Kryzys malzenstwa czy choroba?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ania10

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Ania10 »

klopot_16 pisze: 08 mar 2018, 16:00 A co w takim razie zrobić z chorym psychicznie mężem, rozwieść się? Przecież ślubowało się przed Bogiem, że się go nie opuści aż do śmierci, a nie dopóki będzie zdrowy.
Przeciez separacja dla ratowania siebie i dzieci jest dopuszczalna. Glupota jest mieszkac z mezem ktory bije a nawet nie chce sie leczyc.
Ks. Dziewiecki wielokrotnie o tym mowil
Dareck
Posty: 21
Rejestracja: 26 lut 2018, 20:49
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Dareck »

Klopotku zalogowałaś się na chrześcijańskie forum. Jak pewnie większości tu obecnych bliskie są Ci wartości chrześcijańskie, z którymi chcemy się tu utożsamiać. Wątpię żeby ktoś w tym miejscu napisał Ci: tak rozwiedź się z mężem chorym na schizofrenię. Z tego co piszesz jesteście małżeństwem sakramentalym, połączeni przez Boga. Zastanawiałeś się kiedyś co by było gdyby role się odwróciły i ta choroba dotknęła Ciebie a mąż stanąłby przed faktem opieki nad dziećmi i chorą żoną? Można wiele dywagować. Nie wiesz co będzie za miesiąc czy rok. Może choroba się ustabilizuje, objawy wytwórcze miną, pojawi się nowy skuteczny lek, nabierzesz sił i odzyskasz energię do wychowywania dzieci i bycia z mężem. Tego dziś nie wiesz Klopotku_16(żeś musiała ten dolny podkreślnik wstawić: ) ). Mieszkanie w małej miejscowości to często minus nieraz się o tym przekonuje. Jeśli masz w domu Internet to może na początek wejdź na sycharowy Skype codziennie wieczorem- nazwy uczestników znajdziesz na głównej stronie. PS mnie tam na Skype jeszcze nie ma:) wszystkiego dobrego z okazji Dnia Kobiet
Dareck
Posty: 21
Rejestracja: 26 lut 2018, 20:49
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Dareck »

Aniu 10 skąd wiesz, że mąż Klopotka_16 ją bije i nie chce się leczyć? Z systematycznym przyjmowaniem leków ma większość z nas którzy takie leki mamy przyjmować, jedno drugiemu pomaga w przyjmowaniu leków. Jeśli tak jest że mąż Klopotki_16 ją bije to na to nie ma przyzwolenia i usprawiedliwienia i tu trzeba siebie i dzieci chronić przed przemocą.
Ania10

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Ania10 »

Dareck pisze: 08 mar 2018, 18:56 Aniu 10 skąd wiesz, że mąż Klopotka_16 ją bije i nie chce się leczyć? Z systematycznym przyjmowaniem leków ma większość z nas którzy takie leki mamy przyjmować, jedno drugiemu pomaga w przyjmowaniu leków. Jeśli tak jest że mąż Klopotki_16 ją bije to na to nie ma przyzwolenia i usprawiedliwienia i tu trzeba siebie i dzieci chronić przed przemocą.
Piszemy w watku Angeli a ona o tym pisala. Trwanie przy mezu jak bije i nie chce sie leczyc to duza naiwnosc tak jak mowil ks. Dziewiecki.
helenast
Posty: 2966
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: helenast »

Ania10 pisze: 09 mar 2018, 5:34

Piszemy w watku Angeli a ona o tym pisala. Trwanie przy mezu jak bije i nie chce sie leczyc to duza naiwnosc tak jak mowil ks. Dziewiecki.

Ja bym tego nie nazwała naiwnością , a raczej uzależnieniem.
Dareck
Posty: 21
Rejestracja: 26 lut 2018, 20:49
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Dareck »

Nie obraź się Aniu10, ale choroba rządzi się trochę innymi prawami niż przemoc świadoma. Wiem przemoc jest przemoc. Wyobraź sobie np ze masz męża, który ma schizofrenię a w niej obecnie objawy wytwórcze, omamy, urojenia. Oprócz Ciebie nie ma nikogo. Wiesz, że mąż zanim zachorował był normalnym człowiekiem. Czy z chwilą gdy ten mąż w chorobie mając objawy wytwórcze budzi w Tobie lęk, że może być dla Ciebie i dzieci zagrożeniem to się od niego separujesz? A gdyby to był syn np 16-letni wyrośnięty silny chłopak? Z chorym mężem separacja, a z synem? To są sprawy trudne, delikatne, dla nas w większości abstrakcyjne. Trzeba tu wyczucia. Człowiek to nie pies który stał się agresywny i zagrażając domownikom pozbywamy się go dla bezpieczeństwa. Są sytuacje kiedy nasilenie objawów wymaga zdecydowanych działań hospitalizacji. Owszem. Tu trzeba nieść realną pomoc choremu i jego bliskim. A w jakiej formie to już Tu Panie troszkę napisały.
Ania10

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Ania10 »

Dareck pisze: 09 mar 2018, 21:58 Nie obraź się Aniu10, ale choroba rządzi się trochę innymi prawami niż przemoc świadoma. Wiem przemoc jest przemoc. Wyobraź sobie np ze masz męża, który ma schizofrenię a w niej obecnie objawy wytwórcze, omamy, urojenia. Oprócz Ciebie nie ma nikogo. Wiesz, że mąż zanim zachorował był normalnym człowiekiem. Czy z chwilą gdy ten mąż w chorobie mając objawy wytwórcze budzi w Tobie lęk, że może być dla Ciebie i dzieci zagrożeniem to się od niego separujesz? A gdyby to był syn np 16-letni wyrośnięty silny chłopak? Z chorym mężem separacja, a z synem? To są sprawy trudne, delikatne, dla nas w większości abstrakcyjne. Trzeba tu wyczucia. Człowiek to nie pies który stał się agresywny i zagrażając domownikom pozbywamy się go dla bezpieczeństwa. Są sytuacje kiedy nasilenie objawów wymaga zdecydowanych działań hospitalizacji. Owszem. Tu trzeba nieść realną pomoc choremu i jego bliskim. A w jakiej formie to już Tu Panie troszkę napisały.
Tak mozna wszelakie usprawiedliwienia sibie znajdowac na to aby nic nie zrobic z tym w czym sie znalazlo. Slabosc charakteru tez nie raz sie objawia u ludzi ktorych mimo ze sa bici poniewiwrani itd to i tak nie potrafia zostawic krzywdziciela naiwnie myslac ze jak zostana to oni sie naprawia. Chyba wiekszej bzdury nie ma. Nie da sie komus pomoc samemu ledwo stojac na nogach. Do tego trzeba byc twardym.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Angela »

Dzisiaj mija 26 rocznica naszego ślubu, kompletnie przemilczana. Ja nie wyrywałam się z życzeniami jak przed rokiem. Nie chciałam wystawiać się ponownie na przykre komentarze. I tak z rana usłyszałam, że on lepiej radzi sobie beze mnie w czasie, gdy sam zajmuje się dziećmi (sprzątanie, gotowanie). Gdy się usamodzielnią i nie będą potrzebować mamy i taty na co dzień, on z pewnością zamieszka oddzielnie. Na pytanie, co mu we mnie przeszkadza, ma tylko jedną odpowiedź: zakłamanie i udawanie uczciwą. Od dawna zarzuciłam starania, by pokazywać mu, że chcę być lepszą żoną. Miało to przeciwny skutek, wywoływało agresję, że nie ma się do czego przyczepić. Zatem teraz podkreślam, że jesteśmy w separacji, którą sam ogłosił i nic dla niego nie muszę. Uprzejmie odmawiam uslug np.prasowania, przyszywania guzików.
Jednocześnie pracuję nad sobą, to forum mi pomaga, by być lepszą, wolną (nie wyzwoloną) kobietą, dla samej siebie i dzieci.
Mam tylko czasem sprzeczki z Panem Bogiem, że tak definitywnie odebrał mi męża. Ta choroba się nie cofa. Odbiera możliwość otrzymywania i dawania czułości.
Modlę się tylko, by Bóg pozwolił mi poznać rzeczywiste przyczyny, przed którymi umyśł męża podświadomie się broni urojeniami. Jeżeli nie zdołam pomóc jemu, to sobie. Nie chcę, by mnie dręczyły domysły, choć staram się pozostawać przy opcji, że to dziedziczne. Ofiarowuje wszystko za męża oraz dzieci, by ich małżeństwa nie dopadały takie kryzysy.
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Pantop »

Powinszowania z okazji pięknej 26 rocznicy sakramentu małżeństwa Angelo dla Ciebie i Twego męża.
Tyle Was łączy, przeszliście wspólnie długą drogę, piękną choć czasem trudną.
Ta wspólna wędrówka nie skończy się dzisiaj - będzie trwać.
Życzę Wam dużo sił i wielu potrzebnych łask od Najwyższego.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: s zona »

Angelo ,
nawet nie moge powiedziec ,ze wiem ,jakie to trudne dla Ciebie ,bo nawet sobie tego nie moge wyobrazic..
Tym bardziej Twoja postawa swiadczy o tym ,ze w malzenstwie to nie tylko przyjemnosci naskorkowe ale Milosc i Odpowiedzialnosc .

A na ten piekny dzien ,zycze Ci ,aby dobry Bog byl nadal z Wami ,tak ,jak kiedys podzczas przysiegi malzenskiej ,aby Was wspieral i dodawal sil w dniu codziennym i wyprowadzil z tego Dobro dla Waszej rodziny .
Pomodle sie za Was o 15h :)
helenast pisze: 09 mar 2018, 6:18
Ania10 pisze: 09 mar 2018, 5:34

Piszemy w watku Angeli a ona o tym pisala. Trwanie przy mezu jak bije i nie chce sie leczyc to duza naiwnosc tak jak mowil ks. Dziewiecki.

Ja bym tego nie nazwała naiwnością , a raczej uzależnieniem.
ps Angelo pozwolisz ,ze spytam ,wybierasz sie na rekolekcje ?
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Angela »

s zona pisze: 04 paź 2018, 8:10 Angelo ,
nawet nie moge powiedziec ,ze wiem ,jakie to trudne dla Ciebie ,bo nawet sobie tego nie moge wyobrazic..
Tym bardziej Twoja postawa swiadczy o tym ,ze w malzenstwie to nie tylko przyjemnosci naskorkowe ale Milosc i Odpowiedzialnosc .

A na ten piekny dzien ,zycze Ci ,aby dobry Bog byl nadal z Wami ,tak ,jak kiedys podzczas przysiegi malzenskiej ,aby Was wspieral i dodawal sil w dniu codziennym i wyprowadzil z tego Dobro dla Waszej rodziny .
Pomodle sie za Was o 15h :)
helenast pisze: 09 mar 2018, 6:18
Ania10 pisze: 09 mar 2018, 5:34

Piszemy w watku Angeli a ona o tym pisala. Trwanie przy mezu jak bije i nie chce sie leczyc to duza naiwnosc tak jak mowil ks. Dziewiecki.

Ja bym tego nie nazwała naiwnością , a raczej uzależnieniem.
ps Angelo pozwolisz ,ze spytam ,wybierasz sie na rekolekcje ?
s zona, nie wybieram się na warsztaty o przemocy. Mój mąż jest od półtora roku spokojny. Wcześniej miał roczny okres zachowań przemocowych, ale pobyt w szpitalu potraktował jako więzienie i dla swojego dobra nie chce on do tego wracać. Mało też ostatnio przemocy psychicznej, jest zimna obojętność. Coraz trudniej mu mnie zranić, staram się nie brać jego chorych wypowiedzi do siebie.
Powoli godzę się, że nasza końcówka będzie życiem obok siebie. Choć jestem otwarta na potrzeby męża, pod warunkiem, że będzie to coś więcej niż usługa przyszycia guzika. Powiedziałam mu, że jeżeli proponuje mi układ życia jako sąsiedzi, to sąsiadki nie prosi się o przyszycie czegoś. Pożyczyłam mu igłę z nitką.
Na rekolekcje syrachowskie nie pojadę z jednego powodu: zbyt bolesne byłoby spotkanie sycharków płci przeciwnej, bratnich dusz w przekonaniu konieczności walki o małżeństwo, gdy jednocześnie mój własny, mocno wierzący mąż wykazuje taką obojętność do mnie. Pojadę jak będą rekolekcje niekoedukacyjne. Z tego samego powodu nie wybieram się do ogniska. Na forum jest łatwiej.
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: GosiaH »

Angela pisze: 04 paź 2018, 11:24 Na rekolekcje syrachowskie nie pojadę z jednego powodu: zbyt bolesne byłoby spotkanie sycharków płci przeciwnej, bratnich dusz w przekonaniu konieczności walki o małżeństwo, gdy jednocześnie mój własny, mocno wierzący mąż wykazuje taką obojętność do mnie. Pojadę jak będą rekolekcje niekoedukacyjne. Z tego samego powodu nie wybieram się do ogniska. Na forum jest łatwiej.
Angela, to, co mi dało osobiste spotkanie z innymi Sycharkami to wiarę, że mimo naszych doświadczeń można żyć godnie i z radością.
Tę radość mocno podkreślam!
Ja jechałam na rekolekcje sycharowskie spotkać poranionych ludzi, i tacy byli.
Ale moje przekonanie, że będą wyglądać jak ja - jedno wielkie nieszczęście - było błędne.
Tyle radości, uśmiechu, wsparcia, dobra!
Rozważ, czy nie warto jednak wyjść i spotkać podobnych tobie ?

Przytulam cię wirtualnie, ale za to z całego serca !
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: s zona »

GosiaH pisze: 04 paź 2018, 11:31
Angela pisze: 04 paź 2018, 11:24 Na rekolekcje syrachowskie nie pojadę z jednego powodu: zbyt bolesne byłoby spotkanie sycharków płci przeciwnej, bratnich dusz w przekonaniu konieczności walki o małżeństwo, gdy jednocześnie mój własny, mocno wierzący mąż wykazuje taką obojętność do mnie. Pojadę jak będą rekolekcje niekoedukacyjne. Z tego samego powodu nie wybieram się do ogniska. Na forum jest łatwiej.
Angela, to, co mi dało osobiste spotkanie z innymi Sycharkami to wiarę, że mimo naszych doświadczeń można żyć godnie i z radością.
Tę radość mocno podkreślam!
Ja jechałam na rekolekcje sycharowskie spotkać poranionych ludzi, i tacy byli.
Ale moje przekonanie, że będą wyglądać jak ja - jedno wielkie nieszczęście - było błędne.
Tyle radości, uśmiechu, wsparcia, dobra!
Rozważ, czy nie warto jednak wyjść i spotkać podobnych tobie ?

Przytulam cię wirtualnie, ale za to z całego serca !
Angelo , mialam to samo napisac :)

Dorzuce tylko , ze dla mnie na pierwszych rekolekcjach poczulam taka wewnetrzna sile .. Trafilam na ks prof Tadeusza Guza .. ja prosta kobieta , na codzien nie miowie po polsku . A tu wyklad akademicki .. Ale docieralo ...

Wiesz ,ze ja facetow widzialam raczej jako tlo ,z calym szacunkiem dla meskiej czesci :lol:
Moze dlatego , ze u siebie oswoilam sie z tym ,ze jestem sama ... podobnie jak Ty na poczatku tez mnie bolalo ,gdy widzialam i widze nadal min w kosciele szczesliwe malzenstwa .. Ale co ,powinnam nie chodzic na msze sw ?
Staram sie zyc najlepiej ,jak potrafie w mojej sytuacji ..A reszte zostawiam Opatrznosci ,tez upadam mam dola ,jestem wsciekla ,dlaczego sama musze sie szarpac a maz zyje wygodnie ,ale u nas sytuacja jest b skomplikowana ...

PS A swoja droga to na rekolekcjach przewazaja kobiety ,przynajmniej wtedy ,gdy ja bylam i mozna wyniesc naprawdze duzo .. i Duch sw dziala niesamowicie .. taki osobisty przyklad , kiedys w Porszewicach mieszkalam w pokoju z dwoma dziewczynami , ktore byly po operacji ,przed ktora ja sie bronilam . I ich swiadectwo dalo mi sile ,zeby jednak nie odwlekac ..
Angelo , pomodle sie :)
jacek-sychar

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: jacek-sychar »

Angela

Ja byłem ponad pół roku w ognisku, jak pojechałem na pierwsze rekolekcje. I tutaj przeżyłem szok. Ci, którym się świat podobno zawalił, nagle rzucają się sobie na szyję i jak wariaci się cieszą. Potem były wakacje z Sycharem. I od tej pory ja też rzucam się innym na szyję i inni rzucają się mi na szyję gdy widzimy się kolejny raz. Taki pobyt ze wspólnotą ludzi o podobnych przeżyciach bardzo podbudowuje.

Nawet nie wiedziałem, ilu mam znajomych w Sycharze, ile ludzi mam mój numer telefonu. Ale przekonałem się o tym przygotowując rekolekcje w Porszewicach. :lol:
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Angela »

Mój mąż jednak ma raka. Wiedział o tym już od sierpnia a mnie powiedział dopiero teraz. Może stąd jego wyciszenie przez ostatnie miesiące. Rokowania są złe. Czeka na decyzje o przeszczepie wątroby. Bez tego został nam może rok.
Powiedział mi to swoim raniącym stylem:,, Mam dla Ciebie dobrą nowinę, wreszcie się mnie pozbędziesz.''.Dla niego i tak to nic nie zmienia między nami:,,Wszysto zostało powiedziane. Oficjalnie jesteś moją żoną, ale tak na prawdę tylko koleżanką i współwychowawczynią dzieci.'' Do obaw o przyszłość, dodał przez to ran. Perspektywa śmierci nie zmieniła nic w jego chorym myśleniu.
Dla mnie to jednak mocno zmienia perspektywę. Modlę się, by nie zmarnować czasu, który da nam Bóg. Chce być blisko męża, gdyby jednak mnie potrzebował, choćby za ścianą.
Nie chce też już go zarzucać wyrzutami, że bardzo mnie krzywdzi. Dodawałabym przez to ciężaru do bagażu win, który miałby zabrać ewentualnie na drugą stronę. Zwyczajnie nie widzi błędów w swoim myśleniu.
Proszę o modlitwę.
ODPOWIEDZ