zniszczyłam swoje małżeństwo
Moderator: Moderatorzy
Re: zniszczyłam swoje małżeństwo
...chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj...
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: zniszczyłam swoje małżeństwo
i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom ...
Re: zniszczyłam swoje małżeństwo
i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Amen.
Re: zniszczyłam swoje małżeństwo
Dziękuję za modlitwę.
Była mi bardzo potrzebna.
Co do mojego małżeństwa.....
No nic się nie dzieje. Zawisnęło na etapie ciszy z jednej i z drugiej strony.
Ale wiecie co ? Na obecną chwilę dobrze mi z tym.
Chyba nie chcę żeby mąż się próbował kontaktować ze mną. Nie chcę z nim rozmawiać, spotykać się. Nie chcę już tego analizować, tłumaczyć, rozwlekać.
On przez swoją ciszę pokazał mi swój wybór. Że woli samotność, że woli życie beze mnie.
A ja muszę i chyba już tak naprawdę chcę to akceptować.
Jeszcze jakiś czas temu każda minuta mojego życia była podporządkowana pytaniom: czy on wróci ? czy będziemy razem ? Czy uda się to małżeństwo uratować?
Dziś już sobie takich pytań nie zadaję. Po prostu żyję. W swoim świecie.
I chyba jego nie chcę już do tego swojego życia wpuszczać.
Bo on chce że żebym była jakaś - konkretnie taka jaką on chce żebym była. Próbował mnie zmienić pod siebie (jeszcze podczas wspólnej terapii małżeńskiej ciągle słyszałam co mu we mnie przeszkadzało i co chciałby abym zmieniła).
A przecież ja nie zmienię tego, że jestem energiczna, porywcza impulsywna - mogę na tym pracować aby nikogo tym nie krzywdzić ale zmienię tego w 100%, nie wyeliminuję, bo ja taka jestem, taka się urodziłam.
Skoro on nie akceptuje tego jaka jestem, to jego rzecz.
On też ma swoje wady które mnie przeszkadzają - ale ja wiem że on taki jest i starałam się kochać go pomimo tych wad.
On jak widać nie potrafi.
To jest teraz mój czas. Czas Triste - zaczynam wszystko od nowa. Po prostu chcę być dobrym człowiekiem dla siebie, dla innych.
Wszystkiego dobrego dla Was
Była mi bardzo potrzebna.
Co do mojego małżeństwa.....
No nic się nie dzieje. Zawisnęło na etapie ciszy z jednej i z drugiej strony.
Ale wiecie co ? Na obecną chwilę dobrze mi z tym.
Chyba nie chcę żeby mąż się próbował kontaktować ze mną. Nie chcę z nim rozmawiać, spotykać się. Nie chcę już tego analizować, tłumaczyć, rozwlekać.
On przez swoją ciszę pokazał mi swój wybór. Że woli samotność, że woli życie beze mnie.
A ja muszę i chyba już tak naprawdę chcę to akceptować.
Jeszcze jakiś czas temu każda minuta mojego życia była podporządkowana pytaniom: czy on wróci ? czy będziemy razem ? Czy uda się to małżeństwo uratować?
Dziś już sobie takich pytań nie zadaję. Po prostu żyję. W swoim świecie.
I chyba jego nie chcę już do tego swojego życia wpuszczać.
Bo on chce że żebym była jakaś - konkretnie taka jaką on chce żebym była. Próbował mnie zmienić pod siebie (jeszcze podczas wspólnej terapii małżeńskiej ciągle słyszałam co mu we mnie przeszkadzało i co chciałby abym zmieniła).
A przecież ja nie zmienię tego, że jestem energiczna, porywcza impulsywna - mogę na tym pracować aby nikogo tym nie krzywdzić ale zmienię tego w 100%, nie wyeliminuję, bo ja taka jestem, taka się urodziłam.
Skoro on nie akceptuje tego jaka jestem, to jego rzecz.
On też ma swoje wady które mnie przeszkadzają - ale ja wiem że on taki jest i starałam się kochać go pomimo tych wad.
On jak widać nie potrafi.
To jest teraz mój czas. Czas Triste - zaczynam wszystko od nowa. Po prostu chcę być dobrym człowiekiem dla siebie, dla innych.
Wszystkiego dobrego dla Was
Re: zniszczyłam swoje małżeństwo
Koniec....
Stawałam na rzęsach aby było dobrze.
Nie wszystko zrobiłam dobrze, popełniałam błędy ale starałam się jak mogłam.
Nie udało się przezwyciężyć tego kryzysu.
Życzę wszystkim wiele sił i wiary że niemożliwe może stać się możliwym.
Mnie tej wiary już zabrakło.
Stawałam na rzęsach aby było dobrze.
Nie wszystko zrobiłam dobrze, popełniałam błędy ale starałam się jak mogłam.
Nie udało się przezwyciężyć tego kryzysu.
Życzę wszystkim wiele sił i wiary że niemożliwe może stać się możliwym.
Mnie tej wiary już zabrakło.
Re: zniszczyłam swoje małżeństwo
Triste , to tylko dolek ..
Pomodle sie .
Pogody Ducha
Pomodle sie .
Pogody Ducha
Re: zniszczyłam swoje małżeństwo
Triste, myśle, że jestem w podobnym miejscu, w którym i ty jesteś. Po rozbudzonych nadziejach (pare tygodni temu pisałaś ze jest między wami coraz lepiej) przyszło nam się mierzyć z rzeczywistością, która okazuje się być zupełnie inna od tej na którą liczyliśmy. To naprawdę trudne, mieć już coś na wyciągnięcie ręki i nagle zostanie z niczym. U mnie jest już lepiej, czas mimo wszystko robi swoje, trzeba się pogodzić z tym jak jest. U mnie mimo wszystko dziwnie nie gaśnie mi ta nadzieja, jest to całkowicie wbrew logice ludzkiej i faktom, a jednak cały czas się tli. Pomodlę się za ciebie.
Re: zniszczyłam swoje małżeństwo
Ja się tak poddawałem, miałem dość kilkadziesiąt albo kilkaset razy.
Polecam modlitwę, rozmowa z Tatą koi.
Sam również się za ciebie pomodlę.
Polecam modlitwę, rozmowa z Tatą koi.
Sam również się za ciebie pomodlę.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
-
- Posty: 752
- Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
- Płeć: Kobieta
Re: zniszczyłam swoje małżeństwo
Ja myślę, że ta nadzieja na powrót małżonka jest wielką przeszkodą w normalnym życiu. Jestem po rozwodzie cztery lata - radziłam sobie raz lepiej raz gorzej. Zajęłam się sobą - albo tak mi się wydawało. Robiłam swoje - remont w mieszkaniu, miałam swoje sprawy i swoje życie. Ale gdzieś tam w podświadomości czekałam, że mój mąż zaraz wróci, bo dowiedziałam się, że rozstał się z la...fkowalską. Miesiąc temu dowiedziałam się, że wrócili do siebie. Rąbnęło mną o podłogę, tak że przez tydzień myślałam, ze zdechnę, Potem podziękowałam Panu Bogu za odkrycie przede mną prawdy. W momencie gdy pożegnałam się z nadzieją, pożegnałam się z moim mężem. Odwiesiłam się od niego, zesżło ze mnie, to dziwne napięcie, które gdzieś tam sobie siedziało radoście wewnątrz duszy. I poczułam się wolna, pozbywam się poczucia żalu i krzywdy za te wszystkie lata razem (36 - 34 w związku sakramentalnym) i pozbywając się nadziei odżyłam. Czego życzę wszystkim. Chwała Panu!Ewuryca pisze: ↑23 wrz 2019, 12:14 Triste, myśle, że jestem w podobnym miejscu, w którym i ty jesteś. Po rozbudzonych nadziejach (pare tygodni temu pisałaś ze jest między wami coraz lepiej) przyszło nam się mierzyć z rzeczywistością, która okazuje się być zupełnie inna od tej na którą liczyliśmy. To naprawdę trudne, mieć już coś na wyciągnięcie ręki i nagle zostanie z niczym. U mnie jest już lepiej, czas mimo wszystko robi swoje, trzeba się pogodzić z tym jak jest. U mnie mimo wszystko dziwnie nie gaśnie mi ta nadzieja, jest to całkowicie wbrew logice ludzkiej i faktom, a jednak cały czas się tli. Pomodlę się za ciebie.
Re: zniszczyłam swoje małżeństwo
JolantaElzbieta nie wiem co myśli Triste ale różnicą z pewnością jest staż związku sakramentalnego. Przez 34 lata mogłaś spełniać się jako żona matka i kobieta. Trsite po ślubie jest dwa lata, ciężko jest powiedzieć takiej osobie żeby żyć samemu, nie mając nadziei i zapominając o naszych ludzkich ziemskich potrzebach. O ile jak najbardziej rozumiem porady tu na farum aby czekać nie czekając o tyle wiem, że mając 32 lata nie zdecyduje się zostać sama wiec moja nadzieja jest związana z Bogiem, z tym, że jakoś mnie poprowadzi pomimo wszystko.
Re: zniszczyłam swoje małżeństwo
JolantaElżbieta pisze: ↑23 wrz 2019, 14:09 Ja myślę, że ta nadzieja na powrót małżonka jest wielką przeszkodą w normalnym życiu.
Moje gratulacje z odzyskania swojego życia!JolantaElżbieta pisze: ↑23 wrz 2019, 14:09 Ale gdzieś tam w podświadomości czekałam, że mój mąż zaraz wróci, bo dowiedziałam się, że rozstał się z la...fkowalską. Miesiąc temu dowiedziałam się, że wrócili do siebie. Rąbnęło mną o podłogę, tak że przez tydzień myślałam, ze zdechnę, Potem podziękowałam Panu Bogu za odkrycie przede mną prawdy. W momencie gdy pożegnałam się z nadzieją, pożegnałam się z moim mężem. Odwiesiłam się od niego, zesżło ze mnie, to dziwne napięcie, które gdzieś tam sobie siedziało radoście wewnątrz duszy. I poczułam się wolna, pozbywam się poczucia żalu i krzywdy za te wszystkie lata razem (36 - 34 w związku sakramentalnym) i pozbywając się nadziei odżyłam. Czego życzę wszystkim.
-
- Posty: 752
- Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
- Płeć: Kobieta
Re: zniszczyłam swoje małżeństwo
Dziękuję - dopiero zaczęłam - ale jak wiadomo - każda nawet najdalsza podróż zaczyna sie od postawienia pierwszego kroku. Amen!jacek-sychar pisze: ↑23 wrz 2019, 16:34JolantaElżbieta pisze: ↑23 wrz 2019, 14:09 Ja myślę, że ta nadzieja na powrót małżonka jest wielką przeszkodą w normalnym życiu.Moje gratulacje z odzyskania swojego życia!JolantaElżbieta pisze: ↑23 wrz 2019, 14:09 Ale gdzieś tam w podświadomości czekałam, że mój mąż zaraz wróci, bo dowiedziałam się, że rozstał się z la...fkowalską. Miesiąc temu dowiedziałam się, że wrócili do siebie. Rąbnęło mną o podłogę, tak że przez tydzień myślałam, ze zdechnę, Potem podziękowałam Panu Bogu za odkrycie przede mną prawdy. W momencie gdy pożegnałam się z nadzieją, pożegnałam się z moim mężem. Odwiesiłam się od niego, zesżło ze mnie, to dziwne napięcie, które gdzieś tam sobie siedziało radoście wewnątrz duszy. I poczułam się wolna, pozbywam się poczucia żalu i krzywdy za te wszystkie lata razem (36 - 34 w związku sakramentalnym) i pozbywając się nadziei odżyłam. Czego życzę wszystkim.
-
- Posty: 752
- Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
- Płeć: Kobieta
Re: zniszczyłam swoje małżeństwo
Mała poprawka - w związku sakramentalnym 38 lat - w tym 4 lata sama
Re: zniszczyłam swoje małżeństwo
ciężko mi się pogodzić z tym co jest ale u mnie z kolei coraz bardziej gaśnie ta nadzieja na cokolwiek.Ewuryca pisze: ↑23 wrz 2019, 12:14 Triste, myśle, że jestem w podobnym miejscu, w którym i ty jesteś. Po rozbudzonych nadziejach (pare tygodni temu pisałaś ze jest między wami coraz lepiej) przyszło nam się mierzyć z rzeczywistością, która okazuje się być zupełnie inna od tej na którą liczyliśmy. To naprawdę trudne, mieć już coś na wyciągnięcie ręki i nagle zostanie z niczym. U mnie jest już lepiej, czas mimo wszystko robi swoje, trzeba się pogodzić z tym jak jest. U mnie mimo wszystko dziwnie nie gaśnie mi ta nadzieja, jest to całkowicie wbrew logice ludzkiej i faktom, a jednak cały czas się tli. Pomodlę się za ciebie.
I tak, mam już etap obwiniania się za wszystko - robiłam to tak skutecznie że nie potrafiłam przez to żyć, spać, jeść....
Myślę że ważnym krokiem była taka próba wybaczenia sobie.
Po prostu - dziś postąpiłabym inaczej mądrzejsza o to wszystko, na tamten czas nie potrafiłam inaczej.
Jeżeli chodzi o mojego męża to myślę że moje wątpliwości wobec tego co zrobił (wyprowadzka - trwa ponad pół roku) są też zrozumiałe, podejrzenia, wątpliwości ... Bo żal już minął. Zrobił jak zrobił i nie mnie to oceniać.
A teraz to już nie wiem w jaką grę ze mną gra, odezwie się raz na kilka dni przez sms i cisza.
Zajmuję się sobą.
I tak chyba już zostanie.
-
- Posty: 752
- Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
- Płeć: Kobieta