Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Nino pisze: 12 kwie 2020, 16:21 Droga Dziewczyno, piszę tak do Ciebie, ponieważ jesteś dużo młodsza, a nie przypadł mi za bardzo do gustu Twój nick ;)

Mój mąż "poniża mnie" od ośmiu lat. Jednak są one poprzetykane okresami zejść, kiedy "kocha" i "chce być ze mną". Dopiero ostatnie "trzęsienie ziemi", które trwa już prawie rok, uzmysłowiło mi, że mój mąż jest dla mnie najwspanialszą lekcją, jaka mogła mi się przytrafić. Jego zachowanie wobec mnie i dzieci: totalne nas odrzucenie, zerwanie emocjonalnych więzi, przekreślenie 30 wspólnych lat, poranienie swoim milczeniem i ignorancją dzieci, które przecież kocha( ? ), i które nic złego mu nie uczyniły: sprawiły, że WRESZCIE zaczęłam patrzeć na siebie z innej ( Bożej? ) perspektywy. Pojęłam, że jeśli cokolwiek zmieni się na lepsze w moim życiu, to tylko wtedy, jeśli ja sama sobie to życie poprawię. Zmieniając swoje nawyki, myślenie, odpuszczając pewne oczekiwania a wyznaczając granice, których nie wyznaczyłam. Ze trzeba mi ( a to było bardzo trudne ), skierować wzrok z męża na siebie. Pragnąć nie jego przemiany, a swojej ( a tu jest bardzo dużo do ogarnięcia, m.in. praca nad swoimi wadami, ale też akceptacja ograniczeń swoich i męża). Nie, żeby mu się spodobać, ale żeby poczuć się lepiej ze sobą. Nie, żeby mi wybaczył, ale żebym w pierwszej kolejności sama sobie wybaczyła i otoczyła siebie samą miłością i troską.
Nie, aby sprawić, że spojrzy na mnie łaskawszym okiem, lecz aby na samą siebie spojrzeć w lustrze z uśmiechem i aprobatą. Zobaczyć wreszcie i USZANOWAĆ tę fajną kobietę, jaką jestem. Odrębną od mojego męża istotę. Samodzielną, odważną, radosną, zaradną, czułą. Godną szacunku, troski, czułości i bliskość, a nie kopów w tyłek od pogubionego misia.
Ale nie od razu to się stało i proces trwa nadal.

Przede wszystkim przylgnęłam do Pana Jezusa i poprosiłam o pomoc Matkę. Zaczęły się dziać różne ważne rzeczy w płaszczyźnie duchowej. Wiele modlitw, zmagań wewnętrznych, upadków i powstań.

Wiele pokus, ale też skruchy i nieustannej prośby do Boga o miłosierdzie.

To nie dla męża masz się zmieniać. Spadło Ci poczucie wartości do zera? Własnie masz szansę odbudować je w oparciu o inne wartości, niż poniżający Cię mąż.

Nęka Cię potworne poczucie winy? Mnie też nękało. Bardzo długo. Ale to już przeszłość. Każdy mój grzech z przeszłości, który przyczynił się do kryzysu małżeńskiego i był ostrzem wymierzonym w mojego męża, został odkupiony Krwią Baranka. Wszystko mu oddałam, przepłakałam, odżałowałam i pozostaję otwarta na zadośćuczynienie. na pracę nad sobą. Chcę się rozwijać itd, ale.... też widzę, jak okej jest tu i teraz. że jest tak w sumie, jako powinno być. To trudno wytłumaczyć......

I kiedy odpuściło poczucie winy, a ja nie uciekłam od Pana Boga, tylko dalej uparcie z nim przez to wszystko, zaczynam odczuwać w sercu, jak kiełkuje we mnie zupełnie nowe poczucie godności i.... pewności siebie.

Bóg wcale nie chce, abym je uzależniała od męża, który mnie zdradza i opuszcza na wiele miesięcy. Modlę się za męża i tęsknię za nim, ale nie upatruję już szczęścia w byciu z nim za wszelką cenę.

Nauczyłam się żyć bez niego. To jest możliwe, choć nie raz jeszcze buntuję się. I jest całkiem znośnie, chociaż zmartwień nie brakuje, bo u mnie z powodu koronawirusa też zrobiło się niedobrze pod względem finansowym i obecnie nie mam pracy.

Dziś też się poryczałam. Bo mąż już kolejne święta ( wcześniej było Boże Narodzenie ), nie odzywa się do dzieci. Zero życzeń zwykłych.....

Poryczałam się i każdą łzę oddałam Zbawicielowi świata.

Nikt, kto by mnie widział w tamtej chwili, nie pomyślałby, że ta babka, która wyszła na spacer z psem wystrojona w kieckę i wypachniona ( w końcu wielkie święto dziś! ), płacze.... Miałam ciemne okulary. A te łzy przyniosły mi ulgę, potem pomodliłam się i wróciłam do domu, do dzieci z uśmiechem na ustach, gotowa do dalszego, DOBREGO życia bez mojego męża. Z Panem Bogiem.

Życzę Ci Pogody Ducha!
Nino: chwała Panu za Twoje życie! ❤️
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Wyrzucona pisze: 12 kwie 2020, 19:16 Dziękuję Wam Nino i Wertor,
Najgorsze dla mnie jest to że na tych kilkunastu stronach nie ma nic czego nie mogłabym mężowi dać, czego nie mogłabym dla nas zmienić, nad czym popracować. W moim odczuciu to boli najbardziej brak szansy. Maż stwierdził że już ją miałam a ja się z nim nie zgadzam. Męczę się z tym pismem. Nie wiem skąd w mężu nagle tyle nienawiści do mnie, czy on mógł aż 7 lat udawać że mu ze mną dobrze.
Nie skupiaj się tak bardzo na tym liście. Niech on nie będzie dla Ciebie wyznacznikiem wszystkich 7 lat. Twój mąż jest teraz w ogromnym kryzysie wewnętrznym i działa "na teraz". Żaden normalny człowiek nie męczy się całe 7 lat, żeby nagle doznać przebudzenia. Jeżeli jest komuś naprawdę źle to potrafi szybko się wycofać. A jeżeli się nie wycofywał tzn, że nie było tak źle. To na pewno bolesne co powiem, ale wbrew pozorom może pomóc: Twój mąż po prostu w którymś momencie przestał czuć, że Cię kocha. Podkreślam: czuć.
Wtedy zaczął czytać internety, nie próbował szukać pomocy w realu i z Tobą.
Jeżeli ktoś się "odkochuje" to traci chęć wspólnej pracy nad relacją. Umysł zniekształca obraz tej najbliższej osoby. Nagle staje się uosobieniem zła.
A prawda jest taka, że jest cały czas tą samą osobą, z którą stawało się przed ołtarzem. Tylko, że wtedy było to: czuję.
Czyli miłość jako ulotna emocja, zależna od czynników zewnętrznych.
Twój mąż jest teraz na rozstaju dróg, nie zdając sobie z tego sprawy prawdopodobnie: albo pójdzie w stronę "miłość to emocja", albo "miłość to decyzja".

W tym momencie wybiera to pierwsze na swoje nieszczęście. Dlatego przekreśla wszystko to co Was łączyło. Ma bielmo na oczach i tylko Bóg może sprawić, żeby przejrzał.
Cierpienie, które i Ty teraz przeżywasz, jest drogą, którą każdy z nas tutaj szedł. Ból rozdzierający serce. Ciemność przed sobą, żadnej przyszłości.
Ale to jest początek drogi. Dalej (każdy idzie w innym tempie, więc czas trwania jest różny) przejaśnia się. Kiedy idziesz dalej, mierząc się z tym bólem - ale nie sama, bo wtedy nie dasz rady. Tylko z modlitwą, z Bogiem - zaczyna wychodzić słońce.
Ja po tych 10 miesiącach właśnie w to słońce zaczynam wchodzić.
Postawa mojego męża się nie zmieniła, ale moje serce się zmienia.
Chcę podnieść Cię na duchu, że to cierpienie da się przeżyć, a po nim przychodzi ulga. Cierpienie się zmniejsza, tak, że możesz już swobodniej oddychać. Na razie jednak nie rezygnuj z respiratora ;) Czyli podłącz się na żywo do wspólnoty ludzi, którzy kroczą tą samą co Ty drogą.

Na modlitwie Skypowej nie musisz nic mówić jeśli nie chcesz. Możesz łączyć się na początku na cicho. Słuchać sobie z dystansu i bezpiecznego dla siebie miejsca.
Przytulam Cię do serca.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wyrzucona »

Dziękuję Małgosiu i Zdradzona.
Nie mam jakiegoś wielkiego doświadczenia w relacjach damsko męskich. Mąż był moją pierwszą poważna miłością. Im dłużej czytam to forum tym bardziej wydaje mi się że za tą zmiana męża nie stoją tylko filmiki. Mnie się wydaje że on kogoś ma, choć to tylko moje przypuszczenia. Jak go o to pytam to się wkurza strasznie, ale jego zachowania są podobne do tych zdradzających.
Cały czas próbuję sobie tą jego zmianę jakoś tłumaczyć, może w kategoriach szansy dla nas. Boli to że on tak twardo dąży do rozwodu, że uważa że to dobra decyzja. Nawet się nie wacha. Odciął się też całkowicie jeśli chodzi o kontakt.
Modlę się o nasz związek choć wiem że to raczej modlenie się o cud. Z dnia na dzień człowiek ten staje mi się coraz bardziej obcy a jednocześnie czuję się odpowiedzialna za próbę ratowania tego związku, przemówienia mu do rozsądku, skłonienia do jakiejś refleksji. Pamiętam że było między nami tyle pięknych chwil. Byłam z nim szczęśliwa. Czy to możliwe żeby on był ze mną jednocześnie tak nieszczęśliwy. Wszystkie jego czułe słówka, całuski, trzymanie się za rączkę. Kiedy w ostatnim roku był taki zamyślony, często jakby nieobecny wielokrotnie pytałam go czy jest mu ze mną dobrze. Powtarzał że tak, że uważa że się dobrze dogadujemy a tu nagle taki bum. Chciałabym wiedzieć czy za tym stoi jakaś kobieta. Chciałabym o niego zawalczyć. Jak sama będę czekać aż wróci to się nie doczekam, z drugiej strony co mogę zrobić…
Małgosiu możesz mi powiedzieć do jakiego ogniska należysz?
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wyrzucona »

Znów piszę ale nie umiem sobie dziś znaleźć miejsca. Święta są takie smutne, samotne, pełne żalu i rozterek. Dla wszystkich nas forumowiczów chyba najgorsze są takie chwile sam na sam z natłokiem myśli, żalu i tęsknoty z chęcią cofnięcia czasu i zastanowienia co można było zrobić żeby uniknąć tego co się stało. Staram się pracować nad sobą , widzieć swoje błędy , zmieniać się . Chcę być lepszym człowiekiem. Czuję się dzisiaj okropnie właściwie to chyba mąż tym zachowaniem swoim wmówił mi że takiej osoby jak ja nie da się kochać, że nie zasługuję na miłość tak to postrzegam.
wertor1
Posty: 102
Rejestracja: 24 lut 2017, 6:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: wertor1 »

Nie chcę Cię bardziej martwić ale mój mąż ukrywał kochankę aż do rozwodu.Wielokrotnie go pytałam gdy ze mną jeszcze był czy kogoś ma to oburzal się i stanowczo zaprzeczał nawet mam smsa od niego w którym pisze że nigdy nie związalby się juz z żadną babą .Mąż ciagle wmawial mi że to moja wina że mamy kryzys że nie możemy byc juz razem.Tymczasem miał Kowalską,która była po rozwodzie i umiejętnie go pokierowala żeby do rozwodu nie przyznać się.Obecnie już z nią mieszka i gdy ja na sprawie alimentacyjnej to podnosilam to zaprzeczal i dalej mówił że mieszka u koleżanki .Normalnie sędziowie śmiali sie pod nosem. Na rozwodzie niestety nie miałam dowodu jego zdrady i pomimo mojego sprzeciwu orzeczono rozwód z winy obojga stron .Ale słyszałam że można zainstalować gpsa w aucie to jest tańsze niż detektyw.
Zdradzona
Posty: 480
Rejestracja: 13 sie 2019, 11:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Zdradzona »

Mój mąż też długo się wybierał że sobie wymyslam i nie potrzebnie się nakrecam. Ale w aucie znalazłam drugi telefon i zobaczyłam sms :myszko ty śpisz a ja myślę o tobie. Nie wytrzymałam i zapytałam go co to znaczy ten sms? to powiedział że koledze robi przysługę i pisze za niego wysmialam go. Sms znalazłam masę niektóre sobie zachowałam bo Kowalska pisała do męża ale pod moim adresem. Kowalska mojego męża jest panną ma 35 lat. Wyrzucona dzisiaj na różańcu myślałam o Tobie. Trzymaj się kochana przytulam cię. Z Panem Bogiem
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wyrzucona »

Chciałam Was dzisiaj prosić o jakąś wskazówkę , poradę . Sporo z Was zapewne jest już dłuższy czas na tym forum i ma o wiele większe doświadczenie niż ja. Sama już nie wiem co myśleć .Staram się stosować listę Zerty a jednocześnie zastanawiam się czy powinnam tak rezygnować z kontaktu z mężem. Każdego dnia dystans między nami narasta a z drugiej strony to niby w jakim celu i pod jakim pretekstem mielibyśmy się spotkać. Ktoś jednak musi o to małżeństwo zawalczyć . Mąż już nie chce ja nadal bardzo chcę. Może powinnam zaproponować okazjonalną kawę? Nawet najbardziej gorliwa modlitwa sama w sobie chyba nie wystarczy jeśli nie pójdą za nią jakieś konkretne czyny i starania. Jak tu się zbliżyć do męża który ma na mnie alergię? Jak w ogóle próbować coś ruszyć?
Ewuryca

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Ewuryca »

Wyrzucona w pierwszym poście pisałaś ze nieustannie prosiłas męża o spotkania i rozmowy a on tylko cię za każdym razem poniżał wiec pytanie dlaczego uważasz ze teraz będzie inaczej? Chcesz znowu dać się obrażać żeby pozornie walczyć o małżeństwo. Nie wydaje mi się ze twoje ciagle upokarzanie się przed nim pomoże wam w małżeństwie. Co do modlitwy to nie jest to zaklęcie, to nie działa na zasadzie już modliłam się tydzień nie pomogło wiec wrócę do tego co było czyli błaganianie i zebranie o uwagę. Może warto poszukać grup wsparcia online, psychologa który pomoże ci zaakceptować siebie.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: tata999 »

Wyrzucona pisze: 14 kwie 2020, 16:56 Chciałam Was dzisiaj prosić o jakąś wskazówkę , poradę . Sporo z Was zapewne jest już dłuższy czas na tym forum i ma o wiele większe doświadczenie niż ja. Sama już nie wiem co myśleć .Staram się stosować listę Zerty a jednocześnie zastanawiam się czy powinnam tak rezygnować z kontaktu z mężem. Każdego dnia dystans między nami narasta a z drugiej strony to niby w jakim celu i pod jakim pretekstem mielibyśmy się spotkać. Ktoś jednak musi o to małżeństwo zawalczyć . Mąż już nie chce ja nadal bardzo chcę. Może powinnam zaproponować okazjonalną kawę? Nawet najbardziej gorliwa modlitwa sama w sobie chyba nie wystarczy jeśli nie pójdą za nią jakieś konkretne czyny i starania. Jak tu się zbliżyć do męża który ma na mnie alergię? Jak w ogóle próbować coś ruszyć?
Zaproponować spotkanie skoro tego chcesz i uszanować odmowę, jeśli taka będzie odpowiedź.
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wyrzucona »

Wiem że modlitwa to nie zamówienie. Co do psychologa to bardzo potrzeba mi takiej pomocy ale niestety nie stać mnie już na prywatne spotkania a termin na NFZ to 12 miesięcy. Prawo do bezkolejkowej pomocy mają tylko ofiary przemocy w ośrodkach interwencji kryzysowej. Na razie więc zostaje mi czytanie książek i poradników. Cieszę się że jest to forum.
rose
Posty: 136
Rejestracja: 14 mar 2020, 11:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: rose »

Wyrzucona pisze: 14 kwie 2020, 19:45 Prawo do bezkolejkowej pomocy mają tylko ofiary przemocy w ośrodkach interwencji kryzysowej
Kochana, sama korzystałam na początku kryzysu, zresztą dalej korzystam z pomocy psychologa z OIK (Ośrodek Interwencji Kryzysowej). Nie musisz być ofiarą przemocy, ostry kryzys małżeński jak najbardziej kwalifikuje Cię do takiej pomocy. W tym momencie wszystkie spotkania osobiste są odwołane (OIK w Krakowie) ale telefon jest czynny przez całą dobę! Spróbuj zadzwonić, długoterminowa psychoterapia w takim miejscu raczej odpada, ale kilka spotkań w tej pierwsze ostrej fazie kryzysu można odbyć.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Nirwanna »

Wyrzucona, to o czym piszesz, to czego doświadczasz od męża, wg mnie można zakwalifikować pod przemoc psychiczną - przyjrzyj się temu. Może pod tym kątem warto zagaić rozmowę z psychologiem z tego przykładowego OIK?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
wertor1
Posty: 102
Rejestracja: 24 lut 2017, 6:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: wertor1 »

Szukaj wsparcia na telefon np na KUL wsparcie można uzyskać pomoc psychologiczna
Ukasz

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Ukasz »

Wyrzucona pisze: 14 kwie 2020, 16:56 Każdego dnia dystans między nami narasta a z drugiej strony to niby w jakim celu i pod jakim pretekstem mielibyśmy się spotkać. Ktoś jednak musi o to małżeństwo zawalczyć . Mąż już nie chce ja nadal bardzo chcę. Może powinnam zaproponować okazjonalną kawę? Nawet najbardziej gorliwa modlitwa sama w sobie chyba nie wystarczy jeśli nie pójdą za nią jakieś konkretne czyny i starania. Jak tu się zbliżyć do męża który ma na mnie alergię? Jak w ogóle próbować coś ruszyć?
Ja robię tak:
1. Gdy mam jakąś konkretną sprawę, np. dotyczącą jej kompetencji, majątku dzieci itp. to po prostu dzwonię lub piszę. Czasem dostaję odpowiedź, czasem nie, nie ciągnę sprawy.
2. Przy ważnych okazjach, jak święta, pytam, jak chce je spędzić, czy chce się spotkać. W odpowiedzi mam milczenie lub odmowę i to nie zmienia mojej postawy.
3. Zbliża się trzydziesta rocznica naszego ślubu - zaprosiłem ją do wspólnego świętowania. Przyjdzie czy nie, ja będę świętował.
4. Gdy planuję jakiś wyjazd, informuję ją o tym: jeżeli w ciągu np. dwóch tygodni da znać, to może się dołączyć. Potem czasie planuję już dalej nie biorąc jej pod uwagę. Raz zdarzyło się tak, że niespodziewanie zachciała pojechać i spędziliśmy razem tydzień. To był trudny, ale zarazem najlepszy czas dla naszej relacji w ostatnich kilku latach. Niestety to nie wystarczyło, żeby ostatecznie przełamać proces oddalania się.
5. Gdy wiem, że ona potrzebuje pomocy, to ją oferuję, licząc się z odmową, która zresztą niemal zawsze przychodzi.
Jednocześnie nie zmieniłem decyzji, że dopóki ona nie chce budować relacji małżeńskiej ze mną, nie możemy razem mieszkać. A ona nie chce, więc mój przykład może nie być wart naśladowania.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: nałóg »

Ukasz pisze: 14 kwie 2020, 22:57 A ona nie chce, więc mój przykład może nie być wart naśladowania.
Ukasz, myślę że podałeś racjonalny tryb postepowania wobec współmałżonka który aktualnie tkwi w jakimś tam popapraniu.
Dajesz szansę i w wolności czekasz co z tą szansą zrobi druga strona.
Uważam że to prawidłowa postawa .....choć zdaję sobie sprawę z jej skali trudności dla współmałżonka porzuconego.
PD
ODPOWIEDZ