Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Monti »

renta11 pisze: 21 lut 2020, 23:05 Ukaszu

Coś mi się nasuwa.
Latami poprzez uzależnienia redukowałeś w sobie napięcie. Także Wasze z żoną chore jazdy służyły do regulowania emocji. W sumie miałeś przynajmniej dwa uzależnienia: od masturbacji/porno? i od chorego tańca z żoną. Masturbacja odeszła (Bóg Cię uwolnił) ale nie załatwiłeś tego w sobie, a prawdopodobnie przerzuciłeś się bardziej w taniec chory z żoną. Bardzo zaangażowałeś się wtedy religijnie. Czy nie za bardzo? To chyba także trochę po bandzie? Co było w tym potrzebą do regulowania emocji?
Teraz nie masz kontaktu z żoną lub jest minimalny, więc nie masz czym regulować emocji?
Religijność nie działa? Żony nie ma, więc pojawiają się myśli związane z innym uzależnieniem (masturbacją, odlotem w drugą skrajność niż religijność?) Czyli wahadło z emocjami chce się wychylić w drugą stronę. Może masz coś w stylu codzienności trzeźwienia, pojawia się nuda, pustka, szukanie ulgi w cierpieniu? Czyli ciągoty do wpadania w inny nałóg. Suma nałogów musi być stała, kiedy pozbawiasz się jednego nałogu w to miejsce musi wejść inny czy nałogowe zachowania?
Nałogowe schematy przeżywania przecież się nie zmieniły.
Może warto byłoby pójść do psychologa i poukładać się w sobie, albo na grupę Al-Anon dla współuzależnionych. Coś warto byłoby zrobić, by nauczyć się żyć bez uzależnień, w tzw. nudzie, monotonii, normalności.
Po pierwsze - trzeba być czujnym na wszelkie przejawy nowych wciągających aktywności, po drugie - pracować w obszarze emocji i mechanizmu nałogowego regulowania uczuć. I nie ma tu łatwej drogi na skróty. Ja się z tym borykałam, bo życie z mężem było też jakimś rodzajem chorego tańca i bardzo brakowało tego nałogowego regulowania uczuć. Wymaga to czasu, pracy nad sobą, by wyzdrowieć.
Myślę, że to ważny przyczynek do refleksji nie tylko dla Ukasza, ale dla nas wszystkich, którzy tu jesteśmy. Wszyscy zostaliśmy pozbawieni najbliższej osoby, od której w większości byliśmy uzależnieni.
Warto się zapytać, czy nasza wiara to autentyczne zawierzenie, czy jakaś tylko kompulsywna religijność, która ma doprowadzić do zaspokojenia braku, samotności, którą odczuwamy, odczucia spokoju wewnętrznego.
Obserwuję podobny mechanizm u mojego ojca-alkoholika, który po wielu latach przestał pić, a teraz każdą wolną chwilę spędza na mityngu AA albo słuchając różnych konferencji na ten temat. Dla niektórych z nas takim uzależnieniem może być chociażby forum. Ja sam łapałem się na tym, że np. po obudzeniu się w pierwszym odruchu łapałem za telefon, by sprawdzić, jakie nowe posty pojawiły się, kiedy spałem :D
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Nino »

Mam tendencję do popadania w skrajne poczucie winy na przemian z poczuciem krzywdy.
Zaczynam zdawać sobie z tego sprawę.
Uzależnienie emocjonalne od męża wciąż silne, ale - dzięki też Waszemu wsparciu - odwieszam się dzień za dniem...

Zjazdy są, niekiedy dotkliwe i z objawami somatycznymi ( ból brzucha ), ale też powraca odczucie radości w przeżywanych w ciągu dnia sytuacjach i zdarzeniach.

Wdzięczność jest. Bóg wbudował ją we mnie już w okresie prenatalnym ;) LUBIĘ ŻYĆ i dziękuję Panu Bogu za życie.

Ale tak, jak intensywnie potrafię odczuwać radość i wdzięczność, tak, niestety, silnie odczuwam wewnętrzny ból i różne zranienia...

Potrzebuję już bardzo tego lustra...

Wiele iluzji i wyobrażeń na mój własny temat; moich relacji, małżeństwa, dokonań, sukcesów i porażek już rozpadło się z hukiem, ale wciąż brak.... reintegracji???

Dzięki Nałóg za cenne spostrzeżenia.

Pozdrawiam
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

renta11 pisze: 21 lut 2020, 23:05 W sumie miałeś przynajmniej dwa uzależnienia: od masturbacji/porno? i od chorego tańca z żoną.
Moje uzależnienie erotyczne opisywałem już tak szczegółowo, że bardziej nie należy. W czasie ostrego kryzysu było ono jednym z wentyli regulujących silne emocje - zgoda.
Natomiast chory taniec z żoną jest diagnozą, z którą nigdy się nie zgadzałem i nie zgadzam. Stosunki między nami miały różne fazy, pozytywne i negatywne, intensywne i łagodne - ale takie wahania są w każdej relacji. Gdybym mógł odwołać się tylko do mojej oceny samego siebie, stawiałbym tu duży znak zapytania. Jest jednak inaczej. Na pod koniec 2017 r. podjąłem indywidualną terapię. Potem, w porozumieniu z prowadzącą mnie panią psycholog przerwałem ją w chwili rozpoczęcia 12 kroków. Tam jestem już prawie dwa lata. Było tam analizowana większość zdarzeń opisywanych tu przeze mnie na forum. Ponadto jest kilkoro przyjaciół, ludzi z bogatym doświadczeniem życiowym i dobrym zapleczem duchowym i intelektualnym, którzy znają mnie 20-30 lat, którzy są wprowadzeni w te sprawy głębiej niż Wy na forum. Nigdzie nie spotkałem się z tezą, że uprawiam z żoną chory taniec. Nie chodzi oczywiście o sformułowanie, nazwę, tylko o kompulsywne, niekontrolowane szukanie silnych emocji. Sądzę więc, przynajmniej w tej chwili, że opinia Renty nie jest słuszna.
Byłem natomiast na pewno uzależniony od mojej żony, bardzo uwieszony na niej emocjonalnie - ale to się skończyło gwałtownym wypaleniem emocjonalnym sześć lat temu i nie wróciło.
renta11 pisze: 21 lut 2020, 23:05 Masturbacja odeszła (Bóg Cię uwolnił) ale nie załatwiłeś tego w sobie, a prawdopodobnie przerzuciłeś się bardziej w taniec chory z żoną.
W tym czasie moje kontakty z żoną stały się rzadkie, a emocje się bardzo uspokoiły. Zniknęła męcząca mnie do kilku lat bezsenność, wróciło stabilne, dobre samopoczucie.
renta11 pisze: 21 lut 2020, 23:05 Bardzo zaangażowałeś się wtedy religijnie. Czy nie za bardzo? To chyba także trochę po bandzie? Co było w tym potrzebą do regulowania emocji?
Już odpowiadałem na taką sugestię:
Ukasz pisze: 10 mar 2019, 9:12 U mnie nawrócenie było i jest, taką przynajmniej mam nadzieję, ale raczej nie nagłe. Codzienna lektura Pisma Świętego od ok. 40 lat, stały i wciąż ten sam spowiednik od ok. 30, elementy brewiarza od ok. 20, czytanie Słowa w czasie liturgii od ponad 10, kierownik duchowy od ok. 3 lat.
Ostatnie ponad dwa lata to jest czas pogłębiania relacji z Bogiem, ale stopniowego, raczej powolnego. To były kolejne kroki, podejmowane w porozumieniu z kierownikiem duchowym i trwające po kilka miesięcy. Towarzyszyły temu emocje, ale od kilku miesięcy są bardzo wyciszone, pojawia się w tej sferze swego rodzaju emocjonalna pustka. Wiem, że to normalne i nie uzależniam od tego moich praktyk religijnych.
renta11 pisze: 21 lut 2020, 23:05 Żony nie ma, więc pojawiają się myśli związane z innym uzależnieniem (masturbacją, odlotem w drugą skrajność niż religijność?)
Nie pojawiły się żadne myśli związane z masturbacją, żadna pokusa sięgnięcia po pornografię. Wróciło, nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni, fundamentalne pytanie o wszystko, w co wierzę. Czy na pewno słusznie odrzucam ofertę świata jako całość, bo istnieje Bóg? Opisany przeze mnie krótko splot drobnych zdarzeń mocno uświadomił mi jeszcze raz, że najprawdopodobniej nie zaznam już bliskości z żoną, resztę życia spędzę sam. Stanęła mi przed oczami cena, jaką płacę za wiarę. Więc może zaprzeczyć wszystkiemu i "ułożyć sobie życie"? Możliwość mam... Czy to pytanie o cały mój obraz świata było od Boga czy od Złego? Nie wiem, wciąż odpowiadam na nie tak samo, mówię Bogu tak. Nie jest to tylko z rozpędu, z przyzwyczajenia, nie z kalkulacji jakichkolwiek zysków, jest to jakoś czyste i wolne, więc chyba dobre. A że jednocześnie trudne, że widzę, jak staję na krawędzi? Tak po prostu jest.
renta11 pisze: 21 lut 2020, 23:05 Może warto byłoby pójść do psychologa
Do tego, co już podałem wyżej, mogę tylko dodać uzgodnione z panią psycholog plany na przyszłość. Po zakończeniu kroków mamy wspólnie wybrać jakąś terapię grupową. Nie tylko nie widzę potrzeby "pójście do psychologa", bo jestem tam już od dość dawna, ale nie zamierzam od niego wychodzić.
Nie chroni mnie to przed tym, że przychodzą trudne dni. A jak przyszły, to się tym dzielę. Trochę dzięki temu jest mi lżej, może też komuś to pomoże przejść podobny czas.
Choć nie odnajduję siebie i mojej historii w tych ostatnich głosach, bardzo Wam dziękuję, że jesteście.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: s zona »

nałóg pisze: 24 lut 2020, 13:00 Będąc w czynnym uzależnieniu i po odstawieniu a tym samym w kryzysie tożsamości oraz kryzysie małżeńskim ogromna większość ludzi cierpi na niskie poczucie własnej wartości potęgowane jeszcze odrzuceniem przez współmałżonka czy bliskich.
Aby nie wpaść w uzależnienie lub nie zamienić jednego nałogu na drugi np. alkoholizm na pracoholizm,hazard itp. potrzeba powtarzanym tu do znudzenia sloganem:"zajmij się sobą" czyli popracuj nad znajomością siebie, wyznacz cel .
Pomocne mogą być np. takie reguły:

Reguły sukcesu:

1.Wydobadż to co boli
2.Wyrwij „ząb” (jak boli, szukaj dentysty) czyli to co boli
3.Wyświetl film, napisz scenariusz ,wizję –wyznacz cel
4.Zrób coś ze sobą (zmieniaj siebie, swoją duchowość)
5.Działaj jak mrówka(małymi kroczkami i wytrwale)
6.Nienawidż dobrze (tego co sprzeczne z zasadami, co krzywdzi ciebie lub innych)
7.Nie graj fair (nie odpłacaj tym samym co dostajesz np. skrzywdzeniem)
8.Bądż pokorny
9.Irytuj właściwych ludzi np. krzywdzicieli pozwalając im ponosić konsekwencje (wszystkich nie jesteś w stanie zadowolić)

12 kroków do 9 reguł:

1.Nie rób tego sam, szukaj wspólnoty np.12 Kroków, grupy terapeutycznej
2.Przyjmij mądrość, szukaj wygranych (zbiorowej mądrości np. grupy wsparcia)
3.Przyjmuj uwagi i sugestie poprawki pamiętając że konsekwencje są zawsze twoje
4.Znajdż wzorce ( nie bezkrytycznie)
5.Przyjrzyj się swoim zaletom i wadom i pracuj nad i z nimi
6.Nie zrażaj się przeszkodami
7.Nadaj strukturę, zrób plan
8.Praktyka,praktyka,trening,trening i niepowodzenie, upadek i powstawanie
9.Zmień swoje przekonania
10.Poznaj swoje słabości i wyizoluj je
11.Spisz swoje wizje i cele
12.Módl się, módl się ale nie roszczeniowo

Stosując np. takie lub podobne zasady masz szansę przebudzenie i zdrowienie.
PD
Ukaszu,
jesli powolisz, to mialabym prosbe do Moderacji .

Moze warto przeniesc te ostatnie posty Naloga w jakies czytelne miejsce,jak np Lista Zerty ?
Dla mnie wydaja sie byc mega pomocne .. i uniwersalne zarazem ....a jestem tu dluzej niz te wspomniane 90 dni .. i ciagle sie od Was ucze :)
Bog zaplac .
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Nirwanna »

s zona pisze: 24 lut 2020, 20:28 mialabym prosbe do Moderacji .

Moze warto przeniesc te ostatnie posty Naloga w jakies czytelne miejsce,jak np Lista Zerty ?
Przenieść to nie, bo Ukasz ma prawo być gospodarzem tych postów ;-)
Ale np. skopiować - jest możliwym. Pomyślimy :-)
Moderacja pozdrawia :D
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: s zona »

Nirwanna pisze: 25 lut 2020, 6:19
pisze: 24 lut 2020, 20:28 mialabym prosbe do Moderacji .

Moze warto przeniesc te ostatnie posty Naloga w jakies czytelne miejsce,jak np Lista Zerty ?
Przenieść to nie, bo Ukasz ma prawo być gospodarzem tych postów ;-)
Ale np. skopiować - jest możliwym. Pomyślimy :-)
Moderacja pozdrawia :D
Ot to, braklo wlasciwego slowa :)
Z modlitwa, za gospodarza rowniez :D
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Dziękuję za modlitwę.
Nie czuję się gospodarzem tych postów. Mam nawet wrażenie, że trafiły akurat tutaj trochę przypadkiem, na marginesie ogólnej dyskusji o uzależnieniach, a szczególnie wstępnej fazy wychodzenia z nich. Cieszę się, że pomagają i proszę moderację, żeby postępowała z nimi wedle własnego uznania. Może jedynie w jakimś porozumieniu z ich autorem: zamieścił je tu, więc może jest w tym szczególny zamysł, który warto uszanować.
nałóg
Posty: 3328
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: nałóg »

Ukasz pisze: 25 lut 2020, 18:06 Nie czuję się gospodarzem tych postów. Mam nawet wrażenie, że trafiły akurat tutaj trochę przypadkiem, na marginesie ogólnej dyskusji o uzależnieniach, a szczególnie wstępnej fazy wychodzenia z nich.
Moje posty nie były bezpośrednim odniesieniem się do postów Ukasza a raczej tak jak pisze Ukasz były raczej "ogólnikiem "o schematach uzależnień. Reszta była w pewnym sensie odpowiedzią na sugestie Nirwany.
PD
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Nirwanna »

s zona pisze: 24 lut 2020, 20:28 Moze warto przeniesc te ostatnie posty Naloga w jakies czytelne miejsce,jak np Lista Zerty ?
Dla mnie wydaja sie byc mega pomocne .. i uniwersalne zarazem
Nirwanna pisze: 25 lut 2020, 6:19 Przenieść to nie, bo Ukasz ma prawo być gospodarzem tych postów ;-)
Ale np. skopiować - jest możliwym.
Ukasz pisze: 25 lut 2020, 18:06 Nie czuję się gospodarzem tych postów. Mam nawet wrażenie, że trafiły akurat tutaj trochę przypadkiem, na marginesie ogólnej dyskusji o uzależnieniach, a szczególnie wstępnej fazy wychodzenia z nich. Cieszę się, że pomagają i proszę moderację, żeby postępowała z nimi wedle własnego uznania.
nałóg pisze: 26 lut 2020, 9:57 Moje posty nie były bezpośrednim odniesieniem się do postów Ukasza a raczej tak jak pisze Ukasz były raczej "ogólnikiem "o schematach uzależnień. Reszta była w pewnym sensie odpowiedzią na sugestie Nirwany.
PD
Skopiować tych postów jednak technicznie się nie dało, moderacja zatem utworzyła z nich nowy wątek :-)
Jest on m.in. tu: viewtopic.php?f=10&t=3050&p=227411#p227411
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Niedawno zdarzyły się dwie rzeczy, które u mnie się jakoś połączyły. W innym wątku napisałem, że dla mnie cudzołóstwo jest radykalnym odwróceniem się od Boga i w odpowiedzi padły takie słowa:
contesempre pisze: 27 mar 2020, 14:18 Wiele małżeństw znam, żyjących w niesakramentalnych związkach a wierzących i praktykujących, pozbawionych prawa do sakramentu pokuty i ewangelii, którzy nie odwrócili się od Boga i wychowują dzieci po katolicku.
Jest dla mnie jasne, że pisząca to osoba wcale nie ma zamiaru iść w tym kierunku, a jeśli nawet kiedyś tak by się stało, nie mam żadnego prawa jej oceniać. Widzę w tych słowach raczej z jednej strony echo społecznego przyzwolenia cudzołóstwo, które sieje spustoszenie w rodzinach na pokolenia i powoduje morze cierpienia. Z drugiej jest to według mnie prawdziwa konstatacja, że żaden grzech nie przekreśla człowieka i nawet tkwiąc w nim świadomie i dobrowolnie można jakoś z Bogiem być i się do Niego zbliżać. Myślę, że w pewnym stopniu jest to moje doświadczenie i dlatego poruszam ten temat.
Drugie ze wspomnianych wydarzeń do list do samego siebie, jaki napisałem w ramach warsztatów 12 kroków, a dokładniej kroku dziewiątego. On mówi właśnie o tym. O wszystkich wspomnianych tam faktach była już tu mowa, więc nie mam oporów przed podzieleniem się tym tekstem. Może to spojrzenie będzie dla kogoś pomocne w dramatycznej, a podejmowanym przez wielu z nas wciąż od nowa wyborze, czy trwać w wierności i samotności do końca życia czy też je sobie „ułożyć” i żyć możliwie najlepiej, ale z tym jednym grzechem. Mam więc nadzieję, że moderacja wybaczy mi takie nadużywanie jej czasu.
Gdy czytałem ten tekst na krokach, wiele razy musiałem przerywać, bo odbierało mi mowę. Pod koniec po każdym słowie robiłem przerwę, zanim byłem w stanie wypowiedzieć kolejne. To ból nagromadzony latami wylewał się ze mnie. Jakaś jego mała cząstka. Reszta wciąż gdzieś tam zalega.
contesempre
Posty: 216
Rejestracja: 08 sty 2020, 20:42
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: contesempre »

Ukasz pisze: 29 mar 2020, 14:20 Niedawno zdarzyły się dwie rzeczy, które u mnie się jakoś połączyły. W innym wątku napisałem, że dla mnie cudzołóstwo jest radykalnym odwróceniem się od Boga i w odpowiedzi padły takie słowa:
contesempre pisze: 27 mar 2020, 14:18 Wiele małżeństw znam, żyjących w niesakramentalnych związkach a wierzących i praktykujących, pozbawionych prawa do sakramentu pokuty i ewangelii, którzy nie odwrócili się od Boga i wychowują dzieci po katolicku.
Jest dla mnie jasne, że pisząca to osoba wcale nie ma zamiaru iść w tym kierunku, a jeśli nawet kiedyś tak by się stało, nie mam żadnego prawa jej oceniać. Widzę w tych słowach raczej z jednej strony echo społecznego przyzwolenia cudzołóstwo, które sieje spustoszenie w rodzinach na pokolenia i powoduje morze cierpienia. Z drugiej jest to według mnie prawdziwa konstatacja, że żaden grzech nie przekreśla człowieka i nawet tkwiąc w nim świadomie i dobrowolnie można jakoś z Bogiem być i się do Niego zbliżać.
Niezmiernie jestem zaskoczona, że przytaczasz moje słowa w swoim wątku i tak drastycznie mnie przy tym oceniasz nie znając w ogóle i być może nie próbując zrozumieć. Myślę, że może to wielu wprowadzić w błąd w ocenie mnie, nie czytając całego mojego wątku. Nigdzie, absolutnie nigdzie nie napisałam, że mam zamiar cudzołożyć. Chodziło mi raczej o to, że jesteśmy ludźmi i mamy od Najwyższego, WOLNĄ WOLĘ a decyzja jednego z małżonków nie powinna ważyć o dalszym życiu drugiego. To zderzenie dwóch światów, realnego myślenia o trwaniu w sakramencie do końca życia z odnalezieniem swojego miejsca w społeczeństwie i ponadludzkim pragnieniu posiadania rodziny i dzieci. Dzięki WOLNEJ WOLI rozpadają się małżeństwa, dzięki WOLNEJ WOLI tworzą sie niesakramentalne związki wychowujące potomstwo po katolicku i uwierz mi, wcale nie sieją spustoszenia w rodzinie. Wręcz przeciwnie, pokazują, że mimo popełnionych w przeszłości błędów, można przekazać dzieciom odpowiednie wartości. Znam szanowaną Panią Katechetkę, która o dziwo dla wszystkich nagle zaszła w ciąże, czy to świadczy o tym, że odwróciła się od Boga? Że jej dziecko wychowywane w niesakramentalnej rodzinie będzie gorsze? Że jej dziecko kiedyś postąpi tak jak ona? Tak, wiem, statystyki... ale statystycznie wychodząc z psem na spacer, masz 3 nogi. I nic tu nie zależy od statystyk, tylko od tego, co przekazujemy swoim dzieciom.

Cały ambaras by dwoje chciało naraz, tak samo jest Ukaszu ze zrozumieniem. Ja Ciebie rozumiem, masz swoje lata, czujesz się w pewnych płaszczyznach życia spełniony i postanowiłeś trwać w sakramencie do końca życia. Zrozum tez proszę mnie, bo jak sam napisałeś, NICZEGO NIE MOŻEMY BYĆ PEWNI. Ja mam <30 lat i rozdwojenie jaźni przez to co dzieje się w moim małżeństwie ale nadal pragnę być dla kogoś ważna, dać nowe życie, być matką i wychować po katolicku swoje dzieci a czy będzie w tym mój mąż, to wie sam Bóg. Możecie mnie za to zlinczować, że nie na tym polega wiara i nie od tego jest to forum. Ale ilu ludzi tyle opinii, ile miejsc siedzących tyle punktów widzenia, ile lat tyle doświadczeń. I przypomnę na koniec, nigdzie nie napisałam, że mam zamiar cudzołożyć, niczego nie możemy być pewni.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Contresempre - jest mi naprawdę przykro, że poczułaś się oceniona i zraniona. Ten post miał być jedynie wstępem do listu traktującego wyłącznie o mnie i moim grzechu, a moderacja puściła sam wstęp. Nie spotkałem się wcześniej z takim przypadkiem i nie przyszło mi do głowy, że tak może się stać. Jednocześnie proszę Cię, żebyś mi nie przypisywała treści, których nie tylko nie wyraziłem, ale nawet jednoznacznie im zaprzeczyłem:
contesempre pisze: 29 mar 2020, 21:22 Niezmiernie jestem zaskoczona, że przytaczasz moje słowa w swoim wątku i tak drastycznie mnie przy tym oceniasz nie znając w ogóle i być może nie próbując zrozumieć. Myślę, że może to wielu wprowadzić w błąd w ocenie mnie, nie czytając całego mojego wątku. Nigdzie, absolutnie nigdzie nie napisałam, że mam zamiar cudzołożyć.
Ukasz pisze: 29 mar 2020, 14:20 Jest dla mnie jasne, że pisząca to osoba wcale nie ma zamiaru iść w tym kierunku, a jeśli nawet kiedyś tak by się stało, nie mam żadnego prawa jej oceniać.
Naprawdę nie wiem, jak mógłbym napisać jaśniej, że nie przypisuję Ci takiego zamiaru i że niezależnie od tego nie mam prawa Cię oceniać i nie chcę tego robić.
contesempre pisze: 29 mar 2020, 21:22 Dzięki WOLNEJ WOLI rozpadają się małżeństwa, dzięki WOLNEJ WOLI tworzą sie niesakramentalne związki wychowujące potomstwo po katolicku i uwierz mi, wcale nie sieją spustoszenia w rodzinie. Wręcz przeciwnie, pokazują, że mimo popełnionych w przeszłości błędów, można przekazać dzieciom odpowiednie wartości.
Napisałem jedynie, że społeczne przyzwolenie sieje spustoszenie. Przyczynia się do masowego rozpadu rodzin, a to zostawia rany następnemu pokoleniu. Nadal jestem przekonany, że takie są fakty. To nie znaczy, że te osoby, a tym bardziej ich dzieci, są skazane na złe postępowanie i przynoszą samo zło. Co więcej, także w tej sprawie pisałem coś wręcz przeciwnego:
Ukasz pisze: 29 mar 2020, 14:20 jest to według mnie prawdziwa konstatacja, że żaden grzech nie przekreśla człowieka i nawet tkwiąc w nim świadomie i dobrowolnie można jakoś z Bogiem być i się do Niego zbliżać. Myślę, że w pewnym stopniu jest to moje doświadczenie i dlatego poruszam ten temat.
W główna część postu, ta niedopuszczona, była właśnie o tym moim doświadczeniu.
contesempre pisze: 29 mar 2020, 21:22 Cały ambaras by dwoje chciało naraz, tak samo jest Ukaszu ze zrozumieniem. Ja Ciebie rozumiem, masz swoje lata, czujesz się w pewnych płaszczyznach życia spełniony i postanowiłeś trwać w sakramencie do końca życia. Zrozum tez proszę mnie, bo jak sam napisałeś, NICZEGO NIE MOŻEMY BYĆ PEWNI.
Skoro sama przyznajesz, że ja to napisałem, to dlaczego zarzucasz mi brak zrozumienia? Wiem i to też podkreślałem (to już w Twoim wątku, nie tutaj), że na pewno nie zrozumiem Cię w pełni, bo wiele nas różni. Część jest mi natomiast bliska, bo jednak nasze doświadczenie ma też części wspólne. Należy do nich m.in. świadomość, że nie znamy przyszłości, że nie możemy być pewni naszych przyszłych decyzji i że nie mamy prawa nikogo oceniać.
Proszę Cię - nie szukaj w tym, co piszę, oceny i potępiania. Jak się uprzesz, to znajdziesz je wszędzie, tylko po co? To, co mnie skłania do zabrania głosu, to raczej współ-czucie, odczuwanie bólu, o jakim piszesz, i może głupia myśl, że jak opowiem o własnym, to ktoś znajdzie w tym coś pożytecznego dla siebie.
contesempre
Posty: 216
Rejestracja: 08 sty 2020, 20:42
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: contesempre »

Ukasz pisze: 29 mar 2020, 23:30
Jest dla mnie jasne, że pisząca to osoba wcale nie ma zamiaru iść w tym kierunku, a jeśli nawet kiedyś tak by się stało, nie mam żadnego prawa jej oceniać.
Ukaszu, bardzo Cię przepraszam ale ten zwrot odebrałam inaczej. I to nie jest prawdą, że doszukuję sie czegoś, gdzieś na siłę, po prostu jest to konwersacja pisana, gdzie nie wyrażamy emocji i łatwo o nieporozumienie. Wyłączam się już z Twojego wątku i życzę Ci samego szczęścia.

Z Bogiem ! ;)
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

U mnie pandemia trochę zamroziła wszystko - i moje kroki prawne i wolę moich własnych działań. Ta sytuacja bardzo uderza w żonę, ona jest mocno narażona i jest to dla niej jest to duży psychiczny ciężar.
Z drugiej strony gdyby nie te okoliczności, to pewnie zdecydowałbym się na konkretne kroki. Od trzech miesięcy żona nie spędziła ani jednej nocy w domu. Czasem tu wpada na chwilę, żeby coś zabrać, ale znakomita większość rzeczy została. Szczoteczka do zębów kurzy się obok umywalki, ręcznik i koszula nocna czekają cierpliwie na swoją użytkowniczkę. Zostało nawet kilka jej rzeczy w lodówce. Wszystko tak, jakby wyszła przed chwilą.
I ona też wchodzi tu tak, jakby wyszła przed chwilą i jakby był to pusty dom. Nie wita się ani nie żegna, odzywa się, jeśli mnie do czegoś potrzebuje, ale tego bardzo stara się unikać.
Ostatnio wymieniliśmy kilka krótkich wiadomości w sprawach dotyczących pomocy innym w pandemii i od razu ubzdurałem sobie, że to oznacza jakąś normalizację kontaktów. Nie relację, tylko możliwość normalnej rozmowy. Wysłałem pytanie, czy chciałaby spotkać się w święta. Bez odpowiedzi.
W Wielki Piątek stanęła nagle w drzwiach - ja byłem w środku domowych porządków, myłem w tym momencie okno. Była w masce, więc spytałem, czy ja powinienem też założyć - nie wiedziałem, po co przyszła, na jak długo itd. - usłyszałem, że mam robić, co chcę. Spytała, gdzie są blachy do ciasta. Potem o jej mikser. Natychmiast przerwałem moje zajęcie i zacząłem szukać. Ona nawet na to nie patrzyła. Gdy wychodziła, spytałem o spotkanie w święta - nie. Ostatnią z poszukiwanych przez nią rzeczy znalazłem, gdy była już w samochodzie za bramą. Zadzwoniłem do niej - przynieś mi do samochodu. Tu już zawahałem się na chwilę, czemu to ja mam chodzić, ale posłuchałem bez słowa. "Dziękuję" i zasuwająca się szyba. A w domu dodatkowy kwadrans roboty na szorowanie zaschniętego w międzyczasie okna.
Dopiero po jej odjeździe zacząłem patrzeć na własne zachowanie i zobaczyłem, że to przede wszystkim ja nie uszanowałem siebie. Na jej widok przestawiłem się w tryb służącego, który tylko czeka na polecenie, żeby je jak najszybciej wykonać. Że prosiłem o ochłap i mi go poskąpiono. Że nie tylko nie zgłosiłem zastrzeżeń do wynoszenia z domu rzeczy bez pytania mnie o zdanie, ale jeszcze sam w tym pomagałem. I wszystko pozornie w pełnym spokoju, nie byłem świadomy żadnych emocji.
A tekst o masce miał jasny przekaz: jest mi wszystko jedno, czy cię zarażę. Również zabranie blachy do ciasta było znaczące. Żona kiedyś piekła na każde święta pyszny sernik, ale ostatni raz był tak dawno, że już nie potrafię umiejscowić go w czasie. Pięć lat temu? Siedem? A teraz potrzebuje tej blachy.... Nie wiem, gdzie żona mieszka, czy sama, czy z kimś.
Na poziomie ogólnych decyzji jestem niezależny i odwieszony, ale w niespodziewanej sytuacji wracają stare skrypty.
Sytuacja pozornego mieszkania jest do zmiany, ale dopiero po pandemii i związanych z nią ograniczeniach. Znów zacząłem się zastanawiać, czy występować o rozdzielność czy o separację. Ostatnio poczytałem trochę o separacji kanonicznej i to skłania mnie również do tej cywilnej. Chyba lepiej po prostu odłożyć to do momentu, gdy wrócą możliwości szybkiej realizacji podjętej decyzji.
Cała ta sytuacja zabolała. Poczułem to dopiero po fakcie, ale długo i mocno. Jeszcze raz złożyłem do grobu nasze relacje. Może kiedyś Bóg je wskrzesi, ale w tej chwili to zimny trup. Dziękuję Bogu, że to się stało właśnie w Wielki Piątek i wszystko od razu trafiło we właściwe miejsce. I przyszła Wielka Noc - Zmartwychwstania. Żyję. Świeci piękne słońce i słyszę cudowny śpiew ptaków. Za godzinę będę błogosławił przez Internet potrawy na stołach rodziny zgromadzonej przy stołach w kilku różnych miejscach. Złożymy sobie życzenia. Będzie większość moich najbliższych, choć zapewne nie wszyscy...
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Małe uaktualnienie: poza moim młodszym bratem, którego zniechęciła wizja walki z komputerem tego ranka, połączyli się jednak wszyscy. Cztery pokolenia, ponad 30 osób. Najbardziej wzruszający moment był wtedy, gdy moja siostra ucieszyła się na widok swojego męża, z którym się rozwiodła kilka miesięcy temu. Jedna osoba miała trudności techniczne i nie mogliśmy jej słyszeć, choć ona słyszała nas i widzieliśmy się wzajemnie: moja żona. I choć prosiła o pomoc wszystkich wokół, byle nie mnie, a potem odebrałem wiadomość z ostrymi pretensjami do mnie, że się nie udało, to to już nawet nie ukłuło, przeciwnie, wzbudziło we mnie tylko ciepłe uczucia względm niej.
ODPOWIEDZ