Ukasz ja będę się upierać jednak, że wchodzisz w rolę "wiedzącego lepiej" i że:
Ukasz - jak dla mnie, niestety, jest to wciąż koncentrowanie się na tym "co na zewnątrz"... a nie na tym co w Tobie w środku.
Moderator: Moderatorzy
Ukasz - jak dla mnie, niestety, jest to wciąż koncentrowanie się na tym "co na zewnątrz"... a nie na tym co w Tobie w środku.
Ruta kiedyś też tak myślałam. Dzisiaj wolę dawać świadectwo swoją postawą.Teraz jestem dojrzalszą osobą, więc chyba po prostu bym wyjaśniła, co myślę i za każdym razem mocno sprzeciwiała się słysząc, że drugie związki są lepsze.
Ok, zobacz - z jednej strony postawa Ukasza jest dla Ciebie nie do zaakceptowaniaJozka pisze: ↑29 lis 2019, 12:24 Ukasz z powodu podobnej do Twojej postawy wiele osób czuje się wykluczonych ze wspólnoty Kościoła. Mam przyjaciółkę, która żyje w związku niesakramentalnym. I powiem Ci, że pomimo że nie może przystępować do sakramentów niejednokrotnie mnie zawstydza swoją postawą i gorącą wiarą. Po rozmowach ze mną zaczęła przychodzić nieśmiało do Kościoła. Wcześniej czuła, że nie ma tam miejsca dla takiego grzesznika. Dzisiaj jest w związku niesakramentalnym, ale któż z nas wie co kochający Bóg dla niej zaplanował?
Ukasz ja będę się upierać jednak, że wchodzisz w rolę "wiedzącego lepiej" i że:Ukasz - jak dla mnie, niestety, jest to wciąż koncentrowanie się na tym "co na zewnątrz"... a nie na tym co w Tobie w środku.
Nie. Nie jest nie do zaakceptowania tylko po prostu inaczej to widzę. I nie sądzę, że moje dawanie przyzwolenia bądź nie zmieni cokolwiek. Szanuję zdanie Ukasza i podziwiam go za niezłomność. Przedstawiam tu tylko inny punkt widzenia.Ok,zobacz - z jednej strony postawa Ukasza jest dla Ciebie nie do zaakceptowania
Moje stanowisko też jest jednoznaczne. Ale tak jak powiedziałam wolę dawać świadectwo swoja postawą niż być "katotalibem" jak mawiał śp ksiądz Kaczkowski.Oczywiście można żyć w tym konkretnym grzechu i być dobrym, ba wspaniałym człowiekiem.
Ale jednak Kościół Rzymski prezentuje jednoznaczne stanowisko w sprawie nierozerwalności sakramentu małżeństwa.
A jak będzie po śmierci - jeden Bóg raczy wiedzieć.
Chyba żartujesz, ze to z powodu postawy Ukasza????? Sami się wykluczyli, bo nikt nikomu nie zabrania chodzić do kościoła - wręcz przeciwnie - grzesznicy jak najbardziej są tam mile widziani - dlatego tam chodzimy. Jeśli ktoś nie chce, to nie chce.Jozka pisze: ↑29 lis 2019, 12:24 Ukasz z powodu podobnej do Twojej postawy wiele osób czuje się wykluczonych ze wspólnoty Kościoła. Mam przyjaciółkę, która żyje w związku niesakramentalnym. I powiem Ci, że pomimo że nie może przystępować do sakramentów niejednokrotnie mnie zawstydza swoją postawą i gorącą wiarą. Po rozmowach ze mną zaczęła przychodzić nieśmiało do Kościoła. Wcześniej czuła, że nie ma tam miejsca dla takiego grzesznika. Dzisiaj jest w związku niesakramentalnym, ale któż z nas wie co kochający Bóg dla niej zaplanował?
Ukasz ja będę się upierać jednak, że wchodzisz w rolę "wiedzącego lepiej" i że:Ukasz - jak dla mnie, niestety, jest to wciąż koncentrowanie się na tym "co na zewnątrz"... a nie na tym co w Tobie w środku.
Nie no zgoda - tylko w wieku przypadkach "mleko się rozlało".
Odnośnie podejścia do osób w związkach niesakramentalnych, to ono się w Kościele się zmienia. Poniżej link do artykułu na Deonie:Jozka pisze: ↑29 lis 2019, 12:24 Ukasz z powodu podobnej do Twojej postawy wiele osób czuje się wykluczonych ze wspólnoty Kościoła. Mam przyjaciółkę, która żyje w związku niesakramentalnym. I powiem Ci, że pomimo że nie może przystępować do sakramentów niejednokrotnie mnie zawstydza swoją postawą i gorącą wiarą. Po rozmowach ze mną zaczęła przychodzić nieśmiało do Kościoła. Wcześniej czuła, że nie ma tam miejsca dla takiego grzesznika. Dzisiaj jest w związku niesakramentalnym, ale któż z nas wie co kochający Bóg dla niej zaplanował?
Ukasz ja będę się upierać jednak, że wchodzisz w rolę "wiedzącego lepiej" i że:Ukasz - jak dla mnie, niestety, jest to wciąż koncentrowanie się na tym "co na zewnątrz"... a nie na tym co w Tobie w środku.
JoannaElżbieta idąc tym tropem powinnam jej powiedzieć, że jest jawnogrzesznicą i nie wpuścić na próg domu Tylko czy o to chodzi ??? Ja sama nawróciłam się parę lat temu i to dzięki księdzu Kaczkowskiemu. I długą drogę przebyłam do momentu, w którym jestem dzisiaj. A nawracamy się całe życie moim zdaniem. I ja wierzę, że ona też się nawróci. Ale nie kijem i pałką. I przy moim stole wigilijnym zawsze będzie dla niej miejsce.Nie odkupi się swoich win, będąc nawet najlepszym człowiekiem, jeśli wciąz tkwi się w grzechu. Ale tak działa psychika - ludzie sami chcą się zbawiać - gdyby ta twoja przyjaciółka się nawróciła zamiast chodzić do kościoła, sama zrozumiałaby w czym rzecz
AmenNiemniej jednak, jest różnica pomiędzy osobami w związkach niesakramentalnych, które się nawracają już tkwiąc w takich relacjach a osobami, które jeszcze się nie nawróciły i nie doświadczyły żywego Boga, działającego w ich życiu, mimo, że zostali najczęściej wychowani w tradycyjnie katolickich rodzinach. I pytanie jest, czy takie osoby należy w pewnym sensie bojkotować, czy raczej po prostu dawać świadectwo swoim życiem. Nawiasem mówiąc, uważam, że Ukasza trwanie w wierności jest czytelnym znakiem dla całej rodziny, może wyraźniejszym, niż pominięcie ich w zaproszeniu. Generalnie chyba kolejność powinna być taka, żeby najpierw podprowadzić kogoś do spotkania z Chrystusem, a potem on sam zauważy, że jego sytuacja jest nieuporządkowana i trzeba coś z tym zrobić.
Myślę, że prawdziwy przyjaciel powinien mówic takie rzeczy - ja mojej przyjaciółce mówiłam, że jest grzesznicą - zerwała z grzechem, wiesz? Świadomość, że mogłaby umrzeć w grzechu ciężkim spowodowała, że zerwała cudzołożną relację. Jak poszla pierwszy raz od lat do komunii płakała jak dziecko - powiedziała, że czuje się szczęśliwa wpuszczałam ją do domu, chodziłam do niej - była u mnie na Wigilii - samaJozka pisze: ↑29 lis 2019, 17:42JoannaElżbieta idąc tym tropem powinnam jej powiedzieć, że jest jawnogrzesznicą i nie wpuścić na próg domu Tylko czy o to chodzi ??? Ja sama nawróciłam się parę lat temu i to dzięki księdzu Kaczkowskiemu. I długą drogę przebyłam do momentu, w którym jestem dzisiaj. A nawracamy się całe życie moim zdaniem. I ja wierzę, że ona też się nawróci. Ale nie kijem i pałką. I przy moim stole wigilijnym zawsze będzie dla niej miejsce.Nie odkupi się swoich win, będąc nawet najlepszym człowiekiem, jeśli wciąz tkwi się w grzechu. Ale tak działa psychika - ludzie sami chcą się zbawiać - gdyby ta twoja przyjaciółka się nawróciła zamiast chodzić do kościoła, sama zrozumiałaby w czym rzecz
Amen!