mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Moderator: Moderatorzy
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
I jeszcze jedno - mąż jest taki, jakiego sobie wybralam.
Nie ma obowiązku spełniać moich oczekiwań i np.zmieniać swój stosunek do wiary.
Co nie zmienia faktu, ze jest moim saktamentalnym mężem. Moim po kres tego życia. I fakt, ze rozwija się czy wzrasta (lub nie) inaczej niż ja, niczego w sakramencie nie zmienia.
Czyli, moim zdaniem, nie mam prawa stawiać mu tego typu warunków. Bo to wręcz godzi w sakrament.
I podpisuje się pod tym co napisała GosiaH i helenast.
Bóg działa także przez jednego współmałżonka. Nie ma warunku działania przez oboje.
Nie ma obowiązku spełniać moich oczekiwań i np.zmieniać swój stosunek do wiary.
Co nie zmienia faktu, ze jest moim saktamentalnym mężem. Moim po kres tego życia. I fakt, ze rozwija się czy wzrasta (lub nie) inaczej niż ja, niczego w sakramencie nie zmienia.
Czyli, moim zdaniem, nie mam prawa stawiać mu tego typu warunków. Bo to wręcz godzi w sakrament.
I podpisuje się pod tym co napisała GosiaH i helenast.
Bóg działa także przez jednego współmałżonka. Nie ma warunku działania przez oboje.
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
A to nie jest tak, że każdy jest odpowiedzialny za siebie? Skoro mamy wpływ tylko na siebie, to nie jesteśmy też odpowiedzialni tylko za siebie? Jeśli za alkoholizm męża współodpowiedzialna jest żona...to za inne jego grzechy również? Za zabójstwo, jeśli to mąż kogoś potrąci na przejściu dla pieszych?lustro pisze: ↑12 sty 2018, 9:36
Jeżeli mój mąż w wyniki mojego odejścia od niego, sam zaczął by żyć w grzechu ciężkim. Odwrócił się od Boga i zbawienia. To ja jestem tą, która do tego go popchnela. I to jest moja odpowiedzialność za jego los.
I mysle, ze z tego też została bym rozliczona.
Podobnie gdyby np wpadł w alkoholizm...też miała bym w tym swój udział i odpowiedzialność.
Tak samo jak mam swój udział i odpowiedzialność w tym, na ile swoim czynem zaszkodziła mu na zdrowiu czy skrócona tym jego ludzkie życie.
Podobnie rzecz ma się w stosunku do innych moich bliskich za los których czuje się odpowiedzialna. I powinnam być odpowiedzialna.
Mówisz, że dotyczy to również innych naszych bliskich... czyli kogo? Dzieci? Teściów? Dziadków? A to nie jest taka trochę "omnipotencja" w białych rękawiczkach?
Poza tym...czemu mamy ponosić odpowiedzialność za grzechy innych ludzi, skoro Chrystus już za nie umarł na krzyżu?
Wytłumaczcie mi to, proszę, bo chyba już się całkiem pogubiłem.
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Simon
Kościół Katolicki wprowadził pojęcie grzechów cudzych:
https://www.apostol.pl/wiara/maly-katec ... echy-cudze
Kościół Katolicki wprowadził pojęcie grzechów cudzych:
https://www.apostol.pl/wiara/maly-katec ... echy-cudze
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Nic na to nie poradzę że nie wierzysz. Takie małżeństwa istnieją. Co nie zmienia faktu, że z biegiem lat mają swoje problemy, kryzysy, wzloty i upadki. I że cały czas pracują nad sobą , swoją wiarą i małżeństwem. Nic nie jest nam dane na zawsze i bez wysiłku. To właśnie on w połączeniu z miłością rozwija człowieka i relacje.
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Krople Rosykrople rosy pisze: ↑12 sty 2018, 10:18Nic na to nie poradzę że nie wierzysz. Takie małżeństwa istnieją. Co nie zmienia faktu, że z biegiem lat mają swoje problemy, kryzysy, wzloty i upadki. I że cały czas pracują nad sobą , swoją wiarą i małżeństwem. Nic nie jest nam dane na zawsze i bez wysiłku. To właśnie on w połączeniu z miłością rozwija człowieka i relacje.
Skoro "z biegiem lat mają swoje problemy, kryzysy, wzloty i upadki" to skąd wiadomo, ze tacy małżonkowie w momencie zawarcia małżeństwa byli dojrzali?
Zdecydowana większość tu obecnych też miała swoje kryzysu i upadki I pracuje nad sobą.
Więc co jest miernikiem dojrzałości?
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Simon
Tak sprawy widzę ja.
Mam już trochę lat i z perspektywy czasu widzę, ze ludzie mają swój udział w czynach i decyzjach innych.
Że gdybym ja postąpiła inaczej, to ktoś w wyniku tego też postąpił by inaczej.
Oczywiście, ze każdy sam bezpośrednio podejmuje swoje decyzje i jest za nie odpowiedzialny.
Ale myślę, ze jesteśmy odpowiedzialni za konsekwencje swoich decyzji, które często mają znaczny wpływ na decyzję innych.
I ta odpowiedzialność mnie martwi.
Mnie.
Ciebie nie musi.
Znasz powiedzenie - dmuchać na zimne?
Tak hipotetycznie i w temacie zdrad.
Gdybym ja nie zostawiła meza, to on nigdy nie poczuł by się tak skrajnie samotny i nie miał by potrzeby poszukania sobie innej kobiety.
Oczywiście, mógłby postąpić inaczej i to jego wybór.
Ale gdybym ja nie postapila w taki sposób on nigdy nie stanął by przed takim problemem i wyborem. Nie znalazł by się w syruacji, w której go postawiłam.
Zaznaczam - mój mąż tego nie zrobil, a przynajmniej ja o tym nic nie wiem.
To tylko hipotetyczny przykład. Chciałam żeby był jasny.
Tak sprawy widzę ja.
Mam już trochę lat i z perspektywy czasu widzę, ze ludzie mają swój udział w czynach i decyzjach innych.
Że gdybym ja postąpiła inaczej, to ktoś w wyniku tego też postąpił by inaczej.
Oczywiście, ze każdy sam bezpośrednio podejmuje swoje decyzje i jest za nie odpowiedzialny.
Ale myślę, ze jesteśmy odpowiedzialni za konsekwencje swoich decyzji, które często mają znaczny wpływ na decyzję innych.
I ta odpowiedzialność mnie martwi.
Mnie.
Ciebie nie musi.
Znasz powiedzenie - dmuchać na zimne?
Tak hipotetycznie i w temacie zdrad.
Gdybym ja nie zostawiła meza, to on nigdy nie poczuł by się tak skrajnie samotny i nie miał by potrzeby poszukania sobie innej kobiety.
Oczywiście, mógłby postąpić inaczej i to jego wybór.
Ale gdybym ja nie postapila w taki sposób on nigdy nie stanął by przed takim problemem i wyborem. Nie znalazł by się w syruacji, w której go postawiłam.
Zaznaczam - mój mąż tego nie zrobil, a przynajmniej ja o tym nic nie wiem.
To tylko hipotetyczny przykład. Chciałam żeby był jasny.
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Uwaga ogólna .
Myślę , że trudności w komunikacji ( np. dyskusji na forum )
biorą się bardzo często ze zbyt szerokiego ujęcia tematu .
Tak obrazowo można by powiedzieć ,
że jedna osoba pisze o wyglądzie litery A , druga o I , a trzecia o L . itd.
A to niby ten sam alfabet .
A najczęściej każdy pisze o wszystkich literach jednocześnie .
====================================
Tym niemniej z dyskusji
wyłoniła się pewna dość istotna a KONKRETNA kwestia .
Ja uważam , że małżeństwa ludzi WIERZĄCYCH z niewierzącymi
zasadniczo są pozbawione sensu .
Argumenty :
Mówiąc obrazowo , brak właściwego fundamentu .
Kwestia światopoglądu ( wiary ) jest fundamentalna
dla każdego myślącego człowieka .
( niestety zdolność myślenia nie jest tak oczywista i powszechna )
Światopogląd wywiera decydujący wpływ na życie człowieka .
Przykładowo , jeżeli "jestem" ateistą ,
to wiara mojej żony w jakiegokolwiek Boga ,
będzie dla mnie stekiem bzdur .
Owszem , mogę na to nawet przymknąć oko , traktować jak dziwactwo ,
ale będzie to dla mnie nadal stek bzdur .
Jako rozsądny ojciec , nie będę zachęcał naszych dzieci ,
do pójścia śladem matki .
Nie będę widział sensu w niedzielnych wycieczkach do kościoła ,
zawieszania obrazów , datkach na tacę ze wspólnej kasy ,
obchodzeniu kościelnych świąt , nie będę widział problemu
w prezerwatywie czy tabletkach antykoncepcyjnych .
Chrzest dzieci ? A cóż to za zabobon ?
Dla mnie będzie się liczyło TU I TERAZ ,
bo śmierć jest kresem .
Ewentualny rozpad małżeństwa i rozwód , nie będzie stanowił
problemu moralnego . Małżeństwo sakramentalne ???
No nie bądźmy śmieszni .
itd.
Kończy się uczucie , kończy się związek .
No , co najwyżej z racji wychowania dzieci , dotrwam do ich pełnoletności .
Ja widzę pewną niekonsekwencję w rozumieniu ,
czym jest wiara .
Mąż niewierzący i jest "mega" ?
Zatem w CO WIERZYSZ ?
Można bez wiary i własnej chęci dostąpić nieba czy nie ?
Nie obchodzi ciebie los tego faceta , własnych dzieci też ?
( no bo chyba mu nie zabronisz wyrażać własnych poglądów ? )
Myślę , że trudności w komunikacji ( np. dyskusji na forum )
biorą się bardzo często ze zbyt szerokiego ujęcia tematu .
Tak obrazowo można by powiedzieć ,
że jedna osoba pisze o wyglądzie litery A , druga o I , a trzecia o L . itd.
A to niby ten sam alfabet .
A najczęściej każdy pisze o wszystkich literach jednocześnie .
====================================
Tym niemniej z dyskusji
wyłoniła się pewna dość istotna a KONKRETNA kwestia .
Ja uważam , że małżeństwa ludzi WIERZĄCYCH z niewierzącymi
zasadniczo są pozbawione sensu .
Argumenty :
Mówiąc obrazowo , brak właściwego fundamentu .
Kwestia światopoglądu ( wiary ) jest fundamentalna
dla każdego myślącego człowieka .
( niestety zdolność myślenia nie jest tak oczywista i powszechna )
Światopogląd wywiera decydujący wpływ na życie człowieka .
Przykładowo , jeżeli "jestem" ateistą ,
to wiara mojej żony w jakiegokolwiek Boga ,
będzie dla mnie stekiem bzdur .
Owszem , mogę na to nawet przymknąć oko , traktować jak dziwactwo ,
ale będzie to dla mnie nadal stek bzdur .
Jako rozsądny ojciec , nie będę zachęcał naszych dzieci ,
do pójścia śladem matki .
Nie będę widział sensu w niedzielnych wycieczkach do kościoła ,
zawieszania obrazów , datkach na tacę ze wspólnej kasy ,
obchodzeniu kościelnych świąt , nie będę widział problemu
w prezerwatywie czy tabletkach antykoncepcyjnych .
Chrzest dzieci ? A cóż to za zabobon ?
Dla mnie będzie się liczyło TU I TERAZ ,
bo śmierć jest kresem .
Ewentualny rozpad małżeństwa i rozwód , nie będzie stanowił
problemu moralnego . Małżeństwo sakramentalne ???
No nie bądźmy śmieszni .
itd.
Kończy się uczucie , kończy się związek .
No , co najwyżej z racji wychowania dzieci , dotrwam do ich pełnoletności .
Ja widzę pewną niekonsekwencję w rozumieniu ,
czym jest wiara .
Mąż niewierzący i jest "mega" ?
Zatem w CO WIERZYSZ ?
Można bez wiary i własnej chęci dostąpić nieba czy nie ?
Nie obchodzi ciebie los tego faceta , własnych dzieci też ?
( no bo chyba mu nie zabronisz wyrażać własnych poglądów ? )
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Krople Rosy
( tak nawiasem , ile się to kobiety napracują ,
aby sobie wybrać niebanalnego "nicka" )
ma rację w tym , że takie małżeństwa istnieją .
Tyle , że są niezwykle rzadkie .
Osobiście znam jedno , na kilkadziesiąt .
( tj. takie gdzie wiara stanowi zasadniczą oś życia obojga )
( tak nawiasem , ile się to kobiety napracują ,
aby sobie wybrać niebanalnego "nicka" )
ma rację w tym , że takie małżeństwa istnieją .
Tyle , że są niezwykle rzadkie .
Osobiście znam jedno , na kilkadziesiąt .
( tj. takie gdzie wiara stanowi zasadniczą oś życia obojga )
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Ja to widzę tak,że gdy widzimy, jesteśmy świadomi ,że ktoś grzeszy, że robi naprawdę źle , krzywdzi innych i nic z tym nie zrobimy, odwrócimy się, przemilczymy czy schowamy głowę w piasek to już stajemy się jakby współwinni jego grzechu. Oczywiście, że nie zawsze to co powiemy i jak zareagujemy będzie przyjęte przez drugą osobę, ale na to już nie mamy wpływu.Simon pisze: ↑12 sty 2018, 9:55 [
A to nie jest tak, że każdy jest odpowiedzialny za siebie? Skoro mamy wpływ tylko na siebie, to nie jesteśmy też odpowiedzialni tylko za siebie? Jeśli za alkoholizm męża współodpowiedzialna jest żona...to za inne jego grzechy również? Za zabójstwo, jeśli to mąż kogoś potrąci na przejściu dla pieszych?
Mówisz, że dotyczy to również innych naszych bliskich... czyli kogo? Dzieci? Teściów? Dziadków? A to nie jest taka trochę "omnipotencja" w białych rękawiczkach?
Poza tym...czemu mamy ponosić odpowiedzialność za grzechy innych ludzi, skoro Chrystus już za nie umarł na krzyżu?
Wytłumaczcie mi to, proszę, bo chyba już się całkiem pogubiłem.
Jest też inna strona, gdzieś nawet tu ktoś przytoczył ,że gdy prowokujemy inną osobę do złego lub nasze postępowanie, działanie, słowa dają konsekwencję grzeszenia innych to też mamy swój udział w jego grzechu.
To bardzo duże ogólniki i należy każdą sprawę rozpatrywać indywidualnie. Ważne jest, by w każdej takiej sprawie potrafić umieć stanąć w prawdzie naszego sumienia.
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Ale są. Po drugie chyba więcej jednak jest małżeństw która nie zdradza się wzajemnie latami. Przynajmniej tak sądzę. Przestrzeń Sycharowska to jednak nie cały świat.
Dla mnie dojrzałość (bo chcę mówić o sobie) to świadomość wypowiadanych słów przysięgi małżeńskiej, poważne ich potraktowanie, poważny stosunek do Boga (wezwanie go na Świadka) , do siebie, do małżonka i do małżeństwa. To także świadomość swojej i małżonka grzesznosci i słabości natury ludzkiej oraz determinacja albo przynajmniej gotowość do szukania pomocy u Tego, który nas węzłem małżeńskim połączył. To także szukanie na towarzysza życia mężczyzny wierzącego jeśli chcę by moje małżeństwo od Boga się zaczęło i na Bogu skończyło. To również chęć rezygnacj z siebie i ofiary dla wspólnego dobra małżeńskiego i rodzinnego.
Można być dojrzałym i odpowiedzialnym małżonkiem, rodzicem i czlowiekiem co nie znaczy, że nie przyjdą pokusy czy zmartwienia. One dają nam sposobność do walki i zasług oraz nieustannego nawracania się.
Uwierz,że wcale się nie napracowalam
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Katalotko przytulam i otaczam modlitwą.
Wiem, że Tatuś jest z Tobą... i Cię w tym wszystkim poprowadzi, jeśli Mu tylko pozwolisz...
Wiem, że Tatuś jest z Tobą... i Cię w tym wszystkim poprowadzi, jeśli Mu tylko pozwolisz...
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
(2Kor 12,9)
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
I na tym wytluszczonym "tak sądzę" bym poprzestala.krople rosy pisze: ↑12 sty 2018, 13:10
Ale są. Po drugie chyba więcej jednak jest małżeństw która nie zdradza się wzajemnie latami. Przynajmniej tak sądzę. Przestrzeń Sycharowska to jednak nie cały świat.
30% oficjalnie rozwodów
A ile zdrad nie kończy się rozwodem.
Ja sądzę inaczej.
A przestrzeń Sycharu, to faktycznie nie cały świat.
A szkoda. Moze swiat byłby lepszy.
Ostatnio zmieniony 12 sty 2018, 16:14 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie i wytłuszczenie
Powód: Poprawiono cytowanie i wytłuszczenie
-
- Posty: 155
- Rejestracja: 16 mar 2017, 18:52
- Jestem: po rozwodzie
- Płeć: Kobieta
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
jestem jestem
dużo pracy ostatnio więc nie zaglądałam
każda wypowiedź Wasza jest wartościowa chociaż niektóre na przeciwległych biegunach
a u mnie co? ciszaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
od poniedziałku jak mu o miłości własnej i dzieleniu się nią napisałam zamilkł, ostatnie jego słowo jak pisałam Wam to KONIEC
zapału ja widać starczyło na 3 tygodnie w ciągu prawie 7 lat - taki zryw okołoświąteczny jak mi to syn podsumował
jak mi jest z tą ciszą?
bezpiecznie, chociaż skłamałabym jakbym powiedziała, że nie myślałam o nim parę razy i nie zaglądałam czy mi czegoś nie napisał
życie po prostu wraca do początku grudnia i poprzedniego stanu jakby nigdy go w moim życiu nie było
dużo pracy ostatnio więc nie zaglądałam
każda wypowiedź Wasza jest wartościowa chociaż niektóre na przeciwległych biegunach
a u mnie co? ciszaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
od poniedziałku jak mu o miłości własnej i dzieleniu się nią napisałam zamilkł, ostatnie jego słowo jak pisałam Wam to KONIEC
zapału ja widać starczyło na 3 tygodnie w ciągu prawie 7 lat - taki zryw okołoświąteczny jak mi to syn podsumował
jak mi jest z tą ciszą?
bezpiecznie, chociaż skłamałabym jakbym powiedziała, że nie myślałam o nim parę razy i nie zaglądałam czy mi czegoś nie napisał
życie po prostu wraca do początku grudnia i poprzedniego stanu jakby nigdy go w moim życiu nie było
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Krople rosy ,
ty mi wyglądasz na taką "młodą chrześcijańską żonę" .
Czyli jeszcze nie zgorzkniałą , zerojedynkową w poglądach ,
pięknie naiwną - znaczy bardzo dobrą w sumie .
Tyle , że egzemplarz unikatowy .
No , nie wiem , może za ileś tam lat
będziesz już argumentował jak Lustro powyżej .
Fakt jest faktem , co trzecie małżeństwo kończy się rozwodem .
Ale faktem jest też i to , że małżeństwa głęboko wierzące ( oboje ) ,
praktycznie się nie rozwodzą wcale .
Fundamentem związku są tam wartości .
Jeżeli ktoś "buduje" tylko na uczuciach związek ,
to jest to budowanie na piasku .
ty mi wyglądasz na taką "młodą chrześcijańską żonę" .
Czyli jeszcze nie zgorzkniałą , zerojedynkową w poglądach ,
pięknie naiwną - znaczy bardzo dobrą w sumie .
Tyle , że egzemplarz unikatowy .
No , nie wiem , może za ileś tam lat
będziesz już argumentował jak Lustro powyżej .
Fakt jest faktem , co trzecie małżeństwo kończy się rozwodem .
Ale faktem jest też i to , że małżeństwa głęboko wierzące ( oboje ) ,
praktycznie się nie rozwodzą wcale .
Fundamentem związku są tam wartości .
Jeżeli ktoś "buduje" tylko na uczuciach związek ,
to jest to budowanie na piasku .
Re: mąż przemówił - ku pokrzepieniu kryzysowiczom?
Katalotka ,
za 3 miesiące kolejne święta .
Nie znasz dnia ani godziny .
Chyba zbyt emocjonalnie podeszłaś do sprawy .
Może to dopiero początek .
za 3 miesiące kolejne święta .
Nie znasz dnia ani godziny .
Chyba zbyt emocjonalnie podeszłaś do sprawy .
Może to dopiero początek .