Domyślam się, że na swój sposób była to przełomowa dla Ciebie rozmowa. Być może sam siebie pozytywnie zaskoczyłeś w niej. Co myślisz o przebiegu tej rozmowy? Jesteś zadowolony ze swojej postawy? A drugiej strony?Ukasz pisze: ↑13 paź 2019, 23:31
Dziś żona stwierdziła, że zgadza się na wyprowadzkę. Że nasze małżeństwo uważa za zakończone. Z takim człowiekiem, jak ja, nie da się żyć. Twierdzi, że nie może zamieszkać w swoim mieszkaniu - z powodu, którego nie będzie mi podawać. Chce wynająć mieszkanie od naszego młodszego syna - a tak w ogóle to powinienem je podarować jej, a nie synowi, bo wspólnie w nim inwestowaliśmy. Na pewno nie zgodzi się na separację, tylko rozwód. Jednak wie, że na to ja się nie zgodzę. Odpowiedziałem, że z separacji mogę się wycofać, jeśli się wyprowadzi i zgodnie wystąpimy o rozdzielność majątkową. Na jakich zasadach? Na takich jakie ustalimy, czyli na takich, na jakie Ty się zgodzisz... Na tym rozmowa się urwała. Próbowałem do niej wrócić wieczorem, gdy wróciła ze spotkania z kowalskimi, ale wtedy nie dało się już zamienić słowa.
Rzeczywiście w tym mieszkaniu zainwestowaliśmy ze wspólnych jeszcze wtedy środków około połowy jego wartości. Sądziłem jednak, że ofiarowanie tego naszemu dziecku jest dobrym rozwiązaniem. Ona ma prawo do ok. 1/4 mieszkania, ja do reszty, dalibyśmy to jako nasz wspólny dar dla naszego syna. Formalnie mogę to zrobić bez oglądania się na nią, ale na pewno bez jej zgody nie chcę tak postąpić. Może przekażę połowę lub 3/4, resztę jej i niech ona sama decyduje, czy chce zapewnić swojemu dziecku łatwiejszy start w życie, czy zachować wszystko dla siebie.
Ta dzisiejsza rozmowa mocno mnie poruszyła. I dobrze.
Napiszę swoje odczucia Moim zdaniem, poprowadzenie takiej rozmowy to krok w dobrym kierunku. Z drugiej strony, uważam, że tylko pierwszy na długiej drodze oraz docelowo można poprowadzić rozmowę (co więcej relacji) dużo lepiej. Myślę, że Ukasz też wyczuwa "słabe punktu" tej rozmowy (relacji) i dlatego wymienia je na początku: "Dziś żona stwierdziła, że zgadza się na wyprowadzkę. Że nasze małżeństwo uważa za zakończone. Z takim człowiekiem, jak ja, nie da się żyć. Twierdzi, że nie może zamieszkać w swoim mieszkaniu - z powodu, którego nie będzie mi podawać." W lepszej wersji rozmowy spodziewałbym się raczej przekazu typu: "żałuję, że nam się nie udało. Może kiedyś wnikniemy w źródła tego i co zrobiliśmy źle, porozmawiamy otwarcie. Skończyło się X, Y, Z, a jednocześnie sakrament małżeństwa się nie skończył dla Ciebie. Nie będę mówić, że "z takim człowiekiem nie da żyć". Przesadziłam. W swoim mieszkaniu nie mogę zamieszkać z konkretnego powodu A, B, C lub powiedziałabym jakiego, ale obawiam się D, E, F".