Wiem niestety, że często komunikuję się w sposób, który ma wkurzyć osobę do której kieruję komunikat i celowo choć nie zawsze świadomie jestem konfrontacyjna. Pracuję nad tym. Nie jest tak, że nie umiem inaczej. Wobec osób, które odbieram jako zranione, pogubione, krzywdzone staram się być wspierająca i empatyczna i zwykle mi się to udaje. Potrafię także być szczera i mimo to nadal empatyczna.ozeasz pisze: ↑04 wrz 2020, 17:46Ruto ton Twej wypowiedzi,tej tu (choć w innych Twoich postach też to zauważam), odbieram jako autorytarny..tego rodzaju sformułowania mnie odrzucają i automatycznie budzi się we mnie sprzeciw wobec takiego zero jedynkowego opisu zjawiska takiego czy innego. Stawiają one interlokutora w sytuacji albo bezrefleksyjnej zgody, albo buntu, bo forma nie daje możliwości dialogu, nie wiem czy to zauważasz, celowo czy nieświadomie stosujesz? Ja mam inne doświadczenia... ze sobą i nie tylko.
Tym razem jednak wcale nie miałam zamiaru wywoływać takiego odbioru. Naprawdę uważam tak, jak napisałam. Gdy ktoś stosuje wobec ciebie przemoc i miękkie sposoby nie przynoszą efektu, wszystkie podjęte środki i terapie nie przynoszą efektu, najlepszą drogą jest izolacja.
Nie bardzo widzę inne rozwiązanie sytuacji, gdy osoba stosująca przemoc wini ofiarę za to, że ją stosuje (wkurzyłaś mnie, z tobą się nie da inaczej), neguje, że stosuje przemoc, stosuje przemoc instrumentalnie, by zmusić ofiarę do podporządkowania, a nawet gdy po prostu nie umie inaczej zachowywać się w relacji z drugim człowiekiem, ale nie robi nic by to zmienić.
Zresztą często osoby stosujące przemoc wobec bliskich potrafią nad sobą panować i komunikować się inaczej w relacjach z tymi, których postrzegają jako silniejszych lub stojących od nich wyżej w hierarchii, np. wobec szefa, dużego mężczyzny na ulicy, osoby od której zależy ich kariera - zatem jednak potrafią nie stosować przemocy i nad sobą panować. Nawet w sytuacjach gdy są "prowokowani" i nie wszystko idzie po ich myśli.
Mój mąż, który często miał ataki agresji, w których niszczył różne rzeczy, nigdy nie zniszczył nic co należało do niego, zawsze były to rzeczy innych osób, moje, dziecka. Daje mi to sporo do myślenia, na ile były to autentyczne ataki szału, a na ile jednak celowe używanie przemocy by mnie sterroryzować.
Natomiast wracając do mojej niezbyt miłej w odbiorze komunikacji, to w komunikacji z tymi mężczyznami, których odbieram jako skłonnych do przemocy, przekonanych o swojej wyższości wobec kobiet, automatycznie przechodzę na tryb konfrontacyjny. Nie umiem w nich dostrzec tego, o czym piszesz: pogubienia, wyrzutów sumienia z powodu stosowanej przemocy, przerażenia, że ją stosują. Odpalam się jeszcze bardziej gdy stosujący przemoc pisze że ją stosuje, jednocześnie twierdząc, że ma dobre intencje, że to nie jego wina, że ma prawo lub w inny sposób się usprawiedliwia. Tak samo konfrontacyjna jestem wobec osób niezależnie od płci, które przemoc usprawiedliwiają.
Myślę też, że takich osób jak ty, które stosują przemoc i są tym przerażone jest mniejszość. I nadal samo przerażenie nie usprawiedliwia dalszej przemocy. Najlepiej aby wtedy to sprawca sam się odizolował, dopóki nie upora się ze swoim problemem. Jednak większość sprawców tego nie robi, więc inicjatywa do odizolowania się pozostaje po stronie osoby, która przemocy doświadcza. Póki co empatię mam tylko dla osób, które są krzywdzone. Rozumiem, że sprawcy też są dziećmi bożymi, że być może cierpią, sami zostali skrzywdzeni. Jednak nie wszystkie ofiary stają się sprawcami. Znam mnóstwo bardzo głęboko poranionych osób, które tym bardziej rozwijają empatię i robią wszystko by być jak najbardziej kochającymi i łagodnymi. Jeśli więc ktoś cierpi i pozostaje sprawcą - nadal uważam, że rozwiązaniem jest izolacja. Ofiara jest zbyt słaba by udzielić takiej osobie pomocy. Nikt na tym nie zyska, że przemoc będzie się rozwijać, ani ofiara, ani sprawca tym bardziej.
Co do mojej komunikacji - zamierzam się poprawić. Wkurzanie jest formą zemsty. Wkurzenie np. mężczyzny, który nie płaci alimentów nic nie zmieni, nawet jeśli przez chwilę będę mieć satysfakcję, że się wkurzył. Inna sprawa, że samo nazwanie rzeczy po imieniu już jest problemem i jest odbierane jako atak. Zresztą zauważałam, że ci co stosują przemoc lub mają fałszywe ego i swoje rojenia o niższości kobiet, są wewnątrz bardzo niepewni. I mają słabą psychikę. Co w sumie tłumaczy, dlaczego dają sobie prawo do krzywdzenia słabszych od siebie. Na ring z kimś mocniejszym nie wyjdą.
No i tu wracamy do kwestii czy przyczyna stosowania przemocy ma znaczenie. Żona to nie terapeuta. Nawet profesjonalnym terapeutom etyka zawodowa zabrania prowadzenia terapii osób bliskich. Żona nie jest właściwą osobą by diagnozować męża. Jeśli ktoś mnie wyzywa, sprawia, że się boję, że czuję się zastraszona, że we własnym domu boję się oddychać, że nigdy nie wiem, co mnie spotka, czy jakieś moje zachowanie nie wywoła kolejnej agresji, jeśli ktoś neguje to co robię, myślę, mówię, odbiera mi prawo do swobodnego wyrażania moich potrzeb, myśli, odczuć - to się izoluję. Niezależnie od powodu dla którego ta osoba to robi. Powody niech przeanalizuje z terapeutą, jeśli dojdzie kiedyś do tego, że uzna swój problem.ozeasz pisze: ↑04 wrz 2020, 17:46 Pisząc fannyprice nie miałem na celu "poklepywać Jej męża po plecach" a bardziej wskazać że przyczyny tych sytuacji mogą mieć źródło w pierwotnych rodzinach (wychowaniu, nawet nieświadomym naśladowaniu), temperamentach, "docieraniu się", wzajemnej komunikacji, obustronnego niekontrolowania negatywnych emocji, choćby wzajemnego obwiniania, oceniania co łatwo prowadzi do ekalacji, .. tyle mogę powiedzieć z własnego doświadczenia.
Pozdrawiam serdecznie.
Nie widzę i nie znam gorszej formy przemocy niż przemoc wobec ciężarnej kobiety. Jest to też ogromna przemoc wobec bezbronnego dziecka, które przeżywa choć nieświadomie wszystkie te złe rzeczy razem ze swoją mamą. Ciąża to stan błogosławiony, święty, w którym każda kobieta zasługuje na ochronę, wsparcie, miłość, troskę, opiekę.
Nie mam za grosz empatii dla kogoś, kto taką kobietę krzywdzi. Nie uznaję kary śmierci, ale parę miesięcy w zimnych ciemnych lochach o wodzie i chlebie, chłosta lub dyby byłyby dobrą motywacją do zmiany postępowania i przestrodze dla wszystkich, gdzie są granice, których lepiej nie przekraczać. I naprawdę średnio interesuje mnie, czy ta osoba miała trudne dzieciństwo, traumatyczne przeżycia, czy sama doświadczyła przemocy. Wielu innych ludzi także - i nie czyni to z nich sprawców.
Funnyprice, co u ciebie? Jesteś obecna w mojej modlitwie. Dziś wstawiam się za tobą i maleństwem u Świętej Rodziny.