Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Moderator: Moderatorzy
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Znam tą modlitwę, z terapii, przypomniałam sobie , ale bardziej chyba do mnie trafia "Desiderata",piękne przesłanie obok 12 kroków.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Jak znasz to podejmij wysiłek rozważenia przy jej pomocy na co masz wpływ..... co możesz zmienić...... gdzie szukać mądrości..... od czego i skąd płynie Pogoda Ducha. A pro po...... czym dla Ciebie jest pogoda ducha i jak powinna się objawiać u Ciebie? Możesz napisać?
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
A Dezyderata to fantastyczny tekst
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Pogoda ducha to radość życia, cieszenie się z tego co się samemu osiągnęło. Ze spaceru, z kupionego dla siebie małego wafelka, to dla mnie jest definicja. Zmieniam siebie cały czas, wracam do swojej siły, tylko na tą chwilę o wszystkim czego chcę, pragnę mówię mojej psycholog, bo mąż jest zamknięty, a chciał bym taka była zawsze silna i mówiąca czego chcę, a teraz ucieka.nałóg pisze: ↑24 mar 2020, 22:27 Jak znasz to podejmij wysiłek rozważenia przy jej pomocy na co masz wpływ..... co możesz zmienić...... gdzie szukać mądrości..... od czego i skąd płynie Pogoda Ducha. A pro po...... czym dla Ciebie jest pogoda ducha i jak powinna się objawiać u Ciebie? Możesz napisać?
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Jestem u teściowej, mój mąż przyjechał zobaczyć się z synem, mnie ignoruje, nawet nie przywitał się z grzeczności. Musiałam iść na spacer ,bo nie wytrzymałam, jestem zła, na siebie. W takich sytuacjach ,jak ta gdzie on jest obojętny, myślę tylko o tym że straciłam tyle lat, by było dobrze innym i że tamto poukładane życie to był jakiś sen z którego się obudziłam. Siedzę na pieńku w lesie i nie chcę nigdzie wracać,płaczę ze złości, że już nic nie mogę zrobić, nie mogę konkurować z pracą, kolegą i jachtem. Moje własne zmiany są tylko dla mnie,nie mogę uciec, bo mam syna i muszę w tym być dla małego by nie cierpiał. Ja cierpię w samotności, teraz przez pandemię nie mam grupy i duszę wszystko wewnątrz. Tylko modlitwa, nie wiem czy dam radę to wytrzymać dłużej wiedząc, że jestem warta więcej niż to czego on teraz chce,może on nie jest już wart mojej uwagi, nie wiem.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Boże, użycz mi pogody ducha,
-czyli ta pogoda ducha jest użyczana , ona nie jest dana raz na zawsze, trzeba zadbać o siebie by ją odkryć
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić,
- co mogę zmienić? kogo/co najłatwiej i najszybciej mogę zmienić?
odwagi, abym zmieniał to,
co mogę zmienić,
- na co mam wpływ..... uznanie swojej przeszłości ....zalet i wad... udziału w kryzysie
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
-geniusz uczy się na cudzych błędach, mądry człowiek na swoich.....a nie rozsądny(a takim często jest człowiek w kryzysie) tkwi w swoich błędach,powiela je, chce naprawiać poprzez chęć zmieniania współmałżonka zamiast zająć się sobą, pokochaniem siebie
Wybór jest Twój
-czyli ta pogoda ducha jest użyczana , ona nie jest dana raz na zawsze, trzeba zadbać o siebie by ją odkryć
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić,
- co mogę zmienić? kogo/co najłatwiej i najszybciej mogę zmienić?
odwagi, abym zmieniał to,
co mogę zmienić,
- na co mam wpływ..... uznanie swojej przeszłości ....zalet i wad... udziału w kryzysie
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
-geniusz uczy się na cudzych błędach, mądry człowiek na swoich.....a nie rozsądny(a takim często jest człowiek w kryzysie) tkwi w swoich błędach,powiela je, chce naprawiać poprzez chęć zmieniania współmałżonka zamiast zająć się sobą, pokochaniem siebie
Wybór jest Twój
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
No widać nałogu że mój mąż chce zmienić mnie, ja jego nie chcę, musi sam. Chcę tylko spokoju, żeby nie walczyć o swoje zdanie, ale też nie ulegać jego władczości. Stawiając granice mam od niego opór, mam dość tej stanowczosci jak do syna, może nie nadaję się do relacji w związku. Zbyt dużo przeżyłam złych rzeczy w życiu, a muszę kłótnią uzyskiwać cokolwiek, jestem zmęczona.
Tak korzystam na razie z moich rzeczy, które mogę sama zmienić lub odpuścić.
Tak korzystam na razie z moich rzeczy, które mogę sama zmienić lub odpuścić.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Czy niedojrzały człowiek, może się zmienić w dojrzałego męża i ojca który udźwignie trudy rodzinne ? czy lepiej dać sobie że wszystkim spokój bo nie ma sensu się męczyć i czuć jak śmieć?
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
znam wielu ludzi którzy dokonali w sobie zmian o których piszesz. Znam wiele żon np.alkoholików które twierdzą że maja naprawdę dojrzałych mężów
to Twój wybór czy chcesz pracować nad sobą i nie traktować tego jak męczarni aby nie czuć się "śmieć" a jak córka Króla.
Jest taka prawidłowość:
zmieniaj siebie (a nie otoczenie) a pod wpływem Twoich zmian ma szansę zmienić się tez i Twoje otoczenie, a już na pewno zmieni się postrzeganie tego otoczenia
Ta praca , niezależnie czy będziesz z mężem czy nie na pewno przyda Ci się w życiu i w czekających Cię relacjach i zależnościach.
Wybór jest Twój.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Może ja nie umiem już pracować nad sobą, czuję się pusta, to co ,zrobiłam dla siebie to chyba już granica. On jest za murem nie do przebicia, czuję się po prostu źle, nie mogąc mówić o swoich potrzebach, pragnieniach, marzeniach, bo on mnie ignoruje. Dzisiaj po drugim dniu pompejanki odechciało mi się żyć, bo rozwód spowoduje trudności w sakramentach mojego syna, on ucierpi najbardziej, a ja nic nie zrobię, nie ubiję tego pomagającego inaczej kolegi. Wprowadza męża w świat niedojrzały, bez serca i Boga, boję się że nie dam rady.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Caliope,przytulam Cię w tych trudnych chwilach. U mnie też jest teraz bardzo ciężko (możesz poczytać w sąsiednim wątku). Wiem,że na ten moment wszystko wydaje się być beznadziejne i chwilami chciało by się po prostu zniknąć albo i nawet umrzeć...ale musisz znaleźć w sobie te pokłady sił,które umożliwią dalsze funkcjonowanie i pozwolą opiekować się synkiem najlepiej jak potrafisz...każdy z nas je posiada a matki to już w ogóle:)my działamy jak cyborgi:)...zobaczysz,że z czasem będzie lepiej! Najważniejsze to zadbać teraz o siebie, o swoje ciało i duszę:) Ja np. jak dzisiaj spojrzałam w lustro to się autentycznie siebie przestraszylam...Już dawno się sobie nie przygladalam i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak ten kryzys wyniszczyl mnie fizycznie...w lustrze widzę smutną, zestresowaną, zmęczoną i bardzo wychudzoną osobę...wręcz przezroczystą z + 10lat na koncie;)...i wcale się nie dziwię,że mój mąż nie mógł na mnie patrzeć :p Szukaj ukojenia w modlitwie,czytaj po kilka razy albo i wiecej, to co piszą Tobie inni doświadczeni w bojach sycharowicze...to naprawdę wspaniali i mądrzy ludzie...i nawet jeśli w danym momencie nie zgadzamy się z tym co wypisują,podpowiadają, komentują to jest to skarbnica wiedzy i odpowiedzi na nasze pytania...i gdybym wcześniej wiedziała to co wiem od nich teraz może byłabym w innej sytuacji,w innym punkcie tego kryzysu...
Dzisiaj rano moja córka jak co dzień pobiegla do salonu gdzie sypiał mąż i jak zobaczyła że go tam nie ma, to tak strasznie zaczęła płakać,nie mogłam jej uspokoić ...serce mi prawie pękło...i obiecałam sobie,że zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby najmniej dotkliwie zniosła ten trudny czas... i Tobie radzę to samo. Teraz najważniejsza jesteś Ty i Twoje dziecko...A mąż?...męża zostaw Panu Bogu...Tak, jak radzą inni. Pogody Ducha!
Dzisiaj rano moja córka jak co dzień pobiegla do salonu gdzie sypiał mąż i jak zobaczyła że go tam nie ma, to tak strasznie zaczęła płakać,nie mogłam jej uspokoić ...serce mi prawie pękło...i obiecałam sobie,że zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby najmniej dotkliwie zniosła ten trudny czas... i Tobie radzę to samo. Teraz najważniejsza jesteś Ty i Twoje dziecko...A mąż?...męża zostaw Panu Bogu...Tak, jak radzą inni. Pogody Ducha!
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Dziękuję Minu, czytam też twój wątek. Ja biorę swoje hormony(Dziękuję za nie Bogu,to nowe życie, dające energię do działania), kupiłam nowe ciuchy, byłam u fryzjera, schudłam 8 kg, ważę jak 20 lat temu. Poszłam na grupę i indywidualne, pracuję i pracowałam nad swoim dawaniem siebie, bo nie umiem poradzić sobie z braniem od kogoś i proszeniem o pomoc, a sama latam z jęzorem, taka cecha charakteru oraz mam moją pewność siebie którą odbudowałam. Ciągle coś czytam co robić w mojej sytuacji, forum, Internet, artykuły, konferencje na których płaczę i czasem dochodzę do wniosku że może to nie chodzi wcale o mnie, jestem DDA kozioł ofiarny, dostaje mi się rykoszetem za niepowodzenia finansowe. To co już zrobiłam dla siebie, to spora praca taka jak na pierwszej terapii alko, lepsza relacja z synem, bo wchodził mi na głowę, własne zdanie, odgryzanie się jak mi się coś nie podoba bez lęku, odkrycie na powrót moich zainteresowań, talentów,pasji. Sporo tego, na razie tylko dla mnie samej by chodzić z uśmiechem i modlitwą.Nie wiem co można jeszcze w sobie pozmieniać, może mi przyjdzie kiedyś do głowy.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Czytałam wczoraj długo artykuły o niedojrzałości emocjonalnej. Dzięki koledze mój mąż cofnął się do lat nastoletnich z myśleniem, robieniem i postrzeganie świata. Ignoruje by go zauważyć, jest władczy ,egoistyczny i egocentryczny też. Nie był taki jeszcze niedawno, bo też mnóstwo przeżył w życiu i musiał szybko dorosnąć, a tamten nie ,bo ma pełną rodzinę i jest niedojrzały w wieku 40 lat . Bogu zostawiam męża, czuję się jak jego matka, mam dwoje dzieci w domu, nie partnera,męża i ojca. Przykro się tylko robi, bo nie wiadomo czy wróci odpowiedzialny, dojrzały człowiek opiekujący się nami. Nigdy bym nie wyszła za człowieka z taką niedojrzałością, szkoda byłoby czasu.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Boję się, pokornie modlę i nie wyobrażam sobie ,że będzie wszystko w porządku, ale dziś był piękny dzień. Wycieczka z mężem i synem, bardzo daleko nad morze, w miejsce które bardzo kocham i nie ma ludzi, bo ja i syn jesteśmy w grupie ryzyka. Normalna rozmowa o wszystkim, miałam własne zdanie, ktore w koncu wywalczyłam oraz kompromis na maleńki temat. Zauważam że kiedyś razem dziękowaliśmy sobie, każdy tego potrzebuje, muszę znów zacząć to robić.Przegadaliśmy po dwie godziny w obie strony, i było mi całkiem dobrze, choć w rozmowie był wplatany kolega mojego męża.Chodziłam z uśmiechem na twarzy, choć początek wyjazdu był ogromnym stresem. Chodzę jak we śnie Chwała Panu