Zdrada i co dalej?

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

rose
Posty: 137
Rejestracja: 14 mar 2020, 11:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i co dalej?

Post autor: rose »

nałóg pisze: 31 mar 2020, 16:35 Zdaję sobie sprawę jak trudno zapanować nad emocjami i zranionymi uczuciami lecz kluczem do zdrowia jest zarządzanie własnymi emocjami a nie żeby one zarządzały zdradzonymi.
Myślalam ze z emocjami całkiem nieźle sobie radzę... A tymczasem druga z kolei noc gdzie nie mogę spać, myśli kłębią się w głowie a ja nie widzę żadnego dobrego wyjścia z tej sytuacji. Dzisiaj chciałabym sobie darować walkę o to małżeństwo... Dzisiaj chciałabym pójść do przodu bez męża... Ale czy tego chce ode mnie mój Bóg?

Podrzuciłam mężowi kazanie które zamieściłam wyżej, długo się wahałam czy powinnam to zrobić. On niby odsłuchał, ale w odpowiedzi odesłał mi tylko że dla niego ksiądz nie jest żadnym autorytetem bo ksiądz o życiu nic nie wie. Miałam ochotę mu odpisać żeby zobaczył gdzie go jego "autorytety" zaprowadziły... Ale zostawiłam ostatecznie sprawę bez komentarza.

Napisał mi też że śniło mu się którejś nocy że była droga krzyżowa a on pomagał Panu Jezusowi nieść krzyż. I że obudził się cały mokry... Dodam że mąż przez ostatnie lata bardzo się oddalił od Boga.
nałóg
Posty: 3357
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrada i co dalej?

Post autor: nałóg »

rose pisze: 02 kwie 2020, 5:05 Napisał mi też że śniło mu się którejś nocy że była droga krzyżowa a on pomagał Panu Jezusowi nieść krzyż. I że obudził się cały mokry... Dodam że mąż przez ostatnie lata bardzo się oddalił od Boga.
a jakbyś go zapytała: a ciężko było?
rose pisze: 02 kwie 2020, 5:05 On niby odsłuchał, ale w odpowiedzi odesłał mi tylko że dla niego ksiądz nie jest żadnym autorytetem bo ksiądz o życiu nic nie wie. Miałam ochotę mu odpisać żeby zobaczył gdzie go jego "autorytety" zaprowadziły... Ale zostawiłam ostatecznie sprawę bez komentarza.
wg mnie to dobrze ,że nie weszłaś w postawę "mentorki". Niech to w nim popracuje-bo odsłuchał.
rose pisze: 02 kwie 2020, 5:05 Dzisiaj chciałabym sobie darować walkę o to małżeństwo
Rose, a jakbyś naprawdę darowała sobie tę "walkę"? bo z kim chcesz walczyć? w walce kogoś zranisz....sama zostanie zraniona...... może zmień "narzędzia" na "narzędzia" do pracy nad sobą, nad swoimi emocjami, nad sposobami możliwie najlepszego panowania nad emocjami.
Zamiast "walczyć" nocami
rose pisze: 02 kwie 2020, 5:05 A tymczasem druga z kolei noc gdzie nie mogę spać, myśli kłębią się w głowie a ja nie widzę żadnego dobrego wyjścia z tej sytuacji
to może zrób "paczkę"..... taką świąteczną ....Wielkanocną ....z męża, siebie i dziecka i "wyślij" ją Bogu w prezencie aby się Wami zajął?
Ja mam sprawdzoną metodę na "nocne scenariusze i kręcenie filmów" bo wtedy proszę Boga : "Panie zabierz ode mnie te nawracające i męczące mnie myśli "...... i tak czasami po kilku takich prośbach.....czasami kilkunastu......kilkudziesięciu zwykle zasypiam. U mnie to działa, a w dodatku to jeszcze 'zatrudniam" mojego Anioła Stróża aby pogadał z Aniołem Stróżem osoby czy zdarzenia które jest przedmiotem mojego "pisania scenariuszy i kręcenia filmów"....... Spróbuj....może zadziała i u Ciebie. PD

A i jeszcze Modlitwa o Pogodę Ducha odmawiana pomaga
Ukasz

Re: Zdrada i co dalej?

Post autor: Ukasz »

rose pisze: 02 kwie 2020, 5:05 Dzisiaj chciałabym pójść do przodu bez męża... Ale czy tego chce ode mnie mój Bóg?
Świetny pomysł, żeby iść do przodu! A czy mąż pójdzie razem z Tobą, czy zostanie, to jego odpowiedzialność. Ty chyba mu nie zabraniasz, żeby szedł do przodu razem z Tobą?
Czy Bóg chce, żebyś stała w miejscu? W dodatku w takim, gdzie jest Ci bardzo źle?
rose
Posty: 137
Rejestracja: 14 mar 2020, 11:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i co dalej?

Post autor: rose »

Dziękuję za kolejne cenne rady, dzień jest dużo łaskawszy dla mnie. W nocy przychodzą myśli z którymi przyznaje na chwilę obecną nie zawsze sobie radzę.
nałóg pisze: 02 kwie 2020, 10:12
rose pisze: ↑02 kwie 2020, 5:05
Napisał mi też że śniło mu się którejś nocy że była droga krzyżowa a on pomagał Panu Jezusowi nieść krzyż. I że obudził się cały mokry... Dodam że mąż przez ostatnie lata bardzo się oddalił od Boga.
a jakbyś go zapytała: a ciężko było?
Nie umiem wchodzić z nim w polemikę na temat wiary, tyle razy już próbowałam - jeszcze przed kryzysem - i w pewnym momencie odpuściłam. Może to był błąd, ale często czułam się jak matka nastolatka, który się buntuje że musi iść do kościoła a ja go do tego nakłaniam. W pewnym momencie powiedziałam dość, ja z dziećmi byłam co niedzielę na mszy św. Nie modliliśmy się razem, tzn on w ogóle się nie modli. Więc jak pewnego dnia poprosił mnie o to żebym poszukała mu różaniec to bardzo się ucieszyłam (słyszałam gdzieś stwierdzenie że jak mąż-głowa rodziny się nawraca to cała rodzina się nawraca). Wygląda na to że moja radość była przedwczesna...
nałóg pisze: 02 kwie 2020, 10:12 Rose, a jakbyś naprawdę darowała sobie tę "walkę"? bo z kim chcesz walczyć? w walce kogoś zranisz....sama zostanie zraniona...... może zmień "narzędzia" na "narzędzia" do pracy nad sobą, nad swoimi emocjami, nad sposobami możliwie najlepszego panowania nad emocjami.
Wiem, że walka to może nie jest dobre słowo. Zdaję sobie sprawę że muszę zająć się sobą, skupić się na tym jak się zachowuje, co mówię. Ja teorię już zdążyłam nieco poznać. Tylko jeszcze nie wiem JAK to zrobić. Mam myśleć o sobie, tymczasem moje myśli lecą ciągle do niego. Kiedy przychodzi czas "złych" myśli, mam w sobie olbrzymi niepokój, nie potrafię się skupić - to rzeczywiście staram się modlić do Ducha Świętego ale tez do Michała Archanioła o odpędzenie złego ode mnie.
nałóg pisze: 02 kwie 2020, 10:12 to może zrób "paczkę"..... taką świąteczną ....Wielkanocną ....z męża, siebie i dziecka i "wyślij" ją Bogu w prezencie aby się Wami zajął?
Będę robiła, może nieudolnie ale tak jak umiem spakuje i wyśle. Ja od początku mówiłam ze po ludzku ta sprawa nie jest do uratowania. Tylko Pan może ochronić i uleczyć moją rodzinę.
Ukasz pisze: 02 kwie 2020, 10:38 Świetny pomysł, żeby iść do przodu! A czy mąż pójdzie razem z Tobą, czy zostanie, to jego odpowiedzialność. Ty chyba mu nie zabraniasz, żeby szedł do przodu razem z Tobą?
Czy Bóg chce, żebyś stała w miejscu? W dodatku w takim, gdzie jest Ci bardzo źle?
Ukasz cieszę się że ktoś może z mojego marudzenia wyciągnąć wniosek że mam dobry pomysł. Jednak pisząc to bardziej myślałam o tym że bez męża niż o tym żeby do przodu. Niby mu nie bronie, ale chyba i nic nie robię żeby poszedł ze mną... Chyba moja urażona duma nie pozwala mi powiedzieć/napisać coś miłego. Nie wiem, na prawdę nie wiem jak mam się w stosunku do niego zachowywać. Ale widzę moje błędne myślenie - nie odzywa się do mnie, to chodzę i złoszczę się że się nie odzywa, a jak napisze coś miłego, że mnie kocha lub że chce spędzić ze mną resztę życia - to tylko myślę o tym, że miesiąc temu mówił to do innej i że jego słowa nie są nic warte. Jak uciec z tego błędnego koła?

PS. Dzisiaj przeczytałam piękne słowa, które są ze mną cały dzień: "Kto pierwszy prosi o przebaczenie jest NAJDZIELNIEJSZY. Kto pierwszy przebacza jest NAJSILNIEJSZY. Kto pierwszy zapomina jest NAJSZCZĘŚLIWSZY."
Marzę o tym, żeby być silna i szczęśliwa - ale chyba pierwsze muszę poczekać na to żeby mój mąż był dzielny...
Ostatnio zmieniony 02 kwie 2020, 18:32 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
nałóg
Posty: 3357
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrada i co dalej?

Post autor: nałóg »

Mąż,mąż ,mąż..... Bóg-Ty-mąż-dzieci- rodzina-przyjaciele i bliscy. Taka kolejność.Kochaj bliźniego swego jak siebie samego
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13349
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i co dalej?

Post autor: Nirwanna »

rose pisze: 02 kwie 2020, 16:33 PS. Dzisiaj przeczytałam piękne słowa, które są ze mną cały dzień: "Kto pierwszy prosi o przebaczenie jest NAJDZIELNIEJSZY. Kto pierwszy przebacza jest NAJSILNIEJSZY. Kto pierwszy zapomina jest NAJSZCZĘŚLIWSZY."
Marzę o tym, żeby być silna i szczęśliwa - ale chyba pierwsze muszę poczekać na to żeby mój mąż był dzielny...
Rose, warto pamiętać, że takie powiedzenia bywają budujące, ale - jak do wszystkiego - warto podchodzić rozumnie.
W tym akurat powiedzeniu jest błąd taki, że przebaczenie nie polega na zapominaniu, to mit.
Przebaczenie jest procesem, jednocześnie aktem woli i Bożą łaską, i polega m.in. na tym, że pamiętam fakty, ale nie wiążą mi się już z tymi wspomnieniami trudne emocje, umiem normalnie, szczęśliwie funkcjonować mimo trudnych faktów w moim życiu.
Gdyby przebaczenie było zapominaniem - niemożliwe byłoby dawanie świadectwa.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
rose
Posty: 137
Rejestracja: 14 mar 2020, 11:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i co dalej?

Post autor: rose »

nałóg pisze: 02 kwie 2020, 22:21 Mąż,mąż ,mąż..... Bóg-Ty-mąż-dzieci- rodzina-przyjaciele i bliscy. Taka kolejność.Kochaj bliźniego swego jak siebie samego
Wiem, on jest moja obsesją i chyba jestem uzależniona psychicznie od tego człowieka. Ale dzisiaj nie wiem co zrobić żeby ustawić odpowiednią kolejność. Nałóg nawet nie wiesz jakbym chciała to wszystko poprzestawiać. Ale czy to jest możliwe tak z dnia na dzień.
Nirwanna pisze: 03 kwie 2020, 6:58 Przebaczenie jest procesem, jednocześnie aktem woli i Bożą łaską, i polega m.in. na tym, że pamiętam fakty, ale nie wiążą mi się już z tymi wspomnieniami trudne emocje, umiem normalnie, szczęśliwie funkcjonować mimo trudnych faktów w moim życiu.
Gdyby przebaczenie było zapominaniem - niemożliwe byłoby dawanie świadectwa.
Nirwanna dziękuję Ci za nowe światło na ten cytat. Masz rację, chociaż zdecydowanie łatwiej byłoby po prostu zapomnieć... Dużo pracy przede mną. Chce przebaczyć, ale tak jak piszesz jest to proces, który chyba próbuje za bardzo przyspieszać.

Obecność tutaj i Wasze słowa bardzo mi pomagają, dziękuje Bogu że tutaj jestem.
contesempre
Posty: 216
Rejestracja: 08 sty 2020, 20:42
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i co dalej?

Post autor: contesempre »

rose pisze: 03 kwie 2020, 9:46
nałóg pisze: 02 kwie 2020, 22:21 Mąż,mąż ,mąż..... Bóg-Ty-mąż-dzieci- rodzina-przyjaciele i bliscy. Taka kolejność.Kochaj bliźniego swego jak siebie samego
Wiem, on jest moja obsesją i chyba jestem uzależniona psychicznie od tego człowieka. Ale dzisiaj nie wiem co zrobić żeby ustawić odpowiednią kolejność. Nałóg nawet nie wiesz jakbym chciała to wszystko poprzestawiać. Ale czy to jest możliwe tak z dnia na dzień.
Witaj Rose,
Z własnego doświadczenia powiem, że nic nie możesz dzisiaj zrobić. U mnie trwało to pół roku aż bez strachu oddałam swoje małżeństwo w ręce Boga i przestałam walczyć na własne sposoby. Wcześniej myślałam, że przekonam męża do powrotu bo przecież ja go znam najlepiej. Także popełniłam wiele błędów wspominanych tu w wątku, typu wypominki, groźby, oczekiwanie spełnienia obietnic... Prosiłam męża by wybaczył moje złe zachowania, przekonywałam, ze ja wybaczyłam jego. Na każde dzień dobry, na okazywanie troski odpowiada atakiem i wytykaniem moich błędów, jest tak zacietwierzony na swoim bólu, że wszystkie moje słowa, odbijają się od niego. On mnie słyszy ale nie słucha. Ale tak to już jest, im częściej wraca do złego tym bardziej czarne scenariusze pisze sobie w głowie i uważa, ze tylko on ma rację a wszystko co sobie ułoży w głowie, uważa za rzeczywistość i żadne moje słowa nie są w stanie go przekonać do mojej tezy. Twierdzi, że wybaczył. I wiesz co? Ja wiem, że nie wybaczył a doświadczyłam tego na sobie. Dopóki ja sobie nie wybaczyłam, nie byłam w stanie wybaczyć jemu a oboje zawiniliśmy porządnie !!! I wiem, ze on nie wybaczy mi, dopóki nie wybaczy sobie a sobie, nie wybaczy dopóki swoje wyrzuty sumienia zagłusza wypominając moje błędy.

Modlę się i wierzę, że mąż wróci. Przestałam odpowiadać atakiem na atak, przestałam odpowiadać emocjonalnie i raptownie bez zastanowienia. Zaczęłam stawiać się na jego miejscu, uświadomiłam sobie czym jest sakrament i jak powinna wyglądać dojrzała miłość. Ale to dzięki Bogu, dzięki modlitwie. Wcześniej w rozpaczy płaszczyłam sie przed mężem. Teraz jestem pełna spokoju, choć czasem ktoś mi powie "daj sobie spokój" lub coś w tym stylu to staram się jednak myśleć pozytywnie. Nie nastawiam sie na happy end i mam świadomość tego, że przed nami rozprawa rozwodowa ale uświadomiłam sobie, że MIŁOŚĆ UDA SIĘ TYLKO WE DWOJE, że nie mam nic udowadniać i moje ludzkie pomysły na ratowanie małżeństwa wcale nie były tak dobre jak mi się wydawało i przyniosły więcej złego niż dobrego.

Powiem wprost, Jeśli kochasz męża i oboje wyrażacie chęć odbudowy małżeństwa, nie utrudniaj Wam tego, nie uświadamiaj go jak bardzo Cię skrzywdził. Z perspektywy osoby tak uświadamianej powiem tylko jedno, to niszczy człowieka psychicznie, bo on chce sie od tego uwolnić, wybaczyć sobie, być może spełnił już warunki szczerej spowiedzi i stara się zadośćuczynić Bogu i bliźniemu ale Ty mu na to nie pozwolisz, będziesz wracać i wzbudzać w nim coraz większe poczucie winy aż w końcu on, przestanie chcieć widząc taką perspektywę dalszej przyszłości. Pójdźcie na terapię, przepracujcie to, powiedzcie sobie kto, do kogo, o co ma żal, przy terapeucie, on wyjaśni Tobie jego słowa, jemu Twoje, byście się lepiej zrozumieli i więcej do tego nie wracaj. Rozdrapiesz strupek, popłynie krew, jeśli będziesz go zdzierać raz za razem kiedy przyschnie, zostanie blizna - więc daj mu się zagoić. Tak jest z wypominaniem przy przebaczeniu. Jeśli chcesz przebaczyć czyli, żeby nie została blizna po strupku, nie wypominaj bo przez to będzie się wylewać przez Was oboje, niezliczona ilość nienawiści i zostawi ogromną bliznę.

Wspólna modlitwa, wspólne rekolekcje, spotkania Sycharowskie. Szukajcie rozwiązania nie ludzkiego ale Bożego inaczej rozstaniecie się i całe życie będziecie żywili do siebie urazę. Ułożysz sobie życie z kimś innym a jak spojrzysz na niego będziesz miała obrazek jego i Kowalskiej. I tak jak napisała Nirwanna, wybaczenie to nie zapomnienie.
rose
Posty: 137
Rejestracja: 14 mar 2020, 11:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i co dalej?

Post autor: rose »

contesempre pisze: 06 kwie 2020, 14:15 Z własnego doświadczenia powiem, że nic nie możesz dzisiaj zrobić. U mnie trwało to pół roku aż bez strachu oddałam swoje małżeństwo w ręce Boga i przestałam walczyć na własne sposoby.
Od kilku dni znowu mam fale kryzysu. Muszę się Wam przyznać że kompletnie sobie nie radzę z moją sytuacja. Próbuję, staram się modlić ale nic nie przynosi ukojenia... Pół roku, jak przetrwać tyle czasu jak ten niepokój i żal w środku tak wyniszcza.

Maz chce wrócić, ale o żadnej terapii nie chce słyszeć. A to był mój warunek, na który on początkowo z niechęcią przystał a teraz twierdzi że nie pójdzie bo on nie umie się otworzyć przed obca osoba i opowiadać o prywatnych sprawach. On chce to wszystko naprawić po swojemu (czyt. przemilczeć temat) i może do tego dorzuci trochę swojego cennego czasu który może mi poświęcić. Co mam robić? Odpuścic terapię? Moim zdaniem tego sami nie naprawimy, ale ciagnac go na sile tez się mija z celem.
contesempre
Posty: 216
Rejestracja: 08 sty 2020, 20:42
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i co dalej?

Post autor: contesempre »

rose pisze: 06 kwie 2020, 15:36 Maz chce wrócić, ale o żadnej terapii nie chce słyszeć. A to był mój warunek, na który on początkowo z niechęcią przystał a teraz twierdzi że nie pójdzie bo on nie umie się otworzyć przed obca osoba i opowiadać o prywatnych sprawach. On chce to wszystko naprawić po swojemu (czyt. przemilczeć temat) i może do tego dorzuci trochę swojego cennego czasu który może mi poświęcić. Co mam robić? Odpuścic terapię? Moim zdaniem tego sami nie naprawimy, ale ciagnac go na sile tez się mija z celem.
Wybacz, że to napiszę ale wygląda mi na to, że on nie chce tak naprawdę tego naprawić tylko zrobić sobie zasłonę na własne błędy mówieniem, że chce - znam to, bo to przeszłam. Skoro nie chce walczyć z Tobą, nie podejmuje działań i wszystko chce załatwić własnymi siłami, wydaje mi się - bo pewna nie jestem, że nie poradzicie sobie z tym. Mój mąż też twierdził, że chce, ja proponowałam terapię ale nie chciał, poszłam sama, on stwierdził, że powiedział sobie dość i złożył pozew, ja trafiłam na Sychar, teraz opowiada wszystkim swoją wersje (o tym jak bardzo chciał naprawić małżeństwo i o moich błędach), ja rozmawiam tylko z Bogiem, dziękuję Mu każdego dnia za wszystko i proszę o to, by kierował mną dnia następnego, oraz z moją terapeutką, która pracuje nad moją psychiką. Mój mąż tak jak Twój, chciał własnymi siłami, przemilczeć, nie wprowadzając w życie żadnych zmian, chciał po prostu byśmy nadal żyli jak wcześniej ale się nie udało i nie uda sie dopóki on nie zajrzy w głąb siebie i nie odnajdzie drogi do relacji z Bogiem jak ja i przyznam, ze nie zawsze taką miałam, to się stało podczas kryzysu. Oczywiście to jest mój przypadek, Twój może być zupełnie inny, to tylko moje spostrzeżenie po lekturze wątku.

Nie poddawaj sie, zaproponuj mu Sychar, wspólne rekolekcje, wspólną modlitwę, wspólną pielgrzymkę na Jasną Górę w Waszej intencji połączoną z spowiedzią. Bo tu sam czynnik ludzki nie wystarczy i nie ważne w jakim kryzysie, po zdradzie czy po jakimś nałogu.
rose
Posty: 137
Rejestracja: 14 mar 2020, 11:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i co dalej?

Post autor: rose »

contesempre pisze: 06 kwie 2020, 16:36 Wybacz, że to napiszę ale wygląda mi na to, że on nie chce tak naprawdę tego naprawić tylko zrobić sobie zasłonę na własne błędy mówieniem, że chce
Droga Contesempre, tu nie ma czego wybaczać, mimo że te słowa bolą to za nie dziękuję. A bolą dlatego że wydaje mi się że jest w tym stwierdzeniu bardzo dużo prawdy. Piszę z nim tylko SMS, czasami jakąś krótka rozmowę przeprowadzimy. Nie widujemy się więc trudno mi z pewnością powiedzieć co on na prawdę czuje i co chce swoim zachowaniem ugrać. Wiem za to że ja coraz gorzej znoszę ta sytuację, wszystko mi się znowu posypało. Tak bardzo chciałam uwierzyć w jego słowa że żałuje i że chce naprawić nasze małżeństwo. Ale prawda jest taka że jest bardzo oschły w stosunku do mnie. Jeśli już coś mówi miłego to nie bezpośrednio do mnie ale do mnie i córek np Kocham Was, chce być z Wami, co robią moje dziewczyny czy dobranoc księżniczki. To są bardzo miłe słowa, ale boję się że tylko słowa. Poza tym czy takie zwracanie się do nas nie świadczy o tym że to wyrzuty sumienia się odezwały że zostawił tak małe dzieci? Za dużo o tym myślę, obsesja trwa i nie umiem jej przerwać.
contesempre pisze: 06 kwie 2020, 16:36 Nie poddawaj sie, zaproponuj mu Sychar, wspólne rekolekcje, wspólną modlitwę, wspólną pielgrzymkę na Jasną Górę w Waszej intencji połączoną z spowiedzią
Z mojej strony jest wola, chciałabym żebyśmy gdzies poszli i o ile wspólna modlitwa ewentualnie jakąś wspólna pielgrzymka wchodzi w grę - tak myślę. O tyle wyjście do ludzi np Sychar, terapia, rekolekcje odpadają - ja mogę pójść sama, ewentualnie może mogłabym go docisnąć do ściany i wyciągnąć wbrew jego woli - ale czy to ma sens? Czy w tym wszystkim dobrowolność nie jest najważniejsza?
Ukasz

Re: Zdrada i co dalej?

Post autor: Ukasz »

Na spotkaniu Sycharu nie trzeba nic mówić. To jest naprawdę w wolności. Możesz mu powiedzieć, że dla Ciebie jest ważne po prostu to, żeby był z Tobą, że nie wymagasz od niego otwierania się przed innymi.
Chyba terapia nie jest jedyną drogą, a przynajmniej nie musi być początkiem. Może lektury? Konferencje? Może rozmowa z Tobą o nich?
Wydaje mi się, że potrafię zrozumieć opór przed otwieraniem moich ran przed obcą osobą, choć sam mam chyba już za sobą ten lęk.
rose
Posty: 137
Rejestracja: 14 mar 2020, 11:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i co dalej?

Post autor: rose »

Ukaszu dziękuję za Twoja wiadomość. Bardzo chciałabym sie mylić ale wydaje mi się że mój mąż nie jest na tyle dojrzały żeby zrozumieć że tego po ludzku nie da się naprawic. I nie sądzę że byłoby go stać na jakieś głębsze rozmowy, jemu się wydaje że jak wyjdziemy raz w miesiącu gdzieś razem, będziemy więcej czasu ze sobą spędzać to to wszystko załatwi. Ponizej tekst wiadomości jaka od niego otrzymałam. Może to ja wymyślam, emocje ciągle mną targają....
"To ja Ci juz teraz napisze co mamy robic zeby bylo dobrze/lepiej. Duzo z soba rozmawiac mowiac o swoich oczekiwaniach o tym co nam sie podoba a co nie, co chcielibysmy zmienic, spedzac razem czas cala rodzina conajmniej raz na miesiac gdzies razem wychodzic/wyjezdzac. Spedzac wspolnie wieczory, razem spac.
Chocbym nie wiem jak chcial to ja sie nie potrafie otworzyc przed obca osoba i opowiadac o swoim zyciu. Jak chcesz to tam pojde wyslucham co ma Pani do powiedzenia zaplacimy jej i bedziemy robili dokladnie to co napisalem wyzej bo ona nic nowego nie wymysli"

PS Musze nauczyć się żyć dniem dzisiejszym, bo ciągle wracam do przeszlosci albo wybiegam w przyszłość. A życie umyka... Kochani moi Przyjaciele dziękuję że jesteście i życzę Wam błogosławionego dnia
contesempre
Posty: 216
Rejestracja: 08 sty 2020, 20:42
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i co dalej?

Post autor: contesempre »

Rose, ja to przeżyłam ale w momencie kiedy to się działo u mnie, nie miałam o tym świadomości. Wiesz jak to się mówi, gdybym wtedy miała tą wiedzę co teraz, nie popełniłabym tych błędów ale gdybym nie popełniła wtedy tych błędów, teraz nie miałabym tej wiedzy. Podkreślam jeszcze raz, nasze sytuacje nie są takie same i wcale nie musi być tak jak piszę. Być może faktycznie to wypływa ze strachu przed otwieraniem się w mówieniu o swoich błędach przed innymi. Jeśli jednak naprawdę mu zależy na szczęściu Twoim i Waszych dzieci, zrobi wszystko byście byli szczęśliwi.

Polecam na początek, konferencje na temat małżeństwa Jacka Pulikowskiego: https://www.youtube.com/watch?v=H8R27gpmADw
Polecam też konferencję "Czym nie jest miłość": https://www.youtube.com/watch?v=aoxr7EI ... 04B2B2B765

Może posłuchanie tego, otworzy nie tylko oczy ale i serce, rozplącze język, uspokoi myśli bądź chociaż je uporządkuje. Wiem, że jest Ci ciężko, naprawdę z serca współczuję i mocno Cię ściskam bo wiem, uwierz wiem! jaki to ból. Jaki mętlik w głowie. Pisałaś wcześniej jakieś porzekadło, do którego Nirwanna odniosła się by podchodzić do nich ostrożnie, ja dodam takie: nie obiecuj w radości, nie decyduj po złości. Emocje odłóżcie na bok, one naprawdę w niczym nie pomagają, szczera rozmowa między Wami ale nie na temat tego co sie stało a na temat naprawy małżeństwa, powiedzenie sobie czego się obawiacie bez mówienia "Ty już mi nie mówisz, ze mnie kochasz; Ty nigdy nie otworzyłeś mi drzwi do samochodu; Ty zawsze musisz postawić na swoim". Mów o swoich odczuciach, typu "kiedy mówisz kocham Was, czuję ....; kiedy nie otwierasz mi drzwi do samochodu czuje....; nie zawsze Twoje rozwiązania są dobre, spróbujmy zrobić to inaczej". W rozmowie nawiązuj do miłych wspomnień. Uspokoisz tym siebie, wiem, że ciężko jest się nie zadręczać i nie myśleć, ale kiedyś ten spokój przyjdzie. Teraz jest to świeże i też wypływa z obaw o przyszłość, o to jak wychowają się dzieci, o Wasze finanse, o to czy Ty jeszcze poczujesz się kochana, to strach przed pozostaniem samym nas paraliżuje i pcha do nieodpowiednich zachowań. Wiem też, ze czas gra dużą rolę, im dłużej tym gorzej, a tego nie uda sie nadrobić nigdy i nasuwa mi się tu treść jednej z piosenek: o przeklęty bądź, zegarze, w którym czas nie może być cofniony.

Spokoju i miłości. Wytrwasz ale nie rób nic na siłę.
rose
Posty: 137
Rejestracja: 14 mar 2020, 11:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i co dalej?

Post autor: rose »

Contesempre, dziekuję za Twoje doświadczenie. Tak się cieszę, że mogę czerpać z Twojego doświadczenia i wiedzy. Ja mam świadomość, że NAJLEPSZĄ drogą byłoby wspólne przepracowanie tematu i pójście do przodu z Panem Bogiem. Teraz się waham, czy twardo obstawiać przy swoich warunkach, czy zawierzyć to Panu i spróbować na początek odbudować to po "ludzku" tak jak mąż chce. A w międzyczasie przemycać do naszej rodziny i do naszego małżeństwa dobre treści. Tylko martwię się że jeżeli odpuszczę na początku, to za chwilę wrócimy na stare tory.
Konferencje na pewno obejrzę ale ostatnio brak czasu - co raz bardziej czuję fizyczne zmęczenie. Ostatnimi czasy padam ze zmęczenia po 21, źle sypiam. Ale wiem, że muszę pracować nad sobą.
Chyba dlatego tak dobrze tu się czuje z Wami, tak wiele rozumiecie, sami przez to przeszliście. Wiem, że nie jest Wam obce to okropne uczucie odrzucenia, niekochania. Może ja tu się na forum wybieliłam, ja wcale nie jestem bez winy. Nie zrobiłam NIC, żeby zmienić nasze relacje w domu. Potrafiłam mu tylko wypominać, że nie ma dla nas czasu, że "piłka" jest dla niego najważniejsza. Wczoraj też, złamałam chyba wszystkie zasady z Listy Zerty. Wkurzyłam się że on nie chce tego naprawiać według mojego pomysłu i nawciskałam mu rzeczy typu: "z tego co kojarzę to ostatnio aż za bardzo się otworzyłeś przed obcą osobą", "było Ci źle, bo chciałeś żeby było Ci źle, żeby nas zostawić dla niej" "odkąd ją poznałeś to tylko szukałeś pretekstu żeby odejść". I mam efekt, w pewnym momencie nie odpisał na moje szczekanie i się nie odzywa - stare nawyki już wracają. Nie potępiajcie mnie, wiem że źle zrobiłam ale ja nad tym nie panuje. Wpadam w ten "amok" i się nie kontroluje....
contesempre pisze: 07 kwie 2020, 8:32 Teraz jest to świeże i też wypływa z obaw o przyszłość, o to jak wychowają się dzieci, o Wasze finanse, o to czy Ty jeszcze poczujesz się kochana, to strach przed pozostaniem samym nas paraliżuje i pcha do nieodpowiednich zachowań. Wiem też, ze czas gra dużą rolę, im dłużej tym gorzej, a tego nie uda sie nadrobić nigdy i nasuwa mi się tu treść jednej z piosenek: o przeklęty bądź, zegarze, w którym czas nie może być cofniony.
Contesempre czuję się jakbyś siedziała w mojej głowie. Trafiłaś ze wszystkim w punkt. Powiedz mi proszę jak mam rozumieć słowa "im dłużej tym gorzej". Stoję przed trudnymi wyborami. Na chwilę obecną nie widujemy się ze względu na obecną sytuację w kraju. On nie może do nas przyjechać, głownie ze względu na to, że mieszkamy z babcią (prawie 90 lat). Tak na prawdę przychodzą mi dwie opcje do głowy:
1. Zostaje u Rodziców z dziećmi do końca epidemii - z ostatnich informacji wynika że czerwiec to jest bardzo optymistyczny wariant. Czy wtedy nie będzie za późno na ratowanie małżeństwa?
2. Zabieram dzieci i wracamy do naszego mieszkania. Minusów jest tu znacznie więcej m.in mąż wraca do mieszkania razem z nami, nie mamy możliwości powrotu do moich rodziców przed zakończeniem wirusa, uzależniam się od męża (jeśli on nie zajmie się dziećmi nie będę miała możliwości pracy), brak możliwości wyjścia na podwórko.

Mogłabym też poprosić Mamę żeby zajęła się dziewczynkami przez tydzień, żebym mogła z nim pobyć trochę czasu sam na sam. Ale to by też ostatecznie oznaczało powrót na stałe do miasta. Wcześniej myślałam, że ten wirusowy czas to dla nas błogosławieństwo. Że oboje poukładamy sobie w głowach co się wydarzyło, emocję opadną. Minął już prawie miesiąc a mam wrażenie, że sytuacja nie poprawia się a momentami nawet zaognia.
ODPOWIEDZ