Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

doktorant
Posty: 15
Rejestracja: 27 kwie 2020, 7:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: doktorant »

tomko pisze: 03 maja 2020, 13:33 W domu często wysłuchuję kazań Ks Pawlukiewicza co bardzo drażni moja żonę bo twierdzi że nie chce codziennie uczestniczyć w rekolekcjach i żebym pooglądał sobie jakiś program popularno naukowy albo posłuchał muzyki. A najlepiej żebym założył słuchawki bo nie ma ochoty słuchać jakiegoś nawiedzonego księdza. Kiedy odmawiam różaniec wieczorem przed pójściem spać to pyta po co to robię skoro nigdy się nie modliłem i co mi to pomoże skoro ja to wszystko zepsułem i żaden Bóg tego nie naprawi.
Robisz to samo, co ja. Co gorsza: Twoja Żona reaguje tak jak moja.
Tekst "żaden Bóg tego nie naprawi" słyszę niemal codziennie.

Reszta naszej historii jest podobna: ministrant, wierzące rodziny. Razem weszliśmy do małżeństwa z wiarą i oboje, niestety, staliśmy się niedzielnymi katolikami (+ większe święta ;-).

Modlę się o naprawę naszego związku i by Żona wytrwała w powstrzymywaniu się przed kontaktami z kowalskim. W międzyczasie jestem workiem treningowym na Jej zachowania.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: tata999 »

doktorant pisze: 04 maja 2020, 10:06 W międzyczasie jestem workiem treningowym na Jej zachowania.
Dobrze, że to widzisz. Co z tym zrobisz lub nie, to Twoja odpowiedzialność. Co z tym robiłeś lub nie też jest Twoją odpowiedzialnością. Jesteś wartościową osobą mimo, że możesz czuć teraz niską samoocenę.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: lustro »

Neofita na pokaz.
Religijność jako forma nacisku.
Fałsz i interesowność.

Tak myslalam o moim mężu, kiedy nagle stal sie nabozny.
Gdyby epatowal mnie rekolekcjami, wykladami, konferencjami... Czula bym się gwalcona. I wywołało by to moją agresje.

Tomko, jesteś pewny, ze tego chcesz?
Co chcesz osiągnąć manifestujac swoje nawrocenie? I ile ono jest warte, skoro idziesz z nim na rogi ulic a nie zamykasz sie w swojej izbie?
"Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie."

Tu się powtarza jak mantrę - zajmij się sobą.
Swoim rozwojem, zrozumieniem, naprawą siebie. A nie zmuszaniem zony do brania w tym udzialu.

Popelniles na pewno kilka błędów, moze masz jakies glebsze problemy, z istnienia których nie zdawałeś sobie sprawy?
Kryzysy nie biorą sie z powietrza w szczęśliwym malzenstwie. Kazda ze stron ma w tym wklad.

Powiem Ci szczerze - "trudne relacje z niedojrzałą żoną"... To nie brzmi dobrze.
Oceniles ją, publicznie...jakim prawem?
Prawem swojego zranienia?
Dajesz tym do zrozumienia, ze zona jest niedojrzala w przeciwieństwie do ciebie. A relacje sa trudne, bo ona jest niedojrzala.
Kiepsko to wygląda, bo przecież skoro tak to tu nazywasz, to zapewne w relacji z żoną takze dajesz temu wyraz.
Czyli :Ty lepszy, a ona...

Co zrobiła by żona, gdyby trafila tu za Tobą? Jak by sie poczula? Co by pomyslala?
To by zbudowalo, czy raczej zrujnowalo porozumienie miedzy wami?

Ja trafilam na to forum "po plecach" mojego meza, ktory użalał sie tu nad swoim ciezkim losem rogacza.
To, co pisal o mnie i jak przedstawiał siebie, bylo i tak delikatniejsze niz to, co Ty piszesz o żonie.
A mimo to ja poczulam się publicznie obrazona, bo nie powiedzial o kilku ważnych rzeczach o sobie samym.
Kazda moneta ma dwie strony.
tomko
Posty: 43
Rejestracja: 29 kwie 2020, 15:38
Płeć: Mężczyzna

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: tomko »

Lustro czyli wg Ciebie każda zdrada z czegoś wynika i jest w jakiś sposób usprawiedliwiona. A jawne łamanie przysięgi małżeńskiej ma swoją przyczynę i nie należy go potępiać tylko poszukać w tym głębszego sensu. A radykalne nawrócenie to tylko na pokaz żeby zwrócić swoją uwagę. Czyli wg Ciebie należało by się ukryć przed światem w kącie i modlić się a nuż się coś zmieni.
Wiedźmin

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: Wiedźmin »

lustro pisze: 04 maja 2020, 15:50 [...] Ja trafilam na to forum "po plecach" mojego meza, ktory użalał sie tu nad swoim ciezkim losem rogacza. [...]
OK - Ty widziałaś swojego męża użalającego się na ciężkim losem rogacza.
W porządku - pytanie tylko - dlaczego? Może dlatego tak go odebrałaś, bo postrzegałaś (postrzegasz?) go jako osobę słabą/słabszą?

Ja w nowej osobie przychodzącej na forum, widzę kogoś, kto przychodzi nie użalać się, ale po to, aby próbować ratować swoje tonące małżeństwo. Twój mąż zapewne też przyszedł z prośbą o pomoc, wskazówki i wsparcie...

A tak nieco humorystycznie na koniec... koniec końców chyba dobrze mu poszło to jak piszesz "użalanie" - skoro obecnie stanowicie szczęśliwe małżeństwo - może jednak to mężowe użalanie się na przyciężkie rogi wyszło Wam na dobre :) ;)
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: lustro »

tomko pisze: 04 maja 2020, 18:51 Lustro czyli wg Ciebie każda zdrada z czegoś wynika
tak
bezwzględnie tak
tomko pisze: 04 maja 2020, 18:51 i jest w jakiś sposób usprawiedliwiona.
czy ja tak napisałam? Gdzie?
tomko pisze: 04 maja 2020, 18:51 A jawne łamanie przysięgi małżeńskiej ma swoją przyczynę
tak, zawsze
tomko pisze: 04 maja 2020, 18:51 i nie należy go potępiać
ja tak napisałam ? Gdzie?
tomko pisze: 04 maja 2020, 18:51 tylko poszukać w tym głębszego sensu.
tak
zawsze
tomko pisze: 04 maja 2020, 18:51 A radykalne nawrócenie to tylko na pokaz żeby zwrócić swoją uwagę.
ja tak napisałam? Gdzie?
tomko pisze: 04 maja 2020, 18:51 Czyli wg Ciebie należało by się ukryć przed światem w kącie i modlić się a nuż się coś zmieni.

Dokładnie tak.

Tomko
Jesteś tu od niedawna.
Wcale się nie dziwie, że odczytałeś moje słowa swoimi emocjami.
Pisanie/czytanie ma to do siebie, że czytając nie słyszy się głosu, intonacji, nie widzi mimiki...zakłada się swoją interpretację podyktowaną swoimi aktualnymi emocjami.
I ja Ciebie rozumiem. Tez niestety tak mam.
I rozumiem też bardzo dobrze Twoje emocje. To bardzo trudny stan. Trudno myśleć racjonalnie.

Napisałam Ci tylko, jak ja będąc w sytuacji podobnej do sytuacji twojej zony, widziałam, czułam i reagowałam.
Nie po to, żeby Ci dokopać, co niestety i tak się stało i za co Cie przepraszam...
Ale po to, żebyś miał możliwość, szansę...wykorzystać cudzą wiedzę, doświadczenie i nie popełnić cudzych błędów.
Tyle mogę Ci pomóc.
Tu wszyscy dzielimy się własnym doświadczeniem. W tym siła tego miejsca.

Jeżeli się modlisz, to przecież nie po to, żeby widziała to Twoja zona? Bo nie do niej się modlisz.
Bóg słyszy najskrytsze myśli i prośby. Nie potrzebna mu Twoja demonstracja wobec żony.
Jeżeli mogę cokolwiek...to chyba lepiej, żeby zona "przyłapała" Cie na cichej modlitwie niż żebyś się jej pchał z nią w oczy.
doktorant
Posty: 15
Rejestracja: 27 kwie 2020, 7:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: doktorant »

tata999 pisze: 04 maja 2020, 11:57
doktorant pisze: 04 maja 2020, 10:06 W międzyczasie jestem workiem treningowym na Jej zachowania.
Dobrze, że to widzisz. Co z tym zrobisz lub nie, to Twoja odpowiedzialność. Co z tym robiłeś lub nie też jest Twoją odpowiedzialnością. Jesteś wartościową osobą mimo, że możesz czuć teraz niską samoocenę.
Przyjacielu, oczywiście, że mam niższą samoocenę. Ale co mogę w tej chwili zrobić? Żona ma bunt nastolatki, jest zakochana w innym i mi to przypomina. Stawiam granice, rzadkie, bo rzadkie, ale kilka postawiłem. Tylko co mogę zrobić w mojej sytuacji? Mam Ją wyrzucić, by poszła do Niego? Mam Ją okrzyczeć, skarcić? Wierzę, że zachowuje się tak, bo jest chora. Zostaje mi leczyć się z Nią i modlić, chyba, że macie lepszy pomysł, bo ja mimo wszystkiego, co mi ostatnio zrobiła, a pamiętajcie, że nie byłem bez części winy, i tak Ją kocham.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: lustro »

Wiedźmin pisze: 04 maja 2020, 18:56
lustro pisze: 04 maja 2020, 15:50 [...] Ja trafilam na to forum "po plecach" mojego meza, ktory użalał sie tu nad swoim ciezkim losem rogacza. [...]
OK - Ty widziałaś swojego męża użalającego się na ciężkim losem rogacza.
W porządku - pytanie tylko - dlaczego? Może dlatego tak go odebrałaś, bo postrzegałaś (postrzegasz?) go jako osobę słabą/słabszą?

Ja w nowej osobie przychodzącej na forum, widzę kogoś, kto przychodzi nie użalać się, ale po to, aby próbować ratować swoje tonące małżeństwo. Twój mąż zapewne też przyszedł z prośbą o pomoc, wskazówki i wsparcie...

A tak nieco humorystycznie na koniec... koniec końców chyba dobrze mu poszło to jak piszesz "użalanie" - skoro obecnie stanowicie szczęśliwe małżeństwo - może jednak to mężowe użalanie się na przyciężkie rogi wyszło Wam na dobre :) ;)
Tak, wtedy uważałam go za słabego, żałosnego...tak wtedy było.

Rozumiem, że Ty widzisz inaczej, bo Ty jesteś po drugiej stronie. Ja pisze nie o "Tobie" ale o "twojej żonie" z jej punktu widzenia.
Możesz oczywiście nie uważać za stosowne to usłyszeć i przyjąć. Ale...czy na ratowanie małżeństwa nie składają się dwie strony? Czyli dwa punkty widzenia ?
I może warto je brać pod uwagę, bo to daje większe szanse powodzenia tej "operacji"?

A tak na "koniec końców" - gdyby mój mąż się nie zmienił i trzymał tamten kurs, to nie było by już nas.
Jego użalanie się na rogi nie przyniosło i nie przyniosło by nic dobrego.



A tak ...moje osobiste zadumanie...
Gdyby nie niedojrzałość, która tu jest taką wadą, to może ja-żona nie popełniła bym kilku błędów w relacji z kowalskim?
Gdybym miała większą świadomość siebie, swoich wewnętrznych niedoborów i problemów...to uniknęła bym kilku nieodwracalnych w skutkach zachowań i...była bym teraz szczęśliwą "kowalską"?

Nie przyszło to nikomu do głowy?

Bo chęć zmiany swojego życia na lepsze, potrzeba bycia kochanym, akceptowanym, szczęśliwym...co okazuje się niemożliwe do osiągnięcia przy "dojrzałości" wiernego współmałżonka, jest tak naturalna i ludzka, że trudno jej odmówić racjonalności.
I gdyby małżeństwo było jedyną drogą raz na zawsze, nieomylną i niepodważalną...to była by instytucja stwierdzenia niewazności sakramentu?
tomko
Posty: 43
Rejestracja: 29 kwie 2020, 15:38
Płeć: Mężczyzna

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: tomko »

Nie było moją intencją nikogo obrażać tym bardziej żony ani wylewać swoich żalów publicznie. Chciałem tylko opisać swoją historię i zapytać jak Wy to odbieracie. To że nazwałem pewne rzeczy po imieniu to tak po prostu czuję i uważam że jest to prawda. Wiem że nie powinienem nikogo oceniać i jeżeli tak to jest odbierane to przepraszam.. Nie staram się tu w żaden sposób usprawiedliwić bo mojej winy jest też sporo. Zgodnie z wiarą jaką tu chyba wszyscy wyznajemy oddałem wszystko w spowiedzi Panu Jezusowi i ten rozdział mam za sobą. Chcę zacząć od początku I być może kiepsko mi to wychodzi. Chcę zadośćuczynić żonie za wszsko zło jakiego względem niej się dopuściłem a to czy mi wybaczy już będzie zależało wyłącznie od niej samej. Jeżeli przytoczona przeze mnie historia mogła by w jakikolwiek sposób wpłynąć negatywnie w przyszłości na moje małżeństwo to wątek usunę. Pisząc tutaj chciałem nie tylko podzielić się swoją historią ale także przeczytać o innych doświadczeniach i być może zaczerpnąć z nich jakieś wskazówki czy pomysły do dalszej walki i pracy o uzdrowienie naszego małżeństwa. Co do zajmowania się sobą to zgadzam się w 100% tyle że nie można też zostawiac wszystkiego Panu Bogu i liczyć na cud tylko działać jak tylko się potrafi nawet jeżeli czasem to kogoś zaboli i przez to tylko przyspieszy się jego odejście. Nie myli się ten kto nic nie robi. Jeszcze raz z serca dziękuję za wszystkie uwagi i pomoc. Z Bogiem
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: tata999 »

tomko pisze: 04 maja 2020, 21:08 Nie było moją intencją nikogo obrażać tym bardziej żony ani wylewać swoich żalów publicznie. Chciałem tylko opisać swoją historię i zapytać jak Wy to odbieracie. To że nazwałem pewne rzeczy po imieniu to tak po prostu czuję i uważam że jest to prawda. Wiem że nie powinienem nikogo oceniać i jeżeli tak to jest odbierane to przepraszam.. Nie staram się tu w żaden sposób usprawiedliwić bo mojej winy jest też sporo.
Tomko, nie każdą wypowiedź warto brać do serca i to tak bezkrytycznie. Nie ma tu żadnych wyroczni, oświeconych omnibusów itp. Zauważ, że Ty piszesz o fundamentalnych sprawach, zupełnie innego kalibru niż nazwanie wątku jakoby brzydkim epitetem dla żony. Myślę, że gdybyś ten sam epitet usłyszał od żony to byłbyś mniej nieszczęśliwy niż z tego złego, co Ci zrobiła. "Znaj umiar mocium panie". Uważam, że nie warto zajmować się błahostkami, a przynajmniej nie w pierwszej kolejności. Tak samo z argumentacją opartą na czyichś domysłach. Twój przypadek jest unikalny (jak każdy inny).

Jeśli chodzi o wiarę to jeśli chcesz się z nią obnosić szczerze to czemu nie? Nie będziesz słaby i żałosny, jeśli będziesz wyznawał wartości w które wierzysz. Inaczej będzie, jeśli będziesz się z nimi krył i tchórzył tylko dlatego, że ktoś (np. obcy, żona, zdrajca, dręczyciel) krzywo patrzy.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: nałóg »

Lustro pisze i dzieli się swoim doświadczenie:za kryzys odpowiadają obie strony kryzysu.Warto z uwagą przeczytać co pisze- nawet jak się z tym nie zgadzasz-bo to podzielenie się doświadczeniem tej drugiej strony kryzysu nie za często na tym forum reprezentowanej .PD
Wiedźmin

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: Wiedźmin »

lustro pisze: 04 maja 2020, 21:01

Tak, wtedy uważałam go za słabego, żałosnego...tak wtedy było.

Rozumiem, że Ty widzisz inaczej, bo Ty jesteś po drugiej stronie. Ja pisze nie o "Tobie" ale o "twojej żonie" z jej punktu widzenia.
Możesz oczywiście nie uważać za stosowne to usłyszeć i przyjąć.
Ależ ja to przyjmuję jak najbardziej.
To o czym pisałem, to było bardziej zwrócenie uwagę na to, że to że "uważałam go za słabego/żałosnego" wcale nie oznacza, że takim był - zwłaszcza jak weźmiemy sobie do serca, że widzimy w innych to, czego nie chcemy dostrzec w sobie ;)

lustro pisze: 04 maja 2020, 21:01 Ale...czy na ratowanie małżeństwa nie składają się dwie strony? Czyli dwa punkty widzenia ?
Oczywiście że tak. I bardzo Ci za Twoje punkty widzenia dziękuję.
Pomogły mi i pewnie nie tylko mi.

Pełna zgoda - na ratowanie... składają się dwie strony ... Tylko i ile dobrze pamiętam sytuację u Ciebie... i potwierdza to 99% przypadków na forum - w momencie ostrej fazy kryzysu - "ratowanie małżeństwa" jest ostatnią rzeczą nad jaką odchodząca strona chce się pochylić.

lustro pisze: 04 maja 2020, 21:01
[...] A tak ...moje osobiste zadumanie...
Gdyby nie niedojrzałość, która tu jest taką wadą, to może ja-żona nie popełniła bym kilku błędów w relacji z kowalskim?
Gdybym miała większą świadomość siebie, swoich wewnętrznych niedoborów i problemów...to uniknęła bym kilku nieodwracalnych w skutkach zachowań i...była bym teraz szczęśliwą "kowalską"?

Nie przyszło to nikomu do głowy?
Ależ przyszło - brzmią Twoje słowa tak prawdziwie i wiarygodnie... wręcz jakby tęsknota za byciem szczęśliwą kowalską.
lustro pisze: 04 maja 2020, 21:01 [...] I gdyby małżeństwo było jedyną drogą raz na zawsze, nieomylną i niepodważalną...to była by instytucja stwierdzenia niewazności sakramentu?
Ja tam heretyk jestem, ale mi w uszach obiło się wielokrotnie o uszy... "Co Bóg złączył, niech człowiek nie rozłącza"
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: lustro »

Wiedźmin pisze: 04 maja 2020, 23:01
lustro pisze: 04 maja 2020, 21:01

Tak, wtedy uważałam go za słabego, żałosnego...tak wtedy było.

Rozumiem, że Ty widzisz inaczej, bo Ty jesteś po drugiej stronie. Ja pisze nie o "Tobie" ale o "twojej żonie" z jej punktu widzenia.
Możesz oczywiście nie uważać za stosowne to usłyszeć i przyjąć.
Ależ ja to przyjmuję jak najbardziej.
To o czym pisałem, to było bardziej zwrócenie uwagę na to, że to że "uważałam go za słabego/żałosnego" wcale nie oznacza, że takim był - zwłaszcza jak weźmiemy sobie do serca, że widzimy w innych to, czego nie chcemy dostrzec w sobie ;)

Ja nie napisałam, że taki mój mąz był. Tylko, że tak wtedy go widziałam.
Ja myślę, że nawet gdyby przyjąć, że widziałam w nim to, czego nie chciałam dostrzec w sobie, to czy uważasz, że takie zachowanie męza dobrze działa w ratowaniu?
Cały czas przyjmowana tu jestem jako ktoś, kto szuka usprawiedliwień na swoje popapranie. Gdy tym czasem próbuję pokazać, że niezaleznie od popaprania wola i reakcje obu stron mają kluczowe znaczenie dla biegu ich historii. I moze warto unikać błedów, które juz ktos popełnił?
Wiedźmin pisze: 04 maja 2020, 23:01
lustro pisze: 04 maja 2020, 21:01 Ale...czy na ratowanie małżeństwa nie składają się dwie strony? Czyli dwa punkty widzenia ?
Oczywiście że tak. I bardzo Ci za Twoje punkty widzenia dziękuję.
Pomogły mi i pewnie nie tylko mi

Pełna zgoda - na ratowanie... składają się dwie strony ... Tylko i ile dobrze pamiętam sytuację u Ciebie... i potwierdza to 99% przypadków na forum - w momencie ostrej fazy kryzysu - "ratowanie małżeństwa" jest ostatnią rzeczą nad jaką odchodząca strona chce się pochylić.

Chyba nie mozesz pamiętać, bo wtedy chyba nie było Cie na forum.
A pózniej juz niewiele mozesz sie naprawde dowiedzieć, bo ja staram sie nie wracać do tego, co miałam do zarzucenia mojemu męzowi.

A kiedy jest ostra faza kryzysu?
Bo dla mojego męża była ona zupełnie w innym momencie niz dla mnie.
To, co działo się przez długi czas w naszym małżeństwie, a czego mój mąż nie chciał przyjąc do wiadomości ; moje prośby, próby rozmowy, propozycje, płacz i krzyk...i całe moje staranie o naprawę, były dla mnie ostrą fazą kryzysu. To, co zrobiłam potem było już tylko konsekwencją i "spadkiem napięcia".
Prosiłam męża o ratowanie naszego małżeństwa także na początku relacji z kowalskim. Olał mnie.
Ocknął się dopiero kiedy oświadczyłam, że kogoś mam i odchodzę.
Więc kiedy była ostra faza kryzysu tak naprawdę?
Wiedźmin pisze: 04 maja 2020, 23:01
lustro pisze: 04 maja 2020, 21:01
[...] A tak ...moje osobiste zadumanie...
Gdyby nie niedojrzałość, która tu jest taką wadą, to może ja-żona nie popełniła bym kilku błędów w relacji z kowalskim?
Gdybym miała większą świadomość siebie, swoich wewnętrznych niedoborów i problemów...to uniknęła bym kilku nieodwracalnych w skutkach zachowań i...była bym teraz szczęśliwą "kowalską"?

Nie przyszło to nikomu do głowy?
Ależ przyszło - brzmią Twoje słowa tak prawdziwie i wiarygodnie... wręcz jakby tęsknota za byciem szczęśliwą kowalską.

A Ty nie tęsknisz za szcześciem?
Za szczesliwymi latami swojego małżeństwa? Za czasem, kiedy miałes poczucie, że jesteś szczesliwy?

Ja jestem prawdziwa, a to, co napisałam powyżej, to poprostu takie rozważania nad tą "dojrzałością", która doprowadziała nad przepaść i niedojrzałością, która chce sie w przepaść rzucić...tylko w swej niedojrzałości nawet tego nie potrafi dobrze zrobić. I moze to też jest ratunek?
Ot, taki paradoks...

Wiedźmin pisze: 04 maja 2020, 23:01
lustro pisze: 04 maja 2020, 21:01 [...] I gdyby małżeństwo było jedyną drogą raz na zawsze, nieomylną i niepodważalną...to była by instytucja stwierdzenia niewazności sakramentu?
Ja tam heretyk jestem, ale mi w uszach obiło się wielokrotnie o uszy... "Co Bóg złączył, niech człowiek nie rozłącza"
[/quote]

Żaden ze mnie teolog i znawca Prawa Kanonicznego, ale...zwróciłes uwagę, że to jest stwierdzenie nieważności sakramentu?
A nie unieważnienie sakramentu.
To zasadnicza róznica.
Nie daje sie rozwodu i inueważnia sakramet, ale stwierdza, że sakrament nigdy tak naprawdę nie zaistniał.
Czyli - Bóg nigdy tego nie złaczył.
krople rosy

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: krople rosy »

tomko pisze: 04 maja 2020, 21:08 Chciałem tylko opisać swoją historię i zapytać jak Wy to odbieracie. To że nazwałem pewne rzeczy po imieniu to tak po prostu czuję
Nazywanie rzeczy po imieniu jest początkiem drogi do prawdy i wolności. Żeby zacząć pracę nad sobą warunkiem własnie jest stanięcie przed sobą i Bogiem w prawdzie i szczerości. To dobrze, że jesteś na to gotów i warto uświaodmić sobie, że niekoniecznie spotka się to z aplauzem i docenieniem ze strony żony. To jest póki co droga dla Ciebie. Dla mnie to oczywiste, że skoro Twoja żona wybrała inną drogę do szczęścia to irytować ją bedzie iTwoja modlitwa, i odnoszenie się do wartości moralnych i przysiegi małżeńskiej.
Tak to się z człowiekiem zazwyczaj dzieje, że gdy polubił swój grzech i trwa w nim szuka dla siebie usparwiedliwień róznych i tłumaczeń.
Uważa, że ma prawo szukać szczęścia kosztem innych i całą winę za swój wybór obarcza drugą stronę.
A w zyciu nie ma tak, że jeden jest tylko winny a drugi czysty jak łza i gdyby ten pierwszy czegoś nie zrobił albo zrobił inaczej niż się oczekiwało to ten drugi by nie zbładził czy nie dokonał takiego a nie innego wyboru.
Dobrze, że widzisz w sobie wady i przestrzeń do pracy nad sobą. Wykorzystaj to. To też czas na wzmocnienie się wiarą szczerą i szukaniem autentycznej relacji z Bogiem.
Dojrzały człowiek zawsze będzie umiał wybrać dobro.
Módl się o tę dojrzałość i o to by Bóg wypełniał Ciebie dobrem. Bez względu na to jak postępuje Twoja żona.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Trudne relacje z niedojrzałą żoną

Post autor: lustro »

tata999 pisze: 04 maja 2020, 22:46
Jeśli chodzi o wiarę to jeśli chcesz się z nią obnosić szczerze to czemu nie? Nie będziesz słaby i żałosny, jeśli będziesz wyznawał wartości w które wierzysz. Inaczej będzie, jeśli będziesz się z nimi krył i tchórzył tylko dlatego, że ktoś (np. obcy, żona, zdrajca, dręczyciel) krzywo patrzy.
Pomiędzy wyznawaniem wartosci a obnoszeniem sie z przejawami religijności, jest spora roznica.

Kazdy robi, jak uwaza.
Mozna uparcie epatowac żonę swoim nawróceniem. I przyjac na siebie skutki tego.
Tylko, czy o takie efekty chodzi?

Wyznawanie wartości, to nie zmuszanie zony do sluchania konferencji.
Konferencje, rekolekcje, literatura...i sama modlitwa... To droga pracy nad soba i zmian siebie.
I zona powinna raczej dostrzec efekty tej pracy, a nie samą pracę w trakcie.

Tak myślę ja.
ODPOWIEDZ