Narcyzm, niedojrzałość męża?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

syntonia

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: syntonia »

nałóg pisze: 17 lip 2021, 7:23 Szeroko opisujesz innych….matkę,męża i swoje problemy z nimi.Pytanie które może warto postawić : po co , czy musisz mieszkać z matką?
Chodziłaś do psychiatry , a czy psychiatra nie sugerował Ci psychologa i terapeuty? Sama nie widziałaś takiej potrzeby?
Tak, sugerował właśnie to, co mówisz. I mnie to wcale nie dziwi, sama tak stwierdzilam już 10 lat temu, że potrzebuję pomocy, bo sama tego nie poskładam. Trudno się poskładać samemu, gdy 1 ojciec nieobecny, bo chory i miga się od pracy (to, że chory jest faktem, ale drugi fakt jest taki, że pracować może niemalże każdy, prócz osób mocno upośledzonych, zapewniam że on taki nie jest) , drugi - ojczym - nieobecny emocjonalnie i fizycznie (zjawia się sporadycznie w domu, nie nawiązuje kontaktu ze mną), matka niestabilna emocjonalnie.
Nigdy jednak na terapię nie poszłam, byly incydentalne wizyty u psychologa / psychiatry. Tylko, co mogą stwierdzić na podstawie jednej wizyty pacjenta? Gdybym była chora psychicznie, myślę że i na pierwszej by to zauważyli. Natomiast mam problemy jak co trzeci z nas. Mniejsze, większe - tego nie wiem, kto to zmierzy.
Wiem, że terapia by się przydała, dla mojego własnego dobra, bo pozostałym członkom rodziny przecież tego nie narzuce. Pozostana tacy, jacy są i uważam to za formę egoizmu, a także egocentryzmu, nieprawidłowa miłość własną i brak miłości do Boga, a potem do bliźniego.
Prawda jest taka, że wszytsko się zaczyna od miłości do Boga.
Taką, jaką miłość do niego mamy, tak traktujemy bliźnich.

Nie jestem kaznodzieja i nie pouczam tu nikogo, to są moje refleksje.
Wszystko ma początek w braku miłości do Boga.

To, co opisuję powyżej, tłumaczy też, dlaczego tak się zachowuje oraz dlaczego trafiłam właśnie na takiego męża.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: nałóg »

PO CO tak się zachowujesz? Jakich efektów oczekujesz?czego chcesz?co chcesz dać drugiemu? Dziecku? mężowi?
syntonia

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: syntonia »

nałóg pisze: 17 lip 2021, 22:35 PO CO tak się zachowujesz? Jakich efektów oczekujesz?czego chcesz?co chcesz dać drugiemu? Dziecku? mężowi?
Co konkretnie masz na myśli, mówiąc tak się zachowuję? O jakich zachowaniach mówisz?

Wiem, co chcę dać dziecku. To wiem na pewno. Nie będę tego opisywać na forum, to niepotrzebne. Sprawa między Bogiem, dzieckiem, a mną.
Wiem, że mężowi nie chce już dać nic z siebie.
Za dużo dawałam swoich zasobów - nie są materialne, ale były cenniejsze niż materia (pieniądze, majątki itd.).
Maz widzi głównie pieniądz. Nie wiem, czy coś jeszcze. Nie rozmawialiśmy zbytnio o tym

Nie byliśmy bogaci (to wszytsko jest wzgledne), ale żyliśmy na niezłym poziomie dzięki jego pracy.
Mimo to uważam, że moja praca ma też wielka wartość i to, że rodzina męża mnie unieważnia, zniewaza, oczernia i przede wszytskim poniża, nie znaczy, że moja praca w tej rodzinie, jakiej stworzyliśmy, była bez znaczenia.
Wyciągają męża na piedestał, bo przynosił pieniądze wystarczające by utrzymać 3 osoby na niezłym poziomie.
Jednak nie dostrzegają jego przewinień, a moje

Nie można tłumaczyć, że jego zachowania są spowodowane mną.
To bardzo wygodne i asekuranckie
Szukać winnego w otoczeniu, by zrzucić z siebie ciężar własnych win.

Na pewno też mu ból zadawałam.
Nie wypieram się, nie muszę też przed ludźmi się kajac.
Bóg i tak wie jak było

A ludzie strasznie zniekształcają rzeczywistość.
Wiem to z doświadczenia.

Maz ma cechy socjopatyczne i to jest pewne.
Życie z takim czlowiekiem nie jest łatwe, co wiedzą jedynie te osoby, które tego doświadczyły.
Oni przecież potrafią tak przekręcić zdarzenia, czy raczej czyjeś postrzeganie zdarzeń, że czujesz się osobą chorą.
Nie opisałam wszystkich szczegółów naszej znajomości.

Opisałam szerzej kontekst relacji w mojej rodzinie, by przedstawić skąd u mnie mogło się wziąć zainteresowanie takim czlowiekiem.

Gdybym była "zdrowa", nie pozwoliłabym się krzywdzić. Postawiłam gdzieś już jednak granice, choćby wyprowadzka z jego domu, który ludzie (niektórzy) uznają za przemocowy.
Nie chcę podawać wszystkich szczegółów, nie chcę tu na forum ich oczerniać.
Przez parę lat zamieszkiwania z tymi ludźmi wiele widziałam i słyszałam i wyciągnęłam swoje wnioski, np. Na temat tego jak traktują ludzi. Zwłaszcza tych, którzy w ich mniemaniu są głupsi, mniej inteligentni, o mniejszym poziomie (intelektualnym), wykształceniu. Ludzi starszych.


Tylko, że oni podobne zachowania przypisują... mnie.
Na pewno nie byłam idealna, ale z pewnymi osobami należy trzymać się na dystans.
Ich się nie zmieni.

Oczywiście to też wiem, że zmienić mogę się jedynie ja.
Im jest wygodnie kłamać, przekręcać, przeinaczać, manipulować, szantazowac, zastraszać (tak mąż mnie zastrasza, gdy nie zrobię tego, czego on chce).

Cala nasza relacja opierała się na władzy, jego władzy.
A kontrolował mnie chociażby za pomocą pieniędzy.

Duzo by opisywać.

I dużo pracy przede mną, by się z tego wyrwać.
Zależność emocjonalna, zależność NIESTETY finansowa od męża - była źródlem, powodem poniżania mnie. Bo nie wniosłam posagu, majątku, a on wnosi swoją ciężka, uczciwa pracę (jego zdaniem), wnosi pracowitość. Ja wg niego nie wniosłam pracy, więc powinnam wnieść posag.
On i rodzina, całe małżeństwo mi za to dokuczali, że materialnie nie wniosłam nic.
Zastanawiam się, czy to jest miłość. I czy to jest normalne przede wszystkim.

Ja wiem, co wniosłam. Myślę, że mądry człowiek też będzie to wiedział. Oni tego nie widzą, bagatelizują, umniejszają. Jednak to tylko kropla w morzu różnych sytuacji.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Ruta »

Syntonio, jesteś cały czas w silnych emocjach. To zrozumiałe, bo jesteś w trudnej sytuacji. I dobrze, że te emocje wyrzucasz, opisując je na forum. To konstruktywny sposób zapanowania nad emocjami, opisanie ich i podzielenie się.
Sporo z twoich opisów jak widzę jest o tym, że nie jesteś chora psychicznie. Czy ktoś w twoim otoczeniu zarzuca ci chorobę? Silne emocje w trudnej sytuacji życiowej nie oznaczają choroby, ale jeśli nie poszukamy pomocy na czas, mogą spowodować stan chorobowy. Ja znalazłam się na skraju depresji. A po pomoc zgłosiłam się już w bardzo złym stanie, gdy miałam zaburzenia snu i nie bardzo mogłam jeść. Miałam też problemy z nadciśnieniem, spadła mi odporność, zaczęłam często chorować.
W porę trafiłam do psychiatry i Pani doktor pomogła mi nad tym zapanować, zająć się sobą. Tak od podstaw, od uregulowania snu, od spacerów, zdrowego odżywiania się. I powoli z tego stanu się wygrzebałam. Trafiłam też na terapię. I do Sycharu.
Poszukanie pomocy w trudnej sytuacji nie oznacza choroby, ale pomaga zachować zdrowie i wrócić do równowagi emocjonalnej. Podobnie jej ty pochodzę z trudnej rodziny. Więc w ramach pracy nad sobą nie tyle wracam do równowagi emocjonalnej, co tak naprawdę się jej uczę. Uczę się między innymi spokoju wewnętrznego i zaufania.
Masz wiarę, a to jest bardzo pomocne w takim zdrowieniu, odbudowywaniu siebie.
Gdy pojawiłam się na forum, miałam pomysł, że podejmę terapię... kiedyś, w przyszłości. Nie bardzo widziałam możliwość podjęcia jej tu i teraz. Dobrzy ludzie jednak napisali coś w stylu: dziewczyno, na terapię marsz, już, nie ma na co czekać. I cieszę się, że zostałam zmotywowana. Okazało się, że dałam radę. I terapia jest bardzo pomocna. Nie warto z tym zwlekać.
Ewuryca

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Ewuryca »

Syntonia czytam teraz książkę współuzależnienie - przewodnik dla nowego pokolenia. Jest to druga cześć koniec wspóluzależnienia. Ja zostałam zdiagnozowana jako osoba wspoluzalezniona jakieś 5 lat temu, po terapiach i lekturach mogę powiedzieć ze w miarę udało mi się wyjść z najostrzejszego poziomu wspóluzależnienia, a teraz kiedy po latach znowu wróciłam do lektury na ten temat to znowu przecieram oczy ze zdumienia, skarbnica wiedzy co do manipulacji, kontrolowania, schematów, granic i innych. Bardzo ci polecam.
syntonia

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: syntonia »

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi od początku wątku, każdemu z osobna. Każda coś wniosła.
Nie odpowiedziałam każdemu na wszystkie pytania, ale kiedyś się zbiorę i odpowiem na wszystkie.

W każdym razie, ja teraz nawet nie mam czasu na terapię, ale w swoim kierunku już coś robię - odbyłam już kilka konsultacji psychologow z różnych fundacji / ośrodków dla ofiar przemocy.

Z ich opinii wynika, podobnie jak z wypowiedzi pani z mopsu, że brzmię jak klasyczna ofiara przemocy. Książkowa.

Myślę, że mój mąż to wie i m. in. Dlatego mnie zastrasza, szantazuje.
Co to ma wspólnego z miłością?
Teraz jest tylko nienawiść i wrogosc z jego strony, wiem że mocno napędzana przez członków jego rodziny.

Maz nie pochodzi z tego co mi wiadomo z rodziny alkoholowej (chyba, że coś kryją, co u nich jest norma, ukrywanie tego, co niewygodne), ale z toksycznej i przemocowe już tak. Ich przemoc nie była fizyczna, też z tego co wiem (bo nie mam przecież dostępu do prawdy), ale była emocjonalna, psychiczna, a także ekonomiczna np. Wobec babci, rodzice męża taką przemoc stosowali. Byłam jej świadkiem, interweniowałam, choć to nie moja sprawa. Odwracali kota ogonem.
Nie chce tu opisywać wszystkich szczegółów, nie chce mieć ich strony dodatkowych kłopotów.

Zastanawia się, gdzie jest Bóg w tym wszytskim.

Powiem Wam, być może coś ciekawego.
Nie znałam tych ludzi dobrze, ale pewnego razu, na początku znajomości z mężem, gdy byłam w drugim pokoju jego domu, rodzice w drugim, powiedziałam spontanicznie, że tu nie ma Boga.
Mąż, jak można się domyślać, obraził się, jak mogę tak mówić. Ale taka naszła mnie myśl.

Ewuryca podjęła temat manipulowania i kontrolowania.
Otóż, mąż i jego rodzice zwłaszcza są mistrzami manipulacji, odwracania kota ogonem, a nawet wmawiania ludziom, że im się coś wydaje, uraja, w tym mnie. Wmawianie zaburzeń psychicznych, błędnej interpretacji.

To już jest moim zdaniem, bardzo dużo przemoc.

Mój wniosek jest taki, że ludzie ci mają bardzo nieczyste sumienia, dlatego wmawiaja innym, że im się wydaje.

Maz zastrasza mnie Sądami, jeśli nie spełnię jego żądań. Raz już to zrobił.

Finansowo, on ma nade mną gigantyczna przewagę.
Mimo tego, nie waha się wynajmować do wszystkiego prawników, wiedząc że mnie na nich nie stać.

Oby dobry Bóg rozstrzygnął to pomyślnie i sprawiedliwie, bo to dopiero początek batalii. Ja to wiem.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Caliope »

Syntonio pić można w nocy jak wszyscy śpią, a rano na kacu stosować przemoc. Fajnie gdybyś jednak gdzieś zahaczyła jakąś terapię indywidualną lub najlepiej grupę.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Ruta »

Syntonio,
czy ty wiesz czego chcesz tak dla siebie w tej sytuacji? Naprawy małżeństwa? Separacji z powodu przemocy? A może jeszcze czegoś innego? Może warto uświadomić sobie swoje obecne dążenia, żeby się nie pogubić i nie działać w chaosie. Jak już się wie czego się chce, można powoli zacząć układać sobie plan, kolejne kroki do jego realizacji.

Mimo wszystko zachęcam cię do podjęcia terapii. Też uważałam, że nie mam czasu. A jednak czas się znalazł, choć faktycznie było mi trudno go wygospodarować, do tego opieka nad dzieckiem i tak dalej. Terapia pomaga stanąć na nogi w chaosie.

Pojedyncze konsultacje z psychologami terapi nie zastąpią. Aczkolwiek rozumiem potrzebę wygadania się, uzyskania informacji, potwierdzenia, czy to czego doświadczam to na pewno przemoc. I tym mogą być pomocne. Ale nie są terapią.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13318
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Nirwanna »

Moderacja informuje, że nie będzie akceptować postów, zawierających linki lub namiary na nagrania/materiały, które diagnozują rozmaite zaburzenia psychiczne, psychopatie, narcyzm, itp.
Przyczyny:
- zbyt często jest to przekierowanie na winowajcę na zewnątrz, i jednocześnie odciąganie od pracy nad sobą, w tym pracy w stawianiu granic,
- równie często materiały te zachęcają do chałupniczego stawiania diagnoz przez nieprofesjonalistów,
- skutkować to może błędną oceną człowieka i jego postępowania; doświadczenie pokazuje, że osoba odchodząca np. w zdradę przejawia okresowo cechy osobowości narcystycznej, ale jednak narcyzem nie jest,
- często są to materiały pod względem psychologicznym poprawne, ale pod względem duchowym już nie,
- moderacja bardzo zachęca do osobistych poszukiwań i osobistych weryfikacji treści znalezionych w internecie,
- umiejętność osobistej weryfikacji pożyteczności treści jest przydatna nie tylko w obszarze kryzysów małżeńskich, a bardzo oszczędza czas moderacji, który może być przeznaczony na akceptację postów nie wymagających tak dogłębnej weryfikacji.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
syntonia

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: syntonia »

Ruta pisze: 21 lip 2021, 0:09 Syntonio,
czy ty wiesz czego chcesz tak dla siebie w tej sytuacji? Naprawy małżeństwa? Separacji z powodu przemocy? A może jeszcze czegoś innego? Może warto uświadomić sobie swoje obecne dążenia, żeby się nie pogubić i nie działać w chaosie. Jak już się wie czego się chce, można powoli zacząć układać sobie plan, kolejne kroki do jego realizacji.

Mimo wszystko zachęcam cię do podjęcia terapii. Też uważałam, że nie mam czasu. A jednak czas się znalazł, choć faktycznie było mi trudno go wygospodarować, do tego opieka nad dzieckiem i tak dalej. Terapia pomaga stanąć na nogi w chaosie.

Pojedyncze konsultacje z psychologami terapi nie zastąpią. Aczkolwiek rozumiem potrzebę wygadania się, uzyskania informacji, potwierdzenia, czy to czego doświadczam to na pewno przemoc. I tym mogą być pomocne. Ale nie są terapią.
Ruta, mam problem w określaniu czego chcę. Z jednej strony, wiem że jedyna sensowna opcja jest rozwód z mężem. Z drugiej, nie mam nikogo bliskiego poza nim. Dopiero musiałabym poznać nowe osoby, ale czy one zastąpią mi rodzinę? Chyba w tym wieku, będąc matka z dzieckiem trudno o bliskie relacje. Gdybym miała chociaż przyjaźń, to mogloby mi zastąpić małżeństwo. Przyjaźń to też trudna sprawa, ale myślę że małżeństwo dużo trudniejsze.
Cierpię po prostu na brak bliskich relacji, nie mam normalnej relacji z żadnym doroslym, więc pozostaje relacja z dzieckiem. A z dzieckiem nie będzie przecież taka jak z doroslym.
To jest pewnie strach przed samotnością.

Warunki miałam mocno stresowe w życiu, więc do tego jestem przyzwyczajona. Jak teraz zrobi się cisza, boję się że popadnę w depresję. Cisza i spokój to dla mnie coś nowego.

Więc z jednej strony racjonalnie wiem, że ta relacja nam nie wyjdzie (z mężem), bo on w sobie nie dostrzega nic. Widzi siebie w pozytywnym świetle. A zapewniam, że ma też ciemna stronę. Tylko on nie dopuszcza do siebie takich myśli, że może być inaczej niż sobie zbudował w głowie swój własny wizerunek. Na każde niemal zwrócenie uwagi, reaguje agresja nieadekwatna do bodźca. Nieważne czy osoba ma 20 czy 90 lat, on zaczyna wrzeszczeć, straszyć Sądem, policja itd.
Czy to jest normalne?

Ma problemy z przyjęciem krytyki, odbiera to jako wielki atak na swoją osobę, jako oskarżenia i wpędzanie w pocxucie winy.

Tylko, czy on nie wpędzał mnie w poczucie winy, gdy swoje zachowania tłumaczył moim zachowaniem? Że one je wywołały. Zawsze jest ktoś winny, tylko nie on. Jego rodzice tak samo reagują, gdy zwróci się uwagę, nawet delikatnie, nie agresywnie i wulgarnie, to zaraz przyjmują postawę defensywna. Nigdy nie potrafią z pokora się przyznać do błędu.

Mąż ma zalety, ale bardzo wielka wada jest to, że on nie szanuje starszych. Jak ktoś powie cos na jego temat, co go dotknie, wrzeszczy na tę osobę, podnosi głos.

Terapeutka mi mówiła, że w jego domu było na to przyzwolenie. Potwierdzam.

Wreszczal na mnie za różne rzeczy, przykład :długo ubierałam córkę, co go wyprowadziło z równowagi.
A może przyczyna jest w czymś innym niż za powolne ubieranie i jego irytacja o to?

Wyraźnie nie radzi sobie z emocjami, a rzutuje to na mnie, że sobie nie radzę.

W takiej sytuacji, ja nawet nie umiem się obronić.
W sytuacji tak agresywnego rzutowania na mnie swoich własnych zachowań.

Tylko, że on nie widzi swoich zachowań, nie wie pewnie też skąd się biorą.

Widzi mnie i moje niepożądane zachowania, czy toksyczne jak to nazywa. Siebie nie widzi.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: nałóg »

I jest Ci tak źle że aż ……. dobrze.”Stare błotko” w znanym bagienku daje pewnego rodzaju komfort …… wyjście z bagienka to wyjście , opuszczenie znanej strefy komfortu …….. to może lepiej zostać w starym???
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Caliope »

syntonia pisze: 24 lip 2021, 13:29
Ruta pisze: 21 lip 2021, 0:09 Syntonio,
czy ty wiesz czego chcesz tak dla siebie w tej sytuacji? Naprawy małżeństwa? Separacji z powodu przemocy? A może jeszcze czegoś innego? Może warto uświadomić sobie swoje obecne dążenia, żeby się nie pogubić i nie działać w chaosie. Jak już się wie czego się chce, można powoli zacząć układać sobie plan, kolejne kroki do jego realizacji.

Mimo wszystko zachęcam cię do podjęcia terapii. Też uważałam, że nie mam czasu. A jednak czas się znalazł, choć faktycznie było mi trudno go wygospodarować, do tego opieka nad dzieckiem i tak dalej. Terapia pomaga stanąć na nogi w chaosie.

Pojedyncze konsultacje z psychologami terapi nie zastąpią. Aczkolwiek rozumiem potrzebę wygadania się, uzyskania informacji, potwierdzenia, czy to czego doświadczam to na pewno przemoc. I tym mogą być pomocne. Ale nie są terapią.
Ruta, mam problem w określaniu czego chcę. Z jednej strony, wiem że jedyna sensowna opcja jest rozwód z mężem. Z drugiej, nie mam nikogo bliskiego poza nim. Dopiero musiałabym poznać nowe osoby, ale czy one zastąpią mi rodzinę? Chyba w tym wieku, będąc matka z dzieckiem trudno o bliskie relacje. Gdybym miała chociaż przyjaźń, to mogloby mi zastąpić małżeństwo. Przyjaźń to też trudna sprawa, ale myślę że małżeństwo dużo trudniejsze.
Cierpię po prostu na brak bliskich relacji, nie mam normalnej relacji z żadnym doroslym, więc pozostaje relacja z dzieckiem. A z dzieckiem nie będzie przecież taka jak z doroslym.
To jest pewnie strach przed samotnością.

Warunki miałam mocno stresowe w życiu, więc do tego jestem przyzwyczajona. Jak teraz zrobi się cisza, boję się że popadnę w depresję. Cisza i spokój to dla mnie coś nowego.

Więc z jednej strony racjonalnie wiem, że ta relacja nam nie wyjdzie (z mężem), bo on w sobie nie dostrzega nic. Widzi siebie w pozytywnym świetle. A zapewniam, że ma też ciemna stronę. Tylko on nie dopuszcza do siebie takich myśli, że może być inaczej niż sobie zbudował w głowie swój własny wizerunek. Na każde niemal zwrócenie uwagi, reaguje agresja nieadekwatna do bodźca. Nieważne czy osoba ma 20 czy 90 lat, on zaczyna wrzeszczeć, straszyć Sądem, policja itd.
Czy to jest normalne?

Ma problemy z przyjęciem krytyki, odbiera to jako wielki atak na swoją osobę, jako oskarżenia i wpędzanie w pocxucie winy.

Tylko, czy on nie wpędzał mnie w poczucie winy, gdy swoje zachowania tłumaczył moim zachowaniem? Że one je wywołały. Zawsze jest ktoś winny, tylko nie on. Jego rodzice tak samo reagują, gdy zwróci się uwagę, nawet delikatnie, nie agresywnie i wulgarnie, to zaraz przyjmują postawę defensywna. Nigdy nie potrafią z pokora się przyznać do błędu.

Mąż ma zalety, ale bardzo wielka wada jest to, że on nie szanuje starszych. Jak ktoś powie cos na jego temat, co go dotknie, wrzeszczy na tę osobę, podnosi głos.

Terapeutka mi mówiła, że w jego domu było na to przyzwolenie. Potwierdzam.

Wreszczal na mnie za różne rzeczy, przykład :długo ubierałam córkę, co go wyprowadziło z równowagi.
A może przyczyna jest w czymś innym niż za powolne ubieranie i jego irytacja o to?

Wyraźnie nie radzi sobie z emocjami, a rzutuje to na mnie, że sobie nie radzę.

W takiej sytuacji, ja nawet nie umiem się obronić.
W sytuacji tak agresywnego rzutowania na mnie swoich własnych zachowań.

Tylko, że on nie widzi swoich zachowań, nie wie pewnie też skąd się biorą.

Widzi mnie i moje niepożądane zachowania, czy toksyczne jak to nazywa. Siebie nie widzi.
Nie masz nikogo? żadnej rodziny? ja mam, ale ja naprawdę jestem sama. Pies z kulawą nogą by mi nie pomógł. Trzeba zająć się sobą, nie mężem i nauczyć przebywać samej ze sobą. To bardzo fajne przeżycie, wolność i miłość do siebie. Nie trzeba mieć kogoś obok siebie i żyć w strachu przed samotnością, Bóg jest najlepszym przyjacielem.
syntonia

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: syntonia »

Caliope pisze: 24 lip 2021, 23:15
syntonia pisze: 24 lip 2021, 13:29
Ruta pisze: 21 lip 2021, 0:09 Syntonio,
czy ty wiesz czego chcesz tak dla siebie w tej sytuacji? Naprawy małżeństwa? Separacji z powodu przemocy? A może jeszcze czegoś innego? Może warto uświadomić sobie swoje obecne dążenia, żeby się nie pogubić i nie działać w chaosie. Jak już się wie czego się chce, można powoli zacząć układać sobie plan, kolejne kroki do jego realizacji.

Mimo wszystko zachęcam cię do podjęcia terapii. Też uważałam, że nie mam czasu. A jednak czas się znalazł, choć faktycznie było mi trudno go wygospodarować, do tego opieka nad dzieckiem i tak dalej. Terapia pomaga stanąć na nogi w chaosie.

Pojedyncze konsultacje z psychologami terapi nie zastąpią. Aczkolwiek rozumiem potrzebę wygadania się, uzyskania informacji, potwierdzenia, czy to czego doświadczam to na pewno przemoc. I tym mogą być pomocne. Ale nie są terapią.
Ruta, mam problem w określaniu czego chcę. Z jednej strony, wiem że jedyna sensowna opcja jest rozwód z mężem. Z drugiej, nie mam nikogo bliskiego poza nim. Dopiero musiałabym poznać nowe osoby, ale czy one zastąpią mi rodzinę? Chyba w tym wieku, będąc matka z dzieckiem trudno o bliskie relacje. Gdybym miała chociaż przyjaźń, to mogloby mi zastąpić małżeństwo. Przyjaźń to też trudna sprawa, ale myślę że małżeństwo dużo trudniejsze.
Cierpię po prostu na brak bliskich relacji, nie mam normalnej relacji z żadnym doroslym, więc pozostaje relacja z dzieckiem. A z dzieckiem nie będzie przecież taka jak z doroslym.
To jest pewnie strach przed samotnością.

Warunki miałam mocno stresowe w życiu, więc do tego jestem przyzwyczajona. Jak teraz zrobi się cisza, boję się że popadnę w depresję. Cisza i spokój to dla mnie coś nowego.

Więc z jednej strony racjonalnie wiem, że ta relacja nam nie wyjdzie (z mężem), bo on w sobie nie dostrzega nic. Widzi siebie w pozytywnym świetle. A zapewniam, że ma też ciemna stronę. Tylko on nie dopuszcza do siebie takich myśli, że może być inaczej niż sobie zbudował w głowie swój własny wizerunek. Na każde niemal zwrócenie uwagi, reaguje agresja nieadekwatna do bodźca. Nieważne czy osoba ma 20 czy 90 lat, on zaczyna wrzeszczeć, straszyć Sądem, policja itd.
Czy to jest normalne?

Ma problemy z przyjęciem krytyki, odbiera to jako wielki atak na swoją osobę, jako oskarżenia i wpędzanie w pocxucie winy.

Tylko, czy on nie wpędzał mnie w poczucie winy, gdy swoje zachowania tłumaczył moim zachowaniem? Że one je wywołały. Zawsze jest ktoś winny, tylko nie on. Jego rodzice tak samo reagują, gdy zwróci się uwagę, nawet delikatnie, nie agresywnie i wulgarnie, to zaraz przyjmują postawę defensywna. Nigdy nie potrafią z pokora się przyznać do błędu.

Mąż ma zalety, ale bardzo wielka wada jest to, że on nie szanuje starszych. Jak ktoś powie cos na jego temat, co go dotknie, wrzeszczy na tę osobę, podnosi głos.

Terapeutka mi mówiła, że w jego domu było na to przyzwolenie. Potwierdzam.

Wreszczal na mnie za różne rzeczy, przykład :długo ubierałam córkę, co go wyprowadziło z równowagi.
A może przyczyna jest w czymś innym niż za powolne ubieranie i jego irytacja o to?

Wyraźnie nie radzi sobie z emocjami, a rzutuje to na mnie, że sobie nie radzę.

W takiej sytuacji, ja nawet nie umiem się obronić.
W sytuacji tak agresywnego rzutowania na mnie swoich własnych zachowań.

Tylko, że on nie widzi swoich zachowań, nie wie pewnie też skąd się biorą.

Widzi mnie i moje niepożądane zachowania, czy toksyczne jak to nazywa. Siebie nie widzi.
Nie masz nikogo? żadnej rodziny? ja mam, ale ja naprawdę jestem sama. Pies z kulawą nogą by mi nie pomógł. Trzeba zająć się sobą, nie mężem i nauczyć przebywać samej ze sobą. To bardzo fajne przeżycie, wolność i miłość do siebie. Nie trzeba mieć kogoś obok siebie i żyć w strachu przed samotnością, Bóg jest najlepszym przyjacielem.
Tak, masz rację. Dziękuję za tę wypowiedź. To chyba strach przed byciem samemu. Ciągle byłam pod czyjaś kuratela, to rodzi olbrzymi strach. Byłam prowadzona, krytykowana, wyręczana i obsmiewana, zawstydzana. Taki sposób postępowania rodzi zależność, także terapia będzie niebędna. Skaczę teraz do głębokiej wody. Będziemy z córką mieszkac osobno. To pierwszy raz w życiu, gdy będę sama. Zawsze byli blisko ludzie, którzy chcieli mnie dominować i kontrolować. Wiem, że dominacja bierze się z lęku. Tylko, że najbardziej wystraszona osoba jestem ja. Bo ludzie się ulotnią a ja zostaje z próbami samodzielnego życia. Jednak się zdecydowałam juz. Muszę się usamodzielnić oraz skorzystać z terapii. Dużo pracy przede mną. Mąż czy mama będą tacy już pewnie zawsze. Będą chcieli dominować, kontrolować itd.
Jednak ja się nauczę, jak sobie z tym radzić.

Mój mąż całą relacje narzucał swoje zasady życia. Wszystkiego. Czasem szedł na ugodę, ale kompromisu nie znał. Nie zna takiego słowa. Wiele można by wypracować, ale on woli się zamknąć w kokonie, czuć krzywdę (którą ja mu wyrządziłam), czuć gniew i mścić się.
Wystarczyło mocno pracować nad sobą, do czego ja dążyłam, proponując mu chociażby terapię par już kilka lat temu. Nigdy do niej nie doszło. Teraz chodzi na swoją, ale jest jeszcze gorzej.
Jest na mnie zamknięty i ma w sobie bardzo dużo żalu i gniewu. Skoro on ma pomoc psychologiczna, to myślę ze i ja powinnam zadbac o siebie.

W tym momencie, moje zdrowie już jest lekko posypane. Nie chorowałam przewlekle. Mąż jest zacięty w walce, walczy o rozszerzenie kontaktów z córką. Wcześniejsze postanowienie Sądu (sam złożył wniosek), nie było respektowane, przedłużal godziny, nie informował mnie o tym. Nie odzywał się podczas zabierania dziecka, ja do niego mówiłam, on wychodzil bez słowa.
Co jakiś czas przychodzi do mnie ze swoimi propozycjami spotkań i ugodami, w których mnie szantazuje.

Ja mam tego wszystkiego dość.
Dziwi mnie to, że tak walczy o jak najczęstsze spotkania z córką, że chce je mieć wyłącznie u siebie, podczas gdy mieszkaliśmy razem, spał i nie był zainteresowany pomocą mi.
Po wielkich naciskach z mojej strony raczył mi pomóc, albo skarżył się mamie, że go obudziłam w nocy z wrzaskiem i mam do niego pretensje.

Moje słowa nie zobrazują dobrze wspólnego życia, wątek zaczyna się od słowa narcyzm.. Jeśli to nie narcyzm, to co to jest? Niedojrzałość? Wygodnictwo? Egoizm?

On widzi to, co robił dla nas dobrze, dla naszej rodziny i wyłącznie to. Resztę wypiera, czy zaprzecza temu. Jakby tego nie było.
Stosuje różne strategie obronne, gdy zaczynam mówić o tym, czynić mu wyrzuty, przyjmuje postawę mocno obronna. Jak już pisałam, mówi że go wpędzam w poczucie winy.

Nie opisałam też wszystkich jego zachowań względem nas.

Były np. Samotne wyjazdy, niby w poszukiwaniu pracy, gdzie potem udostępniał mi zdjęcia z tych wyjazdów. On ma taką pracę, że nie musi wyjeżdżać w jej poszukiwaniu, bo robi to przez internet. Wyjeżdżał by mieć spokój i się regenerować. Ja wtedy byłam sama z dzieckiem w domu. Takie wyjazdy miał kilka razy do roku. Wakacje z nami były rzadsze niż jego wojaże.
Co wtedy mogłam czuć?
Tego nie bierze pod uwagę nikt.
Przecież nawet nie uzgadniał tego ze mną.


Nie było komunikacji praktycznie wcale.
Przez całe małżeństwo wyglądało to tak, że mąż coś postanowił i się dostosowywałam, albo ja próbowałam postawić na swoim i on ulegał. Z reguły jednak to on decydował.

Był bardzo niezależny, robił co chciał.
Kiedy wracał późno, mówił że pomagał panu, który go o pomoc poprosił na ulicy (finansowa)..

Nie wiem, czy ja jestem tak naiwna, czy tak podejrzliwa, czy on taki wspaniałomyślny.

Wiem, że byłam od niego bardzo zależna i myślę, że on to wie.

Jeśli chodzi o separację, ona już trwa, od kilku miesięcy.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Caliope »

To ty masz się podnieść, dla siebie, iść po pomoc ,terapia par nic nie da jak ty sama siebie nie poukładasz. Jednak są ludzie wokół Ciebie, ale trzeba stawiać sobie granice by z nimi funkcjonować.
Mi pomaga modlitwa o pogodę ducha.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Bławatek »

Syntonio, może wyjdzie Ci na dobre zamieszkanie osobno, bez męża i matki wywierających na Ciebie wpływ. Bo często jest tak, że strach przed nieznanym hamuje nasze zmiany, stoimy w miejscu, a tak naprawdę marzymy o wielu rzeczach. Mi całe życie rodzina utrudniała mój rozwój wmawiając mi, że nie dam rady z czymś, że coś dla mnie jest za trudne, niemożliwe lub niebezpieczne. I ja później będąc pełnoletnia chciałam wszystkim udowadniać, że dam radę, że jak tylko się chce to można "góry przenosić" - i tak działam - ale tylko do pierwszej jakiejkolwiek uwagi kogokolwiek z otoczenia - zaraz tracę pewność siebie, wracam dawna ja sterowana cały czas.

Skończyłam czytać książkę "Granice w relacjach małżeńskich" - praktycznie co drugą stronę sobie pozaznaczalam, więc będę miała nad czym pracować. A niestety stawianie granic i nie pozwalanie innym, aby je przekraczali i nas ranili jest trudną sztuką. Tak, było by dobrze gdyby mój mąż ją przeczytał, bo może by się w końcu zreflektował, że ja przez nasze całe małżeństwo wg niego się czepiałam, no ale były to rzeczy które powinny być oczywiste w związku dwojga ludzi. Może mój mąż kiedyś ją przeczyta, ja na pewno wiem nad czym jeszcze popracować. Książkę i Tobie polecam.

Wiem jak potrafi denerwować brak zaangażowania męża w wychowanie, opiekę nad dzieckiem, wiem jak to jest gdy się spędza samotne popołudnia, czy dni, bo przecież mąż ma "swoje życie, sprawy", a przecież dobro drugiej osoby i małżeństwa powinno być ważniejsze. Owszem dobrze jest gdy małżonkowie są odrębnymi podmiotami ze swoim życiem, hobby, jednakże gdy dla kogoś jego wygoda, czas wolny, hobby jest ponad rodziną i małżonkiem to zaczynają się zazwyczaj problemy w małżeństwie.

I też nie raz rozmyślam, czy mój mąż ma skomplikowaną naturę bo wynika to z jego charakteru, czy niedojrzałości, czy też wychowania lub ma jakieś zaburzenia. Nie wiem i może się nie dowiem. Zresztą każdy z nas jest "skomplikowaną jednostką". Więc teraz skupiam się na sobie, aby to co jest we mnie 'nie tak' zmienić. A dodatkowo mam zadanie - tak wychować syna aby on był jak najmniej skomplikowany, niezależny, a jednak współdziałający, nie zapominający o sobie a jednak też dbający o innych.
ODPOWIEDZ