Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Przytulam Cię Ukaszu, współodczuwam.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Jonaszu, niepotrzebnie piętrzysz moje porównania. To co się dzieje, to otwarta rana. Gdyby nie bolała, to by znaczyło, że straciłem czucie. To by była o wiele gorsza przypadłość, niż rana, która z czasem się zagoi.
Odezwę się, jak wrócę z gór. Teraz idę z pośpiechem w góry. Czuję, że On tam na mnie czeka. Cieszę się na to spotkanie.
Jakaja
Posty: 26
Rejestracja: 21 sie 2019, 17:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jakaja »

Ukasz, wiesz już, że Twój wątek był pierwszy, który prześledziłam w całości, Ile razy czułam irytację: czy ty chłopie słyszysz/widzisz, co ludzie tu piszą do Ciebie. A Ty swoje. Za to imponujesz niezłomnością w walce (choć czasem na własne życzenie walisz głową w mur). Ukasz, serdeczne wyrazy wsparcia, życzenia siły. Od ponad 20 lat modlę się modlitwą do Ducha Świętego, dziś zmówię ją w Twojej intencji. Nauczyłam się jej przy bierzmowaniu :)
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Ukaszu moim zamiarem nie jest pietrzenie Twoich
porównań.
Rozumiem ból otwarta ranę.
Nie mam zamiaru sypać soli.
Nawet nie myślę jak bardzo boli tylko uznaje że boli.

Wiem jedno z własnego doświadczenia.
Niejednokrotnie doświadczyłem bólu na własne życzenie niejako.
Podejmując decyzje właśnie w bólu, gniewie, poczuciu zawodu, bezsilności wobec czyjegoś zachowania.
Gniew lęk agresja wręcz czasem to dla mnie był zły doradca.
I dodatkowo brak waznego czynnika zapytać Pana.
O światło radę pomoc.
Pokorą i posłuszeństwo.

Nie wiem jak u Ciebie ale ja doswiadczywszy zwycięstwa nad sobą czy też uwolnienia poczułem się równy Bogu prawie....
To byl dla mnie finał.
A tak naprawdę to po prostu mi odbiło.
Że wstydem i pokorą to przyznaję.

Będąc wolny musiałem nauczyć się żyć w wolności.
Nie tylko nauczyć się przegrywać i podnosić się.
Ale wygrywać w ogóle.
To też sztuka. Trudna chyba tak samo jak porażka.


Bo nie umialem. Nie znałem życia w wolności.
Zresztą zakończyłem kroki.
I też się uczę żyć po krokach.
Inny świat, inna rzeczywistość.
Nowe życie.
Wszystko to samo ale inaczej sobie radzę z tym samym.

A to dopiero początek.

Owocnego spotkania.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Wróciłem. Wyprawa w góry była bardzo udana. Dużo mi dała. Wchodzę w trudny czas z dobrym bagażem.
Żona zignorowała to, co jej powiedziałem przed wyjazdem. Nie zabrała żadnych swoich rzeczy, przeciwnie, powiesiła jeszcze przyniesiony z dołu obraz. Zasłoniła w ten sposób - chyba nieumyślnie - nasze zdjęcie ślubne. Poza tym znakiem jej obecności w domu były jak zwykle brudne rzeczy w zlewie. Innego kontaktu z nią nie miałem od tamtego czasu.
Wstawiłem zamek w drzwiach na strych i odtąd będę go zamykał wychodząc na dłużej, np. do pracy. Wyniosłem na zewnątrz, zgodnie z zapowiedzią, sprzęt gimnastyczny podarowany jej przez kolegów, na którym pozowała wtedy do zdjęcia. Byłem już na spotkaniu z prawnikiem, składam wniosek o rozdzielność z datą wsteczną. Ewentualne roszczenia mogę wnieść dopiero po uzyskaniu orzeczenia w tej sprawie.
Mam poczucie, że stoję przed czymś zupełnie nieznanym. Przed drzwiami, za którymi może być wszystko. Wejdę tam, bo tak rozeznaję teraz moją drogę, ale nie mam pojęcia, co mnie tam czeka. To trochę jak kroczenie z zamkniętymi oczami lub w pełnej ciemności. Światło jest, ale raczej we mnie, wskazujące kierunek, niż wokół mnie. Niby wszystko będzie jak dawniej - już i znam i życie razem i samotność - a jednocześnie jest to doświadczenie zupełnie nowe.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: s zona »

Ukasz pisze: 08 wrz 2019, 9:53
Mam poczucie, że stoję przed czymś zupełnie nieznanym. Przed drzwiami, za którymi może być wszystko. Wejdę tam, bo tak rozeznaję teraz moją drogę, ale nie mam pojęcia, co mnie tam czeka. To trochę jak kroczenie z zamkniętymi oczami lub w pełnej ciemności. Światło jest, ale raczej we mnie, wskazujące kierunek, niż wokół mnie. Niby wszystko będzie jak dawniej - już i znam i życie razem i samotność - a jednocześnie jest to doświadczenie zupełnie nowe.
Ukaszu , czytajac Cie przypominaja mi sie slowa O Dolindo ..( cyt z pamieci )
Niewazne jest przyspieszenie, ale obrany kierunek .. Jesli kierunek jest bledny , to co przyjdzie z przyspieszenia ..

Zycze Ci , aby Duch sw Prowadzil i oswiecal ...
z modlitwa ... dzisiaj za nas wszystkich u grobu św. Ludwika Marie Grignion de Montfort
https://www.youtube.com/watch?v=n9yFUBA ... AhWkzscMHA
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Dodam jeszcze, że dziś wieczorem żona przyszła. Zażądała wniesienia z powrotem jej sprzętu. Zapowiedziała, że nic jej stąd nie ruszy. Przewiesiła z powrotem obraz.
Niespodziewanie zapytała, czy mam do prania coś białego. Potem - czy mi zrobić herbaty. Podjąłem rozmowę - tym razem nie ucięła jej od razu, choć w jej trakcie kilka razy odwracała się ostentacyjnie plecami, wychodziła do innego pomieszczenia, tonęła w smartfonie i laptopie. W sumie twierdziła, że wszystko jej OK, a ja jestem nienormalny i chcę jej narzucić swój dyktat.
To była bardzo czytelna gra. Potwierdziłem, że wszystko, co jej wcześniej napisałem, jest aktualne.
Niestety wygląda na to, że ostre zderzenie jest nieuniknione. Nie chcę tego i widzę, że nie mam innego wyjścia. Wiem, czego chcę - wyjść z aktualnego układu.
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Triste »

Ukaszu, pisałeś na moim wątku że moja sytuacja jest Ci bliska.
Ja także swego czasu przeczytałam calutki Twój temat i jestem z nim na bieżąco, jestem ciekawa co się u Ciebie dzieje.
I już nie raz pisałam, myślałam sobie nawet że podziwiam Cię za Twoją siłę i za cierpliwość której mnie brakuje.

Myślę sobie też że to co chcesz uczynić to na ten moment jedyna słuszność. Twoja żona musi chyba zobaczyć "radykalne cięcie" z Twojej strony i być może wtedy dopiero powoli, powoli zacznie do niej docierać co się dzieje i że to dzieje się naprawdę.
Bo do tej pory ona wiedziała że Ty jesteś, że Ty tolerujesz, że Ty się starasz, że Ty znosisz....
Dopóki człowiek sam się nie przekona co w życiu stracił to chyba nie odczuje tego braku i nie doceni tego co miał.

Życzę Ci wiele siły, myślami jestem z Tobą i jesteś też w mojej modlitwie.
Trzymaj się ciepło.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Ukasz pisze: 08 wrz 2019, 9:53 Światło jest, ale raczej we mnie, wskazujące kierunek, niż wokół mnie.
Ta wypowiedź bardzo mnie ucieszyła. Tylko prowadzony przez Boga możesz być konsekwentny, a to może zrodzić szacunek.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Ukasz pisze: 08 wrz 2019, 22:25 Niespodziewanie zapytała, czy mam do prania coś białego. Potem - czy mi zrobić herbaty. Podjąłem rozmowę - tym razem nie ucięła jej od razu, choć w jej trakcie kilka razy odwracała się ostentacyjnie plecami, wychodziła do innego pomieszczenia, tonęła w smartfonie i laptopie. W sumie twierdziła, że wszystko jej OK, a ja jestem nienormalny i chcę jej narzucić swój dyktat.
To była bardzo czytelna gra.
Żona zaczęła znowu toksyczny taniec z kijem i marchewką. Czy wejdziesz w tą grę?
Gdzie prowadzi Cię Światło? W życie udane czy udawane?
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Nie zamierzam nic zmieniać w moich decyzjach. Dziś rano poinformowałem żonę, że odtąd drzwi na strych będą zamknięte. Próbowała grozić nasyłaniem policji, ale szybko jej skończyły się pomysły i widziała, że ta groźba raczej mnie bawi niż przeraża. Każde z nas poszło w swoją stronę.
Żona zasugerowała, żebym porozmawiał z moją siostrą - tą, która pierwsza zostawiła męża i dzieci. To pomysł o tyle ciekawy, że mogę z tej rozmowy dowiedzieć się czegoś o mojej żonie. Ze mną już właściwie nie rozmawia, z moją siostrą tak. Po drugie mogę się zorientować, jak ona opowiada o naszej sytuacji w rodzinie. Raz już miałem sygnał, że rozpowszechnia insynuacje. Wolę znać ich treść, może nawet coś da się zwyczajnie sprostować. Poza tym będzie to okazja jakiegoś skonfrontowania mojego obrazu sytuacji w rozmowie z osobą, która ją zna nie tylko z mojej opowieści. I nie widzę, co miałbym na takiej rozmowie stracić. Mam takie poczucie, że generalnie wobec żony postępuję dobrze i nie wstydzę się tego, co robię. Mówię o tym chętnie, uważając jednocześnie, żeby nie naruszać intymności naszych relacji.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Angela »

Ukasz pisze: 10 wrz 2019, 0:02 Nie zamierzam nic zmieniać w moich decyzjach. Dziś rano poinformowałem żonę, że odtąd drzwi na strych będą zamknięte. Próbowała grozić nasyłaniem policji, ale szybko jej skończyły się pomysły i widziała, że ta groźba raczej mnie bawi niż przeraża. Każde z nas poszło w swoją stronę.
Żona zasugerowała, żebym porozmawiał z moją siostrą - tą, która pierwsza zostawiła męża i dzieci. To pomysł o tyle ciekawy, że mogę z tej rozmowy dowiedzieć się czegoś o mojej żonie. Ze mną już właściwie nie rozmawia, z moją siostrą tak. Po drugie mogę się zorientować, jak ona opowiada o naszej sytuacji w rodzinie. Raz już miałem sygnał, że rozpowszechnia insynuacje. Wolę znać ich treść, może nawet coś da się zwyczajnie sprostować. Poza tym będzie to okazja jakiegoś skonfrontowania mojego obrazu sytuacji w rozmowie z osobą, która ją zna nie tylko z mojej opowieści. I nie widzę, co miałbym na takiej rozmowie stracić. Mam takie poczucie, że generalnie wobec żony postępuję dobrze i nie wstydzę się tego, co robię. Mówię o tym chętnie, uważając jednocześnie, żeby nie naruszać intymności naszych relacji.
To gdzie ma mieszkać żona? U mamy, skoro dół ma zająć syn? Czy jesteś pewien, że postępujesz zgodnie z prawem?
Czy na początku małżeństwa nie zdarzało Ci się podejmować decyzji życiowych na zasadzie ,,poinformowałem żonę...''? Moim zdaniem to wszystko wygląda jakby w pewnym momencie (np gdy wszystkie dzieci się wyprowadziły) podjęła decyzję ,,nigdy więcej nie narzuci mi swojego dyktatu''i zaczęła demonstrować swoją niezależność.
U mnie w małżeństwie decyzje ostateczną podejmował zawsze mąż. Ale miał na to moją pełną zgodę i brał pod uwagę moje zdanie. Natomiast były tarcia o drobiazgi wynikające ze wspólnego zagospodarowania i korzystania z przestrzeni meszkania. To odbierałam jako ograniczanie mnie i niedocenianie jako gospodyni domu.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: s zona »

Angela pisze: 10 wrz 2019, 12:41
U mnie w małżeństwie decyzje ostateczną podejmował zawsze mąż. Ale miał na to moją pełną zgodę i brał pod uwagę moje zdanie. Natomiast były tarcia o drobiazgi wynikające ze wspólnego zagospodarowania i korzystania z przestrzeni meszkania. To odbierałam jako ograniczanie mnie i niedocenianie jako gospodyni domu.
Angelo,
wybacz ,ale ja nie widze zony Ukasza w roli gospodyni , raczej wspollokatorki lub goscia hotelowego.. z pominieciem uregulowania rachunku za pobyt .. czyli raczej gosc domu ..

Wczoraj czytajac Ukasza .. zobaczylam zachowanie naszej nastolatki i naginanie granicy odn porzadku i innych .. co moze , ile sie jeszcze ugne i przymkne oko ....Dopiero konkretne granice wprowadzaja lad i wzajemne zaufanie w relacje domownikow ...

A na " zycie prywatne " mojego meza tez sie nie zgodzilam ,zeby je tolerowac ...Tylko sporo czasu mi to zajelo , to juz inna sprawa...
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Angela pisze: 10 wrz 2019, 12:41 To gdzie ma mieszkać żona? U mamy, skoro dół ma zająć syn? Czy jesteś pewien, że postępujesz zgodnie z prawem?
Najpierw to ja chciałbym wiedzieć, gdzie moja żona mieszka. Bo do mnie przychodziła ostatnio już tylko na dwie noce w tygodniu. Trochę to pewnie wynikało z pracy, ale nie cztery czy pięć nocy w tygodniu. Podobno co najmniej raz w tygodniu sypiała w swojej mamy. Tam jest zameldowana, tam występuje jako lokatorka współdecydując o wydatkach wspólnoty, tam przychodzi do niej całą korespondencja. To mieszkanie jest w większości jej własnością. Ma ponad 100 m2. W nim spędziła całe dzieciństwo i pierwsze lata małżeństwa. Ma tam swoje łóżko i trzyma część rzeczy. Jest tam miejsce dla niej.
Poza tym nie wyrzucam jej z domu, tylko co najwyżej ze strychu. Ma swój pokój na dole, którego nie oddaje synowi. Przez kilka miesięcy, żeby zademonstrować odcięcie się ode mnie, spała w tym pokoju. Nie wymieniam zamków w drzwiach wejściowych. Tam na dole ma też nieskrępowany dostęp do łazienki i kuchni, tuż obok tego pokoju.
Sądzę więc, że ma gdzie mieszkać, a ja postępuję zgodnie z prawem.
Przez te pół roku, kiedy teoretycznie mieszkaliśmy na strychu razem, nie spędziła tu ze mną nawet jednego całego dnia.Mniej więcej raz na miesiąc zdarzało się kilka takich godzin, w czasie których i tak byłą zajęta sobą, a ja generalnie miałem dać jej spokój. Gdy została na tydzień w domu, wycofując się w ostatniej chwili ze wspólnego wyjazdu i mając te dni wolne, pierwszy raz od wielu lat rozładowała zmywarkę. Nie wiedziała jednak - jak mi zakomunikowała po moim powrocie - gdzie co się wkłada, więc porozkładała wszystko po stole i na blatach. Po pół roku "mieszkania" i mając na to tydzień bez pracy nie zdołała się dowiedzieć, gdzie w domu stoją kubki, szklanki, garnki, talerze. A stoją w dwóch szafkach obok siebie, widoczne zaraz po otwarciu drzwiczek. Można je tam przełożyć ze zmywarki nie wstając z krzesła. Czy ona chciała być gospodynią tego domu czy tylko sporadycznym, obsługiwanym gościem hotelowym?
Angela pisze: 10 wrz 2019, 12:41 Czy na początku małżeństwa nie zdarzało Ci się podejmować decyzji życiowych na zasadzie ,,poinformowałem żonę...''?
Ani na początku, ani potem. Teraz też najpierw przez miesiące mówiłem i pisałem jej, że nie zgadzam się na taką karykaturę małżeństwa i jeśli nie zaczniemy jakoś budować więzi, to wcześniej czy później to przerwę. Każda rozmowa na ten temat była ucinana, a żaden list nie doczekał się odpowiedzi. Jak miałbym cokolwiek omówić lub uzgodnić?
Natomiast od dawna i coraz częściej taki tryb podejmowania decyzji przyjmowała moja żona. Czasem tylko nie chciało się jej mnie informować, dowiadywałem się po fakcie np. o takich drobiazgach, jak kupno samochodu. O jej tygodniowych wyjazdach dowiadywałem się, jak spytałem - ale tylko tyle, że wyjeżdża, a gdzie i z kim, to już nie.
Angela pisze: 10 wrz 2019, 12:41 U mnie w małżeństwie decyzje ostateczną podejmował zawsze mąż. Ale miał na to moją pełną zgodę i brał pod uwagę moje zdanie. Natomiast były tarcia o drobiazgi wynikające ze wspólnego zagospodarowania i korzystania z przestrzeni meszkania. To odbierałam jako ograniczanie mnie i niedocenianie jako gospodyni domu.
Bardzo bym chciał, żeby moja żona poczuła się gospodynią tego domu. Robiłem, co w mojej mocy, żeby tak się stało. Bywały drobne przebłyski, na przykład kupiła donice na okna, a jak jej je zamontowałem, to posadziła pelargonie i o nie dbała. Cieszyłem się z tego, choć sam tych akurat kwiatów nie lubię. Zaraz po wprowadzeniu się tutaj raz nawet odkurzyła kawałek podłogi, raz umyła jedno okno - ale mieszkanie trzeba odkurzać całe, co tydzień, a okien mamy tu osiem i też wymagają w miarę regularnego mycia. Podobnie z innymi pracami. Zostaję z nimi sam. Nie tylko nie pomagała w niczym, ale jeszcze wprost negowała to, że ja dbam o dom, lub z tego szydziła.
Sądzę, Angelo, że trudno Ci jest wyobrazić sobie sytuację, jak panowała w ostatnich latach między nami, i próbujesz jakoś odnieść do niej Twoje doświadczenie. A to zupełnie inny świat.
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Ukaszu.

Czytając Twoje ostatnie wpisy mam przebłyski że coś znajome mi się wydaje.
Dzwonią ale nie wiem gdzie ale gdzieś całkiem całkiem blisko.

Wszedłem w małżeństwo z pełnym zaangażowaniem i chęcią pomocy.
Nie zauważyłem, że moja postawa plus postawa teściowej i otoczenia uniemożliwiły de facto żonie jakiś samorozwój.
Żona chyba wyrastała w takim środowisku.
Koledzy przynosili ciasto na imieniny ja nie.
Po wielokroć zadawałem sobie pytanie dlaczego moja żona funkcjonuje w małżeństwie inaczej niż wydawało mi się to dostrzegać w otoczeniu.
Miałem inaczej niż inni.
Wstydziłem się tego i zasłoniłem wszystko kurtyną milczenia.
Licząc na cud tak naprawdę
Z perspektywy czasu czułem coraz wielką gorycz.
Ale nie rozumiałem że jest to częściowo z mojej winy - nie powinienem jej tego zabierać.
Wchodzić w obszary które miały służyć dla jej rozwoju.
Ani ja ani nikt inny.

Z drugiej strony żona przede wszystkim chyba sama powinna o to zadbać.
Dla własnego dobra.

S. żono czy nie wydaje Ci się że widzimy to samo ale mówimy o tym inaczej?
Przyznaję, że Twój ostatni post mocno mnie zainteresował...
ODPOWIEDZ