Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: JolantaElżbieta »

Minu pisze: 14 mar 2020, 18:13 Kochani, dziękuję że podzieliliście się swoimi doświadczeniami. Jestem po rozmowie z mężem,którą tym razem sam zainicjował. To kontynuacja naszej poprzedniej rozmowy odnośnie złożenia przez niego pozwu o rozwód za porozumieniem stron...A jego pytanie brzmiało: czy sobie już to przemyslalam i czy podjęłam jakieś decyzje?... W sumie miałam raptem 2 dni na zastanowienie( dzisiaj był po prostu wściekły od rana i widać że już nie może wytrzymać mojego towarzystwa)...ale wiecie co...pierwszy raz podczas rozmowy o rozwodzie nie uleglam emocjom...i pierwszy raz z ogromnym spokojem,bez łez, bez trzesacego sie głosu powiedziałam co ja o tym myślę i czego tak naprawdę bym chciała dla siebie,co dla mnie jest ważne...Powiedzialam dokladnie,to co czuję,to co mysle o tym rozwodzie itd. Z każdym moim słowem widziałam jak złość w mężu narasta,wręcz kipi...Ale słuchał mnie uważnie...Oczywiście wszystko co usłyszał nie jest absolutnie po jego myśli ale poraz pierwszy poczułam ze to ja panuje nad sytuacją,nad sobą...Nie wiem jakie teraz będą jego ruchu...chyba coraz bardziej mnie nienawidzi...czepia się dosłowny o wszystko...Ale trudno...mam czyste i spokojne sumienie...powiedziałam szczerą prawdę:) Pewnie i tak nie uda się tego uratować na tym etapie i w pojedynkę dlatego wszystko powierzam teraz Bogu. Jeśli przyjdzie ten pozew to będę się martwić i z tym mierzyć...nie ma wyjścia... pozostaje jedynie wierzyć,ze z Bożą pomocą wszystko jest możliwe...
Racja jest po Twojej stronie - niech Cię Bóg ochrania i prowadzi: amen!
Minu
Posty: 78
Rejestracja: 14 wrz 2019, 17:21
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Minu »

Witam Wszystkich! Mam nadzieję,że ze zdrowiem wszystko u Was w porządku...mnie coś od kilku dni 'podszczypuje' ale nie zamierzam sie tak łatwo poddać chorobie...Gorzej z formą psychiczną...Wczoraj miałam nieprzyjemna sytuację z mężem...obraził mnie w subtelny i charakterystyczny dla siebie sposób ale dla mnie bardzo dotkliwy...'uderzył'w najczulszy punkt i zrobił to z pełną premedytacją...i wczoraj chyba pękła granica mojej wytrzymałości i tolerancji na to wszystko co się dzieje w moim życiu...nie wiem już, gdzie są te granice chęci naprawiania siebie i relacji, starania się aby małżeństwo ocalało, okazywania miłości,troski o drugiego człowieka ...a gdzie ociera się już to o brak szacunku do samego siebie... to mieszkanie pod jednym dachem tak naprawdę 'z obcym' na ten moment czlowiekiem jest po prostu wyczerpujace:( Jak Wy sobie z tym radzicie?Albo jak nie radzicie? Przeczytałam te wszystkie proponowane książki...ale od teorii do praktyki to długa droga....a w sytuacjach nagłych, kryzysowych trudno wcielić nowe zasady w życie...Mam ochotę wykrzyczeć mężowi żeby się wyprowadził i po prostu zniknął z naszego życia...Wiem,że grzeszę,wiem że okazuje tym swoją słabość...Ale uwierzcie mi dzisiaj po prostu nie mam już siły...Wybaczcie,że żale się Wam ale postanowiłam nie mieszać już rodziny w nasze sprawy ani moich przyjaciół...zwyczajnie mają już tego tematu dość...
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: nałóg »

A jak z granicami w relacji?
Minu
Posty: 78
Rejestracja: 14 wrz 2019, 17:21
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Minu »

Z tymi granicami to właśnie jest największy kłopot:( bo do momentu kiedy ja jestem wycofana, milcząca, nie reagująca i schodząca z drogi i jednocześnie wykonująca wszystkie swoje obowiązki to mąż zachowuje się poprawnie tzn. jest w naszym mieszkaniu zazwyczaj koło 19tej,zajmuje się córką i potem żyje w tym swoim świecie (komputer,Internet itd)... Jeśli chociaż trochę dam do zrozumienia ze coś mi nie pasuje w tym ukladzie albo zwrócę mu na coś uwagę (np. żeby tak się do mnie nie odnosił, żeby coś po sobie posprzątal albo w czymś mi pomogl) to zaczynają się z jego strony ataki (przy czym muszę zaznaczyć,że mój mąż zawsze to robi z ogromną delikatnością ja to nazywam dreczeniem psychicznym w wersji soft:/)..i wtedy zazwyczaj komentarz jest jeden: Ty nic się nie zmieniłaś...znowu robisz to samo...oooo to Twoje prawdziwe oblicze...potem gadka o rozwodzie...i wtedy czuję, że na nic te moje starania....na nic...chodź jeszcze chwilę przed tym wydaje mi się że jakiś tam malutki procent udaje mi się poprawić i jest mały sukces...a potem klapa... Najgorsze jest to, że czlowiek krępuje się żyć i być we własnym mieszkaniu...bo przecież obok w pokoju za ścianą zamiast męża i przyjaciela ma obcego człowieka...
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Caliope »

Minu, prawie jak u mnie, tylko ja naprawdę siedzę cicho, bo byłyby ataki i gadka o rozwodzie. Lepiej dla mnie ,że nic nie chcę, nie proszę, pokazuję że mąż nie jest mi niezbędny ,omijam i świetnie to wychodzi, gwoździa też sama sobie przybiję. Mam spokój wewnętrzny, uśmiech na twarzy i daję mężowi wolność, robi sobie co chce.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: MaryM »

U mnie obcy człowiek. Od wielu miesięcy nie zapytał o nic, co mnie dotyczy. Nie ma granic do stawiania bo jestem prawie przezroczysta. Wraca późno, wychodzi wcześnie.Zapytany odpowiada w miarę grzecznie. Ostatnio mniej - wraca arogancja i zniecierpliwienie być może dlatego, ze przez wirus przedłuża się remont w mieszkaniu i budynku, dobktorego chce się wyprowadzić. Jak dobie radzę? Przyzwyczaiłam się. Oddycham głęboko. Modlę sie wciąż o Boże prowadzenie. Coraz zadniej przychodzi chęć morderstwa. Coraz rzadziej przychodzi chęć zapłakana. Obojętnieję.
Minu
Posty: 78
Rejestracja: 14 wrz 2019, 17:21
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Minu »

Jestem po strasznych nocnych rozmowach z mężem...caly ten powrot do domu to bylo jedno wielkie mydlenie oczu...ukladal sobie plan w głowie...wyprowadza się dzisiaj...mam czekać na pozew...oczywiscie nie bedzie nic tlumaczył córce...wspomnijcie w modlitwie o siły dla mnie,żebym była w stanie to wszystko znieść,żebym była najlepszą mamą jaką mogę być i by nasza córka nie cierpiała...
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Nirwanna »

Minu, przytulam.
Pod Twoją obronę....
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
lena101
Posty: 148
Rejestracja: 24 lut 2018, 22:28
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: lena101 »

Jestem po strasznych nocnych rozmowach z mężem...caly ten powrot do domu to bylo jedno wielkie mydlenie oczu...ukladal sobie plan w głowie...wyprowadza się dzisiaj...mam czekać na pozew...oczywiscie nie bedzie nic tlumaczył córce...

Nie jesteś sama. Wiele z nas przez to przeszło.

Mój mąż dał mi 3 miesiące na "ogarniecie się", sprawdzał, asekurował, zastanawiał się, tak mówił...ale to był tak naprawde to był czas dla niego, na jego ucieczkę. Zrozumiałam to dopiero teraz. Te 3 miesiące niby z moim mężem, a faktycznie z obcym już człowiekiem, były dla mnie koszmarem. Ja byłam w totalnym szoku, rozsypce, szalałam, płakałam, prosiłam, wrzeszczałam...na pewno nie byłam przyjemna, psycholog, psychiatra wszystko...wtedy jeszcze nie znałam Sycharu. Nie mogłam zrozumieć, kto i dlaczego podmienił mi męża.Do dziś przeraża mnie ta lekkość jego działania.

A podnoszę sie dopiero teraz, po przeszło 2 latach. Jestem na kolanach i ciągle upadam. Do pozycji pionowej daleko, ale jak pisała Jasnorzewska "da się zyć bez powietrza".

Mój mąż też nie chciał nic powiedzieć starszemu synowi. Dopiero w dniu wyprowadzki zmuszony przeze mnie powiedział 1 zdanie szesnastolatkowi.

Zajmij się sobą.Zajmij się córką, bo ja przez te dwa lata prawie zgubiłam moje dzieci. Niby byłam, ale mnie nie było.
Jakieś 3 miesiące temu usłyszałam jak młodszy syn woła starszego: "chodź tu szybko, mama się uśmiecha".

Beczałam jak bóbr...

Nie ukrywam jest nadal cieżko, ale więcej się uśmiecham, dla moich dzieci.

Życzę Ci sił. Nie jesteś sama. Pomodlę się.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: s zona »

...uciekamy się, święta Boża Rodzicielko,....

ps Minu mnie pomogla - obok modlitwy - Lista Zerty .. to byly takie " tarcze ochronne " na tamten trudny czas ..
przytulam w modlitwie...
Kłapouszek
Posty: 90
Rejestracja: 03 gru 2019, 14:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Kłapouszek »

Uciekamy się święta Boża Rodzicielko...
Kłapouszek
Posty: 90
Rejestracja: 03 gru 2019, 14:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Kłapouszek »

Minu, wiem, jak bardzo cierpisz i jak jest Ci ciężko. U mnie, tak w telegraficznym skrócie, mąż po dziewięciomiesięcznym romansie, postanowił ratować małżeństwo. Po trzech miesiącach niby ratowania, nadal kłóciliśmy się, był płacz, bo czułam, ze mąż nadal z nią pisze. W lutym okazało się, ze mam rację. Kazałam mu się wyprowadzić.
Kiedyś wydawało mi się, że życie bez niego jest niemożliwe, ze sobie nie poradzę, zwłaszcza z takimi sprawami, za które on był odpowiedzialny. Mąż nie mieszka z nami 4 tygodnie i...... żyję, daję radę, choć nie zawsze jest łatwo. Są momenty, gdy leżąc w łóżku płaczę do poduszki, ale wtedy proszę Maryję, aby utuliła mnie w swoich ramionach i pomogła mi zasnąć.
Dla mnie ogromnym motorem do działania są dzieci, dla których widzę, ze jestem ogromnym autorytetem (powiedziała mi tez o tym pani psycholog, u której były dzieci po wyprowadzce męża). Dla nich jestem „bohaterką”, bo naprawiłam coś w prysznicu, o czym nie miałam zielonego pojęcia. Wczoraj po raz pierwszy wyczyściłam piec, bo dotychczas robił to mąż. Syn powiedział do mnie: mamo, wiedziałem, ze sobie z tym poradzisz.
Dlatego Minu, dasz radę, zobaczysz. Ja po wyprowadzce męża osiągnęłam spokój. Nie martwię się już, czy pisze do niej czy akurat do kolegi. Mam czas na przemyślenie wielu spraw i dostrzeżenie nie tylko błędów męża, ale przede wszystkim swoich.
Mój mąż na razie nie zamierza wrócić, gdyż boi się, że między nami będzie znowu się psuło. Uświadomiłam mu, że małżeństwo to ciągła praca dwojga ludzi, a my w listopadzie po wyjściu na jaw zdrady męża, wróciliśmy na stare tory, pomimo uczestniczenia w terapii. Dziś wiem, ze mąż nigdy wprost i stanowczo nie powiedział tej kobiecie, że to koniec z jego strony. Przestał tylko się odzywać. Teraz podobno tylko kontaktują się w sprawach służbowych, ale nie analizuję tego, nie pytam.
I tak na koniec, mąż przyjeżdża co drugi dzień, wzrosło jego zainteresowanie dziećmi, a w ostatnim czasie pyta, jak nam pomóc, jakie zakupy zrobić, czy u nas wszystko w porządku. Zawsze odpowiadam wtedy, ze dziękuję za troskę, ale zakupy już zrobiłam i wszystko mam. Często powtarza, ze się o nas martwi, ale nie robię sobie żadnej nadziei, gdyż nie chcę się ponownie rozczarować i przechodzić tego wszystkiego, jak wtedy gdy dowiedziałam się, że mąż znowu z nią pisze i wyznaje jej miłość.
Przepraszam za taki długi wpis, ale chcę Ci pokazać Minu, że dasz radę, zobaczysz. Przytulam i pamietam w modlitwie.
Minu
Posty: 78
Rejestracja: 14 wrz 2019, 17:21
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Minu »

Dziękuję Wam z całego serca za słowa wsparcia...dziękuję!
Kłapouszku dziękuję za ten post. Wiem...tzn.mam nadzieję,że sobie poradzę...mąż przecież już raz nas zostawił na 5 miesięcy i dalysmy same radę (w dużym mieście bez rodziny). Ja zresztą przez większość małżeństwa ogarnialam wszystkie sprawy...Tylko tym razem czuję i widzę po zachowaniu męża, że to faktycznie koniec... i ja na ten moment nie umiem się z tym pogodzić i nie umiem dopuścić do siebie tej myśli...nie wiem jak to zrobić...Do tej pory żyłam nadzieją i wierzyłam,ze wszystko się może zdarzyć,ze wszystko jest możliwe... Dzisiaj mama mi powiedziała..."dziecko,wierzysz w cuda...a one się nie zdarzają"...I im szybciej się z tym pogodzisz tym lepiej dla Ciebie:(
Mój dobry znajomy dał mi ostatnio jedną radę...ze jeśli kocham męża a on chce kategorycznie rozwodu...to muszę go na ten moment znienawidzić tak bardzo a może i bardziej niż kocham...bo inaczej nie ruszę z miejsca i mnie to zniszczy a tak przyjęta postawa ochroni mnie przed krzywdami...Mąż chce rozwodu za porozumieniem stron...mówi że mam odpuścić bo nawet jeśli sąd nie da nam rozwodu to i tak nikt nie zmusi go do mieszkania ze mną...Do tej pory moja postawa była jednoznaczna...chciałam bronić tej rodziny...małżeństwa i być w zgodzie z własnym sumieniem...Teraz ogarniają mnie wątpliwości...znowu jestem jak dziecko we mgle...
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Nino »

Naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych....

Minu, może to lepiej, że zostaniesz teraz sama? Mnie w samotności od męża, ale też z jednoczesnym przylgnięciem do Pana Boga, otworzyło się trochę zakurzonych klapek w głowie....

Rozpacz, poczucie krzywdy, też tej, której ciągle się doznaje od męża w tym koszmarnym stanie; to wszystko powoduje, że nie sposób spojrzeć na swoje małżeństwo i kryzys z boku.

Spróbuj z tą listą Zerty. Nie mieszkam z mężem już wiele miesięcy, a kiedy ją stosuję, dla siebie, jest mi lżej.

Mój mąż, jak jakiś czas temu zeszliśmy się, a przy okazji wyszła jego zdrada, którą.... zamiotłam pod dywan, też bacznie obserwował, czy....ja się zmieniłam?!

I dochodził do wniosku, że niewiele, nie wystarczająco, aby jednak ze mną być, szanować mnie itd. To straszne, prawda? On skrzywdził, zranił, tak głęboko..., a jeszcze oczekuje, że to ja się zmienię!

Jednak, wiesz.... warto, bez poczucia winy, zgłębiać rewiry swojego udziału w kryzysie. Wczoraj rano przejrzałam swoje zapiski sprzed dwóch laty, gdy zeszliśmy się po tamtej akcji i..... i ja: faktycznie, zachowywałam się po staremu. Był płacz, wyzwiska, pretensje, nieprzepracowany żal....Próba zrzucenia całej winy na męża.

Ostatnio uświadomiłam sobie, że w ostatnich miesiącach, bez męża, płakałam bardzo dużo, i też złościłam się na Pana Boga, ale to nie był ten wyczerpujący, wyniszczający płacz, jak po awanturach z mężem, po którym miałam zaraz silną migrenę. Dobry Bóg dał mi w tych ostatnich trudnych miesiącach dar łez, wraz z którymi spływały ze mnie trudne emocje. Był też głęboki żal za własne grzechy i poczucie skruchy....

Minu, jest mi bardzo przykro, że w obliczu obecnej sytuacji na świecie, doznajesz jeszcze tych wszystkich upokorzeń.
Proszę, spróbuj się od tego wszystkiego odciąć. Pomodlę się o Boży Pokój dla Ciebie.
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Al la »

Do tej pory moja postawa była jednoznaczna...chciałam bronić tej rodziny...małżeństwa i być w zgodzie z własnym sumieniem...Teraz ogarniają mnie wątpliwości...znowu jestem jak dziecko we mgle...
Minu, nikt za Ciebie nie podejmie decyzji, możesz to zrobić jedynie Ty sama.
Ale do tego potrzebna Ci jest wiedza. O sobie, swoim małżeństwie, o tym, jak odzyskać swoją wartość.
Nie jesteś jednością z Twoim mężem, jesteś osobną jednostką, osobą, dzieckiem bożym.
Może to dla Ciebie czas postawienia konkretnych granic.
Ale o tym decydujesz tylko Ty.
U mnie tak było, kilka lat temu, po całonocnej burzliwej rozmowie z mężem, nastąpił przełom.
Coś we mnie pękło, zaczęłam odwieszać się od męża i byłam w stanie zacząć troszczyć się o siebie.
Trwało to jakiś czas, ale moja determinacja była bardzo silna.
Może u Ciebie ten moment, może nie.
W Sycharze mówimy, że zmiana przychodzi, jak zaczyna mocno boleć.
Wspieram Cię modlitwą.

...ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać....
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
ODPOWIEDZ