Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Moderator: Moderatorzy
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Ja już nie chcę takich informacji, to pogłebiło kryzys. Mój mąż dopóki sam się dokładnie nie określi nie będę pytała, ty zrobisz jak uważasz. Im dłuższy kryzys ,tym jest większa szansa na komunikację bez emocji, u mnie ponad 5 miesięcy.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Mojego meza oceniam m.in. jako introwertyka. Tez mnie to denerwowalo, ze nie wychodzi z inicjatywa rozmowy. Robilam mu awantury o to. A introwertyk tak po prostu ma. Podobnie jak ekstrawertyk czy sangwinik wykazuja swoje cechy zachowan. Z obecnego pulapu doswiadczen zycia z mym mezem, teraz bym sie o to nie czepiala. Tak ma i juz. Natomiast skupilabym sie na szukaniu takiego sposobu komunikowania sie, ktory przy naszych odmiennych temperamentach dawalby rezultaty. Jesli w efekcie mojego wychodzenia z incjatywa (bo maz ma z tym problem, a ja nie), udawaloby sie nam porozumienie bez przemocy, to nie robilabym problemu z tego, ze inicjatywa rozmowy wychodzi ode mnie.
Natomiast nie odpuscilabym komunikacji. Bez komunikacji nie rozwinie sie glebiej zadna relacja. Przeciez co wyprawiaja nasi zdradzacze? Pierwsza rzecz: nawiazuja z kowalskimi nic porozumienia, komunikacje. I o dziwo wychodzi im! Inna sprawa, ze zycie w malzenstwie to zupelnie inny lewel, niz romans...
Ostatnio zmieniony 27 maja 2020, 21:47 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Powód: poprawiono cytowanie
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Zrobiłam błąd i zapytałam. A nie chciał rozmawiać. Jak wymusiłem odpowiedz to chyba wtedy podjął ostateczna decyzję. Nie pytalabym
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Dziękuję, ja się nigdy nie czepiałam, ale jak byłam chora też nie inicjowałam zbytnio rozmów. Teraz mam problem, bo mam z tyłu głowy reakcję męża na moje oczekiwania wobec niego, ucieczka z chęcią rozwodu. Zostaje mi na razie pisanie e-maili, ta forma zawsze dochodziła, ja nie jestem w stanie rozmawiać w cztery oczy.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Mary, tez jestem zdania, by w tak powaznym kryzysie jak Twoj, Caliope czy moj, nie pytac o te fundamentalne sprawy, dopoki sam nie zacznie. Chyba w pore wyczulam te granice i odpuscilam: pytania o rozwod, podzial majatku, o kowalska, relacje meza z dziecmi i o to, co z nami bedzie.
Mnie chodzi o takie "zwykle, szare rozmowy". Caliope ma meza w domu. Czy nie ma sytuacji, w ktorych mozna by zagadac?
Mnie chodzi o takie "zwykle, szare rozmowy". Caliope ma meza w domu. Czy nie ma sytuacji, w ktorych mozna by zagadac?
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Dziś stwierdzam że nadszedł czas by się otworzyć przed mężem. Przestać bać się jego mówienia o rozwodzie i komunikować mu czego chcę i co mnie boli. Powrót komunikacji jest dla mnie strasznie ciężki, wiele lat uległości zrobiło swoje, ale oczywiście możliwy, tylko potrzebuję jeszcze czasu.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Posypałam się po rozmowie z psychologiem , nie mam chęci, a wręcz blokadę na rozmowy z mężem. Tak mi dobrze samej, że nie mam potrzeb ani oczekiwań ktore mógłby zaspokoić, jestem sama i zapomniałam że mam męża, mieszkam z kolegą. Nie umiem się przełamać i nie chcę rozmawiać żeby nie usłyszeć raniących słów. Wiem że bez komunikacji bedzie koniec, może to już agonia.Tylko siedzenie w samotności w innym pokoju i modlitwa do Boga dają ukojenie, ból głowy jest nie do wytrzymania.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Caliope kogo chcesz oszukać? Samą siebie? Każdy twoj post tyczy się twojego męża i twojego rozczarowania i rozgoryczenia, wydaje mi się, że właśnie bardzo potrzebujesz jego miłości i masz duże oczekiwania których on po prostu nie spełnia. Nawet nie potrafiłas się cieszyć dniem matki bo mąż nie poprosił syna o laurkę. Caliope może warto przyznać się do swoich uczuć i potrzeb i wtedy je przepracowywać zamiast udawać ze ich nie masz.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Ewuryca, masz rację, ja tłumię uczucia,wszystkie które wróciły po depresji, miłość, czułość. Mąż mnie odtrącił wtedy jak wyzdrowiałam, zamknęłam się w sobie, to już prawie pół roku. Przerabiając to z psychologiem przedwczoraj przestraszyłam się rozwodu jak coś powiem o sobie i się jeszcze tego wstydzę.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Dziś się przełamałam, powiedziałam to co chciałam. Okazuje się że mój mąż się strasznie posypał, ma stany depresyjne. Nie wiem co będzie dalej, zawierzam Bogu moje małżeństwo.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Caliope, a czy Twoj maz poszedl do psychologa tak, jak zamierzal? Jak sie zadeklarowal? Swoja droga to wielki krok byl z jego strony, ze sam z siebie wyrazil taka chec.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Tak Nino, poszedł i będzie też kontynuował z czego się cieszę, bo sama jestem już po kilku terapiach. Praca nad sobą i zmiany, to najlepszy rozwój, tylko dość długotrwały. Mam go w domu, ale dla mnie teraz jest jak kolega, nie mąż, to też sprawia że muszę się przełamać do rozmowy i kontrolować by nie powiedzieć za dużo. Mam tylko pewność że się nie wyprowadzi, bo nie mamy tyle kasy. A posypał się bo ja się zmieniłam, jego poukładane ,kontrolowane życie legło w gruzy.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Dziś poszłam na mszę świętą, a po niej poprosiłam księdza odprawiającego eucharystię o błogosławieństwo i poświęcenie obu naszych obrączek, tą ze ślubu zgubił. Bardzo się wzruszyłam, przypomniałam sobie przysięgę przed oltarzem, łzy pociekły pod maską. Odłożyłam obrączkę męża do szuflady, już nie muszę jej nosić , obie są ze sobą teraz związane do śmierci.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Caliope, obrączka to nie tylko znak dla Ciebie, ale i dla świata. Pomyśl o tym.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Mam nadzieję że tak jest, dla mnie to nie jest zwykły symbol. To znak związania nas, dwóch małżonków i Boga między nami. Nie pisałam że mąż swoją obrączkę zgubił i kupił nową, ale nie poświęconą dawno temu. Teraz mąż nie nosi jej od pół roku, co bardzo boli, więc wzięłam ją i miałam zawsze przy sobie w torebce. A dziś ksiądz poświęcił i pobłogosławił obie, odczułam spokój, że teraz znów one są jednością z Bogiem. Ja swoją noszę i nigdy nie zdejmuję.