cukierek

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

krople rosy

Re: cukierek

Post autor: krople rosy »

Z tego, co opisujesz wyłania się obraz męża, który postępuje przekornie, złosliwie i nieustannie toczy z Tobą walkę.
Któremu nie zalezy ani na dobrej relacji z Tobą , ani na zgodzie w domu ani na dobrym w nim klimacie.
Zastanawiam się jak mozna żyć w takich warunkach?
Bo przecież nawet gdy się ludzie kłócą to dążą raczej do pojednania bo nikomu się nie chce wracać do domu w którym nie ma miłości ani dobrej komunikacji. Trzeba więc zmobilizować siły żeby to zmienić...
A nie w tym trwać.
Co może powodować Twoim mężem żeby taki nieprzyjazny, delikatnie mówiąc klimat, podtrzymywać?
Lawendowa
Posty: 7694
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: cukierek

Post autor: Lawendowa »

cukierek pisze: 13 sty 2020, 23:46 Zaakceptowałam fakt że moja mama jest toksyczną osobą i wysysa ze mnie życie. Nie potrafię tylko z nią o tym rozmawiać. Postanowiłam napisać list w którym chcę zawrzeć moje uczucia, zranienia, po prostu uwolnić się od tego wszystkiego bólu który latami gromadziłam i trzymałam w sobie. Jak zareaguje? nie wiem, za pewne wyśmieje mnie, ośmieszy i kontrzaatakuje uderzając we mnie jeszcze gorszymi zranieniami. Ale chyba już bardziej zranić mnie nie potrafi. Dużo o tym myślałam, no wiecie, czy warto wywlekać stare brudy czy lepiej "machnąć ręką" i cierpieć po cichu? Czy ktoś miał podobnie? Czy pisał list do toksycznych rodziców? Jak zareagowali?
Myślę, że nie warto robić tego pochopnie. Ks. Dziewiecki na niedawnych rekolekcjach dotyczących zranień i przebaczenia mówił, że w takich sytuacjach dopiero wtedy, gdy my sami mamy już dobrą teraźniejszość jesteśmy gotowi do takiej rozmowy.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: cukierek

Post autor: Ruta »

Lawendowa pisze: 14 sty 2020, 18:08
cukierek pisze: 13 sty 2020, 23:46 Zaakceptowałam fakt że moja mama jest toksyczną osobą i wysysa ze mnie życie. Nie potrafię tylko z nią o tym rozmawiać. Postanowiłam napisać list w którym chcę zawrzeć moje uczucia, zranienia, po prostu uwolnić się od tego wszystkiego bólu który latami gromadziłam i trzymałam w sobie. Jak zareaguje? nie wiem, za pewne wyśmieje mnie, ośmieszy i kontrzaatakuje uderzając we mnie jeszcze gorszymi zranieniami. Ale chyba już bardziej zranić mnie nie potrafi. Dużo o tym myślałam, no wiecie, czy warto wywlekać stare brudy czy lepiej "machnąć ręką" i cierpieć po cichu? Czy ktoś miał podobnie? Czy pisał list do toksycznych rodziców? Jak zareagowali?
Myślę, że nie warto robić tego pochopnie. Ks. Dziewiecki na niedawnych rekolekcjach dotyczących zranień i przebaczenia mówił, że w takich sytuacjach dopiero wtedy, gdy my sami mamy już dobrą teraźniejszość jesteśmy gotowi do takiej rozmowy.
Z moją mamą także miałam bardzo trudną relację. Także czasem miałam ochotę napisać list, albo powiedzieć jej o wszystkim, co mnie boli. Nigdy takie rozmowy nie przyniosły nic dobrego, poza dalszymi ranami.
Modlitwa NP w intencji mojego małżeństwa przywiodła mnie do wielu refleksji dotyczących mnie i mojej mamy. Uznałam, że skoro tak, widocznie uzdrowienie relacji z mamą także jest w tym wszystkim ważne. Nie kwestionuję wskazywanej mi drogi, staram się tylko ją jak najlepiej rozpoznawać. Dzięki modlitewnym rozważaniom znalazłam inną drogę, zaczęłam szukać tego, co dobrego od mojej mamy dostałam. Znalazłam też odpowiednie słowa, szczere i prosto z serca, aby jej za to co dostrzegłam podziękować. Moja mama napisała mi, że się przy nich rozpłakała. Nasza relacja od tamtej pory jest lepsza. Czujemy się przy sobie swobodniej, nawet czasem rozmawiamy. Co ciekawe, gdy moja mama zaczyna zbaczać na temat na który nie chcę rozmawiać (np. czy mój mąż kogoś ma, albo, że na pewno ma - moja mama ma skłonność do takich rozdrapywań), mówię o tym i moja mama to szanuje, odpuszcza. Na pewno częściowo jest to efekt zmiany we mnie, bo naprawdę jej wybaczyłam, i naprawdę zobaczyłam moją mamę inaczej niż tylko z perspektywy co robiła i robi źle, więc nie mam potrzeby nic zapętlać. Zobaczyłam też jej nieporadne próby pojednania się że mną i mnie to wzruszyło. Ja takich prób od dawna nie podejmowałam, raczej się izolowałam. Oddzieliłam się też od niej, bo poczucie krzywdy ze strony rodzica powoduje jednak jakiś rodzaj przyrośnięcia do niego. Teraz umiem powiedzieć mamie zdrowe nie, płynące z miłości, nie ze złości i zranienia.
Nigdy nie uwierzylabym, że pojednam się z moją mamą i nawiążę z nią relację, nawet dzień wcześniej. Jest we mnie nadal trochę lęku, bo moja mama potrafi uderzyć emocjonalnie z zaskoczenia, gdy się nie spodziewam, często wtedy, gdy akurat jestem rozbita - i bardzo skutecznie. Potrafi też kłamać i manipulować. Mam jednak wrażenie, że teraz będę umiała nie tylko lepiej się obronić, ale też, że nie będzie mnie to tak dotykało.
Modlitwy które mi w tym pojednaniu pomogły to Nowenna Pompejańska - jestem pewna, że to jedna z otrzymanych łask, które za mocą Nowenny otrzymałam. A także modlitwa o uzdrowienie duchowe. Swoją drogą muszę do niej wrócić... bo ją zaniedbałam.
Awatar użytkownika
cukierek
Posty: 1265
Rejestracja: 02 maja 2018, 19:49
Płeć: Kobieta

Re: cukierek

Post autor: cukierek »

white chocolate pisze: 14 sty 2020, 14:37 Z tego, co opisujesz wyłania się obraz męża, który postępuje przekornie, złosliwie i nieustannie toczy z Tobą walkę.
Któremu nie zalezy ani na dobrej relacji z Tobą , ani na zgodzie w domu ani na dobrym w nim klimacie.
Zastanawiam się jak mozna żyć w takich warunkach?
Bo przecież nawet gdy się ludzie kłócą to dążą raczej do pojednania bo nikomu się nie chce wracać do domu w którym nie ma miłości ani dobrej komunikacji. Trzeba więc zmobilizować siły żeby to zmienić...
A nie w tym trwać.
Co może powodować Twoim mężem żeby taki nieprzyjazny, delikatnie mówiąc klimat, podtrzymywać?
Może zrobiło mu się tak wygodnie, nie wiem. Gdybym wiedziała co siedzi w głowie mojego męża byłabym o tą wiedzę bogatsza :|
Awatar użytkownika
cukierek
Posty: 1265
Rejestracja: 02 maja 2018, 19:49
Płeć: Kobieta

Re: cukierek

Post autor: cukierek »

Moja mama jest raczej z tych co zawsze mają rację. Nawet jak nie ma racji i udowodnię jej że się myli to szuka argumentów żeby i tak wyszło że ona ma rację np. "jestem starsza więcej przeżyłam niż ty, zobaczysz dzieci ci wyrosna i tez będą takie niewdzieczne jak ty, ja mysiałam zrobić z tobą porządek przecież byłaś takim trudnym dzieckiem nie miałam wyjścia itp." Obawiam się że nie stać ją na refleksje dotyczące swojego postępowania. Co do mnie, przez tyle lat tłumaczyłam sobie że cierpienie ma sens, że przecież to moja mama, że zagryzę zęby, że nie warto rozdrapywać przeszłości lepiej skupić się na teraźniejszości ale ... moja przeszłość zaczęła zaciemniać teraźniejszość. Mama która w przeszłości decydowała o mnie robi to nadal w moim małżeństwie. I choć ja nieudolnie buduję i stawiam jej granicę, ona wchodzi do mojego małżeństwa przez mojego męża i narzuca mi co ja powinnam, czego nie (mam nie spotykać się z koleżankami bo jestem mężatką- mówi że męża zdradzam; mam nie podejmować pracy zawodowej bo kobieta ma byc zawsze dostępna w domu i opiekować się dziećmi; mam usługiwać mężowi bo od tego przecież jestem. Mąż to podchwycił szybciutko, podoba mu się wsparcie ze strony mojej rodziny i to jak mnie rozliczają, sędziują we wszystkim. Ponadto mama nadal podkopuje moją wiarę w siebie, jak? Słowami. Obraża mnie ze jestem głupia, że powinni mnie zamknąć w kryminale bo posłałam dzieci do przedszkola, że ich nie kocham i obcym babom wysyłam żeby ich przytulali bo sama nie chcę im dać miłości, że chciałam zabić własne dziecko gdy urodziło się szybciej niż powinno, że porzuciłam dzieci i męża gdy musiałąm wyjechać żeby zająć się małym w szpitalu itp bzdury. I choć staram się to ignorować, ale jednak coś się w środku mnie dzieje, coś boli.
Nie zmienię mamy, nie zamierzam. Ale muszę coś z tym zrobić bo ta sytuacja mnie niszczy, przygnębia. Wymyśliłam list, bo sama modlitwa i czekanie na cud to dla mnie jak magia, a w nią nie wierzę. Będę wdzieczna za wszelkie pomysły, co mogę jeszcze zrobić.
white chocolate pisze: 14 sty 2020, 9:43
Myslę, że możesz ten list potraktować w taki sposób że przecinasz nim pępowinę łączącą Cię z mamą bo mam wrażenie że mimo iż jesteś dorosłą kobietą mającą swoje problemy to bardzo się obciążasz tym co mama myśli i czuje do Ciebie.
Może warto to zostawić daleko za sobą?
Dokładnie taki miał być zamiar tego listu. Żeby zamknąć i zostawić przeszłość za sobą muszę odciąć pępowinę. Bo choć wydawało mi się że dawno to zrobiłam, jednak w dorosłym życiu nadal zbyt liczę się ze zdaniem moich rodziców. Tak jakbym sama zrobiła z nich sędziów mojego życia. A to jest miejsce dla Boga, nie dla ludzi.
Awatar użytkownika
cukierek
Posty: 1265
Rejestracja: 02 maja 2018, 19:49
Płeć: Kobieta

Re: cukierek

Post autor: cukierek »

Ruta też bym chciała żeby moja mama uszanowała moje "nie". Ona uwielbie sensacje (ktoś, coś, powiedział, zrobił). Jak rozmawiamy obładowuje mnie plotkami o innych. W pewnym momencie nie wytrzymałam i powiedziałam jej że nie chccę wogóle tego słuchać. Nie obchodzi mnie życie innych, to ich sprawy. Mam swoje problemy i wystarczająco pochłaniają moje myśli żebym jeszcze się skupiałą na problemach innych. Zdziwiła się, zapytała czy na pewno nie chcę wiedzieć, czy nie będę żałowała że mi nie powie. Na to ja już szczęśliwa że ominęło mnie słuchanie tych bzdur NA PEWNO NIE. ... 5 minut nie minęło a ona nie chcesz słuchać ale i tak ci powiem i co musiała się wygadać to się wygadała. Rzecz w tym że te sensacje są w stylu :ta się rozwiodła, a oni żyją bez ślubu, a ta miała dziecko z tamtym, a ta pobożną udaje i już z 3chłopem żyje, a słyszałaś że tam dom się zawalił, tam powódź, tu pożar a tu zaraz 4wojna światowa a 3 nie było ... jak wychodzę od mamy to jestem tak nabuzowana negatywnymi informacjami że żyć się nie chce.
Odizolowałam się od niej, tzn. ograniczyłam spotkania do minimum i stałam się spokojniejsza w środku, znalazłam czas na rozważanie PIsma Św., na czas poświęcony wyłącznie dzieciom. Może nie powinnam tak pisać jako córka, ale niestety tak czuję.
krople rosy

Re: cukierek

Post autor: krople rosy »

cukierek pisze: 15 sty 2020, 12:56 Dokładnie taki miał być zamiar tego listu. Żeby zamknąć i zostawić przeszłość za sobą muszę odciąć pępowinę. Bo choć wydawało mi się że dawno to zrobiłam, jednak w dorosłym życiu nadal zbyt liczę się ze zdaniem moich rodziców. Tak jakbym sama zrobiła z nich sędziów mojego życia. A to jest miejsce dla Boga, nie dla ludzi.
Czasem, gdy nie dociera i toksyczny rodzic dalej podtruwa dziecko jedynym rozwiązaniem jest zablokowanie kontaktu z tą osobą. Myślę, że dobrze byłoby, gdybyś mamę w tym liście na to przygotowała, że jeśli nie przestanie Cię krzywdzić musi liczyć się z taką Twoją decyzję.
Nie wyzdrowiejesz jeśli toksyczny jad bedzie Ci nieustannie wsączany do krwi.
Tylko : czy potrafisz to zrobić?
Mama Ci nie pomaga, nie wspiera, nie buduje swoimi słowami i postawą ale sukcesywnie niszczy.
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: cukierek

Post autor: nałóg »

cukierek, dobrze byłoby gdyby tej Twój list był skonsultowany z kimś do kogo masz zaufanie pod kątem takiej poprawnej komunikacji, dialogu bez przemocy. Ważne abyś pisała o swoich odczuciach ...bez "pionowania" matki.
PD
Awatar użytkownika
cukierek
Posty: 1265
Rejestracja: 02 maja 2018, 19:49
Płeć: Kobieta

Re: cukierek

Post autor: cukierek »

nałóg pisze: 15 sty 2020, 15:08 cukierek, dobrze byłoby gdyby tej Twój list był skonsultowany z kimś do kogo masz zaufanie pod kątem takiej poprawnej komunikacji, dialogu bez przemocy. Ważne abyś pisała o swoich odczuciach ...bez "pionowania" matki.
PD
wiem o co ci chodzi nałóg w sumie to bardzo ważne spostrzeżenie. Już się zastanawiam kogo poprosić o pomoc ... :?:
Awatar użytkownika
cukierek
Posty: 1265
Rejestracja: 02 maja 2018, 19:49
Płeć: Kobieta

Re: cukierek

Post autor: cukierek »

Zaczęłam czytać wątek Ruty. Ileż w nim znalazłam podobieństw do mojej sytuacji, moich myśli, obaw, lęków, działań. Z jedną ogromną różnicą, zarówno w pracy nad sobą jak i w pracy nad związkiem jestem daleko w tyle od Ruty. Wypowiada się z taką łatwością o mężu, o swoich uczuciach wobec niego, podczas gdy ja niesamowicie muszę się zmuszać by cokolwiek o nim powiedzieć, napisać. Myślałam że może po prostu stawał mi się obojętny, dlatego że ja stałąm się silniejsza (postawiłam granice, bezskutecznie ale postawiłam, dołączyłam do grupy).
Ale teraz, w tym momencie myślę że to była blokada. Mam w sobie tyle żalu do niego, tyle złości że nie potrafię spojrzeć na niego z miłością. Mam takie poczucie krzywdy że mogłabym go w łyżce wody podtopić. Mi nawet do głowy nie przyszło pomodlić się za niego. Moja duma, moje zranienia, mój żal, mój ból wszędzie tylko JA.
Było mi głupio. Też ciągle słyszę o tym że mam urojenia, że on pije jak każdy facet, przeciez nie upija się do nieprzytomności. W środku nie jestem pewna czy mąż jest uzależniony, toczę jeszcze walkę sama ze sobą. Wiele wskazuje na to że jednak jest problem alkoholu ALE a co jeśli się mylę, a co jeśli coś źle zinterpretowałam? A co jeśli to moja wina, może to wszystko przez to że jestem DDD. Może w jakiś sposób zatrułam mu życie jak moja mama mi. Może ja też byłam jedna z tych co chciały ustawiać męża i dyktować mu co ma robić. Przeciez jak kłóciliśmy się ze sobą (jeszcze zanim było milczenie) to święta nie byłam. Znowu mam straszny mętlik w głowie.
A może znowu się oszukuję, znowu prubuję usprawiedliwiać go i jego złe czyny. Może boję się zakładać mu sprawy o alimenty do tego stopnia że mnie to paraliżuje i szukam sobie wymówki. Boję sie że na jednej sprawie się nie skończy, a co jeśli pójdzie to dalej, jeśli zechce sie rozstać. Czy ja jestem na to gotowa? Chyba nie. Urażone dumy moja jego, tylko czy warto? Ale jeśli nie to, to dalej żyć tak jak teraz-separacja w jednym domu. To nie ma sensu. Jemu pasuje ale mi nie. Męczę się z tym, jest mi źle, nie chcę więcej udawać szczęśliwej rodziny kiedy to wszystko jest farsą. Znowu ja? Znowu myślę tylko o sobie? Egoistka. A moze właśnie powinnam się poświęcić, dla dzieci. Przecież potrzebują taty. Dzieci z rozbitej rodziny cierpią najbardziej. Ale w tej nierozbitej, co to za życie mają. Czy ja osiągnę spokój w środku, taki żebym przynajmniej mogła trzeźwo ocenić sytuację :( :oops: :(
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: cukierek

Post autor: JolantaElżbieta »

Cukierek, oczywiście, że masz mętlik w głowie - tak to działa - myślisz, masz sumienie, więc analizujesz. Odsuń na bok emocje, staraj się spojrzeć z boku na wasze małżeństwo i waszą sytuację i zobaczysz więcej i jaśniej.

Jak to zrobić> Codzienna praca nad sobą, godzinka po godzince - bądź w zgodzie z własnym sumieniem i trzymaj się Pana Boga :-)
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: cukierek

Post autor: nałóg »

cukierek pisze: 16 sty 2020, 1:37 Moja duma, moje zranienia, mój żal, mój ból wszędzie tylko JA
Duma? czy PYCHA? Twoje JA(co mogę dać)? czy twoje MNIE? (się należy)
cukierek pisze: 16 sty 2020, 1:37 Czy ja osiągnę spokój w środku, taki żebym przynajmniej mogła trzeźwo ocenić sytuację
Masz szansę to osiągnąć. Ja polecam jako narzędzie program 12 Kroków ku pełni życia....tak po 1,5 roku pracy masz duże szanse aby:
A oto obietnice Programu 12 kroków:

1. Poznamy taka wolność i szczęście, jakich dotąd nie zaznaliśmy
2. Nie będziemy żałować przeszłości, ani się od niej odcinać
3. Zrozumiemy, czym jest pogoda ducha
4. Dowiemy się, czym jest pokój
5. Niezależnie jak niskie dno osiągnęliśmy, zobaczymy, że nasz doświadczenia mogą przynieść innym korzyść
6. Zniknie poczucie ze jesteśmy niepotrzebni i przestaniemy się nad sobą użalać
7. Przestaniemy żyć samolubnie zaczniemy się troszczyć o naszych kolegów
8. Zniknie nasz egoizm
9. Zmieni się nasze nastawienie i poglądy na życie
10. Przestaniemy obawiać się ludzi i niepewności ekonomicznej
11. Będziemy podświadomie wiedzieć, jak postępować w sytuacjach, które zazwyczaj wprawiały nas w zakłopotanie
12. Uświadomimy sobie, że Bóg robi dla nas to, czego sami dla siebie nie bylibyśmy w stanie uczynić

Obietnice mówią , że zmienię się w 4 sferach życia: myśli, uczuć, przeszłości, działania i kontaktów międzyludzkich.

Podoba Ci się to?

PD
Awatar użytkownika
cukierek
Posty: 1265
Rejestracja: 02 maja 2018, 19:49
Płeć: Kobieta

Re: cukierek

Post autor: cukierek »

nałóg pisze: 16 sty 2020, 14:57

Obietnice mówią , że zmienię się w 4 sferach życia: myśli, uczuć, przeszłości, działania i kontaktów międzyludzkich.

Podoba Ci się to?

PD

Jasne ze tak, choc brzmi tak pieknie ze jakby niemozliwie. 12krokow czytalam ze jest spory problem zeby sie odbyly bo trzeba dlugo czekac bo brakuje prowadzacych:-(
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: cukierek

Post autor: Nirwanna »

Cukierku - po prostu się zapisz.
Przez malkontencenie będziesz czekać jeszcze dłużej ;-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
krople rosy

Re: cukierek

Post autor: krople rosy »

cukierek pisze: 16 sty 2020, 1:37 Może boję się zakładać mu sprawy o alimenty do tego stopnia że mnie to paraliżuje i szukam sobie wymówki. Boję sie że na jednej sprawie się nie skończy, a co jeśli pójdzie to dalej, jeśli zechce sie rozstać. Czy ja jestem na to gotowa?
Czy mąż wie O Twoich planach co do alimentów? Co on na to?
Myślę, że jak TY pójdziesz w zaparte, to i mąż taką postawę przyjmie. Trochę to dla mnie wyglada jak walka o władzę.
ODPOWIEDZ