white chocolate pisze: ↑13 sty 2020, 20:55
marylka pisze: ↑13 sty 2020, 18:35
Ja patrzac na swoje doswiadczenie moge powiedziec, że mąż wiedząc, że rodzina wie - chcac naprawic wyrzadzona krzywde - bardziej sie pilnuje.
W takim straszonym rodziną i kompromitacją mężu nie widzę wolności i dobrowolności wyboru i myślenia.
Ciebie satysfakcjonuje taka motywacja męża? Pilnuje się żeby czasem nie było większej kompromitacji.
Ja bym wolała męża który mnie kocha, ufa mi i wie, że nigdzie nie znajdzie lepszej kobiety. A nie że się boi co kto o nim pomyśli i dlatego się pilnuje.
[...]
Wiec jeszcze raz
U mnie było tak, że kiedy dowiedzialam sie o zdradzie męża zdecydowałam o wyprowadzce. Czara sie przelała.
A ponieważ do tamtej pory trzymalam obiema rękami otwarty parasol nad mężem - rodzina byla zdezorientowana - bo na zewnatrz głównie za sprawą mojego wielkiego parasola uchodziliśmy za przykladna szczęśliwą i kochajacą sie rodzinę.
Również nasze dzieci tak to postrzegały.
Uważałam że powinny znać prawdę - że to on zawiódł. Nie chciałam brac na siebie jego winy - że moje odejscie to moje fanaberie a poważny zawod zaufania ktory spowodowany byl zdrada.
Ja jestem z moja rodzina i rodzina meża blisko - wtedy też byłam i uważałam że jeśli z troska pytaja to nie bedę ściemniać tylko otwarcie powiem - dlaczego sie rozstajemy.
Ja otrzymalam zrozumienie i wsparcie.
Mąż?
W swojej rodzinie też. W mojej też - ale nikt nie pochwalil jego zachowania czyli zdrady.
W takim straszonym rodziną i kompromitacją mężu nie widzę wolności i dobrowolności wyboru i myślenia.
I tu Cie zaskoczę, bo akurat to mąż zdecydowal w swojej dobrowolnosci wyboru zawalczyć o nasza przyszłość.
Nikt go nie straszył i nie straszy do dzis.
Nikt nie czeka na jego kompromitacje czy upadek...bo to byłoby chore takie założenie
Zreszta mój mąż nie da sie zastraszyć.
Natomiast postanowił zmierzyć sie ze swoja przeszłoscia i wziął na klate swoja winę
I dzis moglabym powiedzieć że ma postawè -"owszem - zrobiłem to. Ale naprawiłem swój błąd, przeprosilem zadośćuczyniłem i każdego dnia buduje więź z rodziną"
Tak jak nałóg pisze - mąż też rozmawial z dziećmi przed wyprowadzką i każde z osobna przeprosił.
Zrobil też to /przeprosił/ moich i swoich rodziców.
Nie wiem jaka masz Ty [...] rodzine, ale u nas pielegnujemy taki poglad, że każdy zasluguje na druga szansę. I nie stoi i nie czeka na kompromitacje tylko po prostu ŻYJE dniem dzisiejszym.
Natomiast o zdradzie nie wieszałam kartek z informacja wobec innych osob. Dlatego jak chcesz Wiedźmin - to rob tak wobec swojej żony jak proponujesz i ogłos jej grzech
Wiedźmin pisze: ↑13 sty 2020, 22:49
Proponuję wywiesić baner na balkonie, poifnormować szkołę i pobliskie uczelnie... ogłoszenie w pobliskich sklepach ... no i dać ogłoszenie w lokalnej prasie. Tak aby nie uszło na sucho złemu zdradzaczowi... oczywiście ze zdjęciem! A co... no i listy polecone do dalszej i bliższej rodziny.
Ja tak nie zrobiłam. I nie zrobie nigdy.
A jeszcze...z innej strony...na tym wątku dokladnie widać jakie nasze relacje sa z najbliższa rodziną - nie o małżonku tu pisze tylko o dzieciach, rodzicach, rodzenstwu...jakie są?
"Nie powiem bo wysmieja obrażą sie beda gadac u cioci na imieninach, bo nie utrzymaja dyskrecji"......no dla mnie to chore jak ludzie - i to najbliżsi bo o nich piszemy moga zareagować. Ile podejrzliwości strachu w nas samych .... chore.
Tyle lat żylismy w rodzinie pierwotnej i co zbudowaliśmy? Jakie relacje?
Że nie potrafimy sie podzielic i wesprzec w bolu?
No to....jak budowaliśmy?
Do czego powołana jest rodzina?
Po co są najbliżsi?
Jeśli cytujecie Biblie to i ja przypomne Św Jana, ktory przypłacil życiem za zwrocenie uwagi Herodowi że cudzołoży.
A tu? W tym wątku?
Krycie grzechu, kłamstwa, półprawdy....to ma naprawić?
To ma sprawić, że sami żyjąc w tych klamstwach bedziemy mogli zacząć budowac życie w prawdzie?
A żeby było śmieszniej...albo tragiczniej...czego oczekujemy od dzieci naszych?
Czy nie tego, żeby mowily prawdę?
Czy nie tego, że rodzicom moga zaufać i powiedziec o bólu?
Stad sie biora psychologowie i psychiatrzy.
Bo wlasnym rodzicom i najbliższym nie potrafimy zaufac, zwierzyc się i wolimy za kasę obcym mowić.
Dziekuje Bogu że dal mi taka rodzine i rodzine meża że potrafimy o swoich problemach też rozmawiać a nie tylko sztucznie sie usmiechac na świeta bo "wypada"
Mamy takie zaufanie do siebie.
Dodam, że chociaż było ciężko to nasze rodziny - moja i meża od tamtej pory jest mi o wiele bliższa. Okazało sie, że byl taki przypadek zdrady o ktorej nie wiedzialam. To wszystko nas zjednoczyło. I akurat u mnie byla zdrada. Ale u innego też mega cieżkie przeżycie zwiazane z innym tematem, a u innego jeszcze inne ....i tam też nikt nie czeka z nas na kompromitacje czy potkniecie. Dzielimy sie doświadczeniem i wspieramy. Czy nie o to chodzi w rodzinie?
Zdaje sobie sprawę, że nie wszedzie tak jest
Ale może cos trzeba zmienić?
Może wlaśnie to MY powinniśmy zaczać to zmieniać?
Pozdrawiam