Pod ścianą

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Pod ścianą

Post autor: nałóg »

Chile?
a czy Ty czasami nie "zdjęłaś spodni" mężowi? nie dokonałaś takiej emocjonalnej kastracji ? Po co kolezana Ci mówi:
Chile pisze: 09 mar 2020, 11:19 Moja przyjaciółka twierdzi, że on ma problem z udźwignięciem mojego charakteru, mojej siły, bo sam jest słaby i nie wie, czego chce.
Czy kowalska może być Twoim przeciwieństwem ? np. jest albo gra słabą kobietkę, podziwia Twojego "kastrata" zachwyca się jego męskością, chwali go........

Pewien mąż przyszedł do Pulikowskiego do poradni i mówi:
- przyszedłem bo mam zamiar się rozwieźć po 18 latach
-a czemu chce się pan rozwodzić?
-bo wie pan, ta moja żona to ze wszystkim sobie radzi, jeździ samochodem, wszystkie sprawy załatwia lepiej jak ja, potrafi ochrzanić mechanika samochodowego, zna się na wszystkim a ja znalazłem taką fajną kobietę która potrzebuje wsparcia i oparcia we mnie, potrzebuje mojej pomocy, cieszy się gdy mnie widzi, chce spędzać ze mną czasz i nie ochrzania mnie na każdym kroku
-bP/no a co z dziećmi? z ich utrzymaniem? z żoną?
-a wie pan....dzieci już duże są i śmieci wyniosą, a kasę to na konto przeleję....a żona to sobie beze mnie poradzi
.

Mąż jest od wynoszenia śmieci? a Ty wiesz wszystko?
Kłapouszek
Posty: 90
Rejestracja: 03 gru 2019, 14:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pod ścianą

Post autor: Kłapouszek »

Chile, ja w listopadzie zastosowałam wszystkie metody wobec męża, o których Ty piszesz. Nie uspokoiło mnie to, byłam czujna. Mąż zadeklarował sam zerwanie wszelkich kontaktów, wymazał jej numery telefonu, prywatny i sluzbowy, potem je przywrócił, żeby moc ją zablokować, ale nie zablokował na whats app, gdzie w lutym odkryłam ich rozmowy. Byliśmy na terapii, gdzie udało mu się przekonać nawet terapeutkę, ze już nic go z kowalska nie łączy. Co prawda haseł do telefonu nie znałam, ale mąż ciagle zapewniał, ze może mi je dać, bo nie ma nic do ukrycia, a jednak miał. Dziś wpiera mi, ze tylko sobie pisali, bo z nią jest tak inaczej.
Mam nadzieję Chile, ze u Ciebie będzie inaczej niż u mnie, bo to wszystko zależy od drugiej strony. Mój mąż musiał się wyprowadzić, nie mieszkamy razem już dwa tygodnie. Nie walczy, ale przyjeżdża do dzieci. Twierdzi, ze z nią się nie kontaktuje, w co ja już nie wierzę. Życzę aby u Ciebie wszystko dobrze się skończyło.
Chile
Posty: 29
Rejestracja: 17 lut 2020, 14:00
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Pod ścianą

Post autor: Chile »

nałóg pisze: 09 mar 2020, 13:30 Chile?
a czy Ty czasami nie "zdjęłaś spodni" mężowi? nie dokonałaś takiej emocjonalnej kastracji ?
[...]
Mąż jest od wynoszenia śmieci? a Ty wiesz wszystko?
Właśnie wydaje mi się, że nie. Takie pretensje miałam do siebie kilka lat temu, kiedy mocno zastanawiałam się na tym, w jaki sposób ja przyczyniłam się do kryzysu i rozpadu naszej relacji. Bo że się w jakiś przyczyniłam, to oczywiste. Od tego czasu mocno przyjrzałam się sobie, czy aby nie byłam wszystkowiedząca. Miałam też wtedy taki głupi zwyczaj planowania wszystkiego i odhaczania punktów, zamiast cieszyć się chwilą. Żadnej elastyczności. I wydaje mi się, że przez te lata popracowałam nad sobą na tyle, że każdy z nas miał swoje pole do popisu w domu. Że nauczyłam się odpuszczać, działać czasami spontanicznie, zmieniać plany i ogólnie dać się poprowadzić. Wciąż nad tym pracuję - na jutro po terapii mąż wymyślił nam kino, ja sie zgodziłam, ale nie dopytuję i gdzie i na co pójdziemy, niech sam coś wymyśli.
A co do postu Ukojenia - (nie potrafię niestety zacytować kilku postów w jednej odpowiedzi) to: od mojego pierwszego wpisu trochę się wydarzyło i moja osobość znów każe mi mieć nadzieję, że jednak jakoś wyjdziemy na prostą. Może to naiwność, może głupota. A może właśnie emocjonalne uzależnienie i słabość.
Ukojenie
Posty: 98
Rejestracja: 17 sty 2019, 16:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pod ścianą

Post autor: Ukojenie »

Chile pisze: 09 mar 2020, 13:58
A co do postu Ukojenia - (nie potrafię niestety zacytować kilku postów w jednej odpowiedzi) to: od mojego pierwszego wpisu trochę się wydarzyło i moja osobość znów każe mi mieć nadzieję, że jednak jakoś wyjdziemy na prostą. Może to naiwność, może głupota. A może właśnie emocjonalne uzależnienie i słabość.

pierwszy post był z 18 lutego
Wasza sytuacja trwa 7 lat
nie znam terapii która przez 2 tyg zmieniłaby Twoje myslenie
Wiedźmin

Re: Pod ścianą

Post autor: Wiedźmin »

Chile,

No i na co poszłaś wówczas do kina? :)
Jak tam kwarantanna wpływa na relację z mężem?

Ukojenie
7 lat trwa piszesz sytuacja... ale podobno co 7 lat ... się zmieniamy ;) może akurat teraz będzie u Chile jakaś zmiana :)
Chile
Posty: 29
Rejestracja: 17 lut 2020, 14:00
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Pod ścianą

Post autor: Chile »

Wiedźmin pisze: 30 mar 2020, 2:01 Chile,

No i na co poszłaś wówczas do kina? :)
Jak tam kwarantanna wpływa na relację z mężem?
Wiedźminie, był to bodaj ostatni dzień otwartych kin i mąż wymyślił Jojo Rabbit. Bardzo mi się podobał.
Kwarantanna skazuje nas na swoje towarzystwo 24/7, z tym, ża mąż pracuje zdalnie, więc większość czasu siedzi przy komputerze. Ale i tak rozmawiamy więcej niż za ostatnie 5 lat ;) Nadrabiamy także zaległości filmowe wieczorami .
Sytuacja na dziś wygląda tak, że mąż jest w trakcie terapii własnej. Pierwsza sesja trwała 1h40min, a on wyjawił mi jedynie, że się mocno rozgadał. Mam nadzieję, że to oznacza, iż złapał kontakt z terapeutką, bo on do wylewnych nie należy. My staramy się rozmawiać bez wałkowania w kółko przeszłości. Nie zaglądam mu do tel. (no, może czasami;), ale widzę, że ta panienka czasem do niego coś pisze, na co on nie odpowiada. Jak nie wytrzymam i pytam o to, to mówi, że nie zablokował jej, bo zawsze znajdzie jakiś sposób, żeby do niego pisać, ale przez brak reakcji z jego strony liczy na to, że znajomość sama wygaśnie. Ponieważ staram się wyjść z roli mamy, która ciągle by chciała, żeby wszystko było po jej myśli, chyba muszę taki sposób zaakceptować.
cdn.
Chile
Posty: 29
Rejestracja: 17 lut 2020, 14:00
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Pod ścianą

Post autor: Chile »

Minęło kilka miesięcy w miarę spokojnie, więc może kilka słów co u nas.
Przede wszystkim, czytam różne wątki na tym forum i różne historie, co pozwala mi dostrzec wiele zbieżności z moją sytuacją, ale też spojrzeć na nasze życie z boku (w miarę możliwości). Kolejność nieco odwrotna, bo najpierw rozpisałam się o sobie, a potem dopiero zaczęłam czytać innych, ale wyszło jak wyszło. Byłam wtedy w bardzo kiepskim stanie psychicznym i potrzebowałam pomocy i wsparcia.
Na chwilę obecną wygląda to tak, że próbujemy. Powoli, mozolnie, po omacku, ale mam wrażenie, że do przodu. Oczywiście mój optymizm jest, delikatnie rzecz ujmując, umiarkowany, bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, ile takich prób już było i jak wiele podobnych do naszej historii to niestety sinusoida, bez happy endu.
Obydwoje bierzemy udział w terapii własnej, ja co 2 tygodnie, mąż co tydzień. Moja terapia stawia przede mną wiele trudnych pytań, na które często nie potrafie odpowiedzieć, a które jakby nie pozwalają "przeklepać się" bylejakości. Czasem szczerze nie mam ochoty brać w tym udziału, bo wiem, że znów będę musiała w sobie grzebać i się z czymś zmierzyć, ale zwykle potem mam sporo materiału do przemyśleń i przegadania z mężem. Bo nowością jest, że sporo rozmawiamy. Właściwie nie aż tak bardzo dużo, bo nie chcę w kółko wałkować tych samych tematów, ale za każdym razem kiedy ja potrzebuję rozmowy, to siadamy i wałkujemy. Mąż się nie wycofuje, ale widzę, że stara się, jak potrafi. Co do bliskości... to temat wciąż trudny. Z powodu nadmiaru wolnego czasu przy kwarantannie zrobiliśmy drobny remont domu, skutkiem czego nasza sypialnia stała się sypialnią, a nie pokojem TV i składem na pranie. Myślę, że żadne z nas nie jest jeszcze gotowe na kolejny krok, choć czasem mam wrażenie, że ja jestem bardziej gotowa niż mąż. To jest temat do przemyślenia dla mnie.
Sprawy okołodomowe raczej zwykle dobrze nam szły, teraz nawet widzę większe zaangażowanie męża. Mam wrażenie, że sporo daje mu też jego własna terapia. Zwykle po spotkaniu jest zdecydowanie bardziej zwrócony w naszą stronę (moją, dzieci), on sam zresztą mówi, że wiele odkrywa na nowo. Np. dlaczego rozmowa ze mną nie boli i co dobrego może wnieść w moje samopoczucie :) Mam też wrażenie, że zaczął zwracać większą uwagę właśnie na mnie, pod kątem tego co ja czuję i co mi pomaga. Oczywiście zdarzają nam się spięcia czy moje "szpile" na temat przeszłości (ciągle z tym walczę), ale zdecydowanie rzadziej.
Dostałam też kilka miłych wiadomości prywatnych na tym forum, z czego jedna przerodziła się w głębszą dyskusję i znajomość, co bardzo mi nieraz pomogło.
Oczywiście, średnio pięć razy dziennie zastanawiam się, jak długo będzie do przodu i kiedy znów się sprawa "rypnie", ale to juz chyba zostanie ze mną na zawsze. Takie poczucia życia jak na bombie.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Pod ścianą

Post autor: MaryM »

Bardzo Wam sekunduję!
ODPOWIEDZ