Mgla
Lepiej nie mozna tego ująć.
Marylka
Odetkaj proszę uszy. Jestes kobietą - kobieta to mim. wrazliwosc
Moderator: Moderatorzy
Drogi Jacku,jacek-sychar pisze: ↑05 cze 2020, 8:34 Nie piszę ostatnio na forum, ale obecnej dyskusji nie jestem w stanie pominąć, bo w jakiś sposób ciągle czuję się związany emocjonalnie z tym forum.
W czasach mojej młodości leciał taki film: "Czy leci z nami pilot?"
Czytając ten wątek czuję jakieś deja vu.
Jego tytuł to: "Pomocowość forum". A co ja tutaj widzę? Zwykłą pyskówkę.
Załóżmy, że wchodzi do tego wątku nowy użytkownik. I co widzi? Rady udzielane ex cathedra przez "wszystkowiedzących lepiej", wzajemne próby obrażenie się nawzajem. I co robi? Natychmiast stąd ucieka. Przynajmniej ja bym tak zrobił.
Czy na tym ma polegać "Pomocowość forum", żeby jak najmniej użytkowników tutaj było?
Więc jeszcze raz spytam: Czy leci z nami pilot?
O ile nad formą wypowiedzi zawsze wg mnie warto pracować, o tyle pisząc swój post nie miałem na myśli nikogo konkretnie.marylka pisze: ↑05 cze 2020, 23:30 No...ja też czytam i mysle o tym forum.
Masz racje jacku i Pavle - to nie fair żeby tu jak najmniej osob wchodzilo przez czytanie takich postow jak moje.
To miejsce dla osob zranionych szukajacych azylu i wsparcia.
Wiec jeżeli kogokolwiek moje pisanie urazilo to każdego z osobna prosze o wybaczenie.
Pozdrawiam
Marylka
Pavel, po pierwsze nikogo nie rekomenduję, bo... nie podaję nazwisk, adresów, kontaktów.Pavel pisze: ↑03 sie 2020, 11:44 Renegate,
Widzę, że często rekomendujesz specjalistów bagatelizując przy tym forum.
O ile nie deprecjonuję korzystania ze specjalistów, wręcz zachęcam do korzystania z tych rzeczywiście dobrych, o tyle moje doświadczenie jest takie, że forum dało mi duzo więcej niż terapia (a moja druga terapeutka była rzeczywiście dobra i profesjonalna). Po prostu forum może być takie wartościowe gdy się chce i potrafi z niego korzystać.
Pierwszy specjalista okazał się szkodnikiem, przydał się tylko do wygadania się, czyli pierwszy Nowak z ulicy byłby równie przydatny).
W dzisiejszych czasach z tego co obserwuję masa terapeutów i psychologów poza Wskazywaniem wartościowych rzeczy sieje sporo szkodliwych.
I o ile wciąż warto, bo dobry terapeuta/psycholog to wielka wartość dodana, o tyle warto mieć na uwadze, że wybór specjalisty kierującego zgodnie z przekazem dzisiejszego świata może przynieść więcej szkody niż pożytku.
W tym tygodniu, dla przykładu, czytałem wywiad z doktorem psychologii i wykładowcą z UJ.
90% - słuszne wnioski i pożyteczny przekaz. Pozostałe 10% to szkodliwe szambo.
Dodam, że czytając artykuły świeckich psychologów wypowiadających się w obszarze małżeństwa tego szamba jest zazwyczaj więcej w porównaniu do wartościowego przekazu.
Podzielam ten sceptycyzm. Moje doświadczenie to biegłe sądowe, kilka pań psycholożek po rozwodach lub ok. 30 r.ż. bez założonej rodziny, z publicznych instytucji.Wiedźmin pisze: ↑05 sie 2020, 10:01
Który to już raz słyszę słowo "specjalista"? Chyba mam na nie uczulenie
Byłem w ciągu 3 lat kryzysu u 6 może 7 psychologów, był też biegły sądowy obserwujący dzieci - nie mam zbyt dobrego zdania o "specjalistach" - jednak babka - fakt - była faktycznie fantastyczna - pomogła i mi... i dużo synkowi (bardziej w takich szkolnych sprawach ale ogólnie również) - ale jakbym nie trafił na tę jedną kobietę, mądrą, DOŚWIADCZONĄ... - to moje poprzednie doświadczenia nie pozwoliłby mi polecać komuś w kryzysie wizyty "u specjalisty" - może miałem pecha.
Mam wrażenie Wiedźminie, że komentujesz jakiś inny tekst, choć cytujesz wyrywki moich wypowiedzi.Wiedźmin pisze: ↑05 sie 2020, 10:01Czy ktoś tu namawia kogoś do "nieszczerości" ? lub przynajmniej zatajania prawdy ?
Zgodzę się (wyjątkowo? a może to już któryś raz) - z lustro - to chyba nie za dobry pomysł zmieniać żonę (męża) na terapii i pracować nad "naszą komunikacją" - może niech Wigton niech pracuje nad swoją (np. "Porozumienie bez przemocy") - to jest w jego zakresie i jego granicach... i może tego dokonać bez oglądania się na innych.
Który to już raz słyszę słowo "specjalista"? Chyba mam na nie uczulenie
Byłem w ciągu 3 lat kryzysu u 6 może 7 psychologów, był też biegły sądowy obserwujący dzieci - nie mam zbyt dobrego zdania o "specjalistach" - jednak babka - fakt - była faktycznie fantastyczna - pomogła i mi... i dużo synkowi (bardziej w takich szkolnych sprawach ale ogólnie również) - ale jakbym nie trafił na tę jedną kobietę, mądrą, DOŚWIADCZONĄ... - to moje poprzednie doświadczenia nie pozwoliłby mi polecać komuś w kryzysie wizyty "u specjalisty" - może miałem pecha.
Jak wyjaśnił jeden z moderatorów, cześć wiadomości zostało przeniesionych /skopiowanych.
Niczego nie próbowałem Ci zarzucać.
Przejrzałem ponownie cytowane zdanie i nie zauważyłem, abym pominął słowo głównie.
A o czymże to może świadczyć? Zamieniam się w słuch.
Ponieważ nie rzuciłem się pod metro - to uważam, że już jest to niezły wynik.
Utwierdziłeś mnie powyższym we wspomnianym wrażeniu...
O tym, że nie w tych psychologach mógł być problem... Nie w ich niekompetencji.A o czymże to może świadczyć? Zamieniam się w słuch.
Nie pisałem też, że "z jednym się dogadałem" - bo rozmawiało mi się dobrze ze wszystkimi, a pisałem tylko - że jednego mógłbym polecić.
A zastanowiłeś się pisząc to zdanie, ile osób jednak to zrobiło, bo nie dostało fachowej pomocy?Ponieważ nie rzuciłem się pod metro - to uważam, że już jest to niezły wynik.
O ile dobrze kojarzę, z tego, co pisałeś, Twoja żona nie zdecydowała się na rozwód, jednak nie zaprzestała prowadzić swojego odrębnego trybu życia, w tym zdradzać Cię. A spędzanie większej ilości czasu pod jednym dachem, spowodowane jest teraz zagrożeniem epidemiologicznym. Natomiast, Ty odpuściłeś rozwód, separację itp. tłumacząc na forum, że nie masz możliwości (chęci?) robić roszad finansowych, sprzedaży nieruchomości itd. Tłumaczyłeś też oczywiście, że znosisz tę sytuację dla dzieci, aby miały oboje rodziców na co dzień, co już z gruntu było dziwne, bo Twoja rzadko bywała w domu...Wciąż mieszkamy razem, wychowuje na co dzień dzieci... uważam że jest nieźle
Nikt nie twierdzi, że osoby stąd Ci nie udzieliły wsparcia. Jednak akurat spora grupa osób namawiała Cię do innych rozwiązań sytuacji, do skorzystania z pomocy fachowej ad. sytuacji Waszej rodziny, małżeństwa, a co najistotniejsze, do tego, abyś zdał sobie sprawę, jak negatywny wpływ na dzieci ma fikcja, która była podtrzymywana.Ale to głównie dzięki forumowym 'specjalistom' , którym raz jeszcze dziękuję
To dobrze. Byle tylko nie wiązało się to z przekonaniem, że żona nie wyprowadzi się od Ciebie z powodów finansowych.A co najważniejsze, niezależnie jak moje życie będzie wyglądało jutro czy za miesiąc, żadna opcja już mnie nie napawa lękiem.
... tym fragmencie widzę bardzo niepomocową postawę "wiedzenia jak to wyglądało", czyli jak się Wiedźmin na pewno zachował w kontakcie z psychologami. Zanim bym tak napisała, wolałabym poznać szczegóły, dopytać.renegate pisze: ↑12 sie 2020, 17:07 O tym, że nie w tych psychologach mógł być problem... Nie w ich niekompetencji.
A spotkanie z psychologiem, terapia nie polega na dysputach, także nie na próbie przejęcia kontroli nad specjalistą.
"Dogadanie się" oznacza, stan pozwalający otworzyć się przed specjalistą, poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, dobrą komunikację obustronną, gotowość do przyjęcia pomocy. A nie to wspomniane wchodzenie w dyskusje czy raczej wprawki z retoryki i erystyki.
Jeśli nie chce się usłyszeć, co specjalista ma do przekazania o danym problemie czy problemach, podjąć próby proponowanych rozwiązań, działań, a zamiast tego wszystko się podważa, sabotuje otrzymywane wsparcie, idzie gdzie indziej, znów i znów, bo może nagle ktoś powie coś innego (pasującego do wyobrażeń osoby zgłaszającej się po pomoc), to nie ma to żadnego sensu.
widzę postawę nadmiernego obciążania winą bliskich które miałyby "zaciągać samobójcę do lekarza lub psychologa". Taka postawa może skończyć się skrajnym współuzależnieniem, kończącym się śmiercią. Znam przypadki osób zdrowych psychicznie, popełniających samobójstwa, ponieważ nie dały rady powstrzymać przed destrukcją kogoś bliskiego z niezdiagnozowaną chorobą psychiczną. Owi niezdiagnozowani żyli jeszcze sporo lat, siejąc niestety destrukcję dalej. Zdiagnozowani zostali natomiast inni bliscy z rodziny. Tam gdzie była zdrowa miłość, bez współuzależnienia.renegate pisze: ↑12 sie 2020, 17:07 A zastanowiłeś się pisząc to zdanie, ile osób jednak to zrobiło, bo nie dostało fachowej pomocy?
I ile osób, także dziś, rozpacza po tym, jak ktoś z ich rodziny, przyjaciół, jednak to zrobił? Jak te osoby mierzą się każdego dnia ze stratą i wyrzutami sumienia, że coś przegapiły, że nie wsparły należycie, że nie zaciągnęły samobójcy do lekarza czy psychologa?
Na tym forum nikogo do niczego nie namawiamy. Owszem, pokazujemy - czasem dobitnie - konsekwencje zaniechań lub działań krzywdzących, jednak zdecydowanie nie ma to intencjonalnego waloru namawiania, bo tak wspólnota nie funkcjonuje. Nie udzielamy sobie we wspólnocie rad, uczymy się za to odpowiedzialności za własne życie korzystając z doświadczenia i świadectwa innych. Nauka odpowiedzialności opiera się na pozwoleniu na ponoszenie konsekwencji, m.in.