Poważny kryzys małżeński

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

WrocKa
Posty: 124
Rejestracja: 28 lis 2019, 15:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: WrocKa »

Bóg zapłać za wszystkie Wasze dobre słowa i modlitwy
Jestem w takiej rozsypce, że nawet nie mam siły wstać z łóżka. Taki ból przeszywajacy serce i duszę.

Skąd brać siły żeby dalej funkcjonować?
Modlę się cały czas, ale ukojenia nie ma...
Módlcie się za mnie bo może ja to nieumiejętnie robię...
Ukojenie
Posty: 98
Rejestracja: 17 sty 2019, 16:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: Ukojenie »

WrocKa pisze: 18 gru 2019, 10:49
Modlę się cały czas, ale ukojenia nie ma...
Przyjdzie. Potrzeba czasu. Ja kilka lat czekałam na ukojenie. A i tak chwilami mnie opuszcza. Przed Świetami zły szaleje
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: Ruta »

Małgorzata Małgosia pisze: 18 gru 2019, 7:55 Żeby dojść do takiego stanu "pewności" trzeba przejść długą wewnętrzną drogę. To powoduje tę zaciętość.

Np. jego zdaniem to ja chciałam rozwodu i z tego co mówi wynika, że złożył pozew, bo ja tak chciałam (czyli gdybym nie chciała to by nie złożył?).

A to wszystko są jego pragnienia wyzwolenia się z dotychczasowego życia i pognania w siną dal bez małżeńskiego bagażu.
Wrocko, postanowiłam cały dzień obejmować ciebie modlitwą. Wstawiam się za tobą u Maryi aby cię wspierała i u Michała Archanioła, żeby chronił cię przed działaniem złego. Bo wszystkie te myśli autodestrukcyjne pochodzą od złego i lęk i rozpacz też. I one zamykają nas na Bożą pomoc, na Jego miłość.
Mój mąż powiedział mi dokładnie to samo, co mąż Malgosi. Że złożył pozew, bo ja tego chciałam. Najpierw pomyślałam, kurczę czy oni mają jednego konsultanta. No tak.. Mają... Myślę że jest tak jak pisze Małgosia, oni trwają w jakiś tam decyzjach umacniają się w nich. A zły krąży, czy przy okazji nie uda się zniszczyć jeszcze i żony i dziecka. Gdy stawiasz opór, atakuje z różnych stron. Przeszłość, przyszłość, myśli samobójcze, lęk przed samotnością, gniew, zazdrość, ból - nadyma to do ogromnych rozmiarów. Tarczą i schronieniem jest wiara. Mocno cię przytulam. Nie jesteś sama.
WrocKa
Posty: 124
Rejestracja: 28 lis 2019, 15:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: WrocKa »

Raz jeszcze Bóg zapłać.

A dlaczego zły szaleje bardziej przed świętami? Wkurza się że Jezus się rodzi?
Ewuryca

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: Ewuryca »

WrocKa pisze: 18 gru 2019, 10:49 Bóg zapłać za wszystkie Wasze dobre słowa i modlitwy
Jestem w takiej rozsypce, że nawet nie mam siły wstać z łóżka. Taki ból przeszywajacy serce i duszę.

Skąd brać siły żeby dalej funkcjonować?
Modlę się cały czas, ale ukojenia nie ma...
Módlcie się za mnie bo może ja to nieumiejętnie robię...
Wrocka, również się pomodlę. Wiem, że każdy ma jakieś "swoje" ulubione modlitwy. Ja w chwilach rozpaczy polecam ci akt Jezu Ty się tym zajmij. Ale nie tylko to zdanie a calą tą modlitwę, polecam ją czytać codziennie. Mnie osobiście najbardziej pomogła w chwilach rozpaczy właśnie.
WrocKa
Posty: 124
Rejestracja: 28 lis 2019, 15:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: WrocKa »

Bóg zapłać wszystkim. Tyle modlitw nie może zostać nie wysłuchanych.

Ja niepotrzebnie analizuję, tworzę scenariusze i wtedy wpadam w panikę.

Wiem, że sobie poradzę. Mam dziecko, wsparcie rodziny, przyjaciół, Wasze...I pracę, także jestem od niego niezależna finansowo.

Tylko dlaczego to tak cholernie boli?
To odtrącenie, pogarda z jego strony są jak sztylet wbity w serce.
Wiem, że nie byłam idealna, też miał przeze mnie dużo przykrości, ale starałam się jak umiałam.
Dlatego to tak boli, bo zadaję sobie pytanie czym sobie na to zasłużyłam...Wiem, że to głupie pytanie. Ale cały czas mi świdruje w głowie tak, że chyba zaraz oszaleje.

Jeszcze te zbliżające się święta, okres pojednania, pokoju i miłości...
Cały czas liczę, że może w Wigilię się opamięta, ale mam coraz mniej nadziei...
Ukojenie
Posty: 98
Rejestracja: 17 sty 2019, 16:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: Ukojenie »

WrocKa pisze: 18 gru 2019, 12:16
Cały czas liczę, że może w Wigilię się opamięta, ale mam coraz mniej nadziei...
Proszę nie daj sie omamić że sama Wigilia Was uzdrowi. Ja już przezyłam taką "Wigilię z opamietaniem", otworzyłam dom i serce a potem było tylko gorzej
Triste
Posty: 446
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: Triste »

WrocKa pisze: 18 gru 2019, 12:16Jeszcze te zbliżające się święta, okres pojednania, pokoju i miłości...
Cały czas liczę, że może w Wigilię się opamięta, ale mam coraz mniej nadziei...
A chcesz stałego powrotu czy tylko takiego pod wpływem magii świąt ?
Święta to tylko kilka dni w roku a jego chęć powrotu musi wynikać ze szczerej potrzeby bycia z Tobą
WrocKa
Posty: 124
Rejestracja: 28 lis 2019, 15:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: WrocKa »

Stałego, ale myślałam że może atmosfera świąt pozwoli zrobić chociaż krok w kierunku dialogu i pojednania...
Triste
Posty: 446
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: Triste »

WrocKa pisze: 18 gru 2019, 19:29 Stałego, ale myślałam że może atmosfera świąt pozwoli zrobić chociaż krok w kierunku dialogu i pojednania...
Ta chęć powrotu musi wynikać z innych przyczyn, przemyśleń, zmian, pracy nad sobą, skruchy, szczerej chęci naprawy związku.
Święta ? Atmosfera świąteczna ? Chyba dawno w naszym komercyjnym świecie zatraciliśmy rzeczywisty sens świąt aby pod ich wpływem wracać do małżonka.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: s zona »

Triste pisze: 18 gru 2019, 19:55
WrocKa pisze: 18 gru 2019, 19:29 Stałego, ale myślałam że może atmosfera świąt pozwoli zrobić chociaż krok w kierunku dialogu i pojednania...
Ta chęć powrotu musi wynikać z innych przyczyn, przemyśleń, zmian, pracy nad sobą, skruchy, szczerej chęci naprawy związku.
Święta ? Atmosfera świąteczna ? Chyba dawno w naszym komercyjnym świecie zatraciliśmy rzeczywisty sens świąt aby pod ich wpływem wracać do małżonka.
Dziewczyny,
tak pieknie i godnie przezytych swiat Bozego Narodzenia, jak w pierwszym roku naszego kryzysu.. to chyba nigdy wczesniej nie przezylam .
Bylo inaczej niz zwykle, bo bylismy z mezem rozdzieleni ale byla taka lacznosc z Bogiem .. Czulam sie tak zaopiekowana ..

A moj maz spedzal te swieta sam .. ale widocznie bylo to potrzebne ...

Pamietam gdy kiedys ks Pawlukiewicz mowil,ze my budujemy to nasze szczescie ,jak domek na dzialce... znosimy tam wszystko, jeszcze jakas stara wanne przydzwigamy ..
A Pan Bog nam to wszystko wyburza,zeby na tym miejscu postawic ville z basenem ..
Wtedy,nie wierzylam,ze to u nas mozliwe ,ale Bogu ufalam ..
Teraz patrze na to inaczej .. wiem ze z kazdej sytuacji- przy naszej wspolpracy- moze wyniknac Dobro, mimo trudnych chwil ...

Westchne za Was w modlitwie ...
WrocKa
Posty: 124
Rejestracja: 28 lis 2019, 15:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: WrocKa »

tak pieknie i godnie przezytych swiat Bozego Narodzenia, jak w pierwszym roku naszego kryzysu.. to chyba nigdy wczesniej nie przezylam .
Bylo inaczej niz zwykle, bo bylismy z mezem rozdzieleni ale byla taka lacznosc z Bogiem .. Czulam sie tak zaopiekowana ..
Coś w tym jest...Ten Adwent jest dla mnie wyjątkowy. Zawsze biegałam w szale za prezentami, przygotowywałam plany na Sylwestra, szukałam kiecki itd. Wszystko było ważne, tylko nie przygotowanie serca i duszy na przyjście Pana. Teraz od poczatku myślę o tym.
Słucham codziennie rekolekcji i kazań adwentowych Szustaka i innych, modlę się więcej niż przez całe życie, byłam już u spowiedzi a przed świętami chcę isć jeszcze raz.
Odmawiam NP i dogłębnie kontempluje tajemnice Radosne, więc jestem "wczuta" w okoliczności w jakich narodził się nasz Zbawiciel.

Choinki jeszcze nie mam, prezentów też, nie wiem gdzie i z kim spędzę Sylwestra, ale czuję się jak nigdy gotowa na przyjście Pana.
I mam w nosie te wszystkie komercyjne rzeczy. Jak w radiu słyszę Last Christmas to dostaję spazmów. Jakoś strasznie mnie to drażni.

Sama tak robiłam przez prawie 40 lat a teraz dopiero widzę, jakie to wszystko co tradycyjnie kojarzymy ze świętami jest puste, plastikowe, bezwartościowe i jak bardzo nie ma w tym Boga...

Teraz dopiero przekonałam się, jak mało albo w zasadzie nic nie wiedziałam o Bogu a nazywałam siebie katoliczką. I to praktykującą!
Uśiecham się teraz na samą myśl o swojej ignorancji.

Wiecie, że dopiero teraz nauczylam się prawidłowo odmawiać różaniec?
O istnieniu jakiś nowenn czy modlitw zawierzenia w ogóle nie miałam pojęcia.

Klepałam paciorki jak taśmowa produkcja i nazywałam to modlitwą...

Jedno jest pewne - Bóg na pewno nie był w moim życiu na pierwszym miejscu. Nie wiem, czy był to mąż, czy inne rzeczy (praca, dziecko), ale na pewno nie Bóg.

Nic dziwnego wiec, że się posypało...

Dziś obudziłam się z takim spokojem i jednocześnie podnieceniem w sercu, że to początek nowego, lepszego życia (wiem że to dziwne, bo wczoraj był koniec mojego życia...).

Te zmienne nastroje mnie przerażają, taka huśtawka. Dzisiaj czuję jednak, że coś dobrego z tego wszystkiego będzie, chociaż nie wiem jeszcze co.

Zaczynam myśleć też o zmianach w innych dziedzinach życia. Doszłam do wniosku, że nie jestem zadowolona z pracy, bo nie czuję że robię coś wartościowego. Marzy mi się pomaganie ludziom, jakaś fundacja, wolontariat...Chcę służyć...

Ok to takie przemyślenia z dziś...

Z Bogiem!
WrocKa
Posty: 124
Rejestracja: 28 lis 2019, 15:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: WrocKa »

Niesamowite jak Bóg daje nam codziennie słowo, którego akurat potrzebujemy...
Skończyłam pisać powyższy post i dostałam powiadomienie, że jest nowy roratni film Szustaka na youtube.

Sami posłuchajcie:
https://www.youtube.com/watch?v=Jph2pz3e-4s

Bądźmy żyjący!
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Właśnie tak to wygląda :)
Taką huśtawkę mam od września i nie robię z tego wielkiego "halo". Zrozumiałam, że to jest naturalne na początku. Ten stan spokoju i radości znowu minie i znowu przyjdzie załamka. Ale ona odejdzie i znowu będzie spokój.
Zrozumiałam, że chodzi o to, żeby nie przywiązywać się zbytnio do żadnego z tych stanów, tzn. kiedy jest trudno, uwierzyć, że minie, kiedy jest fajnie - cieszyć się każdą chwilą przeżytą w taki sposób.

Zauważyłam u siebie, że na początku te stany zmieniały się dosyć szybko, prawie codziennie. Teraz, po prawie 4 miesiącach po wyprowadzce męża, przechodzi to raczej w tygodnie. Z jednej strony pewnie to nie pociesza, ale ja jestem zdecydowanie optymistką i cieszę się, że te radosne stany trwają dłużej. To, że smutny też trwa dłużej, nie robi na mnie wrażenia, chcę do głębi przeżyć wszystko, każde nawet trudne uczucie, bo całe życie przed nimi uciekałam. A teraz chcę żyć w pełni: radością i smutkiem.
Wierzę, że kolejny etap to dłuższe stany radości i krótsze smutku :)
Nie ustawaj w modlitwie, a raczej w budowaniu relacji z Bogiem. Tylko to jest pewne w życiu.

Podzielę się jeszcze taką refleksją dotyczącą tego trudnego stanu. Pomaga mi wtedy wygadanie się przyjaciołom, wyrzucenie z siebie wszystkich słów żalu wobec męża (niecenzuralnych też :D ), płacz i odcinki Przyjaciół :)

Ale to ta czysto ludzka strona, która też jest ważna. Natomiast duchowo, kiedy nic nie pomaga i zapadam się coraz bardziej i myślę: po co mi ta wierność, 40 lat jeszcze nie mam, całe życie przede mną, Weronika Marczuk ma 48 lat i zaszła w ciążę, mogłabym jeszcze z kimś innym spełnić swoje marzenia itd.itp....Wtedy Pan Bóg przychodzi z łaską i naprawdę jest to wyłącznie JEGO łaska, bo moje chcenie jest takie jak wyżej: widzę Maryję w czasie Drogi Krzyżowej. I myślę sobie: co Ona, Matka czuła patrząc na to co robią z jej niewinnym dzieckiem? I Ona była przy Nim cały czas. Szła obok, patrzyła jak Go biją, jak przybijają do krzyża, jak umierał, przytulała go do rozdartego bólem serca kiedy zdjęli Go z krzyża. Złożyła swoje jedyne, najlepsze na świecie, umęczone dziecko w grobie.
Dla mnie to jest niepojęte, że Ona wytrwała do samego końca. Ja powiedziałabym: "nie, nie mogę na to patrzeć, umrę razem z nim, nie dam rady, poczekam w odosobnieniu"...
Jaka to jest Kobieta. Maryja....
I właśnie Ona jest moją inspiracją w tym wszystkim. Moją Matką, Przewodniczką i Królową.
Być jak Ona to wcale nie chodzi o rączki złożone skromnie w modlitwie, powłóczyste szaty i cielęce dobre spojrzenie, to nie jest pokora jak kiedyś myślałam.
Ona jest najsilniejszą Kobietą jaka była na tej ziemi, odważna, wierna, posłuszna, piękna, czysta, mocna, nieugięta.
Ona trzyma mnie przy sobie i ja po prostu daję się "ciągnąć" za rękę wtedy gdy już po ludzku nie daję rady.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Pustelnik

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: Pustelnik »

Małgorzata Małgosia pisze: 19 gru 2019, 14:01 Właśnie tak to wygląda :)
Taką huśtawkę mam od września i nie robię z tego wielkiego "halo".

Wierzę, że kolejny etap to dłuższe stany radości i krótsze smutku :)
Nie ustawaj w modlitwie, a raczej w budowaniu relacji z Bogiem. Tylko to jest pewne w życiu.

Podzielę się jeszcze taką refleksją dotyczącą tego trudnego stanu. Pomaga mi wtedy wygadanie się przyjaciołom, wyrzucenie z siebie wszystkich słów żalu wobec męża (niecenzuralnych też :D ), płacz i odcinki Przyjaciół :)

Ale to ta czysto ludzka strona, która też jest ważna. Natomiast duchowo, kiedy nic nie pomaga i zapadam się coraz bardziej i myślę: po co mi ta wierność, 40 lat jeszcze nie mam, całe życie przede mną, Weronika M (...)
Witaj ;)
Zgodnie z teorią (i warto by zobaczyć ich - Ojców Pustyni definicję słów, aby nie wyskoczyć jak ... Filip z Konopii z "krytyką") to do czego "można dojść" to ... "apatheia" i "agape".

Ale (jestem o tym przekonany) zazwyczaj trzeba by ... długiego życia i (ładnych paru) ciężkich "kryzysów" (nocy) w miarę dobrze "przeżytych". Czy są ochotnicy do takiej "historii życia" ? Czy ktoś się o to modli dla siebie, albo przynajmniej ... "zgadza" ?

Fajne masz obserwacje ... ;) . A "ciało", "psyche", "ducha" mocno rozdzielasz czy widzisz "powiązania" ... .
- tak sobie (z ciekawości) pytam 8-)
ODPOWIEDZ