Kilka pytań o separację

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Bławatek »

Ruto, ja też całe życie wszystkim pomagałam, każdą wolną chwilę chciałam spożytkować jak najlepiej dla innych - nigdy dla siebie. Tak byłam wychowana. Ponieważ lubiłam dzieci, to już jako nastolatka podczas rodzinnych uroczystości zajmowałam się młodszym kuzynostwem, jak byłam starsza to nie raz zabierałam dzieci kuzynostwa np. do zoo, kina. Nie raz rezygnowałam z jakiegoś wyjazdu bo trzeba było kogoś odwiedzić lub komuś pomóc. Ale widzę, że w moim otoczeniu głównie ja tak mam. Niestety w drugą stronę to jakoś nie działa, większość osób którym "dawałam siebie i swój czas" w stosunku do mnie lub mojego syna tak nie działa, więc powoli przechodzę na tryb pomagam tylko wtedy gdy konieczne lub gdy naprawdę mam czas.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Potrzebuję to napisać. Tutaj, choć najchętniej napisałabym to mojemu mężowi. Albo jeszcze lepiej powiedziałabym mu to. Bardzo kocham mojego męża. Tak radośnie, bez oczekiwań, bez wymogów, bez żalu. Moja miłość do męża jest teraz radosna i daje mi mnóstwo siły. Cały ból zniknął. Kocham cię mężu, mimo wszystkiego, co się wydarzyło, mocniej, mądrzej i spokojniej. Widzę jak dużo się nauczyłam, widzę zmiany jakie we mnie zaszły i cieszę się, że jestem. I modlę się za ciebie, aby i ciebie dotknęła Boża łaska i abyś mógł mieć otrzymać tą radość, którą teraz czuję. Widzę też jak cennym darem jesteś dla mnie. I sama chcę być takim darem dla ciebie.

Rozmawiałam o tym wczoraj z moją przyjaciółką i śmiałyśmy się bardzo. Bo ona modli się za nas, za mnie, za mojego męża, za naszą rodzinę. I śmiejemy się, że uzyskała już wysoką skuteczność modlitwy, tylko teraz jeszcze celność trzeba poprawić. Dostałam taką potężną porcję kochania męża, fala za falą, że aż muszę się tym podzielić, nie jestem w stanie tej miłości tak w sobie utrzymać :lol:

A tak poważnie, mam takie wewnętrzne poczucie, że Bóg jest z nami, że działa w naszym małżeństwie i nas do siebie prowadzi. W mojej modlitwie jest teraz mnóstwo zaufania Bogu i radości. Te wszystkie lęki, zranienia, niepokój, zamartwianie się zniknęły. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale ufam, że przyjdzie dzień, gdy staniemy koło siebie z miłością przed Bogiem. Choć wciąż wspominam Bogu, że bardzo pragnę, by zdążyło się to wydarzyć jeszcze na tym świecie. Ale Boga też kocham i już nie podejrzewam Go o to, że może chcieć uczynić cokolwiek, co nie byłoby dla nas dobre. I że jeśli tylko jest to dla nas dobre, to te pragnienia które są w naszych sercach, Bóg także pragnie ziścić. Wiem, że cokolwiek się stanie z Jego Woli, będzie dla nas dobre. I się z Jego opieki nad nami bardzo cieszę. I czuję ogromną wdzięczność.

Dobrej radosnej niedzieli i radości ze wspólnego świętowania z Maryją. Często w rozważaniach myślę o Wniebowzięciu jako o połączeniu kochających się osób, rodziny. Wbrew temu co moglibyśmy pojąć myśląc po ludzku i w pełnej zgodzie z tym, co jest w Mocy Bożej i w Jego Planie. Niech i nasze rodziny i małżeństwa tak pięknie się w Bogu jednoczą!
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Sarah »

Ruta pisze: 15 sie 2021, 13:27 Widzę też jak cennym darem jesteś dla mnie.
Ruto, naprawdę...? I dla waszego dziecka też? Dlaczego tak piszesz? Pewnie rzeczywiście tak myślisz, ale dlaczego?
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Myślę o tym twoim pytaniu Saro, odkąd je przeczytałam. Czemu mój mąż jest dla mnie cennym darem?
Odpowiedź jaką w sobie znajduję jest w pierwszej chwili naiwna. Mój mąż jest cennym darem, bo bardzo go kocham. Ale to ta miłość uzdolniła mnie do pokonywania moich własnych trudności, do dojrzewania, do radzenia sobie z moimi głębokimi zranieniami, pogłębiania wiary.
Myślę, że każdy kogo otrzymujemy do kochania jest takim darem, nasze dzieci, nasi rodzice, małżonkowie. Bo dzięki naszej miłości do nich przekraczamy często siebie, dajemy z siebie to co najlepsze, dokonujemy nawet rzeczy pozornie niemożliwych.
Jest też cennym darem, bo kochając mojego męża mogę widzieć jego piękno. Ludzie mówili często o świętych, że byli piękni. Nie w sensie fizycznym, ale tak ich odbierali. Patrząc na mojego męża, żyjąc z nim, doświadczając różnych rzeczy i tych pięknych i bardzo trudnych, mogłam i nadal mogę odkrywać drugiego człowieka i zobaczyć to piękno nie w kimś świętym, bardzo wyjątkowym, kto wspiął się na wyżyny człowieczeństwa, ale w drugim człowieku takim jak ja, poranionym, pogubionym. To pomogło mi też zobaczyć to piękno w sobie i w wielu innych osobach. Nawet tych trudnych osobach, w których to piękno jest bardzo głęboko ukryte.
Dzięki miłości do męża doświadczam siebie, innych ludzi, świata, Boga w inny sposób, głębszy, radosny. Takiej miłości która jest i na dobre i na to trudne i bolesne także. A tej miłości uczę się w małżeństwie.

Myślę też, że mój mąż jest cennym darem, bo spędziłam z nim całe mnóstwo pięknych chwil. Każda z nich jest już że mną na zawsze. Dużo rzeczy się od mojego męża nauczyłam. Przez długi czas mąż był moim oparciem.
W ostatnich latach w tym naszym kryzysie tych dobrych chwil jest bardzo niewiele, ale nadal są. I też są darem. Ostatnio mój mąż zrobił dla mnie banki dmuchane, ogromne ilości baniek i razem oglądaliśmy jak pięknie latają. Za to też lubię mojego męża, że nawet w kryzysie czasem coś takiego robi. Kiedyś posadził dla mnie wielką łąkę kwiatową i zabrał mnie na nią jak już cała kwitła. Trzeba dużo intymności i bliskości, żeby takie chwile móc dla siebie tworzyć. A mój mąż mnie zna i potrafi.
Jest też wiele rzeczy, za które męża cenię. Za to, że nawet w głębokim kryzysie nie kłamał w sądzie i nie oskarżył mnie fałszywie. Za to, że jest w nim dużo dobra. Za jego walkę, mimo tylu porażek, za jego spokój, za jego wyjątkowe zdolności. Za jego poczucie humoru. Za to, że lubi ludzi. Za to, że ma w sobie coś takiego, że wszyscy czują się przy nim dobrze i bezpiecznie. Że wnosi ze sobą radość. Lubię gdy wpuszcza mnie do swojego świata, bo jest fascynujący. Lubię myśli mojego męża, jego przemyślenia, obserwacje. Lubię też sny mojego męża, są niesamowite i odjechane. Mogłabym jeszcze bardzo długo pisać. Jest też w nim wiele rzeczy które budzą moją czułość. Lubię też te momenty, gdy w jednej chwili wraca między nami bliskość. I lubię taki wyjątkowy uśmiech mojego męża, który widać w jego oczach, gdy go coś rozbawi.

Wiem, piszę to wszystko o mężczyźnie, który mnie porzucił i porzucił rodzinę i razem z tym wszelką odpowiedzialność, którą dobrowolnie na siebie przyjął. Który zranił mnie na wiele różnych sposobów, oszukiwał, złamał przysięgę małżeńską. I który przez bardzo długi czas był agresywny, zastraszał mnie, upijał się i odurzał. O mężczyźnie, który nadal opłaca tylko część alimentów i często niezbyt dużą. Ale na ten kryzys zapracowaliśmy wspólnie. Ja cały czas byłam w naszym małżeństwie, kiedy ten kryzys się rozkręcał i byłam jego częścią. Uzależnienie nie jest pełnią prawdy o człowieku.

Natomiast co do dzieci, rodzic w kryzysie nie jest cennym darem dla dziecka. Małżonek w kryzysie może pchnąć współmałżonka na drogę rozwoju, doprowadzić do konfrontacji ze sobą samym, kryzys małżeński może być twórczy. Mając spokojnego męża, mogłabym całe życie przeżyć w uśpieniu, w wyparciu, zupełnie nie będąc świadoma swoich problemów.
Ale rodzic w kryzysie jest po prostu destrukcyjnym rodzicem. Nie cennym darem. Dla dziecka cennym darem jak sądzę jest rodzic kochający, wspierający, tworzący bezpieczeństwo emocjonalne i dobre warunki do rozwoju. Rodzic odpowiedzialny. To cenny dar. I gdy rodzic takim darem dla dziecka nie jest to zadaniem drugiego rodzica jest dziecko chronić.
Cennym darem jest ten rodzic, który dojrzał już na tyle, by wchodząc w kryzys, umieć chronić swoje dzieci przed sobą. I mimo kryzysu pozostać odpowiedzialnym rodzicem. Tego mój mąż jeszcze nie potrafi. Ale ostatnio wychodzi mu to lepiej. Co także doceniam, że się nie poddał i nie zrezygnował. Ale jest upartym mężczyzną. I ma odwagę przyznawać się do błędów i z nich wycofywać.
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Sarah »

To co piszesz o swoim mężu - że w sądzie potrafił uznać swoją winę i nie oskarżał cię fałszywie - to cenna rzecz i mam wrażenie, że niestety rzadka u osób w kryzysie. U mojego męża
takiej postawy zdecydowanie zabrakło.
Czytając twoje posty zwróciłam uwagę, że niewiele piszesz o swoim dziecku. Być może to przypadek albo celowo skupiasz się na innych aspektach swojego życia. Jadnak - sama piszesz o swojej samotności w dzieciństwie, o tym, że nie czułaś się kochana, nawet teraz z perspektywy dorosłej osoby tak to oceniasz. Mam nadzieję, że Twój syn nie czuje podobnie i nie odnosi wrażenia, że dla mamy znacznie ważniejszy niż on jest jej mąż i religia? (wiem, małżonek powinien być na pierwszym miejscu przed dzieckiem, ale to w zdrowych rodzinach).
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Sarah pisze: 17 sie 2021, 12:43 To co piszesz o swoim mężu - że w sądzie potrafił uznać swoją winę i nie oskarżał cię fałszywie - to cenna rzecz i mam wrażenie, że niestety rzadka u osób w kryzysie. U mojego męża
takiej postawy zdecydowanie zabrakło.
Czytając twoje posty zwróciłam uwagę, że niewiele piszesz o swoim dziecku. Być może to przypadek albo celowo skupiasz się na innych aspektach swojego życia. Jadnak - sama piszesz o swojej samotności w dzieciństwie, o tym, że nie czułaś się kochana, nawet teraz z perspektywy dorosłej osoby tak to oceniasz. Mam nadzieję, że Twój syn nie czuje podobnie i nie odnosi wrażenia, że dla mamy znacznie ważniejszy niż on jest jej mąż i religia? (wiem, małżonek powinien być na pierwszym miejscu przed dzieckiem, ale to w zdrowych rodzinach).
Staram się nie pisać o członkach rodziny, raczej o sobie, by szanować ich prywatność. Zapewne za jakiś czas dostanę i od małego całkowity zakaz pisania o nim. I będę musiała to uszanować. Dzieciaki nie lubią raczej być opisywane przez rodziców. Im starsze, tym mniej.

W najcięższym etapie kryzysu byłam skupiona na mężu i nie umiałam obronić ani siebie ani dziecka. A mąż był w bardzo dużym kryzysie używkowo-romasowym, więc było to bardzo potrzebne. Tylko, że ja też wpadłam w kryzys, choć innego rodzaju. Zawiedliśmy w tamtym czasie jako rodzice oboje. W efekcie mały często był świadkiem agresji, przebywał też z tatą w różnych jego stanach i sam także doświadczał agresji ze strony taty. Ze mną też nie czuł się bezpiecznie, choć z innych powodów. Ja byłam cieniem siebie, byłam nerwowa i wycofana. Głównie po to, by nauczyć się jak postępować w takich sytuacjach i się wzmocnić podjęłam terapię indywidualną, ale też rodzinną, choć bez męża. Syn miał też swoją terapię. Dużo pracy kosztowało mnie odbudowanie zaufanie mojego dziecka do mnie. Udało się też zakończyć zachowania agresywne w naszej rodzinie. Mąż podczas kontaktów z synem jest trzeźwy.

Teraz powoli wracamy do równowagi. W domu znów jest dobrze, ciepło, spokojnie. Syn dorasta, sporo czasu spędza teraz w ciągu dnia z rówieśnikami. Są coraz bardziej samodzielni, zaczęli całą grupą razem chodzić na basen, na boisko. Ale mamy też na powrót bliską więź, codziennie rozmawiamy, oboje lubimy wycieczki, spacery, planszówki, oglądamy też razem stare filmy i seriale. Spędzamy sporo czasu razem. Mały, czy raczej już teraz - młody, czuje się ze mną znów bezpiecznie. W naszym domu na powrót jest sporo dzieciaków, dzieci zawsze lubiły u nas siedzieć. W kryzysie nie było to możliwe, mały się wstydził taty, nie było wiadomo jak się zachowa, czy wybuchnie, czy będzie spokojny, co powie. Teraz znów mam co dzień wesołą gromadkę. Wpadają raz po raz. Lubię też gotować, a młodziaki mają apetyty.

Co do religii, wiary, syn jest bardzo wierzący. Czasem mnie zaskakuje głębia tej jego wiary. Dla niego to ważny aspekt życia. Modlimy się wspólnie parę razy w tygodniu za wstawiennictwem Świętej Rodziny. Rozmawiamy w tej modlitwie, opowiadmy o tym co czujemy, co dla nas ważne, to także bardzo nas zbliża. Wspólnie też chodzimy na niedzielne Msze. Młody często przekonuje kolegów, żeby też z nami poszli, więc czasem idę ze sporą gromadką, potem idziemy na lody. Śmieję się, że powinnam mieć osobny fundusz niedzielno-ewangelizacyjny dla dzieci. W tygodniu na Msze i Adorację chodzę sama, ale tak organizuję czas, że mały ma wtedy inne zajęcia, albo śpi, gdy idę na Mszę poranną. Jest już w wieku, gdy może trochę czasu spędzić sam w domu. Ogólnie jest dość samodzielny.

Nie mam już obaw na wypadek, gdyby mąż znów wpadł w ciąg. O ile wiem, nadal nie jest w terapii, więc jest to prawdopodbne. Ale i ja i młody jesteśmy już na innym etapie. Mamy wiedzę o tym, czym jest uzależnienie, jak wpływa na życie rodziny, jak żyć z bliską uzależnioną osoba i jak się chronić gdy jest potrzeba. O czywiście młody odpowiednio do wieku. W tym pomogła nam terapia.

Nasze codzienne życie jest bez męża. Są kontakty. Mąż się z nich ostatnio wywiązuje. Odywają się u nas w domu. Ja zwykle wtedy wychodzę, na swoją terapię, do Kościoła, na spacer. Więc męża widuję mało. Przy przekazywaniu syna, a gdy wracam męża często już nie ma. Zamieniamy zwykle parę zdań. Rzadko jest tak, że spędzamy więcej czasu razem, choć tak też się zdarza. Głównie przy uroczystościach rodzinnych. Ale w urodziny męża po raz pierwszy zdecydowałam się nie być, chłopcy spędzili ten czas beze mnie.

Na ile widzę, młody ma więcej zajęć w domu, niż przeciętnie rówieśnicy. Nie ma stałych obowiązków, po prostu razem na bieżąco robimy porządek, gdy trzeba, mały umie wywiesić pranie, zrobić drobne zakupy, przygotować podstawowe posiłki, pozmywać, sam sprząta swój pokój. Widzę, że większość dzieci w tym wieku ma jeszcze w tym zakresie obsługę mam. Tylko, że ja nie dałabym rady tak sama wszystkiego ogarnąć. Mąż wciąż jeśli chodzi o alimenty wywiązuje się w niewielkim stopniu, więc utrzymuję nas praktycznie sama. Ale też młody nie protestuje gdy chodzi o prace domowe, raczej uważa to za normalne. W czasach sprzed kryzysu widział zaangażowanie taty w domu. Mąż jeśli nie był w ciągu, był na równi ze mną zaangażowany w to, co działo się w domu. Większość rzeczy, porządki, gotowanie, zakupy robiliśmy wtedy z mężem wspólnie. Także teraz, gdy mąż przychodzi na kontakty, przygotowuje im posiłki, czasem i ja się załapię na obiad, a mąz gotuje dobrze, mąż pomaga też czasem młodemu w porządkach w jego pokoju, czasem coś naprawia w domu. Mały ma po nim talent do takich męskich prac domowych, sam ma całkiem pokaźny zestaw narzędzi.

Ja ze swojego dzieciństwa i młodości jako koszmar wspominam to, że mama zawsze mówiła, że ma tylko nas i tylko dla nas żyje. Tak naprawdę to uciekała w pracę na całe dnie i dom był domem bez dorosłych. Dzieci miały radzić sobie same, nikt nie gotował, nie rozmawiał, nie interesował się nami. Staram się więc z jednej strony być w domu, z drugiej mieć też swoje życie, swoje sprawy. Czy syn bywa samotny? Zdarzają się dni, gdy mam więcej pracy, ale wtedy otwarcie mu o tym mówię, mamy wtedy "krótki obiad" (coś na szybko), ale zawsze mówię wtedy kiedy skończe pracę i kiedy spędzimy czas razem i w ciągu dnia też ten czas nawet krótki wygospodarowuję. Zadarza mi się także czasem wyjechać samej na weekend, mały wtedy jest zaopiekowany. Niedziele są dniem bez pracy, zawsze dla nas i staram się, by także soboty były czasem dla rodziny. Mamy wycieczki, spotkania ze znajomymi z dziećmi w podobnym wieku. To czego nie mamy, to spotkań rodzinnych w większym gronie. Rodzina męża nas nie zaprasza, a moja rodzina jest bardzo mała i rozproszona. Czasem odwiedzimy ciocię, albo ona nas.

Myślę, że gdyby nie moja praca nad sobą byłabym bardzo nadopiekuńczą mamą, mam ku temu skłonności. Młody mnie teraz skutecznie oducza zbyt częstego dzwonienia czy zostawiania długaśnych instrukcji przeżycia (mamo, jedź już!). Odkrywam, że moje dziecko może być samo na basenie, a ja mogę w tym czasie spokojnie pracować. Dawna ja kręciła by się niespokojnie po domu, nerwowo sprzątała i czekała w napięciu na powrót dziecka. Współuzależniona mama, która przenosi swoje lęki na dziecko, a tak robią współuzależnione mamy, to dla dorastającego dziecka bardzo duży ciężar. Z mężem skonsultowałam jakiś czas temu plan rozwoju samodzielności syna, gdy syn zaczął się domagać pozwolenia na chodzenie dalej od domu, czy spędzanie czasu bez mojego nadzoru. Nie chciałam sama podejmowac takich decyzji. I mąż bardzo mi w tym pomógł, dając rozsądne wskazówki. Sam miał bardzo lękową i nadopiekuńczą mamę. Pracuję nad tym, by taką mamą nie być i nie krępować dziecka przez moje obawy. Robię postępy. Choc dziś syn powiedział mi, że jak był z tatą u dziadków, to wkurzałam ich obu, bo za często dzwoniłam. W punkt. Przesadziłam. Mam nadal nad czym pracować...
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Sarah »

Przepraszam Cię Ruto za te moje pytania, ale jestem jakoś wyczulona na krzywdę dzieci, pewnie dlatego, że też pochodzę z trudnego domu, w którym pozornie wszystko było w porządku, a tak naprawdę wiele rzeczy w porządku nie było. I wiem, że niestety mamy tendencję do kopiowania błędów naszych rodziców, albo do robienia na odwrót, co też bywa zgubne :( Pozdrawiam Ciebie i Twoją rodzinę.
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Sarah pisze: 18 sie 2021, 12:33 Przepraszam Cię Ruto za te moje pytania, ale jestem jakoś wyczulona na krzywdę dzieci, pewnie dlatego, że też pochodzę z trudnego domu, w którym pozornie wszystko było w porządku, a tak naprawdę wiele rzeczy w porządku nie było. I wiem, że niestety mamy tendencję do kopiowania błędów naszych rodziców, albo do robienia na odwrót, co też bywa zgubne :( Pozdrawiam Ciebie i Twoją rodzinę.
Nie musisz przepraszać. Po tym co przeszłam jako dziecko ja, mój mąż, wielu moich znajomych, także jestem wrażliwa na krzywdę dzieci. Wszystko to, co niewidoczne rani do głębi. I potrzeba bardzo dużo pracy i wysiłku by z tego wszystkiego się poskładać. Dużo pracy wkładałam i wkładam, by jako mama wyjść poza te wszystkie schematy. Wyłożyłam się, mimo najlepszych chęci, ale się podnoszę i nie poddaję.

Skłonilas mnie do refleksji i macierzyńskiego rachunku sumienia. W szczycie kryzysu zdecydowanie się nie sprawdziłam. Ale powoli się wzmacniam. I wychodzimy na prostą.
Moim problem są wciąż trudne dni, jest ich zdecydowanie mniej, ale wciąż się zdarzają. Trudno mi wtedy funkcjonować w zwykłych prostych sprawach. Uczę się żyć w inny sposób, nie na zaciśniętych zębach, na skraju zmęczenia. A tego nauczyłam się u siebie w domu w którym jako dziecko tylko tak mogłam funkcjonować. Gdy mąż był w ciągach to dla mnie naturalne było płynne przechodzenie do takiego funkcjonowania. Aż do całkowitego wyczerpania.
Teraz uczę się dbać o siebie, o swoje potrzeby, korzystać z pomocy innych. Stabilna mama to stabilne dziecko. I im ja jestem stabilniejsza, tym rodzina też.
Mierzymy się cały czas z konsekwencjami decyzji męża, z jego brakiem w naszym życiu. Jest ich wiele i są trudne. Bycie samotnym rodzicem pochłania wiele sił, nie mam wsparcia w mojej rodzinie, czy od teściów. Wręcz przeciwnie nasze rodziny nie przestały być trudne i na różne sposoby mi dokładają.
Uczę się i przed tym bronić.
Powoli widać światełko w tunelu i w naszym życiu na powrót jest coraz więcej dobrych chwil. Takich w których możemy czuć radość, spokój, wdzięczność. Ja w dzieciństwie takich doświadczeń nie miałam prawie wcale. Stale było napięcie, niepewność, a w chwilach spokoju kulilam się wewnętrznie przed tym, co na pewno zaraz na mnie spadnie. I spadało. Moja rodzina żyła od kryzysu do kryzysu i w stałym kryzysie.
Gdy byliśmy z mężem razem, to wiele naszych trudności z rodzin pochodzenia się w nas goiło. Dla nas obojga rodzina była ważna. I wiele rzeczy przepracowalismy. Ale mieliśmy w salonie słonia w postaci nałogów i współuzależnienia i z tym słoniem nic nie robiliśmy. No to słoń zaczął w końcu szaleć...

Pracuję też nad swoim uwewnętrznionym lękiem i skłonnością do nadkontroli, która z tego lęku się bierze. Jest we mnie tego dużo. I jest to destrukcyjne i dla mnie i dla otoczenia. Coraz częściej udaje mi się czuć w sobie spokój. Dla mnie to wciąż duża nowość. Stan którego prawie nie znam.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: sajmon123 »

Ruta wszystkiego najlepszego, błogosławieństwa Bożego i odrodzenia małżeństwa z okazji rocznicy ślubu 😉 wielu łask i prowadzenia ducha świętego
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

sajmon123 pisze: 22 sie 2021, 0:34 Ruta wszystkiego najlepszego, błogosławieństwa Bożego i odrodzenia małżeństwa z okazji rocznicy ślubu 😉 wielu łask i prowadzenia ducha świętego
Dziękuję :)
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Kochani, co piszę post, to mi go zjada. Napiszę więc krótko.

Cieszę się naszą rocznicą, naszym sakramentem i łaskami jakie z niego płyną, choć ta moja radość jest zmieszana z bólem. Ale ja już się bólu nie boję, ani od niego nie uciekam. Wiem, co mogę z nim robić.

Dziękuję i za życzenia od was i za każde wspomnienie w modlitwie. Dobrze dzielić i radość i ból. I ja dziś będę modlić się w intencji małżeństw. Od rana jestem w takiej wewnętrznej modlitwie i jest mi z tym dobrze.

Za to rano, tuż po obudzeniu, poczułam się na myśl o rocznicy trochę jak panna młoda :)
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: burza »

Ruto, z okazji rocznicy ślubu życzę łask Bożych.
Z modlitwą
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: renta11 »

Ruto
Wielu łask Bożych piękna panno Młoda. ;)
Bardzo miło się Ciebie czyta, wiele pracy wykonałaś, jesteś pięknym człowiekiem. Pewnie i z zewnątrz również.
Do takich osób jak Ty (szczęśliwych, żyjących pełnią życia, empatycznych, otwartych na drugiego człowieka) wracają małżonkowie. Czego Ci serdecznie życzę, ale dopiero po odrodzeniu Twojego męża.
Z Bogiem
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Lawendowa »

Ruto, obfitosci Bożych błogosławieństw płynących z łaski Sakramentu Małżeństwa.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Avys »

Ruto, Panno Młoda i Córko Króla, w dniu rocznicy ślubu życzę Ci abyś coraz bardziej dawała życie.
ODPOWIEDZ