Echo Słowa

Pomogła Ci jakaś modlitwa? Któryś ze Świętych jest Ci szczególnie bliski?...

Moderator: Moderatorzy

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Echo Słowa

Post autor: Pantop » 06 paź 2019, 22:09

św Łukasz 17, 5-10 pisze:

Apostołowie prosili Pana: «Dodaj nam wiary». Pan rzekł: «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: „Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze”, a byłaby wam posłuszna.

Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: „Pójdź zaraz i siądź do stołu”? Czy nie powie mu raczej: „Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił”? Czy okazuje wdzięczność słudze za to, że wykonał to, co mu polecono?

Tak i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, mówcie: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”».
Pan rzekł: «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy
wujaszek klasyk pisze: - No, no - Zawsze jest jakieś ,,gdyby,,
Ja się korzę, bo mierzi mnie już ta ciągła kontestacja, ale się jeszcze wypowiem (choć jestem mały).

Wszechatrakcyjny Panie Jezu ukochany!
Jakim cudem apostołowie mogli ,,gdybyście mieli,, mieć wiarę wielkości ziarnka??
No jak?
Z czego??
Od kogo???
Sami z siebie????

Chyba że..
Chyba że jest droga, którą wędrując dochodzi się do takiego poziomu relacji i takiej zażyłości z Tobą, że nie tylko morwę czy górę wiarą przenosi się do morza, ale całe zagajniki morw i całe masywy górotworów w sam środek rowu Mariańskiego.

Czyli
Klasyfikujesz wiarę jako element wzrostu w czasie z mnożnikiem wyliczonym odpowiednio do zaangażowania poszczególnego delikwenta.

Królu Złoty - toś ustanowił!
Ja bym w życiu na to nie wpadł.

Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz » 06 paź 2019, 23:30

27 Niedziela zwykła, rok C, 6 października 2019
https://brewiarz.pl/x_19/0610p/czyt.php3
Kim jesteśmy dla Boga? Kim dla Niego każdy z nas? Czy bliską, ważną osobą, czy może drobinką, pyłkiem, kimś nieskończenie mniejszym? Jak mam się zwracać do Boga? Dzisiejsze czytania dadzą nam kilka wskazówek.
Ha 1, 2-3; 2, 2-4
Czytanie z Księgi Proroka Amosa
Jak długo, Panie, mam wzywać pomocy – a Ty nie wysłuchujesz? Wołam do Ciebie: Na pomoc! – a Ty nie wysłuchujesz. Dlaczego ukazujesz mi niegodziwość i przyglądasz się nieszczęściu? Oto ucisk i przemoc przede mną, powstają spory, wybuchają waśnie.
I odpowiedział Pan tymi słowami: «Zapisz widzenie, na tablicach wyryj, by można było łatwo je odczytać. Jest to widzenie na czas oznaczony, lecz wypełnienie jego niechybnie nastąpi; a jeśli się opóźnia, ty go oczekuj, bo w krótkim czasie przyjdzie niezawodnie. Oto zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności».
Oto słowo Boże.
Czy zdarzyło się Wam, że mówiliście do Boga tak, jak prorok w tym czytaniu? Jak długo, Panie, mam wzywać pomocy – a Ty nie wysłuchujesz?

W życiu każdego człowieka przychodzą chwile bardzo trudne. Tak bardzo, że nie potrafi tego znieść. Wtedy zadaje sobie pytanie, jak Bóg mógł do tego dopuścić? Jaka jest odpowiedź Boga?

Że dobro na pewno zwycięży. Bóg gwarantuje to Swoim słowem. Tylko nie wiemy, kiedy i jak to nastąpi, więc pozostaje nam ufność.
Ps 146 (145), 6c-7. 8-9a. 9b-10
Słysząc głos Pana, serc nie zatwardzajcie
Przyjdźcie, uwielbiajmy Go, padając na twarze, *
klęknijmy przed Panem, który nas stworzył.
Albowiem On jest naszym Bogiem, *
a my ludem Jego pastwiska i owcami w Jego ręku.
Słysząc głos Pana, serc nie zatwardzajcie
Jak powinniśmy zwracać się do Boga? Poufale, jak do kolegi, czy z wielką bojaźnią?

Z bojaźnią, z kornym uwielbieniem, z uniżeniem. Bóg jest nieskończenie większy od nas.
2 Tm 1, 6-7 (8. 13-14
Czytanie z Drugiego Listu Świętego Pawła Apostoła do Tymoteusza
Najdroższy:
Przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie od nałożenia moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości oraz trzeźwego myślenia.
Oto słowo Boże
Czy Bóg dał nam ducha bojaźni, abyśmy bali się stanąć przed Nim? Żebyśmy zdali sobie sprawę z własnej niemocy, z tego, że nie umiemy kochać, że nie jesteśmy mądrzy?

Czy ktoś, kto ma ducha mocy, miłości i trzeźwego myślenia, pada na twarz przed swoim rozmówcą? Czy da się pogodzić te słowa z różnych ustępów Pisma Świętego? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, posłuchajmy jeszcze Ewangelii.
Łk 17, 5-10
Słowa z Ewangelii według Świętego Łukasza
Apostołowie prosili Pana: «Dodaj nam wiary». Pan rzekł: «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: „Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze”, a byłaby wam posłuszna.
Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: „Pójdź zaraz i siądź do stołu”? Czy nie powie mu raczej: „Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił”? Czy okazuje wdzięczność słudze za to, że wykonał to, co mu polecono?
Tak i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, mówcie: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”».
Oto słowo Pańskie
Czy osoba, która potrafi samym słowem wyrwać z ziemi drzewo o najpotężniejszych korzeniach i przesadzić je w morze, ma ducha mocy czy ducha bojaźni?

A osoba, która pokornie wykonuje wszystkie polecenia, a na koniec mówi, że jest nieużytecznym sługą, wykonał, co mu kazano, ma ducha mocy czy ducha bojaźni?

Jezus opowiedział te dwie przypowieści w odpowiedzi na prośbę uczniów. Jaką?

Dodaj nam wiary. Wiary w Boga, wiary w Jezusa. W Jego boską moc, w Jego miłość. Jezus pokazywał uczniom, kim On jest i jak się do Niego zwracać.
Bóg daje nam Swojego ducha. Sam przychodzi do nas, napełnia błogosławieństwem i mocą. Oddala strach, lęk, obdarza pokojem. Wzywa do wielkich czynów miłości. Jest z nami bardzo blisko. Jednocześnie On jest Bogiem, a ja tylko człowiekiem, i to grzesznym. Nie wolno mi o tym zapomnieć. Mam być blisko, ale w pełnej pokorze, w uniżeniu, wielbiąc Jego niezmierzoną chwałę. Mam tak właśnie mówić do Niego: jestem tylko Twoim sługą, niech zawsze czynię tylko to, co Ty mówisz. Czy słyszeliście o osobie, która miała taką postawę? Oto ja sługa pański, niech mi się stanie według słowa Twego?

Nie sługa, tylko służebnica: Maryja. A sam Jezus?

Czy przypominacie sobie z poprzednich niedziel, żeby Jezus opowiadał podobną historię, że pan wraca do swojego domu, tam jest sługa, i potem zaraz jeden siada do stołu, a drugi przepasuje się i mu usługuje?
Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc, będzie im usługiwał.
(Łk 12, 37)
Św. Paweł pod natchnieniem Ducha Św. pisał o Jezusie tak:
ogołocił samego siebie przyjąwszy postać sługi, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej.
(Flp 2, 7a. 8)
A pamiętacie, jakie było ostatnie słowa Jezusa na krzyżu?
Wykonało się
Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać
Mamy być jak Pan Jezus. Pokorni i pełni Jego mocy, miłości, trzeźwego myślenia. Bojaźni – ale tylko Bożej, takiej, która każe mi padać przed Nim na twarz z uwielbieniem. Cieszyć się tym, że On jest blisko, pragnąć być jak najbliżej i zawsze pamiętać, że On jest Bogiem, a ja tylko człowiekiem.

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Echo Słowa

Post autor: Pantop » 07 paź 2019, 21:03

św Łukasz 10, 25-37 pisze:

Powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Jezusa na próbę, zapytał: «Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?»

Jezus mu odpowiedział: «Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?»

On rzekł: «Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego».

Jezus rzekł do niego: «Dobrze odpowiedziałeś. To czyń, a będziesz żył».

Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: «A kto jest moim bliźnim?»

Jezus, nawiązując do tego, rzekł: «Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął.

Pewien zaś Samarytanin, wędrując, przyszedł również na to miejsce. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: „Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał”.

Kto z tych trzech okazał się według ciebie bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?»

On odpowiedział: «Ten, który mu okazał miłosierdzie».

Jezus mu rzekł: «Idź i ty czyń podobnie!»
Podsumowując:
Jeśli nie kochasz bliźniego którego widzisz, to jak możesz kochać Boga którego nie widzisz.

Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz » 07 paź 2019, 23:16

Pantopie, nie podałeś adresu parafrazowanego przez Ciebie ustępu z Pisma Świętego:
kto nie miłuje brata swego, którego widzi,
nie może miłować Boga, którego nie widzi.
1J 4, 19b

U mnie na wsi były inne czytania, związane z świętem Matki Boskiej Różańcowej:
https://www.paulus.org.pl/u79,nmp-roza ... owiazkowe
Dz 1,12-14
Gdy Jezus został wzięty do nieba, Apostołowie wrócili do Jerozolimy z góry, zwanej Oliwną, która leży blisko Jerozolimy, w odległości drogi szabatowej. Przybywszy tam, weszli do sali na górze i przebywali w niej: Piotr i Jan, Jakub i Andrzej, Filip i Tomasz, Bartłomiej i Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Szymon Gorliwy, i Juda, brat Jakuba. Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i Jego braćmi.
Łk 1,46-55
Wielbi dusza moja Pana, *
i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.
Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy. *
Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą +
wszystkie pokolenia.
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, *
święte jest imię Jego.
A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie *
nad tymi, którzy się Go boją.
Okazał moc swego ramienia, *
rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych. *
Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.
Ujął się za swoim sługą, Izraelem, *
pomny na swe miłosierdzie.
Jak obiecał naszym ojcom, *
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki.
Łk 1,26-38
Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.
Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”.
Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.
Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.
Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro męża nie znam?”
Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.
Na to rzekła Maryja: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”. Wtedy odszedł od Niej anioł.
Wczoraj przywoływałem te słowa - oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa. Wczoraj Pustelnik zapytał mnie o sens pojęcia „charyzmat sakramentu małżeństwa”
viewtopic.php?f=10&t=541&start=1230
A dziś przyszły te czytania.
Pierwsze czytanie: zaraz nastąpi zesłanie Ducha Świętego. Narodzi się Kościół – obejmie te właśnie osoby. Apostołów, Maryję... ale przecież nie tylko ich! Wbrew temu, co popularnie przedstawia się w sztuce, tam był jeszcze ktoś: nieznane z imienia i liczby inne niewiasty oraz rodzina Jezusa. Ten pierwszy Kościół, rdzeń, fundament Kościoła Powszechnego, obejmował także ziemską rodzinę Jezusa i Maryi. Warto z tej perspektywy spojrzeć na testament z krzyża: czy Chrystus ustanawiając matczyno-synowską więź między Maryją a Janem łączył tylko tych dwoje ludzi, czy może raczej poprzez nich także grono apostołów ze swoją rodziną? W ten sposób grono zebrane w chwili zesłania Ducha Świętego nie składało się z dwóch odrębnych grup, apostołów z jednej, a Maryi z innymi niewiastami i jej krewnymi z drugiej. Chrystus połączył ich już wcześniej w jedną rodzinę. I na nią zstąpił Duch Święty, z niej wziął początek Kościół.
A Zwiastowanie? Duch Święty zstępuje na Maryję i poczyna się w jej łonie Jezus, Zbawiciel Świata. Matka i jej Syn, od tej chwili są rodziną.
Nawiedzenie: Maryja przychodzi do swej krewnej, pozdrawia ją, a Duch Święty napełnia Elżbietę. Maryja wyśpiewuje swą pieśń uwielbienia, Magnificat, opowiada wielkie dzieła Boże aż po wszystkie pokolenia. Tu znów mamy rodzinę – dwie spokrewnione ze sobą matki i ich dwóch synów, zestąpienie Ducha Świętego i Jego działanie, które trwale wpisuje się w dzieje zbawienia i w dzieje Kościoła.
Duch Święty przychodzi i buduje Kościół. Obdarza Swoimi charyzmatami – szczególnymi łaskami, zdolnościami, które są powierzane człowiekowi, by nimi działał, żeby przez nie stawał się narzędziem tegoż Ducha, żeby On działał przez człowieka. Czasem to namaszczenie Duchem Świętym ma charakter indywidualny, choć zawsze jest jakoś w służbie wspólnoty. Często jednak od razu ma charakter wspólnotowy, czyli dotyczy nie tylko bezpośrednio każdej osoby, ale także wspólnoty i więzi, która ją spaja. Szczególnie ważną, fundamentalną dla Kościoła wspólnotą jest rodzina.
To są w sumie luźne spostrzeżenia, wręcz dywagacje, nie umiem teraz tego spiąć w spójny obraz. Raczej czuję niż wiem, że dotykam tu czegoś ważnego. I bardzo mocno dotyczącego mnie. Jeżeli mój rozwój duchowy będzie skierowany wyłącznie na więź z Bogiem, a pominięciem moich więzów rodzinnych z małżeńską na czele, to coś będzie nie tak, to byłaby jakoś błędna droga. Ta moja prowadzi do Boga – ale przez mój stosunek do innych ludzi, przez miłość do nich w najróżniejszych jej przejawach. Jestem do tej drogi powołany na nią specjalnie wyposażony. Otrzymałem w sakramencie dary Ducha Świętego, które mnie uzdalniają do pójścia tą drogą i zarazem moją powinnością jest z tych darów korzystać, rozwijać je, by przynosiły owoce. Nie umiem tego w tej chwili sprecyzować, dobrze opisać, nazwać.
Chciałbym to kiedyś zrobić. Dotychczasowe lektury bardzo mnie zachęcają do takiej próby. Szczególne znaczenie, obok dokumentów Kościoła, miały dla mnie dwie, a w zasadzie trzy książki. Jedna to „Obudzić sakrament małżeństwa” Ksawerego Knotza, druga to „Parami do nieba” Zbigniewa Nosowskiego, wraz z jej swego rodzaju zbiorową kontynuacją „Razem czy osobno”. Wszystkie jednak mówią o małżeńskiej drodze do świętości we dwoje, gdy oboje kroczą nią razem. A jeśli jedna nie chce? Czy dla tej drugiej sakramentalne dary przestają mieć znaczenie, nie są już źródłem mocy, błogosławieństwa, inspiracją? A może jednak działają, tylko inaczej? Jak?

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Echo Słowa

Post autor: Pantop » 08 paź 2019, 8:29

Ukasz pisze:]Pantopie, nie podałeś adresu parafrazowanego przez Ciebie ustępu z Pisma Świętego:
kto nie miłuje brata swego, którego widzi,
nie może miłować Boga, którego nie widzi.
1J 4, 19b
Celowo.



Hmm..
Sugerowałbym - bez zobowiązań i ciśnienia - przeanalizowanie ewentualnego fenomenu podwójnego zesłania Ducha Świętego na Maryję.
Teologiem nie jestem a widzi mi się, że raz wystarczy :idea: - dodam tylko - ten pierwszy.

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Echo Słowa

Post autor: Pantop » 08 paź 2019, 9:05

św Łukasz 10, 38-42 pisze:
Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go w swoim domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa. Marta zaś uwijała się około rozmaitych posług. A stanąwszy przy Nim, rzekła: «Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła».

A Pan jej odpowiedział: «Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona».
W dzisiejszym czytaniu bliżej mi do Marty.
Oto czemu:
Wspominam różnorakie uroczystości rodzinne odbywające się w naszym dużym pokoju.
W kuchni na kuchence /piekarniku dochodziły kolejne potrawy, a my z żoną na przemian jak śmigłowce kursowaliśmy tam i nazad, bo komu kawkę, komu herbatki, bo nowe danie, talerzyki oraz sztućce, a jeszcze kiełbaski, już niosę chrzanik, komu torcika jeszcze?
W pewnym momencie już nawet goście mówili: - Ciągle latacie do kuchni - posiedźcie trochę razem z nami!
Wybacz Panie Jezu - na chwilę się rozmarzyłem. Wyobraziłem sobie powtórkę tej sytuacji w trakcie zbliżających się urodzin córki.
Niestety wiem że to niemożliwe.
Nawet dla Ciebie.
(mała prowokacyjka nie zaszkodzi :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: )
Oczywiście - No już!! - Co się dąsasz?? - Wolna wola - Jasne, Ty zawsze znajdziesz alibi :(


A ja - taki święty już za życia - muszę tak cierpieć mimo swej mądrości, dobroci a nade wszystko pokory i skromności - snif, snif, snif..(onomatopeja ciężkiego westchnienia z przewagą wciągania przez zapełniony nos dużej porcji powietrza, przy akompaniamencie spadających z oczu w dół kropel z domieszką NaCl)

Twój szczerze oddany faryzeusz Pantop

Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz » 08 paź 2019, 23:27

Pantop pisze:
08 paź 2019, 8:29
Celowo.
To już wiem, że celowo, nie wiem, dlaczego - ale nie muszę. Może kiedyś się domyślę.
https://brewiarz.pl/x_19/0810p/czyt.php3
Jon 3, 1-10
Pan przemówił do Jonasza po raz drugi tymi słowami: «Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta, i głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam». Jonasz wstał i poszedł do Niniwy, jak powiedział Pan.
Niniwa była miastem bardzo rozległym – na trzy dni drogi. Począł więc Jonasz iść przez miasto jeden dzień drogi i wołał, i głosił: «Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa zostanie zburzona».
I uwierzyli mieszkańcy Niniwy Bogu, ogłosili post i przyoblekli się w wory od najstarszego do najmłodszego. Doszła ta sprawa do króla Niniwy. Powstał więc z tronu, zdjął z siebie płaszcz, przyoblókł się w wór i usiadł na popiele. Z rozkazu króla i jego dostojników zarządzono i ogłoszono w Niniwie, co następuje:
«Ludzie i zwierzęta, bydło i trzoda niech nic nie jedzą, niech się nie pasą i wody nie piją. Ludzie i zwierzęta niech przyobleką się w wory. Niech żarliwie wołają do Boga! Niechaj każdy odwróci się od swojego złego postępowania i od nieprawości, którą popełnia swoimi rękami. Kto wie, może się zwróci i ulituje Bóg, odstąpi od zapalczywości swego gniewu, i nie zginiemy?»
Zobaczył Bóg ich czyny, że odwrócili się od złego postępowania. I ulitował się Bóg nad niedolą, którą postanowił na nich sprowadzić, i nie zesłał jej.
Ps 130 (129), 1-2. 3-4. 7bc-8
Z głębokości wołam do Ciebie, Panie, *
Panie, wysłuchaj głosu mego.
Nachyl Twe ucho *
na głos mojego błagania.

Jeśli zachowasz pamięć o grzechach, Panie, *
Panie, któż się ostoi?
Ale Ty udzielasz przebaczenia, *
aby ze czcią Ci służono.

U Pana jest bowiem łaska, *
u Niego obfite odkupienie.
On odkupi Izraela *
ze wszystkich jego grzechów.
Łk 10, 38-42
Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go w swoim domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa.
Marta zaś uwijała się około rozmaitych posług. A stanąwszy przy Nim, rzekła: «Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła».
A Pan jej odpowiedział: «Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona».
Księga proroka Jonasza to przypowieść, wręcz baśń. Nierealność tej historii była oczywista już w czasach jej powstania (ok. V w. przed Chrystusem). Nic nie ujmuje to jej uroku ani prawdy o Bogu, który ona ze sobą niesie. Niniwa to symbol wielkiego miasta i wielkiego grzechu, bezmiaru grzechu. I oto na jej ulicach słychać głos Boga – mieszkańcy uwierzyli Bogu, a nie Jonaszowi – i następuje całkowite nawrócenie, a w konsekwencji Boże miłosierdzie. Bezmiar tego miłosierdzia jest tak wielki, że przekracza możliwość pojmowania człowieka, Jonasza.
Podobną prawdę ujmuje psalm, lecz jeszcze głębiej. Nie mamy szans na żadną sprawiedliwość. Miłosierdzie Boga jest jedynym ocaleniem, inaczej nikt by się nie ostał. Jeżeli jednak zawołam Go z głębokości – bólu, grzechu – to on na pewno odpowie, ulituje się. Jego odkupienie jest obfite, ponad miarę, niewyczerpane. Aby je otrzymać nie jest potrzebna ani możliwa żadna zasługa, lecz jedynie uznanie, że jej nie mamy.
Patrząc z tej perspektywy odczytuję inaczej, niż dotychczas, słynną scenę z Martą i Marią. Może tu rzeczywiście chodzi o wyższość życia kontemplacyjnego nad innymi, może jest to wskazówka dla nadania priorytetowej wagi modlitwie i lekturze pisma. Najlepszą cząstkę, jaką wybrała Maria, można jednak wyczuwać także inaczej. Chodzi o to, że ona usiadła u stóp Pana i po prostu z Nim była. Może Marta miała rację i Maria zasłużyła na reprymendę Mistrza. Nie myślała o tym. Po prostu ufnie siadła u Jego stóp i wsłuchiwała się w Jego słowa. Wiedziała, że idąc prosto ku niemu nie musi się martwić o nic innego. Potrzeba mało albo tylko jednego – bycia z Nim, wsłuchiwania się w Niego, spojrzenie Mu w oczy. Wszystko inne jest tylko drogą do tego.
Usiąść u stóp Pana i słuchać Jego słowa. Pozwól mi Panie tak zrobić. Pokaż, jak to zrobić. Tak bym chciał.

Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz » 09 paź 2019, 9:24

https://brewiarz.pl/x_19/0910p/czyt.php3
Jon 4, 1-11
Gdy Bóg przebaczył Niniwitom, nie podobało się to Jonaszowi i oburzył się. Modlił się więc do Pana i mówił: «Proszę, Panie, czy nie to właśnie miałem na myśli, będąc jeszcze w moim kraju? Dlatego postanowiłem uciec do Tarszisz, bo wiem, że Ty jesteś Bogiem łagodnym i miłosiernym, nieskorym do gniewu i bogatym w łaskę, litującym się nad niedolą. Teraz, Panie, zabierz mi, proszę, moje życie, albowiem lepsza dla mnie śmierć niż życie».
Pan odrzekł: «Czy uważasz, że słusznie jesteś oburzony?»
Jonasz wyszedł z miasta, zatrzymał się po jego wschodniej stronie, tam zrobił sobie szałas i usiadł w cieniu, aby widzieć, co się będzie działo w mieście. A Pan Bóg sprawił, że krzew rycynusowy wyrósł nad Jonaszem, by cień był nad jego głową i żeby mu ująć jego goryczy. Jonasz bardzo się ucieszył tym krzewem. Ale z nastaniem brzasku dnia następnego Bóg zesłał robaczka, aby uszkodził krzew, tak iż usechł.
A potem, gdy wzeszło słońce, zesłał Bóg gorący wschodni wiatr. Słońce tak prażyło Jonasza w głowę, że zasłabł. Życzył więc sobie śmierci i mówił: «Lepiej dla mnie umrzeć, aniżeli żyć».
Na to rzekł Bóg do Jonasza: «Czy słusznie się oburzasz z powodu tego krzewu?» On odpowiedział: «Słusznie jestem śmiertelnie zagniewany». Rzekł Pan: «Tobie żal krzewu, którego nie uprawiałeś i nie wyhodowałeś, który w nocy wyrósł i w nocy zginął. A czyż Ja nie powinienem okazać litości Niniwie, wielkiemu miastu, gdzie znajduje się więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie odróżniają swej prawej ręki od lewej, a nadto mnóstwo zwierząt?»
Łk 11, 1-4
Jezus, przebywając w jakimś miejscu, modlił się, a kiedy skończył, rzekł jeden z uczniów do Niego: «Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów».
A On rzekł do nich: «Kiedy będziecie się modlić, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie».
Baśniowa sceneria historii Jonasza ma mi pomóc przyjąć przesłanie, które w sobie zawiera. Ona jest po to, żebym mógł lepiej zajrzeć głębiej, wyostrzyć wzrok. Jednocześnie niesie ryzyko, że zatrzymam się na powierzchni i będę oglądać samą szatę. To znacznie łatwiejsze.
A ta księga dotyka sprawy zupełnie fundamentalnej: tajemnicy Bożego miłosierdzia. Ono przekracza ludzkie pojmowanie. Do tego stopnia, że próba jego zrozumienia, objęcia umysłem może skłonić do próby ucieczki przed Bogiem.
Staram się postępować dobrze, przestrzegać przykazań. Obok widzę ludzi, którzy czynią wręcz przeciwnie. Bóg im przebacza i błogosławi, pozwala żyć blisko Siebie, okazuje im Swoją miłość. To po co ja się staram? Jaki jest sens mojego wyrzeczenia, odrzucenia świata z jego pokusami?
Jak uciec od tej myśli? Odpuścić i samemu zanurzyć się w grzechu? Sama świadomość nieskończonego Bożego miłosierdzia może pod-sunąć taką pokusę, więc lepiej ją od-sunąć od siebie jak najdalej, nie patrzeć na Boga od tej strony, przesłonić Go tu jakąś moją "poprawioną" wersją, która lepiej łączy miłosierdzie – dobre, ale bez przesady – z elementarnym poczuciem sprawiedliwości. Dopiero oddzielony on Boga takim parawanem, w moim Tarszisz, odzyskam spokój i będę mógł dalej wieść mój bogobojny żywot.
Widzę w tej historii pewną próbę wiary. Bóg mnie pyta, czy będę Go tak samo kochać, jeśli zobaczę, że Jego łaskę mógłbym mieć i bez tego? Czy nie próbuję kupić Jego łaski? Czy Moja miłość jest czysta od takiego kupczenia?
Uczniowie proszą Jezusa, żeby nauczył ich modlić się. Pozornie odpowiedzią jest podanie prostego tekstu do nauczenia się i powtarzania. Ona zawiera jednak o wiele więcej. Jezus pokazuje uczniom przez te słowa, jak ma być ich relacja z Bogiem. Pierwszym pragnieniem ma być Jego chwała, następnie doświadczenie Jego obecności, oddanie mu każdego dnia i troska o ludzi wokół mnie (chleba daj nam, a nie mi!), błaganie o zmiłowanie i uświadomienie sobie potrzeby przebaczenia innym. Ostatnia spośród próśb odnotowanych przez św. Łukasza – nie wiedź nas na pokuszenie, taki jest sens greckiego oryginału – jest dla mnie wciąż tajemnicą. Na pewno widzę tu wyznanie własnej słabości.
Jeżeli stanę przed Bogiem w takiej postawie, nie będzie mi przeszkadzało ocalenie Niniwy i robaczek podgryzający krzak nad moją głową. I wcale nie jestem pewien, czy tak potrafię. Dużo Jonasza siedzi we mnie mocno – oczywiście mam na myśli postać biblijną, a nie jednego z naszych drogich moderatorów forum.

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Echo Słowa

Post autor: Pantop » 09 paź 2019, 17:09

Pierwsze czytanie skojarzyło mi się z przypowieścią o synu marnotrawnym.

Widzę zbiór wspólny do którego razem weszli Jonasz i starszy syn.
A weszli tam z bagażem zawziętości czy może bardziej goryczy, która zalała ich serca/umysły w zetknięciu z.. no właśnie - z miłosierdziem Ojca.

Być może starszy syn wyobrażał sobie ,,powitanie,, marnotrawnego braciszka siarczystymi razami ojcowskiego pasa na oczach wszystkich domowników
Wówczas i jego serce zadrżałoby nad surowością Ojca, a kto wie - może nawet przypadłby Ojcu do nóg by zlitował się nad lekkoduchem.
A tak.... - Nie no to jest niemoralne, niedydaktyczne!!!

A Jonasz?
Może już sobie upatrzył dogodny pagórek, by sycić oczy sprawiedliwością Pana - deszcz ognia z niebios, krzyki grzeszników, walące się budowle - zasłużona odpłata za bezmiar bezeceństw
- Nie tak miało być!!!

Nasz Bóg słyszy te myśli i emocje i rzecze:
- A co wy Mi tu ludkowie będziecie podpowiadać? - Czy zapomnieliście już żeście tylko sługami nieużytecznymi?
- BĄDŹ WOLA MOJA!!

.............
Drugie czytanie

Jezus modlący się
Pan Jezus tak bardzo jest człowiekiem, że nawet się modli.
NAWET?
Tak.
Bo przecież nie musiałby (kuszenie szatańskie), tylko by pstryknął i już się wszystko dzieje samo.
Czemu tak robi - prawdopodobnie uczy poprzez dawanie przykładu.

.....

Com wyniósł:
- baczyć, by ewentualna gorliwość nie przeszła w zapalczywość
- starać się modlić codziennie lepiej


Ukochany Tato - a zechciej nam udzielić ze zdroju rozeznania i pokory - tak coby jeno pierwsze zaspokoić pragnienie.
Zgodnie z Twą Świętą Wolą (nie wiedziałem czy z dużej czy z małej, tom wybrał z dużej)

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Echo Słowa

Post autor: Pantop » 10 paź 2019, 11:19

św Łukasz 11, 5-13 pisze:
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać”. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci są ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”. Powiadam wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje.

I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a zostanie wam otworzone. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu zostanie otworzone. Jeżeli któregoś z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą».
Jest tak i tak nie jest.
Z pozoru.
Kilkanaście dni temu byłem na mszy św, po której odbyła się modlitwa o uzdrowienie.
Kościół pełen jak na Wielkanoc.
Ludkowie z kulami, wózki etc.
I nic.
Oj głupi ja, niemądry, w gorącej wodzie wykąpany - co mi się zdawało, że ci z wózków powstaną a o posadzkę zaczną uderzać niepotrzebne już kule?? Że powstanie niepohamowany entuzjazm reszty obciążonych innymi dolegliwościami fizycznymi/duchowymi i zaczniemy dziękować za masowy cud ???
Jednak jestem głupcem bo miałem taką nadzieję.

W swej głupocie i bezbrzeżnej ograniczoności umysłu nie mogę wszak obojętnie przejść obok niewzruszonego prawa: przyczyna - skutek.
Tak i zatrzymuję się i rozważam sobie tak:
- No to jeśli Panie Jezu mówisz to co mówisz - to prawdę mówisz, bo nie kłamiesz (nie możesz nawet jakbyś chciał) - czyli powiedziałeś prawdę.
Z tego dalej wynika taki trop, że prawdopodobnie to z nami wiernymi jest coś nie tak.
To my nie wypełniamy jakiegoś czegoś i guzik otrzymujemy.

Napisałem ,,prawdopodobnie,, ponieważ jest jeszcze i taka opcja (nie wiem ile procent jej przypisać), że po prostu Twoją wolą jest aby część osób dalej sobie nosiła owe krzyże, może nawet do ostatniego dnia wędrówki po padole łez.

Jeden z księży powiedział kiedyś mniej więcej tak:
-Jakby Bóg was pouzdrawiał, to większość by Go za pięć minut opuściła. A tak trzyma was przy sobie poprzez wasze choroby.

Kończąc me, obciążone niewiedzą i ignorancją, rozważania dziękuję Ci Panie Jezu i tak.
Po drugiej stronie wszystko mi wyjaśnisz.
Tymczasem wysyłasz Słowo, które wpędza mnie osobiście w labirynt ślepych uliczek - ale nie skarżę się. Staram się więc akceptować nieosiągalne.

Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz » 10 paź 2019, 21:09

https://brewiarz.pl/x_19/1010p/czyt.php3
Ml 3, 13-20a
«Bardzo przykre stały się wasze mowy przeciwko mnie – mówi Pan. Wy zaś pytacie: Cóż takiego mówiliśmy między sobą przeciw Tobie? Mówiliście: Daremny to trud służyć Bogu! Bo jaki pożytek mieliśmy z tego, że wykonywaliśmy Jego polecenia i chodziliśmy smutni w pokucie przed Panem Zastępów? Teraz zaś raczej zuchwalców nazywajmy szczęśliwymi, bo wzbogacili się bardzo ludzie bezbożni, którzy wystawiali na próbę Boga, a zostali ocaleni».
Wówczas mówili między sobą ludzie bojący się Boga, a Pan uważał i to posłyszał. Zapisano to w Księdze Wspomnień przed Nim na dobro bojących się Pana i czczących Jego imię. «Oni będą moją własnością, mówi Pan Zastępów, w dniu, w którym będę działał, a będę dla nich łaskawy, jak litościwy jest ojciec dla syna, który jest mu posłuszny. Wtedy zobaczycie różnicę między sprawiedliwym a niegodziwcem, pomiędzy tym, który służy Bogu, a tym, który Mu nie służy. Bo oto nadchodzi dzień palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy czyniący nieprawość będą słomą, więc spali ich ten nadchodzący dzień, mówi Pan Zastępów, tak że nie pozostawi po nich ani korzenia, ani gałązki. A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego skrzydłach».
Ps 1, 1-2a. 3-4. 6
Błogosławiony człowiek, który nie idzie za radą występnych, *
nie wchodzi na drogę grzeszników
i nie zasiada w gronie szyderców, *
lecz w prawie Pańskim upodobał sobie.

On jest jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, *
które wydaje owoc w swoim czasie,
liście jego nie więdną, *
a wszystko, co czyni, jest udane.

Co innego grzesznicy: *
są jak plewa, którą wiatr rozmiata.
Albowiem znana jest Panu droga sprawiedliwych, *
a droga występnych zaginie.
Łk 11, 5-13
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać”. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci są ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”. Powiadam wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje.
I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a zostanie wam otworzone. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu zostanie otworzone. Jeżeli któregoś z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą».
Dzisiejsze czytania są przepełnione wprost obietnicami. Niegodziwych spotka surowa kara, a bogobojny dozna uzdrowienia na skrzydłach Pana Zastępów. Jeżeli upodobam sobie w słowie Pańskim, będę jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie, liście jego nie więdną, a wszystko, co uczynię, będzie udane. Wystarczy wytrwale prosić, a Pan na pewno spełni moją prośbę – udzieli mi Ducha Świętego.
Doznałem wiele łask. Niejednokrotnie przekraczały one to, czego pragnąłem. Udało mi się wiele rzeczy doczesnych: cieszę się niezłym – jak na mój wiek - zdrowiem, dobrze zarabiam i zarazem mam ciekawą pracę, przyjaciół i znajomych, swoje pasje, które mogę rozwijać. Bóg nie obiecuje mi jednak, że to wszystko utrzymam. Raczej przeciwnie, przygotowuje mnie do tego, żebym był wolny od przywiązania do tych wszystkich rzeczy. Tak, jak musiałem, choć tego nie chciałem, pogodzić się z odejściem żony. Boża obietnica dotyczy innej rzeczywistości. Jeśli wytrwale będę szedł za Jego słowem, wszystko będzie udane, ale nie na sposób ziemski. To może być po ludzku rzecz biorąc dowolna katastrofa. Tyle, że dzięki Duchowi Świętemu będę mógł trwać mimo to jak to drzewo zasadzone nad płynącą wodą. Przyniosę owoc, ale w odpowiednim czasie. Niekoniecznie tu. Tu na ziemi może to być jedynie owoc duchowy. Na tyle cenny, na ile ja uwierzę w jego wartość, uznam ją za swoją. O niczym się nie przekonam inaczej, niż wierząc, niż zawierzając Mu wszystko. A Bóg wzywa mnie właśnie do tego, żebym dał Mu wszystko.
Wciąż od nowa, każdego dnia i to po wielokroć, zadaję sobie to pytanie, czy On jest. Czy to, w co wierzę, jest prawdą. Czy słusznie wykonuję Jego polecenia i chodzę smutny w pokucie przed Panem Zastępów? A może to tylko moje złudzenie i powinienem raczej korzystać maksymalnie z uciech tego świata, póki czas? Szukać zuchwale szczęścia na własną rękę, tutaj?
Odpowiadam sam sobie, że tego nie wiem, nie mogę się dowiedzieć. Dzięki temu kalkulacja potencjalnych zysków z drogi wiary czy strach przed potępieniem traci rację bytu. Otwiera się droga do czystej miłości. Mogę tylko wybrać między życiem dla siebie i dla Boga. Życiem z Nim – i z całym przesłaniem Ewangelii, z jej radykalnym wezwaniem do zaparcia się siebie – albo bez Niego. I wolę to pierwsze. Wolę po prostu być dobry, nawet jeśli miałoby się okazać, że jednak śmierć jest kresem. Przynajmniej uczynię życie innych trochę szczęśliwszym, a nie będę poprawiał swojego cudzym kosztem. I chyba tylko tak, uwalniając się od myśli o nagrodzie i karze, mogę naprawdę pokochać.

Pantop
Posty: 3157
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Echo Słowa

Post autor: Pantop » 11 paź 2019, 10:07

Łk 11, 15-26

Gdy Jezus wyrzucał złego ducha, niektórzy z tłumu rzekli: «Mocą Belzebuba, władcy złych duchów, wyrzuca złe duchy». Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego znaku z nieba.

On jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: «Każde królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc i Szatan z sobą jest skłócony, jakże się ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy. Lecz jeśli Ja mocą Belzebuba wyrzucam złe duchy, to czyją mocą wyrzucają je wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże.

Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, to zabierze całą broń jego, na której polegał, i rozda jego łupy.

Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, ten rozprasza.

Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku. A gdy go nie znajduje, mówi: „Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem”. Przychodzi i zastaje go wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i bierze siedmiu innych duchów, złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I stan późniejszy owego człowieka staje się gorszy niż poprzedni».
W pierwszej części czytania najpierw ustalenie składu sędziowskiego dla bluźnierców, potem pouczenie o przyjściu królestwa Bożego - tu i teraz.


Dalej
Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, ten rozprasza.
Takie bardzo konkretne i w punkt.
Coś mi się przypomina, że Jezus powiedział wcześniej - Nie zabraniajcie im, kto nie jest przeciwko wam, ten jest z wami.


Na koniec - nie wiem jak to określić/nazwać.
Perspektywa, pouczenie, przestroga w duchu ostrzeżony-uzbrojony?

A może to obraz sytuacji, kiedy ktoś w dobrej wierze chce zerwać z jakimś nałogiem, ale czyni to własnymi siłami, bez obecności Jezusa.
Wtedy chatka wymieciona i przyozdobiona lecz pusta.
Urwipołcie z różkami :evil: :evil: :evil: tylko na to czekają..

A może to część koniecznej i jakże bolesnej ekspiacji za ciężkie odstępstwo od Miłości Ojca? :(


Panie - jeśli to możliwe - oddal od nas te kielichy.
Bądź Wola Twoja.

jacek-sychar

Re: Echo Słowa

Post autor: jacek-sychar » 11 paź 2019, 20:47

Dzisiaj jest fragment, do którego chciałbym zacytować komentarz o. Augustyna Pelanowskiego z książki "Uszczęśliwić Boga".
Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku. A gdy go nie znajduje, mówi: „Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem”. Przychodzi i zastaje go wymiecionym i przyozdobionym.
Komentarz jest właściwie do Ewangelii wg św. Mateusza (12,44):
Wtedy mówi: "Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem"; a przyszedłszy zastaje go niezajętym, wymiecionym i przyozdobionym.
I cytat o. Augustyna:
Oryginalny tekst dałoby się przetłumaczyć: "znajduje go niezajęty, oczyszczony miotłami i zamieciony, i ozdobiony - kosmetycznie upiększony". Im bardziej ohydnie pusty wewnątrz, tym bardziej na zewnątrz perfekcyjnie piękny.
A chwilę wcześniej jeszcze:
Widzimy na ulicy coraz więcej ludzi w gorsetach próżności, opiętych i wymuskanych w gabinetach urody, z fantazyjnymi fryzurami i nadmiarem jubilerskich wyrobów, umalowanych i perfekcyjnie zadbanych - ale w ich wnętrzach jest ohyda spustoszenia, pustka serca bez obecności Jezusa. Im ktoś bardziej wypuryfikowany na zewnątrz, tym większy brud sumienia skrywa.

Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz » 11 paź 2019, 22:57

Napisałem swoje refleksje, potem przeczytałem Wasze - i wklejam bez zmian.
Jakoś trudno mi odnieść słowa Jezusa "gdy duch nieczysty opuści człowieka" do ostatniego cytatu przytoczonego przez Jacka. Już bardziej przemawia do mnie sugestia Pantopa, że chodzi o kogoś, kto
Pantop pisze:
11 paź 2019, 10:07
w dobrej wierze chce zerwać z jakimś nałogiem, ale czyni to własnymi siłami, bez obecności Jezusa
Jednak Jezus mówi o faktycznym opuszczeniu tego kogoś przez nieczystego ducha, więc to nie tylko jakiś ludzki zamiar.

https://brewiarz.pl/x_19/1110p/czyt.php3
Łk 11, 15-26
Gdy Jezus wyrzucał złego ducha, niektórzy z tłumu rzekli: «Mocą Belzebuba, władcy złych duchów, wyrzuca złe duchy». Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego znaku z nieba.
On jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: «Każde królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc i Szatan z sobą jest skłócony, jakże się ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy. Lecz jeśli Ja mocą Belzebuba wyrzucam złe duchy, to czyją mocą wyrzucają je wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże.
Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, to zabierze całą broń jego, na której polegał, i rozda jego łupy.
Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, ten rozprasza.
Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku. A gdy go nie znajduje, mówi: „Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem”. Przychodzi i zastaje go wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i bierze siedmiu innych duchów, złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I stan późniejszy owego człowieka staje się gorszy niż poprzedni».
Ostatni obraz dzisiejszej Ewangelii mówi o wielkim zagrożeniu. Alegoryczność obrazu czyni go spójnym i na pozór zrozumiałym. Duch błąka się po pustyni, jest mu źle, wraca. Tam dom jest wysprzątany i przyozdobiony. Zaprasza jeszcze gorszych hultajów i wprowadza się z powrotem. Ta szata narracyjna jest jednak dla mnie szczelną zasłoną. Nie umiem się przez nią przebić i odczytać tego, co chyba miała mi pokazać. Jaki to jest stan duszy? Kiedy jest tak, że Bóg uwalnia mnie od jakiegoś zniewolenia, ja dokładam starań, by moja dusza była czysta i piękna i właśnie to sprowadza nie tylko nawrót tego grzechu, ale jeszcze całą kaskadę innych? Jak rozeznać to zagrożenie? Jak się przed nim bronić? Gdzie tkwi błąd tego uwolnionego człowieka?
To czytanie przychodzi w sytuacji, gdy bardzo mocno zadaję sobie pytanie o słuszność obranej drogi w mojej relacji z żoną. Czy to jest twarda miłość czy może zatwardziałość serca? Mam poczucie, że stawiam wszystko na jedną kartę i zarazem czynię to trochę na oślep. Wybieram to, co wydaje mi się najlepsze, ale daleki jestem od pewności. Może wychodząc z jednej skrajności popadam w drugą, znacznie gorszą, i właśnie przed tym przestrzega mnie dzisiaj Słowo?
Patrzę na swoje wybory jeszcze raz i nic nie zmieniam. Wchodzę w jakąś ciemność. Ufam, że dobrze usłyszałem Twój głos Panie, i idę za nim. Czy tak jest, czy nie, miej mnie w swojej opiece. Jakie by nie było zagrożenie, nie mam innej ochrony, ale też nie potrzebuję. Bóg jest potężniejszy niż legion demonów i nie zostawi mnie nawet wtedy, gdy zbłądzę.

Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz » 12 paź 2019, 9:45

https://brewiarz.pl/x_19/1210p/czyt.php3
Łk 11, 27-28
Gdy Jezus mówił, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: «Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś».
Lecz On rzekł: «Tak, błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają słowa Bożego i go przestrzegają».
Niedawno pisałem o tym, jak ważnym fundamentem Kościoła jest rodzina. Dzisiejszy tekst bardzo mocno do tego nawiązuje. Anonimowa kobieta z tłumu wyraża przekonanie, że więź Jezusa z Jego matką, tą która nosiła Go w swoim łonie i karmiła, jest źródłem błogosławieństwa. Tak. Maryja wyśpiewała tę radość w swoim Magnificat. Słusznie cieszy się czcią Kościoła. Jezus jednak wyraźnie odpowiada, że to nie ta więź jest najważniejsza.
Warto tu przypomnieć scenę opisaną nieco wcześniej przez tego samego ewangelistę (Łk 8, 19-21):
19 Wtedy przyszli do Niego Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu. 20 Oznajmiono Mu: «Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą». 21 Lecz On im odpowiedział: «Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je».
oraz to samo wydarzenie opisane przez św. Marka (Mk 3, 20-21, 31-35):
20 Potem przyszedł do domu, a tłum znów się zbierał, tak, że nawet posilić się nie mogli. 21 Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: «Odszedł od zmysłów».
31 Tymczasem nadeszła Jego Matka i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać. 32 Właśnie tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: «Oto Twoja Matka i bracia na dworze pytają się o Ciebie». 33 Odpowiedział im: «Któż jest moją matką i [którzy] są braćmi?» 34 I spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. 35 Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką».
I właśnie Jego matka i bracia byli w wieczerniku, gdy zstąpił Duch Święty i narodził się Kościół.
Trudno mi sobie wyobrazić, jak blisko była Maryja z Jezusem, gdy on był w je łonie, gdy ssał jej pierś. Jak blisko On był z nią! I On mówi, że jest więź jeszcze bliższa – przez Słowo, przez Ducha Świętego. Nie ma między nimi sprzeczności, przeciwnie, mogą i powinny się wzajemnie wzbogacać. Moja miłość do żony, do dzieci, do rodziców jest dobra, może i powinna być drogą do kochania Boga, jedną z form tej miłości.
Jednak nawet najbliższa więź między ludźmi nie może równać się tej, jaką mogę mieć z Bogiem przez Jego słowo, przez słuchanie go i wypełnianie. To Słowo zaprasza mnie na drogę prowadzącą do osobistej, niesamowicie intymnej relacji z Nim. Mocniejszej niż ta, która łączy matkę z dzieckiem w pod jej sercem. Mocniejszej niż najpełniejsze zbliżenie z żoną.

Zablokowany

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości