Wina czy odpowiedzialność - i w jakich proporcjach?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

krople rosy

Re: Wina czy odpowiedzialność - i w jakich proporcjach?

Post autor: krople rosy »

Wiedźmin pisze: 10 gru 2019, 9:50 Dochodzę do wniosku - że główną przyczyną kryzysów i dramatów... jest to, że ludzie są nieszczęśliwi i rozczarowani SAMYMI SOBĄ... własną marnością, swoimi słabościami, ułomnościami i obrazem swojego życia. Są tym zmęczeni i nieszczęśliwi - głównie sami ze sobą - swoim jałowym pustym życiem - a przecież miało być tak fajnie... no ale "nikt nie zaproponował zdecydowanych działań" ... no i życie wygląda jak wygląda. A ten małżonek (mąż czy żona) dostaje rykoszetem, bo po prostu jest blisko... i można przerzucić odpowiedzialność - w sumie to jest zrozumiałe, ten naturalny mechanizm wyparcia - bo to bardzo trudne przyznać przed sobą - że to ja sam (sama) jestem odpowiedzialny za to, jak wygląda moje życie i w jakim punkcie się znajduje.
Przed chwilą w rozmowie telefonicznej dowiedziałam się od siostry że nasza kuzynka zdradziła swojego męża jakieś 6 lat temu z sąsiadem z wioski. Kazdy wychodził z podziwu gdy młodzi świeżo po slubie wpatrzeni w siebie jak w obrazek.
Mąż wyjeżdzał za granicę by utrzymać dom i gospodsrtwo.
Jego żona oświadczyła po jakimś czasie że woli żyć z sąsiadem bo on wydaje się taki bardziej troskliwy, opiekuńczy i chyba lepiej jej będzie z nim.
Mąż był w szoku . Mieli dziecko.
Prosił, błagał, powiedział, że wybacza zdradę byle nie odchodziła.
Została.
Podobno bardziej dba o nią, nawet na dyskoteki z nią chodzi bo ona lubi tańczyć.

Wnioski zostawiam do przemyślenia.
Kwiatkowa
Posty: 97
Rejestracja: 20 wrz 2019, 15:01
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Wina czy odpowiedzialność - i w jakich proporcjach?

Post autor: Kwiatkowa »

Wiedźminie w punkt...
Ja bym jeszcze dorzuciła brak komunikacji..
I takie podejście:
żona:- ja mu nie powiem bo po co, niech się sam domyśli
mąż: - nie będę pytał bo po co, przecież chyba wszystko jest ok jak się nie odzywa i nic ode mnie nie chce
Itd..
Można to czytać w rożnej kolejności..

Ale jest tysiące spraw, które przemilczelismy, albo za dużo wykrzyczeliśmy... bo tak łatwiej.. bo może nie jesteśmy gotowi na wszystkie odpowiedzi małżonka
I tak się mnożą jakieś urazy, bóle i żale
Aż balon pęknie...
Jozka
Posty: 66
Rejestracja: 07 wrz 2019, 10:56
Płeć: Kobieta

Re: Wina czy odpowiedzialność - i w jakich proporcjach?

Post autor: Jozka »

autor: Wiedźmin » 10 gru 2019, 9:50
Dochodzę do wniosku - że główną przyczyną kryzysów i dramatów... jest to, że ludzie są nieszczęśliwi i rozczarowani SAMYMI SOBĄ... własną marnością, swoimi słabościami, ułomnościami i obrazem swojego życia. Są tym zmęczeni i nieszczęśliwi - głównie sami ze sobą - swoim jałowym pustym życiem - a przecież miało być tak fajnie... no ale "nikt nie zaproponował zdecydowanych działań" ... no i życie wygląda jak wygląda. A ten małżonek (mąż czy żona) dostaje rykoszetem, bo po prostu jest blisko... i można przerzucić odpowiedzialność - w sumie to jest zrozumiałe, ten naturalny mechanizm wyparcia - bo to bardzo trudne przyznać przed sobą - że to ja sam (sama) jestem odpowiedzialny za to, jak wygląda moje życie i w jakim punkcie się znajduje.
Dziękuję. Napisałeś to czego nie umiałam ubrać w słowa, to co dokładnie dzieje się w moim życiu od czterech lat w moim małżeństwie i w życiu męża. Dobrze to wiedzieć i starać się zrozumieć.
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wina czy odpowiedzialność - i w jakich proporcjach?

Post autor: Triste »

Marcin83 pisze: 10 gru 2019, 9:07 Lustro, bardzo dobrze że jesteś tu z nami. Na tym forum druzgocącą przewagę liczebną mają zdradzeni i porzuceni, do tych pierwszych zalicza się również autor niniejszego posta 🙂 Dobrze, że dzięki Tobie wybrzmiewa tutaj również głos osoby stojącej niegdyś "po drugiej stronie barykady". Głos o tyle istotny, że przecież Twoja historia ma happy end. Warto byś nadal dzieliła się tym świadectwem. U nas po względnie spokojnym i miłym tygodniu miała wczoraj miejsce scysja. Zacząłem podejrzewać żonę, na szczęście niesłusznie, o to że ma dodatkowe konto na Skype ( w domyśle przeznaczone do niecnych celów). Okazało się to nieprawdą, ale defensywna reakcja żony wywołała u mnie dużą frustrację. Żona wbrew temu co deklaruje zdaje się nie do końca rozumieć wagę tego co zrobiła. Nie chce poddawać się jakiejkolwiek kontroli, reaguje niechęcią i obrazą na jakiekolwiek sugestie że może robić znowu coś złego. Uważa, że mimo wszystko moje reakcje są niewspółmierne do sytuacji. Odbieram to jako brak zrozumienia dla moich uważam jak najbardziej uzasadnionych lęków i obaw. Sądzę również, że nieufność na tym etapie jest czymś absolutnie oczywistym, a nawet pożądanym. Od ujawnienia jej romansu minęło zaledwie niecałe 1,5 miesiąca. Mam świadomość, że chcąc z nią budować relacje docelowo będę musiał na nowo obdarzyć ją zaufaniem, ale to wymaga czasu i pracy. Czy naprawdę powinienem odstąpić od sporadycznego kontrolowania jej? Wydaje mi się że może to być równie ryzykowne co naiwne...
Odpowiem Ci ze swojego punktu widzenia - chociaż moja sytuacja jest inna bo ja męża nie zdradziłam ale również go okłamałam, oszukałam, przez co stracił do mnie zaufanie.
I powiem Ci tak: my - oszukujący krzywdzący w pewnym stopniu także czujemy się pokrzywdzeni. Przez samych siebie. Tak nie powinno być ale tak jest, robiąc krzywdę ukochanej osobie robimy krzywdę sobie.
Dlatego na próby kontroli reagujemy złością, atakiem, bronimy się.

Mi długo zajęło to żeby zrozumieć jak czuje się mąż i że ma prawo do tej kontroli.
Tylko że warto zrozumieć że ta nadmierna kontrola rozszarpuje te rany jeszcze bardziej.

Jeżeli chodzi o zdradę i o dalsze kontrolowanie osoby zdradzającej to moim zdaniem szanse na wyjście z tego problemu mają tylko tylko te małżeństwa w których zdradzony podejmuje decyzję o wybaczeniu i zamknięciu tego rozdziału, daniu kredytu zaufania.
I to kredytu dosłownie - bo zdradzający wie że albo ten kredyt wykorzysta albo nie.

Taplanie się w ciągłych podejrzeniach i wzajemne udowadnianie sobie czegoś niweczy dalszą próbę bycia w tym małżeństwie i jego naprawę.
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Wina czy odpowiedzialność - i w jakich proporcjach?

Post autor: nałóg »

Wiedźmin pisze: 10 gru 2019, 9:50 ... i jedno zwykle wynika z drugiego - raczej nie jest tak... że np. nastolatek ni stąd ni zowąd bierze rano do śniadania pół litra wódki i wypija i stwierdza: "Od dziś będę pijakiem".
ten co zdradza nagle robi podobnie: siada rano i mówi: dziś wskakuje do innego 'wyrka" i będę zdradzał
Wiedźmin pisze: 10 gru 2019, 9:50 Dochodzę do wniosku - że główną przyczyną kryzysów i dramatów... jest to, że ludzie są nieszczęśliwi i rozczarowani SAMYMI SOBĄ... własną marnością, swoimi słabościami, ułomnościami i obrazem swojego życia. Są tym zmęczeni i nieszczęśliwi - głównie sami ze sobą - swoim jałowym pustym życiem - a przecież miało być tak fajnie... no ale "nikt nie zaproponował zdecydowanych działań" ... no i życie wygląda jak wygląda
a ja dopiszę do twoich przemyśleń : bo nie zostało zaspokojone ich MNIE (się należy) i swoje rozczarowania i frustracje z tego powodu często są przelewane na współmałżonka.
Wiedźmin

Re: Wina czy odpowiedzialność - i w jakich proporcjach?

Post autor: Wiedźmin »

nałóg pisze: 10 gru 2019, 15:47
Wiedźmin pisze: 10 gru 2019, 9:50 ... i jedno zwykle wynika z drugiego - raczej nie jest tak... że np. nastolatek ni stąd ni zowąd bierze rano do śniadania pół litra wódki i wypija i stwierdza: "Od dziś będę pijakiem".
ten co zdradza nagle robi podobnie: siada rano i mówi: dziś wskakuje do innego 'wyrka" i będę zdradzał
Nałóg? Ale to na poważnie, czy jakiś sarkazm jednak?
Bo z mojego skromnego doświadczenia... jak miałem okazję obserwować "zdradzacza" - to to jednak był proces. To nie było pstryk i już w innym łóżku - no przynajmniej w moim przypadku :)

Nie wiem - może w innych małżeństwach było tak jak sugerujesz ... że jest cudownie, brak nieporozumień, satysfakcja z pożycia małżeńskiego po obydwu stronach i ogólnie z życia... - nagle pstryk - ktoś wskakuje do innego wyrka.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wina czy odpowiedzialność - i w jakich proporcjach?

Post autor: Pavel »

O ile przyjemniej czytałoby się ten wątek po wyjęciu tych wszystkich szpilek...
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Wina czy odpowiedzialność - i w jakich proporcjach?

Post autor: nałóg »

Wiedzimin, oczywiście że sarkazm.To sarkazm na twierdzenie że każdy alkoholik jest winien swojego uzależnienia.Znam dużo trzeźwych alkoholików i żaden nie zakładał że chce być alkoholikiem .
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Wina czy odpowiedzialność - i w jakich proporcjach?

Post autor: nałóg »

Utożsamiam się też z Twoimi obserwacjami dotyczącymi zdradzaczy.
Mandy
Posty: 8
Rejestracja: 19 paź 2018, 10:50
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Wina czy odpowiedzialność - i w jakich proporcjach?

Post autor: Mandy »

Widze ze zle zostalam odebrana.. generalnie chodziło mi o to ze rodzina " wtórna " nie jest winna alkohizmowi. A dokladniej zona. Dokładnie tak jak napisal Wiedzmin alkohol pojawia sie juz w wieku młodzieńczym w odpowiedzi na jakas sytuacje w domu, w rodzinie ale człowiek dorosły nie powinien nagle popaść w alkoholozm w wyniku np klotni z żoną, bo juz jest na tyle ukształtowany ze radzi sobie z problemami inaczej. "To " sie zaczyna wcześniej zanim sie założy rodzine, a potem rozne sytuacje są wyzwalaczem. Takie cechy nabywa się wczesniej w rodzinie pierwotnej. O to mi chodziło. Podobnie ucieczka w zdrady.. i tez nie dzieje sie to nagle , oczywiście, jest to proces. Zranienie, żal, smutek, chęć ucieczki od trudnych uczuć i sytuacji, szukanie milszych doświadczeń, umilanie sobie rzeczywistosci.. taki podobny mechanizm. Znieczulanie.
Pustelnik

Re: Wina czy odpowiedzialność - i w jakich proporcjach?

Post autor: Pustelnik »

white chocolate pisze: 10 gru 2019, 12:22 (...)
Podobno bardziej dba o nią, nawet na dyskoteki z nią chodzi bo ona lubi tańczyć.

Wnioski zostawiam do przemyślenia.
Ciekawe te potencjalne wnioski ... 8-)
Może taki : warto chodzić na dyskoteki (polubić i nauczyć się disco-polo (?), chociaż .. nie znam się na tym :P ) aby ... "nie stracić" źony.
Co jest w jakiś sposób analogiczne np. do : warto pić z kolegami (po pracy tudzież w weekendy) aby być w paczce "zaprzyjażnionych kumpli z pracy".

W jakiś tam sposób mąż "pochylił się" nad niedojrzałością żony (?) i jej "hobby", wchodząc (samemu) w ten obszar. Podobnie też można wchodzić w życie np. dziecka-nastolatka. Nieraz widać mamy, które zaczynają się ubierać jak ... córki-nastolatki. "Dobre" to czy "złe" ? Mnie - (raczej) nie przekonuje, z szacunkiem do innych poglądów. Owszem, warto np. wypytać córkę nastolatkę o jej zainteresowania taneczne, z zainteresowaniem wysłuchać, docenić postępy (nawet jak są ... takie sobie) ale ... samemu zacząć tańczýć ?

Decyzja, należy jak zawsze do ... decydenta. Dobrze, żeby był spójny też sam ze sobą, a nie stosował "metedę człowieka - gumy" - nagnę się do wszystkiego (a może iwszystkicb) - tak sobie myślę 8-)
- mylę się?
Pozdro!

P.S. Czy po kryzysie, to małżeństwo jest dojrzalsze niż przed? W jakich aspektach tak, a w jakich nie ?
Pustelnik

Re: Wina czy odpowiedzialność - i w jakich proporcjach?

Post autor: Pustelnik »

Chyba "wina" ma conajmniej parę znaczeń ...
Na przykład:
Słownik języka polskiego PWN
wina
1. «czyn naruszający normy postępowania»
2. «odpowiedzialność za zły czyn»
3. «przyczyna, powód czegoś złego»

wina nieumyślna «wina polegająca na zlekceważeniu możliwych skutków swojego postępowania lub na nieprzewidzeniu ich»

wina umyślna «wina polegająca na zamiarze popełnienia czynu przestępczego lub godzeniu się na możliwe skutki swojego działania»
Z : https://sjp.pwn.pl/slowniki/wina.html

A więc (!) dla niektórych znaczeń, w niektórych kontekstach:
wina JEST TOŻSAMA Z odpowiedzialnością ...
(może to dla niektórych z nas być odpowiedzią na 1-sze pytanie zadanie w tytule tegoż wątku dyskusyjnego)

Bo że zdrada małżeńska (fizyczna lub wejscie w zdradę emocjonalną) to złe "czyny" to wszyscy się zgadzamy czy nie ? Z szacunkiem do innych poglądów ...

Pozdro !
Ukojenie
Posty: 98
Rejestracja: 17 sty 2019, 16:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wina czy odpowiedzialność - i w jakich proporcjach?

Post autor: Ukojenie »

Kwiatkowa pisze: 10 gru 2019, 12:41

Ale jest tysiące spraw, które przemilczelismy, albo za dużo wykrzyczeliśmy... bo tak łatwiej.. bo może nie jesteśmy gotowi na wszystkie odpowiedzi małżonka
I tak się mnożą jakieś urazy, bóle i żale
Aż balon pęknie...
I czy wtedy konieczne jest uprawianie sexu pozamałżenskiego z kowalskim/kowalską/ prostytutką? To miałby byc lek i odpowiedz na kryzys? To wyłącznie osobisty upadek zdradzającego. Nie do wytłumaczenia jakąkolwiek "winą" zdradzonego
Nie wnikam tu w inne rodzaje zdrady tylko stricte fizyczną
Ukojenie
Posty: 98
Rejestracja: 17 sty 2019, 16:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wina czy odpowiedzialność - i w jakich proporcjach?

Post autor: Ukojenie »

Nie mogę edytowac a nie chciałabym byc źle zrozumiana.
Przyjmuję odpowiedzialosc współmałżonków za KRYZYS.
Natomiast to, że współmałzonek dopuszcza się sexu pozamałżeńskiego to tylko jego upadek moralny i jest jedynym winnym że spółkował z inną/innym.
Współzycie to dopełnienie MAŁŻEŃSTWA.
Poza małżeństwem jest grzechem. I za ten grzech żaden zdradzony nie jest odpowiedzialny.
krople rosy

Re: Wina czy odpowiedzialność - i w jakich proporcjach?

Post autor: krople rosy »

Pustelnik pisze: 11 gru 2019, 0:51 Czy po kryzysie, to małżeństwo jest dojrzalsze niż przed? W jakich aspektach tak, a w jakich nie ?
Nie wiem. Mieszkam dość daleko od rodziny i nie mam z nią styczności. Gdy byliśmy z mężem i dziećmi któregoś roku to w moim odczuciu sytuacja nie wyglądała za dobrze. Rzucało się w oczy kto tam rządzi ;)
Ale nie będę wchodziła w to głebiej bo nie mam konkretów.
Mąż się dziś zapytal czy oni dalej mieszkają obok tego sąsiada bo dla niego to jakaś kosmiczna sytuacja. Niestety mieszkają.
Pustelnik pisze: 11 gru 2019, 0:51 Decyzja, należy jak zawsze do ... decydenta. Dobrze, żeby był spójny też sam ze sobą, a nie stosował "metedę człowieka - gumy" - nagnę się do wszystkiego (a może iwszystkicb) - tak sobie myślę
Ja też tak sobie myślę.
Uginanie się ma to do tego że może się nie skończyć.
A sytuacji nie polepsza i nie uzdrawia.
ODPOWIEDZ