Zauroczenie czy zakochanie mężatą i dzieciatą - ciąg dalszy

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Zakochanie czy zauroczenie męża starszą mężatą i dzieciatą

Post autor: MaryM »

Wiedźmin pisze: 15 lut 2020, 13:05
Ruta pisze: 14 lut 2020, 23:36
[...]
Obserwuję sobie te "drugie związki", trochę ich w otoczeniu mam. Ze strony porzucających małżonków one wcale nie są szczęśliwe, bo [...]

Co do związków typu znów jesteśmy nastolatkami, one także nie bardzo przynoszą szczęście

[...]
A może taki mąż zdradzacz w końcu wreszcie może odpocząć od gderliwej zrzędliwej żony... A żona zdradzaczka od widoku zgnuśniełego męża pijącego browar na kanapie?

Ja rozumiem początkowe fazy kryzysu i etap wypierania ... Ale warto mieć w sobie odrobinę pokory i uznać... że naprawdę temu mężowi czy tej żonie może być z kimś innym znacznie lepiej niż ze mną.
Zgadzam się bardzo. Mocno biorę to pod uwagę.
Ostatnio zmieniony 15 lut 2020, 17:28 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Zakochanie czy zauroczenie męża starszą mężatą i dzieciatą

Post autor: tata999 »

Wiedźmin pisze: 15 lut 2020, 13:05 A może taki mąż zdradzacz w końcu wreszcie może odpocząć od gderliwej zrzędliwej żony... A żona zdradzaczka od widoku zgnuśniełego męża pijącego browar na kanapie?
E tam. Każda i każdy ma swoje wady. W nowych związkach tak samo zgrzyta. To nie jest tak, że odchodzi się do idealnej osoby i samemu staje się idealnym (w końcu szczęście jest w nas). Tak samo, jak odejście z pierwszego związku jest wyrachowane tak trwanie w kolejnym lub odejście do jeszcze innego.
Wiedźmin pisze: 15 lut 2020, 13:05 Ja rozumiem początkowe fazy kryzysu i etap wypierania ... Ale warto mieć w sobie odrobinę pokory i uznać... że naprawdę temu mężowi czy tej żonie może być z kimś innym znacznie lepiej niż ze mną.
Zgadzam się, ze może tak być, ale nie musi, czyli może być gorzej. A może być jeszcze lepiej z 3, 4 lub 5 osobą.

Nie ma się co zastanawiać po co ktoś zdradził i czy mu/jej dobrze/lepiej. Niech oni się zastanawiają.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Zakochanie czy zauroczenie męża starszą mężatą i dzieciatą

Post autor: Ruta »

Wiedźmin pisze: 15 lut 2020, 13:05 Trochę "życzeniowe" spojrzenie na sprawę.

A może taki mąż zdradzacz w końcu wreszcie może odpocząć od gderliwej zrzędliwej żony... A żona zdradzaczka od widoku zgnuśniełego męża pijącego browar na kanapie?

Ja rozumiem początkowe fazy kryzysu i etap wypierania ... Ale warto mieć w sobie odrobinę pokory i uznać... że naprawdę temu mężowi czy tej żonie może być z kimś innym znacznie lepiej niż ze mną.
Nie wiem, czy życzeniowe. Piszę na podstawie swoich obserwacji tzw. drugich związków. Nie widzę w nich szczęścia i radości. Widzę je natomiast w znanych mi małżeństwach, które pokonują kryzysy wspólnie i są razem, widzę ich szczęśliwe dzieci.

Odnosząc to choćby do mnie, myślę, że biorąc pod uwagę jak trudne bywa moje małżeństwo, mogłabym dość łatwo znaleźć osobę, przy której byłoby mi "lepiej". Jednak wiem, że wcale lepiej by nie było, nawet jeśli w wielu aspektach łatwiej, przyjemniej, bardziej rozrywkowo. Dla wielu uzależnionych osób takim wytchnieniem stają się osoby gotowe być tzw. wspierającymi nałóg - i z takimi osobami tym osobom jest zdecydowanie "lepiej" niż z małżonkami, którzy chcą dla małżonka trzeźwości.

Znam tylko jeden "drugi związek", który wydaje się być dobry. Problem w tym, że nie jest. Mężczyzna jest alkoholikiem, okej, wesołym, troskliwym i nie zdradzającym, wysokofunkcjonujacymi i troszczącym się o dzieci kobiety. Na pewno dla niej to lepiej niż mąż, który jest destrukcyjnym alkoholikiem. Dla mężczyzny także jest lepiej żyć z kobietą, która akceptuje go jako alkoholika i nie sprzeciwia się w żaden sposób i do tego jeszcze dba by się nie stoczył. Myślę jednak, że każde z nich pozostając w swoim małżeństwie (nawet w separacji i izolując się od małżonka) rozwinęło by się i uczyniło krok w swoim rozwoju, a tak trwają razem w tych swoich problemach, wzajemnie je konserwując.

Nie przepadam za J. Pulikowskim z różnych względów, choć w wielu aspektach się z nim zgadzam. Natomiast jak wielokrotnie powtarza "Nie żyjemy by się zabawić, ale by się zbawić". I w tym kontekście wszystkim zdradzaczom naprawdę nie ma czego zazdrościć. Nawet jeśli jest im lepiej i akurat dobrze się bawią. Jeśli natomiast poznam osoby żyjące w takich związkach, które się rozwijają, pracują nad sobą i są szczęśliwe - przemyslę sprawę na pewno bardzo gruntownie. Na razie jednak widzę albo zakłamanie i dziwny taniec wokół tematu porzuconych małżonków, dzieci, alimentów i zobowiązań, albo jeszcze większą destrukcję, gdy przed pewnymi problemami uciec się nie da, albo właśnie wzajemne konserwowanie problemów, które stały się przyczyną kryzysów w małżeństwach tych osób.
Dla osób, które same nie mając zobowiązań małżeńskich wchodzą w relacje z osobami które je mają, związek też nie jest tym czym mógłby być - szczęśliwym małżeństwem, bez obciążeń zobowiązaniami osoby z którą się wiążą.
Wiedźmin

Re: Zakochanie czy zauroczenie męża starszą mężatą i dzieciatą

Post autor: Wiedźmin »

Widzisz szczęście... bądź jego brak... czy też widzisz to co chcesz widzieć i co pasuje do Twojej wizji świata?

Owszem... pewnie można żyć jak piszesz samotnie, w separacji... izolujac sie czy też będąc po papierowym rozwodzie... - spore grono osób z tego forum właśnie w takiej izolacji żyje...

Tylko trudno mówić o relacji żyjąc całkiem oddzielnie... I ze to jest takie super rozwojowe... jak piszą Gajdowie - człowiek potrzebuje drugiego człowieka jako lustra... by móc się rozwijać.

Piszesz ... że w drugich związkach często następuje konserwowanie problemów... ok... A w tych pierwotnych dopiero musialo byc duzo konserwantów i nie tylko... skoro zakończyły się zdradami.

Przy odpowiednim spojrzeniu na świat można być szczęśliwym w pierwotnym (kryzysowym związku) w kolejnym... bądź samotnie... choć rozumiem, ze przy podejsciu chrześcijańskim ta środkowa opcja odpada z automatu.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Zakochanie czy zauroczenie męża starszą mężatą i dzieciatą

Post autor: tata999 »

Wiedźmin pisze: 16 lut 2020, 0:33 . jak piszą Gajdowie - człowiek potrzebuje drugiego człowieka jako lustra... by móc się rozwijać.
Domyślam się, że bycie lustrem to bardzo odpowiedzialna fucha. Nie sądzę, żeby każdy był w stanie spełnić takie oczekiwanie. Zapewne większość ludzi zdana jest na szukanie "lustra" poza małżeństwem, a z tego nie wynika, że będą nieszczęśliwi lub potrzebują kowalskiej/kowalskiego by móc się rozwijać.

Gwoli ścisłości, w chrześcijańskim podejściu bywa różnie - niektóre odłamy dopuszczają życie w kolejnym związku. W katolicyzmie w wyjątkowych przypadkach, np. śmierci, wychowania nieślubnego dziecka, nieważności.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Zakochanie czy zauroczenie męża starszą mężatą i dzieciatą

Post autor: Ruta »

Wiedźmin pisze: 16 lut 2020, 0:33 Widzisz szczęście... bądź jego brak... czy też widzisz to co chcesz widzieć i co pasuje do Twojej wizji świata?

Owszem... pewnie można żyć jak piszesz samotnie, w separacji... izolujac sie czy też będąc po papierowym rozwodzie... - spore grono osób z tego forum właśnie w takiej izolacji żyje...

Tylko trudno mówić o relacji żyjąc całkiem oddzielnie... I ze to jest takie super rozwojowe... jak piszą Gajdowie - człowiek potrzebuje drugiego człowieka jako lustra... by móc się rozwijać.

Piszesz ... że w drugich związkach często następuje konserwowanie problemów... ok... A w tych pierwotnych dopiero musialo byc duzo konserwantów i nie tylko... skoro zakończyły się zdradami.

Przy odpowiednim spojrzeniu na świat można być szczęśliwym w pierwotnym (kryzysowym związku) w kolejnym... bądź samotnie... choć rozumiem, ze przy podejsciu chrześcijańskim ta środkowa opcja odpada z automatu.
Zacznę od tego, że opcja jak piszesz "kolejnego związku" "odpada" przy podejściu katolickim. Są takie wspólnoty chrześcijańskie, które takie sytuacje dopuszczają i normalizują, jawnie odchodząc od nauk Chrystusa.
Natomiast sposób w jaki to napisałeś niesie za sobą niebezpieczną konkluzję, że w tym punkcie w którym nauczanie Chrystusa odnosi się do nierozerwalności małżeństw, jest jakąś formą tortury i odbierania człowiekowi szczęścia. Nie jest. Nauczanie Chrystusa jest najbardziej humanistycznym nauczaniem jakie kiedykolwiek otrzymała ludzkość, jest piękne, jest uniwersalne i jest o tym jak być szczęśliwym. W odniesieniu do małżeństwa - uznając jego nierozerwalność.

Można to nauczanie przyjąć na dwa sposoby, jeden to tak po prostu, w ogromnym zaufaniu i wierze, lub jeśli nasza wiara nie jest tak głęboka, przepracowując temat w sobie. Gdy stanęłam w obliczu pogłębiającego się kryzysu, potem odrzucenia przez męża, a potem jego otwartej wrogości, pierwszym rozwiązaniem jakie mi przychodziło do głowy był rozwód i ułożenie sobie życia. Ale mój kompas moralny mówił mi, że to nie jest ani rozwiązanie, ani droga do szczęścia. Jak wiele osób pytałam dlaczego? Dlaczego nie mogę się po prostu uwolnić z małżeństwa, poszukać innej osoby z którą będzie mi lepiej. Na początek postanowiłam zaufać i oprzeć się na wierze - uznając nauczanie w tym zakresie, żyjąc w zgodzie z nim i przyjmując z wiarą że jest ono najlepszym rozwiązaniem. Równocześnie szukałam drążyłam pytałam aby zrozumieć. I żeby nie było kłóciłam się z Bogiem na całego, czemu takie wymagania stawia, kiedy ja jeszcze chce mieć dzieci, nie chcę być sama, potrzebuje i pragnę bliskości i sam Bóg powiedział, że nie jest dobrze, by człowiek był sam. No to czego się ode mnie teraz wymaga? Cierpienia? Ofiary? Wiedzy mi przybyło, zrozumienia nie za bardzo. Zaczęłam rozumieć wtedy, gdy zobaczyłam jak wierność małżeństwu i determinacja do dochowania danego przed Bogiem słowa zaczyna pracować w moim życiu. Cieszę się teraz, że postanowiłam zaufać. To była dobra decyzja i z każdym dniem rozumiem coraz lepiej dlaczego. Nie cierpię, jestem szczęśliwa. Marzę o tym by moje małżeństwo zostało uzdrowione, ale wiem już też że jeśli nie zostanie będę szczęśliwa także w tym trudnym, obciążonym emocjonalnie małżeństwie jakie mam teraz.

Myślę, że inaczej definiujemy szczęście. I dlatego trudno jest znaleźć punkty styczne. Szczęście płynie według mnie nie z tego, czy jest mi lepiej, ani nie z tego, ile przyjemności doznaję, tylko z tego czy idę dobrą drogą, czy nie krzywdzę innych, czy nie krzywdzę siebie. Mamy wolną wolę i możemy w każdej chwili decydować o naszym postępowaniu. Ale nie każdy wybór jest dobry, za to każdy dobry wybór powiększa nasze szczęście, nawet gdy czasem oznacza rezygnację z przyjemności.

Jeśli szczęściem ma być wygoda, przyjemność, to przy takiej definicji te "drugie" związki mogą być szczęśliwe, bo jeśli małżonek ma np. dysfunkcję seksualną, chorobę, nałóg albo jakieś paskudne cechy, jak np. podana przez ciebie za przykład zrzędliwość, a kowalski jej nie ma, albo kowalski/ kowalska ma lepsze zasoby finansowe, albo dom w górach, samochód, przestronne mieszkanie czy co tam jeszcze, no to chyba jasne że z kowalskim/kowalską będzie wygodniej. Ja jednak nie potrafię nazwać tego szczęściem.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Zakochanie czy zauroczenie męża starszą mężatą i dzieciatą

Post autor: marylka »

Wiedźmin pisze: 15 lut 2020, 13:05
Ruta pisze: 14 lut 2020, 23:36
[...]
Obserwuję sobie te "drugie związki", trochę ich w otoczeniu mam. Ze strony porzucających małżonków one wcale nie są szczęśliwe, bo [...]

Co do związków typu znów jesteśmy nastolatkami, one także nie bardzo przynoszą szczęście

[...]

Ale sorry pani 40 plus z panem 40 plus w roli tajemnych kochanków, udający młodziaków i odbywających podróże i wycieczki - przecież to puste jak nie wiem.
Trochę "życzeniowe" spojrzenie na sprawę.

A może taki mąż zdradzacz w końcu wreszcie może odpocząć od gderliwej zrzędliwej żony... A żona zdradzaczka od widoku zgnuśniełego męża pijącego browar na kanapie?

Ja rozumiem początkowe fazy kryzysu i etap wypierania ... Ale warto mieć w sobie odrobinę pokory i uznać... że naprawdę temu mężowi czy tej żonie może być z kimś innym znacznie lepiej niż ze mną.
I myslisz że nie trafi na gderliwą? :lol: :lol: :lol:
Albo na leżacego z piwem? :lol: :lol: :lol:

Każdy okres reklamy i promocji sie konczy.
A zwyczaje...wracaja.
A nieprzepracowane problemy z pierszego malżenstwa...przyciagaja te same osobowosci co pierwotny i jedyny malżonek :lol: :lol: :lol:
No a tacy raczej nie przepracowywuja kryzysow tylko daja noge w inne zwiazki :lol: :lol: :lol:
czerwona
Posty: 47
Rejestracja: 09 sty 2020, 17:02
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zakochanie czy zauroczenie męża starszą mężatą i dzieciatą

Post autor: czerwona »

marylka pisze: 16 lut 2020, 12:33
Wiedźmin pisze: 15 lut 2020, 13:05
Ruta pisze: 14 lut 2020, 23:36
[...]
Obserwuję sobie te "drugie związki", trochę ich w otoczeniu mam. Ze strony porzucających małżonków one wcale nie są szczęśliwe, bo [...]

Co do związków typu znów jesteśmy nastolatkami, one także nie bardzo przynoszą szczęście

[...]

Ale sorry pani 40 plus z panem 40 plus w roli tajemnych kochanków, udający młodziaków i odbywających podróże i wycieczki - przecież to puste jak nie wiem.
Trochę "życzeniowe" spojrzenie na sprawę.

A może taki mąż zdradzacz w końcu wreszcie może odpocząć od gderliwej zrzędliwej żony...
I myslisz że nie trafi na gderliwą? :lol: :lol: :lol:
Albo na leżacego z piwem? :lol: :lol: :lol:

Każdy okres reklamy i promocji sie konczy.
A zwyczaje...wracaja.
A nieprzepracowane problemy z pierszego malżenstwa...przyciagaja te same osobowosci co pierwotny i jedyny malżonek :lol: :lol: :lol:
No a tacy raczej nie przepracowywuja kryzysow tylko daja noge w inne zwiazki :lol: :lol: :lol

Tak! Tak! Tak! Nic dodać, nic ująć. Zgadzam się. Tylko w amoku tego zdradzacze nie dostrzegają, bo mają swoje wizje, tak jak po narkotyku. Po jakimś czasie przychodzi codzienność - rachunki do zapłacenia, popsute auto, cieknący kran, dzień bez obiadu w restauracji, ktoś głośniej puści bąka, piękna i idealna kowalska/kowalski nie umyje wc po grubszej sprawie, wyskoczy pryszcz na nosie...Czar pryska.
Ostatnio zmieniony 16 lut 2020, 22:01 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
dywan
Posty: 88
Rejestracja: 09 sty 2018, 17:45
Płeć: Kobieta

Re: Zakochanie czy zauroczenie męża starszą mężatą i dzieciatą

Post autor: dywan »

Coś w tym jest, co mówi marylka.Mój mąż wiosną ubiegłego roku poznał nową "koleżankę". Młodsza od kowalskiej,szczupła, (kowalska otyła).Wiem,ze wczesniej miał kłótnię z kowalską.Pewnie juz nieco się wypaliło, a że jakaś okazja się nadarzyła.....Z "koleżanką" widywał się do lata, aż kowalska się dowiedziała.Były kłótnie,mieli się rozstac,ale kowalska mu wybaczyła.Teraz kowalska jest w ciąży.Dodam,że ja tez byłam w ostatnich miesiacach ciąży jak zaczął umawiac się z kowalską, a zostawil nas jak synek mial 3 miesiące.
Ewuryca

Re: Zakochanie czy zauroczenie męża starszą mężatą i dzieciatą

Post autor: Ewuryca »

A ja nie myślę że jak wszystko w życiu warto patrzeć trzeźwo i tak jak wiedźmin napisał z pokorą. Nie ma sensu sie upierać ani że napewno ktoś jest szczęśliwy ani że napewno nie jest. Według mnie tak jak małżeństwa sakramentalne są szczęśliwe i nieszczęśliwe tak samo i drugie związki są szczęśliwe i nie, a nawet i pary które postanawiają żyć bez ślubu mogą być super zgrani i stworzyć dzieciom wspaniałe środowisko mimo że żyją w grzechu według naszej wiary, ale mogą tworzyć również i toksyczne związki. Nie zawsze wszystko jest czarne albo białe. Ostatnio we wspólnocie poznałam parę która jest ze sobą od wielu lat. Obydwoje są po rozwodach, on tylko po cywilnym bo wcześniej nie miał kościelnego a ona po unieważnieniu swojego małżeństwa, czyli są ze sobą już jako sakramentalne małżeństwo ale zaczynali od bycia kowalskimi, są w tym momencie przeszczęśliwi i wdzięczni Bogu że dał im siebie i poprowadził tak że teraz żyją w błogosławionym związku.
czerwona
Posty: 47
Rejestracja: 09 sty 2020, 17:02
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zakochanie czy zauroczenie męża starszą mężatą i dzieciatą

Post autor: czerwona »

Ja czekam na przyjazd męża aby porozmawiać o jego udziale w kosztach utrzymania dzieci, ich wychowania, ewentualnej opieki/zwolnienia gdy któreś zachoruje, kosztach utrzymania domu, także uregulowania opieki nad nimi. Dosyć wykorzystywania mnie. Gdy nie będzie chciał rozmawiać, nie przyjedzie, zrobi aferę, czy strzeli focha i zamilknie, przestaję go chronić. W końcu jest dorosłym mężczyzną. To, co robi, to ucieczka i manipulacja. Nie pozwolę na to. Skończyła się dobra żona. Nie zmuszę go do miłości. Ale do odpowiedzialności tak. To nie są tylko moje dzieci.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zakochanie czy zauroczenie męża starszą mężatą i dzieciatą

Post autor: Nino »

Czerwona, nie zmusisz go do niczego. Również do odpowiedzialności.
Rozważ dobrze, jak chcesz to rozegrać.
Czekasz na przyjazd męża skąd? Z pobytu z kochanką? I w tych okolicznościach chcesz podjąć tak ważną rozmowę?
Obawiam się, że trudne emocje wezmą górę, a macie porozmawiać naprawdę w ważnych kwestiach i wcale się dziwię, że chcesz to ustalić.
Ale taka rozmowa wymaga żelaznego spokoju, przynajmniej z Twojej strony. Masz w sobie tę siłę?
czerwona
Posty: 47
Rejestracja: 09 sty 2020, 17:02
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zakochanie czy zauroczenie męża starszą mężatą i dzieciatą

Post autor: czerwona »

Wiem, że jest z kowalską, umawiali się w grudniu na dalszą część razem aby "wszystko omówić i dograć". Nino, ja go nie zmuszę do niczego, wiem o tym, nawet gdy obieca partycypację w utrzymaniu i wychowaniu dzieci, to może nie dotrzymać słowa. Jestem tego bardziej niż pewna. Kiedyś niby w żartach pytał się, ile bym chciała alimentów gdybyśmy się rozwiedli. Byłam zszokowana, a mąż śmiał się, bo to był żart według niego. Jest jeszcze sąd i zabezpieczenie alimentów, kontaktów itd. Poważnych rozmów inicjowanych z mojej strony było wiele, nie dotrzymał żadnego danego słowa. Obrażał się, wychodził z pokoju, upijał się, milknął, zrzucał oczywiście wszystko na mnie. Dodawał, że ze mną nie da się rozmawiać o niczym, ciągle go prowokuję. Oczywiście z kowalską ( której rozmowę przez tel z jej mężem słyszał "jaki ten jej mąż jest głupi, nie docenia jej, ja bym docenił, jaka jest piękna i pracowita, prasuje, sprząta, zmywa itd") nigdy się nie kłócą, czekał na nią całe życie. Ja go niszczyłam, ustawiałam dzieci przeciwko niemu. Hmmm, tylko kiedy, jak wg męża nigdy nie bylo mnie w domu bo ciągle byłam w pracy...? Co jest grane? Tak mu padł amok na głowę? Dlatego zapytam spokojnie czy poustalamy parę spraw. Jeżeli nie dojdziemy do konkretów, to zostaje droga przewidziana prawem.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Zakochanie czy zauroczenie męża starszą mężatą i dzieciatą

Post autor: Nirwanna »

Ewuryca pisze: 16 lut 2020, 17:20 A ja nie myślę że jak wszystko w życiu warto patrzeć trzeźwo i tak jak wiedźmin napisał z pokorą. Nie ma sensu sie upierać ani że napewno ktoś jest szczęśliwy ani że napewno nie jest. Według mnie tak jak małżeństwa sakramentalne są szczęśliwe i nieszczęśliwe tak samo i drugie związki są szczęśliwe i nie, a nawet i pary które postanawiają żyć bez ślubu mogą być super zgrani i stworzyć dzieciom wspaniałe środowisko mimo że żyją w grzechu według naszej wiary, ale mogą tworzyć również i toksyczne związki. Nie zawsze wszystko jest czarne albo białe. Ostatnio we wspólnocie poznałam parę która jest ze sobą od wielu lat. Obydwoje są po rozwodach, on tylko po cywilnym bo wcześniej nie miał kościelnego a ona po unieważnieniu swojego małżeństwa, czyli są ze sobą już jako sakramentalne małżeństwo ale zaczynali od bycia kowalskimi, są w tym momencie przeszczęśliwi i wdzięczni Bogu że dał im siebie i poprowadził tak że teraz żyją w błogosławionym związku.
Ja myślę z kolei, że rzeczywiście na wszystko warto patrzeć z pokorą, bo do tego zaprasza nas wiara. Jednak wiara zaprasza każdego z nas do czegoś jeszcze - po pierwsze do używania języka oddającego prawdę, czyli ważnego sakramentalnego związku małżeńskiego nie da się unieważnić. Można tylko publicznie stwierdzić, orzec - że ono nigdy nie zaistniało. Wiem, że to może wyglądać na czepialstwo, ale używany przez nas język tworzy świat naszych przekonań, które - w zależności właśnie od języka - oddają prawdę albo nie.
Wiara zaprasza nas do jeszcze jednego - do starań, aby patrzeć na siebie, świat, innych ludzi maksymalnie po Bożemu, jak najmniej po ludzku. Co oznacza, że tylko Bóg zna serce człowieka, w kontekście całego jego życia i On go osądzi. I wiara nam podpowiada, że sąd odbędzie się z miłości. Inaczej mówiąc - nie będzie miało znaczenia po tamtej stronie czy byłam po ludzku szczęśliwa. Albo - że wyglądało, że jestem szczęśliwa. Pytanie będzie - jak bardzo kochałam. I znów - nie po ludzku, a po Bożemu. Paradoks zaproszenia Boga polega na tym, że chce abym kochała (nawet w dzikich trudnościach), a wtedy produktem ubocznym będzie szczęście, choć nie zawsze takie po ludzku.
Zatem te powyżej opisane przykłady są ważne, ale tylko na najbliższych kilka dekad. Na wieczność będzie ważne co innego, i to co innego może być całkiem w poprzek ludzkiemu rozumieniu szczęścia. Ale zawsze szczęście.
Pytanie jest zatem do mnie, do każdego z nas - jak wierzę? i na ile ufam Bogu, że chce mojego prawdziwego dobra?
Tak, dobrze zauważyliście. W tym pytaniu nie ma porównywania się do kogokolwiek.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ewuryca

Re: Zakochanie czy zauroczenie męża starszą mężatą i dzieciatą

Post autor: Ewuryca »

Nirwanna pisze: 18 lut 2020, 22:49
Ewuryca pisze: 16 lut 2020, 17:20 A ja nie myślę że jak wszystko w życiu warto patrzeć trzeźwo i tak jak wiedźmin napisał z pokorą. Nie ma sensu sie upierać ani że napewno ktoś jest szczęśliwy ani że napewno nie jest. Według mnie tak jak małżeństwa sakramentalne są szczęśliwe i nieszczęśliwe tak samo i drugie związki są szczęśliwe i nie, a nawet i pary które postanawiają żyć bez ślubu mogą być super zgrani i stworzyć dzieciom wspaniałe środowisko mimo że żyją w grzechu według naszej wiary, ale mogą tworzyć również i toksyczne związki. Nie zawsze wszystko jest czarne albo białe. Ostatnio we wspólnocie poznałam parę która jest ze sobą od wielu lat. Obydwoje są po rozwodach, on tylko po cywilnym bo wcześniej nie miał kościelnego a ona po unieważnieniu swojego małżeństwa, czyli są ze sobą już jako sakramentalne małżeństwo ale zaczynali od bycia kowalskimi, są w tym momencie przeszczęśliwi i wdzięczni Bogu że dał im siebie i poprowadził tak że teraz żyją w błogosławionym związku.
Ja myślę z kolei, że rzeczywiście na wszystko warto patrzeć z pokorą, bo do tego zaprasza nas wiara. Jednak wiara zaprasza każdego z nas do czegoś jeszcze - po pierwsze do używania języka oddającego prawdę, czyli ważnego sakramentalnego związku małżeńskiego nie da się unieważnić. Można tylko publicznie stwierdzić, orzec - że ono nigdy nie zaistniało. Wiem, że to może wyglądać na czepialstwo, ale używany przez nas język tworzy świat naszych przekonań, które - w zależności właśnie od języka - oddają prawdę albo nie.
Wiara zaprasza nas do jeszcze jednego - do starań, aby patrzeć na siebie, świat, innych ludzi maksymalnie po Bożemu, jak najmniej po ludzku. Co oznacza, że tylko Bóg zna serce człowieka, w kontekście całego jego życia i On go osądzi. I wiara nam podpowiada, że sąd odbędzie się z miłości. Inaczej mówiąc - nie będzie miało znaczenia po tamtej stronie czy byłam po ludzku szczęśliwa. Albo - że wyglądało, że jestem szczęśliwa. Pytanie będzie - jak bardzo kochałam. I znów - nie po ludzku, a po Bożemu. Paradoks zaproszenia Boga polega na tym, że chce abym kochała (nawet w dzikich trudnościach), a wtedy produktem ubocznym będzie szczęście, choć nie zawsze takie po ludzku.
Zatem te powyżej opisane przykłady są ważne, ale tylko na najbliższych kilka dekad. Na wieczność będzie ważne co innego, i to co innego może być całkiem w poprzek ludzkiemu rozumieniu szczęścia. Ale zawsze szczęście.
Pytanie jest zatem do mnie, do każdego z nas - jak wierzę? i na ile ufam Bogu, że chce mojego prawdziwego dobra?
Tak, dobrze zauważyliście. W tym pytaniu nie ma porównywania się do kogokolwiek.
W moim wpisie w pierwszym zdaniu nie miało być słowa "nie". Miało być że myślę że na wszystko w życiu trzeba patrzeć trzeźwo i z pokorą. Nie wiem skąd to nie się tam wzięło ale całkiem zmieniło sens zdania. Co do miłości i sądu z kochania zgadzam się całkowicie, ale tu na forum bardzo często czytam właśnie krytykę i ocenianie. Kowalskie zle, mężowie źli, koleżanki zle, obcy mężczyźni źli, i teściowie też źli. Mój komentarz był właśnie do tego że oceniło się w tym wątku czy ktoś jest szczęśliwy czy nie, czy ma wyrzuty sumienia czy nie. A skąd tak naprawdę można to wiedzieć, i skąd możemy wiedzieć jaka droga jest takiej osobie pisana? Co do szczęścia tu na ziemi tego ludzkiego pozwolę sie sobie nie zgodzić. To znaczy wiem że po drugiej stronie to ludzkie szczęście nie ma znaczenia ale ja wierzę w Boga jako Ojca, który chce dobrze dla wszystkich swoich dzieci, przede wszystkim chce zbawienia duszy i nawrócenia, ale chce też dobra dla każdego z nas tu i teraz. Ja do swojego szczęścia dążę, do tego po drugiej stronie ale również do tego tu na ziemi i osobiście mam 200 procent pewności że Bóg mnie poprowadzi gzie trzeba i jak trzeba.
ODPOWIEDZ