nałóg pisze: ↑17 lip 2021, 22:35
PO CO tak się zachowujesz? Jakich efektów oczekujesz?czego chcesz?co chcesz dać drugiemu? Dziecku? mężowi?
Co konkretnie masz na myśli, mówiąc tak się zachowuję? O jakich zachowaniach mówisz?
Wiem, co chcę dać dziecku. To wiem na pewno. Nie będę tego opisywać na forum, to niepotrzebne. Sprawa między Bogiem, dzieckiem, a mną.
Wiem, że mężowi nie chce już dać nic z siebie.
Za dużo dawałam swoich zasobów - nie są materialne, ale były cenniejsze niż materia (pieniądze, majątki itd.).
Maz widzi głównie pieniądz. Nie wiem, czy coś jeszcze. Nie rozmawialiśmy zbytnio o tym
Nie byliśmy bogaci (to wszytsko jest wzgledne), ale żyliśmy na niezłym poziomie dzięki jego pracy.
Mimo to uważam, że moja praca ma też wielka wartość i to, że rodzina męża mnie unieważnia, zniewaza, oczernia i przede wszytskim poniża, nie znaczy, że moja praca w tej rodzinie, jakiej stworzyliśmy, była bez znaczenia.
Wyciągają męża na piedestał, bo przynosił pieniądze wystarczające by utrzymać 3 osoby na niezłym poziomie.
Jednak nie dostrzegają jego przewinień, a moje
Nie można tłumaczyć, że jego zachowania są spowodowane mną.
To bardzo wygodne i asekuranckie
Szukać winnego w otoczeniu, by zrzucić z siebie ciężar własnych win.
Na pewno też mu ból zadawałam.
Nie wypieram się, nie muszę też przed ludźmi się kajac.
Bóg i tak wie jak było
A ludzie strasznie zniekształcają rzeczywistość.
Wiem to z doświadczenia.
Maz ma cechy socjopatyczne i to jest pewne.
Życie z takim czlowiekiem nie jest łatwe, co wiedzą jedynie te osoby, które tego doświadczyły.
Oni przecież potrafią tak przekręcić zdarzenia, czy raczej czyjeś postrzeganie zdarzeń, że czujesz się osobą chorą.
Nie opisałam wszystkich szczegółów naszej znajomości.
Opisałam szerzej kontekst relacji w mojej rodzinie, by przedstawić skąd u mnie mogło się wziąć zainteresowanie takim czlowiekiem.
Gdybym była "zdrowa", nie pozwoliłabym się krzywdzić. Postawiłam gdzieś już jednak granice, choćby wyprowadzka z jego domu, który ludzie (niektórzy) uznają za przemocowy.
Nie chcę podawać wszystkich szczegółów, nie chcę tu na forum ich oczerniać.
Przez parę lat zamieszkiwania z tymi ludźmi wiele widziałam i słyszałam i wyciągnęłam swoje wnioski, np. Na temat tego jak traktują ludzi. Zwłaszcza tych, którzy w ich mniemaniu są głupsi, mniej inteligentni, o mniejszym poziomie (intelektualnym), wykształceniu. Ludzi starszych.
Tylko, że oni podobne zachowania przypisują... mnie.
Na pewno nie byłam idealna, ale z pewnymi osobami należy trzymać się na dystans.
Ich się nie zmieni.
Oczywiście to też wiem, że zmienić mogę się jedynie ja.
Im jest wygodnie kłamać, przekręcać, przeinaczać, manipulować, szantazowac, zastraszać (tak mąż mnie zastrasza, gdy nie zrobię tego, czego on chce).
Cala nasza relacja opierała się na władzy, jego władzy.
A kontrolował mnie chociażby za pomocą pieniędzy.
Duzo by opisywać.
I dużo pracy przede mną, by się z tego wyrwać.
Zależność emocjonalna, zależność NIESTETY finansowa od męża - była źródlem, powodem poniżania mnie. Bo nie wniosłam posagu, majątku, a on wnosi swoją ciężka, uczciwa pracę (jego zdaniem), wnosi pracowitość. Ja wg niego nie wniosłam pracy, więc powinnam wnieść posag.
On i rodzina, całe małżeństwo mi za to dokuczali, że materialnie nie wniosłam nic.
Zastanawiam się, czy to jest miłość. I czy to jest normalne przede wszystkim.
Ja wiem, co wniosłam. Myślę, że mądry człowiek też będzie to wiedział. Oni tego nie widzą, bagatelizują, umniejszają. Jednak to tylko kropla w morzu różnych sytuacji.