Małżeństwo w rozsypce

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: marylka »

No teraz zauważylam zes Jacku niebieski sie zrobil :(
Ja też Tobie chcialam podziekowac...no ja to szczegolnie za....cierpliwosć do mnie :P
Kawał siebie tu zostawiłes
Dobra robota !
Spelniaj sie w życiu a tu...po prostu bądź z nami ;)
Powodzenia i pozdrawiam :)
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Wracając do mojej historii- jakiś czas temu z trzeciej albo i czwartej ręki dowiedziałem się, że moja żona rzekomo chciałaby się pogodzić (a przynajmniej takie wrażenie miała odnieść jej siostra). Dowiedziałem się też, że moja żona rzekomo miałaby cierpieć na depresję.

Osoba, od której pochodzą te rewelacje nie jest specjalnie wiarygodna, ale jednak te informacje mocno mną poruszyły. Wydaje mi się to o tyle dziwne, że żona nie daje tego w żaden sposób po sobie poznać. Wprawdzie, tak jak pisałem wyżej, od czasu do czasu okazuje mi swego rodzaju życzliwość, ale nie ma żadnego przełomu i zdaje się trwać w decyzji o oddzielnym życiu.
Może oczekuje, że ja wykonam jakiś krok? Nie wiem, ale po wielu zranieniach jakich doznałem, nie mam specjalnej ochoty wystawiać się na kolejne. Z drugiej strony, może jest to jakaś szansa...

Jakiś miesiąc temu z naszego domu wyprowadziła się po osiągnięciu pełnoletniości dziewczyna, której opiekunem prawnym była żona. Być może żona odczuła jakąś samotność. Być może książę na białym koniu przez ostatni rok nie przyjechał. Nie wiem...
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Triste »

Monti pisze: 07 lis 2019, 11:13 Wracając do mojej historii- jakiś czas temu z trzeciej albo i czwartej ręki dowiedziałem się, że moja żona rzekomo chciałaby się pogodzić (a przynajmniej takie wrażenie miała odnieść jej siostra). Dowiedziałem się też, że moja żona rzekomo miałaby cierpieć na depresję.

Osoba, od której pochodzą te rewelacje nie jest specjalnie wiarygodna, ale jednak te informacje mocno mną poruszyły. Wydaje mi się to o tyle dziwne, że żona nie daje tego w żaden sposób po sobie poznać. Wprawdzie, tak jak pisałem wyżej, od czasu do czasu okazuje mi swego rodzaju życzliwość, ale nie ma żadnego przełomu i zdaje się trwać w decyzji o oddzielnym życiu.
Może oczekuje, że ja wykonam jakiś krok? Nie wiem, ale po wielu zranieniach jakich doznałem, nie mam specjalnej ochoty wystawiać się na kolejne. Z drugiej strony, może jest to jakaś szansa...

Jakiś miesiąc temu z naszego domu wyprowadziła się po osiągnięciu pełnoletniości dziewczyna, której opiekunem prawnym była żona. Być może żona odczuła jakąś samotność. Być może książę na białym koniu przez ostatni rok nie przyjechał. Nie wiem...
Monti .... ja się dowiedziałam od matki mojego męża jak on to strasznie cierpi, że on na pewno by się ze mną pogodził i "spotykał" się dalej ze mną mną gdybym tylko dała mu znać.
Tak dosłownie napisałam mi teściowa w smsach.

No więc wyciągnęłam tą dłoń po raz kolejny.
Przyjechałam do niego na weekend, który spędziliśmy razem, było naprawdę dobrze.
Po czym od trzech tygodni nie mam z nim żadnego kontaktu. Urwał go bez słowa.

Nie warto.
Dziś sądzę że to TA osoba powinna przyjść, stanąć przed nami i powiedzieć co rzeczywiście czuje i czego rzeczywiście chce.
Wszelkie inne twierdzenia osób trzecich to wymysły bez pokrycia.
Ewuryca

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Ewuryca »

Monti mogę ci powiedzieć tylko, że kiedy przyjechałam na rozwód to nie chciałam go brać i chciałam się pogodzić z mężem ale w żaden sposób mu tego nie zakomunikowałam. Moja natura kobieca podpowiadała mi, że to on ma o mnie zawalczyć i pokazać, że mu zależy. Muszę dodać, że to było przed nawróceniem wiec w dużej mierze kierowałam się poczuciem skrzywdzenia zamiast stanąć w prawdzie co do moich uczuć. Czy twoja żona ma tak samo tego nie wiem, ale jest taka możliwość. Czasem to ze mówi do kogoś i wie ze się o tym dowiesz może już być takim sygnałem w twoją stronę.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: s zona »

Ewuryca pisze: 07 lis 2019, 11:48 Monti mogę ci powiedzieć tylko, że kiedy przyjechałam na rozwód to nie chciałam go brać i chciałam się pogodzić z mężem ale w żaden sposób mu tego nie zakomunikowałam. Moja natura kobieca podpowiadała mi, że to on ma o mnie zawalczyć i pokazać, że mu zależy. Muszę dodać, że to było przed nawróceniem wiec w dużej mierze kierowałam się poczuciem skrzywdzenia zamiast stanąć w prawdzie co do moich uczuć. Czy twoja żona ma tak samo tego nie wiem, ale jest taka możliwość. Czasem to ze mówi do kogoś i wie ze się o tym dowiesz może już być takim sygnałem w twoją stronę.
Monti,
a moze jest jakies swiatelko w tunelu .. i po roku zona juz nie jest tak pewna tego,ze nie nie chce byc juz z Toba ..
Mnie pomogl kiedys O Szustak i jego slowa .. cyt z pamieci ..najgorzej obudzic sie a w lozku obok mnie spi moja racja ..
Moze jestem naiwna,ale takie "okopywanie" sie tez niczemu/nikomu nie sluzy ..
Co nie znaczy ,ze trzeba pozbywac sie swojej godnosci ..
Ale moze ten rok byl po cos ...
Z modlitwa ...

ps u nas dzisiaj mija 4 lata, kiedy sie wylalo ..i chyba obojgu byly nam potrzebne te ciezkie dni ....
Mnie slowa meza ,ze mnie" kocha i chce byc mezem i ojcem" ...uratowaly nasze malzenstwo .. A przeciez mogl sie zgodzic z moim wnioskiem o separacje i wystapic o rozwod .. sad by pewnie przyklepal :shock:
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Astro »

Monti działasz rozsądnie . Zawsze masz przemyślane działania . Nie dajesz się ponieść emocjom. Starasz się aby zona nie wyprowadzila Cię z równowagi a bynajmniej tego nie pokazujesz. Czyli opanowanie. Same duże plusy. Dbasz o syna. To wszystko zona musi zaowazac . Czy te cech nie sa częścią cech męskich właśnie
Na pewno przemyslisz swój następny krok. Pomału kropla drąży skałę .
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: marylka »

Monti - i ja napisze, że podziwiam Twoja postawę jako faceta.
Mysle że cos jest w tych gadkach bo takiego jjak Ty teraz to niejedna chcialaby miec
Jak zaczynales tu pisac byles rozsypany.
Miło sie czyta takie historie dorastania chociaż oplacone sa lzami i nerwami.

Gdybym ja miala taki wybor jak Ty......a chcialbys sprobowac?
To zasadnicze pytanie, bo nie każdy jest w stanie wrocic i przebaczyc malżonkowi zadane krzywdy
Gdybys jednak chcial to ja bym sprobowala.
Nie narzucajaco ale jednak też sygnal wyslala że można sprobowac. Dla samej siebie.
Dlatego pytam czy chcesz?
A jak to zrobic?
Ty najlepiej wiesz bo najlepiej z nas znasz żone
Ja bym zaczeła od niezobowiazujacego wyjscia do kina czy na spacer czy na basen wspólnie z dzieckiem
Ale jesli czujesz, że to za wczesnie to daj spokoj
Bo pierwsza z brzegu gadka i klótnia gotowa jesli psychicznie jestes jeszcze rozklekotany
Pozdrawiam
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Dzięki za miłe słowa. Przede mną ciągle jeszcze długa droga do odzyskania równowagi i wyzwolenia się z lęku.
Co do żony, to ciągle ją kocham i tęsknię. Niestety, od jakichś trzech lat różnice między nami zaczęły się pogłębiać na wielu płaszczyznach (m.in. jeśli chodzi o światopogląd i podejście do małżeństwa oraz wizję rodziny). Od roku nie mieszkamy razem i w pewnym sensie musielibyśmy się na nowo poznawać. Przede wszystkim, przed podjęciem jakichkolwiek wiążących decyzji, musielibyśmy solidnie przerobić problemy, które doprowadziły do rozstania. Żona ciągle podnosi wobec mnie te same zarzuty, dalej trwa w swoim zranieniu. Z drugiej strony, zaczęliśmy ostatnio rozmawiać o przyjęciu pierwszokomunijnym (to dopiero za półtora roku, ale duża część rodziców ma już zarezerwowane lokale, co wg mnie jest dość dziwne). Spodziewałem się, że żona nie będzie chciała widzieć kogokolwiek z mojej rodziny, ale - o dziwo - nie miała z tym problemu. Może naszła ją jakaś refleksja, bo w zasadzie na własne życzenie została sama, prawie 500 kilometrów od swojej rodziny pierwotnej (z którą też ma słaby kontakt) i przez połowę tygodnia bez dziecka. Może ma jakieś koleżanki, ale nie wiem, jak bliskie są to relacje. To nawet jak na introwertyka słaba perspektywa. Do tego pewnie ciężko jej samej utrzymać dom i jeszcze spłacać część kredytu.
Obawiam się właśnie "powtórki z rozrywki", ale mimo wszystko przez ten rok w dużej mierze się odbluszczyłem, wiem, że potrafię nawet całkiem dobrze funkcjonować bez żony, więc w razie potrzeby będę mógł się wycofać w odpowiednim momencie, przed ewentualnym kolejnym atakiem.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: tata999 »

Monti pisze: 08 lis 2019, 10:08 Dzięki za miłe słowa. Przede mną ciągle jeszcze długa droga do odzyskania równowagi i wyzwolenia się z lęku.
Co do żony, to ciągle ją kocham i tęsknię. Niestety, od jakichś trzech lat różnice między nami zaczęły się pogłębiać na wielu płaszczyznach (m.in. jeśli chodzi o światopogląd i podejście do małżeństwa oraz wizję rodziny). Od roku nie mieszkamy razem i w pewnym sensie musielibyśmy się na nowo poznawać. Przede wszystkim, przed podjęciem jakichkolwiek wiążących decyzji, musielibyśmy solidnie przerobić problemy, które doprowadziły do rozstania. Żona ciągle podnosi wobec mnie te same zarzuty, dalej trwa w swoim zranieniu. Z drugiej strony, zaczęliśmy ostatnio rozmawiać o przyjęciu pierwszokomunijnym (to dopiero za półtora roku, ale duża część rodziców ma już zarezerwowane lokale, co wg mnie jest dość dziwne). Spodziewałem się, że żona nie będzie chciała widzieć kogokolwiek z mojej rodziny, ale - o dziwo - nie miała z tym problemu. Może naszła ją jakaś refleksja, bo w zasadzie na własne życzenie została sama, prawie 500 kilometrów od swojej rodziny pierwotnej (z którą też ma słaby kontakt) i przez połowę tygodnia bez dziecka. Może ma jakieś koleżanki, ale nie wiem, jak bliskie są to relacje. To nawet jak na introwertyka słaba perspektywa. Do tego pewnie ciężko jej samej utrzymać dom i jeszcze spłacać część kredytu.
Obawiam się właśnie "powtórki z rozrywki", ale mimo wszystko przez ten rok w dużej mierze się odbluszczyłem, wiem, że potrafię nawet całkiem dobrze funkcjonować bez żony, więc w razie potrzeby będę mógł się wycofać w odpowiednim momencie, przed ewentualnym kolejnym atakiem.
Jeśli to z takich powodów chciałaby, żebyś się wprowadził z powrotem, to "powtórka z rozrywki" bardzo prawdopodobna po tym, jak załatasz te powody.

Moim zdaniem wszelkie intrygi, manipulacje i udawanie tylko potwierdzałyby, że kryzys nie jest przerobiony. Zwalanie na kobiecą naturę, rozpuszczanie plotek, zeby przekazać komunikat przez osobę trzecią i inne wymówki świadczyłyby o niedojrzałości.
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Monti
piszę, ponieważ chciałam podziękować za Twój wątek. Zapoznaję się z nim od 2 dni, jestem na lutym 2019 :)
Twój wątek tutaj jest dla mnie nieprawdopodobną kopalnią wiedzy i to co piszą do Ciebie użytkownicy i Ty sam daje mi wiele do myślenia, nagle otwierają się przede mną dawno nieotwierane drzwi.
Na razie nie jestem na bieżąco z Twoją sytuacją, ale od samego początku Twoja postawa budzi we mnie podziw. Nie chodzi o to, że jesteś idealny i ze wszystkim co robiłeś się zgadzam - mam na myśli to jak konsekwentnie podnosiłeś się z kolejnych swoich upadków, czy po ciosach zadanych przez żonę. Dla mnie, osoby zupełnie z boku, w stosunkowo świeżym kryzysie, jesteś żywym przykładem tego co mówią wszyscy tutaj na forum: praca nad sobą w kryzysie to krok do przodu i trzy kroki wstecz. Nie poddajesz się, mimo chwilowych zawirowań. To jest prawdziwa męskość dla mnie.
Odkryłam, że zachowania Twojej żony (do lutego 2019), te szokujące zmiany nastrojów kończące się awanturami są dokładnie tym samym co robił mój mąż tylko bez krzyków. Codzienne życie jak na tykającej bombie: jaki dzisiaj będzie miał nastrój. Powinniśmy rano pojechać na zakupy, ale on śpi, a jak go obudzę to znowu będzie niezadowolony, będzie się na mnie i wszystkich wokół wyżywał itd. itp.
Również na początku podejrzewałam borderline u męża. Również siliłam się na "chałupniczą psychoanalizę" i oczywiście wyszło mi to bokiem. Dopiero teraz, kiedy powoli uczę się o co chodzi w kryzysie, rozumiem, że z mojej strony to było uciekanie od prawdziwych problemów.
Ale nie chcę w Twojej historii pisać o mojej. Po prostu chciałam podziękować Tobie za postawę i innym za te wszystkie mądre słowa, forum ma sens i jak na razie jest dla mnie jedynym źródłem jakiejkolwiek zdrowej wiedzy na temat prawidłowego funkcjonowania małżeństwa.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Jednak się pomyliłam: jestem już na 30 stronie historii :)
Dopowiem jeszcze, że Twój wątek jest mi bliski z różnych powodów, jednym z nich jest adopcja dziecka. My przeszliśmy całą procedurę i ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Ja mam wielki talent do wypierania uczuć i racjonalizacji tego co mnie boli. Dopiero teraz powoli dokopuję się do różnych rzeczy.
Jedną z takich rzeczy jest nieprzepracowana trauma niemożliwości posiadania dziecka. U mnie to polega na tym, że jak mnie ktoś pytał czy mam z tym problem to absolutnie nie i głęboko w to wierzyłam. Nie czuję dyskomfortu, uśmiecham się, w sumie to całkiem dobrze mi bez dzieci itp. itd. zawsze z przyklejonym uśmiechem.
U nas jest tak, że teoretycznie możemy mieć dzieci, nie ma biologicznych przeciwwskazań. Tzw. niepłodność idiopatyczna. Myślę, że kobiecie może jednak rozsadzić od środka psychikę, nieprzepracowanie na serio tego, że nie urodzi dziecka. Bo z tego co na razie przeczytałam Twoja żona od początku małżeństwa nie była taka niezrównoważona?
Taka refleksja mi się narzuciła, chociaż oczywiście nie chodzi o to, żeby dokonywac analizy żony lub szukać wytłumaczeń. Bo wiem już, że nie o to chodzi (ja niestety tak w moim związku funkcjonowałam).
Cudownie, że Wam się udało i macie syna. Ja mam w sobie ogromny żal w tym temacie, nawet adopcja nie doszła do skutku....
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Małgorzata Małgosia pisze: 09 lis 2019, 16:52 Jednak się pomyliłam: jestem już na 30 stronie historii :)
Dopowiem jeszcze, że Twój wątek jest mi bliski z różnych powodów, jednym z nich jest adopcja dziecka. My przeszliśmy całą procedurę i ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Ja mam wielki talent do wypierania uczuć i racjonalizacji tego co mnie boli. Dopiero teraz powoli dokopuję się do różnych rzeczy.
Jedną z takich rzeczy jest nieprzepracowana trauma niemożliwości posiadania dziecka. U mnie to polega na tym, że jak mnie ktoś pytał czy mam z tym problem to absolutnie nie i głęboko w to wierzyłam. Nie czuję dyskomfortu, uśmiecham się, w sumie to całkiem dobrze mi bez dzieci itp. itd. zawsze z przyklejonym uśmiechem.
U nas jest tak, że teoretycznie możemy mieć dzieci, nie ma biologicznych przeciwwskazań. Tzw. niepłodność idiopatyczna. Myślę, że kobiecie może jednak rozsadzić od środka psychikę, nieprzepracowanie na serio tego, że nie urodzi dziecka. Bo z tego co na razie przeczytałam Twoja żona od początku małżeństwa nie była taka niezrównoważona?
Taka refleksja mi się narzuciła, chociaż oczywiście nie chodzi o to, żeby dokonywać analizy żony lub szukać wytłumaczeń. Bo wiem już, że nie o to chodzi (ja niestety tak w moim związku funkcjonowałam).
Cudownie, że Wam się udało i macie syna. Ja mam w sobie ogromny żal w tym temacie, nawet adopcja nie doszła do skutku....
Mój wątek tak się rozrósł, że niedługo będę mógł konkurować z Ukaszem:D W każdym razie ciesze się, że może być on pomocny także innym. Dziękuję za miłe, choć chyba niezasłużone słowa, bo w niektórych obszarach ciągle stoję w miejscu i bardzo mnie to frustruje.
Co do kwestii niepłodności, to myślę, że w żonie mogła się obudzić potrzeba macierzyństwa biologicznego. Póki jeszcze było dobrze między nami, wielokrotnie zapewniała mnie, że to nie ma znaczenia, czy będzie miała dziecko adoptowane czy biologiczne. Może jednak po jakimś czasie to się zmieniło, zwłaszcza że w przypadku adopcji ilość dzieci jest zazwyczaj ograniczona do jednego (chyba że ktoś za jednym zamachem adoptuje rodzeństwo). Kolejna adopcja jest mało prawdopodobna, bo wiele par czeka w kolejce.
Zastanawiające jest też to, że w trakcie dość szczegółowych badań psychologicznych i licznych rozmów ze specjalistami w ramach procedury adopcyjnej nie wykryto u nas żadnych nieprawidłowości. Mimo to, niedługo potem wszystko się posypało.
Tak czy inaczej, syn jest teraz dla mnie wielkim szczęściem i pociechą. Pojawiają się jednak silne wyrzuty sumienia, że nie potrafiliśmy mu stworzyć ciepłej i kochającej rodziny.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Zastanawiające jest też to, że w trakcie dość szczegółowych badań psychologicznych i licznych rozmów ze specjalistami w ramach procedury adopcyjnej nie wykryto u nas żadnych nieprawidłowości. Mimo to, niedługo potem wszystko się posypało.
Niestety po zagłębieniu się w temat adopcji straciłam swoje idealistyczne podejście do osób zawodowo tym się zajmujących. Wbrew temu co sobie wyobrażałam, nie każdy pracujący tam psycholog czy pedagog jest "oddany sprawie", pracuje w ośrodku, bo ma powołanie. Jak wszędzie i tam zdarzają się osoby, które po prostu nie miały lepszej propozycji pracy. Takie życie.
Ja mam trochę żal (i nawet miewam czasami pomysły, żeby umówić się na spotkanie z dyr ośrodka na ten temat), bo nas również "przepuścili", dostaliśmy kwalifikację. A w testach mężowi wyszedł ponadprzeciętny poziom agresji oraz wysoka podatność na uzależnienia. Pani psycholog na to wszystko powiedziała tylko, że dobrze byłoby, żeby mąż zrobił sobie taki trening zastępowania agresji (nie ma czegoś takiego dla dorosłych, tylko dla dzieci! Dorośli z problemem agresji powinni pójść na terapię!) i żeby doniósł dokument, że kiedyś tam był na jakiejś terapii (odnośnie toksycznej relacji z matką).
Ani papieru nie przyniósł, ani tego treningu nie zrobił, a kwalifikację i tak dostaliśmy.
Bawiąc się w moją "ulubioną" zabawę, którą na marginesie powoli eliminuję :): gdyby wtedy uzależnili kwalifikację od przejścia wiarygodnej terapii przez męża.... I przeze mnie. Bo mi wyszedł wysoki poziom uległości. Haha.
On wysoki poziom agresji i skłonności do uzależnień, ja wysoki poziom uległości...nie jestem psychologiem, ale dla mnie bardzo jasny obraz naszego związku się wyłania... Dziwię się, że dla psychologa ośrodkowego jednak nie.

Chociaż w zasadzie już się nie dziwię, bo pomału spadam z tych moich chmur na ziemię. Pozew rozwodowy sporo w tym pomógł :lol:
Ostatnio zmieniony 09 lis 2019, 23:18 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Monti »

Odnośnie adopcji przypomniała mi się jeszcze jedna sytuacja, której chyba tu nie opisywałem. Otóż dzień przed wyznaczoną datą, kiedy mieliśmy zabrać syna do siebie, żona zleciła mi zrobienie zakupów dla dziecka. Kupiłem chyba nie taki szampon, jak chciała (abo coś innego, nie pamiętam już) i zrobiła mi wtedy karczemną awanturę, oświadczając, że rozstaniemy się, jak tylko syn dorośnie. Okazało się, że nie doczekaliśmy do tego momentu... Wtedy aż tak bardzo się tym nie przejąłem, złożyłem to na karb bardzo silnych emocji, które wiązały się z adopcją.

Tymczasem dziś zabrałem żonę i syna na pizzę. Spędziliśmy dość miło ten czas, przełomu oczywiście nie było. Na jutro wprosiłem się na obiad. Wychodzi na to, że na razie muszę zadowolić się takimi okruchami (malkontent powiedziałby: ochłapami) relacji małżeńskich. Problem w tym, że jak się spróbuje okruchów, to przypomina się smak ciasta i chciałoby się więcej.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Małżeństwo w rozsypce

Post autor: Astro »

W twoim wypadku przyjdzie czas i na ciasto i na śniadanie obiad i kolację ale już razem. Jesteś mądrym facetem, dobrym ojcem dużo pracujesz nad sobą i widać efekty tej pracy. Nic więcej nie umiem dodać.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
ODPOWIEDZ