Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

wigton
Posty: 62
Rejestracja: 22 lip 2020, 15:16
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: wigton »

lustro pisze: 29 lip 2020, 11:55
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03
lustro pisze: 28 lip 2020, 18:55

Moze i tak być.
W sumie, czytajac Wigtona, ma się wlasnie takie wrazenie.
Maz nie ma chęci...do niczego.
No i o czym to swiadczy?
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 Na jakiej podstawie tak twierdzisz?
Na podstawie Twoich postów - ten jest tego świetnym przykładem.
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 Po co w takim razie moje posty na tym forum?
Skoro uważasz, że nie chesz sie zmienić, że musisz sie pogodzić z obecnościa tych panów w zyciu zony, a tak wogóle, to chcesz się z zona rozstać - to też nie wiem po co tu jestes.

Wielokrotnie pisałem, że nie chcę rozwodu i mam nadzieję, ze do niego nie dojdzie, choc jest to jedna z opcji - choć to ostateczność
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 Żeby oszukać sumienie i udać, że coś robię, choć tak naprawdę nic mnie to nie obchodzi?
Nie ja to napisałam, ale to bardzo prawdopodobne.
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 Podziwiam gotowość wystawienia diagnozy mimo ze w ogóle mnie nie znasz i nie wiesz, ile rozmów przeprowadziłem z żoną, żeby sytuacja wróciła do rzeczywistości, którą mieliśmy przez 18 lat?
Tak, znam Cie tylko z Twoich wpisów.
Nie wiem ile rozmów z zona przeprowadziłes przez ten czas.
Za to widzę, że kompletnie nie widzisz, że Twoja zona nie chce powrotu do sytuacji sprzed "adoratorów" i tych 18 lat, które dla Ciebie sa takie dobre, a dla niej najwyrazniej - nie.

Przed ślubem przeprowadza się wiele rozmów i jeśli nie było wówczas zastrzeżeń ze strony żony, co więcej, nie miała żadnych wątpliwości że chce spędzić ze mną resztę życia a wszystko zmieniło się przed 2 laty, to wybacz, ale to nie ja powinienem się zmieniać, tylko żona powrócić do siebie sprzed 2 lat. Przecież gdybym poznał dziś dziewczynę, ktora chciałaby wyjść za mnie pod warunkiem codziennego kontaktu z kilkoma mezczyznami, to nie zgodziłbym się na taki związek i nie wiem, kto by się zgodził
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 Wiem, że muszę pogodzić się z obecnością tych mężczyzn w życiu mojej żony bo ona tego chce.
Robisz wszystko, co chce zona?
Bo juz godzisz sie na tójkącik, a w sumie wielokącik...

Nie chodzi o to czy robię wszystko, tylko o to że nie chcę jej niczego zabraniać bo jest moją żoną a nie córką, która ma się słuchać. Poza tym co to za satysfakcja, że nakażę coś żonie?
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 Nie zamierzam się zmieniać, bo będzie to niezgodne z moją naturą. Jestem jaki jestem, taki byłem przed ślubem
I tu jest pies pogrzebany - nie bedziesz wkładał wysiłku, bo to nie jest w zgodzie z Tobą, ale...


wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 źle mi z tym w perspektywie lat, które przed nami.
i to juz jest w zgodzie z samym sobą?

To chyba normalne że dla żadnego męża nie jest szczytem marzeń gdy jego żona czuje potrzebę kontaktu z innymi mężczyznami. Szkoda że nie zwróciłas/eś uwagi na to że niektórzy piszący też uważają, że żona kiedyś była dojrzalsza niż dziś. Dalej sądzisz, że ja powinienem się zmieniać?
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 i takiego żona mnie pokochała a ja ją. Wciąż ją kocham a ona mówi, że to widzi i docenia,
i bardzo pieknie to brzmi, ale mocno fałszywie w obliczu ciagu dalszego
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 kocha mnie ale chciałaby mieć też codzienny kontakt z nimi.
To prawda, brzmi to fałszywie i nie raz to żonie mówiłem


i dalej
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 Zwróć uwagę, że zmiana dokonała się przed 2 laty, przedtem nie było takich zachowań.
Bo kryzysy najpierw narastają pozornie bezobjawowo.
Czegos Twoja zona szuka u tych panów, czego poczuła potezny brak w relacji z mężem.
Moze nigdy Ci o tym nie mówiła, a moze Ty tego nie słyszałes..?

Nie mówiła, bo sama tego nie wiedziała. Nie raz mi to powtarzała

wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 Żona nieraz mówiła mi, żebym nie starał się zmieniać bo będzie to wbrew mojej naturze a i tak nie spowoduje ograniczenia relacji z nimi.
A po co masz sie teraz zmieniać, jak jej jest dobrze jak jest?
Stad tylko krok do - nas juz nie ma i nie bedzie. Juz Cie nie koacham. Nie wysilaj sie - za późno.

Nie jest dobrze jak jest ale co do zmian, wypowiedziałem się wcześniej i nie chcę się powtarzać


Czy Ty naprawdę nie widzisz jakie niespójne jest to, co piszesz?
I mam prawo uważać, że to czego chcesz i co czujesz, także jest niespójne.
Stoisz w poteżnym rozkroku ( to bardzo niewygodna pozycja) i nie wiesz, na którą nogę sie zdecydować.
Czy to ma byc ratowanie małzeństwa, co się = męczaca i mało przyjemna praca nad samym sobą?
Czy moze rozstanie i rozwód, choć to też mimo, że wydaje sie łatwiejsze, ma swoje minusy i niesie trudności.
Decyzja należy do Ciebie.
Na tym forum ludzie tylko pokazują Ci, co i jak widzą w tym, co nam przekazałeś.
Im wieksze to budzi w tobie emocje, tym blizej jest sedna. Emocjom warto sie przyjrzeć, przezyc, poczuć...i z tym sie uporać.
A zaklinanie rzeczywistości udając, że nie ma tematu, nic nie załatwi. Bo nie da sie uleczyć, naprawić, zmienić...czegoś, czego nie ma.
Masz prawo sądzić, że jestem niespójny. Myślę, że wszyscy Ci, ktorzy posłużyli mi tu radą nie wylewając dziecka z kąpielą, są dowodem na to, że jestem spójny w tym, co piszę
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: s zona »

lustro pisze: 29 lip 2020, 11:55
Czy Ty naprawdę nie widzisz jakie niespójne jest to, co piszesz?
I mam prawo uważać, że to czego chcesz i co czujesz, także jest niespójne.
Stoisz w poteżnym rozkroku ( to bardzo niewygodna pozycja) i nie wiesz, na którą nogę sie zdecydować.
Czy to ma byc ratowanie małzeństwa, co się = męczaca i mało przyjemna praca nad samym sobą?
Czy moze rozstanie i rozwód, choć to też mimo, że wydaje sie łatwiejsze, ma swoje minusy i niesie trudności.
Decyzja należy do Ciebie.
Na tym forum ludzie tylko pokazują Ci, co i jak widzą w tym, co nam przekazałeś.
Im wieksze to budzi w tobie emocje, tym blizej jest sedna. Emocjom warto sie przyjrzeć, przezyc, poczuć...i z tym sie uporać.
A zaklinanie rzeczywistości udając, że nie ma tematu, nic nie załatwi. Bo nie da sie uleczyć, naprawić, zmienić...czegoś, czego nie ma.
Masz prawo sądzić, że jestem niespójny. Myślę, że wszyscy Ci, ktorzy posłużyli mi tu radą nie wylewając dziecka z kąpielą, są dowodem na to, że jestem spójny w tym, co piszę
Wington,
dla mnie to tez jest szukanie usprawiedliwien .. moze warto z tym pochodzic i przemyslec , przemodlic . Mnie jesli cos bardziej dotyka, to znaczy ,ze jest tam jakis syf ..mozna pudrowac.. ale po co .. Dobrze jest zrobic sobie godzine prawdy .. dla siebie . i z soba ...i z Panem Bogiem ...
Ale, jak juz Lustro wspomniala .. Twoja Decyzja .. i dalsze trwanie w tym, to wg mnie - rownia pochyla Waszego Malzenstwa .. a tego nikt -tutaj z nas nie chce dla Ciebie ..

ps tak juz na marginesie, to nie sadze, zeby moj maz byl, az" tak empatyczny " i tolerowal moje zaangazowanie emocjonalne, szkodzace nam obojgu .. ja rowniez postawilabym granice mezowi , jesli w ten sposob chcialby byc " spolecznikiem " :shock:
Ostatnio zmieniony 30 lip 2020, 6:25 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: lustro »

wigton pisze: 29 lip 2020, 19:36
Masz prawo sądzić, że jestem niespójny. Myślę, że wszyscy Ci, ktorzy posłużyli mi tu radą nie wylewając dziecka z kąpielą, są dowodem na to, że jestem spójny w tym, co piszę
Hmm
Co rozumiesz przez "wylewanie dziecka z kąpielą"?
I co z tego, co napisalam, jest takim "wylaniem"? Wedlug Ciebie
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: mare1966 »

Wigton
dobrze jest zdawać sobie sprawę ,
że osoby tu piszące
również są w jakiś sposób "obciążone" własnymi doświadczeniami .

Z jednej strony te doświadczenia pomagają ,
z drugiej , o ile się na każdą sprawę patrzy przez własne doświadczenia
za bardzo
to mogą niezbyt pomagać .
Nie można miary własnego małżeństwa przykładać do małżeństw innych ludzi .

Ty sam musisz być dobrym obserwatorem i przeanalizować sytuację .
Czy np. żona więcej przebywa poza domem , odwiedza nowe czy dawne koleżanki ,
robi dłuższe czy częstsze zakupy , ma nowe hobby .
Nowe poglądy , bardziej dba o wygląd , ubiór itd.
Telefon trzyma przy sobie we dnie i w nocy .
Jak niewiele się dzieje , to daj jej nieco luzu ,
a ty zacznij więcej przebywać poza domem itp.
Rzuć jakąś ciekawą propozycję żonie ( coś nowego ) , ale bez narzucania się .
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: Ruta »

Wigton, ja także widzę niespójności w Twojej postawie i w tym co piszesz. Największym pęknięciem jakie dostrzegam, jest Twoja wewnętrzna zgoda na rozwód jako rozwiązanie lub jedno z możliwych rozwiązań kryzysu, jaki pojawił się w Twojej relacji z żoną.
Jeśli nie chcesz rozwodu, jest na to bardzo prosta rada: nie omawiać rozwodu z żoną, nie zastanawiać się nad nim, nie wchodzić w rozmyślania o kobietach które będą zadowolone z relacji z Tobą po potencjalnym rozwodzie. Gdy uporządkujesz to wewnętrznie, warto też szczerze i otwarcie wycofać się ze słów o rozwodzie wobec żony. Mój mąż dążył do tego, żebym się z nim rozwiodła i próbował na różne sposoby nakłonić mnie do takiej postawy, z przemocą psychiczną i świadomym ranieniem mnie na czele. Prawie mu się to udało, więc gdy głęboko spojrzałam w siebie i to czego ja chcę i oświadczyłam, że żadnego pozwu nie zamierzam składać i jestem gotowa pracować nad poprawą naszych relacji, mąż był głęboko rozczarowany i zły na mnie, co bardzo mocno dał mi odczuć. Nie żałuję jednak wycofania się z drogi, na której końcu widnieje napis "rozwód".

Wtedy, gdy całkowicie odpuścisz rozwód jako alternatywę, możesz w całości zaangażować się w rozwiązanie kryzysu w relacji. Temu, aby zabrać się za to z głową służą zarówno polecane tutaj lektury, konferencje, jak i przede wszystkim wykonanie pracy nad sobą. Pierwszy etap to diagnoza co właściwie się dzieje, i przede wszystkim co Ciebie boli w obecnej sytuacji. Drugi to uczciwy rachunek sumienia, na ile masz swój udział w kryzysie, co jest zwykle dość trudne. Ale w małżeństwie ludzi jest dwoje i zwykle kryzys ma źródło po obu stronach. Trzeci etap to naprawa tego, co nie najlepiej działało po Twojej stronie i rezygnacja z prób wpływania na drugą stronę, aby to ona się zmieniła, najlepiej według naszych wytycznych.
Nie jesteśmy w stanie wpływać na męża lub żonę, choć oczywiście mamy ku temu różne narzędzia, od straszenia rozwodem, wymuszenia emocjonalne, finansowe i wiele innych. Każde z nich, nawet subtelne, jest formą przemocy i spycha małżonka do postawy obrony, a nie miłości.
Ale na siebie mamy pełny wpływ... I na to by naprawić swoją część problemu...
Gdy trafiłam na forum wiedziałam, że nie chcę rozwodu, że chcę żeby mąż wrócił i żeby nasz synek wychowywał się w pełnej rodzinie. Z całą naiwnością i entuzjazmem szukałam sposobów na to, jak wpłynąć na męża, aby się zmienił, wrócił do odpowiedzialnej postawy, do wiary i przekonania, że małżeństwo i rodzicielstwo są ważne. Przeszłam długą drogę by zrozumieć, ze wpływ mam tylko na siebie. I zacząć pracę ze sobą.
Nie twierdzę, że powinieneś się zmieniać na siłę. Praca nad sobą ma wiele różnych aspektów, to bardzo indywidualna sprawa.
Uznanie i zidentyfikowanie mojego udziału w kryzysie to był dla mnie bardzo długi proces. I choć "każdy sąd by mnie uniewinnił", choć mój mąż jest uzależniony i wiele moich nieprawidłowych postaw i zachowań płynęło z mojej bezradności wobec uzależnienia męża, to jednak ja byłam wciąż niezależną osobą i mialam możliwość wyboru swoich postaw i reakcji. Wiec choć nie ponoszę winy, bo nigdy nie działałam przeciwko mężowi i naszej relacji, to mam swój niemały wkład w kryzys w który weszliśmy. Wejście przeze mnie w schematy działania i myślenia osoby współuzależnionej jest moją odpowiedzialnością nie mojego męża.
Nie chodzi o to by szukać swojej winy, ale raczej tego co z niedojrzalosci, różnych deficytów, wygody, lęku i z wielu innych powodów robiliśmy nie tak. I zacząć te obszary zmieniać. Wiele osób pisze, że praca nad sobą jest ciężka. Nie postrzegam tego w ten sposób. Dla mnie to fantastyczna wyprawa i przygoda. Efekty odczuwalne są w tylu różnych obszarach życia, że stają się zachętą do dalszej pracy. Rozwój daje radość.
Piszesz, że odmawiasz 10 różańca w Waszej intencji. Polecam ci Nowennę Pompejańską. To modlitwa wymagająca więcej dyscypliny i zaangażowania. Ale jak wiele osób, które doświadczyły za jej sprawą łask, polecam ją z całego serca.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: lustro »

wigton pisze: 29 lip 2020, 19:36
lustro pisze: 29 lip 2020, 11:55
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 Na jakiej podstawie tak twierdzisz?
Na podstawie Twoich postów - ten jest tego świetnym przykładem.
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 Po co w takim razie moje posty na tym forum?
Skoro uważasz, że nie chesz sie zmienić, że musisz sie pogodzić z obecnościa tych panów w zyciu zony, a tak wogóle, to chcesz się z zona rozstać - to też nie wiem po co tu jestes.

Wielokrotnie pisałem, że nie chcę rozwodu i mam nadzieję, ze do niego nie dojdzie, choc jest to jedna z opcji - choć to ostateczność
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 Żeby oszukać sumienie i udać, że coś robię, choć tak naprawdę nic mnie to nie obchodzi?
Nie ja to napisałam, ale to bardzo prawdopodobne.
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 Podziwiam gotowość wystawienia diagnozy mimo ze w ogóle mnie nie znasz i nie wiesz, ile rozmów przeprowadziłem z żoną, żeby sytuacja wróciła do rzeczywistości, którą mieliśmy przez 18 lat?
Tak, znam Cie tylko z Twoich wpisów.
Nie wiem ile rozmów z zona przeprowadziłes przez ten czas.
Za to widzę, że kompletnie nie widzisz, że Twoja zona nie chce powrotu do sytuacji sprzed "adoratorów" i tych 18 lat, które dla Ciebie sa takie dobre, a dla niej najwyrazniej - nie.

Przed ślubem przeprowadza się wiele rozmów i jeśli nie było wówczas zastrzeżeń ze strony żony, co więcej, nie miała żadnych wątpliwości że chce spędzić ze mną resztę życia a wszystko zmieniło się przed 2 laty, to wybacz, ale to nie ja powinienem się zmieniać, tylko żona powrócić do siebie sprzed 2 lat. Przecież gdybym poznał dziś dziewczynę, ktora chciałaby wyjść za mnie pod warunkiem codziennego kontaktu z kilkoma mezczyznami, to nie zgodziłbym się na taki związek i nie wiem, kto by się zgodził
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 Wiem, że muszę pogodzić się z obecnością tych mężczyzn w życiu mojej żony bo ona tego chce.
Robisz wszystko, co chce zona?
Bo juz godzisz sie na tójkącik, a w sumie wielokącik...

Nie chodzi o to czy robię wszystko, tylko o to że nie chcę jej niczego zabraniać bo jest moją żoną a nie córką, która ma się słuchać. Poza tym co to za satysfakcja, że nakażę coś żonie?
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 Nie zamierzam się zmieniać, bo będzie to niezgodne z moją naturą. Jestem jaki jestem, taki byłem przed ślubem
I tu jest pies pogrzebany - nie bedziesz wkładał wysiłku, bo to nie jest w zgodzie z Tobą, ale...


wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 źle mi z tym w perspektywie lat, które przed nami.
i to juz jest w zgodzie z samym sobą?

To chyba normalne że dla żadnego męża nie jest szczytem marzeń gdy jego żona czuje potrzebę kontaktu z innymi mężczyznami. Szkoda że nie zwróciłas/eś uwagi na to że niektórzy piszący też uważają, że żona kiedyś była dojrzalsza niż dziś. Dalej sądzisz, że ja powinienem się zmieniać?
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 i takiego żona mnie pokochała a ja ją. Wciąż ją kocham a ona mówi, że to widzi i docenia,
i bardzo pieknie to brzmi, ale mocno fałszywie w obliczu ciagu dalszego
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 kocha mnie ale chciałaby mieć też codzienny kontakt z nimi.
To prawda, brzmi to fałszywie i nie raz to żonie mówiłem


i dalej
wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 Zwróć uwagę, że zmiana dokonała się przed 2 laty, przedtem nie było takich zachowań.
Bo kryzysy najpierw narastają pozornie bezobjawowo.
Czegos Twoja zona szuka u tych panów, czego poczuła potezny brak w relacji z mężem.
Moze nigdy Ci o tym nie mówiła, a moze Ty tego nie słyszałes..?

Nie mówiła, bo sama tego nie wiedziała. Nie raz mi to powtarzała

wigton pisze: 28 lip 2020, 21:03 Żona nieraz mówiła mi, żebym nie starał się zmieniać bo będzie to wbrew mojej naturze a i tak nie spowoduje ograniczenia relacji z nimi.
A po co masz sie teraz zmieniać, jak jej jest dobrze jak jest?
Stad tylko krok do - nas juz nie ma i nie bedzie. Juz Cie nie koacham. Nie wysilaj sie - za późno.

Nie jest dobrze jak jest ale co do zmian, wypowiedziałem się wcześniej i nie chcę się powtarzać


Czy Ty naprawdę nie widzisz jakie niespójne jest to, co piszesz?
I mam prawo uważać, że to czego chcesz i co czujesz, także jest niespójne.
Stoisz w poteżnym rozkroku ( to bardzo niewygodna pozycja) i nie wiesz, na którą nogę sie zdecydować.
Czy to ma byc ratowanie małzeństwa, co się = męczaca i mało przyjemna praca nad samym sobą?
Czy moze rozstanie i rozwód, choć to też mimo, że wydaje sie łatwiejsze, ma swoje minusy i niesie trudności.
Decyzja należy do Ciebie.
Na tym forum ludzie tylko pokazują Ci, co i jak widzą w tym, co nam przekazałeś.
Im wieksze to budzi w tobie emocje, tym blizej jest sedna. Emocjom warto sie przyjrzeć, przezyc, poczuć...i z tym sie uporać.
A zaklinanie rzeczywistości udając, że nie ma tematu, nic nie załatwi. Bo nie da sie uleczyć, naprawić, zmienić...czegoś, czego nie ma.
Masz prawo sądzić, że jestem niespójny. Myślę, że wszyscy Ci, ktorzy posłużyli mi tu radą nie wylewając dziecka z kąpielą, są dowodem na to, że jestem spójny w tym, co piszę

Zacytowałam całośc Twojego postu i mam prośbe - ja wiem, że cytowanie na tym forum w HTMLu jest irytujące i żmudne, ale popatrz...wpisałes swoj komentarz pomiedzy moje wypowiedzie i tylko przypadkiem zauwazyłam, że w treści cytowanej są Twoje wpisy - postaraj się to jakoś ogarnąć, bedzie łatwiej rozmawiać.


I jeszcze kilka słow na temat zmian, które budzą w Tobie taką niezgodę.
Powołujesz się na to, że przed slubem byłes jakiś i zona jakaś...i że ona sie zmieniłą 2 lata temu i ma sie zmienić i byc taka, jak była wczesniej. Bo Ty sie nie zmieniłes.
Uwierz mi - wszyscy sie zmieniamy.
Zmieniamy sie po ślubie, kiedy dopada nas rutyna dnia codziennego.
Zmieniamy sie, kiedy pojawiaja się dzieci, bo dzieci "stawiaja świat na głowie" i juz nic nie wyglada jak dawnej.
Zmieniamy się z biegiem lat i nabywanych doświadczeń.
Zmienia nas zycie.
Zmieniają sie nasze potrzeby ( inne są zakochanych, młodych...inne dojrzałych...inne starszych) i postrzeganie świata ( stad min. dziadkowie maja inny stosunek do wnuków niz mieli do swoich dzieci a dorosli inne spojrzenie na swiat niz młodzież).
I nawet jeżeli by przyjąć, że Ty nie zmieniłes sie nic a nic, to być moze "stoisz w miejscu" i nie nadążasz za zoną, która się zmienia?
Nie wiem.
Moim zdaniem Ty tez juz nie jesteś ten, co byłes 20 lat temu.

I teraz...skoro sie zmieniamy, a zmiany i ruch, to zycie, bez tego zycia nie ma...to moze trzeba zastanowić sie nad sobą, nad tym co dla mnie ważne, dla czego chcę dawać siebie, co jest wartością samą w sobie?
Jeżeli ważne jest dla Ciebie Twoje/Wasze małżeństwo, jeżeli wartością samą w sobie jest dla Ciebie twoja zona - to naturalen wydaje się, że człowiek chce, dla tych priorytetów swojego zycia, rozwijac sie i zmieniać, żeby być lepszą wersją siebie.
Bo to poprawia jakośc życia, małzęństwa, relacji...poprawia przede wszystkim nasz odbiór siwata i czyni nas szcześliwszymi tak po prostu.

Póki czujesz się zmuszany do zmian, nic z tych zmian nie bedzie.
Dopiero kiedy sam w sobie zrozumiesz, że tego chcesz dla siebie, bo to TWOJE życie, małżeństwo, rodzina, zona...to TWOJE dobro, które masz...dopiero wtedy dojrzałes do dojrzewania i rozwoju.

Uwierz mi - tu, na tym forum, wiekszośc z nas, oburzała sę na początku, że TO NIE JA SIE MAM ZMIENIAC!
Wiesz ile trwało nim dotarł do mnie sens słow, które usłyszałam na forum zaraz na poczatku - mamy to, na co sie godzimy.... ?
Nim przyznałam, że tez mam swój udział w kryzysie, który nas dotyknął, bo zgadzałam się na taki stan rzeczy latami.
A potem dopiero przyszedł czas na zastanowienie - to co powinnam zrobić? zmienić?
I myslisz, że to takie proste, zmienić stary schemat zachowań, pomimo, że ona szkodzą?
Ale przyszedł moment, że to ja, dla samej siebie, tego chciałam. I było warto - uwierz.
O podobnej sytuacji pisze Ruta, choc z "drugiej strony barykady" kryzysu.

A dlaczego tak sie rozpisałam i nie odpuszczam, pomimo Twoich protestów?
Bo ja 11 lat temu byłam jak twoja zona. I wiem dokąd to poprowadziło. Poczatek tez był bardzo niewinny, a moja pomysłowośc okazała się zaskakująca.
Nadal mam sporo znajomych internetowych, spedzam jakis czas na rozmowach-pisaniu, nie pozwoliłam sobie pewnej cześci wolności wydartej w kryzysie, odebrac...mam zahasłowany telefon i nie udostępniam haseł do poczty itp...to prawda. To sa moje granice prywatności, pomimo, że na forum bedzie zaraz krzyk, że tak nie wolno.
To co wolno czy nie, co mozna zaakceptować lub nie, zalezy od Was - Ciebie i zony. Od zaufania, jakie dla siebie macie.
Byc moze to faktycznie nic nie znaczy i zonie to minie. Tak tez moze być. Moze warto zacisnąc zeby i przertrwać. Zachowaj tylko tą uważność, o której pisze Mare1966.
A jeżeli dojdziesz do tego, że sam dla siebie chciał bys coś w sobie zmienić na lepsze, to bedzie tylko z korzyscią dla Ciebie i otoczenia.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13352
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: Nirwanna »

lustro pisze: 30 lip 2020, 9:29 Zacytowałam całośc Twojego postu i mam prośbe - ja wiem, że cytowanie na tym forum w HTMLu jest irytujące i żmudne, ale popatrz...wpisałes swoj komentarz pomiedzy moje wypowiedzie i tylko przypadkiem zauwazyłam, że w treści cytowanej są Twoje wpisy - postaraj się to jakoś ogarnąć, bedzie łatwiej rozmawiać.
Moderacja pod owym apelem podpisuje się obiema rękami. Wszystkim będzie łatwiej.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: tata999 »

lustro pisze: 30 lip 2020, 9:29
(...)mam zahasłowany telefon i nie udostępniam haseł do poczty itp...to prawda. To sa moje granice prywatności, pomimo, że na forum bedzie zaraz krzyk, że tak nie wolno.
Nie wolno udostępniać haseł.
Wiedźmin

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: Wiedźmin »

Nirwanna pisze: 30 lip 2020, 11:55
lustro pisze: 30 lip 2020, 9:29 Zacytowałam całośc Twojego postu i mam prośbe - ja wiem, że cytowanie na tym forum w HTMLu jest irytujące i żmudne, ale popatrz...wpisałes swoj komentarz pomiedzy moje wypowiedzie i tylko przypadkiem zauwazyłam, że w treści cytowanej są Twoje wpisy - postaraj się to jakoś ogarnąć, bedzie łatwiej rozmawiać.
Moderacja pod owym apelem podpisuje się obiema rękami. Wszystkim będzie łatwiej.
Fakt, dzięki lustro że o tym wspomniałaś, bo mi też umknęły niektóre wypowiedzi autora... gdzieś na "szarym cytowanym" tle.
No niestety, trzeba się nauczyć kopiowania par nawiasów kwadratowych... aby zachować przejrzystość wypowiedzi.... czyli:

[quote_=lustro post_id=259780 time=1596094193 user_id=2336]

Tu cytowany teskst .... bla bla bla ...

[/quote_] i potem zamykamy cytowany fragment samym: (oczywiście bez dolnego podkreślnika... ;) )

i sprawdzamy "Podglądem" czy jest mniej więcej tak... jak byśmy tego sobie życzyli ;)
wigton
Posty: 62
Rejestracja: 22 lip 2020, 15:16
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: wigton »

Dziękuję za sugestie dotyczące cytowania. Zdaję sobie sprawę, że mój amatorski sposób odwoływania się do Waszych słów mógł skutkować niezamierzonym pominięciem niektórych moich wypowiedzi.
Myślę, że każdy kolejny post mare1966 (a pisał od momentu opublikowania tematu) był bliżej mojego podejścia do problemu. Rzeczywiście, nie ma sensu tak bardzo się tym wszystkim przejmować i warto na pewne sprawy przymknąć oko, choć nie zawsze jest to łatwe a dzisiejsza reakcja żony na moją żartobliwą sugestię dnia bez telefonu potwierdza, że to problem istnieje. Stwierdzenie że nie byłaby gotowa odłożyć telefonu na jeden dzień, bo straciłaby kontakt z adoratorami nie jest wg mnie szczytem dyplomacji ale niestety, mówi prawdę. Już widzę, jak część z Was mówi, że to sygnał i że powinienem się zmieniać, żeby być bardziej atrakcyjny od nich wszystkich. Ja wiem, że to nie ma sensu, bo nie przebiję atrakcyjnością palety adoratorów, z których każdy oferuje coś innego. Mogę się modlić o nas i codziennie zachowywać się tak, by okazywać żonie miłość pomimo tego co się dzieje. Myślę, że to obecnie najlepsza strategia.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: Pavel »

Wigton czytałeś może „Granice w relacjach małżeńskich” Cloud, Townsend
lub
„Miłość potrzebuje stanowczości” Dobsona?
Jeśli nie, to polecam, w dodatku możliwie niezwłocznie.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: tata999 »

Pavel pisze: 01 sie 2020, 8:27 Wigton czytałeś może „Granice w relacjach małżeńskich” Cloud, Townsend
lub
„Miłość potrzebuje stanowczości” Dobsona?
Jeśli nie, to polecam, w dodatku możliwie niezwłocznie.
Dlaczego akurat te książki?
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: s zona »

tata999 pisze: 01 sie 2020, 9:58
Pavel pisze: 01 sie 2020, 8:27 Wigton czytałeś może „Granice w relacjach małżeńskich” Cloud, Townsend
lub
„Miłość potrzebuje stanowczości” Dobsona?
Jeśli nie, to polecam, w dodatku możliwie niezwłocznie.
Dlaczego akurat te książki?

Moze dlatego :https://www.tolle.pl/pozycja/granice-w- ... alzenskich
Mnie ta ksiazka pomogla postawic Sobie granice, chociaz za 3 razem dopiero . i to dzieki madrej Sycharce ze Szczecina -Bog zaplac :)

Wczesniej Mare wspomnnial, ze sugerujemy Vingtonowi bazujac na wlasnych doswiadczeniach ..
Moj maz tez mial daleka posunieta empatie z mojej strony.. mowil, ze ma prawo do zycia prywatnego . Tylko to naruszalo 6 przykazanie ... Ale ja naiwnie sadzilam,ze skoro sama nic nie robie przeciwko naszemu malzenstwu, to z jego strony powinno byc podobnie . Ktos mi powiedzial, ze" nie mozna byc uczciwym za dwoje "..
Teraz uwazam, ze to bylo naiwne z mojej strony . .. po pierwsze zapobiegac. Jest takie przyslowie .."Nie wpuszcza sie lisa do kurnika" ..

Vington, czy Ty uwazasz,ze to jest dobre dla Waszego malzenstwa i moze sie Panu Bogu podobac ..

Osobiscie nie rozumiem, jak mozna funkcjonowac - w pracy, jadac autem itp - w dzien, zarywajac noce do 3-4 nad ranem ..
A moze warto poprosic o jakies Mediacje kogos zaufanego i jednoczesnie w miare bezstronnego dla obu stron ..

Albo zostawic to, jesli az tak Ci nie przeszkadza i pozwolic sie toczyc... oby nie ruchem snieznej kuli, bo pozniej juz nie zatrzymasz ... Ale to Twoje decyzje ..
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: Ruta »

wigton pisze: 01 sie 2020, 2:23 Już widzę, jak część z Was mówi, że to sygnał i że powinienem się zmieniać, żeby być bardziej atrakcyjny od nich wszystkich. Ja wiem, że to nie ma sensu, bo nie przebiję atrakcyjnością palety adoratorów, z których każdy oferuje coś innego. Mogę się modlić o nas i codziennie zachowywać się tak, by okazywać żonie miłość pomimo tego co się dzieje. Myślę, że to obecnie najlepsza strategia.
Wigton, a może kup chociaż los ;) Bo wiesz, żeby modlitwa zadziałała i spłynęła na nas łaska, to najpierw jednak musi mieć gdzie spłynąć. Można stać w strumieniu łaski, ale jak uparcie będziemy trzymać nad głową parasol, to się w niej nie skąpiemy. Jakieś naczynie warto przygotować, a najlepiej samemu stać się naczyniem.

Zgadzam się z Tobą, że zmiana w kierunku przebijania adoratorów to fatalny pomysł. Masz rację, że ich nie przebijesz. Fantazji przebić się nie da, a oni są fantazją.

Ale zamykanie oczu to słaba strategia. Sytuacja jest dość prosta, Twoja żona czerpie satysfakcję z internetowych relacji z mężczyznami i dobrze wpływają na nią ich komplementy. Może się okazać, że za jakiś czas się znudzi, uzna że woli się wysypiać, odkryje, że to dość puste i poszuka satysfakcji i emocji w innych sferach, bardziej konstruktywnych. Ale może też zdarzyć się, że wpadnie w głębszy kryzys. Nikt tego jeszcze nie wie, zapewne nawet twoja żona.

To co wiadomo natomiast na pewno, to, że kontakt z adoratorami zapewnia żonie zaspokojenie jakiejś jej potrzeby, dotąd niezaspokojonej. Ponieważ to twoja żona, to może jednak warto postarać się ustalić jaka dokładnie to potrzeba i postarać się na nią odpowiedzieć na twój własny sposób, ale w taki sposób, aby naprawdę do żony dotrzeć, czyli odnosząc się do jej wrażliwości i jej sposobu odbioru świata.
Rozumiem, że może wydawać się, że potrzebą jest wianuszek adoratorow, no i wtedy mogiła, mąż nie stanie się takim wianuszkiem żeby nie wiem co. No i mozna wtedy rozłożyć ręce, albo jednak modlić się o myśl światłą oraz zrobić mezowski rachunek sumienia i zastanowić się z jakiego powodu żona potrzebuje tego wianuszka. Czy to jej sposób na wzbudzenie zazdrości i próba zmobilizowania męża do większego zainteresowania, czy to sposób na eksplorowanie swojej kobiecości, a moze sposob na zapewnienie sobie emocji i ekscytacji, a może sposób na poprawienie swojej samooceny i zaspokojenie potrzeby poczucia się piękną i pożądaną...mogłabym tak długo wymieniać powody dla których kobiety mogą w tego rodzaju relacje wchodzić... A jak już się dowiesz, dlaczego twoja żona czuje się dobrze w tych relacjach i co ją w tym uszczesliwia, to może jednak warto zadbać o to, by zająć się tym uszczesliwianiem osobiście?

Fajnie, że nie piszesz już o rozwodzie. Warto znaleźć czas na rozmowę z żoną o tym, że już o nim nie myślisz, jesli oczywiście to prawda. Takie słowa ranią, zostają na długo i potrafią wyrządzić ogromne szkody w relacji.
Keira

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: Keira »

Żona Cię zdradza, Wigton.
Jedyną potrzebę, jaką realizuje w tym momencie, to potrzeba budowania relacji z innymi mężczyznami i jest to relacja bez wątpienia INTYMNA - to jest zdrada, jeśli tę potrzebę realizuje mężatka, ponieważ w kwestii intymności jedynym mężczyzną w jej życiu winien być jej mąż. Serio myślisz, że ci adoratorzy rozmawiają z nią o sytuacji polityczno-ekonomicznej w Albanii, rozmnażaniu rozwielitki i przepisach na ciasto z rabarbarem? Ci mężczyźni piszą, bo mają z tego korzyść. Jaką? Domyśl się sam.

Jakkolwiek byś tego nie wyjaśniał, nie pudrował, jakkolwiek byś tego nie usprawiedliwiał - żona Cię zdradza już w tym momencie.
A Ty chcesz przymykać na to oko. Nie rozumiem.

A może pokazać treść tych rozmów Tobie? Poproś ją o to. Uczciwa żona nie mająca nic na sumieniu - pokaże Ci wszystko.


Zdobądź lektury polecone przez Pawła.

Zdumiewają mnie "porady" pań, które tak ochoczo usprawiedliwiają zachowanie żony Wigtona "realizacją jej potrzeb". Litości. W ten sposób można usprawiedliwić każdą zdradę.
ODPOWIEDZ