Kilka pytań o separację

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Nino pisze: 12 sty 2020, 11:58 Kochani, polecono mi w tym wątku - przepraszam Ruta, że wyskakuję u Ciebie ze swoją prywatą ;) - książkę "Miłość to wybór". Niestety, w tolle.pl jest niedostępna ( jak wiele innych ciekawych tytułów... :( )

Czy ma ktoś ją w PDF-ie? Za kilka dni wyjeżdżam i zaopatruję właśnie w lekturę na wyjazd. Myślę, że ta książka jest dla mnie idealna, na początek....

Będę wdzięczna za podpowiedź, gdzie i jak można ją jeszcze zdobyć.

Dobrej niedzieli!
Nino, bardzo mi miło gościć Cię w moim wątku, tak jak wszystkich Was. Tobie życzę udanego wyjazdu 😊 i dobrych, pomocnych lektur.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Kochani, bardzo dziękuję Wam za wszystkie wypowiedzi w ostatnich dniach. Dużo teraz myślę, mam o czym...

Martwi mnie trochę moja grupa wsparcia. To znaczy są tam wspaniałe, odważne osoby, korzystam ze spotkań i wiele z nich wynoszę dla siebie. Jednak sporo jest mowy o rozwodach, jako o sposobie na rozwiązanie problemu nałogu i przemocy. Nie czuję się upoważniona by na grupie prowadzić ewangelizację, choćby dlatego, że zwyczajnie tego nie potrafię, mam też opór w sobie, aby hipotetycznie np. kobiecie, która się zbiera z bardzo trudnej sytuacji mówić, że nie powinna się rozwodzić - podczas gdy na razie to jedyne rozwiązanie, jakie jest jej podsuwane i jedyne jakie widzi. Zaczęłam od powiedzenia o sobie i o tym jak ja to widzę i jakie inne możliwości widzę i co robię. Czy to jednak wystarczy, dać własny przykład? Czy jednak warto w każdej sytuacji, gdy rozwód jest omawiany jako rozwiązanie, otwarcie protestować?
A może na przykład wspomnieć czasem o forum, o Sycharze, polecić dobrą konferencję?
Może nie najmądrzejsze te moje pytania, ale mam wrażenie, że temat jest ważny, ale delikatny, że poruszając go nieodpowiednio mogę zrobić nie najlepszą robotę, zrażając raczej do Kościoła i instytucji małżeństwa, otworzyć cudze rany. Czy ktoś z Was był w podobnej sytuacji? Macie jakieś pomysły, jak delikatnie omawiać tak ważne sprawy?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Nirwanna »

Mamy ;-) - zgodnie z zasadami spotkań w Ogniskach wspólnoty Sychar. Wiele z tych zasad jest tożsame z zasadami spotkań AA i pochodnych grup.

Mówię tylko o sobie, dzielę się osobistym świadectwem. Pokazuję, co przeżywam, co jest dla mnie ważne. Pokazuję swoje decyzje, ich intencje i konsekwencje. Pokazuję, jak ja korzystam z Bożej łaski. W żadnym przypadku nie udzielam rad i nie oceniam.
To wystarczy, aby "dać przykład". Jednak nie masz wpływu na to, czy ktokolwiek zechce z tego przykładu skorzystać. Tu Bóg daje wolną wolę. Warto skopiować Jego postawę. Bo tylko w wolności człowiek skutecznie jest w stanie skorzystać ze świadectwa innego człowieka, skutecznie zaimplementować je do swojego życia.

Z tej samej przyczyny tu na forum staramy się funkcjonować podobnie.

Choć nauka tego sposobu mówienia, aby był on naturalny i wypływał po prostu automatycznie ze mnie - to czas i duuuużo nauki. Jednak warto. Właśnie w tym Bóg bardzo mocno wspiera łaską, bo to sposób mówienia zgodny z duchem Miłości.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: nałóg »

Ruta pisze: 14 sty 2020, 0:05 Zaczęłam od powiedzenia o sobie i o tym jak ja to widzę i jakie inne możliwości widzę i co robię.
Ruto,ależ o to chodzi. Na ogromnej większości grup wsparcia obowiązują zasady aby nie udzielać rad a mówić o sobie, o swoich odczuciach lecz bez oceniania innych wypowiedzi czy osób. Abyś nie miała dyskomfortu to nawet gdy odnosisz się do wypowiedzi innego uczestnika to warto odnosić się poprzez własne doświadczenia w sytuacjach podobnych do opisywanych przez innego uczestnika.
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: nałóg »

Ruta pisze: 14 sty 2020, 0:05 Czy jednak warto w każdej sytuacji, gdy rozwód jest omawiany jako rozwiązanie, otwarcie protestować?
Ruto, nie chodzisz w butach tej osoby i nie wiesz co ona czuje. Gdy rozwód jako rozwiązanie jest tematem, to zawsze możesz opowiedzieć jak Ty sobie z tym zamierzasz poradzić czy jak sobie radzisz mówiąc w 1.o.l.p (np. ja nie chcę się rozwodzić z mężem bo uważam małżeństwo za sakrament a przysięgałam "na dobre i na złe" i nie chcę łamać swojej przysięgi. Prawo dopuszcza inne formy np.separacja zamiast rozwodu). Oczywiście , że możesz dzielić się swoim doświadczeniem, wiedzą, wsparciem czerpanym z forum Sychar . Podobnie masz prawo do powiedzenia np.że Tobie bardzo pomagają konferencje na temat kryzysów,uzależnień konkretne konferencje czy jakieś pozycje książkowe
Na mityngach i w grupach wsparcia dość łatwo "wchodzi" się w zasady grupy. Warto jednak-jak piszesz-zwracać uwagę na sposób wypowiadania się.
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: nałóg »

Ruta pisze: 14 sty 2020, 0:05 Czy jednak warto w każdej sytuacji, gdy rozwód jest omawiany jako rozwiązanie, otwarcie protestować?
Ruto, nie chodzisz w butach tej osoby i nie wiesz co ona czuje. Gdy rozwód jako rozwiązanie jest tematem, to zawsze możesz opowiedzieć jak Ty sobie z tym zamierzasz poradzić czy jak sobie radzisz mówiąc w 1.o.l.p (np. ja nie chcę się rozwodzić z mężem bo uważam małżeństwo za sakrament a przysięgałam "na dobre i na złe" i nie chcę łamać swojej przysięgi. Prawo dopuszcza inne formy np.separacja zamiast rozwodu). Oczywiście , że możesz dzielić się swoim doświadczeniem, wiedzą, wsparciem czerpanym z forum Sychar . Podobnie masz prawo do powiedzenia np.że Tobie bardzo pomagają konferencje na temat kryzysów,uzależnień konkretne konferencje czy jakieś pozycje książkowe
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: nałóg »

Na mityngach i w grupach wsparcia dość łatwo "wchodzi" się w zasady grupy. Warto jednak-jak piszesz-zwracać uwagę na sposób wypowiadania się.
Ruta pisze: 14 sty 2020, 0:05
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Nino »

Ja jestem na etapie mówienia rodzinie, że... nie wezmę żadnego rozwodu i to już jest szokiem. Ostatnie rozstanie z mężem stało się dla najbliższych pewnikiem, że teraz to będzie już tylko to. Córce wręcz wykrzyczałam w samochodzie, że nie wezmę rozwodu z tatą i koniec. Dodam, że dzieci chcą (?) tego rozwodu, ponieważ są bardzo zmęczone trwającą tyle lat sytuacją między nami. Na dodatek, ojciec przestał się z nimi kontaktować...

Córka przyjęła moje wykrzyczane zdanie i nie wraca do tematu. Jak widzi, że się zaczynam miotać emocjonalnie, to powtarza: "Tylko nie chcę nic wiedzieć. Moje zdanie znasz". To działa na mnie, jak kubeł zimnej wody, ponieważ bardzo pracuję nad tym, aby NIGDY WIĘCEJ nie wciągać dzieci w moje emocje związane z przeżywaniem kwestii taty. W obecności dzieci dyscyplinuję się, aby być radosną, mającą kontrolę nad własnym życiem bez ojca. Podczas spotkania z synem i jego dziewczyną, ona była zaskoczona, że tak dobrze wyglądam i że z taką swobodą opowiadam anegdotki rodzinne, w których jest przecież obecny mój mąż. Syn patrzył na mnie podejrzliwie, ale nie skomentował. Staram się w tym przywoływaniu pamięci o tacie nie przegiąć. Zachować swobodę.
Podczas Wigilii dzieci złożyły mi fantastyczne życzenia, w których wreszcie nie było mowy o tym, abym sobie kogoś znalazła. Syn tylko "zażartował": No ty, Mamo, oddałaś życie Chrystusowi, więc, co Ci będę gadać... Zaskoczył mnie tymi słowami, ponieważ nie stałam się jakoś nadzwyczajnie religijna, a po prostu, i to już dobry czas temu, powróciłam na łono Kościoła :)

Gdy odwoziłam go na dworzec spokojnie zwierzyłam mu się, że zupełnie nie rozumiem, dlaczego znowu tak się stało między mną a tatą. Że to jego ostatnie porzucenie nas jest kompletnie z czapy. Odpowiedział mi, że owszem, to ostatnie tak, ale za wcześniejsze rozstania oboje jesteśmy odpowiedzialni... To mi dało mocno do myślenia. To dlatego , m.in., zdecydowałam się na terapię, aby przyjrzeć się sobie i odkryć te obszary, które utrudniały mi zbudowanie harmonijnej relacji z mężem, pomimo pragnienia stworzenia dobrego małżeństwa.

Syn powiedział mi jeszcze jedną cenną rzecz: że życzy mi, aby zbudowała sobie świat, w którym jest przestrzeń i na inne sprawy, a nie tylko Kościół i Bóg. I trafił w punkt, ponieważ też tak w głębi czuję. Nie chcę "zafiksować" się wyłącznie na Kościele, a jednocześnie pragnę z każdym dniem pogłębiać więź z Panem Bogiem. Po prostu jestem świadoma zaniedbania innych sfer w moim życiu, gdzie porządki odkładam na wieczne później, a przeżywany kryzys pomaga mi w tym ;)

W ogóle: mam dość tego słowa jak i innych stwierdzeń, którymi szafuje mój mąż. Wczoraj rozmawialiśmy przez telefon. W sumie rozmowa ok, ale znowu usłyszałam, że nie chce ze mną być i że nie jesteśmy małżeństwem. On to powtarza jak mantrę, jak jakieś zaklęcie....:( Wkurzyłam się, ale spokojnie odpowiedziałam swoją mantrą, że nasze małżeństwo jest faktem, a nie jego widzimisiem, poprosiłam go też, aby przestał wypowiadać te słowa: "Nie chcę z Tobą być", ponieważ to jest niebezpieczne, na co mąż: "A kto to mówi?". Hmm, a więc siedzą w nim kolce moich słów.... Tylko jakich???? Ból, który zadaje mi mąż swoim zachowaniem, przyćmił moją pamięć i trzeźwą ocenę sytuacji... Strasznie to wszystko zagmatwane :( Na dodatek ten straszliwy lęk, że: za późno :(
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Dziękuję Ruto za poruszenie tego tematu, przydało się również i mi :)

W mojej wspólnocie parafialnej mam koleżankę, która zdecydowała się na rozwód, chyba nawet wniosła już pozew, a na pewno konsultowała się z prawnikiem. Zgodnie z tym co opowiada jej mąż jest psychopatą. Strasznie jej życie wygląda i ja też miałam dylemat co z tym zrobić: widzę, że cierpi (jest przy okazji DDA z powodu ojca i odrzucona przez matkę), ale przez gardło nie przeszły mi słowa: rozwód jest najgorszym rozwiązaniem.
Biłam się potem z myślami czy nie mam grzechu, że nie daję świadectwa, czyli nie tłumaczę jej, że nie może się rozwieść.
Ustawiło mi się właśnie prawidłowe myślenie co to znaczy dawać świadectwo (mówić o swoim życiu, nie pouczać).
Dziękuję :)
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Sroka
Posty: 20
Rejestracja: 02 sty 2020, 23:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Sroka »

Ruta pisze: 13 sty 2020, 23:38
Sroka pisze: 11 sty 2020, 19:32 Wpuścić pod dach człowieka który przez całe życie krzywdził? Dla samej siebie i szacunku do siebie nigdy bym tego nie zrobiła.
Kiedy byłam młodą i zakochaną mężatką, nie wyobrażałam sobie, że mogłabym kiedykolwiek wybaczyć zdradę. I czasem o mężczyznach i kobietach, którzy wybaczali myślałam jako o bardzo naiwnych. Byłam przekonana, że takie zachowanie na pewno przekreśla miłość i nie ma szansy na jej odbudowanie. Po 10 latach małżeństwa widzę to zupełnie inaczej.
Podobnie jest z odnowieniem relacji małżonków w przypadku innych krzywd.
Wydaje mi się, że zdrową granicę szacunku do siebie w przyjęciu małżonka proponuje ksiądz Dziewiecki. Przyjmujemy małżonka, gdy jest gotów do wypełniania przysięgi małżeńskiej.

Myślałam o tym dużo, co musiałoby się stać, abym poczuła się gotowa, by przyjąć mojego męża i czuć się z tym dobrze. Na pewno musiałby być trwałe trzeźwy, zdecydowany nie korzystać z pornografii i na trwałą trzeźwość zdecydowany - czyli w terapii, w grupie wsparcia. Dopóki jest zdecydowany tkwić w nałogach, nie ma rozmowy. Na pewno musiałabym być przekonana, że jego motywacją jest chęć wypełniania przysięgi małżeńskiej. Czyli najpierw musiałbym się o tym przekonać, nie słowami, ale jego postępowaniem. Na pewno musiałabym czuć, że mąż wie i jest przekonany, że moją intencją jest chęć wypełniania przysięgi małżeńskiej. Co oznacza, że oboje musielibyśmy wzajemnie sobie wybaczyć i zadośćuczynić za wszystko, co dotąd robiliśmy wbrew naszej przysiędze.

Mam już za sobą jedno przyjęcie mojego męża do domu, gdy podjął terapię. Żadne z nas nie było wtedy gotowe do wspólnego życia i wypełniania przysięgi, mimo, że wierzę, że oboje bardzo tego chcieliśmy. Dość oczywistym skutkiem było, to że szybko wróciliśmy na stare tory. Mąż zakończył terapię, a wkrótce potem abstynencję. I zaczął na mnie wymuszać zgodę na łamanie abstynencji. Ja jednak skorzystałam z terapii na tyle, że takiej zgody już wyrażać nie chciałam. Nie miałam jednak jeszcze wystarczającej wiedzy, sił i determinacji by postępować prawidłowo. Czyli z szacunkiem i miłością wyznaczać granice. Ale się uczyłam - i nadal się uczę. Idzie mi to coraz lepiej, choć nie zawsze. I coraz lepiej uczę się szanować męża, także w jego uzależnieniu, równocześnie nie godząc się na to, co mogłoby być krzywdą dla mnie lub dziecka. Teraz jestem mądrzejsza. Uczę się być dobrą żoną, pracuję nad sobą. Modlę się spokojnie o to, aby mąż także taką pracę nad sobą podjął. I jeśli ją wykona, przyjmę go bez wahania. I wcale nie uznam, że naruszam tym szacunek do siebie.

A ja znów inaczej. Od ślubu minęło 16lat a od wyprowadzki męża 6 lat. Raz wpuściłam do domu i szybko się wyprowadził tłumacząc ze miłości już do mnie nie ma.
Jak byłam jako młoda mężatka to liczyłam ze mężowi zawsze wybaczę i zawsze wpuszczę pod swoj dach teraz po wielu latach moje zdanie się zmienilo. Małżeństwo małżeństwem ale ja tez jestem ważna.

Nie wiem co by się stało teraz po tylu latach kiedy mąż „założył” nowa rodzine żebym wpuściła go do domu. Jego uczucia do mojej osoby są znikome jeśli jakiekolwiek są oprócz tego ze jestem matka jego dzieci.
JolantaElżbieta
Posty: 752
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: JolantaElżbieta »

Ja każdej mojej koleżance, nieważne czy jej mąż jest alkoholikiem czy zdradzaczem, zawsze mówię, że rozwód jest najgorszym rozwiązaniem i że jeśli coś w jej życiu się zmieni to na gorsze. I powtarzam, że gdybym wiedziala czym jest rozwód naprawdę, to nigdy nie wyraziłabym zgody w sądzie, nieważne czy mój mąż mnie chce czy nie. Chce zmiany życia, chce grzeszyć, chce się rozwodzić, proszę bardzo na swój rachunek. Natomiast powtarzam - zadbaj o siebie, odizoluj się jeśli to możłiwe, wylecz swoje rany - opowiadam o Jezusie - a mam wokół prawie samych ateuszy, albo agnostyków, którym Bóg nie jest potrzebny. A ponieważ znają mnie dobrze, wiedzą jaka jest, to się nie gniewają, chociaż zloszczą, bo to dla nich abstrakcja. A ja cierpliwie powtarzam swoje:-) Mogę tak mówić w swoim imieniu i tak czynię - nie rozumieją dlaczego nie złorzeczę na męża, dlaczego tak spokojnie o tym mówię - bo przeszłam przez wszystkie etapy, zanim zrozumiałam, co to znaczy zadbać o siebie i zaufać Jezusowi:-)

Jak im spokojnie wytłumaczę, dlaczego mówię mąż, a nie były mąż - że to nie moja fanaberia, ani desperacja, tylko słowa jezusa na temat małżeństwa - o dziwo akceptują to jako prawdę - jak to mówią "podziwiają mnie". Ha ha - a ja im mówię, że jestem grzeszna jak wszyscy i gdyby nie mój Bóg, to już dawno poszłabym w tzw. długą i nie oglądała się za siebie :-)
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Małgorzata Małgosia pisze: 14 sty 2020, 9:48 Dziękuję Ruto za poruszenie tego tematu, przydało się również i mi :)

(...) Ustawiło mi się właśnie prawidłowe myślenie co to znaczy dawać świadectwo (mówić o swoim życiu, nie pouczać).
Dziękuję :)
Ja również bardzo dziękuję, szczególnie Tobie Nirwanno i Nałogu. Także ułożyło mi się w głowie jak być delikatną i nie ranić nikogo, ale też spokojnie móc wypowiedzieć swoją postawę, bez pouczania i naruszania cudzej przestrzeni.

Obecność na forum jest jedną z najlepszych rzeczy, jakie mi się przytrafiły w kryzysie i bardzo mi pomaga w pracy nad sobą.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

JolantaElżbieta pisze: 14 sty 2020, 17:58 (...) Chce zmiany życia, chce grzeszyć, chce się rozwodzić, proszę bardzo na swój rachunek (...)
Gdy mąż pierwszy raz mocno poleciał, byłam przekonana, że zrobię wszystko, żeby mu pomóc. To było trudne, bo wymagało m.in. uzgodnienia z mężem jego wyprowadzki. Jednak wszystko co wtedy zrobiłam pomogło i mąż podjął terapię. Błędy popełniłam potem, gdy mąż zaczął łamać abstynencję - nie umiejąc się utrzymać w kursie twardej miłości i miotając się coraz bardziej w swoich emocjach. Wtedy był moment, że było tak źle, że to ja rozważałam rozwód. Nie dlatego, że chciałam rozwodu, ale dlatego, że znałam taką drogę jako jedyne możliwe rozwiązanie.
Wtedy spłynęło na mnie olśnienie, że dlaczego mam robić to czego nie chcę? Ja chciałam pracy nad relacją, rodziny wolnej od nałogów, małżeństwa. I że skoro mąż chce czego innego, to jego odpowiedzialność. Dokładnie tak jak napisałaś Jolu. Gdyby nie moje ocknięcie, w którym pomogło mi kilka rozmów i parę mądrych konferencji które obejrzałam, pewnie już dawno byłabym po rozwodzie.
Inna sprawa, że twarda polityka niezgody na odurzanie się sprawiła, że mąż odszedł. Ale to jego decyzja i jego wybór. Podobnie jest z rozwodem.

Jednak z jeszcze innej strony, mając możliwość, czasem do rozmowy z mężem wracam i wyjaśniam mu, że nadal jest dla nas ważny, że go kochamy, że nam na nim zależy. Nie wiem, czy robię dobrze... Staram się zawsze, aby były to krótkie komunikaty. Przy nich mąż w sumie nie okazuje zdenerwowania, raczej smutek, natomiast wkurza się dopiero gdy rozmowa schodzi na narkotyki, abstynencję, terapię. Wtedy albo się wkurza i atakuje, albo ucieka.

Tak naprawdę nie wiem, czy jest sens wracać do takich rozmów. Z jednej strony przeczy to idei czekania bez czekania i całkowitego zajęcia się sobą. Z drugiej, mam wrażenie, że nie mówiąc nic, utwierdzę męża w przekonaniu, że przestało mi na nim zależeć, a to nie prawda. I chyba mam w sobie potrzebę, żeby on o tym wiedział. Niektórzy twierdzą, że tak się upokarzam, ale nie czuję się upokorzona tym, że kocham, ani tym że o tym mówię. Z trzeciej strony ufam księdzu Dziewieckiemu, mam w pamięci jego naukę płynącą z przypowieści o synu marnotrawnym, z której jednak płynie wniosek, aby żadnych sygnałów nie dawać...
Mam w tym obszarze ogromny zamęt w sobie. Myślę, że tu mam w sobie jeszcze ogromne pole współuzależnienia i że go jeszcze nie ogarniam. Nie umiem sobie wyobrazić, że miałabym tak całkiem i zupełnie się odizolować. Boję się też, że sąd mógłby to uznać za moją winę i przejaw całkowitego rozpadu więzi.
JolantaElżbieta
Posty: 752
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: JolantaElżbieta »

Ruto, dla mnie jest najważniejsze jest być w zgodzie ze swoim sumieniem, a co kto pomyśli? No cóż na to nie mam wpływu. Ja też często słyszę: Joluś, trzeba mieć trochę godności, niepotrzebnie powiedziałaś mu, że go kochasz, niepotrzebnie go przeprosiłaś po rozwodzie, nieptrzebnie mu dziękowalaś, to nie jest żaden twoj mąż. A ja wiem swoje :-) Nie toczę z mężem żadnych gierek, co mu miałam powiedzieć, powiedziałam i miłego i nie ( jak się dowiedziałam, że wrócił do kochanki, to mu nawtykałam - zafajdane szczęście na cudzej krzywdzie), choćby to miało działać na moją szkodę, trudno. Mój mąż pogubił się w życiu, był nieszczęśliwy, nie byl kochany i nie umiał kochać i tę nieumiejętnośc akurat przelal na mnie :-( Chce być szczęśliwy po swojemu, nie zakażę mu tego, ani nie wytłumaczę - a może jest naprawdę szczęsliwy? Też tego nie wiem i nie chcę wiedzieć. Zaakceptowanie tego, że nic nie mogę zmienić zajęło mi ponad trzy lata, ale dotarło :-)
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: nałóg »

Ruto, ja ciut inaczej niż x.Dziewiecki pojmuję sprawę „ dawania sygnałów”.Twarda miłość to mądra miłość: kochasz człowieka lecz nie akceptujesz jego uzależnień , nałogów.Wyrazem tego jest otwarte mówienie: jak zdecydujesz się na terapię i trwałą trzeźwość to jestem otwarta na podjęcie wysiłku wspólnej pracy nad naprawą relacji małżeńskich i rodzinnych.Jasny, spójny komunikat i postawa . Znam historię mojego pobratymca w alkoholiźmie i jego żony.On pił destrukcyjnie i gdy koledzy lub sąsiedzi przyprowadzali go nawalonego do domu to żona nie wpuszczała go.Czasami spał na wycieraczce a wtedy tylko starym kocem go przykrywała.Zanim do tego dojrzała to latami ukrywała jego picie, wstydziła się za niego, sprzątała klatkę gdy zarzygał.W końcu pod wpływem Alanon i wsparciu innych współuzależnionych powiedziała STOP.Dziś jej mąż a mój znajomy nałóg dziękuje jej że zastosowała twardą miłość i podbiła mu dno.To go doprowadziło do AA i już ładnych parę lat jest trzeźwy.Pamięta jak mu żona mówiła:trzeźwy tak , pijany nie .
ODPOWIEDZ