Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Wyrzucona pisze: 24 kwie 2020, 17:33 Strasznie mi dzisiaj smutno. Zawsze tak jest gdy przechodzę obok swojego dawnego domu i wiem że nie mogę już tam mieszkać. Idąc ulicą zaczynam ryczeć jak bóbr. Zwłaszcza teraz gdy jest słońce i gdy widzę mój mały ogródeczek na który tak długo czekałam teraz mogę sobie tylko popatrzeć przez bramkę. Czasem gdy włącza mi się racjonalne myślenie uświadamiam sobie że ten związek nie jest już do uratowania. Z jednej strony nie umiem się z tym pogodzić a z drugiej zła jestem na męża o to jak mnie traktował przez cały czas terapii i potem gdy mnie wyrzucił i teraz gdy tak bardzo za nim tęsknię. Jak niby mielibyśmy być ze sobą gdybym to tylko ja miała się starać a on w każdej chwili mógłby mnie ponownie wyrzucić bo przecież nic nie obiecywał. Nie miałabym przecież w jego oczach w ogóle szacunku. Żeby cokolwiek próbować to chyba on tez musiałby się zmienić i dostrzec swoje winy a to jak czekanie na cud. Wiem że on teraz czeka żeby zobaczyć jak sobie ułożę życie wtedy zobaczy czy warto w ogóle zaprosić mnie na kawę. Sam jednak powiedział że jak tylko zobaczy że wraca jego ‘stara’ żona to do widzenia. Czy Waszym zdaniem to jest ok? Może to ja tak tylko widzę . Nie umiem się zmienić tak jakby on tego chciał , może robię jakieś rzeczy nieświadomie ale póki ktoś mi ich nie pokaże (jeśli tak jest) to nadal nie będę wiedzieć o co chodzi. Nie wiem co ma na myśli gdy mówi żę każdym moim zachowaniem, słowem się tylko pogrążam a na pytanie co robię żeby mi wyjaśnił mówi że nie będzie mi tłumaczył, nie będzie się powtarzał i tak koniec rozmowy.
Strasznie to dziwne dla mnie jest. Mówisz tak jakbyś dostała sądowy zakaz zbliżania się. Nie masz kluczy do własnego mieszkania? Rozumiem, że nie chcesz mieszkać z mężem takim jaki jest teraz. Ale dlaczego nie mogłabyś przychodzić do własnego ogródka kiedy np. męża nie ma? To chyba też Twój dom? Jesteś tam zameldowana? Jesteś współwłaścicielem?
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: nałóg »

Czy mąż wyrzucił Cię z mieszkania/ domu siłą? Kazał Ci wyjść? Dał Ci te „ polecenie „ na piśmie? Czy poprostu jak Ci powiedział abyś się wyprowadziła to spakowałaś walizki i je wytargałaś z chaty?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Caliope »

Wyrzucona pisze: 24 kwie 2020, 17:33 Nie umiem się zmienić tak jakby on tego chciał , może robię jakieś rzeczy nieświadomie ale póki ktoś mi ich nie pokaże (jeśli tak jest) to nadal nie będę wiedzieć o co chodzi. Nie wiem co ma na myśli gdy mówi żę każdym moim zachowaniem, słowem się tylko pogrążam a na pytanie co robię żeby mi wyjaśnił mówi że nie będzie mi tłumaczył, nie będzie się powtarzał i tak koniec rozmowy.
Ja też nie umiem się zmienić, a nawet nie chcę zmieniać się pod męża, nie jest wyżej ode mnie tylko na równi. Jeszcze jest kwestia oczekiwań, mogą rozczarować.Zmiany muszą być z obu stron, bo po co "stary mąż", on też musi pracować nad sobą i relacją.
Ukasz

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Ukasz »

Wyrzucona pisze: 24 kwie 2020, 17:33 Zawsze tak jest gdy przechodzę obok swojego dawnego domu i wiem że nie mogę już tam mieszkać. Idąc ulicą zaczynam ryczeć jak bóbr. Zwłaszcza teraz gdy jest słońce i gdy widzę mój mały ogródeczek na który tak długo czekałam teraz mogę sobie tylko popatrzeć przez bramkę.
To może zastanów się, czy naprawdę nie możesz - czy po prostu nie chcesz, bo mąż tego nie chce. To istotna różnica. Ja nie wiem, czy możesz, czy zmienił zamki, czy jesteś współwłaścicielem mieszkania, czy jesteś tam zameldowana, czy wytrzymalibyście teraz ze sobą razem, czy on może się wprowadzić itd., ale na pewno warto jakoś oddzielić zewnętrzny przymus od tego, że komuś pozwoliłem narzucić swoją wolę moją wewnętrzną decyzją.
Wyrzucona pisze: 24 kwie 2020, 17:33 Czasem gdy włącza mi się racjonalne myślenie uświadamiam sobie że ten związek nie jest już do uratowania.
Twierdzenie, że znam przyszłość, szczególnie dalszą, nie wypływa z racjonalnego myślenia, tylko jest jego zaprzeczeniem. Wypływa z emocji i służy opanowaniu emocji.
Wyrzucona pisze: 24 kwie 2020, 17:33 Jak niby mielibyśmy być ze sobą gdybym to tylko ja miała się starać a on w każdej chwili mógłby mnie ponownie wyrzucić bo przecież nic nie obiecywał.
Brawo! Zaczynasz dostrzegać, że problem nie polega na tym, jaka Ty jesteś, tylko na tym, jakie on podejmuje decyzje. Droga do bycia razem otworzy się wtedy, gdy on będzie tego chciał, gdy jemu zacznie zależeć. Ty możesz w gruncie rzeczy tylko przygotować się na ten moment, wybierając dobrze własną drogę. Także jako kochająca żona. W wolności, która w miłości jest zarazem niezbędna i bardzo trudna.
Mam nadzieję, że sam powoli dochodzę do takiego stanu, kiedy mogę powiedzieć: bardzo chcę być z żoną, ale tylko wtedy, kiedy ona też będzie chciała żyć ze mną właśnie jak żona z mężem. Jeżeli nie, to chcę kochać coraz bardziej, ale gotów jestem żyć sam. Dojście do tego zajęło mi - od początku kryzysu - prawie 10 lat, tak bardzo byłem uzależniony i uwieszony na niej.
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wyrzucona »

To nie było tak że po kłótni uniosłam się honorem i zabrałam walizki. To było przemyślane działanie męża. Najpierw dostałam od niego pismo (które mam) w którym kazał mi się wyprowadzić do X daty (potem zmieni zamki) pismo to nakazywało również żebym spała na osobnym łóżku, miała swoje półki w lodowce i odcinało dostęp do naszego wspólnego konta. Mąż przelał mi część kasy bo on sam dokonał podziału majątku i tyle. Potem mieszkałam jeszcze jakiś czas w domu ale on nie chciał na mnie patrzeć , nie umiał spojrzeć mi w oczy, narzekał że przeze mnie nie chce wracać do domu. Dzień w dzień naciskał aż w końcu zażądał żebym się wyprowadziła w sobotę dał czas do wtorku i zaznaczył że po tym czasie mam już do mieszkania nie przychodzić bo sobie nie życzy bo to wyłącznie jego mieszkanie. Prosiłam go by pozwolił mi zostać, mówiłam że u rodziców nie mam warunków, że nie stać mnie na wynajem bo przecież nie pracuję, nic go to nie obchodziło usłyszałam tylko że nie jest moim ratownikiem, po czym wyszedł i oczekiwał żę jak wróci to mnie już nie będzie. Przestałam się z nim wykłócać po załamaniu nerwowym jakie przeszłam, wiem że dla was teraz zachowuje się może jak „sierota życiowa „ która nie umie wyjść na swoje ale jestem już tak dobita tym wszystkim (a wtedy nieomalże trafiłam do szpitala) że uznałam iż zdrowie psychiczne i wyjście z tego jest dla mnie ważniejsze niż ‘hatruszenie’ się z mężem.
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: tata999 »

Wyrzucona pisze: 25 kwie 2020, 9:43 Przestałam się z nim wykłócać po załamaniu nerwowym jakie przeszłam, wiem że dla was teraz zachowuje się może jak „sierota życiowa „ która nie umie wyjść na swoje ale jestem już tak dobita tym wszystkim (a wtedy nieomalże trafiłam do szpitala) że uznałam iż zdrowie psychiczne i wyjście z tego jest dla mnie ważniejsze niż ‘hatruszenie’ się z mężem.
Jeśli o mnie chodzi, to nie oceniam Twojego postępowania, jako postępowania sieroty życiowej, a wyjście na swoje nie jest wcale celem ostatecznym.
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wyrzucona »

Od jakiegoś czasu stosuję listę Zerty. Przyznam jednak że przychodzi mi to z trudnością, strasznie korci mnie żeby napisać do męża, zaprosić go na kawę. To jednak zawsze ja wychodzę z inicjatywą. Wiem że nie mogę tego ciągle robić, że on tez musi chcieć… Nie wiem również jak poradzić sobie z tym jego traktowaniem mnie „z buta” . Jak sprawić by nabrał do mnie szacunku. Czy dystans i życie bez siebie, nie narzucanie się mu zmieni w jego oczach mój obraz? Tak bardzo brakuje mi przytulenia, tak wiele bym dała żeby poczuć się kochaną. Prawda jest taka że lista listą ale jak zasypiam i wstaję myślę o nim, gdzie jest, co robi itd. Ciągle zastanawiam się co mogłabym zrobić żeby znów mnie pokochał.
3letniaMężatka
Posty: 150
Rejestracja: 23 lut 2020, 22:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: 3letniaMężatka »

Wyrzucona ile czasu minęło od waszego rozstania?
Jeśli to Ty zawsze wychodziłaś z inicjatywą to czekaj cierpliwie aż on sie odezwie.
Wiem, że to cięzkie. Ale w wielu przypakach potwierdza się ta sama droga - im bardziej jesteśmy nachalni, im bardziej lamentujemy tym bardziej ta druga osoba odsuwa sie na bok.
Ja na dzien dzisiejszy z swoim mężem rozmawiam w "luźnej" armosferze. Nie dopytuje, nie wypominam, nie oczekuje... Rozmowy z dnia na dzień o wszystkim i o niczym.
A co przyniesie czas ? Sama nie wiem.
Spróbój dać sobie ten czas. Tobie bardziej sie przyda. Bądź silna. Po kilku miesiącach sama będziesz miala inny obraz tej sytuacji.
A przede wszystkim zaufaj swojej intuicji.
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wyrzucona »

To juz 2 miesiące i trochę jak mieszkamy osobno. Niby nie długo a dla mnie jak cała wieczność. Odkąd mieszkam sama (nie u rodziców) jest mi bardzo trudno, samotność mnie dobija. Dla mojego męża nie byłam wystarczająco dobra, choć starałam się na swój sposób. NIe umiem pogodzić się z jego decyzją o odejściu, wiem że nigdy sie z nią nie pogodzę. Wiem że nie jestem ideałem i sporo pracy przede mną ale nadal kocham tego człowieka i płaczę za nim w poczuciu żalu i bezradności, w samotności. Cieszę się że mogę być na tym forum gdyż to dla mnie obecnie jedyna forma wsparcia
Wiedźmin

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wiedźmin »

Wyrzucona pisze: 26 kwie 2020, 14:30 [...] To jednak zawsze ja wychodzę z inicjatywą. [...]
Skoro zawsze, to może jednak pora coś zmienić?
Ciężko starać się i zabiegać o kogoś ... kto sam się narzuca.
Wyrzucona pisze: 26 kwie 2020, 14:30 [...] Ciągle zastanawiam się co mogłabym zrobić żeby znów mnie pokochał.
Póki co... spróbuj zacząć być szczęśliwa bez niego.
3letniaMężatka
Posty: 150
Rejestracja: 23 lut 2020, 22:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: 3letniaMężatka »

Dwa miesiące to bardzo krótki czas aby zrozumieć swoje błędy a nawet aby zatęsknić. Czasami ten czas jest potrzebny aby druga osoba zaczęła oddychać innym powietrzem i zrozumiała co jest istotne. Płacz jest dobry lepszy niz duszenie emocji.
Zaufaj, bądź cierpliwa i zobacz co za miesiąc sie wydarzy.
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wyrzucona »

Kiedy tak siedzę sama w mieszkaniu mam sporo czasu który niestety sprawia że cały czas myślę nad swoim związkiem. Dręczą mnie myśli co mogłam zrobić lepiej żeby nie stało się tak jak się stało. Im więcej również oglądam treści które wcześniej przyswoił mój mąż (a obiecałam sobie że pooglądam sporo z nich) tym bardziej jestem przerażona. Nie jestem zwolenniczką portalu ‘ocal siebie’ wręcz przeciwnie uważam że treści tam zawarte robią człowiekowi wodę z mózgu. Jak mam się porozumieć z człowiekiem tak zafiksowanym na punkcie internetowej psychologii, czy jest w ogóle szansa że te zafascynowanie mu kiedyś przejdzie? Żyłam z tym człowiekiem przez 8 lat pod jednym dachem i wiem że nie jest „zepsuty” to co się z nim teraz stało to przechodzi moje najśmielsze pojęcie jego nowe doskonałe „narcystyczne ja” jest dla mnie po prostu nie do pojęcia. Wiem że to wynik tych wszystkich przyswojonych treści proszę poradźcie mi co ja mogę zrobić żeby obudzić go z tego amoku…
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Nirwanna »

Wyrzucona, powiem brutalnie - NIC nie jesteś w stanie zrobić.

Zwyczajnie, ten świat jest tak urządzony, że nie mamy wpływu na drugiego człowieka.
Mówimy oczywiście o przestrzeniach i ścieżkach chrześcijańskich, czyli moralnie dopuszczalnych.
Możesz oczywiście wejść w manipulację czy ostrzejsze formy przemocy, ale - umówmy się - moderacja takich rad Ci nie puści, bo to forum katolickie. Męża-bożka karmić Ci nie będziemy ;-)

Kontynuując dalej brutalnie - możesz za to bardzo wiele zrobić, aby skrzywdzić SIEBIE.
Najpierw mówisz, że sobie coś obiecałaś, potem że te treści robią wodę z mózgu. OK.

Do Ciebie należy więc wybór - odstąpić od wizerunku osoby konsekwentnie realizującej swoje obietnice i zaprzestać oglądania wodorobiących treści, czy też trwać konsekwentnie w nasączaniu się krzywdzącymi treściami.

Znasz powiedzenie - "jesteś tym, co jesz"?
Masz świadomość, czym się karmisz?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ukasz

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Ukasz »

To może dodam coś do ocalania siebie - tytułu tamtej strony. Nawet o niej nie słyszałem i nie żałuję. Ale niedawno spotkałem to samo słowo.
Uchodzili za wspaniałe, kochające się małżeństwo. Przeżyli na pewno wiele szczęśliwych chwili, to było po nich widać. Kryzysy były i wracały. Wreszcie ona postanowiła stać zupełnie nową osobą, nawet zaczęła używać innego imienia. Nad mężem zaczęła się znęcać, żeby zostawił ją i zgodził się na rozwód. A on wciąż ją kochał. Był w tej postawie naprawdę wspaniały. Ich dzieci, szczególnie chłopcy, mieli w nim wielkie oparcie, choć nie do końca to doceniali. Mieszkali z jej rodzicami, którzy twardo stali po stronie krzywdzonego zięcia, próbując na miarę swoich możliwości powstrzymać swoją córkę i pomóc mu. Przypłacili to zdrowiem i nic nie wskórali. Wreszcie ów mąż nie wytrzymał i wyprowadził się do swoich rodziców. Oni z kolei zawsze uważali, że źle wybrał żonę, kolejne wnuki z tego związku były dla nich ciosem. Praktykujący katolicy, ale miłości w odrzuceniu nie mogli pojąć. I pod ich dachem syn szybko zmienił zdanie. Zgodził się na rozwód. Uznał, że potrzebuje kobiety. Niedługo potem stwierdził, że "ma kogoś", nie życzy sobie więcej zamawiania mszy w intencji jego małżeństwa, bo ono nie istnieje. Zakończył ten etap i teraz chce "ocalić dzieci".
Nie mam pewności, jakimi treściami się karmił w domu swoich rodziców wtedy, gdy był najbardziej rozbity i gdy najbardziej potrzebował pomocy. Widziałem jednak na własne oczy, jak szybko i diametralnie porzucił to, co miał najcenniejszego.
Wyrzucona: nie szukaj ocalenia na tej drodze, jaką poszedł Twój mąż. Nie ocalisz nic idąc tam za nim. Idź swoją, dobrą drogą, a będziesz szansą ocalenia dla niego - niezależnie od tego, czy on kiedykolwiek z tego skorzysta.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Nino »

W pewnym sensie dobrze, że myślisz nad swoim związkiem. Pytanie, w jaki sposób?
Bo jeśli w taki, że ustawicznie obwiniasz siebie i obsesyjnie myślisz o mężu i o tym, co się z nim stało: to jesteś na dobrej drodze, aby dostać w głowę od tych myśli.
Masz teraz dużo czasu dla... siebie :)
Na modlitwę, pracę, sport, może jakieś pasje? Spróbuj rozładowywać nimi napięcie i stres.
Ja w najgorszych, czyli tych pierwszych miesiącach, kiedy mąż się ode mnie odwrócił ( i od dzieci! ), ratowałam się pracą. Na drugim miejscu był sport, no i cały czas modlitwa, kościół, ale bez przesady. Chodziło bardziej o to, aby nie zboczyć z kursu, nie oddalić się od Pana Boga, nie popaść w grzechy ciężkie. Przylgnęłam do Jezusa i Maryi.
Pomaga też to forum. Wspaniale wentyluje emocje ;)
Nowenna Pompejańska porządkowała mi dzień. I przynosiłam ukojenie. Pewne rzeczy odeszły samoistnie. Matka Boża działa w bardzo delikatny, ale też konkretny sposób. Prowadzi i czuwa - te słowa bardzo pasują.
Też się zastanawiam nad swoim związkiem, ale inaczej, niż kiedyś.
Nie obwiniam się. Biorę na tapetę jakieś swoje zachowanie i przyglądam się temu zachowaniu. Na przykład krzyk. Dlaczego krzyczałam na męża. W czym tak naprawdę był zakorzeniony ten krzyk. A może na kogoś innego krzyczałam? Co mogło być w nim raniące dla męża. Jak mogłabym inaczej wyrazić swój gniew.
Ale też nie obwiniam się o ten krzyk. Zaakceptować siebie całą. Z tym krzykiem również. Pewnie, że będę nad nim pracować, ale jak się rozedrę, to nie zacznę siebie za to nienawidzieć. To nie jest powód, aby przestać kochać drugą osobę. Można jej o tym powiedzieć, poprosić, żeby nie krzyczała, bo.... Gdzie kończy się moja odpowiedzialność, a zaczyna odpowiedzialność drugiej strony. Ja biorę odpowiedzialność za swoje.
To bardzo uwalniające.
ODPOWIEDZ