SD GPS) - powieść w odcinkach - odc 12
Marek z Izą łapczywie pognali po repetę.
Hela pomogła Tekli przy zmywaniu po śniadaniu.
Stefan zaczął pakować plecaki.
- Już chcecie znikać? - Zostańcie jeszcze parę dni, ledwoście wczoraj zawitali - poprosiła Tekla.
- Oczywiście mamo, oczywiście.. - zaczął Stefanek ale nie dokończył, bo dzieciaki momentalnie spojrzały na siebie i wydały z pełnymi ustami jednoczesny okrzyk:
- HUŁŁŁAAA!!!
Wielka Tekla uśmiechnęła się z radości.
- Ale przecież - kontynuował Stef - Obiecałem rodzinie wycieczkę do Szczyrku!
- HUŁŁŁAAAA!!! - sympatyczny replay dziecięcej energii roztkliwił tym razem i Helcię.
- Ciekawam tylko - uzewnętrzniła swą obawę Hela - w jaki to sposób dotrzemy tam w ciągu dziesięciu minut, bo mniej więcej tyle zostało do siedmiu godzin, w ciągu których obiecałeś, że dotrzemy do Szczyrku pamiętasz?
I Hela odtworzyła fragment dialogu:
- Kochany mężulku - zagadnęła Hela - a ile to godzin będziemy iść?
- Ludzie idą pięć
- A my?
- A my siedem ukochana.
- Tylko siedem??
- Tylko siedem - potwierdził Stefek i odwróciwszy głowę uśmiechnął się szelmowsko.
Obiecałeś Stefku - rycerzyku - podsumowała Hela.
- Tato, obiecałeś!! - dołączyły dzieci.
Po tym podsumowaniu Stefan lekko poczerwieniał, stracił nieco rezon i nieco energiczniej zaciągał paski swego plecaka.
Wielka Tekla obserwowała scenkę opierając się o kredens. Mrużyła lekko oczy i dobrotliwie się uśmiechała.
Helcia wyczuła zaczątek gęstniejącej atmosfery, ale coś kazało jej nie przestawać.
- Zapewne coś teraz wymyślisz. Sugeruję dobrze brzmiącą usprawiedliwiankę - pojechała po całości i ugryzła się w język ze świadomością, że już za późno...
Stefan spuścił głowę i przestał mocować się z opornym paskiem plecaka.
Wstał i powoli zbliżył się do swojej małżonki.
Hela czuła dreszcze na cały ciele.
Dzieciaki zahipnotyzowane chłonęły każdy detal i szczegół zajścia, przerywając jak na stopklatce, proces przeżuwania supergrzanek.
Stefan był już bardzo blisko żony. Podniósł głowę i wytrzymując jej trochę przerażone, ale ciągle ciekawe i badawcze spojrzenie oczu, zaczął dukać:
- Ja.. bo ten.. myślałem że ja, tzn że my.. I - głos na moment uwiązł mu w gardle
Zapadła cisza
Hela przestała odczuwać dreszcze. Przestała odczuwać ciekawość. Przestała odczuwać cokolwiek.
Wpatrując się w oczy swego męża zobaczyła jakiś rodzaj nieporadności, niezaradności, zagubienia swego ukochanego. Jednocześnie zeszła do swojego wnętrza, a tam ujrzała kilka scen ze swego życia. Sceny przemknęły pozostawiając po sobie zawirowania, które łącząc się stworzyły coś na kształt lekkiego powiewu, który usunął z niej wszelkie wątpliwości i przywrócił pełną zdolność odczuwania.
- Stefanie, właśnie teraz dotarło do mnie - powiedziała sypiąc z oczu skry - jak bar..
Stefan tylko na to czekał
Zdążył jeszcze szelmowsko się uśmiechnąć i huknął:
- Żartowałem!!!
- HUŁŁŁAAAA!!! - dzieciaczki wyszły z trybu stopklatki
Po czym schwycił oniemiałą Helę w pół, uniósł i zakręcił z nią dwa szybkie piruety w powietrzu.
Potem przypiął na przegub lekko oszołomionej Heli stoper i ustawiwszy go na dziesięć minut - wcisnął guzik odliczania.
Następnie wyprostował się, poskładał palce w pięści i z całej siły załomotał nimi jak w bęben swego umięśnionego torsu, wydając przy tym barbarzyński okrzyk Tarzana:
OYYI - OYEE - O - YAA!!!!
Dzieciaki jak burza zeskoczyły z krzesełek i skrupulatnie skopiowały zachowanie tatki.
Wielka Tekla przycisnęła złożone ręce do piersi i poczuła gorącą łzę radości spływającą po policzku.
- Marek, Iza - Za mną na stryszek!! - padła komenda Stefka
- Tak jest tatku!! - i dzieciaki pognały po drabince na górę.
Ze stryszku dochodziły jakieś szurania poprzedzony głuchym trzaskiem. W końcu z wejścia wychyliła się postać Stefa ciągnącego cztery liny. Na końcu dwóch uczepione były dzieci.
- Jakie one mięciutkie - chichotała Iza
- A jakie leciutkie - wtórował Mareczek
Helcia wytrzeszczyła swe piękne szafirowe oczy..
- BABIE LATO??? - spytała, nie wierząc swym oczom
- BABIE TATO UKOCHANA MOJA!!! - potwierdziła Stef, a jego oczy były jak wulkany.
Rodzinka przywdziała plecaki i pożegnała się z Teklą.
- Niech was Bóg prowadzi - błogosławiła ich na drogę.
Stefan udzielił rodzinie krótkiego szkolenia pilotażu.
- Babim latem kierujemy poprzez przesuwanie się po nitce w górę lub dół w zależności od potrzeby korygowania lotu - jasne??
- Tak jest!!
- Ahoj przygodo!! - krzyknął Stefan i skoczył pierwszy poza barierkę podestu.
Nitka babiego lata rozwinęła się na cała długość i momentalnie wzbiła się wraz z pasażerem w górę.
Następnie skoczył Marek, za nim Iza a na koniec Helcia.
Wielka Tekla pomachała im na do widzenia.
Dzieci instynktownie opanowały sterowania babim latem i wyrównując lot dołączyły do rodziców.
Śmiechu i radości było co nie miara.
Nawet pan Słoneczko obserwował te sceny z rozrzewnieniem, lekko ściskającym jego serduszko i wysyłał im porcyjki promyczków - łaskotków.
Pan Wiaterek w tym czasie nabierał powietrza w płucka i lekko kierował spadochroniarską rodzinę w kierunku centrum Szczyrku.
Dzieciaki wyprawiały dzikie akrobacje.
Helcia chłonęła krajobrazy, które stały w jawnej opozycji do jej szarej domowej codzienności. Nigdy się nie skarżyła, nie narzekała - a teraz potrafiła docenić i nasycać się wrażeniami.
Z równą, a może nawet większą przyjemnością, zerkała ukradkiem na swego rycerza, który emanował siłą, pewnością i odwagą.
I jeszcze te gejzery energii z jego oczu..
W niebiańskiej karczmie świeciło pustkami.
Pan kelner fruwał to tu, to tam ścierając niewidzialny kurz.
Niebiańska owocówka jabłkówka spłynęła z wdziękiem na grająca szafę i zagadnęła:
- Puścić coś wesołego?
- Ale z nastrojem - zastrzegł kelner cyzelując jednocześnie dokładne ustawienie ostatniej ławy.
Muszka bezbłędnie odnalazła właściwy utwór, wdusiła PLAY i o dziwo...
...szafa zagrała za pierwszym razem...
https://youtu.be/WDJIcMh501c