Nirwanno, po pierwsze, nie piszę tylko i wyłącznie tu ad. Wiedźmina, po drugie, skąd wiesz, czy nie mam takiej wiedzy?Nirwanna pisze: ↑12 sie 2020, 17:29 Chcę zasygnalizować, że nie jest to wątek poświęcony rozbieraniu Wiedźmina (czy kogokolwiek) na czynniki pierwsze. To tak przyszłościowo.
Ponadto:... tym fragmencie widzę bardzo niepomocową postawę "wiedzenia jak to wyglądało", czyli jak się Wiedźmin na pewno zachował w kontakcie z psychologami. Zanim bym tak napisała, wolałabym poznać szczegóły, dopytać.renegate pisze: ↑12 sie 2020, 17:07 O tym, że nie w tych psychologach mógł być problem... Nie w ich niekompetencji.
A spotkanie z psychologiem, terapia nie polega na dysputach, także nie na próbie przejęcia kontroli nad specjalistą.
"Dogadanie się" oznacza, stan pozwalający otworzyć się przed specjalistą, poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, dobrą komunikację obustronną, gotowość do przyjęcia pomocy. A nie to wspomniane wchodzenie w dyskusje czy raczej wprawki z retoryki i erystyki.
Jeśli nie chce się usłyszeć, co specjalista ma do przekazania o danym problemie czy problemach, podjąć próby proponowanych rozwiązań, działań, a zamiast tego wszystko się podważa, sabotuje otrzymywane wsparcie, idzie gdzie indziej, znów i znów, bo może nagle ktoś powie coś innego (pasującego do wyobrażeń osoby zgłaszającej się po pomoc), to nie ma to żadnego sensu.
Nie Nirwanno, nie ma tu bynajmniej postawy tego typu. Jest tu tylko i wyłącznie przedstawienie faktów, tego, co czują w sytuacji straty partnerzy, rodzina czy przyjaciele samobójcy. Bez względu na to, jak może się to wydawać irracjonalne. To jest normalny etap żałoby.widzę postawę nadmiernego obciążania winą bliskich które miałyby "zaciągać samobójcę do lekarza lub psychologa". Taka postawa może skończyć się skrajnym współuzależnieniem, kończącym się śmiercią. Znam przypadki osób zdrowych psychicznie, popełniających samobójstwa, ponieważ nie dały rady powstrzymać przed destrukcją kogoś bliskiego z niezdiagnozowaną chorobą psychiczną. Owi niezdiagnozowani żyli jeszcze sporo lat, siejąc niestety destrukcję dalej. Zdiagnozowani zostali natomiast inni bliscy z rodziny. Tam gdzie była zdrowa miłość, bez współuzależnienia.
Odnosząc się do poruszonej kwestii przez Ciebie, czy zdrowe osoby popełniają samobójstwo. Nirwanno, a co to jest choroba psychiczna czy jeszcze szerzej czym są problemy psychiczne wg Ciebie?
Tak, bez znajomości historii, którą opisałaś, ewentualności mogło być kilka. Jednak pierwsza z brzegu to taka, że osoba żyjąca z kimś chorym psychicznie w dodatku niezdiagnozowanym, nieleczonym, sama nabawiła się choroby psychicznej, którą jest przecież depresja. Mogła też przeżyć załamanie nerwowe, w wyniku, którego targnęła się na swoje życie.
Nirwanno, rozumiem, co masz na myśli i dlaczego to podkreślasz. Jednak, dwie uwagi...Na tym forum nikogo do niczego nie namawiamy. Owszem, pokazujemy - czasem dobitnie - konsekwencje zaniechań lub działań krzywdzących, jednak zdecydowanie nie ma to intencjonalnego waloru namawiania, bo tak wspólnota nie funkcjonuje. Nie udzielamy sobie we wspólnocie rad, uczymy się za to odpowiedzialności za własne życie korzystając z doświadczenia i świadectwa innych. Nauka odpowiedzialności opiera się na pozwoleniu na ponoszenie konsekwencji, m.in.
Po pierwsze, naprawdę, szukanie wszędzie "podejrzanego" znaczenia, cenzura i autocenzura, chyba by w końcu zablokowały działanie forum. Naprawdę nie każdy ma złe zamiary i czasem używa się pewnych zwyczajowych słów, sformułowań.
Po drugie, przeglądając wątek Wiedźmina, jednak było tam i trochę tego namawiania, i udzielania rad.