwinianie, mówienie że ja manipuluję, a było odwrotnie. Psycholog może Ciebie dobrze naprowadzić żebyś pewnie odpierała ataki, stawiała czoła manipulacjom i z Bogiem u boku.
To bardzo mądre co napisałaś, tak chcę też do tego wszystkiego co napisałaś dążyć. Chcę czuć że robię dobrze. Proszę Boga o łaskę rozeznawania i czuję w modlitwie że idę dobrą właściwą drogą ale wystarczy jedno słowo męża żeby zburzyć ten spokój, poczucie wartości leży kiedy najbliższa osoba nie daje prawa do bycia tym kim jestem, kwestionuje pracę, sposób wychowania dzieci, wiarę właściwie chyba nie ma w tej chwili rzeczy którą by we we mnie w moim życiu akceptował mąż. Najlepsze jest to, że po takich szpilach wypisuje do mnie wiadomości jak bardzo go poniżyłam skrzywdziłam, niedoceniłam że on się czuje jak pies traktowany. Taka wersja idzie do jego rodziny i znajomych nawet część mojej rodziny zmanipulował.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Od czego zacząć

Post autor: Bławatek »

Abigail pisze: 24 sie 2021, 8:05
Pavel, bardziej chodziło mi o to że zarządziłam się sama co do mieszkania bo tutaj jest główna oś konfliktu.
A gdybyś Ty sama nie zdecydowała się na nowe mieszkanie w sytuacji gdy tego potrzebowaliście to Twój mąż zrobił by coś w tym kierunku aby poprawić byt i warunki rodziny?

Pytam, ponieważ mój mąż zawsze marudził i narzekał na warunki w jakich mieszkaliśmy tj. ciasnota, brak prywatności, ale nigdy nic nie zrobił w tym kierunku. Każde swoje pieniądze przeznaczał na swoje hobby i nowe samochody, a mi dawał kwotę, która wg niego powinna wystarczać na życie (tak, na tydzień ale nie na cały miesiąc). A do dziś ma pretensje, że ja nie poszłam z naszym kilkumiesięcznym maluchem do urzędu załatwić mieszkania, bo przecież siedziałam z dzieckiem w domu (łaskawe 6mcy, bo musiałam wracać do pracy aby zarobić na życie). On oczywiście sam tego zrobić nie chciał, ale to ja jestem winna.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Od czego zacząć

Post autor: Caliope »

Abigail pisze: 23 sie 2021, 20:25
Caliope pisze: 23 sie 2021, 19:42 Abigail, przytulam, u mnie też wyszło, że jednak pieniądze były najważniejszym ogniskiem sporu i kryzysu. Ty jesteś dojrzała, mąż niestety nie, jeden plus, że nie usłyszałaś więcej różniących słów i że będzie rozwód. Poczytaj "Miłość potrzebuje stanowczości", ta lektura pomaga spojrzeć na wszystko z innej strony. Stawiamy granice sobie, jak się źle czujesz w tym co się dzieje ,mów o tym, ale bez placzu, emocji. Jak ja zaczęłam, mąż zaczął szanować mnie i moje zdanie i dalej mówię. Przestałam się bać usiąść, odpocząć, a nawet leżeć w salonie z telefonem w ręku, a miałam o to wieczne awantury i straszenie rozwodem. Zadbaj o siebie byś nie żyła w lęku, chyba dość krótko jesteś w terapii, jednak psychiatra też by się przydał, nie wstydź się iść tam po pomoc, ja też byłam. Fajnie jakby dzieci miały mamę która będzie stabilna i uśmiechnięta dla nich. Terapia w kryzysie, to u mnie już 2 lata pracy nad sobą, a zmiany są dobre.
Caliope dziękuję, napisałaś tylko tyle i aż tyle. Czuję że na końcu światłowodu jest ktoś kto rozumie. Poczytam, mam już trochę książek o tej tematyce ale nie zaszkodzi jeszcze. Jak sobie radzisz teraz? Czy udało Ci się uniezależnić finansowo od męża? Jeśli chodzi o relacje z dziećmi to dzielnie się trzymam a możliwe to jest z Bożą łaską. Tylko najgorsze te rozprawy, brakuje mi oddechu. mecenas męża na korytarzu straszył mnie rozwodem i że wtedy będzie jeszcze mniej pieniędzy mąż dawał i że mam się zgodzić na te ochłapy i nie ciągać uczciwego człowieka po sądach tylko wziąć się do roboty. No sorry ale to po mnie nie spływa. To dojrzałe co piszesz o psychiatrze i jeśli nie będzie innego wyjścia to pójdę (albo mnie zawiozą) ;) ech. a dzieci w dzieciach jest siła są wspaniałe dużo razem robimy byliśmy na wakacjach wspólnych tylko we trójkę (bez kłótni), gotują ze mną, czytamy, lepimy, składamy. Są cudowne i bardzo kochane ale przy wszelkich moich wysiłkach nie omija ich ten kryzys. Mąż straszy je że nie będzie przyjeżdżał bo mam che go okraść ze wszystkich pieniędzy itp. co ja mam z tym robić? One już same widzą co jest grane ale mąż nie odpuszcza manipuluje nimi ciągnie na swoją stronę a ja nie wiem jak im tłumaczyć żeby nie zranić nie powiedzieć za dużo. rada psychologa nr 1 - niebieska karta, rozwód, ustalenie kontaktów ewentualnie ograniczenie władzy rodzicielskiej. Zimno bez emocji i na lekach...tzn na temat.
Nie ma co się bać psychiatry z tego powodu, że można w razie czego uzyskać nie tylko pomoc, ale i zaświadczenie o złym stanie zdrowia z powodu problemów w kryzysie i okazać to w sądzie. Pieniądze na Ciebie i dzieci tobie się należą, więc nie ma co słuchać straszenia rozwodem. U mnie w trakcie ostrego kryzysu rozmawialiśmy o podziale majątku, ja mam zabezpieczenie, wkład mieszkaniowy dość spory. Wiem czego chcę i jak by wyglądało po rozwodzie. Nie zanosi się na to teraz, dzięki mojej pracy nie boję się niczego, nie boję się być sama, bo wiem, że sobie poradzę i to całkowicie sama. Jeśli mąż manipuluje dziećmi pomyśl jak się z tym czujesz, ja bym powiedziała, że nie chcę by mąż ranił dzieci w taki sposób. Wiem, że to tobie chce dopiec, ale dzieci w tym momencie cierpią, myślą, że to ich wina, że tata nie ma pieniędzy. Doskonale wiedzą, że mama wydaje pieniądze na jedzenie dla nich, nie na siebie.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Bławatek pisze: 24 sie 2021, 8:49
Abigail pisze: 24 sie 2021, 8:05
Pavel, bardziej chodziło mi o to że zarządziłam się sama co do mieszkania bo tutaj jest główna oś konfliktu.
A gdybyś Ty sama nie zdecydowała się na nowe mieszkanie w sytuacji gdy tego potrzebowaliście to Twój mąż zrobił by coś w tym kierunku aby poprawić byt i warunki rodziny?

Pytam, ponieważ mój mąż zawsze marudził i narzekał na warunki w jakich mieszkaliśmy tj. ciasnota, brak prywatności, ale nigdy nic nie zrobił w tym kierunku. Każde swoje pieniądze przeznaczał na swoje hobby i nowe samochody, a mi dawał kwotę, która wg niego powinna wystarczać na życie (tak, na tydzień ale nie na cały miesiąc). A do dziś ma pretensje, że ja nie poszłam z naszym kilkumiesięcznym maluchem do urzędu załatwić mieszkania, bo przecież siedziałam z dzieckiem w domu (łaskawe 6mcy, bo musiałam wracać do pracy aby zarobić na życie). On oczywiście sam tego zrobić nie chciał, ale to ja jestem winna.
Bławatek u mnie właśnie podobnie jak u Ciebie. Analogiczne zachowania przy czym za nim stoją jego rodzice i go wspierają w jego stylu życia twierdząc że synek ma prawo do wolności a on jedynak więc siedzi w tym zaklętym trójkącie - dobrze mu bo jeszcze mu dają akceptację i przyzwolenie na życie bez zobowiązań. Czekałam latami na jego decyzje gnieżdżąc się u moich rodziców w małym pokoju ale nic w tym kierunku nie robił a kiedy ja zrobiłam po swojemu bo już miałam dość to krzyk że mu odebrałam możliwość decydowania, zdominowałam a jak śmiałam!

Jak to zrobiłaś? oddałaś 6 miesięcznego bąbla do żłobka? Chorował Ci? Jak sobie z tym radziłaś? Ja nie wiem ale nie umiałam takich małych zostawić na 9 godzin. Na szczęście mam zdalną pracę a to ma swoje plusy i minusy ale nie musiałam stawać przed takim wyborem. Próbowałam zresztą dziecko starsze jak miało 2 latka dać do przedszkola i chodziło rok a właściwie to więcej siedziało w domu chore i wszystko co zarabiałam szło na lekarzy, aż w końcu lekarz kazał zupełnie wypisać i po pół roku kurowania w domu poszło znowu ale i tak się zaczęły anginy, astma, ciągłe nawracające zapalenie krtani. Strasznie się umęczyło teraz trochę lepiej ale nadal z tą odpornością różnie. Teraz ma z kolei inne problemy wymagające diagnozy wizyt w poradniach i znowu czas który będę mu poświęcała bo jak inaczej. A mąż ma mi teraz za złe że nie umiałam iść do pracy na pełen etat i przeze mnie ta sytuacja z mieszkaniem bo mi się chciało dzieci rodzić a nie pracować. Jest we mnie tyle żalu i jak takiemu gadowi wybaczyć zaufać. Chyba bym chciała żeby zniknął z naszego życia bardziej niż powrotów. Powiedział mi że mam iść do pracy natychmiast i powiększyć swoje zarobki a wszystko się ułoży a jak nie to nie. Wiadomo że nie jestem w stanie spełnić jego nierealnych oczekiwań i klops.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Caliope pisze: 24 sie 2021, 9:06
Nie ma co się bać psychiatry z tego powodu, że można w razie czego uzyskać nie tylko pomoc, ale i zaświadczenie o złym stanie zdrowia z powodu problemów w kryzysie i okazać to w sądzie. Pieniądze na Ciebie i dzieci tobie się należą, więc nie ma co słuchać straszenia rozwodem. U mnie w trakcie ostrego kryzysu rozmawialiśmy o podziale majątku, ja mam zabezpieczenie, wkład mieszkaniowy dość spory. Wiem czego chcę i jak by wyglądało po rozwodzie. Nie zanosi się na to teraz, dzięki mojej pracy nie boję się niczego, nie boję się być sama, bo wiem, że sobie poradzę i to całkowicie sama. Jeśli mąż manipuluje dziećmi pomyśl jak się z tym czujesz, ja bym powiedziała, że nie chcę by mąż ranił dzieci w taki sposób. Wiem, że to tobie chce dopiec, ale dzieci w tym momencie cierpią, myślą, że to ich wina, że tata nie ma pieniędzy. Doskonale wiedzą, że mama wydaje pieniądze na jedzenie dla nich, nie na siebie.
Caliope tak mówiłam mu wielokrotnie żeby przestał grać dziećmi ale on mi się śmieje w nos. Robi co chce i jeszcze głośno krzyczy że to moja wina że wszystko przeze mnie a on przecież zachowuje się tylko adekwatnie do sytuacji, dramat. Neguje ustalone zasady dzień słodyczowy, czas ekranowy to dla niego bzdury. Dzieci szaleją jak przyjeżdża z workiem zabawek i słodyczy a ja w tym czasie wciskam się w kąt. Ostatnio jak się odważyłam wyłączyć o 22 TV żeby bąble nie oglądały to była afera. Ostatnio mój syn powiedział mi że tata się zwalnia z pracy i teraz to on będzie siedział z nimi w domu a ja mam zacząć zarabiać. Sam na to nie wpadł pewnie. Nie ma sprawy ale żeby tata naprawdę nie tylko siedział ale się dziećmi opiekował i dbał o dom a nie siał zniszczenie. Nie wiem co myśleć jak do tego dojdzie z etatowej pracy nie utrzymam sama całego domu tym bardziej że musiałabym się przebranżowić bo to co teraz robię mogłoby nadal stanowić dodatkowe źródło dochodu ale doświadczenia nie wykorzystam w innej pracy. Czuję że nie mając w nim wsparcia wykończę siebie a on wykończy dzieci a dom doprowadzi do ruiny.

Caliope cieszę się że teraz czujesz się silna, pamiętam Twoje wcześniejsze posty a teraz taki postęp. Podziwiam Twoją pracę nad sobą, mam też nadzieję że będzie coraz lepiej.
ODPOWIEDZ